W Las Vegas jest raźniej razem
mercedesamgmotorsport: Pięć samochodów, niekończące się wspomnienia. Którą wybralibyście na przejażdżkę?
Polubienia: roscoelovescoco, isackhadjar i inne osoby
Zobacz wszystkie komentarze:
frederikvestiofficial: Ja to bym wybrał najszybszy, żeby być z dala od Olliego
^ollicaldwell: @frederikvestiofficial Czym ja ci zawiniłem?
^isackhadjar: @ollicaldwell Ja znam odpowiedź 🙋♂️
^ollicaldwell: Dawaj
^isackhadjar: Zawiniłeś mu twoim istnieniem
^ollicaldwell: Aha
^frederikvestiofficial: @isackhadjar dokładnie 😂
mercedesamgf1: Powrót do Meksyku 😃 Padel z Georgem, Kimi i Drużyną 💪
Polubienia: lisa.lo.co, kimi.antonelli i 344 609 inne osoby
Zobacz wszystkie komentarze: 336
arthur_leclerc: Tata George, Mama Carmen i Syn Andrea Kimi
^mickschumacher: No normalnie hit 🤣
olliebearman: Where is Lewis?
^lewishamilton: Zdjęcia im robiłem
lewishamilton: Zawsze tu byłeś. Przez wszystkie wzloty i upadki, na każdym kroku. Ponieważ przygotowujemy się do zakończenia jednego rozdziału w Abu Zabi i startu kolejnego, nie mogę wymyślić nic lepszego niż noszenie jak najwięcej Waszych nazwisk na moim samochodzie w finałowym wyścigu sezonu 🫶🏾
Odwiedź mercedesamgf1.com / Kliknij link w relacjach, aby wejść.
Polubienia: mercedesamgf1, kimi.antonelli i 746 367 inne osoby
Zobacz wszystkie komentarze: 2 381
mercedesamgf1: Nie mogę się doczekać zwycięzców na W15 ❤️
arthur_leclerc: DAWAJ TAM MOJE NAZWISKO
^mickschumacher: jaki bezpośredni xd
^arthur_leclerc: spadaj, Mick
^mickschumcher: 😝
22 listopada 2024, Stany Zjednoczone
Lewis
Piątkowe poranki na torach Formuły 1 to zazwyczaj moment, kiedy wszystko wydaje się być na swojej właściwej ścieżce. Dla zespołu jest to okazja do zapoznania się z nowymi warunkami na torze, które się zmieniają z roku na rok, ale także moment, w którym podejmowane są pierwsze decyzje dotyczące strategii na weekend wyścigowy. W Las Vegas, na nowo wybudowanym torze, piątkowy poranek obfitował w wyjątkowe emocje.
Jestem gotowy, by zmierzyć się z tym wyzwaniem. Mam dzisiaj nadzieję na pokazanie dominacji mojego zespołu na torze, choć byłem świadomy, że konkurencja jest zacięta. Las Vegas to miasto, które nie tylko przyciąga tłumy fanów, ale także gwiazdy, sponsorów i przedstawicieli ze świata mediów. Atmosfera była więc bardzo napięta, ale i zarazem ekscytująca.
George wsiadł do swojego bolidu, był w pełni przygotowany na ten tor. Las Vegas to miejsce pełne wyzwań - szybkie zakręty, długie proste, a do tego ściganie się w nocy. Chłopak zachowywał jednak spokój, wiedząc, że ma mnie obok siebie. Niejednokrotnie udowodniłem, że potrafię radzić sobie w każdych warunkach. Podszedłem do jego bolidu, przy którym uklęknąłem, aby wymienić się z George'em kilkoma słowami, planując strategię na ten pierwszy trening.
— Musimy się skupić na precyzyjnym ustawieniu, George. To będzie kluczowe na tym torze — mówiłem, patrząc na tor z zamyśleniem.
— Tak, ale musimy też pamiętać o długich prostych. Czasami wydaje się, że to tylko zwykła prosta, ale zakręty w końcu pojawiają się szybciej, niż się spodziewasz — odpowiedział George, analizując poprzedni rok. — Poza tym, nie chcę skończyć jak Lando w wyścigu rok temu.
Piątkowe treningi w Las Vegas są również okazją do sprawdzenia nowych ustawień, które zostały wprowadzone w trakcie trzytygodniowej przerwy. Nie ma żadnych wątpliwości, że z zespołem będę musiał znaleźć złoty środek, by maksymalizować nasze osiągi.
Treningi przebiegły zgodnie z planem, choć nie obyło się bez kilku problemów. George zmagał się z ustawieniami bolidu, które nie były do końca optymalne, ale po kilku zmianach, jego czasy na okrążeniach zaczęły się poprawiać. Ja byłem szybki i precyzyjny, ale w głębi duszy wiedziałem, że Mercedes jeszcze nie jest gotowy na pełną rywalizację z najlepszymi. Ale byliśmy na dobrej drodze do tego. W końcu miałem aż dwa razy P1, a George P2 i P3.
— Czuję, że musimy jeszcze popracować nad balansem. Jeśli utrzymamy to też jutro, możemy być w czołówce przez cały weekend — powiedziałem, opierając się o mój bolid.
— Zgadzam się, nasze czasy i Lando są naprawdę bliskie. Będziemy musieli walczyć do samego końca — odpowiedział George. Oboje staraliśmy się zrozumieć, gdzie można było poprawić jeszcze więcej.
Po treningach, kiedy tor w Vegas zaczęli opuszczać kibice, znalazłem się z George'em chwilę dla siebie. Nikt w zespole na razie nic nie podejrzewał i nie wiedział, nasz związek jest głęboko skrywany, bo inaczej któryś z nas wyleciałby na zbity pysk. I tą osobą byłbym ja, głównie ze względu, że i tak opuszczam zespół, aby w przyszłym roku jeździć w Ferrari. Z obecnych na torze osób, tylko Carmen jest świadoma naszej tajemnicy. Wciąż staraliśmy się unikać podejrzeń innych, a w szczególności Micka, który zawsze jest czujny. Jak na razie zadecydowaliśmy, by nasze osobiste życie pozostało prywatne.
Poza tym, chcieliśmy to ogłosić naszym przyjaciołom w wielkim stylu. Nie chciałem, żeby to wyglądało tak jak w przypadku Charlesa i Carlosa - Daniel widział jak się całowali i wypaplał wszystko innym kierowcom.
— Twoja obecność tutaj buduje cały zespół — rzucił George, patrząc na moją twarz.
— A twoja powoli doprowadza do coraz lepszych wyników — odpowiedziałem. — Ten tor jest nasz w tym roku, zobaczysz. Będzie podium 1-2, tak jak ci obiecałem w Belgii.
Znaleźliśmy chwilę spokoju oraz ciszy na tyłach padoku. Nikt nas nie widział, czułem, że teraz możemy być sobą, bez presji mediów i tłumu.
— George, wiem, że to wszystko nie jest łatwe — zacząłem. Czasem czuję się, jakbym musiał żyć pod ciągłym nadzorem. Ale z tobą... Z tobą wszystko jest prostsze. Chcę, żebyśmy mogli po prostu być ze sobą, na zawsze.
— I będziemy, Lew, to co mamy, jest ważniejsze niż wyścigi. I to dla nas obojga jest najważniejsze. Razem damy sobie radę, prawda?
— Tak, razem jesteśmy niepokonani.
Zanim się rozeszliśmy, wymieniliśmy jeszcze jeden, pełen zrozumienia i ciszy uścisk. Choć przed nami stały kolejne dni pełne wyzwań, wiedziałem, że cokolwiek się wydarzy, razem stawimy czoła wszystkim trudnościom.
Mick
W końcu miałem okazję zjawić się na torze jako rezerwowy Mercedesa. Niestety już ostatni raz w tym sezonie. Tak, postanowiłem zrezygnować. Powiem o tym Toto w niedzielę, przed wyścigiem. Doszedłem do wniosku, że nie ma co się starać, skoro Toto woli Antonellego. Na szczęście Laila bardzo mnie wspierała w tej decyzji.
— Czuję, że to może być dobry dzień — powiedziałem, na samym początku pierwszego treningu, patrząc na tor, nad którym zachodziło słońce.
— Pamiętaj, Mick, to tylko trening. Chłopaki nie muszą się spieszyć — odpowiedział Toto, z którym obserwowałem postępy George'a i Lewisa.
Miałem świadomość, że nigdy nie byłem stałym członkiem zespołu, ale starałem się wykorzystać każdą okazję, by pokazać moje umiejętności. Wiedziałem, że cała moja rodzina, jak i fani mojego taty, zawsze będą bacznie obserwować moje starania. A ja nie zamierzam ich zawieść.
Na końcu treningu pojawiła się koło mnie Carmen. Przyjaźniłem się z nią głównie dlatego, że jest dziewczyną George'a i utrzymuje przyjacielskie stosunki z Lailą.
— Mick, fajnie cię widzieć. Twój ostatni wyścig był świetny! Wiesz, że z George'em zawsze będziemy ci kibicować, prawda? — powiedziała Carmen.
— Dzięki Carmen. Wiem, że pewnie chcesz już do niego iść, ale cieszę się, że się widzimy — odpowiedziałem z uśmiechem.
Zauważyłem, że Lewis, wysiadając z bolidu, obserwował naszą rozmowę z pewną uwagą.
Z jednej strony, nie chciałem przeszkadzać Carmen, a z drugiej, potrzebowałem z kimś porozmawiać. Z kimś, kto nie pracuje w F1. Tym kimś była właśnie ona, zresztą, sama do mnie zagadała.
— Potrzebuję odsapnąć — rzuciłem.
— Odsapnąć? — spytała, marszcząc brwi. — Ale od czego?
— Cóż... — zacząłem. — Od F1. Skoro już wiadomo, to mogę ci powiedzieć. Byłem jednym z kandydatów na miejsce w Sauberze, ale na ostatnim miejscu. Miałem też dostać fotel tutaj, ale, jak widać, dzieciak z F2 jest lepszy niż osoba z doświadczeniem — wyjaśniłem.
— Wszystko się ułoży — odpowiedziała, podnosząc głowę do góry, i patrząc na mnie. — Zobaczysz — dodała, kładąc mi dłoń na ramieniu. — Sauber w tym sezonie to słaby team, a ty zasługujesz na coś lepszego. To może być idealny zespół dla Nico i Gabriela Borte...
— Bortoleto — poprawiłem ją.
— Bortoleto, ale nie dla kogoś takiego jak ty. Prędzej, czy później, znów dostaniesz swoją szansę i wszyscy, a w szczególności jedna osoba, będziemy z ciebie dumni jak nigdy — uśmiechnęła się szeroko.
Ma rację. Tata wtedy będzie ze mnie dumny jak nigdy.
* * *
Wieczorem, po zakończeniu piątkowych treningów, cały zespół spotkał się na wspólnej kolacji. Toto podsumował wyniki, chwaląc Lewisa, jakby był jakimś pierdolonym królem, i zwracając uwagę na mocne strony obu kierowców, ale także na obszary, które wymagały poprawy. I jeszcze coś gadał, jak się cieszy, że jestem tutaj z nimi. Jak dla mnie to gadanie o mnie było jedną, wielką szopką, żeby mi się przypodobać, oraz abym przedłużył umowę z zespołem.
— Macie z Lewisem świetny start, ale pamiętajcie, że to tylko początek — mówił Toto, czym zaczął mnie już trochę przynudzać. — Sobotni trening będzie kluczowy.
Wiedziałem, że relacja George'a i Lewisa zyskuje na sile. Ich wspólnym celem nie była tylko rywalizacja, ale i wspólna praca nad jednym celem. Wiem, że mimo trudności, które napotkają, razem staną na wysokości zadania.
23 listopada 2024, Stany Zjednoczone
George
Sobotni poranek w Las Vegas był pełen napięcia. To jest kluczowy dzień przed wyścigiem - kwalifikacje, które miały zadecydować o tym, kto ruszy z przodu, a kto będzie zmuszony do walki z tyłu stawki. Dla Mercedesa był to czas, w którym musieliśmy udowodnić, że piątkowe treningi to nie tylko przypadkowy sukces.
Obudziłem się wcześnie i, o dziwo, nie miałem problemów ze wstaniem. Rano w mojej głowie kłębiły się myśli o nadchodzących sesjach, ale było coś jeszcze, wspomnienia spędzonego czasu z Lewisem. Po raz kolejny przypomniałem sobie, jak bardzo ten związek zmienił moje życie. Czułem, że nie mogę działać na torze bez tej niewidzialnej nici, która łączy mnie z Lewisem, mimo że staramy się trzymać ją w tajemnicy.
Śniadanie z zespołem było pełne strategii i technicznych rozmów. Toto, mimo swojej opanowanej postawy, wiedział, że każda decyzja dzisiaj może zadecydować o wyniku całego weekendu. Ukradkiem spojrzałem na Micka, który siedział obok mnie. Prawie zasypiał przy tym stole.
— Mick... — szepnąłem, kopiąc pod stołem chłopaka w kostkę.
— Co? — jęknął, trochę się ożywiając.
— Nie śpij — odpowiedziałem, a po chwili podsunąłem mu pod nos moją kawę. — Proszę, masz. Ja jakoś bez niej wytrzymam.
— Dzięki — mruknął, chwytając filiżankę, i zaczynając z niej pić.
— George, Lewis — odezwał się Toto. — W tym momencie liczy się każda sekunda. Mamy dwa cele. Pole position i dobre ustawienie na wyścig. Pamiętajcie, że tor w Las Vegas jest specyficzny. Mimo swojej nowoczesności, jest pełen pułapek — mówił Wolff, patrząc na mnie oraz Lewisa.
Kiwnąłem głową, to były słowa, które dodawały mi motywacji, ale również przypominały o tym, jak wiele jest na szali. Lewis, choć z pozoru opanowany, wiedziałem, że czuje w środku tę samą presję.
— Nie ma miejsca na błędy, George — odezwał się Mick, kiedy skończył pić kawę. — Musicie teraz dać z siebie wszystko.
— Zawsze dajemy z siebie wszystko, Mick — odpowiedziałem, z uśmiechem, który miał ukrywać stres, ale blondyn znał mnie zbyt dobrze. Wiedział, że za tym uśmiechem kryła się ciężka praca i determinacja.
— Pamiętaj, że wszystko jest w waszych rękach — powiedział, patrząc na mnie.
W kolejnym dniu zespół znowu stanął przed wyzwaniem. Wróciłem na tor, doskonale wiedząc, że piątkowe sesje to dopiero początek. Jestem skoncentrowany na wypracowaniu jak najlepszego tempa. Chcę także wykorzystywać każdą minutę, by pokazać moje umiejętności, mimo wiedzy, że to tylko trening. Czas na prawdziwą walkę miał nadejść dopiero w kwalifikacjach.
— Dziś mamy szansę na ponowienie wczorajszych wyników. Musimy dać z siebie wszystko — mówił Lewis, chwytając w dłonie swoje zielone rękawice.
— Na pewno nam się uda... Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, Lu — odpowiedziałem z uśmiechem. — Dziś pokażemy wszystkim, że jesteśmy najlepsi.
Wszystko, co się działo, miało znaczenie. W tej rywalizacji liczyły się sekundy. Jednak dla mnie, pomimo mojej wielkiej determinacji, liczyła się także moja więź z Lewisem, która dodawała nam obu sił.
Sobotnie kwalifikacje rozpoczęły się zgodnie z planem. W pierwszej części mi i Lewisowi udało się przejść bez większych trudności. Czułem się coraz pewniej w bolidzie, chociaż nadal miałem pewne wątpliwości co do ustawienia zawieszenia, które wymagało poprawy. Lewis wydawał się być opanowany i w swoim żywiole. Z każdym okrążeniem jego tempo było coraz lepsze. Był szybki, a jednocześnie precyzyjny. Dobrze wiem, że dla niego nie liczyły się tylko czasy, wiedział, że ma do czynienia ze stosunkowo nowym torem, wymagającym torem. To była walka z samym sobą, ale i z otoczeniem. Każdy zakręt wymagał pełnej koncentracji.
— To jest nasza szansa, George. Jesteśmy w czołówce, ale nie możemy pozwolić sobie na żadną pomyłkę — powiedział prze radio Marcus, pięć minut przed końcem kwalifikacji.
Jestem zdeterminowany, aby osiągnąć jak najlepszy czas. Lewis, choć oddalony o kilka metrów, z pewnością wiedział, co się u mnie dzieje. Nasze wspólne zrozumienie sprawiało, że mogłem liczyć na bezbłędną jazdę.
Pamiętaj, że wszystko jest w waszych rękach.
Słowa Micka przemknęły mi przez myśl, zanim ruszyłem do kolejnego zakrętu.
W tej chwili cała moja presja zniknęła. Jechałem z pełnym zaangażowaniem, a każda sekunda spędzona na torze była potwierdzeniem moich umiejętności.
— Zuparbar! To coś nowego! Zaczynamy! Nieźle!
— Genialna robota, dobra robota, stary.
Kiedy wyniki zostały ogłoszone, zjechałem do alei serwisowej i wysiadłem z bolidu ogromnie się ciesząc. Lewis ma dziesiąte miejsce, ale czuję, że jutro wspólnie osiągniemy sukces, mimo, że on nie zajął tak wysokiego miejsca.
— Nieźle, George. Jutro będzie nasz dzień — powiedział Lewis, klepiąc mnie po plecach.
Przyciągnąłem go do szybkiego uścisku, a następnie popędziłem w stronę zespołu.
* * *
Po zakończeniu wywiadów, miałem chwilę na rozmowę z Carmen. Wiedziałem, że jej obecność na padoku jest dla mnie czymś, co mnie uspokaja. Ona wie o wszystkim. O moim związku z Lewisem, o trudnościach, które napotykaliśmy na co dzień. Czuję, że w jej towarzystwie mogę odpocząć od tej całej presji.
— Wszystko poszło zgodnie z planem — zachichotała Carmen, patrząc na mnie z lekkim uśmiechem.
— Tak, ale to dopiero połowa drogi — odpowiedziałem. — Lewis i ja... Wiesz, że naprawdę mi na nim zależy. Dzięki, że jesteś dla mnie wsparciem. Wiem, że nie musisz tego robić, ale cieszę się, że tutaj jesteś, że możemy ze sobą rozmawiać.
— George, dla ciebie zawsze będę obok, kiedy będziesz mnie potrzebował — odpowiedziała Mundt, kładąc dłoń na moim ramieniu. — Ale pamiętaj, że czasem warto iść za głosem serca. Wiem, jak bardzo się kochacie.
Poczułem, że te słowa niosą ze sobą ogromną ulgę. Z Carmen rozmawiało się łatwo, ale także trudno. Wiedziałem, że mimo wszystko to ona grała kluczową rolę w naszej tajemnicy.
Wieczorem, po całym dniu pełnym emocji, wróciłem z Lewisem do jego pokoju. Oboje wiedzieliśmy, że nadchodzi najważniejszy dzień weekendu, wyścig, który decydował o dalszych losach zespołu. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, rozmyślając o tym, co czeka nas na torze.
— Jutro... Wszystko zależy od tego, jak ruszymy na starcie — odezwał się Lewis, patrząc na mnie. — Ale nie zapominaj, co jest najważniejsze, nasza współpraca.
— Tak, współpraca — odpowiedziałem, patrząc w jego oczy i przyciągając do krótkiego pocałunku. Wiedziałem, że nie było nic ważniejszego, niż to, co czuliśmy do siebie nawzajem.
Mick
W sobotni wieczór Las Vegas tętniło życiem. Kolorowe światła kasyn odbijały się od przejeżdżających samochodów, a dźwięki muzyki rozbrzmiewały w powietrzu. W tym samym czasie, w hotelowym lobby, spoglądałem przez wielka okna na miasto, które nigdy nie zasypiało. Z jednej strony czułem się podekscytowany, z drugiej nieco spokojny. Jutro wyścig, a ja ciągle miałem obawy, czy chłopaki będą w stanie spełnić oczekiwania zespołu. Mercedes zawsze stawiał poprzeczkę wysoko.
Zgubiłem się w swoich myślach, gdy poczułem na ramieniu delikatny dotyk. Odwróciłem się i ujrzałem szatynkę z uśmiechem na twarzy. To była... Carmen, która jak zawsze miała w sobie ten niezwykły spokój, który potrafił złagodzić każdą obawę.
— Hej, Mick! — powiedziała z uśmiechem, chcąc wprowadzić mnie w bardziej radosny nastrój. — George poszedł na spotkanie z inżynierami, więc postanowiłam na chwilę wyjść. A ty, co tutaj robisz? Przemyślenia przed wyścigiem?
— Tak, coś w tym stylu — odpowiedziałem, czując się trochę niezręcznie. — Wiesz, trochę się denerwuję. Chciałbym, żeby chłopaki pojechali jak najlepiej.
— Rozumiem cię. Zawsze jest ten dreszczyk emocji. Ale pamiętaj, jesteś częścią wielkiego zespołu i masz ogromny potencjał. A teraz... Co powiesz, żeby trochę się rozerwać? — zapytała Hiszpanka, puszczając do mnie oczko.
Spojrzałem na nią zaskoczony. Carmen nie jest typem osoby, która uwielbia imprezować, ani też nigdy nie szukała przygód na każdej imprezie, ale coś w jej tonie sprawiało, że nie mogłem odmówić.
— Impreza? W Las Vegas? — zaśmiałem się, widząc jej zabawny uśmiech. — To brzmi jak świetny pomysł.
— Miałam iść z Lisą i Loganem, ale możesz do nas dołączyć. Jest jeszcze dużo czasu, mamy spotkać się w klubie.
— Dobra tam — machnąłem ręką. — Pójdziemy wcześniej, to będziemy się dłużej bawić.
Chwile później oboje wyszliśmy z hotelu na ulicę, mijając tętniące życiem kasyna i luksusowe sklepy. Gdyby Laila była tutaj ze mną, to chyba cały dzień spędziłaby na zakupach. To byłby dla niej raj na ziemi, ale niestety musiała polecieć do Norwegii, bo miała tam jakąś współpracę.
Na rogu spotkaliśmy Toni Breidinger, byłem zaskoczony jej obecnością, ale w sumie, to była wczoraj i dzisiaj na torze, więc logiczne jest, że wyszła na miasto. Toni jest kierowcą NASCAR, modelką, no w sumie taka z niej trochę infuencerka, zajmuje się prawie wszystkim. Jej styl i pewność siebie przyciągały wzrok wszędzie, gdzie się pojawiła.
— Mick Schumacher! — zawołała, podchodząc do mnie.
— Toooniiii Breiidinnger! — odpowiedziałem.
— Hej! Co za zbieg okoliczności! Czyżby szykowała się jakaś impreza? — odparła Toni.
— Tak, to nasza misja na dzisiaj — powiedziałem, uśmiechając się szeroko. — Carmen miała świetny pomysł na oderwanie się od wyścigowego stresu. Chcesz do nas dołączyć?
— Jasne, nie mam nic przeciwko — odpowiedziała Toni, a jej oczy błysnęły z ekscytacji. — Las Vegas to idealne miejsce na to, żeby zapomnieć o wszystkim. Carmen, prowadź!
Ruszyliśmy w stronę jednego z bardziej ekskluzywnych miejsc w mieście, klubu, który miał w sobie wszystko: luksusowe loże, niesamowitą muzykę i przyciągających wzrok gości. Mimo, że od jakiegoś czasu stałem się bardzo spokojną osobą, to poczułem się jak ryba w wodzie. Chociaż moje myśli ciągle wracały do jutrzejszego wyścigu, spędzając czas z Carmen i Toni, zapomniałem o wszystkim, co mnie trapiło.
Muzyka pulsowała w tle, a my cieszyliśmy się chwilą, rozmawiając, śmiejąc się i celebrując ten wspólny moment. Nie mogę uwierzyć, że właśnie w takim miejscu mam spędzić ten wyjątkowy wieczór. Z każdym łykiem drinka i każdym śmiechem bardziej oddalałem się od obaw związanych z wyścigiem.
— Mick, musisz się zrelaksować, naprawdę — powiedziała Carmen, przerywając moje myśli. — Jutro będzie dzień, jak każdy inny. A teraz... Po prostu bądź tu i teraz.
Kiwnąłem głową, uśmiechając się do niej. W takich momentach Las Vegas naprawdę oferowało coś wyjątkowego, odskocznię od rzeczywistości, chwilę, w której nawet w najbardziej intensywnym świecie wyścigów można było poczuć się wolnym.
Noc w Vegas nabierała coraz intensywniejszych barw. Czułem się w jak zupełnie innym świecie. Impreza trwała w najlepsze, chociaż zmęczony, wciąż trzymałem się na nogach, śmiejąc się i bawiąc w towarzystwie Carmen oraz Toni i w towarzystwie innych gości klubu.
Czułem, jak stres związany z wyścigiem, który jeszcze kilka godzin temu dręczył moje myśli, zaczyna odpuszczać. Jestem tu, w tym oszałamiającym mieście, z osobami, które potrafiły oderwać mnie od rzeczywistości. Czułem się znakomicie, jakby wszystko, co mnie dotyczyło, miało teraz małe, nieistotne znaczenie.
Carmen, wciąż pełna energii, zaczęła tańczyć w rytm skocznej piosenki. Toni dołączyła do niej, a ja stałem w pobliżu, podpierając ścianę i obserwując ich ruchy. Przy okazji rozglądałem się wokoło czy jakiś gach nie chce się do nich dobierać. Jestem sam, bez Arthura, więc nie zagadam i nie zabajeruję żadnej raciczki. Sam nie miałem odwagi na takie rzeczy, nawet po alkoholu.
Jakoś ostatnio nie byłem fanem zgiełku i klubowego życia, ale dzisiaj coś w tym wszystkim mnie fascynowało. Może to właśnie przez tą wyjątkową energię Las Vegas, która zmieniała perspektywę, sprawiając, że wszystko wydawało się bardziej kolorowe i intensywne.
— Cześć, Mick! — usłyszałem nagle głos.
Odwróciłem się i ujrzałem jeden z głównych tematów do rozmów w trakcie spotkań w domu Antonellego - Franco Colapinto, który zbliżał się do mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.
Głównymi tematami rozmów moich, chłopaków i Doriane są oczywiście:
1. Judith i Massimo.
2. Estelle.
3. Franco i to, że Jade (bestie Arthura) ma na niego crusha.
— Carmen, Toni, cześć! — krzyknęła kopia Leo Messiego. — Nie spodziewałem się was tutaj.
A ja nie spodziewałem się tutaj żadnego kierowcy w noc przed wyścigiem.
— Cześć, Franco! — odpowiedziała Carmen, podchodząc do niego. — Mieliśmy chwilę przerwy przed jutrzejszym dniem. A ty? Co tutaj robisz?
— No wiesz, próba odcięcia się od wyścigowego stresu — rzucił Colapinto, lekko się śmiejąc. — Zresztą, zespół pewnie już zakończył przygotowania, więc to dobra okazja, by się trochę zrelaksować. A wy, jak się bawicie?
— Świetnie! — odparła Toni, odgarniając swoje ciemne włosy na plecy. — Las Vegas to miejsce, które nigdy nie zawodzi.
Spojrzałem na Franco, był zadowolony i wcale nie wyglądał na zmęczonego. Wyścigi F1 potrafią być intensywne, ale z takim wsparciem, jakie ma Argentyńczyk, widać, że potrafi znaleźć równowagę.
— Jutro będzie ciężko, nie? — zapytałem z uśmiechem, choć w głębi serca miałem nadzieję, że jutro nie przyniesie zespołowy zbyt wielu trudności.
— Zawsze tak jest — odpowiedział Franco, kręcąc głową. — Ale to część tej gry. Teraz musimy żyć chwilą, bo wyścigi, jak już wiemy, same się nie odbędą — uśmiechnął się do mnie i dziewczyn. Wiedzieliśmy, że Vegas naprawdę potrafi sprawić, że cała scenka wyścigowa, z jej napięciem i presją, wydaje się mniej poważna.
Klub tętnił życiem, z głośników płynęły głośne i znane piosenki, a migoczące światła przelewały się przez przestronną salą, tworząc hipnotyzujący klimat. Carmen, Toni, Franco i ja byliśmy w samym centrum zabawy, gdy do klubu weszli Logan i Lisa, z którymi Hiszpanka się tutaj umówiła. Obecność pary od razu przyciągnęła naszą uwagę.
Logan, z szerokim uśmiechem na twarzy, trzymał za rękę swoją dziewczynę. Dawno nie był taki szczęśliwy. Od razu zauważyłem, że był również pełen energii, jak zwykle za czasów Formuły 2. Szatynka u jego boku wyglądała nieco inaczej, miała wyraźny przestrach, niechęć do tłumu, które kontrastowały z entuzjazmem Logana. Lisa jest po prostu osobą, która wolała spokojniejsze otoczenie, w znajomym kręgu. Trzymała się blisko Logana, ciągle się uśmiechając i chichocząc w odpowiedzi na jego żarty.
— O, Logan! — zawołała Carmen, rozpoznając go z daleka. — Cześć! W końcu przyszliście, jak się macie?
— Carmen, hej! — odpowiedział z entuzjazmem Logan, podchodząc do nas z szerokim uśmiechem. — Wszystko super! Jest tu trochę... Tłoczno, nie? — dodał, zerkając na tłum, który wypełniał całą przestrzeń klubu.
Lisa, słuchając uważnie rozmowy, krótko przytaknęła. Zauważyłem, że nie czuła się komfortowo w takim miejscu.
— To prawda, jest trochę głośno... I tłoczno — powiedziała z lekkim uśmiechem, starając się nie wyglądać na zbyt zestresowaną. — Ja... Raczej wolę mniej zatłoczone miejsca.
— O, rozumiem cię doskonale! — Toni, zauważając sytuację, postanowiła rozładować atmosferę, uśmiechając się szeroko. — Czasami ten tłum jest nie do zniesienia — odparła z sympatią. — Ale wiesz, zawsze możemy znaleźć jakieś spokojne miejsce, jeśli chcesz na chwilę odpocząć. Czasem te wszystkie światła i hałasy mogą przytłaczać.
— No tak, ona zawsze woli te bardziej kameralne klimaty. Ale ja muszę przyznać, że uwielbiam energię takich miejsc! — Logan zaśmiał się głośno, patrząc na Lisę z miłością. Po tych wszystkich rzeczach, które przeżył w F1 zasłużył na wszystko, co najlepsze. Jeszcze nigdy nie widziałem go szczęśliwszego, jak teraz.
Widząc to, poczułem, że zaczynam wkraczać w prawdziwie relaksującą część wieczoru. Jestem szczęśliwy, towarzystwo było świetne, a rozmowy płynęły naturalnym tokiem.
— Wiesz co, Logan, może faktycznie moglibyśmy się przenieść do innej części klubu? Jest tam trochę spokojniej, a wciąż można posłuchać muzyki. Co wy na to? — zaproponowałem, mając nadzieję, że pomogę Lisie poczuć się lepiej. Sam też miałem już trochę dosyć i chciałem na moment odpocząć.
— Super pomysł, Mick! — Logan kiwnął głową z entuzjazmem. — Carmen? Toni? I... — tu się zatrzymał, patrząc na Colapinto i lustrując go szybko wzrokiem, w którym dostrzegłem znikomy ból. — Franco... Co wy na to?
— Oczywiście! — Carmen uśmiechnęła się szeroko. — W końcu to miasto to nie tylko kasyna, hazard i huczne imprezy.
Ruszyliśmy w stronę mniej zatłoczonego kącika klubu, gdzie muzyka była nieco spokojniejsza, a światła mniej intensywne. Znaleźliśmy się przy jednym ze stolików, otoczonych eleganckimi kanapami, w strefie VIP, gdzie mogliśmy cieszyć się wieczorem w bardziej spokojnej atmosferze.
Lisa, chociaż początkowo niepewna, szybko się odprężyła, gdy zrobiło się już spokojniej. Zaczęła rozmawiać z Toni i Carmen, a ja z Franco i Loganem (którzy ku mojemu zaskoczeniu normalnie ze sobą rozmawiali, nie skacząc sobie do gardeł) o nadchodzących wyścigach, żartując i śmiejąc się z tego, jaki Pérez jest słaby w Red Bullu. Z kolei Logan, pełen energii, zaczął nabijać się z Maxa, udając go, czym rozbawił wszystkich przy stole.
— To... Jutro zaczyna się prawdziwa zabawa. Wyścig w Vegas to będzie coś wyjątkowego — odparł Franco.
— Masz rację — odpowiedziałem, posyłając w jego kierunku krótki uśmiech. — Jutro czeka prawdziwa zabawa.
Poczułem, że czas tutaj mija mi zbyt szybko. Zanim się obejrzałem, w klubie zgasły światła, a muzyka stała się bardziej wyciszona, jakby ta szalona noc dobiegała końca.
— Może czas wracać? — zapytała Carmen, patrząc na opartego na moim ramieniu Franco. — Chyba już dość tej zabawy, ten tutaj już zasnął, a jutro czeka nas naprawdę ważny dzień.
Spojrzałem na nią, ma rację. Czułem, jak energia ze mnie opada, a w głowie zaczynają krążyć myśli o nadchodzącym wyścigu. Czekała mnie naprawdę trudna noc, musiałem jeszcze przygotować się mentalnie, aby wierzyć, że chłopaki jutro dadzą z siebie wszystko.
Obudziłem śpiącego Argentyńczyka i wszyscy zgodnie postanowiliśmy się udać do swoich hoteli. Czułem, że spędziłem naprawdę wyjątkowy czas. Choć to miasto nigdy nie zasypiało, odnalazłem moment spokoju, który pozwolił mi uspokoić nachalne myśli przed jutrem.
Na chwilę jeszcze spojrzałem na Las Vegas przez okno mojego pokoju, które teraz wydawało się nieco spokojniejsze. Na ulicy migały światła neonów, ale nie aż tak intensywne, jak kilka godzin temu. Choć miałem pełno rzeczy na głowie, wciąż pamiętałem, że takie chwile, jak ta dzisiejsza, były niepowtarzalne. Mimo szalonego rytmu życia w tym mieście, można odnaleźć chwilę odetchnienia, która przypominała, jak ważne jest, by czasem zapomnieć o wszystkim, co stresujące. Jutro na chłopaków czekały wyzwania, ale tego wieczoru wiedziałem, że mimo wszystkich trudności, jakie przynosiła im Formuła 1, mieli wokół siebie osoby, które potrafią sprawić, że nawet na wyścigach pełnych chaosu można było znaleźć spokój.
24 listopada 2024, Stany Zjednoczone
Rano, gdy dźwięk budzika rozbrzmiał w moim pokoju, poczułem przypływ pozytywnej energii. Obrazy, jak Lewis i George triumfują na podium wypełniały moje myśli całkowicie w mojej głowie. Wczorajszy dzień był pełen śmiechu, ale już dzisiaj zaczynała się prawdziwa gra.
Wiem, że dzisiaj będzie niezapomniany dzień dla mojego teamu.
Wstałem wcześnie i, o dziwo, nie czułem zmęczenia, pomimo, że wczoraj byłem na imprezie. Nie startowałem, ale wiedziałem, że to będzie wyjątkowy dzień. Czuję, że każda minuta spędzona na padoku, każda rozmowa z innymi zawodnikami, może pomóc mi w dalszej karierze. Tylko nie miałem na to siły, wręcz zmuszałem sam siebie do tego, co nigdy w moim przypadku nie skończyło się jeszcze pozytywnie.
Teraz pozostało mi nic innego, jak czekać do wieczora.
* * *
Stałem w ciszy przed biurem Toto. Ostatnie tygodnie były dla mnie pełne wątpliwości, napięcia i nieustannego pytania, czy to naprawdę droga, którą chcę podążać. Wciąż pamiętałem te chwile, gdy pierwszy raz, jeszcze w Haasie, usiadłem za kierownicą bolidu F1, adrenalina pulsująca w żyłach, marzenia, które zaczęły się spełniać. Jednak rzeczywistość wyścigowego świata okazało się dużo bardziej brutalna niż mogłem przypuszczać.
Z każdym kolejnym dniem zdawałem sobie sprawę, że miejsce kierowcy rezerwowego, choć pełne prestiżu, to czekanie na cud. Nie mogłem brać udziału w sesjach treningowych, ponieważ nie zaliczałem się już do miana ,,młodego kierowcy". Występy w symulatorze były sporadyczne, ta rola najczęściej przypadała Fredowi. I ta niezmienna świadomość, że gdzieś tam, na torze, moje marzenia ścigania się z innymi zostały przekreślone, bo ktoś inny dostał szansę. Nie chciałem już być tylko tym ,,chłopakiem w cieniu". Chciałem czegoś więcej, bo marzyłem o dostaniu prawdziwej, drugiej, szansy na wyścig.
Po kilku tygodniach rozmyślań podjąłem decyzję. Dziś mam zakończyć ten etap. Przede mną leżały papiery, które złożą kres mojej współpracy z Mercedesem.
Wziąłem głęboki oddech, pchnąłem drzwi biura Toto i wszedłem do środka. Wiedziałem, że to, co zaraz zrobię, zaskoczy wielu.
Toto podniósł wzrok znad papierów, gdy znalazłem się w środku. Wiedziałem, że na jego twarzy nie ma już żadnych wątpliwości. Rozumiał, że dzisiejsze spotkanie nie będzie tylko kolejnym raportem.
— Mick, co się dzieje? — zapytał Toto, zauważając moje spięcie.
Podszedł do biurka, ręce miałem splecione za plecami, chowając tam teczkę, w której znajdowały się dokumenty. Cicho westchnąłem, otworzyłem teczkę i położyłem ją na biurku przed nim.
— Postanowiłem zakończyć naszą współpracę — odpowiedziałem, spoglądając na mojego szefa. — To koniec mojej roli w zespole.
Toto spojrzał na papiery, a potem w moje błękitne oczy. W jego spojrzeniu nie było złości ani frustracji, raczej zrozumienie. Wiem, że to nie była łatwa decyzja, ale czułem, że ta chwila musi nadejść.
— Rozumiem. Zawsze wiedziałem, że będziesz miał odwagę podjąć takie wyzwanie. Ale wiesz, co to oznacza, prawda? — spytał Wolff.
— Tak, wiem. Wiem, że nie jestem już tym, któremu będzie trudniej dostać drugą szansę. Ale ja muszę iść dalej. Chcę więcej — odparłem, czując, jak ulga zaczyna przelewać się przez moje ciało.
Toto przez chwilę milczał, biorąc do ręki dokumenty. Złożył je na biurku, po czym spojrzał w moje oczy.
— Będę cię wspierał. Jesteś jednym z najlepszych kierowców rezerwowych, których mieliśmy. Jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebował pomocy, pamiętaj, że drzwi w naszym zespole zawsze będą dla ciebie otwarte.
Poczułem, jak w moim sercu rośnie szacunek do Toto. Zamiast poczuć się zawiedzionym czy wściekłym, on zareagował na to ze spokojem i opanowaniem, co w pełni doceniałem. Wiem, że ta decyzja jest dobra. Nadszedł czas, by ruszyć ku nowym wyzwaniom.
— Dziękuję za wszystko, Toto — złożyłem ręce na biurku, spoglądając na mężczyznę. — To była dla mnie niesamowita przygoda. Chyba wreszcie czas na nowy rozdział.
Toto skinął głową, a ja odwróciłem się, wychodząc z biura. To koniec jednej historii, ale początek kolejnej. Jestem gotów, aby znów walczyć o moje marzenia.
— Mick, zaczekaj jeszcze — odezwał się Toto, gdy miałem już chwytać za klamkę. Odwróciłem się bez słowa w jego stronę, spoglądając na niego pytająco. — Słyszałeś plotki, że ma pojawić się nowy zespół... — powiedział, na co twierdząco skinąłem głową. — Cóż, ja wiem trochę więcej. Pewna osoba z tego zespołu kontaktowała się ze mną w twojej sprawie. Pytali też o Freda, ale głównie chodziło im o ciebie.
— Naprawdę? — szepnąłem, nie wiedząc, jak zareagować.
— Tak — uśmiechnął się delikatnie. — Pokazuj się w ELMS z jak najlepszej strony, nie zaprzepaść tej szansy, bo masz dużą konkurencję — odparł, puszczając mi oczko. — Szepnę o tobie kilka dobrych słówek. Możesz być pewien, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, abyś dostał tam miejsce.
— Dziękuję, Toto — uśmiechnąłem się szeroko. — To naprawdę wiele dla mnie znaczy.
— Nie dziękuj, Mick. Nigdy tak naprawdę nie dostałeś prawdziwej szansy w Formule 1, a ja zrobię wszystko, aby ci w tym pomóc.
Słońce zachodziło, odbijając się od budynków, które znajdowały się wzdłuż toru. Spacerowałem na padoku, ciągle próbując ochłonąć po rozmowie z Toto, rozglądając się i patrząc, jak życie w garażach tętni życiem. Zauważyłem dwie dziewczyny, które wydawały się dość zafascynowane tym, co się działo wokół nich. Stały przy barierkach, robiąc sobie nawzajem zdjęcia i rozmawiały ze sobą, śmiejąc się głośno. Miały na sobie te same ubrania, czarna bluzka, skórzana kurtka i spodnie w tym samym kolorze, jedynie trampki miały jasnoróżowe. Wyraźnie widać, że znały się na wyścigach.
Obie z nich miały na sobie czapki z daszkiem. Ta z ciemnymi włosami, z logiem Jimmy'ego Kimela, a druga, blondynka, z Mercedesa, co natychmiast przyciągnęło moją uwagę.
No to wpadłem jak śliwka w kompot. Doriane i Marta García.
— Cześć! — podszedłem do nich, uśmiechając się szeroko. — Widzę, że jesteście gotowe na emocje — powiedziałem, pokazując na tor. — Podoba wam się tutaj? I czemu do licha nie powiedziałyście, że tutaj będziecie?
Dziewczyny spojrzały na mnie, wyraźnie zaskoczone moją obecnością, a następnie krótko się zaśmiały.
— O, cześć! Tak, jesteśmy bardzo podekscytowane. To nasza pierwsza wizyta na tym torze — odpowiedziała Marta, uśmiechając się. — Mick, prawda? Tak się cieszę, że w końcu mogę spotkać cię osobiście, bo tak, to często widzę cię w telewizji. Szkoda, że nie będziesz dzisiaj jechać, ale wierzę, że wkrótce się pojawisz w bolidzie!
Poczułem się miło zaskoczony. Chociaż spotkałem Martę pierwszy raz na własne oczy, zawsze miło jest mi słyszeć, że fani i zawodnicy mnie doceniają.
— Tak, to prawda, to ja, Mick Schumacher we własnej osobie — zaśmiałem się. — Dzisiaj niestety tylko na padoku — dodałem z uśmiechem. — Ale zawsze warto tu być i obserwować. No to słucham, czemu nie zostałem poinformowany o waszej wizycie?
— To miała być niespodzianka, Mick — odpowiedziała Doriane. — Poza tym, dla mnie to ogromna okazja, żeby oglądać wyścig z trybun, a nie z garażu. Marta zaczęła pleść głupoty, że może kiedyś będziemy miały okazję rywalizować w F1.
Marta kiwnęła głową, a w jej oczach widać było błysk determinacji. Rozpoznałem ten ogień, ten sam, który kiedyś miałem w sobie, kiedy tylko marzyłem o Formule 1.
— To wcale nie głupoty. Macie naprawdę świetną okazję do rozwoju. A ty, Dori, jesteś przecież juniorką Mercedesa, prawda? — spytałem, próbując się nie zaśmiać i tym samym zachować powagę.
— Em, no tak? Przecież dobrze o tym wiesz? — odparła z niezrozumieniem, marszcząc przy tym brwi. — Znowu cię odkleiło? — dopytała.
— Jezu, Doriane — wywróciłem oczami. — Nawet pożartować sobie nie można. To w takim razie, skoro jesteś juniorką Mercedesa, będziesz musiała na mnie uważać na torze, gdy obie kiedyś przejdziecie do Formuły 1 — zaśmiałem się, czując, jak bardzo te dwie młode dziewczyny żyją wyścigowym światem. Cieszę się na myśl, że mogę być częścią ich ekscytującej przyszłości.
— Mam nadzieję, że kiedyś spotkamy się na torze — Marta podniosła brew, patrząc na mnie. — A teraz chciałabym wysłuchać twoich historii o F1 — podekscytowana klasnęła w dłonie, a jej ton był pełen emocji. Zupełnie, jakby już teraz chciała się przygotować do kolejnego kroku w swojej karierze.
— Chyba musimy się wszyscy trzymać razem, bo droga do F1 to coś, co wymaga nie tylko talentu, ale i wsparcia. Kogoś takiego doświadczonego jak ja — wskazałem na siebie, odpowiadając z powagą, ale także z ciepłem. Naprawdę zależy mi na ich dalszym rozwoju. Mają potencjał, niejednokrotnie pewnie lepszy, niż kierowcy, którzy kiedykolwiek dostali szansę w F1.
— To co? W takim razie, może kiedyś zorganizujemy wspólny trening? — Doriane z uśmiechem zerknęła na Martę, a ta pokiwała głową, wspólnie już ustaliły sprawę.
— Mam taki pomysł... — odezwałem się do dziewczyn, bo nagle mnie olśniło. — Chodźcie ze mną, chociaż na chwilę, do garażu Mercedesa. Nie mam towarzystwa, straszne tam nudy...
— Zgoda — odpowiedziała, niemal natychmiast, podekscytowana Marta.
— No już niech wam będzie — Dori wywróciła teatralnie oczami, widząc, jak z Garcíą patrzyliśmy na nią wyczekująco.
Uśmiechnąłem się szeroko i poprowadziłem dziewczyny w stronę alei serwisowej, a następnie do odpowiedniego garażu. Mechanicy jak zawsze pracowali w pocie czoła, aby dopracować bolidy przed wyścigiem. Wszystko musiało być gotowe na ostatni guzik, jeśli zespół chce dzisiaj sięgnąć po wygraną.
— Ale tu jest zajebiście! — rzuciła Marta, rozglądając się po garażu.
— Cieszę się, że ci się tutaj podoba — zachichotałem, widząc entuzjazm Hiszpanki.
Lewis
— Mam nadzieję, że moja obietnica nie pójdzie na marne — szepnąłem do siebie, cicho wzdychając. Przyglądałem się przez kilka sekund małemu, czarnemu pudełeczku, a następnie schowałem je do kieszeni spodni.
Oby dzisiaj wszystko poszło zgodnie z planem.
Nadszedł dzień wyścigu, który zapowiadał się na jeden z najbardziej ekscytujących w całym sezonie. Wszystko przez zapowiedzi nowego zespołu i rozstrzygnięcia mistrzostw. Osobiście kibicuję Lando, bo w końcu to mój rodak i ma w sobie potencjał.
Tor stanowił wyzwanie dla każdego kierowcy, ale dla mnie jest to kolejny test mojej determinacji.
Przygotowania do wyścigu były intensywne. George co chwilę rzucał mi spojrzenie pełne zrozumienia, ale i pewności siebie. Wiedziałem, że to będzie walka do ostatniej sekundy.
Wyścig się rozpoczął. Szybkie zmiany pozycji, zacięta rywalizacja z innymi kierowcami. Było w miarę spokojnie, nie licząc Pierre'a i Alexa, którzy nie dojechali do mety.
Wyścig zbliżał się do końca. Przyspieszyłem trochę swój bolid, widząc jak George chce mnie wyminąć. Taka mała sztuczka z mojej strony, która pozwoli mu wygrać wyścig. Ja pojadę szybciej, on przyspieszy dwa razy bardziej. George, wyprzedzając mnie, rzucił mi ciepłe, prawie niedostrzegalne w lusterku, spojrzenie. Jest na prowadzeniu, ja na drugiej pozycji, a Carlos na trzeciej, dawał z siebie wszystko.
Kiedy George przekraczał metę tłumy oszalały, ale dla mnie liczyła się tylko jedna rzecz — uśmiech George'a, który ma zawsze, stojąc na najwyższym stopniu podium. Przejechałem metę na drugim miejscu, ale nie czułem się przegrany. Byłem zadowolony z George'a. Wygrał tak naprawdę bez mojej pomocy.
Carlos, który po wyścigu podszedł do nas i pogratulował, mruknął coś, że Charles jest na niego wkurwiony. Leclerc chciał stanąć na podium, a Carlos mu to odebrał. Ale nic się na to już nie poradzi, Charles już taki jest. Aż się boję współpracy z nim w przyszłym sezonie.
W trakcie ceremonii na podium, gdzie kończyliśmy z chłopakami oblewać się szampanem, podeszłem do George'a, aby poklepać go po ramieniu.
— Gratulacje — szepnąłem. — I tak jak obiecałem, zaraz, po konferencji i wywiadach ci się normalnie oświadczę.
George, nie wiedząc, co powiedzieć, uśmiechnął się szeroko i kiwnął głową.
— Dotrzymałeś swojej obietnicy — odparł jedynie.
Gdy wszystkie wywiady i ceremonia na podium się skończyły, a gratulacje nieco ucichły, atmosfera na torze zaczęła wracać do normy. Kiedy tłum powoli się rozchodził, spotkałem się z George'em na uboczu, w cieniu jednego z budynków, poza zasięgiem kogokolwiek.
— Widzisz, miałem rację — odparłem z uśmiechem, spoglądając na George'a, który stał tuż obok mnie. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, łapiąc dłoń chłopaka i splatając nasze palce razem. — Wygrana i podium 1-2 ze mną u boku!
— Już nigdy nie zakwestionuję twoich słów! — odpowiedział, śmiejąc się szczerze i uderzając mnie żartobliwie w bok.
Podeszłem do niego, otulając go ramionami i składając pocałunek na jego ustach. Wykorzystałem tę okazję do wyciągnięcia z kieszeni ciemnego pudełeczka z czarno-srebrnym pierścionkiem. Wygląda podobnie do tego, jaki nosi Charles, albo Mick.
— To teraz tak bardziej oficjalnie — zacząłem cicho. — Wyjdziesz za mnie? — spytałem, odrywając się od jego ust. Mój głos był niemal szeptem, przepełnionym emocjami. Zadrżałem delikatnie, trzymając pudełeczko z pierścionkiem w palcach. Usta George'a rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, a wzrok był pełen czułości i zaufania. Jego ręka powędrowała do mojej twarzy, a jego palce lekko gładziły moją skórę.
— Tak — szepnął, uśmiechając się szeroko, i opierając swoje czoło o moje. — Nie powinieneś nawet o to pytać, bo i tak bym się zgodził.
— Kocham cię. Nieważne co — szepnąłem, zakładając delikatnie, ale pewnie, na jego palec pierścionek. Patrzyłem w jego oczy, chcąc by ten moment trwał wiecznie.
Triumf Las Vegas był dla nas teraz tylko tłem, nie ważne co, zawsze będziemy się wspierać. Najważniejszym triumfem w tej chwili, który nigdy nie zniknie, jest nasze wspólnie wsparcie.
George patrzył na pierścionek, który błyszczał na jego palcu, jakby to było coś, czego nigdy nie spodziewał się dostać w tym miejscu, w tym momencie. Wziął głęboki oddech, a w jego oczach błyszczały łzy, których nie próbował już ukrywać.
— To nie wydaje się prawdziwe... — szepnął, mając spojrzenie wciąż utkwione w pierścionku. — Wiesz, że... Nie wiem, co bym zrobił bez ciebie, Lewi?
Uśmiechnąłem się ciepło, kładąc dłoń na jego karku i przyciągając do siebie. Nasze twarze były teraz tak blisko, że mogłem poczuć ciepło jego oddechu.
— Zawsze będziesz ze mną, George. Niezależnie od tego, co się stanie, zawsze będziemy razem. Ty i ja.
George zamknął oczy, a ja czułem, jak nerwowo oddycha.
— I na pewno nie będziesz musiał się martwić, że cię zostawię — dodałem z uśmiechem pełnym czułości, ale i pewności. — Bo nigdzie się nie wybieram.
— Nie musisz niczego udowadniać, Lewis — George lekko się uśmiechnął, a w jego głosie brzmiała radość. — Wiesz, że ci ufam. I... Kocham cię, chociaż nigdy nie sądziłem, że w taki sposób znajdę szczęście.
Uniosłem rękę, by delikatnie otrzeć łzę, która spłynęła po policzku George'a.
— Ty i ja — szepnąłem. — Na zawsze razem.
George spojrzał na mnie, a potem objął mocno, jakby nie chciał wypuścić. Zatrzymaliśmy się w tej chwili, gdzie wszystko wokół stawało się nieistotne.
Chwilę później delikatnie chwyciłem jego dłoń i spojrzałem na niego z błyskiem w oczach.
— Co powiesz na to, żeby świętować twoją wygraną po imprezie w nieco inny sposób? — spytałem, na co George roześmiał się.
— Myślę, że to świetny pomysł, ale warunek jest taki, że ty musisz być moim kierowcą przez cały wieczór — powiedział, puszczając mi oczko.
Zaśmiałem się głośno, a moja dłoń znów splotła się z dłonią George'a.
— Zgoda. Ale pamiętaj, że to ja będę ustalał zasady.
Nasz śmiech rozniósł się w ciszy, a wszystko wokół nas zniknęło. Byliśmy tylko my. Podążaliśmy razem w stronę zaparkowanego samochodu. Po wyścigu teraz liczyło się tylko to, że jesteśmy razem. Gdy usiedliśmy w samochodzie, przekręciłem kluczyk, ale jeszcze przez chwilę nie ruszyłem. Spojrzałem na George'a, który rozglądał się po wnętrzu auta, próbując wyciszyć myśli.
— Wiesz co? — zacząłem, patrząc w stronę George'a. — Niezależnie od tego, co się wydarzy w przyszłości, to nigdy nie zapomnę tego dnia. Nie chodzi tylko o twoją wygraną... Chodzi o to, że mam ciebie.
George milczał przez chwilę, a potem uśmiechnął się lekko, z widocznym ciepłem.
— Masz rację — odpowiedział cicho. — Ja też nie zapomnę. Wiesz, nie wiem, co myślałem kiedy zaczynaliśmy, ale teraz czuję, że nigdy nie chcę, żeby to się skończyło.
Kiwnąłem głową, czując jak serce mi mięknie na jego słowa.
— To się nie skończy. Będziemy mieli przed sobą jeszcze tyle chwil i nowych wyzwań.
George przysunął się nieco bliżej, jego ręka spoczęła na mojej dłoni.
— Cokolwiek nas spotka, to wiem jedno... Nie muszę już pytać o to, co przyniesie przyszłość, bo najważniejsze już mamy. Ciebie i mnie.
* * *
Wieczorem cały zespół zgromadził się w jednym z klubów na imprezie. Postanowiliśmy z George'em, że weźmiemy Carlosa. Charles strzelił focha i się na niego obraził, nawet nie chce zamienić z nim słowa. Udało nam się również przekonać Carmen, Lisę i Logana do pójścia na imprezę. Mick to się otoczył samymi dziewczynami, bo poszły z nim Toni Breidinger, a także Doriane i jej przyjaciółka, Marta.
— Wyścig się skończył, ale debilny przyjaciel zostaje — westchnął George, wskazując na Micka, siedzącego z otoczką dziewczyn. — On tu harem otwiera, czy co?!
Parsknąłem z Carlosem śmiechem na słowa George'a. W klubie znajdowała się już większość ludzi z zespołu. Logan, z uśmiechem, przywitał nas, trzymając kieliszek szampana w dłoni. Lisa podążała za nim z uśmiechem, podeszła do naszej trójki, aby nam pogratulować.
— Brawo, chłopaki! — powiedziała, ściskając nam dłonie. — Ten wyścig... Był naprawdę cudowny!
— Carlos, chodź! — rzucił Logan, chwytając Sainza za przedramię. — Idziesz opijać smutki, a ja twoje podium — dodał, po czym również złapał Lisę za dłoń i poprowadził w stronę baru.
Mick odchylił głowę do tyłu. Widząc naszą dwójkę prędko przeprosił dziewczyny i wstał z kanapy, idąc w naszym kierunku. Spoglądał na nas z radością, ale w jego oczach był widoczny delikatny smutek.
— Cieszę się z waszego sukcesu — odezwał się, trochę podłamanym głosem. — Tak bardzo chciałbym być dzisiaj na waszym miejscu — dodał, obejmując najpierw mnie, a potem George'a. — Ale dziś świętujemy wszyscy razem, co nie? — nerwowo się zaśmiał.
— Mick, czy wszystko w porządku? — spytałem, patrząc na blondyna.
— Takk... — odpowiedział. — Po prostu cieszę się z waszego sukcesu! — rzucił, nieco bardziej optymistycznie. — Chodźcie może ze mną do dziewczyn, co? — zaproponował.
— Jasne, czemu nie — odpowiedziałem, uśmiechając się delikatnie.
Mick zaprowadził nas do kanapy, na której siedziały już Carmen, Marta i Toni.
— Gdzie Doriane? — spytał Schumacher, siadając obok Carmen.
— Poszła po drinki dla nas — odparła Mundt.
Zaczęliśmy rozmawiać o wyścigu, zafascynowany tym wszystkim Marta zaczęła zadawać mi i George'owi pytania, na każde jej odpowiadaliśmy. Mick szepnął mi na ucho, że jest naszą wielką fanką.
— Dla mnie wasze sukcesu to dowód, że marzenia się spełniają. Mimo że jesteśmy w różnych seriach, to czuję się z wami związana w tym wyścigowym świecie — powiedziała Toni, była wesoła, ale pełna refleksji. Bardzo mi imponowała, jej wyniki w wyścigach były coraz lepsze.
— Jak to się mówi... — zaczął Mick. — Jeśli będziesz potrzebować wsparcia...
— Znajdziesz je tu, w Mercedesie — dokończyła za niego Carmen, z uśmiechem, który zdradzał pewność siebie.
W tym przypadku słowa Arthura, to święte słowa.
Moją uwagę przyciągnęła Doriane. Niosła tacę z drinkami, George i ona nie odzywali się do siebie przez miesiąc, a teraz... Była tu, w Las Vegas, na imprezie, wśród przyjaciół.
— Carlos przyszedł zaledwie piętnaście minut temu, a już się upił — zachichotała, kładąc tackę na stoliku. Usiadła i podniosła głowę do góry, zauważając mnie i George'a. — Cześć, Lewis. Cześć, George. Gratuluję... Wspaniale jechaliście dzisiaj... — powiedziała nieco zawstydzona. Jej słowa były przepełnione serdecznością, ale czułem, że coś w jej spojrzeniu było inne. Może to tęsknota za tym, co było przed ich kłótnią, a może coś zupełnie innego.
— Dzięki... Wiesz, to był niesamowity dzień — odpowiedział George, starając się, by jego głos brzmiał naturalnie, mimo, że w sercu pewnie miał różne emocje.
Zauważyłem, że atmosfera wokół tej dwójki stała się nieco gęstsza, napięcie wisiało w powietrzu.
— Skoro mówisz, że Carlos już zdążył się upić, to może sprawdzimy, co u niego — w końcu się odezwałam, kładąc rękę na ramieniu George'a. Dałem mu tym samym sygnał, że nie ważne, czy pokłóceni, czy nie, on i Dori są drużyną, zawsze razem, niezależnie od przeszłości.
— Tak, to dobry pomysł — odpowiedział Russell, kiwając powoli głową. — Dzięki za wszystko, Lu — dodał, gdy odeszliśmy od naszych przyjaciół.
Poszliśmy po drinki, przy okazji sprawdzając, czy Carlos i Logan jeszcze ducha nie wyzionęli. Zaczęliśmy rozmawiać z Lisą o wyścigach, o przyszłości, i o marzeniach.
Spojrzałem na George'a. Czułem się spokojny, wiedziałem, że nasza więź jest silna, nie tylko na torze, ale i poza nim. Mimo że to nie jest łatwe, obaj wiedzieliśmy, że każdy dzień na torze jest również okazją do zrozumienia siebie nawzajem.
A noc w Vegas, pełna świateł i dźwięków, stała się świadkiem naszej wspólnej historii. Bez względu na to, co miało nadejść, my byliśmy gotowi stawić czoła każdemu wyzwaniu razem.
George
Gdyby ktoś na początku roku powiedział mi, że będę leżał z Lewisem Hamiltonem, siedmiokrotnym mistrzem świata, wtulonym we mnie w jednym łóżku i z pierścionkiem zaręczynowym na palcu, wyśmiałbym tą osobę i kazał iść się leczyć do wariatkowa. Lewis wplątał swoją dłoń w moje roztrzepane włosy. Przymknąłem oczy i uśmiechnąłem się delikatnie na ten gest.
Jeszcze kilka miesięcy temu czułem się jak jego cień. A teraz się uśmiechałem, kiedy jego dłoń przesunęła się z moich włosów na policzek.
Leżeliśmy w jego łóżku, przykryci kołdrą i przytulaliśmy się, odpoczywając po tej długiej imprezie, z której dopiero co wróciliśmy. Nasze spojrzenia spotkały się, kiedy delikatnie przetarł palcami mój policzek. Uśmiechnąłem się, a Lewis odwzajemnił mój gest. Patrzyliśmy na siebie z miłością, wsparciem i szczęściem. W jego ramionach czuję się bezpiecznie, jest osobą, która przyprawia mnie o przyjemne dreszcze. Jest osobą, której ufam całym swoim sercem, oddałbym za niego wszystko, gdybym musiał.
To właśnie z Lewisem chcę stworzyć swoją przyszłość, nie ważne co miałoby nam stanąć na drodze, ja zrobię wszystko, aby móc być koło Hamiltona.
Lewis ponownie wplątał swoje palce pomiędzy moje włosy. Jego dotyk jest taki delikatny... Od razu wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Przysunąłem się bliżej jego dłoni, a on zachichotał i pochylił się nieco, aby złożyć delikatny pocałunek na czubku mojego nosa.
Dowiedziałem się przypadkiem, w wakacje, że mój ukochany choruje od dziecka na depresję. Ostatnio to przygasło, bo kilka lat temu było jeszcze gorzej. Miał ogromne szczęście, że nie brał wtedy narkotyków, bo najprawdopodobniej by się od nich uzależnił. Wiem, że go odbudowuję. Lewis jest na tyle silny, aby przezwyciężyć swoją chorobę. Chorobę, która na pewno odebrała mu jakąś część radości z życia. Ja chcę jednak sprawić, by czuł się w swoim życiu jak w bajce.
— Chcę już zawsze słyszeć twoje ,,dzień dobry" kiedy się budzę. Chcę spać w twoich ramionach, z wiedzą, że gdy rano się obudzę, wciąż będziesz przy mnie. Chcę być dla ciebie wszystkim, bo kocham cię całym sercem.
Lewis zachichotał i obdarował moje usta słodkim pocałunkiem, który pokazywał, że wziął moje słowa na poważnie. Ten delikatny pocałunek był dla mnie wyjątkowy, znaczył dla mnie najwięcej ze wszystkim jakie kiedykolwiek odbyliśmy.
— Georgie, przecież jestem twoim narzeczonym. Zawsze będę przy tobie, mały — mówiąc to, spowodował, że po moim ciele przebiegła fala przyjemnych dreszczy.
Uśmiechnąłem się szeroko i owinąłem moje dłonie dookoła jego talii, przyciągając go bliżej do siebie.
George Russell jest narzeczonym Lewisa Hamiltona.
O kurwa, to naprawdę się stało zaledwie kilka godzin temu.
Nasze wargi spotkały się w dłuższym, zachłanniejszym pocałunku. Ujął moją twarz w swoje dłonie. Uczucie jego warg na moich było nierealne, czułem się, jakbym to wszystko było tylko snem.
Kocham Lewisa nad życie. Nie jestem jednak pewny czy mogę kiedyś wygrać mistrzostwo i mu tym zaimponować.
— Co się stało, Geo? — cichy szept przerwał moje przemyślenia, nie pozwalając dotrzeć do tych negatywnych myśli. — Wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim. Po to tutaj jestem — podniósł się do pozycji siedzącej na łóżku. Zagryzłem mocno wargę, mając świadomość, że to moja głowa wymyślała mi te chore problemy. Podniosłem się, siadając tuż obok niego. Ciche westchnienie opuściło moje usta, kiedy tylko jego dłoń wylądowała na moim udzie.
— Nie chcę cię zawieść, jeśli nie uda mi się zdobyć mistrzostwa.
— Nie zawiedziesz — odparł. — Z mistrzostwem, czy bez mistrzostwa, jesteś dla mnie tak samo ważny.
— Ale ja bardzo chcę...
— Wiem, ale wszystko przychodzi z czasem i ty to osiągniesz. Dotrzesz kiedyś na sam szczyt, tak jak ja.
Author note:
Z początku rozdział miał być krótszy, ale jakoś tak wyszło 8366 słów 😅
Rozdział o GP Abu Zabi, który aktualnie piszę, musiałam podzielić na dwie części, każda po około 8000 słów. Mam nadzieję, że nie będzie wam to przeszkadzać. ❤️
Ogląda ktoś dzisiaj prezentację zespołów F1? Ja nie mogę się doczekać.
Do następnego!!!
Katherine_Megan001
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro