Tylko chwila ciszy, ale... Niespodziewana
1 listopada 2024, Brazylia
Lewis
Piątkowy poranek w Interlagos był gorący, a atmosfera napięta. Byłem pełen energii, bo Brazylia zawsze nosiła ze sobą nieprzewidywalność. Jestem również gotowy do kolejnego wyzwania.
— Przygotowanie to klucz. Musimy zacząć od dobrego tempa, ale nie możemy przegiąć — powiedziałem, wpatrując się w ekran, na którym wyświetlały się różne analizy.
— Masz rację — George skinął głową. — Ten tor jest wyjątkowy. Trzeba mieć pewność, że samochód dobrze się trzyma na tych szybkich zakrętach.
— Z każdym tygodnie się poprawiamy — dodałem. — Więc wróżę nam dobry weekend — położyłem mu dłoń na ramieniu.
Po zakończeniu pierwszej sesji treningowej, wróciłem z George'em do naszego tymczasowego biura, gdzie czekała na nas Angela.
— Cześć chłopaki! — powitała nas uśmiechem. — Jak tam na torze? Widzę, że obaj nie jesteście do końca zadowoleni z ustawień.
— Nie jest źle — uśmiechnąłem się lekko. — Ale musimy znaleźć więcej pewności w szybkich sekcjach. Może trzeba poprawić zawieszenia? Wydaje mi się, że to może pomóc.
— Hamulce wciąż mi nie pasują, muszą coś zmienić, żebym nie tracił tylu setnych na wejściu w zakręty — rzucił George.
Angela wysłuchiwała naszych uwag bardzo uważnie.
— Widzę, że obaj jak zwykle szukacie perfekcji. Ale to dobrze! Pamiętajcie, że na torze liczy się każda sekunda — dodała, z lekkim żartem, Angela.
— Pewnie — odparłem z uśmiechem. — Chociaż czuję, że przegapię swoją szansę na zwycięstwo za dwa dni. Ale nie poddam się!
— Zawsze trzeba wierzyć, że jutro będzie lepiej. W końcu mamy jeszcze dwie kwalifikacje, sprint i wyścig — stwierdził George.
Nasza rozmowa przeniosła się na wspomnienia z poprzednich lat, a także plany na kolejne dni. Było to dla nas ważne - nie tylko jako kierowcy, ale także jako przyjaciele.
W boksach czekał na nas Andrea, który również pełnił swoją rolę w piątkowych treningach, monitorował dane i pomagał w analizach. Pełnił ważną rolę w zespole. Podszedł do mnie i George'a, trzymając tablet z danymi.
— Niektóre sekcje są naprawdę trudne. Lewis, widzę, że twoja strategia z oponami może się sprawdzić, jeśli wprowadzisz trochę więcej siły na przednią oś.
— Dzięki, Kimi — spojrzałem na niego z zainteresowaniem. — Zobaczymy, co się wydarzy w kwalifikacjach.
— Zauważyliśmy z inżynierami, że wciąż masz problem z utrzymaniem temperatury w oponach, szczególnie w pierwszym sektorze — Kimi podszedł do George'a. — Może warto rozważyć inne ustawienia ciśnienia.
— Masz rację — starszy z chłopaków kiwnął głową. — Próbuję różnych opcji, ale wydaje się, że coś nie działa, jak powinno.
Kimi nie miał takiego stresu, co ja i George, ale doskonale rozumiał, że jego wsparcie jest kluczowe.
* * *
Dzień mijał szybko, a atmosfera w zespole była pełna koncentracji i energii. Wiedziałem, że kluczem do sukcesu będzie precyzyjna praca nad ustawieniami samochodu oraz utrzymanie pełnej koncentracji. Z pomocą Angeli, Andrei, George'a i nieustannym analizowaniu danych, jestem gotowy na nadchodzące wyzwania w kolejnych chwilach.
W sumie to cały dzień na torze Interlagos jest pełen emocji. Po kwalifikacjach i wywiadach wpadłem na chwilę do mojego boksu, gdzie miałem spotkać się z Sebastianem, który wczoraj zorganizował na torze wiele atrakcji, aby uczcić pamięć o jednej z legend Formuły 1 i moim największym idolu - Ayrtonie Senny.
Kiedy tylko Sebastian pojawił się w boksie Mercedesa, od razu powitałem go z szerokim uśmiechem oraz przytuliłem.
— Seb! Stary, jak miło cię widzieć! — powiedziałem, ściskając jego dłoń.
— I mnie cieszy, że znów się spotykamy — odparł Sebastian, uśmiechając się szeroko. — Przyjechałem, nie tylko, aby zrobić całą akcję o Sennie, ale również, żeby zobaczyć jak się sprawy mają, poczuć to wszystko na nowo. No i oczywiście, żeby z tobą pogadać.
— Kiedy ostatni raz się widzieliśmy? W Imoli? — zapytałem, próbując przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz mieliśmy okazję spędzić wspólnie trochę czasu.
— To zdecydowanie zbyt długo. Ale wiesz, że życie po F1 to zupełnie inna sprawa — odpowiedział Sebastian z lekkim uśmiechem. — Nadal mam pasję do tego sportu, ale jest coś wyjątkowego w tym, jak się teraz patrzy na wszystko z dystansu.
Obaj usiedliśmy przy stole w boksie, a do rozmowy włączył się także Kimi.
— Jak odczuwasz, to, co robicie w tym sezonie? — zapytał Sebastian. — Widziałem, że macie czwarte miejsce w klasyfikacji konstruktorów. To naprawdę dobrze.
— Myślę, że powoli robimy postępy, ale to nie jest wcale łatwe — odpowiedziałem. — Nasz samochód wciąż ma swoje ograniczenia, a konkurencja jest naprawdę mocna. Ale wiesz, zawsze staramy się wycisnąć z tego maksimum.
— To prawda — dodał George, który właśnie dosiadł się do nas. — Zespołowo pracujemy nad optymalizacją ustawień. Każda sekunda na tym torze jest na wagę złota. Dziś czuję, że musimy zrobić jeszcze krok naprzód, zwłaszcza w kwestii hamulców i ustawień zawieszenia.
— Rozumiem, to nie jest takie proste — zauważył Vettel. — Ale myślę, że teraz macie czas, aby znaleźć te małe szczegóły, które naprawdę zrobią różnicę.
— Masz rację — odpowiedziałem. — Dobre ustawienie to klucz. Ale jak ci się podoba ten tor? Brazylii nigdy nie można przewidzieć. Jest pełna niespodzianek.
— Tak, Interlagos zawsze ma swoją magię — Sebastian pokiwał głową. — To miejsce ma duszę. Wiesz, zawsze pamiętam ten ostatni wyścig w 2012 roku, kiedy walczyłem o tytuł, i jak trudne to było. Ale jednocześnie było to niezapomniane.
— I nie zapomnisz tego do końca życia — dodałem z uśmiechem. — To była prawdziwa walka o tytuł.
Rozmowa przeniosła się na wspomnienia z przeszłości, zarówno o wyścigach, jak i o przyjaźniach, które rodziły się w Formule 1. Rozmawiałem z Sebastianem o starych rywalach, o tym, jak bardzo zmienił się ten sport, ale i jak wiele pozostało niezmienione.
— Wiesz, Sebastian, po tych wszystkich latach, wciąż czuję to napięcie przed wyścigami. Ale teraz patrzę na to wszystko z zupełnie innej perspektywy — powiedziałem.
— Tak, wiesz, kiedy nie musisz już walczyć o mistrzostwo, możesz po prostu cieszyć się tym sportem w inny sposób. Ale nadal masz to coś w sobie, co sprawia, że chcesz być najlepszy — odpowiedział z uśmiechem Sebastian.
— Zgadza się. Właśnie dlatego Formuła 1 jest tak pasjonująca. Zawsze jest coś, co sprawia, że czujesz, że nigdy nie osiągniesz wszystkiego, ale mimo to dążysz do perfekcji — powiedziałem, spoglądając na tor.
— Cieszę się, że zdecydowałeś się zrobić ten odważny krok i podpisałeś umowę z Ferrari, Lewis. I George, widać, że jesteś gotowy, by zrobić kolejny krok do przodu. Pamiętajcie, że walka to nie tylko praca w garażu, ale i mentalność. To ona decyduje, czy osiągniesz sukces w trudnych chwilach — odparł Sebastian.
— Dzięki, Seb. Twoje słowa zawsze mają dużą wartość. Pamiętam, jak mnie inspirowałeś, w trakcie całej mojej kariery w F1 — odpowiedziałem.
— No to trzymam kciuki za was, chłopaki. W sobotę dajcie z siebie wszystko! — zakończył Sebastian, wstając od stołu i uśmiechając się do nas. — Charles na mnie czeka — dodał na odchodne.
Choć Sebastian nie ścigał się już na torze, jego obecność w świecie F1 jest bardzo potrzebna, zarówno dla młodszych kierowców, jak i tych, którzy nadal toczyli walkę o tytuł.
— Muszę zadzwonić do mamy — westchnął Antonelli, wstając od stołu. — Ciągle do mnie pisze i nie daje mi żyć!
— Jutro będzie lepiej — powiedziałem, kładąc moją dłoń na dłoni George'a, patrząc na zachodzące słońce nad torem Interlagos.
— Jutro będzie lepiej — powtórzył moje słowa, a następnie wstał ze swojego miejsca z delikatnym uśmiechem na ustach i zostawił mnie samego.
2 listopada 2024, Brazylia
— Kwalifikacje przeniesione na jutro — mruknąłem pod nosem, a idący obok mnie George spojrzał na mnie i westchnął cicho.
Brazylia ma zawsze swój specyficzny urok. Mimo że tor Interlagos jest jednym z najbardziej wymagających na świecie, to zawsze przyciągał tłumy kibiców, których ekscytacja była niemal namacalna. Kwalifikacje zostały przeniesione na jutro, a to wszystko przez ten cholerny deszcz. Miałem jeszcze dzisiaj pojechać bolidem Mclarena Ayrtona Senny, ale tak samo, jak kwalifikacje, zostało to przeniesione na jutro.
Ja i George byliśmy mokrzy, zmęczeni i rozczarowani. Jedyną rzeczą, która nas pocieszała, był dzisiejszy sprint. P6 dla George'a i P11 dla mnie. Gdy obaj wchodziliśmy do garażu, moje myśli były pełne sprzecznych emocji: rozczarowanie, nadzieja na dobre kwalifikacje i, oczywiście, jak bolid będzie się sprawował w warunkach zmieniającej się pogody.
Przed padokiem czekała na nas Angela, uśmiechnięta i pełna energii. Zawsze potrafi wszystkich utrzymać w świetnym nastroju. Nie była sama, obok niej stał Marcus Armstrong, który poza byciem narzeczonym Rebecci, jest młodym kierowcą, który ściga się w serii IndyCar. Choć Marcus nie startował w Formule 1, jego pasja do wyścigów była niezrównana, a jego talent nie umykał uwadze starszych kolegów po fachu.
— Witajcie chłopaki! — zawołała Angela, gdy tylko zauważyła mnie i George'a, idących w jej kierunku. — Wiedziałam, że będziecie mokrzy, ale nie spodziewałam się że aż tak! Macie całe mokre ubrania.
— Kimi i mechanicy wyprowadzili nas z garaży prosto na deszcz — odparł George, uśmiechając się pod nosem. — Trochę zabawy w deszczu jeszcze nikomu nie zaszkodziło! — Angela splotła ręce na klatce piersiowej i pokręciła głową z politowaniem.
— Wydawaliście się trochę zaskoczeni tym deszczem, co? — zagadnęła Cullen.
— Deszcz zawsze zmienia wszystko. To chyba jeden z tych dni, gdzie lepiej nie przewidywać, co się wydarzy. Ale tak, zaskoczyła nas taka gwałtowna zmiana warunków — odpowiedziałem, rozpuszczając włosy i pozwalając warkoczykom swobodnie opaść na mój kark.
George skinął głową, a jego twarz wyrażała mieszankę zmęczenia i koncentracji.
— No cóż, czasami w takich warunkach trzeba po prostu czekać na swoją szansę. Mimo wszystko, czuję, że możemy zrobić coś więcej w wyścigu — uśmiechnął się mój partner.
Angela odwzajemniła gest chłopaka. Przez lata przyjaźniła się z nami, no może z Georg'em znacznie krócej, ale nigdy nie przyzwyczaiła się do naszego zawodowego podejścia - mimo trudnych warunków, zawsze potrafiłyśmy utrzymać pozytywne nastawienie.
— Zawsze sobie poradzicie, chłopaki. Pamiętajcie, że wyścigi to nie tylko wyniki kwalifikacji, ale to, co zrobicie na torze.
— Słyszałem, że w Formule 1 to zupełnie inna gra. U nas, w IndyCar, jeśli pogoda się zmienia, czasami ciężko nadążyć. Wydaje mi się, że takie warunki jak dzisiaj to prawdziwe wyzwanie — Marcus, który stał nieopodal, patrzył na nas z uwagą, wtrącając się nieśmiało.
— Tak, masz rację — George spojrzał na Marcusa z zainteresowaniem. — W niektórych seriach wyścigowych czasami jest trudniej dostosować się do zmian w pogodzie, bo nie ma takiej samej technologii jak u nas. Ale wiem, że jak na młodego kierowcę, radzisz sobie świetnie.
— To prawda — dodałem. — Ale każdy z nas przechodził przez te same trudności. Pamiętam, jak sam zaczynałem i jak w takich momentach deszcz stawał się twoim najgorszym wrogiem, a potem, po kilku latach, zaczynasz rozumieć, jak go wykorzystać na swoją korzyść.
— A co wy robicie, gdy warunki na torze są zupełnie inne niż to, co przewidywano? Jak radzicie sobie z taką niepewnością? — zapytał Marcus, który był w tym momencie bardziej zainteresowany tym, co mamy do powiedzenia.
— Pierwsze, co robimy, to analizujemy każdy dostępny parametr — spojrzałem na niego z zamyśleniem. — Musisz mieć w głowie plan na każdy scenariusz. Po prostu czasami trzeba podjąć ryzyko, a czasami wręcz przeciwnie, lepiej się cofnąć.
— I najważniejsze, to nie panikować. Pamiętam, jak w jednym z wyścigów zmienialiśmy ustawienia aż cztery razy, ale to właśnie spokojna decyzja w ostatniej chwili pozwoliła nam osiągnąć wyniki — dodał George.
Angela uśmiechnęła się do Armstronga, zauważając, jak chłopak wchłaniał każdą wypowiedzianą przez nas radę.
— Widać, że chłopak ma to w sobie. Może kiedyś zobaczymy go w Formule 1, kto wie? — powiedziała blondynka.
— Kto wie... — Marcus uśmiechnął się, w jego oczach było widać, że F1 to jego młodzieńcze marzenie. — Dziś wszystko zależy od tego, jak dobrze będę się rozwijał. Mam nadzieję, że będę mógł się rozwijać pod okiem najlepszych.
— Masz w sobie to, co jest najważniejsze: pasję. A reszta przyjdzie z czasem — powiedziałem, klepiąc go po ramieniu.
Stany Zjednoczone
Lisa
Dzisiejszy poranek był naprawdę trudny. Od powrotu z Meksyku nie czułam się najlepiej. Westchnęłam cicho, przerywając wpatrywanie się w biały sufit. Wiedziałam, że muszę już wstać z łóżka.
Była dopiero ósma, więc jak zwykle Logan wyszedł pobiegać. Dzisiaj umówiliśmy się z jego znajomymi na grę w golfa.
Czułam się jednak wyjątkowo słabo, kiedy godzinę później wsiadłam do samochodu chłopaka, którym mieliśmy dojechać do umówionego miejsca, jakim było pole golfowe. Usiadłam z przodu, na miejscu pasażera i oparłam się o szybę. Doskonale czułam jak moje powieki się zamykają. Westchnęłam cicho pod nosem, dobrze wiedząc, że najprawdopodobniej zasnę w trakcie jazdy.
— Słuchasz mnie ty w ogóle? Lisa?
Uniosłam spojrzenie na Logana, jego błękitne oczy wpatrywały się to we mnie, to na drogę. Pomimo ogromnego skupienia za kierownicą, analizował dokładnie każdy skrawek mojej twarzy. Szczególnie delikatnie przymknięte oraz zaspane oczy i wory pod oczami, razem ze zmęczoną, bladą twarzą.
— No tak — skinęłam głową, aby upewnić blondyna, że wszystko ze mną okej.
— Przecież widzę, że nie — westchnął głośno. — Znowu źle się czujesz? — spytał, kładąc mi dłoń na ramieniu. Wzdrygnęłam się lekko, bo poczułam ciepło bijące od jego ciała, które przenikało do mojego lodowatego ciała. — Wyglądasz jakbyś nie spała nie wiem ile, a ty przecież nie masz problemów ze snem. Wyglądasz jak wrak człowieka i nie jest z tobą okej.
Skrzywiłam się na jego słowa. Miał rację. Spojrzałam za szybę, a jego dłoń puściła moje ramię.
— Nie wiem co mi jest — szepnęłam.
Po piętnastu minutach byliśmy już na miejscu. Przyjaciele Logana, Devlin DeFrancesco, Neil Verhayen i Samantha Tan, już tam na nas czekali. Oboje są kierowcami, ścigają się w tym samym zespole. Podczas ostatniej gry w golfa był z nami tylko Neil, ale dzisiaj dołączyli do nas również Samantha i Devlin. Od razu w oczy rzucił mi się jej tatuaż na prawej ręce, jest piękny, ale nie odważyłabym się takiego zrobić.
Przywitaliśmy się z nimi i od razu całą czwórką ruszyliśmy ns pole golfowe, atmosfera między nami była przepełniona żartami i radością, głównie za sprawą Samanthy.
— Logan... — powiedziałam cicho, opierając się na kijku golfowym, czując, jak głowa wręcz mi pulsowała od nadmiaru bólu. — Coś mi jest...
Logan natychmiast podszedł do mnie ze zmartwieniem wymalowanym na twarzy.
— Lisa, co się stało? — zapytał, kładąc rękę na moim ramieniu.
— Nie wiem... Czuję się dziwnie. Trochę zawroty głowy i ogólnie jestem osłabiona — odpowiedziałam, starając się uśmiechnąć, ale nie byłam w stanie ukryć mojego niepokoju.
— Powinnaś usiąść i odpocząć — stwierdził, przesuwając dłoń na moje plecy. — To może być tylko zmęczenie, ale lepiej nie ryzykować.
— Chyba masz rację... — skinęłam głową. — Pójdę odpocząć, nie martw się o mnie, dam sobie radę sama.
— No dobrze... Skoro tak uważasz...
Logan kontynuował grę, dołączając do chłopaków i Samanthy. Chwiejnym krokiem dotarłam pod budynek klubu golfowego. Oparłam się o ścianę i westchnęłam cicho. Wypiłam kilka łyków wody, ale i tak czułam się okropnie. Co chwilę miałam mroczki przed oczami i nie do końca wiedziałam co dookoła mnie się dzieje.
— Co tak sama stoisz? Logan cię wystawił? — usłyszałam zza pleców.
Odwróciłam głowę, a moim oczom ukazała się Samantha. Jej spojrzenie szybko przeanalizowało moją sylwetkę. Po chwili usiadła obok mnie z wyciągniętą paczką papierosów w moją stronę.
— Nie pale. Mam złe wspomnienia przez jedną osobę.
— To zaczniesz, musisz się kiedyś przemóc, a nie tkwić w bańce bezpieczeństwa.
Westchnęłam i wyciągnęłam jednego papierosa z paczki, pozwoliłam Samancie, aby go zapaliła. Czarnowłosa wydawała się być niewzruszona moją postawą.
— To przez kogo ta trauma? I zanim zapytasz, to nie, Logan mnie tu nie wysłał, żebym sprawdziła, czy wszystko z tobą w porządku, bo chłopaki go zagadali — powiedziała Samantha, zaciągając się dymem papierosowym.
Sama zbliżyłam papierosa do ust i zaciągnęłam się dymem, który przepłynął przez moje drogi oddechowe. Zaczęłam krztusić się tym obrzydliwym smakiem. Paliłam po raz pierwszy w swoim trzydziestodwuletnim życiu. Dla niektórych może być to bardzo dziwne, ale nigdy mnie do tego nie ciągnęło. Zwłaszcza po tym jak Helen odkąd pamiętam kurzyła je jak smok.
— Matka mojego zmarłego męża... Okropna kobieta, która ciągle nie daje mi spokoju...
— Suka. Gdybym była twoją przyjaciółką to dostałaby ode mnie niezły wpierdol.
Odwróciłam wzrok. Czułam się dziwnie w towarzystwie Samanthy. Na tyle dziwnie, że rozważałam wstanie z ławki i wrócenie do gry z chłopakami.
— Wyglądasz okropnie, jak wrak człowieka. Zdajesz sobie sprawę, że niedługo wylądujesz pod kroplówką w szpitalu? A służba zdrowia w Stanach tania nie jest...
Skrzywiłam się na myśl o moim pobycie w szpitalu kilka miesięcy temu. Przełknęłam ślinę i zaciągnęłam się po raz kolejny, tym razem się nie zakrztusiłam.
— Już to raz przeżyłam. Kilka miesięcy temu...
— To wylądujesz nie pod kroplówką, a w ośrodku, w którym ci ,,mili lekarze" będą ci wciskać jedzenie na siłę. Nie będzie tam z tobą Logana... Naprawdę tego chcesz?
— To nie twoja sprawa — odparłam, spoglądając na moje buty.
— Może i nie moja, fakt. Ale wolę pomagać dziewczynie, czy kim tam jesteś dla Sargeanta, niż słuchać tyrad Niela dlaczego Lambo jest lepsze od Bugatti i Jaguara. Lekarze przepisywali ci jakieś tabletki na te zaburzenia?
— Lekarze nie... Ale znajoma moja i Logana mi załatwiła...
— To niemądre zażywać takie silne tabletki bez opieki lekarza, przez to twój stan zdrowia się pogorszył.
— Ani ja, ani ona o tym nie wiedziałyśmy...
— Mało ludzi wie. Ja za to wiem, że jak każdy, jesteś warta życia.
Przygryzłam wargę. Samantha ma rację, zasługiwałam na życie. Nigdy jakoś bardziej nie raniłam innych, to oni ranili mnie. Bez przerwy mnie wyniszczali.
— Może i tak. Tylko co to za życie, skoro bliskie mi osoby wbijają mi nóż w plecy?
— Masz Logana. I tych innych z F1. Może nie wszystkich lubię, ale wydają się być porządni.
— Wiesz co? Chyba już do nich wrócę... — odparłam, kiedy skończyłam palić papierosa.
— Uważaj tam na siebie.
Przytaknęłam na jej słowa i skierowałam się w stronę pola golfowego. Neil i Devlin próbowali trafić piłeczkami do dołka, a Logan stał nieopodal nich, opierając się o swój kijek i kręcąc głową z niedowierzaniem.
— Czujesz się już lepiej? — spytał blondyn, łapiąc moją dłoń, gdy mnie zauważył.
— Tak — kiwnęłam głową, choć pewnie moja twarz nadal była blada. — Chyba już lepiej... To chyba tylko chwilowe zmęczenie.
Logan ratuje każdego. Nie ważne, czy ta osoba go kiedyś raniła lub szczerze nienawidziła. Niektórzy go wykorzystywali, bo taki nieśmiały i cichy chłopak był po prostu łatwym celem. Po prostu był, kiedy go ktoś potrzebował. Ale, kiedy on potrzebował czyjejś pomocy, nie zawsze znajdowały się jakieś osoby, które mogłyby mu w jakikolwiek sposób pomóc.
Z zamyślenia wyrwał mnie Logan, który przytulił mnie od tyłu. Jego broda spoczęła na moim ramieniu, a delikatny zarost zaczął mnie drapać. Zachichotałam cicho, kiedy wziął mnie za rękę i złożył delikatny pocałunek na moim tatuażu w kształcie jaskółki.
Pamiątka po Lewisie.
Ten związek dla obu stron był czymś w rodzaju takiej zmiany, wejścia w nowy etap. Ta relacja nauczyła nas dużo, wyciągnęliśmy z niej wnioski. I ja, i Lewis zrozumieliśmy, że nie byliśmy sobie przeznaczeni. Po prostu w tej relacji daliśmy się ponieść chwili. Ten związek to była jedna wielka chwila.
— Gotowa na dalszą grę? Wiem, że dasz sobie radę, bo jesteś w tym, całkiem niezła — Logan odsunął się ode mnie i podał mi butelkę z wodą.
Przyjęłam ją od niego z uśmiechem na twarzy i napiłam się kilka łyków. Z torby, w której przechowywaliśmy kijki, Logan podał mi jeden z nich i dołączyliśmy do gry z chłopakami. Dziesięć minut później zjawiła się również Samantha.
Samantha jest naprawdę miłą osobą, widziałam w niej sojuszniczkę. Zwyczajnie zauważyła we mnie kilka niepokojących rzeczy i porozmawiała ze mną całkiem szczerze, bez żadnych przeszkód. Od dziewczyny biła pozytywna energia, której wiele osób mogło jej pozazdrościć. Przez całą grę czułam jej wzrok na sobie. Jej lodowate spojrzenie wpatrywało się we mnie niemal bez przerwy. Ale w tym chłodzie dostrzegałam nutkę zmartwienia.
3 listopada 2024, Brazylia
George
Nad torem Interlagos zachodziło słońce, a bolidy zjeżdżały na pit lane. Wciąż miałem w uszach dźwięk mojego silnika, a w myślach obraz brazylijskiego wyścigu. Wyścigu, w którym po raz kolejny nie udało się sięgnąć po podium. Zająłem czwarte miejsce, a Lewis, pomimo fatalnych kwalifikacji, dotarł do dziesiątego. Przeżywałem to, jak każdy zawodnik, ale nie mogłem się pozbyć poczucia, że po raz kolejny coś mi umknęło.
W boksie poczułem ulgę. W końcu mogłem odetchnąć. Z jednej strony jestem dumny ze mojego występu, bo walczyłem do ostatniej sekundy, ale z drugiej, czułem, że to za mało. Zbyt mało, by zaimponować zespołowi. I Lewisowi. Zbyt mało jak na zespół, który przez lata był synonimem dominacji.
Jestem słaby.
Czułem się rozczarowany i starałem się zebrać moje myśli. Zespół zaczynał pakować sprzęt i rozmawiać o wyścigu.
Może dzisiaj to nie był nasz dzień?
Odłożyłem swój kask i podszedłem do Lewisa, który czekał na mnie przy wózku z oponami.
— Stary, czwarte miejsce to nic złego, ale wiem, co czujesz. Nie jesteśmy tam, gdzie chcielibyśmy być — powiedziałem, zauważając ciężki wyraz twarzy Lewisa.
— Tak, ale Max znów rozdaje karty, a, o dziwo, Esteban i Pierre są na podium. Musimy się ogarnąć, George. Potrzebujemy zdecydowanie lepszego tempa w wyścigu — odpowiedział Hamilton, ścierając pot z czoła.
Zespół już zaczął zbierać swoje rzeczy i przygotowywał się już do kolejnego wyścigu.
W Las Vegas.
Mercedes, mimo że ciągle w czołówce, stracił trochę blasku. Najpierw dominacja przez lata, a teraz... Trudności, które stawiały pytanie, czy rzeczywiście potrafimy wrócić na szczyt.
— Wiesz, że zawsze możesz liczyć na mnie, prawda? Czasem wyniki się nie układają, ale wiem, że szybko odbudujemy formę. Chciałbym być na podium, ale wiem, że to tylko kwestia czasu, aż znowu zaczniemy wygrywać — starałem się podnieść Lewisa na duchu.
Hamilton spojrzał na mnie i przez chwilę milczał, biorąc głębokie oddechy.
— Wierzę George, gdybyśmy choć raz zrozumieli, co się dzieje z tym bolidem w takich warunkach... Ale widzę, że starasz się, a to dużo znaczy. Będziemy walczyć dalej.
Skinąłem głową. Choć w tej chwili byliśmy daleko od zwycięstwa, widziałem, jak mocno Lewis wierzy w drużynę. W końcu nie od razu zbudowano legendę. Wszystko w życiu wymaga czasu, nie tylko w Formule 1.
Na chwilę zamilkliśmy, patrząc na tło tętniącego życia w garażu, gdzie mechanicy wciąż pracowali przy bolidach. Poczułem w sercu, że nie chce się poddać. A dopóki Lewis będzie w F1, nie przestanę walczyć.
— Czas na poprawki — powiedział Lewis z determinacją. — Zobaczymy, co uda się zrobić w następnych wyścigach. Max może być na szczycie teraz, ale to jeszcze nie koniec.
— Czas na atak — uśmiechnąłem się.
— Pytanie tylko, czy ze mną...
— Co ty znowu pieprzysz?! — spytałem, trochę za głośno. — Co ci znowu strzeliło do głowy? — dodałem nieco ciszej.
— Po tym niefortunnym wyścigu... Zastanawiam się, czy nie zrezygnować z jazdy w Mercedesie...
— Nie — powiedziałem stanowczo. — Nie będę jeździł z tym nieogarniętym dzieciakiem. Nikt mi ciebie nie zastąpi.
Lewis jedynie westchnął i pokręcił głową z politowaniem. Mruknął coś o odprawie, po czym obaj ruszyliśmy w stronę zespołu, gotowi, by już teraz analizować dane i zaplanować dalszą drogę. Dziś nie było podium, ale w Formule 1 nigdy nie wiadomo, co przyniesie kolejny wyścig. A my jesteśmy gotowi na wszystko.
* * *
Postanowiłem, że pora na chwilę odpoczynku. Byłem zmęczony, chociaż wiedziałem, że trzeba trochę oderwać się od bolidu i przemyśleń o tym, co poszło nie tak.
— Przepraszam, że na ciebie tak naskoczyłem, nie powinienem był tego robić. Może chcesz pójść na kolację? Może to pomoże oderwać nam myśli od wyścigu? — zagadnąłem Lewisa, zaczynając zbierać moje rzeczy z garażu.
— Ja też cię przepraszam. Byłem trochę samolubny i nie pomyślałem o tobie. I tak, myślę, że kolacja to świetny pomysł — Lewis zgodził się bez wahania.
Wiedziałem, że czasami wspólne spędzenie czasu pozwala lepiej zrozumieć, co zrobić, aby następny wyścig był lepszy.
Kilka minut później siedzieliśmy w jednej z popularniejszych restauracji w São Paulo. Mimo że wciąż czuliśmy ciężar rozczarowania, atmosfera między nami była luźna. Zauważyłem, że wszystkie stoliki w restauracji były pełne, więc mieliśmy ogromnego farta.
— Dobrze, że w końcu mamy chwilę spokoju — powiedział Lewis, zdejmując kurtkę i siadając naprzeciwko mnie. — Czasami zapominam, że poza torem trzeba żyć.
— Zgadza się. A przy okazji, kto by pomyślał, że po takim wyścigu będziemy w stanie usiąść razem i zjeść coś normalnego? — dodałem z uśmiechem, patrząc na menu.
Kelnerka podała nam wodę, a zaraz potem przyniosła oba dania: stek z grilla, dla Lewisa specjalnie wegetariański, to była specjalność tej restauracji. Pomimo tego, że obaj byliśmy znużeni, rozmowa toczyła się płynnie.
— Wiesz, George, naprawdę doceniam twoje wsparcie na torze. Wiem, że nie zawsze łatwo pomiędzy nami, zwłaszcza kiedy staramy się walczyć o każdą pozycję, a rywale są naprawdę szybcy — powiedział Lewis, patrząc mi prosto w oczy.
— Stary, to nie problem. Jesteśmy drużyną... I kimś więcej, nie ma co ukrywać, że czasem różnice w wynikach mogą być frustrujące, ale... Patrzę na to inaczej. Każdy wyścig to krok do przodu, nawet jeśli nie zawsze widać go na podium — odpowiedziałem. — Poza tym, z tobą jako mentorem to nie może nie wyjść dobrze. Więc, nie martw się, Lew, będzie dobrze. Musimy tylko dopracować nasz bolid.
— Masz rację... Pamiętam, jak na początku przychodziłem do zespołu i czułem się przytłoczony, ale teraz, po tych wszystkich latach, naprawdę zaczynam rozumieć, że wyniki to tylko część tej układanki. Ale trzeba dążyć do perfekcji. Mówię to, bo wiesz, że nie będziemy zadowoleni, dopóki nie będziemy najlepsi — rzucił Lewis, zerkając na talerz.
Zaczęliśmy jeść, rozmawiając o planach o kolejny wyścig. Zamiast skupić się tylko na rezultatach, rozmawialiśmy o tym, co można poprawić w zespole, o rzeczach które mogą przybliżyć nas do triumfów, i o naszych indywidualnych celach na przyszłość.
— Muszę ci przyznać, że jak na swój wiek, masz niesamowity talent — odparł Lewis, popijając wodę ze szklanki. — Cieszę się, że mamy cię w zespole. Na pewno razem uda się jeszcze nie raz zamieszać na podium.
— Dzięki, Lewis. Wiesz, że nie poddam się tak łatwo. I tak, wiem, że będzie ciężko, ale przy twoim doświadczeniu to tylko kwestia czasu. Będziemy walczyć do końca — odpowiedziałem, lekko się uśmiechając.
Wspólna kolacja, choć na chwilę oderwała nas od wyścigu i trudnych chwil, miała również coś, czego nie potrafiłem zignorować: przypomnienie, że Formuła 1 to nie tylko rywalizacja, ale również drużynowa praca, zaufanie i partnerstwo.
Kiedy skończyliśmy posiłek, czułem się już nieco lepiej. Zmęczenie zniknęło na chwilę, a świadomość, że mamy siebie nawzajem, wciąż rozmawiając i motywując się, sprawiała, że nie traciliśmy nadziei na przyszłość.
— No to co? Do następnego wyścigu, Lewis? — zapytałem, wstając od stołu.
— Do następnego, George. I pamiętaj, najważniejsze to nie przestać wierzyć w siebie, a reszta przyjdzie z czasem — odpowiedział Hamilton, patrząc na mnie z uśmiechem.
Wyszliśmy razem z restauracji, gotowi stawić czoła kolejnym wyzwaniom, jakie przyniesie przyszłość. Chociaż wyścig w Brazylii nie zakończył się jak marzyliśmy, to nie zrezygnowaliśmy z walki. Z każdym dniem i ja, i Lewis, będziemy coraz bardziej zdeterminowani, by wrócić na sam szczyt.
lewishamilton: Jestem wdzięczny za zespół i inżynierów, zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, ale to był ciężki wyścig w naprawdę ciężkich warunkach. To mógł być weekend do zapomnienia, ale energia i pasja fanów sprawiły, że był dla mnie niezapomniany. Wciąż nie mogę wyrazić słowami, jak to było prowadzić samochód Ayrtona Senny. Dzielenie się tym z tym tłumem znaczy dla mnie wszystko. Dziękuję Brazylii za wsparcie i miłość. Czuję to, nawet w takie dni, i odsyłam do Was 🇧🇷 🫶🏾
Polubienia: georgerussell63, fracolapinto i 1 778 081 inne osoby
Zobacz wszystkie komentarze: 22 144
skysportsf1: spójrz na to wsparcie 🥹🥹
francolapinto: 👏👏❤️
georgerussell63: 🇧🇷💚💛💚💛
georgerussell63: Wygrywamy i przegrywamy jako drużyna. Dumny, że prowadziłem połowę wyścigu; czerwona flaga była nieszczęśliwa i ostatecznie kosztowała nas podium. Gratulacje dla pierwszej 3 za wspaniały wyścig i dziękuję Brazylii za niesamowite wsparcie 🙏🇧🇷
Polubienia: carlossainz55, lisa.lo.co i 313 816 inne osoby
Zobacz wszystkie komentarze: 770
mickschumacher: Brasil 🇧🇷
^arthur_leclerc: Morocco, London to Ibiza
^jackdoohan: Straight to LA, New York, Vegas to Africa
^martinius.stenshorne: Przypominam, chłopaki, że kolejny wyścig będzie właśnie w Vegas
lewishamilton: Z dumą i zaszczytem świętujemy pracę i wpływ @mission44 podczas corocznej nocy Reimagining the Future. Niesamowicie było dzielić scenę z studentami, z którymi pracujemy, aby budować lepszy świat. Już widzimy duży wpływ na tak wielu życiach, a my wciąż dopiero zaczynamy. Będziemy nadal się rozwijać i pracować nad budowaniem sprawiedliwszej i bardziej inkluzywnej przyszłości. Dziękuję wszystkim, którzy pomogli to osiągnąć – i @arianabravo za prowadzenie oraz @pipmillett, @flamescollective_ i @elamhq za występ
Polubienia: georgerussell63, olivernorris1 i 983 843 inne osoby
Zobacz wszystkie komentarze: 3 127
almave: Beyond 🔥
arthur_leclerc: 🔥❤️
georgerussell63: Ogrzewam się w @tommyhilfiger 🌤️
#tommyfamily #ad
Polubienia: mercedesamgf1, babickovaeli i 589 085 inne osoby
Zobacz wszystkie komentarze: 1 776
tommyhilfiger: Ciepło idealnie do Ciebie pasuje 😍
leonardofornaroli: Diva
^aliciabarrettracing: @leonardofornaroli diva i król
Author note:
Miłego piątkowego wieczoru dla wszystkich! Rozdział na dobry początek weekendu ❤️
Do następnego!!!
Katherine_Megan001
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro