Sebastian bierze sprawy w swoje ręce
5 kwietnia 2024, Japonia
George
— O, a tu z Lailą byliśmy w piątek na rowerach — uśmiechnął się Mick, pokazując mi i Frederikowi wspólne zdjęcia z jego dziewczyną. Niestety, ale Vesti nie mógł być z nami w Japonii, więc rozmawiamy z nim na kamerce.
— Fajnie — uśmiechnął się Fred. — Pokaż tapetę — poprosił.
Niemiec pokazał nam tapetę ekranu startowego, był to śpiący Arthur. Obaj wybuchnęliśmy śmiechem.
— No co? — zdziwił się blondyn z naszego śmiechu. — To mój psiapsiel. Co tu się dziwić?
— A Laily nie mogłeś sobie ustawić? — spytałem, śmiejąc się przez łzy.
— Ją to mam na blokadzie — odparł, pokazując nam fotografię blondynki.
— Doriane jest taka ładna — wypalił nagle Fred.
— Co?! — krzyknęliśmy wraz z Mickiem.
— Ja to powiedziałem na głos? — zdziwił się Vesti.
— Tak — kiwnąłem głową.
— Idę powiedzieć Robertowi i Arthurowi! — powiedział ożywiony Schumacher.
— Przestań. Musisz ciągle roznosić te ploty? Teraz przesadziłeś — Frederik nagle się rozłączył, zraniony słowami Micka.
— O co mu chodzi? Ja tylko żartowałem — odparł Niemiec.
— Ja wiem. Ale on chyba wziął to na poważnie. Nie martw się, przejdzie mu — uśmiechnąłem się lekko.
Pora na pierwszy trening, Daniel w nim niestety nie wystartuję. Zastąpi go Ayumu Iwasa. Sargeant wpadł w bandy, przez co nie weźmie udziału w późniejszej sesji. Ale za to mi i Lewisowi poszło dobrze, bo P4 i P5.
— No dobra Zhou i co dalej? — spytałem, idąc po padoku wraz z czarnowłosym.
— Któryś z nas otwiera szampana i go oblewamy. A ten kto zostanie mistrzem świata wręcza mu puchar mówiąc, że zdobył mistrzostwo — wyjaśnił.
Wspólnie z innymi kierowcami wymyśliliśmy taki mały ,,prezent" dla Bearmana. Po ostatnim wyścigu w sezonie zaprosimy go pod pretekstem rozmowy. A tak na serio to zrobimy z Olliego ,,mistrza świata", udawaną ceremonię wręczenia pucharu i oblanie szampanem.
— Pójdziemy się napić kawy? — zaproponowałem, ponieważ przechodziliśmy obok kafejki.
— Pewnie — uśmiechnął się ciepło Zhou.
Złożyliśmy nasze zamówienia, które baristka pracująca w kawiarni zrealizowała. Usiadłem razem z Guanyu przy stoliku znajdującym się obok okna z widokiem na padok.
— W ogóle słyszałeś o Carlosie i Charlesie? — szepnął do mnie Zhou, podczas gdy ja popijałem swoje aromatyczne americano.
— Ale co? Miałem coś słyszeć? — zdziwiłem się, słyszeć jego słowa.
— Nie ważne — odparł, zbywając mnie. — Dowiesz się w swoim czasie — dodał, na co ja zmarszczyłem brwi. — Wszyscy kierowcy o tym wiedzą, tylko nie ci z Mercedesa! — powiedział coś po chińsku, ale że ja nie znam tego języka, to nie zrozumiałem o co mu chodzi.
— Co tam miauczysz? — zaśmiałem się szczerze.
— Nic takiego — uśmiechnął się cwanie. — Będziesz z Lewisem, jak nic — no znowu zaczął gadać po chińsku — Lando zshipował Carlosa i Charlesa, to teraz pora na ciebie i Lewisa.
— Czemu mam przeczucie, że mnie obrażasz? — oparłem się o białe krzesło.
— Możemy zmienić temat? — zaproponował, a ja przytaknąłem. — Co ci się dzieje? — zapytał ze zmartwieniem Zhou. — Jak zawsze na sesji, czy wyścigu poszło tobie lepiej ode mnie, a denerwujesz się jak nie wiem co.
— Czuję, że coś się stanie, albo już stało. I boję się tego — wyjaśniłem, odwracając wzrok.
— Przestań czytać teorie tych foliarzy — zganił mnie.
— Ja wcale ich nie czytam — odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
— Przecież wiem — uniósł delikatnie kąciki ust.
* * *
— Zachowuj się, George — powiedział do mnie Mick.
Wspólnie umówiliśmy się z Lisą i Lewisem na grę w kręgle. Tylko dziewczyna nie będzie mogła grać przez nadgarstek.
Ups, jaka szkoda.
Ona i Hamilton właśnie weszli do kręgielni.
— Ja zawsze się zachowuje — odparłem, zaciskając zęby.
Blondyn rozłożył szeroko ramiona, dając Lewisowi znak, by się przytulił.
— Myślałem, że przyjedziemy tu razem — powiedziałem, gdy Mick odsunął się od Lewisa. Cieszył mnie jego widok.
— Mały wypadek przy drodze — wyjaśnił, wskazując głową na Lisę. — Krew z nosa. Przez moment myślałem, że się wykrwawi. Ostatnim razem aż tak nie było.
— Może trzeba iść z tym do lekarza? Bo to nie wydaje się być normalne — powiedziałem, martwiąc się lekko o kobietę.
O, czyżby to była jedna z niewielu uprzejmości w moim wykonaniu do jej osoby? Co jak co, ale nie życzyłbym Collington żadnej choroby, a w najgorszym wypadku śmierci. Nie jestem okrutnikiem, nigdy nawet bym o tym nie pomyślał.
— Mam tak od dziecka. Wszystko w porządku, George — zapewniła.
* * *
— Cieszę się, że tu jesteś — przyznałem zgodnie z prawdą, wpatrując się w Lewisa w niczym obrazek. Piliśmy właśnie drinki bezprocentowe. Mick i Lisa siedzieli nieopodal nas, rozmawiając o serii filmów ,,Szybcy i Wściekli". Schumacher i Collington wychwalali jak to wybitnie Paul Walker zagrał Briana O'Connera.
— W jakim sensie?
— Nie zawsze mamy okazję spędzić wspólnie wieczór przed wyścigiem — odparłem, uśmiechając się delikatnie.
— To co, idziemy grać? — spytał Mick, obejmując nas.
Zgodziliśmy się. Cała nasza trójka wkręciła się w zacięty wir rywalizacji. Przed nami było dziesięć rund.
— Strike! — krzyknął Mick po ósmej rundzie, widząc moją biało—niebieską kulę, któa zbiła wszystkie dziesięć kręgli.
— Idzie mi lepiej od ciebie — zauważyłem, bo największą liczbę kręgli jaką udało mu się strącić było dziewięć.
Finalnie ani ja, ani Mick nie wygraliśmy gry, bo zwycięzcą okazał się być Lewis. Dobrze się bawiliśmy przez resztę wieczoru. I nawet przez chwilę zapomniałem o mojej nienawiści do osoby jaką jest Collington. Chociaż nie wiem czy to dobrze.
georgerussell63: Jak dotąd Japonia🎳🇯🇵 plus trochę deszczu. Jutro kwalifikacje
Polubienia: lewishamilton, lisa.lo.co i 283 196 inne osoby
Zobacz wszystkie komentarze: 287
mickschumacher: Ej, ale to niesprawiedliwe, bo ty i @lewishamilton oszukiwaliście😡
^georgerussell63: Trzeba było grać, a nie rozmawiać o ,,Szybkich i Wściekłych"
^mickschumacher: Między Bogiem, a prawdą, wolę rozmawiać z L o ,,Szybkich i Wściekłych" niż grać z tobą i Hamiltonem w kręgle. I Lando i Oscar doskonale wiedzą dlaczego😏
6 kwietnia 2024, Japonia
— Cześć Lily — objąłem dziewczynę. — Cześć Oscar, wszystkiego najlepszego! — przytuliłem chłopaka.
— Dziękuję — odparł szczęśliwy Australijczyk. — Powodzenia dzisiaj!
— Tobie też! — odpowiedziałem, idąc do garażu Mercedesa.
* * *
— Gdzie byłeś? — spytał Lewis, gdy wszedłem do jego pokoju na padoku. Byliśmy już po trzecim treningu. — Dzwoniłem i pisałem do ciebie.
— Przepraszam, wyciszyłem telefon — przeczesałem włosy dłonią, spoglądając za Lewisa dostrzegłem siedzącą na czarnym krześle Lisę, która przeglądała coś na telefonie. — Byłem z Toto i Mickiem. Rozmawialiśmy — odparłem. — To co chciałeś mi przekazać? — zainteresowałem się, ponieważ wysłał mi wiadomość, że musi mnie o czymś dosyć ważnym poinformować.
— Charles mi powiedział, że bardzo prawdopodobne jest pojawienie się jutro, na wyścigu, Sebastiana — odpowiedział uśmiechnięty.
— Naprawdę?! — rozemocjonowałem się. — Nie wiem co powiedzieć — złapałem się za głowę. Lewis roześmiał się na moją reakcję, a ja delikatnie uniosłem kącik ust.
— Będzie siedział prawdopodobnie w garażu Ferrari albo Aston Martina — poinformował mnie.
— Szkoda, że nie przyjdzie do nas — pokręciłem głową zdegustowany. — Za to my go odwiedzimy — dodałem. — Eee... Lewis...
— Tak? — zapytał, podnosząc lewą brew do góry.
— Coś jest nie tak z Lisą — spojrzałem na bladą Brytyjkę.
— Hej, wszystko w porządku? — Lewis podszedł do niej razem ze mną. — Co ci jest? — złapał ją za dłoń, a ona spojrzała na nas nieobecnym wzrokiem.
— Słabo mi — wydukała.
— Pójdę po wodę, zostań z nią, George — odparł Hamilton, zostawiając nas samych.
— Co ci się stało? — dotknąłem jej delikatnej dłoni, którą chciała odsunąć, ale ją zatrzymałem. Spojrzała na mnie zdziwiona. — Co ci się stało? — powtórzyłem.
— Nie wiem — odparła, słabo wzdychając. — Mam tak od Bahrajnu...
— Dlaczego? — zmarszczyłem brwi, a dziewczyna unikając odpowiedzi oparła się o moje ramię. O kurwa. Ale takiego kroku w naszej relacji to się nie spodziewałem.
— Już jestem — powiedział Lewis, wchodząc do pokoju z butelką chłodnej wody, od razu siadając przy nas. — Wszystko w porządku, kochanie? — uniósł delikatnie podbródek swojej dziewczyny, na co ona w odpowiedzi wzruszyła ramionami, a Lewis spojrzał na mnie po tym geście.
* * *
Podczas kwalifikacji wyjechałem z alei serwisowej tuż przed Piatrim, przez co musiał zahamować.
No co? Starsi mają pierwszeństwo.
W Q2 moja jazda znacznie się poprawiła. I co z tego, jak byłem dziewiąty, no bo pierwszy oczywiście musiał być ten Holender. A zaraz za nim, jako wierny pupilek, Perez. Gdyby tylko chociaż Lando był nie trzeci, a pierwszy...
— Nic się już nie zmieni — westchnął ciężko Daniel, opierając głowę o oparcie fotela i trzymając w rękach szklankę z colą.
Siedziałem z nim i Zhou w moim pokoju hotelowym. Minęły jakieś cztery godziny od zakończenia kwalifikacji. Daniel nam się skarżył na presję, jaka na nim ciąży w jego obecnym zespole. Przez nią nie jest zdolny do zdobywania zadowalających wyników. Wyznał, że czuje się jakby znów był w Mclarenie. Dostał ultimatum, jeśli się nie poprawi, to zastąpi go Lawson.
— O nic się nie martw. Spokojnie. Poprawisz się Danielu — próbowałem napełnić go pozytywnymi myślami, ale on tylko popatrzył się na mnie wzrokiem mówiącym, że moje słowa nie mają sensu.
— George ma rację — poparł mnie Zhou. — Każdy z nas ma, lub będzie miał w swojej karierze słabe momenty. Jeśli tak bardzo ci źle, to zmień zespół.
— Pff — prychnął Daniel. — Łatwo ci mówić. Według was kto by mnie wziął? Bo na pewno nie Red Bull, Mclaren i Alpine.
— Cóż, jeślibyś tylko chciał to mogę załatwić dla ciebie fotel w Mercedesie — odparłem.
— Ciekawe. Pewnie Carlos już dawno ma tam załatwione miejsce — odpowiedział Daniel.
— Dlaczego musisz być do tego negatywnie nastawiony? Gdzie podział się ten stary, dobry Daniel Ricciardo? — spytał Zhou.
— Zniknął, już dobrych kilka lat temu — prychnął Australijczyk.
Nieprawda, on wcale nie zniknął...
georgerussell63: Kwalifikacje były trudne, ale widok tego dzieciaka mnie rozweselił
Polubienia: mickschumacher, dorianepin i 501 634 inne osoby
Zobacz wszystkie komentarze: 1 195
mickschumacher: Trzeba przyznać, że z Lewisa bardzo dobry fotograf
^georgerussell63: Pamiętasz jak pięknie cykał chłopakom z Ferrari zdjęcia?
^mickschumacher: Si
^georgerussell63: Dlatego go zatrudniłem do tej roboty
^mickschumacher: hahaha🤣
7 kwietnia 2024, Japonia
Lewis
— Sebastian Vettel! — krzyknął Mick przytulając się do Seba, gdy ten wszedł do garażu Mercedesa.
— Mick Schumacher! — odpowiedział, odwzajemniając uścisk. — Cześć Lewis! — pomachał mi.
— Cześć — odparłem. Odwróciłem głowę, aby spojrzeć na stojących obok mnie George'a i Lisę. — Co tam u ciebie? — podeszłem do Vettela, od którego oderwał się blondyn.
— Wszystko dobrze — uśmiechnął się ciepło. — Powodzenia na wyścigu — poklepał mnie po ramieniu.
— Dokąd idziesz? — zdziwiłem się.
— Muszę przecież jeszcze odwiedzić innych — rozłożył ramiona, śmiejąc się lekko. — Ale nie martw się. Przyjdę do was po wyścigu.
* * *
Czy wyścig nie mógł zacząć się gorzej?
Albon i Ricciardo wylądowali w bandzie. Była czerwona flaga. Poskutkowało to trzydziesto minutową przerwę. Mój zespół zdecydował o zmianie opon na twarde.
Już na samym restarcie zostałem wyprzedzony przez Leclerca.
Zapytałem się, czy przepuścić Russella, uzyskałem twierdzącą odpowiedź.
Norris wyprzedził mnie po zewnętrznej, wykonując udany manewr.
Japierdolę i znowu ten Holender wygrał.
Po ceremonii na podium George poszedł do garażu Mclarena, aby porozmawiać o swoim incydencie z Piastrim. Zaraz po wyścigu on i Oscar zostali wezwani do sędziów. Ja w tym samym czasie rozmawiałem z Sebastianem i Mickiem. Nagle podszedł do nas Max.
— Słuchaj Lewis, przepraszam, że wam przeszkadzam — spojrzał na moich towarzyszy. — Ale to pilne.
— Co jest takiego pilnego, że nam przeszkadzasz? — zapytał Seb.
— Dziewczyna Lewisa — odparł szybko.
— Która to? — zainteresował się Vettel. — Ta z brązowymi włosami, która cały czas siedzi z tobą i George'em? — zwrócił się do mnie.
— Tak — potwierdziłem. — To Lisa — odpowiedziałem, bojąc się co powie nam Max.
— Christian mi wszystko powiedział — odparł Max. — Nie mówiłem mu skąd znam Collington — popatrzył się na Micka, aby następnie przenieść wzrok na mnie. — Ona cię okłamała.
— Co?! — zdziwiłem się. — Jak? — dodałem ciszej.
— Ona miała męża, Liama McJenkinsa. Nie żyje od roku, chorował na białaczkę. Polecieli razem, rok temu do Bahrajnu. Chcieli obejrzeć tam nasz wyścig. Ale nawet się tam nie pojawili. Stan Liama się pogorszył — Max przełknął głośno ślinę. — Trafił do szpitala... i tam... — przerwał na chwilę. — Zmarł. Lisa była taka zrozpaczona, że choruję na depresję. A matka Liama wyciąga od niej pieniądze. Miesiąc temu wyrzuciła Lisę z mieszkania po Liamie...
Aż nie wiedziałem co powiedzieć. Byłem przytłoczony nadmiarem informacji.
— Powiedz, że to kurwa kłamstwo — wypaliłem. — Błagam — złapałem Maxa za ramiona.
— Niestety nie. Bardzo mi przykro — odpowiedział współczująco.
— Em... Chłopaki... — Mick zwrócił nam uwagę, a my popatrzyliśmy się na Lisę, która stała od nas w niewielkiej odległości, przysłuchując się nam. Szybko uciekła.
— Zaczekaj! — zawołałem za nią.
— Lewis — Sebastian złapał mnie za dłoń. — Nie warto. Nie teraz — objął mnie. — Zostaw ją — powiedział, a ja się rozpłakałem.
Zostałem zraniony.
Znowu.
Lisa
Słyszałam wszystko, co mówił Max.
Uciekłam z padoku, wracając do hotelu. Spakowałam tam wszystkie swoje rzeczy. Ściągnęłam białą koszulkę Mercedesa, która należała do Lewisa. Zostawiłam ją ułożoną w idealną kostkę na łóżku. Ubrałam na siebie beżową bluzę. Wyciągnęłam z walizki dwie tabletki, które zażyłam, popijając wodą.
Cholera, już się kończą.
Wyszłam z pokoju, biorąc swoją walizkę i torebkę. Przed wyjściem z hotelu oddałam zapasowy klucz w recepcji. Pojechałam taksówką na lotnisko.
Będąc już na lotnisku skierowałam się do okienka gdzie sprzedawano bilety.
— Dzień dobry, mogłabym wykupić bilet na lot do Kidlington? — posłałam pracownicy lotniska lekki uśmiech, na który musiałam się zmusić.
— Dzień dobry, tak, oczywiście — odpowiedziała. — Najbliższy lot jest... — spojrzała na ekran komputera. — Za pięć godzin. Odprawa dwie godziny wcześniej. Zarezerwować pani miejsce?
— Tak, bardzo bym prosiła.
— Dobrze — pokiwała głową, a ja podałam jej wyznaczoną do zapłaty za bilet kwotę. Wyciągnęłam właśnie z portfela jedne z ostatnich pieniędzy, które wymieniłam w kantorze na jeny. — Miłego lotu — powiedziała pracownica lotniska, wręczając mi bilet.
W oczekiwaniu na odprawę postanowiłam, że pójdę na zewnątrz, aby ochłonąć i się przewietrzyć. Zadzwoniłam do mamy.
— Już wszystko stracone. On wie — powiedziałam, gdy mama odebrała.
— Powiedziałaś mu?
— Nie, to Max mu to powiedział. Tylko nie wiem skąd on wie.
— Może od Christiana? Przecież o śmierci Liama gadało całe hrabstwo! — zauważyła rodzicielka, mówiąc do mnie spokojnym głosem. — Gdzie jesteś?
— Na lotnisku. Kupiłam bilet na lot do Kidlington. Będzie za pięć godzin — westchnęłam.
— Kidlington, tak? — zapytała.
— Tak — odpowiedziałam twierdząco.
— Przyjadę po ciebie. Taty wtedy nie będzie, bo jedzie do pracy.
Chwilę jeszcze porozmawiałyśmy. Po zakończonej rozmowie dostałam mnóstwo wiadomości, nieodebranych połączeń i dm—ów na Instagramie od większości kierowców. Pytali gdzie jestem, ponieważ się o mnie martwią i żebym wróciła, bo Lewis jest załamany i wściekły, że chyba zaraz kogoś zabiję. Nawet pisał do mnie Fred, którego nie ma w Japonii. Nie odpiszę im. Nie mam siły. Jak zawsze.
Czemu oni się tak o mnie martwią?
Tylko rodzice się o mnie martwili.
I Liam...
Ale jego już nie ma...
Zastanawiało mnie też jak dokończę leczenie nadgarstka. To Lewis wraz z Angelą załatwili jednego z lepszych lekarzy, a Hamilton płacił za moją rehabilitację.
Nie mam pieniędzy, a jedyne co mi pozostało to kilka jenów i cztery funty.
Od śmierci Liama nie grałam na żadnym koncercie, przez co nic nie zarabiałam. Rodziców już dość prosiłam.
Muszę płacić za terapię u jednego z lepszych psychologów w Londynie, dojazdy oraz leki, które mi przypisuje. I matce Liama. Dodać jeszcze leczenie mojej ręki... To nie wystarczy. W pierwszej chwili, gdy spotkałam Lewisa w Bahrajnie, to go nie poznałam. To było w klubie, gdzie jest ciemno. Dopiero go rozpoznałam, gdy po wspólnym tańcu zaprowadził mnie do Alexa, Charlesa i Micka.
Nie chciałam im mówić o sobie, ponieważ się bałam. Bałam się ich reakcji, że mnie odrzucą.
Paula i Taylor ucięli ze mną kontakt po śmierci Liama. Mieli do mnie pretensje dlaczego zabieram swojego chorego męża do Bahrajnu. Tylko, że Liam sam chciał, a wręcz mnie błagał. Teraz, po tym wszystkim, nie wiem co mam robić. Jestem jeszcze bardziej zdołowana niż przedtem, więc nie wrócę do pracy. Dzięki Lewisowi mogłam zapomnieć o śmierci Liama.
Ale teraz nie ma ich obu. I nie wiem co zrobić.
***
Author note:
No to się porobiło...
W nowym rozdziale książki o Charlesie i Carlosie będzie kontynuacja tego wątku, więc gdy tylko go wrzucę, zachęcam do przeczytania.
A tak poza tym, wiedzieliście, że Daniel Ricciardo był w Warszawie?
Moja reakcja jak się dowiedziałam była bezcenna.
Jeśli są gdzieś błędy bardzo proszę o napisaniu w komentarzach.
Do następnego!!!
Katherine_Megan001
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro