Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rano

1 września 2024, Włochy


Arthur


Głupie Audi. Też sobie wymyślili, że się nie nadaję.

I głupia Jade, która powiedziała, że tylko się tam zmarnuję.

Już samo siedzenie na padoku mnie denerwowało, bo nie wiedziałem, które miejsce zdobędzie mój brat. A co tutaj dopiero mówić o Jade, która jeszcze wczoraj wyrzucała wszystkie minusy Audi.

Zestresowałem się, nienawidziłem przebywać z ludźmi. Preferowałem samotność. Najwięksża pomocą w takich sytuacjach było dla mnie ściganie. W tej chwili mogę sobie jedynie o tym pomarzyć. Mogę co najwyżej pooglądać sobie, jak ścigają się Charles i Carlos.

— Leo, zostaw to! — krzyknąłem na tego pchlarza, który właśnie wskoczył do zostawionej przez Alexandrę torebki.

— Spokojnie Arthur, nic się nie stało — odparła dziewczyna ze śmiechem, podchodząc do mnie.

— Ja nie wiem jak ty albo Charles z nim wytrzymujecie — burknąłem pod nosem. — To istny diabeł wcielony! — powiedziałem już nieco głośniej.

— Normalnie — wzruszyła ramionami. — Po prostu on się tak zachowuje w twoim towarzystwie — Alexandra wzięła Leo na ręce, a on zaczął się bawić jej włosami. — Poza tym, nie powinieneś się zająć swoją dziewczyną? Jak jej tam było, Jade?

— To nie jest moja dziewczyna! — spaliłem buraka.

Po zerwaniu z Carlą moja mama na siłę chciała mnie zeswatać z Jade. Nie w głowie mi jednak związek z moją najlepszą przyjaciółką. Jedyną rzeczą, która utwierdzała mnie w przekonaniu,że potrzebuję związku, to mój zakład z Olliem.

— Cześć — do pomieszczenia weszła Kika razem z Simbą, psem jej i Pierre'a.

— Cześć, Kiki! — krzyknąłem, kiedy witała się z Alexandrą.

— Ile razy mam ci powtarzać, że mam na imię Kika, a nie Kiki? — wywróciła oczami. — Jeśli wolisz, to możesz na mnie mówić Francisca.

— Dobra, Francesca — mruknąłem, patrząc na Leo i Simbę, którzy biegali za sobą jak pojebani.


* * *


— Ciągle się na nią patrzysz — usłyszałem nad uchem głos należący do George'a.

— Co? Nie wiem o czym mówisz.

— No jak to nie wiesz, nie zgrywaj się. Carmen wpadła ci w oko już dawno, a od czasu kiedy się dowiedziałeś o naszym rozstaniu, to normalnie pożerasz ją wzrokiem.

— George, to nieprawda. Po prostu ci się tak wydaje — skwitowałem.

— Sam sobie przeczysz. Nic ci nie zrobię, jeśli do niej zagadasz. Nie jestem taki. Jeśli ci się podoba, to idź do niej. Jak ma być tylko twoim zakładem, to trzymaj się od niej z daleka, bo nikt nie zasługuje na takie traktowanie.

Trochę się zestresowałem słysząc jego słowa. Serio George Russell pozwolił mi zagadać do Carmen? Może po prostu robił sobie ze mnie żarty czy coś.

— A czy mogę... — zawahałem się. — Czy mogę ją pocałować? — spytałem.

George wybuchnął głośnym śmiechem. Na tyle głośnym, że Judith spojrzała na nas z ukosa. Nienawidzę typiary. Niszczy tylko życie biednemu Massimo, a chłop zasługuje na kogoś o wiele lepszego.

— Nie rozpędzaj się tak, co najmniej w policzek — odparł Russell, ocierając łzy, które pojawiły się od nadmiernego śmiechu.

— Jak powiedziałem Charlesowi, przy Carlosie, że kocham Carmen, to nakrzyczał na mnie. Mówił, że ja i Carmen jesteśmy głupi.

— Nie zna całej prawdy — odparł pewnie George, zaplatając ręce na klatce piersiowej. — Myślę, że gdyby wiedział, to jego reakcja byłaby zupełnie inna. — stwierdził.

— Kiedy ty i Lewis zamierzacie powiedzieć innym? — szepnąłem, spuszczając głowę w dół.

— Zrobimy im niespodziankę — uśmiechnął się do mnie delikatnie, kładąc mi dłoń na ramieniu. — Jeszcze... Kilka miesięcy...

— Rozumiem — odparłem, głośno wypuszczając powietrze z ust.

Jeszcze muszę wytrzymać... Kilka miesięcy tej męczarni. Naprawdę nie wiem, czy tyle wytrzymam. Przyjaciele to jedno, ale zostaje jeszcze najtrudniejsze - media. Chociaż tyle dobrego, że po ósmym grudnia nie będę widział innych kierowców, nie licząc Carlosa i mojego brata, ale ich to jeszcze jakoś przeżyję.


* * *


Wszedłem do klubu, w którym wszyscy kierowcy uczestniczyli w imprezie. Przed budynkiem musiałem użerać się z nachalnymi fankami, ale dzięki ochroniarzom bezpiecznie wszedłem do środka. Laski myślały, że jestem Charlesem.

Poszedłem do Carmen, pod pretekstem napicia się czegoś, ale tak naprawdę zaprowadziłem ją w bardziej ustronne miejsce.

— Co jest? — zapytała.

Spojrzałem jej głęboko w oczy i położyłem dłoń na ramieniu dziewczyny, a drugą zarzuciłem za jej kark.

— Nie pozwalasz sobie na zbyt wiele, Leclerc?

— Cicho — odpowiedziałem.

Jebać słowa George'a.

Z największą ostrożnością przyszpiliłem ją do ściany i połączyłem nasze usta w pełnym pasji, ale delikatnym pocałunku. Była w szoku, aż momentalnie zastygła. Dopiero po chwili się od niej oderwałem.

— Co ty wyprawiasz? — szepnęła.

— Nie denerwuj się...

— Jak mam się nie denerwować? Co ty właśnie zrobiłeś?

— Ja... Chciałem ci już to powiedzieć od dawna... Że cię kocham...

— Wątpię, żebyś mówił mi prawdę. Dobrze wiem o twoim zakładzie z Bearmanem. Ja nie dam się tak wykorzystać.

— Nie jesteś zakładem. Zasługujesz na wiele, dlatego dla mnie nigdy nie będziesz głupim zakładem. Już wolałabym go przegrać, aby ci to udowodnić. Wierzysz mi, czy nie? — chwyciłem ją za rękę, a ona prawie podskoczyła. — I dlaczego jesteś taka spięta?

— Po prostu... Nie spodziewałam się czegoś takiego usłyszeć z twoich ust... Zaskoczyłeś mnie — przyznała.

— Ja tylko powiedziałem ci prawdę — splotłem nasze palce razem, a następnie ucałowałem jej dłoń. — Pytanie, czy ty chcesz spróbować?

— Zawsze warto zaryzykować — odparła z ogromną niepewnością.

— Tak więc — uśmiechnąłem się pod nosem. — Obiecuję ci dać dozgonną miłość, Carmen. Ze mną będziesz bezpieczna, będę cię traktował jak księżniczkę.





mercedesamgf1: To była zabawa 😁 Już wkrótce z @f1 👀

Polubienia: f1, alex_albon i 179 068 inne osoby

Zobacz wszystkie komentarze: 195

skysportsf1: Co za duet 🙂‍↕

f1: George + Albono = 😊😊😊





13 września 2024, Azerbejdżan


Lewis


Siedziałem z George'em w garażu Mercedesa. Dzisiejszy dzień zapowiadał się w miarę spokojnie, a przynajmniej taką miałem nadzieję. Nic się jeszcze dzisiaj nie wydarzyło, także to coś nowego i trochę niepokojącego. W sumie, to nie miało co się dziać. Daniel jak na razie nie roznosi plot po całym padoku, a Lando siedzi z nosem w telefonie i ciągle pisze z Luisinhą, do której chyba postanowił wrócić. Arthura i Micka nie było, także mam pewność, że nic nie odwalą, Oscar jest spokojny, zresztą jak zwykle, gdy Norris go nie podpuszcza. Carlos i Charles już są pogodzeni i nie ma nikogo, kto by się wyzywał lub bił.

— Kurwa, zabiję! — krzyknął Fred, wpadając ze wściekłością do garażu.

— Co się stało? — spytałem, spoglądając na niego ze zmartwieniem.

Wściekły Fred Vesti to bardzo rzadki widok, więc musiało się stać coś naprawdę poważnego.

A ten dzień zapowiadał się tak spokojnie, ale niestety, trzeba go wysłuchać i, w ostateczności, zacząć działać.

— Olli podbija do mojej byłej!

George zaśmiał się, jednocześnie zaczynając dławić się wodą, którą pił.

— Uspokój się — warknąłem, klepiąc go po plecach. W niektórych sytuacjach George zachowywał się jak dziecko.

— Dobra, już się uspokoiłem — odparł, cicho chichocząc, na co ja i Fred wywróciliśmy oczami. George znowu się odkleił.

— Mogę kontynuować? — zapytał z ironią Vesti. — Dobra, więc Olli...

— Ale który? — wtrącił się znowu mój sekretny chłopak, na co miałem ochotę mu przywalić.

— Caldwell — rzucił podirytowany chłopak.

— Ten z i na końcu zamiast e — dodałem, zanim Russell znów powiedziałby coś głupkowatego.

— Olli podbija do mojej byłej — kontynuował blondyn. — Ona jest teraz w Nowym Jorku...

— O! To tak samo jak Carmen i Laila! — odparł George, na co nie wytrzymałem i uderzyłem go delikatnie w tył głowy. — Ała! No dobra, już się uciszam — dodał, widząc moją zirytowaną minę.

— I wiecie co zrobił Olli?! — kontynuował Fred. — Wsiadł, kurwa, do tego pieprzonego samolotu i poleciał do niej. Ja go normalnie zabiję, jak stamtąd wróci!

— A twoja była wie, co zrobił? — spytałem.

— Kathrine nie wie. I jak się dowie, to chyba zrobi mi awanturę, dlaczego go nie zatrzymałem. Mógł przylecieć tutaj ze mną, to wtedy nie mielibyśmy kłopotów. Po nim można spodziewać się wszystkiego.

— Kathrine to twoja była, tak? — spytałem, na co chłopak skinął głową. — I nic do niej nie masz?

— Nic, oprócz znajomości.

— Więc w czym problem?

— Nie wiem...

— Lepiej odpuść Olliemu. Masz Doriane i to na niej musisz się skupić — powiedziałem.

— A tak poza tym, to co u niej słychać? — dopytał George.

— Więc wy nie wiecie? — zdziwiony Fred zmarszczył brwi.

— Ale o czym? — powiedziałem razem z chłopakiem.

— O tym, co się stało, gdy pojechałem z nią, Olliem, Charlesem i Carlosem w góry pojeździć na rowerach.

— A mamy wiedzieć? — odezwałem się.

— Mieliśmy wyjeżdżać, a jej nie było przez kilkanaście minut, spóźniła się. Prawie jej nie poznałem, proste włosy i makijaż... Powiedziała, że była u wizażystki i stąd to opóźnienie.

— Ale ja jej przecież nigdy nie widziałem w makijażu... — odparł George. — Z drugiej strony, co jej się dziwić? Może po prostu zrobiła to dla ciebie.

— W góry?! Rozumiem, gdyby to była inna okazja to tak, ale w góry?!

— Doriane przecież wie, że ty uważasz ją bez makijażu jak i z nim za śliczną — powiedziałem. — Więc dla mnie... To trochę dziwne...

Mam przeczucie, że jest pod czyimś wpływem, ale nie chciałem mówić o tym na głos, by nie martwić Freda i George'a.

— No tak, w końcu to ty — zaczął z ironią George. — Miałeś te swoje dwadzieścia dwie dziewczyny i potrafisz rozpoznać takie sytuacje.

— Dwadzieścia dwie?! — zdziwił się Frederik. — Chłopie, chyba tobie się bardzo w życiu nudziło. A tak przy okazji, to skąd wiesz, że miał tyle dziewczyn — ostatnie zdanie swojej wypowiedzi skierował do George'a.

— Arthur mi powiedział, przeprowadził śledztwo razem z Mickiem.

— A może było ich więcej? — odezwałem się z nutą tajemniczości.

— Co? To niby ile ich miałeś...

— Jeśli dobrze pamiętam, to tak — przerwałem George'owi, zaczynając liczyć na palcach. — Ze trzydzieści — miny chłopaków były po prostu bezcenne.

— Jak? Przecież to niewykonalne!


14 września 2024, Azerbejdżan


Leżałem w łóżku i słuchałem muzyki. Odwróciłem głowę w bok, George jeszcze spał, typowe. Lubił spać do późna i bardzo trudno go wyciągnąć z łóżka. Podszedłem do okna i odsłoniłem zasłony. Twarz George'a zaczęły oświetlać ciepłe, wrześniowe promienie słońca. Usłyszałem, jak niezadowolony zaczął na mnie mamrotać za odsłonięcie zasłon.

— Za godzinę trening — odparłem obojętnym tonem, wyjmując z uszu słuchawki. Chciałem go trochę wystraszyć.

— Co kurwa?! — krzyknął, zrywając się z łóżka na równe nogi.

Szybko podpiął swój telefon do ładowarki i popędził do łazienki. Po kilku minutach wyszedł, próbując ogarnąć swoje włosy, z których zrobiła się niezła szopa.

— Jezu, Jurek — zachichotałem, wywracając oczami. — Spokojnie, to był tylko żart — odparłem, nie przestając się śmiać.

— Ciebie pojebało! — krzyknął wściekły, rzucając we mnie poduszką.


* * *


Zadowolony wkroczyłem na padok. Jak zwykle kręciło się tam wielu dziennikarzy, którzy jak wygłodniałe piranie chwytali wszystkie plotki. Szukałem wzrokiem George'a, który przyjechał już wcześniej, albo Frederika. Przez moją nieuwagę zagapiłem się i prawie wpadłem na Andreę.

— Kimi, przepraszam, nie zauważyłem cię — powiedziałem. Chłopak miło się do mnie uśmiechnął i przeczesał włosy.

— Nie no luz, nic się nie stało.

— Spieszysz się gdzieś? — spytałem.

— Do garażu Mercedesa... Tylko nie wiem jak tam trafić.

— Chodź — powiedziałem, obejmując go ramieniem.

Idąc z nim w stronę garażu, zamieniliśmy ze sobą kilka zdań. Wyznał, że martwi się o swoje relacje z George'em. Kimi twierdzi, że Russell jest negatywnie do niego nastawiony i nie zaakceptuje go w drużynie.

— Toto! — krzyknąłem, wchodząc do garażu mojego teamu, tak, aby wszyscy zwrócili uwagę na mnie i Antonellego. — Twój syn, Andrea Kimi Antonelli do ciebie przyszedł!

Bono i Fred się załamali, słysząc moją wypowiedź, a mechanicy i George zaczęli się śmiać. Za to przejęty Toto podszedł do mnie i Kimiego. Czyli po prostu typowa atmosfera w Mercedesie.





mercedesamgf1: Will 🤝 Lewis. Ponownie zjednoczeni w Baku

Polubienia: olliebearman, kimi.antonelli i 1 034 448 inne osoby

Zobacz wszystkie komentarze: 3 029

almave: Dwóch najlepszych 👏

paddockpassion: I tym razem Lewis nie był związany! Uff! 😂

^frederikvestiofficial: @paddockpassion I została nam jeszcze niedziela 😁

^dorianepin:  @frederikvestiofficial Czekamy na relację z niedzieli 😂





georgerussell63: 12 lat temu świętowałem zwycięstwo w Mistrzostwach Europy Juniorów w Kartingu, razem z Maxem, który wygrał w Seniorach na moim lokalnym torze PFI.

W ten weekend PFI jest gospodarzem Mistrzostw Świata w Kartingu, które przypomniały mi o ciężkiej pracy, pasji i marzeniu o wyścigu na szczycie pewnego dnia. Łatwo jest dać się złapać w codzienną presję życia i wyścigów, ale natknięcie się na te zdjęcia przypomniało mi o tym dzieciaku, który był marzył, aby dostać się do F1.

To przypomnienie, że marzenia nie zdarzają się z dnia na dzień, ale przy ciężkiej pracy istnieje szansa, że mogą stać się rzeczywistością.

Powodzenia wszystkim uczestnikom Mistrzostw Świata w Kartingu w ten weekend. Daj z siebie wszystko, a nigdy nie wiesz, dokąd cię to zaprowadzi.

Polubienia: maxverstappen1, ollicaldwell i 660 307 inne osoby

Zobacz wszystkie komentarze: 658

fia.official: 🥹😍👏

officialgr63: To wszystko 🥹

ritafromthepitlane: Pierwsze zdjęcie 🥹 🥹

alex.albo.updates: Więc to wtedy narodziła się T-pose!

kitbelofsky: Czy to znaczy, że muszę pozować, jeśli wygram w PFI w ten weekend?

roccocoronel: 🔥🔥





Portugalia


Lisa


Poprawiłam szminkę na ustach, patrząc na moje odbicie w lustrze. Dzisiaj koncert w 5-gwiazdkowej restauracji, a wczoraj na scenie. Ponoć mają się zjawić jacyś aktorzy. Ogromna przepaść pomiędzy wczoraj, a dzisiaj, ale jakoś trzeba zacząć, szczególnie po tak długiej przerwie, która trwała od ponad roku.

— Zaraz wchodzisz — menadżerka lokalu weszła do pomieszczenia, które robiło mi za garderobę.

Przejrzałam się po raz ostatni w lustrze, odgarnęłam włosy na plecy i wygładziła długą satynową sukienkę na ramiączkach w lawendowym kolorze.

Ludzie już czekają, więc przedstawienie czas zacząć.


* * *


Występ przebiegał w miarę spokojnie, do momentu, aż nie wyłapałam jej wzrokiem wśród gości. Jak Helen mnie znalazła?

Nie siedziała tutaj sama, była z Margaridą Corceiro, portugalską aktorką. Ostatnio Mick opowiadał mi, że dziewczyna odwaliła jakąś dramę w trakcie Grand Prix Monako i Kimi oberwał. Podobno przez nią Norris i Antonelli muszą teraz chodzić po sądach.

Po zakończeniu występu przyjęłam sporo gratulacji. Rozmawiałam z kilkoma gośćmi, którzy chcieli się dowiedzieć czegoś więcej o mojej karierze.

Na chwilę zostałam sama. Przymknęłam oczy, a przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, kiedy przypomniałam sobie jakie straszne rzeczy potrafiła zrobić mi Helen. Szczególnie pamiętam momenty, w których jej dłoń lądowała na mojej twarzy.

Momentalnie zachciało mi się wymiotować. Zakryłam usta dłonią i pobiegłam w stronę toalety. W łazience zwymiotowałam i tak nikłą zawartość mojego żołądka. Czułam się okropnie... W ustach czułam okropny smak wymiocin, oczy mi łzawiły, a ręce drżały.

Do mojego nosa dotarł duszący mnie zapach papierosów. Doskonale wiedziałam kto to.

Co się ze mną dzieje? Czy ta cała terapia, pomoc przyjaciół i rodziców poszła się jebać tylko i wyłącznie przez tą psycholkę? Wszystkie moje starania idą w odstawkę, bo nie potrafię się od niej odciąć.

— Źle dzisiaj wyglądam? Lisa, nie bądź taka niemiła — parsknęła, wyjmując z torebki woreczek z heroiną.

Przełknęłam ślinę. Ona doskonale wiedziała, że gdy z Liamem mieliśmy po czternaście lat, to odkryliśmy jej ciemną stronę. Przez przypadek w jej rzeczach znaleźliśmy wtedy woreczek z kokainą, był podpisany, dlatego wiedzieliśmy co to jest. Nikt się wtedy o tym nie dowiedział, nie chcieliśmy problemów. Mielibyśmy wtedy przewalone u Helen, a gdyby policja się dowiedziała, to kobieta skończyłaby w więzieniu, a Liam trafiłby pod opiekę dziadków albo do domu dziecka. Chociaż z perspektywy lat, szkoda, że nikomu o tym nie powiedzieliśmy.

Helen szarpnęła mnie za ramię, wpychając do kabiny, którą zamknęła. Przyszpiliła mnie do drzwi, a moje ciało zaczęło się trząść ze strachu. Ona to wiedziała i napawała się moją bezsilnością.

— Cze... Czego ode mnie znowu chcesz? — czułam, jak wbija swoje długie paznokcie w moje ramię. W moim gardle pojawiła się gula, nie mogłam oddychać. Helen na to wszystko tylko uśmiechnęła się triumfalnie.

— Nasłałaś na mnie policję, gówniaro. Jak myślisz, czego mogę od ciebie chcieć? — szepnęła mi do ucha.

Woreczek z kokainą wcisnęła mi do ręki, zaciskając moje palce. Odsunęła się i prędko wyszła z kabiny, bez żadnego słowa. Głośno wypuściłam powietrze z ust. Wariatka. Osunęłam się po drzwiach i usiadłam na podłodze. Jestem bezsilna. Jeśli się jej postawię, to naśle na mnie łysych karków, którzy coś mi zrobią, albo moim bliskich.

Łzy zaczęły wypełniać moje oczy. Chciałam zapaść się pod ziemię. Wstałam z podłogi i wyszłam z toalety ocierając łzy z policzków. Całą zawartość woreczka wsypałam do umywalki, a następnie umyłam ręce i wyszłam z łazienki.

— Właśnie cię szukałam — menadżerka uśmiechnęła się do mnie. — Dobrze się spisałaś. Masz jeszcze czas w przyszłym tygodniu?

— Niestety nie. Ewentualnie jutro w południe, bo wieczorem gram gdzie indziej, a w poniedziałek rano lecę do Włoch — odparłam z wymuszonym uśmiechem.

Trwałyśmy chwilę w ciszy. Wciąż miałam tę sytuację z Helen w głowie.

— Z kim przyszła pani Corceiro? — spytałam, mając nadzieję, że powie mi coś o Helen. — Wiesz kim jest ta kobieta?

— Która?

— Ciemne blond loki, po pięćdziesiątce.

— Nie wiem zbyt wiele, ale podobno są znajomymi. Dlaczego pytasz? Coś się stało, bo wyglądasz strasznie blado?

— Nie, wszystko w porządku, ale dziękuję, że pytasz — odparłam, najwidoczniej mi uwierzyła. — Ja... Chyba będę już wracała, jestem strasznie zmęczona.

— Wrócisz sama? Kilka osób właśnie kończy zmianę, mogę kogoś poprosić.

— Nie dziękuję. Poradzę sobie — posłałam w jej kierunku ciepły uśmiech.


15 września 2024, Azerbejdżan


George


Lewis wszedł z Bono do biura Toto, które znajdowało się w garażu Mercedesa. Czekałem już tam na nich razem z Frederikiem. Chłopak przywitał się z Lewisem przyjaznym uśmiechem, a ja przybiłem z nim piątkę i zaciągnąłem do uścisku. Razem z Fredem zaczęliśmy zagadywać Bono, a do pomieszczenia wszedł Kimi, którego Lewis objął ramieniem na powitanie. Zdenerwowany przegryzłem wargę, co Hamilton zauważył kątem oka.

Po spotkaniu z Toto wyszedłem z gabinetu nic nie mówiąc, co wyraźnie zdziwiło Lu. Nie chciałem pokazywać słabości przed chłopakami. Nikt się na szczęście nie domyślał.

Szukałem po całym padoku Charlesa. Albo Carlosa. Nie mogłem ich nigdzie znaleźć. Jakby rozpłynęli się w powietrze. Nie miałem czasu, musiałem wracać do Merca.

Usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Zobaczyłem na wyświetlaczu ,,Lando, gej roku". Co on znowu narobił? Nie miałem ochoty odbierać, ale mimo wszystko i tak odebrałem.

— Co znowu zrobiłeś?

— Chodź do mnie! — czyli na pewno coś narobił. Pytanie tylko, czy sam, czy z Oscarem? — Osc rozciął palec i krew mu leci od jakieś godziny bez przerwy.

— I co mi do tego?

— Przyjdź, bo jak powiem Zakowi to nas zabije!

Idioci. Zawsze tak kończy się w ich wykonaniu krojenie cytryny do herbaty.

— Lando, nie żartuj sobie! — usłyszałem w tle krzyk Piasti'ego. — George, spokojnie, nic mi nie jest!

Prędko się rozłączyłem, już mam dość tych ich głupich żartów. Ostatnio nabrali Zhou, że Sweetcorn (kot Chińskiego kierowcy) wpakował mu się do walizki i poleciał z nim do Mediolanu. Biedny Guanyu strasznie się wtedy zestresował, a te dwa Minionki tylko miały z niego niezły ubaw.

Wszedłem do swojego pokoju kierowcy, w środku był Lewis. Niezbyt przejąłem się jego obecnością. Powinien się teraz zajmować Andreą, w końcu posiada ogromny talent, a ja nie.

— Idź do Antonellego — powiedziałem zrozpaczony.

— O co ci znowu chodzi?

— Ciągle za tobą łazi!

— Źle to zrozumiałeś, po prostu od czasu do czasu z nim rozmawiam, tak samo jak z Fredem — odpowiedział mi mężczyzna.

— Lewis mówiłem ci, że nie mam akurat z tym problemu. Tylko nie mów mi, że może być ode mnie lepszy — odparłem, nerwowo przeczesując swoje włosy.

— Geo, wysłuchaj mnie... — poprosił.

— Nie Lewis, nie mam zamiaru ciebie słuchać — powiedziałem, wycierając łzę.

— Powiedziałem tylko, że może ci dorównać w przyszłym roku, a nie, że będzie od ciebie lepszy. Źle mnie zrozumiałeś — odparł, wychodząc.

Patrzyłem na drzwi, które zamknął brunet i ze łzami w oczach oparłem się o ścianę. Pokłóciłem się z nim przez moją własną głupotę.

W trakcie wyścigu nawet nie wiedziałem co się dzieje. Nie wiedziałem kogo wymijałem, kiedy zjechałem do pit stopu i co mówiono do mnie przez radio. Dopiero na końcu dotarło do mnie, że zdobyłem P3.

— Hej, obudź się — z zamyślenia zostałem wyrwany przez Charlesa, który poklepał mnie po ramieniu. — Idziemy z Oscarem na podium.

— Umm... Chodźmy już... — szepnąłem. — A gdzie Lewis?

— Lewis ma dziewiąte miejsce, George — odparł Oscar, poprawiając czarną czapkę z daszkiem od Pirelli. — Ale nie martw się, na pewno stoi już pod podium.

— Dziewiąte?

— Ósme miał ten świeżak Franco, a dziesiąte Ollie — powiedział Charles, obejmując mnie ramieniem.

— Oliver Bearman - Leclerc to mój brat! — zawołał Oscar. — Jesteś z nas dumny, tato? — spytał ze śmiechem, patrząc na Monakijczyka. Najwidoczniej on i Charles chcieli mnie jakoś rozweselić, bo obaj widzieli moją nietęgą minę.

— Pewnie, że tak, Oscarze Piastri - Leclerc — odpowiedział ze śmiechem, czym wywołał delikatny uśmiech na moich ustach. — No i widzisz, Oscar? Od razu nam się rozweselił — odparł zadowolony, patrząc na mnie z iskierkami radości w oczach. Zdałem sobie sprawę, jakie posiadam ogromne szczęście, że mam przy sobie takie osoby, jak Charles i Oscar.





georgerussell63: P3 🏆😅 Nieoczekiwane zakończenie podium po trudnym weekendzie, ale jestem dumny z wysiłków zespołu, aby nas tu sprowadzić i, co najważniejsze, cieszę się, że Checo i Carlos są cali. Przed nami wiele pracy, ale potraktujemy to jako pozytywny krok naprzód. Wszystkie widoki na Singapur w przyszłym tygodniu. 👊

Polubienia: lewishamilton, kimi.antonelli i 262 428 inne osoby

Zobacz wszystkie komentarze: 663

lewishamilton: 👏🏾👏🏾👏🏾

^georgerussell63: @lewishamilton Cześć, Lewis 😁

skysportsf1: 👏👏

pumamotorsport: Konsekwencja jest kluczem ktoś mądry kiedyś powiedział 🫡





Author note:

Oficjalnie rozpoczynamy maraton!

Nie mogę się doczekać jutrzejszego treningu - Charles i Arthur pojadą razem w Ferrari! Jestem z nich taka dumna 🥹. Po raz pierwszy mamy taką sytuację w F1 - dwóch braci w jednym zespole, historia tworzy się na naszych oczach.

Jutro, najprawdopodobniej po drugim treningu, opublikuję rozdział z Welcome To The Final Show... Taki Mikołajkowy prezent ode mnie 😉.

Do następnego!!!

Katherine_Megan001

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro