Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pojednawczy Silverstone

5 lipca 2024, Wielka Brytania


George


Zeskanowałem wzrokiem jeszcze raz mojego zaparkowanego Mercedesa, który stał obok Mclarena Norrisa, a Carmen od kilkunastu chwil kręciła głową z wielkim niedowierzaniem.

— Prawie zarysował mi karoserię.

— Szkoda niszczyć jego rzęcha na twoje piękne auto — usłyszałem rozbawiony, znajomy głos.

Carmen, tak jak Lisa, wybuchnęła głośnym śmiechem i przytuliła ją na powitanie.

Posłałem jej jedynie delikatny uśmiech, który ta prędko odwzajemniła. Przez te kilka tygodni jej stan znacznie się poprawił i już dwa dni temu mogła opuścić szpital.

Wyjaśniliśmy sobie wszystko, ja, Lisa, Lewis i Carmen. Ale moja relacja z Collington nadal pozostanie na neutralnym poziomie. Kobieta poinformowała nas, że dostała zielone światło od wytwórni, która miała wydać jej płytę, nad którą pracowała od ponad roku. Dostała nawet od nich tantiemy, dzięki którym jej sytuacja finansowa zaczynała się znacznie poprawiać.

Ale cholernie sumienie nie pozwoliło mi zostawić jej samej, gdy powoli stawała na nogi. Zaproponowałem kobiecie, jeśli tylko finanse jej na to pozwolą, pobyt na Grand Prix Wielkiej Brytanii i Węgier. Opornie szło przekonanie Lisy, ale w końcu, po wielu próbach i błaganiach, zgodziła się.

Z doświadczenia po Leclercu i Gaslym, wiem, że po takich traumatycznych przeżyciach warto mieć kontakt z ludźmi, wychodzić do nich, nie zamykać się w sobie. A przynajmniej im to pomogło pięć lat temu.

— Przepraszam najmocniej za spóźnienie — usłyszeliśmy głos Lewisa, który wyrwał mnie z chwilowego zamyślenia, a na moich ustach od razu zagościł szczery uśmiech. — Musiałem zostawić Roscoe z Bono.

— Nic nie przegapiłeś. George ciągle narzekał, że przez Lando będzie miał zarysowaną karoserię — westchnęła głośno Carmen.

— Jeśli tak bardzo mu przeszkadza, to mogę zawołać Micka i razem przekujemy Norrisowi opony — usłyszeliśmy głośny śmiech, należał do Logana, który przywitał się ze mną, Carmen i Lewisem, a następnie z Lisą. — Co takie miejsce porabia w takiej pięknej kobiecie jak ty?

— Bardzo zabawne, Logan — skomentowałem.

— Słyszałem, co ci się stało — zbył mój komentarz, zwracając się do Collington troskliwym głosem. — Mam nadzieję, że wszystko u ciebie w porządku?

— Tak, w jak najlepszym — odpowiedziała.

Wszyscy ją ciągle o to pytali, a ona nie miała już siły odpowiadać. Dlatego ją znacznie olewałem.

— To jak, Russell, mamy przebijać te opony? — zapytał ze śmiechem Amerykanin, na co Lewis wywrócił oczami. — Szybka decyzja, propozycja spadła ci jak z nieba — uśmiechnął się szeroko.

— Logan Sargeant i Mick Schumacher, wybawiciele zagubionych i nieszczęśliwych niewiast, aka George'a Russella — Lisa wybuchnęła głośnym śmiechem, na co jej zawtórowałem.

Powoli wracała do starej, dobrej siebie sprzed roku.

Ruszyliśmy całą piątką parkingiem w stronę padoku.

— To jakie plany na jutro?

— Idziemy jutro po kwalifikacjach na spacer po Londynie — oznajmił Lewis. — Pewnie wrócimy późno w nocy.

— Super... — Logan uśmiechnął się delikatnie. — Ja za to umówiłem się z Mickiem, Oscarem i paroma innymi kierowcami na obga... Obiad.


* * *


— To... Jak się czujesz, Charles? — spytałem ostrożnie chłopaka, który leżał rozłożony na swoim łóżku, uprzednio patrząc na Lewisa.

— Trochę lepiej — westchnął głośno z bezsilności. — Trochę się już oswoiłem z tym wszystkim.

— A Alexandra? — spytał Lewis, próbując wybadać grunt, na jakim stoi nasza rozmowa.

— Alex? Nie za bardzo chciała przyjeżdżać, więc została w Monako, a ja zgarnąłem Leo i z nim tutaj przyleciałem.

— Charles, nie o to chodziło Lewisowi.

— A o co? — Monakijczyk uniósł na mnie swój wzrok, przepełniony widocznym żalem.

— O to, jak ona się z tym czuje.

— Najpierw była przybita, ale teraz trochę się z tym oswoiła — odparł.

— Mówiłeś o tym komuś jeszcze? — zagadnął Lewis, patrząc na kierowcę Ferrari. Był bardzo ciekawy jego odpowiedzi.

— Chyba za przeproszeniem do reszty cię pogrzało? Gdybym o tym teraz powiedział mamie i Lorenzo to by mnie chyba wydziedziczyli. Pewnie już mają mnie dość po tym, jak powiedziałem, że rzuciłem Alex dla Carlosa. Oni nawet nie wiedzą, że się z nim pokłóciłem i ze sobą nie rozmawiamy, gdy nie ma takiej potrzeby! — wyjaśnił poddenerwowany Charles, pewnie mając już dawno tego wszystkiego dość. — Ej... Słuchajcie... — odezwał się po kilku minutach długiej ciszy, która między nami zapadła. — Ja... Ja nie wiem jak sobie poradzę bez waszego wsparcia podczas tej przerwy letniej.

— Poradzisz sobie, Charles. W razie czego ja albo George zawsze będziemy przy telefonie — Lewis uśmiechnął się przyjaźnie w jego kierunku.

— Ale to nie to samo, co rozmowa w cztery oczy.

— Wiemy, ale... Wytrzymasz. To tylko jeden miesiąc — powiedziałem.

Łatwo to powiedzieć, ale wiadomo jak to będzie wyglądało w rzeczywistości. Na pewno będzie mu trudno.

— Gdzie jedziecie na wakacje? — spytał Charles. — Ja będę przez cały czas na Majorce...

— O, to ja też tam będę.

— Widzicie? Będziecie całkiem blisko siebie — odparł z rozbawieniem Lewis, spoglądając najpierw na Charlesa, a później na mnie. — Ja lecę z siostrą i jej dzieciakami do Turcji... — dalszą rozmowę przerwał nam dzwoniący telefon Charlesa.

Leclerc prędko podniósł się do siadu i sięgnął niechętnie po dzwoniące urządzenie, a gdy spojrzał na wyświetlacz, to na jego twarzy pojawiła się jeszcze większa niechęć niż przed chwilą.

— Kto dzwoni? — zapytałem.

— Nieogarnięty dzieciak... Znaczy, Arthur — odpowiedział z miną, która wyraźnie mówiła, że nie ma ochoty na rozmowę z nim. — Uwaga, bo jak znowu zacznie śpiewać Barkę, to doznacie szoku — ostrzegł, zanim odebrał rozmowę i włączył ją na tryb głośnomówiący.

— Halo, Charles?

— O, czyli jednak nie będzie śpiewał Barki — Lewis szepnął mi na ucho, na co ja parsknąłem z rozbawienia pod nosem.

— Czego chcesz, szkodniku? Aktualnie rozmawiam z George'em i Lewisem... Znowu chciałeś mi powiedzieć, jak bardzo boisz się Leo?

— Nie, co mnie to obchodzi, że gadasz z George'em i Lewisem, ja mam teraz ważniejsze sprawy na głowie.

— Znowu grasz w CS'a, bracie?

— Dori ma atak paniki i nie wiemy, co mamy zrobić.

W momencie ja i Lewis spojrzeliśmy na siebie ze zmartwieniem. Powiedziałem mu, jak wyglądało moje ostatnie spotkanie w Londynie z nią, Fredem i Angelą, ale jeszcze wtedy nie spodziewałem się, że sprawy zajdą aż tak daleko, to tego stopnia, że dziewczyna nagle dostanie ataku paniki.

— Czy ja wychowałem amebę, że nie wiesz, co powinieneś zrobić w takiej sytuacji?

— Nie pierdol mi tutaj, że wychowałeś amebę, bo to zrobiła nasza matka!

— Matki mi tu nie obrażaj!

— Przestańcie się kłócić i daj nam ją do telefonu! — rozkazałem, mając już dość ich przekomarzanek. Bracia od razu skończyli się kłócić, a telefon został przekazany bliżej Francuzki.

— Nie wiemy co mamy robić — usłyszeliśmy błagający głos Frederika. — Pomóżcie nam.

— Carmen, coś się dzieje z George'em. Nie wiemy co mamy robić — powiedział szybko Niemiec. — Pomóż nam.

— Dobrze, tylko najpierw wytłumacz nam co się stało — poprosił Lu, przejmując pałeczkę nad dalszym rozwojem sytuacji.

— Dobrze, tylko najpierw wytłumacz mi co się stało — poprosiła.

— Poszliśmy napić się piwa. Dori poszła do łazienki, dostała ataku paniki, ale nie wiem dlaczego. Nie możemy jej uspokoić.

— Był z nami Carlos, ale Lando i Charles odwieźli go do hotelu, ponieważ źle się czuł. George zaczął płakać i nie możemy go uspokoić — wyjaśnił.

— Dori — zacząłem ze spokojem oraz opanowaniem.

— Daj mi go do telefonu — poprosiła szybko, a Mick od razu podszedł do mnie, by przytrzymać mi telefon.

Ja nie byłem wstanie nic zrobić.

— Georgie... — zaczęła spokojnie.

— George? — szepnęła spanikowana dziewczyna.

— Car — szepnąłem pomiędzy łzami.

— Tak, to ja. A teraz powoli i spokojnie oddychaj, wdech i wydech — powiedziałem.

— Tak. A teraz oddychaj, powoli. Wdech, wydech. Na spokojnie — powiedziała, a ja wykonywałem jej polecenie.

Po kilku minutach nareszcie się uspokoiła, oby to był jej pierwszy i ostatni atak.

Pod wieloma względami ja i Doriane Pin byliśmy do siebie bardzo podobni. Tylko ona nie miała tak krętej drogi do rozpoczęcia relacji z Frederikiem, tak jak ja z Lewisem. I nie była aż tak zazdrosna o innych, tak jak ja.

Bo ja po raz pierwszy ukazałem słabość przy innych w Dżeddzie, a ona w Bolonii.

Nie chciałem wracać do tych wspomnień sprzed czterech miesięcy, bo to było dla mnie zbyt bolesne.

Ale może warto? Bo coraz mniej czasu zostawało mi z Lewisem w Mercedesie...


Włochy


Arthur


— Czy mamy tu jakiegoś pięknego księcia? — usłyszałem głos Vestiego.

— Frederik, to ty? — zapytałem prawie przez sen.

— Nie, Carmen Montero Mundt przyleciała dla ciebie prosto z Anglii — na te słowa natychmiast się obudziłem w stu procentach. — Czyli zadziałało — zaśmiał się.

— Dlaczego akurat Carmen?

— Przypomnieć ci naszą ostatnią rozmowę na discordzie The Best of The Best...

— Nie — przerwałem mu.

— Po kilku kieliszkach sam nam wszystko wyśpiewałeś — zaśmiał się. — Co tam u Charlesa?

— A szkoda by gadać... — no przecież nie mogłem mu powiedzieć, że Charles będzie ojcem. Nie teraz. Moje spotkania z Fredem i innymi głównie opierały się na plotach, ale z Olliem i Mickiem nie mogliśmy nikomu więcej o tym wspominać. Jeszcze nie.

— Coś się stało?

— Nie ważne.

— Twoja mina mówi co innego, więc owszem, ważne.

— Nie i nic ci do tego! — wybuchnąłem.

— Ja... Przepraszam, Arthur — przyznał chłopak. — Za bardzo naciskałem.

— Nie, nic się nie stało, to ja przepraszam. Nie powinienem na ciebie naskakiwać. To nie twoja wina — powiedziałem ze skruchą w głosie.

— Uzgodniłeś już z resztą nasz kolejny wyjazd do Bolonii?

— Musimy to na pewno zrobić przed drugim sierpnia, bo Kimi leci odwiedzić swoją dziewczynę, która wyjechała na jakiś czas do Kalifornii, a ja będę wtedy prawdopodobnie z Miśkiem na Korsyce...

— Zróbmy to od razu, gdy skończy się tydzień wyścigowy w Belgii. Mamy dzisiaj znowu rozmawiać na discordzie, tak więc wszystko jeszcze przegadamy.

— Ej, pliss, sprawdź czy mi się już telefon naładował, masz bliżej — poprosiłem Freda, który z niechęcią sięgnął po mój telefon leżący na szafce, ale sprawdzając coś na wyświetlaczu prędko się ożywił.

— Ktoś o imieniu zaczynającym się C, a kończącym na N się do pana dobija.

— Jak to?! — podbiegłem do przyjaciela, z nadzieję, że na ekranie będzie widniała wiadomość od Carmen. Jednak sporo się zawiodłem.


Mick - wpierdalacz ciast od Szarla i Seba 🤩:

Georgieuś wysłał mnie na tajną misję w sprawie Charlesa! Opowiem ci wszystko jutro jak już będzie po.


— Hahaha, naprawdę bardzo śmieszny żart — powiedziałem, uderzając Freda poduszką, na co ten prędko mi oddał.


6 lipca 2024, Wielka Brytania


Lewis


— Kurwa, nic nie widzę na tej mapie! — krzyknął George, trzymając dłonie z najważniejszymi atrakcjami znajdującymi się w Londynie. — Mick i Arthur zarysowali mi ją w Austrii kredkami!

— Mówiłam, że to zły pomysł, żeby cokolwiek nam na niej zaznaczali — Carmen westchnęła z bezsilności.

— Jesteśmy pięć minut od pałacu Buckingham. Także nie powinniśmy się zgubić — oznajmiła Lisa.

— Wiesz, że to jest dom Leclerca, George? — postanowiłem sobie pożartować z Russella.

— Tak, na pewno. Nie wkręcisz mnie kolejnym razem, Lewis — odpowiedział z lekkim roztargnieniem, ciągle próbując skupić się na porysowanej mapie.

— Nadal trzymają cię się emocje po meczu Anglii, który oglądaliśmy dzisiaj na spotkaniu z fanami? — zagadnąłem chłopaka. — Mało nie zemdlałeś na tej scenie z wrażenia.

— O fuck, patrzcie — szepnął, ignorując moje wcześniejsze zaczepki. — To książę William i książę George — wskazał głową, i faktycznie, to byli oni.

— Tato, to Lewis Hamilton i George Russell — usłyszeliśmy głos syna księcia Williama. Wywołało to na mojej twarzy, zresztą wszystkich, niemały szok. — Możemy do nich podejść i pogadać, chciałbym zrobić sobie z nimi zdjęcie. Proszę.

I William się zgodził. Podszedł do nas z synem i dwójką ochroniarzy, którzy nawiasem mówiąc wyglądali jak dwa cerbery. Porozmawialiśmy chwilę, popytali o nasze postępy... Wydawali się inni niż na co dzień w telewizji... Tacy wyluzowani.

— Wróćmy do tematu Euro — powiedziałem do dziewczyn i Russella, kiedy zakończyliśmy pogawędkę z dwójką Windsorów. — Car, Lori, idziecie z nami na finał? — zagadnąłem.

— Bardzo chętnie — uśmiechnęła się Carmen.

— Nie za bardzo... — odparła Lisa, wzruszając ramionami, ale prędko uciszył ją George.

— Czyli dobrze zrobiłem, kupując cztery bilety — uśmiechnął się triumfalnie.

Jego relacja z Lisą była... Dziwna. Chyba jeszcze bardziej dziwniejsza niż na początku. Raz był do niej przyjaźnie nastawiony, tak jak teraz, a nieraz w jej obecności, milczał niczym głaz.

— Ty to jednak potrafisz niektóre rzeczy przewidzieć — mruknąłem, kiedy dwudziestosześciolatek wziął rozbawioną Carmen i zarzucił ją sobie na plecy. — Masz do tego niezły talent, George.

— Czyli z naszej czwórki trzy osoby są za Anglią. Szykuje się ciekawe widowisko — podsumowała Lisa.

— Vamos, España! — krzyknęła Carmen, czym wywołała u mnie, George'a i Lisy niemałe oburzenie.

— Uważaj, Carmen. Stąpasz po cienkim lodzie. Jeszcze raz krzykniesz te słowa, ty bezbożnico, to strącę cię ze swoich pleców — Russell ostrzegł dziewczynę, co brzmiało jednocześnie gróźnie i poważnie. — Albo nie, jednak tego nie zrobię — dodał po kilku sekundach, po głębszym zastanowieniu się. — Jeszcze będę ci musiał wypłacić odszkodowanie za uszkodzony kręgosłup.





georgerussell63: Big home energy 🏴󠁧󠁢󠁥󠁮󠁧󠁿 C'mon @england!

Polubienia: antogiovinazzi99, kimi.antonelli i 601 297 inne osoby

Zobacz wszystkie komentarze: 475

arthur_leclerc: Przed wami, na zdjęciu, przedstawiamy oficjalnie dwóch nowych piłkarzy, którzy zagrają w meczu finałowym.

^landonorris: Zapomniałeś o mnie...

^arthur_leclerc: A no tak, tego przybłędę możecie wziąć na ławkę rezerwowych

^landonorris: Ej!

^arthur_leclerc: 😇





7 lipca 2024, Wielka Brytania


Od dziecka moim marzeniem było wygranie mojego domowego Grand Prix. I tak też się stało, w 2008 roku, po zaledwie roku w Formule 1. Tyle, że dzisiaj wygrałem na Silverstone po raz dziewiąty, pobijając przy tym rekord wygranych na tym właśnie torze.

Miałem ogromne marzenie, aby znaleźć się na tym podium z George'em i Lando - jedynymi brytyjskimi kierowcami w stawce, ale Russella dopadło cholerne nieszczęście i musiał niestety zrezygnować z dalszego startu w wyścigu. Może uda nam się za rok, ale wtedy dołączy do nas jeszcze jeden brytyjski kierowca, nasz (czyli mój i George'a) ulubieniec - Oliver Bearman.

— Gratulacje — George przybił ze mną piątkę, kiedy jeszcze siedziałem w bolidzie. Pogratulował mi jako pierwszy. — Przyprowadzę Micka i Lisę do ciebie. Pewnie też chcesz z nim pogadać — uśmiechnął się, po czym poszedł po naszych znajomych.

Wrócił z nimi, kiedy moi rodzice skończyli mi gratulować. Pierwszy podszedł Mick, który najpierw dokładnie obejrzał jedynie skrawek flagi Wielkiej Brytanii, którą zarzucił mi na plecy, a na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech.

— Należało ci się — blondyn wtulił się we mnie. — Cholernie ci się należało, zdobyć to tutaj, ostatni raz w Mercedesie. Proszę cię, Lu, zrób to samo za rok, tylko w Ferrari.

— Zrobię to, obiecuję, Mick — odpowiedziałem, klepiąc chłopaka po plecach. — Dori, Fred, Olli i Arthur się odzywali?

— Tak, właśnie przed chwilą do mnie napisali — rzucił z wielkim uśmiechem.

Prędko jego miejsce zajęła Lisa, która chyba płakała ze szczęścia, podobnie tak jak ja.

— Wybacz Lewis, to z emocji — przyznała, ocierając policzki z łez.

— Rozumiem cię bardzo dobrze — powiedziałem, przyciągając ją do szczelnego uścisku.

— Jestem z ciebie taka dumna — wyszeptała, kiedy zarzuciłem flagę na jej ramiona i złożyłem pocałunek na jej czole. — Nawet nie wiesz jak bardzo, Lewis.

Ciągle nie wierzyłem w wygraną. 945 dni bez podium, dopiero to sobie uświadomiłem, gdy usłyszałem pierwsze zwrotki brytyjskiego hymnu, później jeszcze niemieckiego, a przyjąłem do wiadomości, w momencie, w którym z Maxem, Lando i Bono zaczęliśmy oblewać się szampanem, celebrując to podium. Jeden z najlepszych dni w tym roku.

Kilka godzin później, byłem już w swoim domu w Londynie, gdzie świętowałem swoją wygraną z George'em, Carmen, Lisą i kilkoma innymi kierowcami. W pewnym momencie zauważyłem samotnie siedzącą na tarasie Lisę, do której postanowiłem dołączyć.

— Liam pewnie byłyby dumny — odezwałem się, przerywając tym samym ciszę i siadając obok niej.

— Lawson? Na pewno jest — odpowiedziała, patrząc na mnie przez chwilę.

— Nie Lawson. McJennkins.

— Nie wspominaj o nim, proszę — powiedziała, pozostając niewzruszona, chociaż wiedziałem, że pewnie w środku dusiła sobie emocje. — Ale... Na pewno tak by było — dodała po kilku sekundach, pewnie analizując całą sytuację.

Nie była gotowa, gdy go straciła, było pewne, że prędzej czy później to się stanie, ale ona nie pogodziła się z tą druzgoczącą myślą.

— Gdybyś potrzebowała pomocy, to zawsze możesz się do mnie odezwać.

— Dziękuję, ale to raczej nie będzie konieczne.

— Mam nadzieję, że wszystko się tobie ułoży...

— Oby... — westchnęła. — Nie martw się, jeśli tak bardzo nie chcesz mnie widzieć, to po Grand Prix Węgier zniknę tobie z oczu... Wiesz... Miło było chociaż cię poznać.

— Co ty mówisz? Ja i chłopaki chcemy z tobą utrzymywać kontakt, nawet George, przyznał mi się do tego, co prawda był mocno pijany, ale...

— Przepraszam — szepnęła nieśmiało. — Było wiele niejasnych sytuacji dla ciebie i twoich przyjaciół... Nie chcę czuć się wobec ciebie, czy kogokolwiek winna. To wszystko moja wina... Odkąd nie ma Liama, jego matka skutecznie mną manipulowała... Ciągle kazała mi dawać pieniądze. A te, co czasami mi pożyczałeś, na zakupy dla mnie, czy kosmetyczkę... Wstyd mi było, ale musiałam jej dawać, bo byłam pod kreską, groziła mi, mówiła nawet, że mnie zabije.

Ciągle milcząc, odwróciłem głowę. Co nieco się dowiedziałem o tej całej Helen McJennkins i żadna z tych informacji nie zwiastowała niczego pozytywnego. Trochę się zmartwiłem, że Collington była pod wpływem jej manipulacji. Rozmawiałem z pojedynczymi osobami z Mclarena i Haasa, okazało się, że mieli z nią styczność, jeszcze jak Liam żył, w ich sytuacji wyglądało to bardzo podobnie, jak u Lisy. Helen Pieprzona Manipulatorka McJennkins jest istnym wcieleniem diabła i wszystkiego co najgorsze.

— Ja się zmieniłam... Już nikomu nie dam się omotać...

— Lori — odparłem, chwytając dłoń roztrzęsionej dziewczyny. — Spokojnie.

Pokiwała głową, którą po chwili spuściła i patrzyła na swoje buty.

— Tak, przepraszam, Lewis.

— Nie przepraszaj. Już sobie wszystko wytłumaczyliśmy, a ja tobie wybaczyłem — dotknąłem dłonią jej ramienia, a ona prawie podskoczyła na mój gest. — I wszystko jest między nami dobrze — podniosła głowę, patrząc na mnie szklistymi oczami. — Zacznijmy od zera, jestem Lewis, Lewis Hamilton.

— Lisa — szepnęła słabym, zachrypniętym głosem. — Lisa Lorelei Collington... I bardzo mi miło ciebie poznać.





georgerussell63: Gratulacje Lewis, zasługujesz na to 🏆

Tak wczesna emerytura i ciężka pigułka do przełknięcia w naszym domu, ale kolejne zwycięstwo zespołu pokazuje postępy, jakie robimy. Będziemy coraz silniejsi 💪

Polubienia: f1, lewishamilton i 648 994 inne osoby

Zobacz wszystkie komentarze: 2 880

f1: Ogromny szacunek, George 👏

olliebearman: Najlepsi koledzy z drużyny





lewishamilton: TAK 🍾🍾🍾 945 dni od ostatniej wygranej i w końcu wrócił do domu. SILVERSTONE KOCHAM CIĘ. Nie ma tłumu, który bardziej na to zasługuje. To jest miłość, to jest rodzina. Dziękuję wszystkim za miłość i wsparcie. Ogromny okrzyk dla zespołu, jak również. Wszyscy w warsztacie i z powrotem w fabryce poświęcili długie godziny na osiągnięcie tego rezultatu. Nie było to łatwe, ale dzięki temu wróciliśmy do zwycięstw dla drużyny. Co najważniejsze, nie straciliśmy nadziei. Nie poddaliśmy się. TAK SIĘ DZIEJE, GDY NIE PRZESTAJESZ. WCIĄŻ WZRASTAMY 🇬🇧🏆❤️ !!!

Polubienia: georgerussell63, landonorris i 3 724 414 inne osoby

Zobacz wszystkie komentarze: 63 245

georgerussell63: Zasługujesz na to, kolego 👏

landonorris: Gratulacje, kolego





lewishamilton: Tak wiele znaczy.

Polubienia: georgerussell63, lisa.lo.co i 1 693 542 inne osoby

Zobacz wszystkie komentarze: 14 678

użytkownik1: Co jest?!

użytkownik2: Hamilton ma dziewczynę?!

^użytkownik3: Może to Nicola, albo Samantha, któraś z jego sióstr?

^użytkownik4: Na serio nie czytaliście ostatniego wywiadu, w którym Lewis potwierdził, że jest singlem i jak na razie nie szuka dziewczyny?

^użytkownik2: Wywiad, to wywiad, mógł to powiedzieć tylko dla utrzymania pozorów. Poza tym, kamery widziały jak się przytulali.

^użytkownik20: Przecież to tylko przyjaciółka, może też faktycznie Nicola, albo Samatha, bo gdyby Lewis miał dziewczynę, to jakaś strona plotkarska już dawno by o tym pisała.

^użytkownik3: @użytkownik20 w 100% cię popieram.

^użytkownik57: Nie rozumiem waszej kłótni, gdy Angela była fizjoterapeutką Lewisa, nie raz wrzucał zdjęcia jak się przytulali. Może ona jest właśnie fizjoterapeutką, albo kimś ze sztabu Mercedesa.





***

Author note:

Lisa i Lewis się pogodzili - taki był zamysł od początku, ale na pewno nie będą mieli takiej relacji jak wcześniej. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za ten rozdział 🙈, ale to jest właśnie jeden z głównych wątków w książce.

Jak wam się podobało wczorajsze Grand Prix Holandii? Po przerwie letniej rozpoczyna się z przytupem - wygraną Lando.

Jeśli są gdzieś błędy bardzo proszę o napisaniu w komentarzach.

Do następnego!!!

Katherine_Megan001

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro