Po przerwie
lewishamilton: Wdzięczny za możliwość spotkania się z uchodźcami mieszkającymi w Maratane Refugee Settlement w północnym Mozambiku. Kraj jest domem dla ponad 710 000 osób przesiedlonych, w tym 25 000 uchodźców. Możliwość spotkania niektórych z tych ludzi nie jest doświadczeniem, które biorę lekko. Niezależnie od tego, czy zostali wysiedleni z powodu konfliktów zbrojnych, czy klęsk żywiołowych, każdego dnia walczą o siebie, swoje rodziny i swoją historię.
Siła, duch i odporność ludzi, których spotkałem, pozostaną ze mną do końca mojego życia, podobnie jak współczucie tych, którzy pracują na ziemi, aby bronić i chronić swoje życie każdego dnia. Nasze życia są ze sobą powiązane i dzielimy się wszystkim. Radość i ból, triumf i walka. Nasze wzajemne wsparcie musi rozprzestrzeniać się na cały świat. @refugees robi różnicę, dostarczając pomoc humanitarną i koncentrując się na długoterminowym wsparciu, takim jak edukacja, pomagając ludziom w pełni wykorzystać ich potencjał.
Polubienia: mickschumacher, aurelianobels16 i 665 588 inne osoby
Zobacz wszystkie komentarze: 3 870
fencer: Absolutnie nierealne doświadczenie. To, co robisz poza swoim sportem, jest naprawdę niezwykłym bracie, zaszczyt być w tej podróży z Tobą. 🙏🏾
aurelianobels16: Lewis, jesteś niesamowity 🧡
mickschumacher: Najlepszy kierowca, inspirujący i pomocny - jesteś niesamowity
lewishamilton: To była niesamowita przerwa letnia. Tak wiele wspaniałych wspomnień i doświadczeń, które będę nosić ze sobą na zawsze. Dotarłem do Maroka, Senegalu, Beninu, Mozambiku i Madagaskaru. Chodziło o kulturę i poznawanie historii każdego miejsca. Wszystkim, których spotkałem i całemu pięknu i naturze, których doświadczyłem, dziękuję. Jestem na zawsze wdzięczny i już myślę o tym, jak szybko mogę wrócić.
Teraz kieruję się w drugą połowę sezonu, jestem odświeżony i gotowy do pracy. Dobrze wrócić do tego ✌🏾🌍
Polubienia: sophiafloersch, ollicaldwell i 1 092 824 inne osoby
Zobacz wszystkie komentarze: 3 500
tommyhilfiger: Cieszę się, że wróciłeś ❤️💙
ollicaldwell: Lecimy dalej
frederikvestiofficial: 💜
georgerussell63: Back to business 👊
Polubienia: mercedesamgf1, paularon_ i 261 244 inne osoby
Zobacz wszystkie komentarze: 784
paularon_: Ładna nowa fryzura
^georgerussell63: Dziękować ❤️
kimi.antonelli: Ikona mody powróciła na padok 💙
|Informacja przed przeczytaniem: Pewna część rozmowy w rozdziale jest napisana po francusku, wszystko brałam z tłumacza, tak więc mogą pojawić się jakieś drobne błędy.|
23 sierpnia 2024, Holandia
Lewis
Obudziłem się i czułem, jak George przytula się do moich pleców. Jego ręce delikatnie oplatały moją talię. To było takie przyjemne uczucie, że nieomal odpłynąłem myślami, zapominając o tym, co się dzieje tu i teraz.
George w pewnym momencie zaczął się strasznie wiercić przez sen i coś mruczeć. Obudził się, głośno oddychając.
— George, skarbie? Spokojnie, już wszystko dobrze — odparłem, oplatając jego sylwetkę ramionami. — Nie bój się — dodałem.
— Śniło mi się, że mnie porzuciłeś — wyszeptał. — Proszę, nie zostawiaj mnie, Lu.
— Nigdy cię nie porzucę, ani tym bardziej zostawię. Nie mógłbym tego tobie zrobić — odpowiedziałem, próbując uspokoić z lekka spanikowanego chłopaka.
— Ja cię potrzebuję...
— Wiem, ale jak się czujesz? — spytałem, podając mu koszulkę, którą na siebie ubrał.
— Może być — odpowiedział, wzruszając ramionami.
Ruszyliśmy do kuchni, otworzyłem lodówkę i wyjąłem potrzebne rzeczy do przygotowania dla nas śniadania.
— Lewi, zrobię dla nas kawę — rzucił George, na co uśmiechnąłem się do siebie.
George przygotował cappuccino, natomiast ja zrobiłem dla nas tosty francuskie na słodko. Siedzieliśmy we dwójkę przy stole, podziwiając widok morza, który ciągnął się w oddali za oknem. W pewnym momencie Russell parsknął śmiechem, ale ja kompletnie nie wiedziałem, o co może mu chodzić.
— Znowu cię odkleiło? — spytałem go.
— Nie — odparł, ledwie powstrzymując chichot. — Masz malinkę na szyi — dodał, wybuchając niekontrolowanym śmiechem.
— Sam mi ją zrobiłeś — odparłem, wywracając przy tym teatralnie oczami. — Teraz leć po jakiś puder albo podkład, żeby mi to zakryć.
* * *
Doriane nagrywała coś z F1 Academy na torze, obserwowałem ją z George'em z oddali, oboje się uśmiechaliśmy na jej widok.
Po skończeniu nagrywania podeszła do nas, aby przez chwilę porozmawiać.
— Jak się masz, młoda? — zapytałem, gdy dziewczyna brała sporego łyka wody.
— Dobrze, świetnie się bawiłam na wakacjach — odpowiedziała i znów wypiła spory łyk.
— Widzę, że zafarbowałaś włosy — odezwał się George.
— Tylko na jaśniejszy odcień. Muszę jakoś wyglądać dla mojej randki — zażartowała. — Byłam u psychologa, tak jak prosiliście. Jest już ze mną trochę lepiej — powiedziała z powagą.
— Dobrze zrobiłaś, to bardzo ci pomogło — dodał George.
— Nie martw się, rozumiem cię, ale teraz mam już wszystko pod kontrolą — zwróciła się do chłopaka, trącając go w ramię.
W odpowiedzi George pokiwał głową i spojrzał na nią ze zmartwieniem.
— Po prostu niepotrzebnie aż tak się o ciebie bałem, chyba przesadziłem.
— Nie zrobiłeś niczego złego... — odparłem, kładąc dłoń na jego ramieniu.
— To prawda. George, nie zrobiłeś nic złego. To nic takiego, a dużo mi to dało do zrozumienia. Jesteś cudowny — skomentowała Dori. — A teraz wybaczcie, ale powoli muszę już iść, aby zacząć przygotowywać się do treningu.
* * *
Wszedłem do garażu Ferrari jak do własnego domu w kombinezonie mojego ukochanego (oczywiście zaraz po George'u) Merca. Dziennikarka, która miała w sobie więcej plastiku niż ja na sobie biżuterii i tatuaży, na mój widok prawie się przewróciła o kabel mikrofonu w tych swoich dwudziesto centymetrowych szpilkach. Przywitałem się z mechanikami i Giovinazzim, a temu plastikowi opadła szczęka jeszcze bardziej.
— Najbardziej hot kierowca w stawce, na którego widok dziewczyny się przewracają! — krzyknął na cały garaż Antonio, przez co mechanicy wybuchnęli głośnym śmiechem, a twarz dziennikarki zrobiła się bardziej czerwona od całego środka garażu Ferrari.
Minąłem Roberta Szwarcmana, uśmiechając się do niego, a ten prędko do mnie pomachał. Podszedłem bliżej Charlosa, którzy ze sobą rozmawiali, co chwilę patrząc na mnie ukradkiem. Przytuliłem się z nimi na powitanie, po czym zaczęliśmy ze sobą rozmawiać.
— To... — zacząłem w pewnym momencie, skupiając bardziej swój wzrok na Charlesie. — Chłopiec czy dziewczynka? — spytałem szeptem.
— Będzie hijo — odpowiedział za Leclerca Carlos.
— Moje gratulacje — odparłem, przytulając krótko Charlesa.
* * *
Po treningach miałem świetny humor, dwa razy trzecia pozycja, a George piąta i pierwsza. Dojechałem właśnie do hotelu i wysiadłem z samochodu z George'em, Alexem, Loganem i Lisą. Wysiadłem z mojego Mercedesa, rozglądając się dookoła, a reszta szła za mną. Chciałem już wejść do środka budynku, ale Lisa zwróciła uwagę na kobietę, która stała na schodach i paliła papierosa.
Ja pieprzę... Pierwszy raz widzę Helen McJennkins na własne oczy. Lisa odwróciła się, chcąc prędko stamtąd zniknąć.
— Lisa Lorelei McJennkins, widzę cię i tak mi już nie uciekniesz! — huknęła kobieta, aż sam się wystraszyłem.
Logan instynktownie chwycił Lisę za dłoń, chowając ją za swoimi plecami. Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem w kierunku kobiety.
— Nie ma po co uciekać, bo jest pod bardzo dobrą opieką — zacząłem, krzyżując ręce na klatce piersiowej. — Skąd wiedziałaś, gdzie szukać Lisy?
— Mam swoje sposoby — burknęła.
— Cóż, ja myślę, że dało ci to jasno do zrozumienia, że nie chce cię już więcej widzieć na oczy.
— Och, do reszty stąd spadaj i daj mi spokój, Hamilton! To sprawa pomiędzy teściową, a synową, nie twój interes!
— Z tego co wiem, to Liam nie żyje, tak więc czysto teoretycznie nie jesteś już jej teściową — odparłem.
— Nie spinaj się tak, Lewis. Przecież niedługo ma dostać sądowy zakaz zbliżania się do Lisy — odezwał się Albon, wkraczając do akcji.
— Przyjdzie do mnie pewnego dnia z podkulonym ogonem — odparła Helen, wzruszając ramionami.
— Od tych malborasków chyba cię odkleiło — stwierdził George. — Ma nas i ciebie już nie potrzebuje, nigdy nie potrzebowała — powiedział, po czym wyciągnął telefon z kieszeni spodni. — O, właśnie prawnik do mnie napisał — oczywiście, że to, co powiedział było ściemą. Po prostu chcieliśmy ją nastraszyć.
Weszliśmy do hotelu tylnym wejściem, aby nie natknąć się już na Helen, i żeby Lisa była z dala od tej wariatki.
— Ona wygląda jak glonojad — skomentował Alex.
— Szpachle ma normalnie jak Caroline Derpieński — zaśmiał się George.
— Xd, nie mogę z ciebie — odpowiedział Alex.
— Tutaj jesteście! — usłyszeliśmy głos Charlesa, więc wszyscy odwróciliśmy się w stronę Leclerca i Carlosa.
— Po chuj ci pałka teleskopowa? — spytał George. — A tobie scyzoryk? — spojrzał na Sainza.
— Bo wiedzieliśmy z balkonu jak ta stara rura was zaczepiała i pomyśleliśmy, że pora interweniować — odpowiedział Carlos.
— Kurde, szkoda, że nie użyłem gazu pieprzowego, którego miałem w kieszeni — zamyślił się Albon.
— Niezły pomysł — odpowiedziała Lisa. — Ale nie na ten czas — dodała.
24 sierpnia 2024, Holandia
Lisa
— Zabiłaś mi syna! — wrzasnęła Helen.
— On był chory, jakbyś o tym zapomniała — odparłam, powstrzymując łzy. — Czy ty możesz mi w końcu odpuścić, proszę?
Poczułam uderzenie w twarz, jedno, drugie, trzecie, czwarte. Wybuchnęłam płaczem.
— Od zawsze byłaś do niczego, wiedziałam, że nic w życiu nie osiągniesz.
Wybiegłam z płaczem z pomieszczenia, wpadając po drodze na Dana, przyjaciela z pracy Liama. Chłopak od razu gdy zobaczył potok łez, który spływał mi po policzkach, przytulił mnie z całej siły do siebie.
✫ * ✫
Obudziłam się głośno oddychając i poszłam do łazienki. Odkręciłam wodę i zmoczyłam nią twarz. To tylko sen. Bolesne wspomnienie sprzed roku, z dnia pogrzebu Liama, które do mnie ciągle wracało.
Zero czerwonych śladów na policzkach, a ja ciągle patrzyłam w lustro na moją twarz, a w szczególności niebieskie oczy, które wciąż były przepełnione bólem.
Poczułam jak Logan stanął za mną i mnie przytulił.
— Słoneczko, to tylko sen. Jesteś bezpieczna...
Chłopak zakręcił wodę i wytarł miękkim ręcznikiem moją twarz. Gdy mnie obejmował, czułam jak cała się trzęsę, próbował mnie uspokoić wszelkimi sposobami.
— Już wszystko dobrze, misia — szepnął mi do ucha, gładząc uspokajająco po plecach.
Powoli zaczęłam się uspokajać. Westchnęłam głęboko, bliskość Logana bardzo mi pomagała.
* * *
Siedziałam z Loganem w garażu Williamsa. Chłopak rozmawiał z Fredem na FaceTime'ie, a ja odpisywałam na maila w sprawie mojego koncertów we Włoszech i Portugalii.
— Przywiozłeś coś z tych wakacji? — spytał chłopaka Logan. — Coś fajnego na naszą kolejną posiadówkę w Bolonii przed wyścigiem w Monzie?
— No... Nic... Poza pierścionkiem... — odparł szybko.
— Po pierwsze, nie czerwień się tak, a po drugie, kiedy ślub?
— Najpierw musi przyjąć oświadczyny, żeby w ogóle doszło do tego ślubu — odezwałam się.
— Żadnego ślubu na razie nie planujemy — zdementował szybko Fred.
— A pokażesz mi chociaż ten pierścionek? — zapytał Logan. — O matko, ale zajebisty! — zapiszczał po chwili.
— No właśnie — usłyszałam w tle głos przyjaciela Freda, Olivera. — Ja tam już czekam od dwóch tygodni na zaproszenie na ślub.
— Stary, po co tu przylazłeś? Pogubiłeś drogi do swojego garażu?
— Nie wariujcie — uspokoił ich Sargeant.
— Spokojnie, więcej będą wariować zaraz przed ślubem — zaśmiałam się, patrząc na Logana. — To koszula źle wyprasowana, to włosy źle ułożone...
— Ślubu na razie nie będzie — utwierdzał się w swoim przekonaniu Vesti.
— Tak, jasne stary — Olli poklepał go po ramieniu. — Nie oszukuj siebie, bo my wszystko wiemy jak to się skończy.
— Jak? — zapytał.
— Przed ołtarzem — odparł Logan i mówiąc to, wybuchnął tak głośnym śmiechem, że się nawet popłakał.
— To gdzie chcesz się oświadczyć Doriane? — spytałam, wywracając teatralnie oczami na głupawkę Logana.
— Wiesz... Nie wiem, który z nas, Mick czy ja, będzie w Abu Zabi. Jeśli on, to ja kupuję tam bilety i lecę razem z tym głupkiem — wskazał na Olliego. — F1 Academy zostały jeszcze cztery rundy, ta co teraz, w Singapurze, Katarze i Abu Zabi...
— Więc dobrze rozumiem, że oświadczysz się jej na koniec sezonu?! — krzyknął Logan.
— Jeszcze dodatkowo może zostać mistrzynią, jeśli uda jej się prześcignąć Abbi — westchnął Fred.
— Zapomniałeś jeszcze dodać, że kupiłeś ten pierścionek na bazarze za dwa euro — wciął mu się w rozmowę Olli.
— Nieprawda! Specjalnie łaziłem po całej wyspie, żeby znaleźć jubilera! — krzyknął Vesti.
Trzecia sesja treningowa powoli się zaczynała, na torze padało jak cholera. Według mnie to są zawsze złe warunki do prowadzenia bolidu. Wydawała się przebiegać względnie spokojnie.
Wydawała...
Nie minęło zaledwie piętnaście minut sesji, a Logan wpadł w poślizg i uderzył w bandę... To wyglądało strasznie poważnie. Bolid zaczął się palić, a ja patrzyłam na to coraz bardziej zestresowana. Na szczęście po dłuższej chwili Logan wyszedł z samochodu o własnych siłach.
Logan po powrocie z centrum medycznego, gdzie robili mu rutynowe badania, wrócił od razu do garażu. James prędko odesłał go stamtąd do jego pokoju kierowcy. Nawet się nie zastanawiając ściągnęłam z uszu słuchawki, które dostałam jeszcze przed rozpoczęciem treningu, i ruszyłam za chłopakiem.
Logan kręcił się nerwowo po pokoju. Robił wszystko, aby chociaż trochę się uspokoić. Dłonie niemiłosiernie mu drżały, wyglądał jakby miał niedługo wybuchnąć niekontrolowanym płaczem.
— Współczuje ci — odezwałam się, nie wiedząc, jak zacząć rozmowę, bo pierwszy raz życie stawiało przede mną taką sytuacje. — Najpierw zespół zabiera ci bolid i daje go Albonowi, bo jego się rozwalił, a teraz ten wypadek...
— Liczy się kasa. On jest ode mnie dużo lepszy.
— Po co cię zatrudnili na następny sezon, skoro według nich jesteś słaby? — podeszłam do niego, kładąc mu dłonie na ramionach. — Po co? — powtórzyłam szeptem.
— Nie... Nie wiem... — z jego oczu zaczęły lecieć pierwsze łzy.
— Spokojnie, Lo — starłam mu łzy. — Już spokojnie.
— Czemu mam być spokojny, skoro w każdej chwili mogą mnie zastąpić tym dzieciakiem Antonellim?! — zawołał, ale na jego twarzy pojawił się grymas bólu.
— Co jest? — spytałam, będąc lekko zmartwiona.
— Kark mnie boli.
— Chodź, pomasuje ci go — mruknęłam.
Chłopak ściągnął ognioodporną koszulkę, po czym usiadł na łóżku. Zaczęłam mu masować kark oraz plecy, aby chociaż trochę się zrelaksował, bo był cały spięty i poddenerwowany.
— Przez chłopaków i Doriane spędzam z nim dużo czasu — odezwał się. — Wiesz, jakie to, kurwa, dziwne uczucie, kiedy z nim przebywam w jednym pomieszczeniu i rozmawiam, jak gdyby nigdy nic, staram się zachowywać przy nim normalnie. Jeszcze ogłosili, że Sainz zajmie moje miejsce w przyszłym sezonie. No po prostu miałem wakacje życia, normalnie jak z bajki! Rodzina też się mną za bardzo nie przejmuje!
— Nie przyjeżdżają na twoje wyścigi?
— Nie. Pewnie nawet nie mają najmniejszego zamiaru.
— Rozumiem — odparłam.
— A jak jestem w Monako, to Oscar i Lily mnie do siebie przyjmują, siedzę w ich mieszkaniu, nawet tam mam kilka swoich rzeczy... Nie opłacało mi się kupować mieszkania na kilka miesięcy. Wiesz jak się męczyłem, żeby teraz znaleźć się w Formule 1? Robiłem wszystko, co w mojej mocy, aby się tutaj znaleźć? I za jakie grzechy! Jedyną osobą z Red Bulla, jaka ze mną rozmawia, to Daniel. Reszta ma mnie w głębokim poważaniu.
— Nie przejmuj się nimi — objęłam jego szyję rękoma, chcąc go przytulić.
— Poza tym... Chyba nikt nie kibicuje kierowcy, który nie potrafi jeździć, tylko się rozbija. Cała moja rodzina, oprócz moich głupich kuzynek, które nie odróżniają lewej od prawej, przestała we mnie wierzyć. A ja zjebałem, taki banalny trening. Po raz kolejny — szepnął.
— Liam powiedział mi kiedyś, że każdy kierowca jest dobry, nie ważne jakie osiąga wyniki na torze, bo ważne jest również to, że trenowali bardzo ciężko od dziecka, aby dostać się do Formuły 1. I za to trzeba ich podziwiać — mruknęłam. — Musisz pokazać Vowlesowi, że mylił się co do ciebie. Nie możesz się poddać.
— Za późno... Myślałem, że wypierdolą mnie na zbity pysk po przerwie wakacyjnej, ale jak widać, ciągle tutaj jestem. Wsadzą za mnie Antonellego. Słyszałem, jak Beganovic nieraz mu powtarzał, że jest jebaną maskotką Toto Wolffa... Cholera, chłop wydaje się być w niego bardziej zapatrzony niż w Lewisa.
— Jutro, podczas wyścigu, przestań myśleć nad presją, jaka nad tobą ciąży i postaraj się o jak najlepszy wynik. Wiem, że ty jesteś w stanie to zrobić.
George
Dotarłem z Lewisem i Olliem do umówionego miejsca na padoku, gdzie mieliśmy się spotkać z Doriane. Rozglądnąłem się za nią, prędko ją ujrzałem. Rozmawiała z jakąś dziewczynką, pomachałem jej, na co ona przyszła do nas się przywitać ze swoją towarzyszką.
— To moja młodsza siostra, Édith — odezwała się prędko Doriane, wskazując na swoją mniejszą kopię. — Ale od razu wam mówię, że się z nią nie dogadacie, bo mówi tylko po francusku.
Lewis i Ollie patrzyli się na siostry Pin, robiąc wielkie oczy. Jakby nigdy nie widzieli dwóch sióstr na oczy.
— To ty masz siostrę? — zapytał Lewis.
— No tak, a coś w tym dziwnego? — odparła ze śmiechem Doriane. — Przynajmniej nie jestem sama jak palec.
— Alessandro z Ferrari jest hot — usłyszeliśmy głos Kimiego, który podszedł do Bearmana i go przytulił.
— To miało być nasze tajne powitanie! Miałeś tak nie gadać przy ludziach!
— Sorry, zapomniałem się, kolego.
— Nie mam do was siły — odparła Dori, kręcąc głową ze zrezygnowaniem, na co ja i Lewis się zaśmialiśmy.
— Quelque chose ne va pas, Dori? (Coś się stało, Dori?) — odezwała się Édith, dotykając ramienia swojej siostry.
— Oui, c'est bon, on parle juste de Ferrari. (Tak siostrzyczko, wszystko w porządku, po prostu rozmawiamy o Ferrari.) — odpowiedziała, patrząc na dziewczynkę.
— J'adore la Ferrari! De quoi avez-vous parlé exactement? (Uwielbiam Ferrari! O czym konkretnie mówiliście?) — podekscytowała się Édith.
— On m'a dit que tu aimais Mercedes... (Podobno uwielbiasz Mercedesa...)
— Oui, mais la Ferrari aussi, grâce à Lewis! (Tak, ale Ferrari też, dzięki Lewisowi!) — odparłem, co wywołało uśmiech na twarzy Hamiltona, gdy usłyszał swoje imię. Chyba domyślił się co powiedziała.
— To według ciebie Alessandro jest niezłą sztuką? — spytał z entuzjazmem Kimi, patrząc się na Doriane, która w odpowiedzi tylko krótko parsknęła śmiechem.
— Kimi, jestem już dawno zajęta!
— Przecież wiem — odparł Antonelli, wywracając oczami. — Już nawet pomarzyć sobie nie można — dodał już nieco ciszej.
— Ja tam czekam, aż wspólnie z Arthurem i Kimim będziemy mogli się zająć twoją siostrą — powiedział podekscytowany Ollie, patrząc na starszą dziewczynę.
— Po moim trupie! — włączyłem się do rozmowy. — Za żadne skarby nie możesz pozwolić, żeby się nią opiekowali! — zawołałem, patrząc w kierunku Doriane. — Raz zostawiłem im, a raczej Carmen zostawiła, pod ich opieką moją bratanicę, Milly. Przez dwa tygodnie mi jazgotała nad uchem, że chce się znowu z nimi zobaczyć. Normalnie zdemoralizowali mi dziecko!
— Dori, j'ai très faim. (Dori, jestem strasznie głodna.) — szepnęła Édith.
— D'accord, chérie. On va aller manger un morceau. (Dobrze skarbie, już pójdziemy coś zjeść.) — rzuciła dwudziestolatka. — Przepraszam was najmocniej, ale młoda jest głodna i pójdę z nią zjeść jakiś obiad — poinformowała nas.
— Jasne, nic się nie stało — Lewis uśmiechnął się promiennie w stronę sióstr. — Jakbyś chciała, to możecie iść do kafejki Mercedesa, Mick ją właśnie okupuje.
Lewis
Późnym wieczorem wybrałem się z George'em, Carlosem oraz Charlesem na spacer po plaży, która znajdowała się zaraz przy samym torze. Wyciągnęliśmy ze sobą również Lisę i Logana, przydałby im się spacer ze znajomymi. Logan wyglądał na bardzo przybitego po dzisiejszym wypadku. Szedł ze spuszczoną głową i prawie wcale się nie odzywał, otworzył się trochę bardziej, gdy zagadał go Charles. Od razu zauważyłem, zresztą nie tylko ja, że na twarzy Lisy zawitała maska ,,Wszystko jest w jak najlepszym porządku i pod żadnym pozorem nie musicie się martwić". Doriane powiedziała mi i George'owi o ich rozmowie, być może przed nią otworzyła się bardziej, w końcu to dziewczyna.
Gdy Lisa trafiła do szpitala ważyła jakieś... 46 kilogramów. Od tego czasu przytyła jakieś 2,5, ale ostatnio widocznie schudła... Jeśli potrafi się tak otworzyć przed Doriane, to niech blondynka bardziej się z nią zapozna, podpyta... W końcu to zawsze jakaś drobna pomoc.
— Ale zasnęli — z zamyślenia wyrwał mnie głos George'a, który był wtulony w moją klatkę piersiową. — Jak zabici — dodał, po czym spojrzałem w prawą stronę, gdzie leżeli przytuleni do siebie Carlos z Charlesem, a po lewej Lisa i Logan. Wyglądali tak słodko.
— Dobrani idealnie, kochanie — zachichotałem, składając lekki i krótki pocałunek na czubku jego głowy.
— Lewis... — zaczął niepewnie George, na co prędko na niego spojrzałem. — Nie chcę, żebyś mnie zostawiał...
— Już ci o tym mówiłem — powiedziałem, delikatnie biorąc jego podbródek w dłoń. — Nigdy cię nie zostawię... Ale... Zostało nam tylko dziesięć wyścigów...
— Już?! — powiedział trochę głośniej. — Nie, to niemożliwe, że ten czas tak szybko zleciał! Musisz ze mną zostać, chociaż na rok dłużej w Mercedesie...
— Nawet jeśli bardzo bym chciał, to zwyczajnie nie mogę, bo kontrakt jest już dawno podpisany, ale gdybym teraz miał dokonać wyboru, to zostałbym tam z tobą.
— Nie jestem gotowy na współpracę z Kimim...
— Poradzisz sobie, teraz to ty przejmujesz rolę starszego.
— Przynajmniej będę miał fun, patrząc, jak ty zdobywasz dziewiąty tytuł mistrza świata... — odparł, bez zawahania.
— Dziewiąty? — spojrzałem na niego. — Chyba ósmy, coś ci się pomyliło...
— Oj, już nie bądź taki skromny, wszyscy bardzo dobrze wiemy, że 2021 był twój — rzucił z pewnością siebie w głosie. — Lu? — zapytał po kilku minutach ciszy. — Obiecaj mi, że pewnego dnia, gdy zakończysz karierę, to i tak będziesz ze mną zawsze na wyścigach. Nawet na każdym jednym głupim treningu albo testach.
— Oczywiście, że ci to obiecuję, Geo — odparłem. — Nigdy nie mógłbym cię porzucić w tak ważnych momentach. Wiele osiągniesz w swojej karierze.
— Co masz na myśli? — spytał zdezorientowany.
— Możesz przecież zostać w przyszłości mistrzem świata. Masz potencjał, a Mercedes to nie najlepszy, ale całkiem świetny zespół.
— Mówisz, że wygram kiedyś mistrzostwo?
— Nie mówię, że teraz, ale za kilka lat...
— Tak bardzo się ciesze, Lulu — prędko rzucił mi się na szyję, na co objąłem jego talię. — Jesteś najwspanialszą rzeczą, jaka przytrafiła mi się w życiu.
25 sierpnia 2024, Holandia
— Mick! — krzyknęła Édith, rzucając się w stronę stojącego obok mnie blondyna, który uklęknął, aby ją przytulić.
— Hej, młoda — powiedział w jej stronę, na co spojrzała na niego ze zdezorientowaniem. — Hé, jeune fille — prędko się poprawił. — Comment va ta soeur ? (Jak tam twoja siostra?) — zapytał.
— Elle prend des photos, et ses parents ne sont pas encore là, alors elle m'a laissé venir te voir. (Robi zdjęcia, a rodzice jeszcze nie przyjechali, więc pozwoliła mi do ciebie przyjść) — powiedziała.
Mick złapał ją za rękę, i zaproponował, że pokarze jej bolidy. Po kilku sekundach od razu dołączył do mnie George.
— Byłem ciekaw, ile czasu potrwa, zanim do nas przyjdzie bez Doriane — odezwał się George, krzyżując ręce na klatce piersiowej, oraz patrząc na Micka i Édith.
— Jak widać, nie musieliśmy na to długo czekać — powiedziałem, kładąc mu dłoń na ramieniu. Tak bardzo chciałem go w tamtym momencie przytulić, ale nie mogłem, ponieważ wszędzie kręcili się ludzie.
— Stęskniłem się za tobą — szepnął mi na ucho.
— Widzieliśmy się dokładnie pięć minut temu — odpowiedziałem mu, patrząc na zegarek na moim nadgarstku.
— Psujesz klimat — rzucił, a uśmiech zrzedł mu z twarzy. — Chodź za mną — dodał szeptem.
Poprowadził mnie, a później raczej już wciągnął, w stronę pokoju. Podniosłem głowę do góry i napotkałem niebieskie tęczówki chłopaka.
— To teraz możemy się w spokoju przytulać — rzekł. — I całować — dodał prędko po chwili.
Przybliżyłem swoją twarz do jego i go pocałowałem. Przywarłem do ust George'a, ale w tym samym momencie usłyszeliśmy, jak ktoś chwyta za klamkę. Oderwaliśmy się prędko od siebie, a George otworzył drzwi i zobaczyliśmy w nich Lailę, dziewczynę Micka.
— Nie widzieliście gdzieś Micka? — zapytała blondynka, spoglądając na mnie, a po chwili na George'a.
— Znęca się... — zaczął Russell, na co walnąłem go łokciem między żebrami. — Znaczy... Ma oko na młodszą siostrę Dori, pokazuje jej nasze bolidy.
— Znowu dzieci się jego uczepiły — westchnęła blondynka, wywracając przy tym oczami. — Dobra, w każdym razie dzięki. Idę do nich zobaczyć.
Lisa
Wyszłam z padoku trochę z opóźnieniem, bo zatrzymały mnie Laila, Doriane i Édith. Ruszyłam w stronę Logana, który stał oparty o swoje auto. Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
— Świetnie ci poszło, Lo — szepnęłam do niego, kładąc dłoń na jego policzku.
Dzisiejszy wyścig wygrał Charles, a drugie i trzecie miejsce zajęli kolejno Lando i Oscar.
— Dziękuję... Czy możemy wrócić już do hotelu? — spytał z niepewnością.
Pokiwałam głową, po czym wsiedliśmy do samochodu. Gdy dojechaliśmy już do hotelu, recepcjonistka przekazała mi paczkę, którą ktoś dla mnie zostawił.
Otworzyłam paczkę, będąc już w pokoju. Ujrzałam bardzo ważne dla mnie zdjęcie, Liam, ja, nasi przyjaciele z rodziną... Tylko, że... Ono było zniszczone.
Na środku ja i Liam, ciemnozielona marynarka idealnie podkreślała jego urodę, po naszych obu stronach jego koledzy z wojska z partnerkami. Cała trójka chłopaków w mundurach galowych. Dan z Alessandrą i Orlando z Antonią. Obok pierwszej pary moi rodzice, a drugiej Taylor, Paula i Helen. Liam trzymał na rękach malutką Annę, córkę Pauli i Taylora.
Tylko, że na tej fotografii Alessandra i Antonia miały narysowane znaki zapytania, tak samo jak ich partnerzy. Paula była przekreślona czarnym krzyżykiem, a Taylor czerwonym znakiem zapytania. Ja miałam wydłubane oczy i byłam przekreślona tym samym krzyżykiem. Nad Liamem natomiast widniał rysunek czarnego znicza.
Do moich oczu napłynęły łzy, a ręce zaczęły niekontrolowanie się trząść. Upuściłam zdjęcie z dłoni i wpadłam w objęcia Logana.
— Cichutko już. Nie płacz, misia. To tylko zdjęcie. Spokojnie, nie płacz. Zrobimy coś z tym... Zgłosimy na policję. Tylko się uspokój — powiedział, gładząc mnie po włosach. — Połóż się, a ja spytam się Alexa, co powinniśmy zrobić. James raczej nie będzie chciał ze mną rozmawiać.
Zaprowadził mnie do łóżka, na którym się położyłam, wcześniej biorąc tabletkę na sen. Gdy tylko zamknęłam oczy, aby zasnąć, koszmary jak zwykle powróciły. W końcu po kilku godzinach przewracania się z boku na bok, zasnęłam.
***
Author note:
Kolejny rozdział, kolejne wzloty i upadki w życiu naszych bohaterów. Mam do was pytanie, czy są jakieś wątki, które chcielibyście zobaczyć tutaj, lub Welcome To The Final Show..., albo które rozwinąć nieco bardziej?
Miłego dnia! ❤️
Do następnego!!!
Katherine_Megan001
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro