Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Opiekunka dla Milly

13 maja 2024, Monako


Carmen


— No chodź do mnie — powiedziałam do Milly, a ta podbiegła do mnie i została bardzo mocno wyściskana. George nie mógł wymarzyć sobie lepszej bratanicy. — Moja mała pomocnica — spojrzałam na nią, a ona uśmiechnęła się delikatnie. Gdyby nie jej pomoc to nie ogarnęłabym sama całego mieszkania. — Chyba zasłużyłaś na prezent — jeszcze raz mocno przytuliłam blondynkę, a potem przyszła kolej na przytulasy od George'a.

— A ja też coś dostanę? — spytał pełen nadziei.

— Wujku, to prezent od Carmen dla mnie — oznajmiła Milly.

— Tak? Poczekaj aż zaatakuje cię łaskotkami — zaśmiał się, zaczynając gonić blondynkę.

— Carmen! Pomóż mi! — krzyczała rozbawiona.

— Chaos — uśmiechnęłam się pod nosem. — Dobrze, nie martw się — podeszłam bliżej i wzięłam Milly na ręce. George'owi, widząc moją minę, przeszła głupawka.

— Dobry — usłyszeliśmy bardzo dobrze znany nam głos. — Przyszedłem pożyczyć szklankę cukru, ale nie wiedziałem, że macie córkę. I to taką wyrośniętą.

— To moja bratanica, Arthur — George westchnął i wywrócił oczami.

Fajnie — mruknął po francusku pod nosem Arthur.

— Masz szczęście, że nie rozumiem francuskiego — warknął George. — A tak bay the way, co to za siniaki na twojej szyi?

— Wiesz — podszedł, zasłaniając uszy Milly. — Ollie na mnie ćwiczył jak prawidłowo ma całować Estelle — szepnął.

— No jeszcze mi powiedź, że Mick też na tobie próbował, jak całować Lailę. — George wywrócił oczami.

— Żebyś wiedział — uśmiechnął się. — Był jeszcze przed Olliem.

— Car, zaraz mnie pojebie...

— Właśnie mieliśmy wychodzić — przerwałam narzekania mojego byłego. — A nie chcemy zostawić Milly samej.

— Ja bym mu się bał nawet rybki zostawić pod opiekę...

— George — uciszyłam go. — To jak? — spojrzałam błagająco na Leclerca.

— Nie no spoko — machnął do mnie ręką. — Daj mi no tu tę księżniczkę — poprosił, rozkładając ręce, a ja podałam mu Milly, która objęła jego szyję.


Arthur


Nadszedł ten moment...

Kiedy muszę zająć się dzieckiem!

Ale się jaram.

Będzie co opowiadać Olliemu.

I Mickowi.

Będą zachwyceni!

Dobrze, że niczego nie wypiłem.

Tylko co mam z nią robić? Pobawić się w rodzinę? Nie, jest za duża na te zabawy. Ja w jej wieku już skakałem po drzewach.

— Chcesz pojeździć na symulatorze wujka? — zagadnąłem, kładąc dziewczynkę na podłodze.

— Tak — pokiwała ochoczo głową.

Zaprowadziłem ją do ,,gaming roomu" Russella. Nie ważne skąd ja wiem gdzie i co się znajduje w mieszkaniu George'a. Odpaliłem na komputerze grę F1 19, uprzednio zgadując do niego hasło. Pokazywałem młodej na kierownicy jak jeździ się jako prawdziwy mistrz.

— Milly, a ten w granatowym, co cię wyminął, to Max. Jego nie lubimy. A ten w biało-niebieskim to Robert Kubica, jego uwielbiamy. To nasz przyjaciel — wskazałem poszczególne elementy na ekranie. — O matko! — spojrzałam na pozycję Milly. — Młoda! Jak ty ich prześcignęłaś?!

— Talent, wujku — zaśmiała się. — Hamuję wcześniej i to pomaga — wyjaśniła.

Skąd ona wie takie rzeczy?

Specjalnie wybrałem jej najtrudniejszy tor.

— To kogo jeszcze lubimy?

— A zajebi... Zajefajni są jeszcze Kacper i Piotr — wyszczerzyłem się.

— A wujek George?

— Mocne 7/10.

— Wujku — Milly dostrzegła moje zmartwienie na twarzy.

— Hmm? — odwróciłem głowę w jej stronę.

— Pamiętaj, że wujek George i ciocia Carmen zawsze mogą ci pomóc — powiedziała, po czym mnie mocno przytuliła, a ja pocałowałem ją w czubek głowy.

— No mówiłem ci, że jest tutaj — usłyszałem znajomy głos Antonellego, który dobiegał z korytarza.

— O, tutaj jesteś, Arthur — powiedział drugi głos, należący do Olliego. — Nie sądziłem, że masz nową koleżankę.

— Czemu mnie śledzicie? — zmarszczyłem brwi.

— O! Kimi! — Ollie wskazał na moją szyję palcem. — Patrz, to moje dzieło!

— Sorry chłopaki, ale teraz dostałem zadanie bojowe od Carmen. Muszę się opiekować Milly — zeskanowałem wzrokiem chłopaków z F2.

— Cześć, Milly — Kimi jako pierwszy podszedł do dziewczynki, wyciągając rękę na powitanie, którą przyjęła.

— Już się polubimy — powiedziała, przybijając z nim piątkę.

— Widzicie. Już mnie uwielbia — oznajmił zadowolony, na co z Olliem tylko się zaśmialiśmy.

— Dobra — klasnąłem zadowolony w dłonie. — Idziemy do kuchni. Jestem już głodny — wyszliśmy z pomieszczenia.

Ollie i Kimi rozsiedli się na kanapie w salonie George'a i zaczęli oglądać telewizję.

— Młoda! — krzyknąłem do Milly, otwierając jedną z szafek. — Macie tu jakieś ciastka?!

— Szafkę obok — podeszła do mnie i sama chciała ją otworzyć, ale była za niska. Wziąłem dziewczynkę na ręce, a ona wyciągnęła z półki opakowanie ciastek.

— Co oglądacie? — zapytałem chłopaków, siadając z Milly obok nich na kanapie.

— Jakieś nudy — westchnął Ollie.

— Jezu, Arthur — spojrzał na mnie Andrea. — Nie napychaj się tak. Zjadłeś już siedem ciastek.

— Przykro mi, ale nie podzielę się z tobą — powiedziałem tylko.

— Chodźmy na spacer — zaproponował Ollie.


* * *


— Poszliśmy tutaj z myślą, że Milly się zmęczy, a patrz na to — powiedziałem do Olliego, siedzieliśmy razem na ławce. Natomiast Kimi oraz bratanica Russella bawili się w najlepsze biegając ze sobą.

— Ja już się zmęczyłem od patrzenia na nich. To wziąłeś ten kminek?

— Oczywiście — pokiwałem twierdząco głową. — Gdy Lan nie patrzył, podszedłem do tej Margherity i sypnąłem w nią... Ale jesteś pewien, że kminek odstrasza czarownice?

— Przeczytałem na internecie — wzruszył ramionami. — Więc myślę, że tak. A stało się jej coś?

— Przestraszyła się i zaczęła kichać. Okazało się, że ma alergie na kminek. Jej twarz była cała różowa i w końcu nie świeciła się jak latarnia morska.

— Hej, wracamy już? — zawołał Ollie do Milly i Kimiego.

— Zaczekaj! — odkrzyknął mu chłopak. — Mam cię Milly! — złapał ją w pasie. — Dobra! Możemy już wracać!

Wróciliśmy do mieszkania George'a, które otworzyłem kluczami zajebanymi przeze mnie z salonu.

— Wujek! — powiedziała szczęśliwa Milly, podbiegając do Russella i obejmując go.

— No wreszcie wróciłeś! Już miałem na policję dzwonić! — wydarł się po mnie.

— Cześć, chłopaki — powiedziała sympatycznie Carmen, pojawiając się w pomieszczeniu.

— Buongiorno! — przywitał się Antonelli, a brązowowłosa zachichotała.

— Takie pytanie — westchnął spokojniejszy już George. — Skąd się tu wzięliście? — spojrzał na Olliego i Kimiego.

— Bo nam się nudziło. Więc popatrzyliśmy na lokalizację Arthura na Snapie i tu przyszliśmy — odezwał się Ollie.

— A potem wzięliśmy Milly i poszliśmy na plac zabaw — uśmiechnął się Kimi.

Musimy stąd uciekać, nie mamy czasu na dyskusje, a wkurzenie George może w najmniej niespodziewanym momencie do nas powrócić, co na pewno nie będzie miłe.

— No w każdym razie — przerwałem, obejmując Bearmana i Antonellego. — Do widzenia, świat się zmienia!





***

Author note:

Mam nadzieję, że rozdział się podoba❤️

Chciałabym was zaprosić do nowej książki, która jest już dostępna na moim profilu - W Jeden Dzień, jej fabuła skupiona jest na Formule 1.

Jeśli są gdzieś błędy bardzo proszę o napisaniu w komentarzach.

Do następnego!!!

Katherine_Megan001

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro