Opiekunka dla Milly
13 maja 2024, Monako
Carmen
— No chodź do mnie — powiedziałam do Milly, a ta podbiegła do mnie i została bardzo mocno wyściskana. George nie mógł wymarzyć sobie lepszej bratanicy. — Moja mała pomocnica — spojrzałam na nią, a ona uśmiechnęła się delikatnie. Gdyby nie jej pomoc to nie ogarnęłabym sama całego mieszkania. — Chyba zasłużyłaś na prezent — jeszcze raz mocno przytuliłam blondynkę, a potem przyszła kolej na przytulasy od George'a.
— A ja też coś dostanę? — spytał pełen nadziei.
— Wujku, to prezent od Carmen dla mnie — oznajmiła Milly.
— Tak? Poczekaj aż zaatakuje cię łaskotkami — zaśmiał się, zaczynając gonić blondynkę.
— Carmen! Pomóż mi! — krzyczała rozbawiona.
— Chaos — uśmiechnęłam się pod nosem. — Dobrze, nie martw się — podeszłam bliżej i wzięłam Milly na ręce. George'owi, widząc moją minę, przeszła głupawka.
— Dobry — usłyszeliśmy bardzo dobrze znany nam głos. — Przyszedłem pożyczyć szklankę cukru, ale nie wiedziałem, że macie córkę. I to taką wyrośniętą.
— To moja bratanica, Arthur — George westchnął i wywrócił oczami.
— Fajnie — mruknął po francusku pod nosem Arthur.
— Masz szczęście, że nie rozumiem francuskiego — warknął George. — A tak bay the way, co to za siniaki na twojej szyi?
— Wiesz — podszedł, zasłaniając uszy Milly. — Ollie na mnie ćwiczył jak prawidłowo ma całować Estelle — szepnął.
— No jeszcze mi powiedź, że Mick też na tobie próbował, jak całować Lailę. — George wywrócił oczami.
— Żebyś wiedział — uśmiechnął się. — Był jeszcze przed Olliem.
— Car, zaraz mnie pojebie...
— Właśnie mieliśmy wychodzić — przerwałam narzekania mojego byłego. — A nie chcemy zostawić Milly samej.
— Ja bym mu się bał nawet rybki zostawić pod opiekę...
— George — uciszyłam go. — To jak? — spojrzałam błagająco na Leclerca.
— Nie no spoko — machnął do mnie ręką. — Daj mi no tu tę księżniczkę — poprosił, rozkładając ręce, a ja podałam mu Milly, która objęła jego szyję.
Arthur
Nadszedł ten moment...
Kiedy muszę zająć się dzieckiem!
Ale się jaram.
Będzie co opowiadać Olliemu.
I Mickowi.
Będą zachwyceni!
Dobrze, że niczego nie wypiłem.
Tylko co mam z nią robić? Pobawić się w rodzinę? Nie, jest za duża na te zabawy. Ja w jej wieku już skakałem po drzewach.
— Chcesz pojeździć na symulatorze wujka? — zagadnąłem, kładąc dziewczynkę na podłodze.
— Tak — pokiwała ochoczo głową.
Zaprowadziłem ją do ,,gaming roomu" Russella. Nie ważne skąd ja wiem gdzie i co się znajduje w mieszkaniu George'a. Odpaliłem na komputerze grę F1 19, uprzednio zgadując do niego hasło. Pokazywałem młodej na kierownicy jak jeździ się jako prawdziwy mistrz.
— Milly, a ten w granatowym, co cię wyminął, to Max. Jego nie lubimy. A ten w biało-niebieskim to Robert Kubica, jego uwielbiamy. To nasz przyjaciel — wskazałem poszczególne elementy na ekranie. — O matko! — spojrzałam na pozycję Milly. — Młoda! Jak ty ich prześcignęłaś?!
— Talent, wujku — zaśmiała się. — Hamuję wcześniej i to pomaga — wyjaśniła.
Skąd ona wie takie rzeczy?
Specjalnie wybrałem jej najtrudniejszy tor.
— To kogo jeszcze lubimy?
— A zajebi... Zajefajni są jeszcze Kacper i Piotr — wyszczerzyłem się.
— A wujek George?
— Mocne 7/10.
— Wujku — Milly dostrzegła moje zmartwienie na twarzy.
— Hmm? — odwróciłem głowę w jej stronę.
— Pamiętaj, że wujek George i ciocia Carmen zawsze mogą ci pomóc — powiedziała, po czym mnie mocno przytuliła, a ja pocałowałem ją w czubek głowy.
— No mówiłem ci, że jest tutaj — usłyszałem znajomy głos Antonellego, który dobiegał z korytarza.
— O, tutaj jesteś, Arthur — powiedział drugi głos, należący do Olliego. — Nie sądziłem, że masz nową koleżankę.
— Czemu mnie śledzicie? — zmarszczyłem brwi.
— O! Kimi! — Ollie wskazał na moją szyję palcem. — Patrz, to moje dzieło!
— Sorry chłopaki, ale teraz dostałem zadanie bojowe od Carmen. Muszę się opiekować Milly — zeskanowałem wzrokiem chłopaków z F2.
— Cześć, Milly — Kimi jako pierwszy podszedł do dziewczynki, wyciągając rękę na powitanie, którą przyjęła.
— Już się polubimy — powiedziała, przybijając z nim piątkę.
— Widzicie. Już mnie uwielbia — oznajmił zadowolony, na co z Olliem tylko się zaśmialiśmy.
— Dobra — klasnąłem zadowolony w dłonie. — Idziemy do kuchni. Jestem już głodny — wyszliśmy z pomieszczenia.
Ollie i Kimi rozsiedli się na kanapie w salonie George'a i zaczęli oglądać telewizję.
— Młoda! — krzyknąłem do Milly, otwierając jedną z szafek. — Macie tu jakieś ciastka?!
— Szafkę obok — podeszła do mnie i sama chciała ją otworzyć, ale była za niska. Wziąłem dziewczynkę na ręce, a ona wyciągnęła z półki opakowanie ciastek.
— Co oglądacie? — zapytałem chłopaków, siadając z Milly obok nich na kanapie.
— Jakieś nudy — westchnął Ollie.
— Jezu, Arthur — spojrzał na mnie Andrea. — Nie napychaj się tak. Zjadłeś już siedem ciastek.
— Przykro mi, ale nie podzielę się z tobą — powiedziałem tylko.
— Chodźmy na spacer — zaproponował Ollie.
* * *
— Poszliśmy tutaj z myślą, że Milly się zmęczy, a patrz na to — powiedziałem do Olliego, siedzieliśmy razem na ławce. Natomiast Kimi oraz bratanica Russella bawili się w najlepsze biegając ze sobą.
— Ja już się zmęczyłem od patrzenia na nich. To wziąłeś ten kminek?
— Oczywiście — pokiwałem twierdząco głową. — Gdy Lan nie patrzył, podszedłem do tej Margherity i sypnąłem w nią... Ale jesteś pewien, że kminek odstrasza czarownice?
— Przeczytałem na internecie — wzruszył ramionami. — Więc myślę, że tak. A stało się jej coś?
— Przestraszyła się i zaczęła kichać. Okazało się, że ma alergie na kminek. Jej twarz była cała różowa i w końcu nie świeciła się jak latarnia morska.
— Hej, wracamy już? — zawołał Ollie do Milly i Kimiego.
— Zaczekaj! — odkrzyknął mu chłopak. — Mam cię Milly! — złapał ją w pasie. — Dobra! Możemy już wracać!
Wróciliśmy do mieszkania George'a, które otworzyłem kluczami zajebanymi przeze mnie z salonu.
— Wujek! — powiedziała szczęśliwa Milly, podbiegając do Russella i obejmując go.
— No wreszcie wróciłeś! Już miałem na policję dzwonić! — wydarł się po mnie.
— Cześć, chłopaki — powiedziała sympatycznie Carmen, pojawiając się w pomieszczeniu.
— Buongiorno! — przywitał się Antonelli, a brązowowłosa zachichotała.
— Takie pytanie — westchnął spokojniejszy już George. — Skąd się tu wzięliście? — spojrzał na Olliego i Kimiego.
— Bo nam się nudziło. Więc popatrzyliśmy na lokalizację Arthura na Snapie i tu przyszliśmy — odezwał się Ollie.
— A potem wzięliśmy Milly i poszliśmy na plac zabaw — uśmiechnął się Kimi.
Musimy stąd uciekać, nie mamy czasu na dyskusje, a wkurzenie George może w najmniej niespodziewanym momencie do nas powrócić, co na pewno nie będzie miłe.
— No w każdym razie — przerwałem, obejmując Bearmana i Antonellego. — Do widzenia, świat się zmienia!
***
Author note:
Mam nadzieję, że rozdział się podoba❤️
Chciałabym was zaprosić do nowej książki, która jest już dostępna na moim profilu - W Jeden Dzień, jej fabuła skupiona jest na Formule 1.
Jeśli są gdzieś błędy bardzo proszę o napisaniu w komentarzach.
Do następnego!!!
Katherine_Megan001
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro