Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nie zamartwiaj się

17 maja 2024, Włochy


Lewis


Uwielbiam Włochy i za każdym razem powrót do tego kraju był jedną z najcudowniejszych rzeczy, jakie mogły się teraz zdarzyć. Gdy otworzyłem drzwi od apartamentu George'a poczułem ulgę. Dzisiejszy dzień na padoku wyjątkowo mnie wykończył.

— No chodź do mnie — powiedział George, a ja uczyniłem to i zostałem bardzo mocno wyściskany. — Jesteś najwspanialszy — spojrzał na mnie, a ja uśmiechnąłem się delikatnie.

— Dzięki — odwzajemniłem uścisk. — Ale teraz chyba czas na odpoczynek.

Nie mam za bardzo ochoty na wszelkie imprezy i wychodzenie na miasto, więc spokojny wieczór w hotelu to jest coś czego najbardziej potrzebuję. A za tydzień coroczna impreza w Monako. Nie wiem jak ja to wytrzymam. Będzie grupo, jak zwykle.

— Arthur szuka tekstów na podryw — zagadnął Russell.

— To niech rzuci coś w stylu ,,Cześć piękna, bolało jak spadałaś z nieba." Zdecydowanie pasuje mi to do niego — zaśmialiśmy się głośno.

— Nie jestem gotowy na ten wyścig — spojrzał w sufit.

— Dlaczego?

— Większość ludzi tam obecnych są fanami Ferrari... I po prostu mi dziwnie z tą myślą.

— Wiem. Masz do tego pełne prawo — przytuliłem chłopaka.

— Nie jestem gotowy — kontynuował.

— Jest wiele fanów, którzy cię kochają, bez względu na twoje wyniki.

— Jesteś moim całym światem, Lu.

Leżeliśmy i po prostu milczeliśmy, będąc wtuleni w siebie. Ten moment przerwało nam powiadomienie przychodzące z mojego telefonu.


Frederik Vesti:

Gdzie jesteś?!

Wszędzie cię szukam.

Jesteś u Russella?

Nie ważne. Idę do jego pokoju. Może on mnie wpuści.


— Vesti tu idzie — oznajmiłem. — Wstawaj. Lepiej, żeby nas nie zobaczył jak się przytulamy.

Chłopak jęknął, ale szybko podniósł się na równe nogi i podszedł do drzwi, otwierając je.

— Cześć — zmęczony Vesti oparł się o kanapę.

— Hej — George zamknął drzwi. — Co cię tu sprowadza? — dosiadł się do mnie i Freda. Nie mogłem oderwać wzroku od Russella.

— Koleżanka mi nie odpisuje.

— Koleżanka czy dziewczyna? — uśmiechnąłem się.

— Koleżanka — wywrócił oczami. — I potrzebuję rady kogoś starszego, co mam zrobić w takiej sytuacji.

— Poczekać — odpowiedział George. — To u nich normalne. Typowe kobiety.

— Nuudy — westchnął rezerwowy Mercedesa, patrząc na ścianę. — Ale zajebista ściana...

— Mogłeś... Nie wiem... Iść do Micka? — powiedziałem.

— Nie da się. Vettel go pilnuję 24/7.

— Przyda mu się — zaśmiał się George.

Ty też nie jesteś taki święty...

— Dwudziesty trzeci sierpnia — mruknął pod nosem Frederik.

— Co jest dwudziestego trzeciego sierpnia? — zapytał zdezorientowany George.

— Wtedy rozpoczyna się tydzień wyścigowy w Holandii — wyjaśniłem z lekką niechęcią, bo wiadomo Max to Holender.

— A co w związku z tym? — dociekał George.

— A to, że wyścig w kraju tego jebanego Verstappena! — Fred nieumiejętnie kłamał, ale nie dociekałem jaka była prawda.

Nie wierzę, że nie powiedział nam wtedy o Dori.

— Fred — roześmiałem się na określenie kierowcy Red Bulla.

— No co? To było dosyć zabawne — odpowiedział, przeczesując swoje włosy w ciemnym odcieniu blondu.

— Idiota — skomentował pod nosem George.

— Nie przejmuj się nim — objąłem młodszego ramieniem. — Jest dzisiaj nie w humorze. To tylko kwestia czasu zanim wróci do siebie — Frederik tylko skinął głową w odpowiedzi. — Nie zadręczaj się panem marudą i skup się na czymś innym — roześmialiśmy się.

— Zawsze masz rację, Hamilton — odpowiedział z ociekającym pewnością siebie uśmieszkiem George.

Dlatego mnie kochasz.

Chłopaki zaczęli mówić jacy są podekscytowani na Monako i że nie mogą się już doczekać.

— Zarządzam z Sebastianem całkowity zakaz imprez — tym zdaniem ugasiłem entuzjazm, do tamtej chwili ucieszonych chłopaków, których uśmiechy od razu opadły.

— Musicie nam pozwolić chociaż na tę jedną. Przecież to coroczna tradycja! — powiedział George z miną kota ze Shreka. Uroczo.

— No dobrze — westchnąłem, a kierowcy się ożywili. — Macie moją zgodę.

Może nam wszystkim to wyjdzie na dobre.


18 maja 2024, Włochy


Kiedy byłem już pod wcześniej umówionym miejscem, garażem Mercedesa, na zewnątrz spotkałem George'a, z którym się przywitałem. W tym samym momencie pojawił się spóźniony Frederik, z wysokim ciemnowłosym chłopakiem, z którym przepychał się nawzajem.

Znam go. To Olli Caldwell, jego najlepszy przyjaciel.

— To mój BFF, Olli — wyjaśnił Fred.

— Wszyscy to wiemy — odpowiedział George, przejeżdżając dłonią po zmęczonej twarzy.

— Urwany z wariatkowa. Myślę, że się dogadacie.

— Słucham? — zapytał George, upewniając, że dobrze zrozumiał słowa Freda, który odpowiedział nam rozbawionym spojrzeniem.

— Po zeszłorocznym wyścigu w Abu Zabi prawie spalił Sophii włosy. Arthur się wkurzył i wyrzucił nas z klubu — kontynuował, na co ponownie spojrzałem na Caldwella. — Nie zmienia to tego, że nadal jest zajebisty — rzucił, wpatrując się w chłopaka z ciepłym uśmiechem.

— Przynajmniej ja nie śmiecę. Widziałem jak w naszym mieszkaniu zamiast wyrzucać śmieci do kosza, to zostawia gdzie popadnie i muszę wszystko po nim sprzątać — wypalił Olli, na co wszyscy głośno się roześmialiśmy.

— Ale ja za to odkurzam!

— Wszystkich śmieci nie wciągnie odkurzacz!

— Ci dwaj są jedynym powodem, dla którego zdecydowałem się tu dzisiaj przyjść — szepnął do mnie George.

Długo jeszcze rozmawialiśmy dopóki Sebastian i Mick nie zdecydowali się nam przeszkodzić, a bardziej ten drugi, ponieważ Vettel poszedł za Schumacherem, aby go pilnować.

Muszę przyznać, że relacja Sebastiana i Micka jest naprawdę urocza i rozczulająca.

Po kwalifikacjach zdecydowałem się podejść do George'a, który od kiedy zauważył, że zmierzam w jego stronę, posłał mi szeroki uśmiech.

— Wiesz, dobrze ci poszło. P6 to wcale nie jest zły wynik — zacząłem, opierając się o ścianę, tuż obok brązowowłosego.

— Nie musisz mi gratulować, Lewis — odpowiedział z delikatnym uśmiechem, który był tak samo irytujący jak i hipnotyzujący.

— Masz rację, George — skomentowałem, uśmiechając się cwanie. — Ja nic nie muszę.

Chłopak w odpowiedzi zaśmiał się na moje słowa.

— Mogę zadać ci pytanie?

— Już je zadałeś — odpowiedziałem, drocząc się z nim, na co delikatnie uderzył mnie w ramię.

— Przestań się zgrywać — wypalił, przewracając oczami. — Mam nadzieję, że żaden nieszczęśliwie zakochany dzieciak dzisiaj nam nie przeszkodzi. Chciałbym się porządnie wyspać, a nie słuchać czyiś lamentów —szepnął.

— Intrygujące — zaśmiałem się. — Ty i Fred nie mogliście skończyć jednego tematu, a już zaczynaliście kolejne.

— Nie jestem aspołeczny w przeciwieństwie do ciebie — odparł z wrednym uśmiechem, a widząc moją niezadowoloną minę, zaczął się głośno śmiać, przyciągając uwagę mechaników i Toto na naszą dwójkę.

Istnym zbawieniem od zainteresowanej, niezliczonej ilości oczu skierowanych centralnie na nas, okazał się być wchodzący do garażu Sebastian, a za nim piszczący Mick. Niemal od razu każdy, widząc ich dwójkę, powrócił do swojej pracy.

— Sebastian? — spytałem, gdy Vettel i Schumacher podeszli do mnie i do George'a. — Dlaczego Mick tak piszczy?

— Bo Kacper Sztuka zajął piąte miejsce w wyścigu sprinterskim! — odpowiedział Mick z szerokim uśmiechem. — A Arthur tak się cieszył, że wyrzucili go z garażu Ferrari.

Nie dziwię się.

Wieczorem postanowiłem wybrać się na spacer. Założyłem słuchawki i kaptur od mojej szarej bluzy. Słuchając losowej muzyki udałem się powolnym krokiem do parku, a nie zbyt ciepłe powietrze momentalnie sprawiło, że moje policzki były chłodne. Zdecydowanie raźniej jest spacerować z Roscoe i szkoda, że nie ma tu go ze mną. A George źle się poczuł, więc już dawno poszedł spać. Byłem skazany tylko i wyłącznie na siebie.

W parku było dość spokojnie, praktycznie zero ludzi. Mój telefon nagle zadzwonił, a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie George'a. Odebrałem i zobaczyłem jego słodką, zaspaną twarz.

— Wszystko okej? — usiadłem na pobliskiej ławce i dokładnie przyjrzałem się chłopakowi. — Dobrze się czujesz?

— Nie mogę spać — ułożył rękę pod głową. — Wracaj już do mnie — na mojej twarzy pojawił się uśmiech. — Jesteś na spacerze?

— No chyba widzisz — zaśmiałem się. — Spróbuj zasnąć. Wrócę późno.


19 maja 2024, Włochy


— Nienawidzę wstawać rano.

George ostatnimi czasy wręcz uwielbiał narzekać, szczególnie w mojej obecności.

— Uwierz mi, że ja też nie — przyznałem, zerkając na niego ukradkiem. Zaraz wróciłem wzrokiem do parzonej przeze mnie kawy.

— Poszedłeś spać później i wstałeś wcześniej niż ja — skwitował George, odwracając się do mnie przodem.

— Bo wysypiam się lepiej niż ty — oznajmiłem, podając mu kubek z napojem, który nam przygotowałem. — Włoskie espresso. Specjalnie dla ciebie.

— Nie przepracowujesz się ostatnio? Może powinieneś odpocząć?

— Mieliśmy ostatnio trochę wolnego, zapomniałeś? — spytałem. On jednak się nie odezwał, wyjątkowo szybko pijąc swoją kawę.

— Moim zdaniem, za dużo się przemęczasz w ostatnim czasie — stwierdził George, wzruszając ramionami. Zerknął na mnie i wtedy do mnie dotarło, że wcale nie żartował.

— Poradzę sobie. Jestem dorosły.

—  Zapomniałeś jeszcze dodać, że niesamowicie uparty — zaśmiał się. — Zaraz wrócę.

George odstawił swój kubek i podszedł do mnie bliżej. Złapał moją głowę w swoje dłonie i pocałował mnie w czoło, już po chwili znikając całkowicie z mojego pola widzenia. Uśmiechnąłem się pod nosem, wiedząc jak bardzo chłopak mnie kocha.


* * *


— To... Od której godziny ty tak naprawdę nie śpisz? — zagadnął George, kiedy wraz ze mną siedział w garażu Mercedesa na przeciwko mnie. Wokół nie było jeszcze dużo ludzi, a jest to spowodowane przez wczesną godzinę, dzięki czemu mogliśmy we względnym spokoju ze sobą porozmawiać.

— Czwarta trzydzieści. Ciągle się budziłem — przyznałem zgodnie z prawdą.

— Dzień będzie długi, ale możesz się jeszcze zdrzemnąć przed wyścigiem — stwierdził, na co spojrzałem na niego.

— Dajesz mi rady? Miło, młody.

— Uśmiechnij się, stary! — powiedział troszkę głośniej i nachylił się w moją stronę. Gdybym czuł się normalnie, to prawdopodobnie bym się uśmiechnął.

— Nie chcę mi się — mruknąłem, patrząc w jego kierunku. Ten spacer wczoraj to był fatalny pomysł. Mogłem zostać z George'em.

Brytyjczyk chyba zbytnio się nie przejmował ludźmi, którzy znajdowali się w pobliżu, ani tym, że ktoś mógłby nas wtedy nagrać lub zrobić zdjęcia. Przyciągnął mnie do pełnego czułości uścisku. W duchu dziękowałem, że nie wpadło mu do głowy pocałowanie mnie.

— Jesteś niepoważny — zaśmiałem się cicho, skanując jego wyraźnie uśmiechniętą twarz, na którą tak bardzo lubiłem, a wręcz kochałem patrzeć.

— Przynajmniej się zaśmiałeś. Uznaję to za sukces i wykonanie zadania — odparł, spoglądając w moje brązowe oczy. Chyba jest z siebie dumny, że dzięki niemu na moich ustach wywołał cichy śmiech, a w następstwie delikatny uśmiech, który na nich zagościł. — Zależało mi najbardziej na twoim uśmiechu — wyszeptał, nachylając się nad moim uchem, przez co przeszły mnie przyjemne dreszcze.

— Przypomnij mi, dlaczego zostaliśmy kilka lat temu przyjaciółmi? — spytałem, nie odrywając od niego wzroku. Jego niebieskie oczy zdecydowanie dodawały mu uroku, którego mu nie brakowało.

— Bo jestem mega seksowny i mnie kochasz — odpowiedział, uśmiechając się niczym niewiniątko. Pokręciłem głową sam do siebie, spodziewając się takiej odpowiedzi z jego ust.

— Głupek.


George


Patrzenie na śpiącego Lewisa jest najlepszą czynnością w oczekiwaniu na wyścig. Siedziałem naprzeciwko śpiącego Hamiltona i przyglądałem mu się z ogromnym uśmiechem na twarzy. Czasami nie mogłem uwierzyć, że on w ogóle się ze mną zaprzyjaźnił, a teraz jesteśmy ze sobą. Był dla mnie pomocny i szczery, nie taki jak ja.

Lu otworzył powoli oczy i rozciągnął się na łóżku, przenosząc swój wzrok na mnie. Posłałem mu delikatny uśmiech, wyglądał na wypoczętego.

— Jak się spało? — zagadnąłem, przyglądając się jemu. Jest taki uroczy, z resztą jak zawsze.

— W miarę w porządku — odpowiedział, opierając się o ścianę. — Długo spałem?

— Dwie godziny.

Lewis przytaknął w odpowiedzi.

— Niedługo powinniśmy wyjść do ludzi, więc dobrze, że wstałeś — oznajmiłem.

Lewis poprawił swoje ubranie, które nieco się zgniotło gdy spał. Wyszliśmy szybko z jego pokoju, a następnie garażu Mercedesa, w trakcie rozmawiając ze sobą.

— I kto to mówi? — odparłem ze śmiechem, który udzielił mi się od Hamiltona. — Znajdźmy naszego kochanego Albona. On ci wszystko potwierdzi.

— Wybacz, ale nie wierzę dopóki nie zobaczę.

— Alex! — zawołałem przechodzącego obok chłopaka, który od razu do nas podszedł. — Czy to prawda, że mamy film z Charlesem, gdy za czasów kartingowych udawał czarodzieja?

— Tak — Albon roześmiał się na to wspomnienie. — Pokaż je ludziom na konferencji za tydzień, w czwartek.

— Wreszcie cię znalazłem — zwrócił się do Alexa Logan, podchodząc do swojego zespołowego kolegi. — Już myślałem, że nie wrócisz. Co tak długo? — spytał, spoglądając w kierunku Albona. — Fani?

— Gorzej. Mick Schumacher na wkurwie.

— Tego to się nie spodziewałem — wtrąciłem się, mówiąc zgodnie z prawdą. — Czemu się wkurzył?

— O nic — Alex wzruszył ramionami. — Tak po prostu.

— Pewnie dlatego, że Sebastian znowu go zostawia — odparł Lewis, unosząc wzrok na starszego z kierowców Williamsa.





georgerussell63: Dobrze być z powrotem na wyścigach w Imoli i ogólnie fajnym weekendzie. 🇮🇹 Zdobyliśmy dziś maksimum jako zespół, ale będziemy naciskać na więcej w Monako.

Polubienia: ollicaldwell, kimi.antonelli i 118 178 inne osoby

Zobacz wszystkie komentarze: 244

ollicaldwell: Ze mną i  @frederikvestiofficial weekendy zawsze są udane 😎

^kimi.antonelli: Patwierdzam 👊 to czysta prawda 😉 





lewishamilton: Rzuciłem wszystko w ten weekend ~ jeszcze więcej pracy do zrobienia. Grazie Imola, miłość tam jest i wysyłam ją z powrotem do was wszystkich. Ruszamy do Monako ✌🏾

Polubienia: cullen_angela, roscoelovescoco i 827 464 inne osoby

Zobacz wszystkie komentarze: 2 383

mickschumacher: Seb 😭

^pierregasly: @mickschumacher nie myl Lewisa z Sebastianem.

^mickschumacher: 🙄 😐





***

Author note:

W przyszłym tygodniu przewiduję, że wpadnie rozdział z Welcome To The Final Show..., prawdopodobnie może coś też się pojawić z W Jeden Dzień. Nie wiem jeszcze jak do końca to wszystko wyjdzie, ponieważ wyjeżdżam na tydzień, także będę miała ograniczony dostęp do Wattpada, ale mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.😁

Jeśli są gdzieś błędy bardzo proszę o napisaniu w komentarzach.

Do następnego!!!

Katherine_Megan001

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro