Czyli teraz wszystko układa się w jedną całość
28 czerwca 2024, Austria
George
— Jesteś strasznie... Milczący — odwróciłem głowę w kierunku Pierre'a, który zaoferował mi wspólne wyjście na wieczorny spacer ulicami Spielbergu.
— Po prostu... Charles... Dziwnie się zachowywał — Francuz podszedł bliżej mnie. — Martwię się o niego — dodał.
Czyli mu nie powiedział.
— Idź do niego, porozmawiajcie.
— Mam wrażenie, że obraził się za naszą rozmowę w Montrealu...
— Nie, to na pewno nie to — od razu przepędziłem dręczące go myśli. — Zaufaj mi.
Trochę dziwił mnie fakt, że Leclerc nie pisnął Pierre'owi ani słówka o ciąży Alex. Spędzali ze sobą czas i byli praktycznie nierozłączni.
— Nie mieliśmy za bardzo czasu, aby ze sobą porozmawiać w Barcelonie. Charles prawie wszystkich omijał szerokim łukiem — westchnął kierowca Alpine. — A no tak, przecież wpadł do ciebie z płaczem. Więc trudno, żebyś nie wiedział, co mu się stało — odezwał się po kilku minutach, przerywając trwające do tej pory milczenie. — Ale myślę... Myślę, że mogę ci coś powiedzieć w tajemnicy. Tylko nikomu nie wygadaj — wyciągnął mały palec do złożenia przysięgi.
— Obiecuję — ścisnąłem jego palec. Obietnica nie do złamania.
— Mieliśmy po osiemnaście lat, ja i Anthoine, bo Charles siedemnaście. Byliśmy w Madrycie i razem z Julesem pojechaliśmy do Carlosa, bo robił imprezę z okazji urodzin. Jules nam pozwolił napić się alkoholu, po raz pierwszy w życiu. Wszyscy obecni na tej imprezie prędko zaczęli nie kontaktować. Zostałem sam z Tonio, bo Charlie gdzieś zniknął. I... Wyznaliśmy sobie uczucia... Potem się pocałowaliśmy — starł wierzchem dłoni samotną łzę, która zagościła na jego policzku.
— Co z Charlesem? — spytałem cicho. — Co się z nim wtedy działo?
— Pieprzył się z Sainzem — wyrzucił prosto z mostu Gasly. — Potem powiedział Charlie'emu, że to nic nie znaczyło i mają o tym wszystkim zapomnieć. Carlos następnego dnia nic nie pamiętał, bo był tak najebany.
— Ale Charles nie mógł tego wymazać z pamięci... — szepnąłem.
— Dokładnie.
— A jak to było z tobą i Anthoine? — zapytałem, będąc cholernie ciekawy dalszego przebiegu ich relacji.
— Stwierdziliśmy, że alkohol nam uderzył do głowy — odparł od razu, kopiąc kamień, który leżał na chodniku. — Ale tak nie było. Nigdy — mruknął, spuszczając głowę w dół. — On mnie kochał do... Do końca. Ja jego nadal. Mimo, że mieliśmy swoje partnerki... Ja mam obecnie — Pierre próbował zdusić w sobie szloch.
— Rozumiem — pokiwałem prędko głową.
Byle by mi się tutaj nie rozryczał.
Jednego już pocieszałem.
— Wdech i wydech, Pierre — mruknął Francuz pod nosem.
Czyli teraz wszystko układa się w jedną całość. Charles od prawie dziesięciu lat dusił swoje uczucia do Carlosa, całą prawdę. A gdy w końcu się zdawało, że mają się ku sobie i wszystko wychodziło na prostą, to wszystko zaczęło się walić przez ich wspólne spięcia na torze, a gdy mieli się już pogodzić, to wszystko przekreśliła ciąża Alex... Te wszystkie jego relacje z dziewczynami... Też nie potrafił ich utrzymać, był w tym wszystkim cholernie zagubiony.
Ale może nie wszystko jeszcze stracone.
Musi być sposób, aby ich pojednać.
I zrobię to.
Bo inaczej nie nazywam się George William ,,Jerzy" Russell.
Dwie godziny później, siedziałem w pokoju Lewisa już od dobrych kilku minut. Byłem tam sam, ponieważ mężczyzna wyszedł przedyskutować z Bono swoje dzisiejsze wyniki na treningu i kwalifikacjach do sprintu. A, że mi się nudziło, to postanowiłem postalkować Lisę. I nic, czego bym o niej już nie wiedział, nie znalazłem, poza tym, nie była jakoś znana.
W tle leciał jakiś film o superbohaterach, a konkretniej Iron Man. W trakcie jednej ze scen, postanowiłem, że pójdę się napić. Nalewając do szklanki sok pomarańczowy, usłyszałem otwieranie się drzwi, to był Lewis.
— Hej — rzuciłem, opierając się o ścianę i trzymając w ręce szklankę.
— No hejka, co tam młody? — spytał czarnowłosy, patrząc na mnie z zaciekawieniem.
— Nudy — odpowiedziałem, wzruszając ramionami. — Jak wyniki?
— Mają się całkiem dobrze, gdy porównaliśmy do poprawek, które zostały wprowadzone do bolidu.
— A w ogóle mówił coś o moich?
— Coś tam wspomniał — odpowiedział, kiwając głową na tak. — Chodź — rzucił, po czym mnie przytulił, a ja prędko oddałem uścisk. Po kilku chwilach, gdy się od siebie oderwaliśmy, Lewis spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy. — Dokończymy oglądać film i może coś jeszcze zjemy.
Mick
Po tym jak Oliver i Arthur wyszli na balkon, aby porobić sobie, jak to oni określili ,,seksowne zdjęcia", zapanowała cisza, a ja razem z Andreą ponownie usiedliśmy na kanapie, z której, jeszcze przed chwilą, tamta dwójka perfidnie nas wygoniła. Nie chcieliśmy też dostać padem w głowę, przez narażenie się im.
— Ja idę odebrać telefon, wrócę za piętnaście minut, i ma być tutaj spokój, jasne? — powiedział spokojnie Oscar, na co pokiwałem powoli głową.
— Dobra, teraz wasza kolej, a ja sobie popatrzę — rzucił Logan, podając jednego pada Kimiemu, a drugiego mnie. — Zaraz mi kciuki odpadną z tego ciągłego klikania.
— Ale ja nie umiem grać w Fifę! — krzyknął Kimi.
— Luz, młody. Ustawiłem specjalnie dla ciebie najłatwiejszy poziom trudności — powiedział Logan, uśmiechając się do niego.
— Jeszcze dam ci fory — odparłem, parskając śmiechem.
Włoch trzepnął mnie w głowę, na co chciałem rzucić w niego poduszką, ale on mnie wyprzedził, rzucając książką, należącą do Oscara, która leżała na stole. Szybko wziąłem jedną z poduszek, która znajdowała się za moimi plecami, po czym z całej siły walnąłem chłopaka w głowę. Antonelli złapał się prędko za głowę i przymknął oczy.
— Wszystko okej? — spytał zmartwiony Logan, łapiąc siedemnastoletniego kierowcę za ramiona.
— Umm... Tak... — powiedział po kilku sekundach.
— Przepraszam — odezwałem się, patrząc na niego z lekko wystraszonym spojrzeniem. — Na pewno wszystko okej? — spytałem i podniosłem jedną brew ku górze.
— Tak, na pewno — odpowiedział, uśmiechając się łagodnie.
Zaczęliśmy grać i rozmawiać z Loganem, ale kilka minut później usłyszeliśmy dwa, bardzo znajome męskie głosy.
— Ty zjebie! Jak ty te zdjęcia zrobiłeś?!
— No jak? Normalnie!
— Jak ty nawet, kurwa nie potrafiłeś włączyć na aparacie trybu nocnego! — spojrzeliśmy na Arthura, który opadł na kanapę, zaraz obok mnie.
— Bo mi o tym nie wspomniałeś? — Ollie wzruszył ramionami, jakby nic się nie stało.
— Przyniosłem naleśniki! — zawołał Oscar, wchodząc do pokoju. — I mam dobre wieści, chłopy! — dodał, kładąc na stoliku cztery styropianowe pudełka, w których znajdowało się nasze jedzenie.
— Jakie to niby wieści? — spytał zaciekawiony Logan.
Oscar w odpowiedzi pokazał Sargeantowi jakieś zdjęcie na telefonie, którego nie byłem w stanie dostrzec z drugiego końca kanapy.
— Co to? — Kimi przysunął do nich głowę, spoglądając przez ramię amerykańskiego kierowcy.
— Wyniki z egzaminu Lily — wyjaśnił Logan, tak jakby nie dowierzając. Po chwili ocknął się i spojrzał na Oscara. — Najlepszy wynik na całym roku?!
— Tak, dokładnie — odpowiedział Piastri i lekko się do niego uśmiechnął. Spojrzał na kierowcę Williamsa i go przytulił.
— Widzisz? Mówiłem, że się jej uda — powiedziałem, gdy Logan oddał uścisk Oscara.
— To jak zjemy, to wychodzimy na paintballa, tak? — spytał Ollie, zwracając uwagę moją, Oscara i Logana, oraz wyciągając z pudełka kolejnego naleśnika, którego zaczął jeść.
— Tak — Oscar pokiwał twierdząco głową w odpowiedzi.
— Jestem z tobą w drużynie! — powiedział szybko Logan szeroko uśmiechając się do kierowcy Mclarena, który prędko odwzajemnił jego gest.
29 czerwca 2024, Austria
Arthur
Mick udzielił mi wyjątkowo świetnych porad jak podrywać dziewczyny, więc dzisiaj przetestuje to na Carmenicie.
Według Schumachera krok pierwszy to znajdź swoją ofiarę, znaczy dziewczynę, którą chcesz poderwać, i kulturalnie zagadaj do niej.
Ale mijały kolejne dni, tygodnie, a ja nadal nie wiedziałem jak skutecznie zagadać do Carmen. Powoli traciłem nadzieję, a zaczęło zależeć mi na niej, ale nie chciałem zrobić z siebie jeszcze większego kretyna niż jestem, i zagadywać do niej.
Każdego dnia jej ciemnobrązowe oczy wywiercały mi dziurę w głowie.
— Arthur, wstawaj, bo nie zdążysz! — Charles szturchnął mnie w ramię. — Miałeś wstać dwadzieścia minut temu!
— Wszystko mnie boli. Nie mam siły przez tego wczorajszego paintballa z chłopakami.
— Chyba pseudo paintballa — westchnął, niepewnie siadając na brzegu mojego łóżka. — Źle się czujesz?
Pokręciłem twierdząco głową, z wielkim trudem przewracając się na plecy.
* * *
Zmęczony, bez chęci do życia, leżałem na łóżku i wpatrywałem się w biały sufit, mega interesujący. Cisza i spokój była dzisiaj zdecydowanie moim wybawieniem. Nieoczekiwanie telefon leżący obok mnie wydał dźwięk przychodzącego połączenia. Z wielką niechęcią chwyciłem za urządzenie. Gdy na ekranie zobaczyłem kto dzwoni moje tętno momentalnie przyspieszyło.
Carmen Montero Mundt.
Poderwałem się do siadu, nie za bardzo wiedząc co powinienem zrobić z ciągle dzwoniącą komórką.
Okej, focus, Arthur.
Pomyśl co w takiej sytuacji kazałby ci zrobić Mick.
Odebrać.
— Słucham? — wydawałoby mi się, że serce za moment wyskoczy mi z piersi.
— Hej — uśmiechnąłem się, słysząc przyjemny głos Carmen. — Przepraszam, że dzwonię dopiero teraz, ale byłam zajęta.
Gówno prawda, George ci zabronił, ale wybaczam.
— Sam rozumiesz — tłumaczyła się, co bardzo mnie mnie rozśmieszyło. — Jak tam w Austrii? — zapytała z ostrożnością.
— Fajnie, lepiej jak w Barcelonie, bo jak na razie nikt się z nikim nie pokłócił lub pobił — uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Rozmawiając z nią czułem się swobodnie, ale bałem się, że ja, jak to w końcu ja, odpale się i powiem coś głupiego.
— Bardzo jesteś zajęty za tydzień? — zapytała Hiszpanka.
— Niestety mam... Będę w Bolonii. Potem będę wolny.
— To może wtedy miałbyś ochotę gdzieś wyjść? — zapytała z nadzieją, ale pewniakiem było, że się zgodzę.
— Jasne — niemal zapiszczałem z radości. Myślałem, że zwariuję z nadmiaru szczęścia.
— Będziemy w kontakcie.
George
Charles walnął się na swoje łóżku, a ja zaraz obok niego.
— Jak było wczoraj na spotkaniu z Verstappenem i Flörsch? — spytałem, a Charles odwrócił głowę w moją stronę, spoglądając na mnie, po czym cicho westchnął.
— Ty wiesz, że mnie bardziej wymęczyło użeranie się z Arthurem przed wyjściem, niż całe to spotkanie? — rzucił, a ja powoli pokiwałem głową, pozwalając mu kontynuować dalej swoją wypowiedź. — Zaczął gadać, że nie zajmie się Leo, i zaczął wymieniać wszystkie argumenty dlaczego nie. A potem mówił, uważając jakby to było w zupełności normalnie, dlaczego woli swojego pluszaka - Leo 2.0 — wyjaśnił, na co parsknąłem cichym śmiechem.
Zaczęliśmy się śmiać, zmieniając prędko temat naszej rozmowy. Charles nagle złapał za swój kask i zaczął nim podrzucać, ale w pewnym momencie zagapił się, wypuszczając przy tym kask z rąk, a ten runął na ziemię. Popatrzyłem na szatyna, który patrzył zszokowany to na mnie, to na kask.
— George... — mruknął Charles, lekko zmartwiony.
— Co? — spytałem, nie wiedząc o co chodzi. Wstałem z łóżka i spojrzałem na kask.
— Rozwaliłem swój kask! — krzyknął spanikowany Charles, a ja wziąłem leżący przedmiot w dłoń, dokładnie go oglądając, po czym spojrzałem na Leclerca.
— Nie panikuj, nic się nie rozwaliło — odparłem. — Jest cały i zdrowy — dodałem ze śmiechem.
— Witam ukochanego braciszka! — krzyknął Arthur, wbijając z buta do pokoju. — Czuję się już znacznie lepiej! — dodał, w momencie, w którym Charles prawie zakrztusił się pitą w tamtym momencie wodą, a ja zacząłem się z niego śmiać, prawie znowu wypuszczając kask. — No co?
— Nic, Charles uderzył się dzisiaj lekko w głowę o swój kask i mu odwala — odpowiedziałem rozbawiony. Arthur spojrzał pytająco na Charlie'ego, ale on jedynie śmiał się ze mną.
— O to niby ja jestem tym najbardziej odklejonym bratem — burknął pod nosem.
— Bo jesteś — odpowiedział Charles, ciągle zachodząc się śmiechem.
— Z czego wy tak w ogóle się śmiejecie?
— Z ciebie, i z tego, że przed chwilą upuściłem kask na podłogę i myślałem, że go rozwaliłem — zachichotał kierowca Ferrari.
— Dobra, ale co w tym jest takiego śmiesznego? — zapytał zdezorientowany Arthur.
— No kask spadł na podłogę — powiedziałem, nadal się śmiejąc.
— Nieważne — machnął ręką. — Przyszedłem się ciebie spytać, czy wyszedłeś z tym swoim ,,kulturalnym" Leo na spacer, czy ja mam z nim iść? W sensie, nie żebym się jakoś do tego wyrywał...
— Już z nim byłem, ale dzięki, że się o niego troszczysz, a nie tylko ciągle wyzywasz.
georgerussell63: P3. Samochód czuł się dobrze i kolejny silne Quali dla zespołu. Jutro, ścigamy się🇦🇹
Polubienia: mercedesamgf1, kimi.antonelli i 252 363 inne osoby
Zobacz wszystkie komentarze: 394
mickschumacher: P3 w kwalifikacjach = P1 w wyścigu
30 czerwca 2024, Austria
Obudziłem się przytulany przez Lewisa, czułem się w stu procentach szczęśliwy i wypoczęty. Delikatnie wyślizgnąłem się z objęć mężczyzny i ruszyłem do łazienki, zabierając po drodze swój telefon. Zamknąłem się w łazience i włączyłem dość cicho playlistę, którą zrobili mi Mick i chłopaki z Polski. Nazwa playlisty była w języku polskim, więc kompletnie nic z niej nie zrozumiałem - Pamiętaj kim jesteś, Jerzy.
Ogarnąłem włosy, ubrałem się, po czym otworzyłem drzwi. Zobaczyłem uśmiechniętego Lewisa, dopiero co wstał.
— Przepraszam, że cię obudziłem — powiedziałem szybko.
— Nic się nie stało — pocałował mnie w czoło i wszedł do łazienki zamykając za sobą drzwi.
Usłyszałem dzwonek mojego telefonu, więc nie zwracając sobie głowy tym kto dzwoni, szybko odebrałem.
— Halo? — zapytałem.
— George, to ja, Doriane — powiedział dobrze mi znany dziewczęcy głos.
— Tak, wiem.
— Dzwonię, bo poprosiłeś mnie, o telefon... W sprawie tych kwiatów...
— Ach tak, pamiętam. To potrzebuje ich mega dużo. Najlepiej na... — zastanowiłem się. — Belgię. Też wtedy będziesz, to nam pomożesz — odparłem, a po chwili z łazienki wyszedł Lewis.
— No dobra, ale to będą ogromne koszta, ale w sumie co ja w ogóle mówię, masz dużo siana — stwierdziła dziewczyna.
— Znajdź mi takie kwiatki, które symbolizują głębokie przeprosiny i miłość aż po grób i inne takie duperele — rzekłem, na co Lewis parsknął pod nosem. — Doriane mówiłaś, że ty i Dino znacie się na symbolice kwiatków — dodałem.
— Okej, wszystko rozumiem. Dam ci niedługo znać, pa — powiedziała, po czym rozłączyła się.
— Za co chcesz mnie przepraszać? — zapytał Lewis.
— Oj, nie ciebie — przerwałem mu. — Ty naczelny egoisto. Szykuję pojednawczą randkę niespodziankę dla Charlesa i Carlosa — wyjaśniłem. — I wszystko musi być na niej perfekcyjnie idealne — zaznaczyłem.
— Naczelny shiper Charlosa się z ciebie zrobił — zaśmiał się Lu.
— Tak — odpowiedziałem szybko. — Chyba ci to nie przeszkadza?
— Nie, w żadnych wypadku — odparł, po czym zamilkł na kilka chwil. — Jak ty wygrasz ten wyścig i będziemy mieli podwójne podium, to ci się chyba tam oświadczę.
— Ty masz w ogóle pierścionek? — spojrzałem na niego.
— Nie — wzruszył ramionami. — Ale mam za to dużo bransoletek przyjaźni od fanów.
— Ja też mam. Ciekawe jaka by była reakcja ludzi, gdybyś mi się oświadczył — zaśmiałem się. — Tylko trzy osoby wiedzą, że jesteśmy razem.
— Mam ich gdzieś. Poza tym, jeszcze nawet nie jesteśmy na Red Bull Ringu.
— Lepiej bądź gotów — uśmiechnąłem się cwanie. — Wszystko będzie dzisiaj możliwe.
* * *
Dopiero w momencie, gdy Oscar i Carlos zaczęli mnie oblewać szampanem, to wszystko ze mnie spłynęło. Lewisa pewnie ukuła zazdrość, że nie stał obok mnie, ale mój sukces strasznie go zadowolił.
Czyli dzisiaj nie zrobi tego co mi rano obiecał.
Cały mokry od szampana i niezwykle szczęśliwy, zrzedłem z Oscarem i Carlosem z podium.
Kilka minut później, zostałem gdzieś zaciągnięty przez Lewisa, abyśmy mieli chociaż chwilę samotności.
— Dobrze ci poszło, młody — Lewis uśmiechnął się szeroko. — Gdzie dwóch się bije, tam Jerzy korzysta — powiedział z rozbawionym głosem.
Z wszystkich tych emocji, rzuciłem się mu na szyję i wtuliłem się w niego mocno.
— Jesteś wariatem, wiesz? — roześmiał się Hamilton. — Pomysł z naprawczą randką dla chłopaków... Ale właśnie za takie akcje cię kurwa kocham.
Po tych słowach połączył nasze usta w krótkim, ale namiętnym pocałunku.
georgerussell63: P1!!!! "You can win this thing" 😂😂 YES TEAM!! @mercedesamgf1
Polubienia: lewishamilton, landonorris i 1 086 924 inne osoby
Zobacz wszystkie komentarze: 12 756
mickschumacher: Miałem rację!!!!
landonorris: Gratulacje kolego
lewishamilton: BRAWO GEORGE
georgerussell63: P1 baby!!! 🏆 To nie koniec, dopóki się nie skończy!
Mega wynik dla zespołu po całej ciężkiej pracy, aby przywrócić nas do walki. Nigdy się nie poddaliśmy i zawsze wierzyliśmy. Dziękuję wszystkim!!!
Polubienia: frederikivestiofficial, pierregasly i 264 737 inne osoby
Zobacz wszystkie komentarze: 712
pierregasly: Gratulacje kolego
frederkivestiofficial: Dobra robota, George!
mercedesamgf1: Co. Za. Dzień. Przynieście Silverstone 👊
Polubienia: pumamotosport, mickschumacher i 175 972 inne osoby
Zobacz wszystkie komentarze: 419
pumamotorport: We're back baby. We are baaaaack
michschumacher: FOCUS GEORGE FOCUS
mercedesamgf1: Niezapomniany weekend
Polubienia: mercedesamgf1, pierregasly i 195 714 inne osoby
Zobacz wszystkie komentarze: 393
michschumacher: Yabba Dabba Doo
^arthur_leclerc: Yabba Dabba Dii
***
Author note:
Witam w kolejnym rozdziale 😊! Mam nadzieję, że się spodobał i czy jest coś, co chcielibyście zobaczyć w przyszłych rozdziałach?
Jeśli są gdzieś błędy bardzo proszę o napisaniu w komentarzach.
Do następnego!!!
Katherine_Megan001
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro