□3□
Pov.CAPELA
Starszy chłopak pokazał mi ręką abym usiadł na schodach co zrobiłem, a on usiadł obok mnie. Popatrzyłem na niego czekając na jego pierwsze słowa...
---Nunuś słuchaj--powiedział po chwili.
"Chwila moment jak on mnie nazwał?"--zapytałem się w myślach.
---Możesz mówić co chcesz, okłamywać wszystkich wokół ale mnie nie oszukasz okey? Znam cię długo i wiem kiedy kłamiesz, więc moje pytanie do ciebie Dante to... Co się z tobą dzieje?--powiedział patrząc na mnie.
---Ja...Ja już tak nie mogę... Wiem że Grzechu będzie zły jak się dowie ale...--westchnąłem i położyłem głowę na kolanach mamrocząc coś pod nosem...
Myślałem czy powiedzieć to wszystko Sonny'emu... Chciałem się komuś wygadać... nie tylko z sytuacji Grzecha, ale też o mnie i moim samopoczuciu... W głowie miałem teraz tylko jedno pytanie o które była wojna... "Powiedzieć mu?" a odpowiedzi.... Tak! Nie! TAK! NIE! i tak w kółko...
Po chwili poczułem jak ktoś mnie przytula... Był to Sonny... Sonny Rightwill mnie przytulał... Ten sam, z którym cięgle się wyzywam... Przytuliłem się do niego... A po chwili z bezsilności jaką czułem łzy same z siebie zaczęły umykać z moich oczu...
---Spokojnie Nunuś...--powiedział cicho starszy-- Nie musisz mi nic mówić... Tak? Ale jeśli chcesz to ja cię wysłucham i postaram się pomóc...--dodał
Odsunąłem się i wytarłem łzy, po czym oparłem głowę o ścianę za mną.
---Eh...Chodzi o Gregory'ego, ale nie tylko i no... Ja już nie mogę...--powiedziałem cicho--Gregory ma problemy w domu i razem z Alex'em... Pisicelą i Hank'iem próbujemy mu pomóc bo się głodzi... I ja już powoli nie mogę, jeszcze chłopaki go szukają, bo gdzieś poszedł przez tą blondynę...--wyrzuciłem z siebie wszystko dotyczące szatyna... O swoich problemach wolałem jak na razie nie mówić. Po wypowiedzi schowałem twarz w dłoniach...
Pov.ALEX
Schodziłem właśnie po schodach, żeby wrócić na stołówkę gdy na pół-piętrze zobaczyłem siedzącego mojego starszego brata, którego szukaliśmy. Byłem pewny, że mnie nie zauważył gdyż siedział tyłem do mnie. Usiadłem obok niego na schodku i wtedy zwrócił na mnie uwagę...
---Alex? Długo tu siedzisz?--zapytał starszy.
---Właściwie to przed sekundą się dosiadłem do ciebie--uśmiechnąłem się do niego.
---OH...wybacz nie zwróciłem jakoś uwagi...--zaczął się tłumaczyć.
---Co tu robisz?--zapytałem spokojnie, doskonale znając słowa które powie.
---Myślę--odpowiedział od razu, a ja spodziewając się takiej odpowiedzi westchnąłem.
---Nad czym?--zapytałem.
---Nad ty dlaczego jestem takim śmieciem...--powiedział z słyszalną kpiną w głosie i do tego lekko się uśmiechając.
---Nie mów tak! Jesteś wspaniałym człowiekiem i najlepszym bratem na świecie!--wręcz krzyknąłem z entuzjazmem.
---Miło że tak uważasz...--uśmiechnął się.
---To co idziemy do reszty?--zapytałem.
---A jest tam ta blondyna?--zapytał z niechęcią.
---Nie wiem-- powiedziałem zgodnie z prawdą.
Gregory westchnął po czym wstał ze schodów, co ja potem również uczyniłem. Wyjąłem telefon i schodząc po schodach za starszym bratem napisałem na grupie chłopakom, że mój brat się znalazł i że wracamy na stołówkę. Nasza podróż nie trwała długo, gdyż zadzwonił dzwonek informując nas o końcu przerwy. Dlatego musieliśmy się rozdzielić...
Pov.MONTANHA
Wszedłem do sali i usiadłem na moim stałym miejscu. A po dosłownie jakiejś minucie dosiadł się do mnie uśmiechnięty Hank. Z mojej grupy znajomych wiele z nich było w mojej klasie np. Hank, Mia, Sussane, Power oraz Rift którego aktualnie nie ma w szkole.
Zauważyłem też, że kilka osób z którymi graliśmy chodzi do tej klasy... Czy to dziwne, że dopiero teraz to zauważyłem? Dokładniej byli to o ile dobrze pamiętam imiona czy tam ksywki: Lucas, Labo?
OH... I ten chłopak co siedział obok chyba Carbo... Jak on miał... David? Eh... Nie wiem. Po chwili weszła nauczycielka od matematyki i zaczął się koszmar...
Lekcja się skończyła, a cała klasa wyszła przed salę. Usiadłem pod ścianą na podłodze, bo w moich planach było przesiedzieć tą 15-minutową przerwę pod piękną białą ścianą... Niestety moje plany się nie udały przez pewnego człowieka...
Pov.CAPELA
Gdy tylko zadzwonił dzwonek Erwin wystrzelił jak z procy i jako pierwszy wybiegł z sali. Zdezorientowany Carbonara, który z nim siedział zatrzymał się obok mnie między ławkami. Po chwili się odezwał...
---Yyy... Nie ogarniam tego człowieka...
---Nie tylko ty Carbo--zaśmiałem się.
---Eh...No nic idę do David'a... Pa Dante!--krzyknął odchodząc.
---Do zaraz!--zaśmiałem się wiedząc, że zobaczę go za nie całe piętnaście minut na lekcji Geografii, na której niestety będzie sprawdzian... Eh... Życie...
Pov.CARBONARA
Wyszedłem z sali po pożegnaniu Dante'go, a wychodząc zderzyłem się z kimś... Podniosłem wzrok i cofnąłem się o kro, po czym zobaczyłem Sonny'ego Rightwill'a. Zabawne jest to, że cała szkoła zna jego nazwisko podobnie jak Kui'a. Dlaczego? Po prostu należą do samorządu szkolnego i w dodatku są oboje na najwyższym stopniu, ale także są już w ostatniej klasie liceum.
---Wybacz --powiedziałem patrząc na niego, po czym ominąłem go z zamiarem odejścia...
---Zaczekaj --zatrzymał mnie jego głos. Odwróciłem się w jego stronę i spojrzałem na niego pytającym wzrokiem.
---Dante już wszedł z klasy?--zapytał patrząc na mnie.
---Nie, jak wychodziłem to stał na środku sali... Wybacz śpieszę się--powiedziałem i szybko odszedłem.
Pov.MONTANHA
Niestety moje plany nie udały się przez pewnego człowieka...
A dokładniej stał nade mną Erwin Knuckles...
---Cześć Grzesiu!--powiedział z entuzjazmem, pomińmy fakt że cała moja klasa zaczęła nam się przyglądać.
---Cześć Pastorku--zaśmiałem się.
---Eh...Będziesz mnie tak nazywać?-- zapytał spadając obok mnie pod ścianą, na bardzo wygodniej podłodze.
---Jeśli ci to przeszkadza-- nie zdążyłem dokończyć, bo siwo-włosy mi przerwał.
--- Nie przeszkadza mi to Monte-- zaśmiał się zmieniając moje nazwisko.
---No dobra to co tu robisz Er?
---Chciałem się przeprosić za zachowanie Hedi... Jest mi wstyd bo to moja dziewczyna--powiedział cicho. Zabolało... ale nie wiem czemu zabolało mnie ta informacja.
---Rozumiem, nie musisz przepraszać--odpowiedziałem.
W tym momencie na korytarz wbiegł Carbonara i spojrzał na mnie i Erwina.
---Ooo to tu tak przyszedłeś braciszku-- powiedział biało-włosy uśmiechając się...
---No tak... A ty co tu robisz Nico?-- odpowiedział chłopak siedząc obok mnie, lecz zanim uzyskał odpowiedź zobaczył...
Wskakującego bruneta na Nicollo, który po chwili się odezwał...
---Hej Carbuś-- zaśmiał się nadal wisząc na plecach biało-włosego...
--------------------------
Witam!
Nie było mnie z powodu egzaminów Sad :(
Ale już jestem!
Pozdrawiam i Kc<33
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro