Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

□22□

Gra w koszykówkę trwała w najlepsze, ale niestety często nie wszystko idzie po naszej myśli.
Tak też było w tej sytuacji...
Co dokładnie?

Otóż Dante Capela skończył grę w koszykówkę z kontuzją nogi...

-----------------------

---Kurwa...-- słynął Capela.

---Co jest?-- kucnął obok niego Pisicela, który akurat był obok.

---Chyba skręciłem kostkę..-- powiedział trzymając ręką na kostce.

---Co wy robicie siedząc na ziemi?-- zapytał Sonny gdy podszedł do nich.

---Capela chyba skręcił kostkę-- odezwał się Janek.

---Jak to? Żartujesz?-- spojrzał na Capele zmartwiony.

---Chciałbym żartować...-- podsumował Dante.

Sonny podszedł do niego i pomógł mu wstać, po czym powoli przeprowadził go na niedaleko stająca ławkę i usiadł obok niego, mówiąc reszcie aby grali bez nich.

---Dobra daj mi chwilę, zadzwonię po pogotowie-- powiedział Sonny, na co Dante spojrzał na niego.

---Po co?-- zapytał nie rozumiejąc na co tutaj karetka.

---Bo nie wiadomo co ci w nogę Nunuś-- powiedział i odszedł żeby zadzwonić.

Dante tylko westchnął i siedział na ławce czując ból nogi i czekając na powrót Rightwill'a.

-------------------------------

Brunet razem z biało-włosym nadal siedzieli na górce przy lotnisku.
David leżał na kolanach Crabonary i patrzył na lotnisko, a białowłosy bawił się jego włosami.

---Która godzina?-- zapytał z ciekawości brunet.

---10:47-- odezwała się po sprawdzeniu, na co Gilkenly się zaśmiał.
---Co cię śmieszy Davidku?-- zapytał patrząc na swojego chłopaka.

---To mój samolot...-- powiedział z uśmiechem patrząc jak maszyna rusza do startu.

---Żartujesz?-- odezwał się drugi.

---Nie-- powiedział nadal szeroko się uśmiechając, a wzrok miał wlepiony w samolot, który właśnie wzbijał się w powietrze...

---A twoi rodzice?-- odezwał się Carbo.

---Nie wiem, może polecieli... Może nie-- odezwał się obojętnie.

Carbonara już nic nie powiedział, bo średnio wiedział co na to odpowiedzieć...
Brunet w tym czasie wyjął telefon i usiadł tak, aby Carbo widział co robi.
Ten wszedł w wiadomości i kliknął najpierw w kontakt swojej mamy...

Mamusia kochana <3:

Gdzie ty jesteś?

Czy tobie się coś nie pomyliło?!

Wracaj tu natychmiast!

Odbierz ten telefon w tym momencie!

Nie ignoruj moich wiadomości i telefonów!!!

David jak zaraz nie odbierzesz to przysięgam, że pożałujesz!

Nigdy mnie tak nie wkurwiłeś jak w tym momencie.

Gdzieś ty poszedł?!

David zaraz mamy odprawę!

Odpisz mi!

Nie myśl że my nie polecimy, bo tobie się zachciało wyjść z lotniska!

Dobrze skoro tak stawiasz sprawę to żegnam!

Radz sobie sam w tym Los Santos!

Chcieliśmy dla ciebie dobrze!

Oczywiście było jeszcze jakieś ponad 200 nieodebranych połączeń od samej mamy, po przeczytaniu tego wszedł w konwersacje z ojcem.

Stary chuj (Ojciec):

Jesteś niewdzięczny i tyle!

Matka odchodzi od zmysłów!

Martwi się!

Odbierz od niej ten telefon!

Wróć na to jebane lotnisko.

Przysięgam, że jak cię zobaczę to coś ci zrobię, wkurwiasz mnie z wiekiem coraz bardziej!

Jesteś niewdzięcznym gówniarzem, mam wątpliwości czy w ogóle jesteś w jakimś procencie moim synem.

Nigdy nie miał dobrych relacji z ojcem, a nawet Davida nigdy nie obchodziło jego zdanie, więc nie przejął się wiadomościami ojca.
Szczerze było mu trochę szkoda mamy, ale nie miał zamiaru wyjeżdżać z Los Santos...

Brunet wrócił do wiadomości z mamą i napisał jej szybką krótką wiadomość.

"Przepraszam, ale tu mam wszystko... Kocham cię mamo <3"

Odłożył telefon i przytulił się do biało-włosego chłopaka...

------------------------------

Capele zabrało pogotowie, po które zadzwonił Sonny, który z nim pojechał karetką.
Czarno-włosy nie rozumiał sensu dzwonienia na pogotowie, ale nie chciał się kłócić z starszym.

W szpitalu zrobili mu prześwietlenie, po którym potwierdzono fakt iż kostka została skręcona w dość poważny sposób. Gdy lekarz zapytał jak to się stało Dante odpowiedział zgodnie z prawdą.

"Grałem z kolegami w koszykówkę i źle stanąłem"

Gdy wszystko było ogarnięte mógł wracać do domu, wyszedł z gabinetu lekarza co było prostsze dzięki opatrunkowi.

---I jak Nunuś?-- zapytał Sonny, gdy Capela wyszedł od lekarza.

---Skręcona-- powiedział niechętnie.

---W takim razie wracasz odpocząć do domu-- stwierdził Rightwill.

---Oj weź pójdę na boisko i będę patrząc jak gracie, nie chcę mi się siedzieć w domu i nic nie robić.

---No dobra choć.

Jakby nie pomyśleć Sonny był jedyną osobą, która martwiła i troszczył się o czarno-włosego.
Zawsze docinki z strony Rightwill'a Capele irytowały, ale widział że ten nie przestanie i się przyzwyczaił.

Co by było gdyby Capela nie miałby już wsparcia od Sonny'ego..?

----------------------------------------

Tydzień później:

W życiu każdego wiele się zmieniło, Gregory i Erwin byli razem, podobnie jak David i Carbo. Gilkenly nie wiedział co u jego rodziców, nie miał z nimi kontaktu, a mieszkał u Nico.

Sonny zaczął spędzać więcej czasu z osobami w bardziej swoim wieku, przez co Capela został... Sam?

------------------------------

Los Santos Hight School numer.1
właśnie trwała przerwa...

Capela, każdą przerwę od pewnego czasu spędzał sam.
Nie to, że jemu to nie pasowało.
Bądźmy szczerzy bardzo często irytowało go gadanie innych, ale jakoś trochę brakowało mu rozmów z Sonny'm, który był zajęty "nowymi znajomymi" i tą jedną dziewczyną.

Każdy zajmował się sobą, zobaczyć kogoś samego tak jak Dante było ciężko, każdy rozmawiał z kimś, uśmiechając się szeroko lub kłócąc się, ale kłótnia to w pewnym sensie też rozmowa...

---------------------------
Witam!
Dawno mnie nie było, ale oto jestem.

Ogólnie jeśli ktoś lubi ship
Erwin x Davidek to polecam:

Książka od _ewro_niara_ <3

POZDRAWIAM I KC <333
(Oj chyba zaraz koniec książki)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro