□21□
David stał właśnie na lotnisku...
Miał przeprowadzić się na drugi koniec kraju...
Miał do lotu wiele czasu, ale jego matka chciała być wcześniej.
Bramki otwierały się dopiero za dwie godziny, brunet siedział na krześle i patrzył w telefon. Nagle przyszła mu wiadomość...
Nico<3:
Hej David, mam do ciebie sprawę
Davidek:
Jaką?
Nico<3:
Da radę się spotkać, zanim wylecisz?
Davidek:
Tak
Nico<3:
Tam gdzie zawsze?
Brunet tylko odpowiedział łapką w górę i popatrzył na rodziców.
---Mamo... Tato-- powiedział stając przed rodzicami.
---Co synku?-- zapytała jego matka.
---Przepraszam za to co zaraz zrobię-- powiedział parząc na nich, mając cały czas plecak na plecach.
---To znaczy?-- zapytał ojciec...
David w tym momencie wziął głęboki wdech i zaczął biec w stronę wyjścia z lotniska. Jego matka zaczęła krzyczeć żeby wrócił, ale on nie miał zamiaru jej słuchać, ojciec nawet biegł za nim natomiast, gdy brunet wybiegł z lotniska... Schował się za ścianą, a zrezygnowany ojciec wrócił do miejsca gdzie była matka chłopaka...
Brunet ruszył spacerem w stronę miejsca gdzie miał się spotkać z Carbonarą. Oczywiście jego telefon zatankowała fala połączeń i sms'ów od wkurzony rodziców, ale on to po prostu ignorował.
Miał szczęście, że park który był ich miejscem spotkań był dość blisko lotniska. Zawsze spotykali się tam bo było to miejsce, do którego oboje mieli tak samo długą drogę z domów.
Ich miejsce spotkań to była górka, z której świetnie było widać pas startowy lotniska.
Był na miejscu pierwszy, ale co się dziwić skoro miał o wiele skróconą drogę. Usiadł na górce i patrzył na akurat odlatujący samolot. Wiedział, że nie był to ten którym miał lecieć i żałował, bo chciałby nigdzie stąd się nie ruszać...
---Odlatujące samoloty to piękny widok...-- usłyszał za sobą.
---Masz rację Nico...-- powiedział nawet się nie odwracając.
Biało-włosy usiadł obok niego i również patrzył na startujący samolot, który właśnie wzbijał się w powietrze...
---Więc co chciałeś mi powiedzieć?-- zapytał brunet nie odwracając wzroku od samolotu.
---Zależy mi na tobie...-- powiedział biało-włosy, patrząc kątem oka na bruneta.
---Wiem... Jesteśmy w końcu przyjaciółmi...-- powiedział nadal nie patrząc na Carbo.
---No właśnie przyjaciółmi...-- powiedział trochę jakby smutno Nico.
---Co masz na myśli?-- zapytał David i po raz pierwszy tego dnia spojrzał na biało-włosego.
---Nie wiem jak to powiedzieć... Może to zabrzmieć głupio-- powiedział z lekkim uśmiechem.
---Powiedz to dokładnie tak, jak masz w głowie-- uśmiechnął się brunet dodając przyjacielowi otuchy.
---Okej... W takim razie...-- wziął głęboki wdech i zamknął na chwilę oczy, uspokajając się.
---Hej spokojnie Carbo to na pewno nie jest takie strasz..-- brunet nie skończył mówić, gdyż biało-włosy go pocałował...
Zdziwiony nie zdarzył nijak zaragować na ten czyn. Nicollo siedział przed nim i patrzył na ziemię.
David w tym momencie zamarł...
Nie wierzył, że osoba która podoba mu się od tak dawna go pocałowała...
---Przepraszam...-- powiedział Nico.
---Nie... Nie przepraszaj-- odezwał się brunet.
---Wiem, że nie czujesz tego co ja, więc przepraszam-- odezwał się biało-włosy.
---Ale ty jesteś głupi-- odezwał się brunet, a Carbo na niego spojrzał.
---Kurwa podobasz mi się od początku tego jebanego roku
---Co? Ty tak serio?-- zapytał nie warząc w słowa David'a.
---Tak, ale nie chciałem niszczyć naszej przyjaźni... Chwila... Kurwa przecież ty jesteś z Kylie-- przypomniał sobie brunet.
---No nie jestem z nią-- zaśmiał się na reakcję bruneta.
---Jak to?-- zapytał patrząc na niego.
---Miałem się z nią dziś spotkać, ale ona do mnie zadzwonila i powiedziała...
"Kurwa Carbonara nie wkurwiaj mnie bardziej i dzwoń do tego David'a, umawiaj się na jebane spotkanie. Bo jesteś chyba ślepy, ale spokojnie ja widzę, że go kochasz więc idź tam i mu to powiedz zjebie. Napisz jak się uda"
---Po czym się rozłączyła-- zaśmiał się.
---Czyli ty mnie kochasz?-- zapytał niewierząc w słowa Carbo.
---Tak David-- powiedział i znów pocałował bruneta, tym razem drugi oddał pocałunek...
-------------------------------
---WYGRALIŚMY!-- krzyknął zadowolony Pisicela.
---Gratulacje-- powiedział Power.
---Dobra gramy jeszcze raz?-- zapytał Sonny.
---Można się dołączyć?-- usłyszeli za sobą, gdy się odwrócili zobaczyli Erwina i Vazquez'a.
---Jasne im więcej tym lepiej-- odezwał się Gregory i zaczęli od nowa wybierać składy.
----------------------------
Witam!
Dziś praktycznie cały rozdział poświęconych Davidkowi i Carbo.
Ogólnie zmieniłam nazwę z Morwina na 5city, bo bądźmy szczerzy nie jest to ff czysto o Morwinie :)
Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli
––KC<3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro