□20□
David siedział właśnie i pakował się, nie udało mu się namówić rodziców, żeby został w tym mieście.
Nagle drzwi od jego pokoju się otworzyły, a to co zobaczył bardzo go zaskoczyło.
Do jego pokoju właśnie wszedł Carbonara...
---Carbo?-- powiedział zdziwiony.
---Chyba nie myślałeś, że pozbędziesz się mnie z sowiego życia-- zaśmiał się.
---Co ty tu robisz?-- zapytał.
---Chcę cię o coś zapytać
---Nie mogłeś napisać? Lub zadzwonić i powiedzieć? Stary mieszkasz na drugim końcu miasta-- powiedział brunet patrząc na przyjaciela.
---Chcę żebyś mi odpowiedział szczerze i patrząc mi w oczy-- stwierdził biało-włosy.
---Okej? Więc co to za pytanie?-- zapytał nie wiedząc czego się spodziewać...
------------------------
---Gdzie wy mnie kurwa ciągniecie?-- zapytał Dante idąc za Jankiem i Sonny'm.
---Spokojnie Nunuś nic ci nie będzie-- powiedział najstarszy.
---Oh Capela jakbyś pomyślał to byś wiedział-- podsumował Janek.
---Dzięki Pisi-- wywrócił oczami.
Po chwili byli przed boiskiem do koszykówki, gdzie stało kilka ich znajomych z szkoły.
---Oj nie ma opcji chłopaki...-- mówi wiedząc po co tu są.
---Mówiłeś, że umiesz grać Nunuś-- powiedział Sonny parząc na niego.
---Bo umiem? Ale to nie znaczy, że zgodziłem się na granie-- odpowiedział patrząc na dwójkę przed nim.
---No Capela nie daj się prosić, brakuje nam jednej osoby żeby były pełne składy!-- odezwał się Pisicela.
---Eh... Niech wam badzie-- powiedział zrezygnowany.
---UDAŁO SIĘ CAPELA GRA!-- krzyknął Pisicela, a reszta spojrzała w ich stronę i krzyknęli z radości.
---Japierdole...-- mruknął Dante.
---Choć Nunuś-- zaśmiał się Sonny.
Oboje podeszli do reszty i zaczęło się wybieranie składów. Gdy każdy był gotowy do gry, na szybko Sonny przedstawił zasady i gra się zaczęła...
-------------------------------
---Okej? Więc co to za pytanie?-- zapytał nie wiedząc czego się spodziewać...
---Kochasz mnie?-- zapytał po chwili biało-włosy.
Bruneta zatkało, nie wiedział czy odpowiedzieć szczerze czy może jednak okłamać... Chociaż nie miał nic do stracenia, to był jego ostatni dzień w tym miejscu...
---A co byś zrobił, gdybym powiedział że tak?-- zapytał patrząc na Carbo.
---Szczerze? Nie mam pojęcia-- powiedział zgodnie z prawdą.
---Więc jaka jest odpowiedź?
---Taka sama jak w szkole-- powiedział omijając ponownej odpowiedzi na to jedno pytanie.
---Eh... Właściwie to do jakiego miasta masz wyjechać?-- zapytał Carbo i usiadł na krześle przy biurku.
---Sam nie wiem-- wzruszył ramionami.
---Rodzice mi nie powiedzieli...
---Musisz wyjeżdżać?-- zapytał z nadzieją, że odpowiedź brzmi jednak nie.
---Myślisz, że nie próbowałem namówić ich na zostanie, lub żebym mieszkał jednak na przykład z babcią, ale nie zgodzili się-- powiedział smutno.
---Coś się wymyśli-- powiedział wstając z krzesła i przytulił bruneta.
---Nie da rady...-- powiedział brunet i przytulił się do biało-włosego.
-------------------------
Witam i pozdrawiam kc <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro