Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

□16□

Kolejna przerwa... David postanowił jak najszybciej pogadać z Carbo, więc pobiegł pod salę gdzie miał lekcje...
Na miejscu zauważył Erwina.

---Erwin! Gdzie jest Carbo?-- zapytał od razu.

---Poszedł do twojej klasy, nie uwierzysz co chce zrobić-- zaśmiał się siwo-włosy chłopak.

---Co chce zrobić?-- zapytał nic nie wiedzący brunet.

---Jak to co? Debilu... To co chciał od pierwszej klasy liceum-- powiedział przez śmiech.

---To znaczy?-- zapytał nadal nie widząc o co chodzi.

---Wyznać miłość Kylie? Co ty zapomniałeś w kim on się podkochuje

---Kylie? Oh... Faktycznie-- powiedział zaskoczony.

---No nie ważne, mówiłem ci że zerwałem z Heidi?-- zapytał Siwy.

---Tak mówiłeś mi swoje plany jako pierwszemu Erwin-- powiedział udając, że poprzednie słowa go nie zabolały.

---Faktycznie zapomniałem
---Chodź poznasz lepiej Vazquez'a-- powiedział zachęcająco Erwin.

---Wiesz nie mogę... Obiecałem coś Labo, a na szybko chciałem pogadać z Carbo, ale skoro go nie ma to trudno...
Do zobaczenia-- powiedział i nie czekając na odpowiedź odszedł.

Szedł sobie przez korytarz idąc w stronę sali, gdzie jego klasa ma lekcje.
Gdy był na miejscu jego serce stanęło w bez ruchu na kilka sekund...

Carbonara całujący Kylie...

Przez chwilę nie wierzył w to co widział... A może nie chciał po prostu w to wierzyć?
Nie widział ile tak stał patrząc w dosłownie pustą przestrzeń...

---Wszystko w porządku?-- zapytał ktoś co zwróciło uwagę bruneta.

Była to Kylie, a obok niej stał Carbonara z zmartwionym wyrazem twarzy...

---Tak... Wszystko jest super-- powiedział czując jak łzy chcą się wydostać z jego oczu.

---Napewno? David wyglądasz na przygnębionego...-- powiedział zmartwiony chłopak.

---Nie wszystko jest w porządku serio, nie ma się czym martwić... Przyjacielu...-- ostatnie słowo powiedział z łzami w oczach.

---David...-- powiedział wystraszony Carbo widząc łzy. Nie widział dlaczego David prawie płacze...
Pierwszy raz go widział w takim stanie, a trochę się już znali.

---Ja was zostawię...-- powiedziała zmieszana Kylie i odeszła.

---Davidek co się dzieje?-- zapytał z troską Carbo i przytulił bruneta.

Brązowo-włosy wtulił się w swojego przyjaciela i już nie wytrzymał powstrzymywania łez... Które teraz spływały mu po policzkach.

Biało-włosy nic więcej nie mówił, tylko przytulił mocniej bruneta, pozwalając mu się wypłakać.

-----------------------

Kylie patrzyła na swojego chłopaka i jego przyjaciela, rozmawiając z swoimi koleżankami.
Chciałaby z kimś mieć taką relację jak Carbonara i Gilkenly...

Każdy z nich wiedział, że może liczyć na drugiego w każdej chwili i sytuacji.
Nie ważne co by się stało oni i tak wierzyli drugiemu, a nie losowej osobie. Tej przyjaźni nie dało się zniszczyć w żaden sposób i to było cudowną rzeczą.

Zastanawiało ją dlaczego ten zawsze wesoły chłopak, ten krzykliwy, ten najśmieszniejszy, najodważniejszy...
Właśnie ledwo powstrzymywał łzy...

Było to co najmniej martwiące...

---Kylie? O czym tak myślisz?-- zapytała jedna z jej znajomych.

---O niczym takim-- uśmiechnęła się.

---Czyli jesteś teraz z Carbonarą?-- zapytała fioletowo-włosa dziewczyna.

---Tak-- potwierdziła Kylie.

---Gratulacje Kochana! Szczęścia!

---Dzięki-- uśmiechnęła się.

--------------------------

Biało-włosy odsunął od siebie delikatnie bruneta, żeby spojrzeć w jego oczy, które były szklane od łez.

---Davidek co się dzieje?-- zapytał zmartwionym głosem.

---Nic...-- odpowiedział cicho nie patrząc w oczy przyjaciela.
---Tak w ogóle to gratulację Carbo... Szczęścia życzę-- powiedział z słabym uśmiechem.

---Dzięki David, ale nie zmieniaj tematu... Co się dzieje?-- zapytał nadal zmartwiony.

---Mówie przecież, że nic-- powiedział i otarł łzy.

---David nie oszukasz mnie... Znamy się zbyt długo-- powiedział poważnie Carbonara.

---Eh... Daj spokój Carbo, idź i spędź czas z swoją dziewczyną-- powiedział poważnie po czym założył na głowę kaptur bluzy i zaczął odchodzić.

---David! Chcę ci pomóc!-- krzyknął do niego co zwróciło uwagę Kylie i jej koleżanek.

---Odpuść sobie Carbo! Zajmij się swoim związkiem!-- odkrzyknął nie odwracając się.

---David! Kurwa jesteś moim przyjacielem! I nie obchodzi mnie twoje zdanie! Chcę ci pomóc i ci pomogę nawet jeśli tego nie chcesz! Rozumiesz?!-- mówił to idąc za nim, aż załapał go za ramię i odwrócił w swoją stronę.

To co zobaczył go zabolało...
Jego przyjaciel w tym momencie naprawdę bardzo cierpiał, a on nie znał powodu...

---Ale ja nie chcę twojej jebanej pomocy! Czego kurwa nie rozumiesz?!-- krzyknął Gilkenly.

---Nie obchodzi mnie to! Zrozum, że zależy mi na twoim szczęściu-- powiedział już spokojnie Nicollo.

---Jakoś tego nie widzę...-- wymamrotał David.

---Powiedz mi tylko co sprawi, że zobaczę cię znów szczęśliwego... Cięgle chodzisz smutny lub wkurwiony, o co chodzi?-- zapytał prawie szeptem.

---Co sprawi, że będę szczęśliwy?-- zapytał przez łzy.

---Tak... Co sprawia, że jesteś szczęśliwy lub co sprawi to szczęście?-- zapytał biało-wlosy.

---Ty... Ty sprawiasz, że jestem szczęśliwy...-- powiedział cicho.
---Ale z dnia na dzień mam wrażenie jakbyś mnie unikał... Jakbym już nic dla ciebie nie znaczył! Jakbym... Był dla ciebie nikim...-- ostanie danie wypowiedział szeptem.

---David... Przepraszam, masz rację zjebałem-- powiedział Carbo.
---Faktycznie zignorowałem cię trochę ostatnim czasem...

---Czasem...-- prychnął pod nosem brunet z rozbawiania.

---Przepraszam...

---Daj spokój Carbo nic się nie dzieje, nie martw się o mnie idź do Kylie-- powiedział po chwili brunet.
---Ważne abyście spędzali dużo czasu razem, bo skończycie jak Heidi i Erwin, a tego chyba nie chcesz?-- powiedział i odszedł szybkim krokiem.

---David przepraszam...-- szepnął cicho biało-włosy.

Wtedy do niego podeszła zmartwiona Kylie. I przytuliła swojego chłopaka.

---I jak?-- zapytała.

---Zjebałem... I to bardzo, on nie chce mojej pomocy. Odtrąca mnie od sobie... Jakbym był kimś obcym-- wymamrotał smutno Carbonara.

---Może musi pobyć sam?

---Już długo był sam... Przez ostanie kilka dnia go trochę jakby ignorowałem, oczywiście nie specjalnie ale on odebrał to inaczej...--podsumował Nico.

---Wszystko się ułoży zobaczysz skarbie-- powiedziała i pocałowała chłopaka w policzek.

---Obyś miała rację...

---------------------
Witam!

Trochę sadge ten rozdział
I o dziwo ma prawie 1000 słów!

Pozdrawiam kochani moi i kc <3





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro