□16□
Kolejna przerwa... David postanowił jak najszybciej pogadać z Carbo, więc pobiegł pod salę gdzie miał lekcje...
Na miejscu zauważył Erwina.
---Erwin! Gdzie jest Carbo?-- zapytał od razu.
---Poszedł do twojej klasy, nie uwierzysz co chce zrobić-- zaśmiał się siwo-włosy chłopak.
---Co chce zrobić?-- zapytał nic nie wiedzący brunet.
---Jak to co? Debilu... To co chciał od pierwszej klasy liceum-- powiedział przez śmiech.
---To znaczy?-- zapytał nadal nie widząc o co chodzi.
---Wyznać miłość Kylie? Co ty zapomniałeś w kim on się podkochuje
---Kylie? Oh... Faktycznie-- powiedział zaskoczony.
---No nie ważne, mówiłem ci że zerwałem z Heidi?-- zapytał Siwy.
---Tak mówiłeś mi swoje plany jako pierwszemu Erwin-- powiedział udając, że poprzednie słowa go nie zabolały.
---Faktycznie zapomniałem
---Chodź poznasz lepiej Vazquez'a-- powiedział zachęcająco Erwin.
---Wiesz nie mogę... Obiecałem coś Labo, a na szybko chciałem pogadać z Carbo, ale skoro go nie ma to trudno...
Do zobaczenia-- powiedział i nie czekając na odpowiedź odszedł.
Szedł sobie przez korytarz idąc w stronę sali, gdzie jego klasa ma lekcje.
Gdy był na miejscu jego serce stanęło w bez ruchu na kilka sekund...
Carbonara całujący Kylie...
Przez chwilę nie wierzył w to co widział... A może nie chciał po prostu w to wierzyć?
Nie widział ile tak stał patrząc w dosłownie pustą przestrzeń...
---Wszystko w porządku?-- zapytał ktoś co zwróciło uwagę bruneta.
Była to Kylie, a obok niej stał Carbonara z zmartwionym wyrazem twarzy...
---Tak... Wszystko jest super-- powiedział czując jak łzy chcą się wydostać z jego oczu.
---Napewno? David wyglądasz na przygnębionego...-- powiedział zmartwiony chłopak.
---Nie wszystko jest w porządku serio, nie ma się czym martwić... Przyjacielu...-- ostatnie słowo powiedział z łzami w oczach.
---David...-- powiedział wystraszony Carbo widząc łzy. Nie widział dlaczego David prawie płacze...
Pierwszy raz go widział w takim stanie, a trochę się już znali.
---Ja was zostawię...-- powiedziała zmieszana Kylie i odeszła.
---Davidek co się dzieje?-- zapytał z troską Carbo i przytulił bruneta.
Brązowo-włosy wtulił się w swojego przyjaciela i już nie wytrzymał powstrzymywania łez... Które teraz spływały mu po policzkach.
Biało-włosy nic więcej nie mówił, tylko przytulił mocniej bruneta, pozwalając mu się wypłakać.
-----------------------
Kylie patrzyła na swojego chłopaka i jego przyjaciela, rozmawiając z swoimi koleżankami.
Chciałaby z kimś mieć taką relację jak Carbonara i Gilkenly...
Każdy z nich wiedział, że może liczyć na drugiego w każdej chwili i sytuacji.
Nie ważne co by się stało oni i tak wierzyli drugiemu, a nie losowej osobie. Tej przyjaźni nie dało się zniszczyć w żaden sposób i to było cudowną rzeczą.
Zastanawiało ją dlaczego ten zawsze wesoły chłopak, ten krzykliwy, ten najśmieszniejszy, najodważniejszy...
Właśnie ledwo powstrzymywał łzy...
Było to co najmniej martwiące...
---Kylie? O czym tak myślisz?-- zapytała jedna z jej znajomych.
---O niczym takim-- uśmiechnęła się.
---Czyli jesteś teraz z Carbonarą?-- zapytała fioletowo-włosa dziewczyna.
---Tak-- potwierdziła Kylie.
---Gratulacje Kochana! Szczęścia!
---Dzięki-- uśmiechnęła się.
--------------------------
Biało-włosy odsunął od siebie delikatnie bruneta, żeby spojrzeć w jego oczy, które były szklane od łez.
---Davidek co się dzieje?-- zapytał zmartwionym głosem.
---Nic...-- odpowiedział cicho nie patrząc w oczy przyjaciela.
---Tak w ogóle to gratulację Carbo... Szczęścia życzę-- powiedział z słabym uśmiechem.
---Dzięki David, ale nie zmieniaj tematu... Co się dzieje?-- zapytał nadal zmartwiony.
---Mówie przecież, że nic-- powiedział i otarł łzy.
---David nie oszukasz mnie... Znamy się zbyt długo-- powiedział poważnie Carbonara.
---Eh... Daj spokój Carbo, idź i spędź czas z swoją dziewczyną-- powiedział poważnie po czym założył na głowę kaptur bluzy i zaczął odchodzić.
---David! Chcę ci pomóc!-- krzyknął do niego co zwróciło uwagę Kylie i jej koleżanek.
---Odpuść sobie Carbo! Zajmij się swoim związkiem!-- odkrzyknął nie odwracając się.
---David! Kurwa jesteś moim przyjacielem! I nie obchodzi mnie twoje zdanie! Chcę ci pomóc i ci pomogę nawet jeśli tego nie chcesz! Rozumiesz?!-- mówił to idąc za nim, aż załapał go za ramię i odwrócił w swoją stronę.
To co zobaczył go zabolało...
Jego przyjaciel w tym momencie naprawdę bardzo cierpiał, a on nie znał powodu...
---Ale ja nie chcę twojej jebanej pomocy! Czego kurwa nie rozumiesz?!-- krzyknął Gilkenly.
---Nie obchodzi mnie to! Zrozum, że zależy mi na twoim szczęściu-- powiedział już spokojnie Nicollo.
---Jakoś tego nie widzę...-- wymamrotał David.
---Powiedz mi tylko co sprawi, że zobaczę cię znów szczęśliwego... Cięgle chodzisz smutny lub wkurwiony, o co chodzi?-- zapytał prawie szeptem.
---Co sprawi, że będę szczęśliwy?-- zapytał przez łzy.
---Tak... Co sprawia, że jesteś szczęśliwy lub co sprawi to szczęście?-- zapytał biało-wlosy.
---Ty... Ty sprawiasz, że jestem szczęśliwy...-- powiedział cicho.
---Ale z dnia na dzień mam wrażenie jakbyś mnie unikał... Jakbym już nic dla ciebie nie znaczył! Jakbym... Był dla ciebie nikim...-- ostanie danie wypowiedział szeptem.
---David... Przepraszam, masz rację zjebałem-- powiedział Carbo.
---Faktycznie zignorowałem cię trochę ostatnim czasem...
---Czasem...-- prychnął pod nosem brunet z rozbawiania.
---Przepraszam...
---Daj spokój Carbo nic się nie dzieje, nie martw się o mnie idź do Kylie-- powiedział po chwili brunet.
---Ważne abyście spędzali dużo czasu razem, bo skończycie jak Heidi i Erwin, a tego chyba nie chcesz?-- powiedział i odszedł szybkim krokiem.
---David przepraszam...-- szepnął cicho biało-włosy.
Wtedy do niego podeszła zmartwiona Kylie. I przytuliła swojego chłopaka.
---I jak?-- zapytała.
---Zjebałem... I to bardzo, on nie chce mojej pomocy. Odtrąca mnie od sobie... Jakbym był kimś obcym-- wymamrotał smutno Carbonara.
---Może musi pobyć sam?
---Już długo był sam... Przez ostanie kilka dnia go trochę jakby ignorowałem, oczywiście nie specjalnie ale on odebrał to inaczej...--podsumował Nico.
---Wszystko się ułoży zobaczysz skarbie-- powiedziała i pocałowała chłopaka w policzek.
---Obyś miała rację...
---------------------
Witam!
Trochę sadge ten rozdział
I o dziwo ma prawie 1000 słów!
Pozdrawiam kochani moi i kc <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro