Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[28]

BAEKHYUN:

- Yy... A ja nie spodziewałem się, ze dasz komukolwiek podrywać swojego faceta. 

Gdy usłyszałem odpowiedź Sugi od razu odwróciłem głowę w stronę baru. Moje spojrzenie na krótko spotkało się z ze spojrzeniem Zelo, który zaraz zwrócił wzrok z powrotem na Chanyeola, a jego dłoń wpleciona we włosy mojego chłopaka lekko je przeczesywała. 

Poczułem jak ciśnienie podskoczyło mi do maksimum, a do oczu napłynęły łzy wściekłości. Od razu zerwałem się od stołu i szybkim krokiem udałem się w stronę palarni.

Chanyeol mi obiecał...

Otwarłem ciężkie drzwi i zszedłem po paru schodkach. Zająłem miejsce na ławeczce dziękując w duchu, że pomieszczenie jest puste. Od razu odpaliłem papierosa i siedziałem trochę zgarbiony ignorując łzy frustracji spływające po moich policzkach. 

„Kiedy zrozumiesz, że on naprawdę nie chce źle?"

„On nie ma złych intencji."

Prychnąłem pod nosem na słowa Chanyeola, które mi się przypomniały. Od razu pożałowałem, że zgodziłem się na to, żeby Zelo został tutaj chociaż minutę dłużej. 

- Nie pal tyle.

Uniosłem głowę i spojrzałem w kierunku schodków, skąd dobiegł mnie głos Sugi.

- Sam nie jesteś lepszy – mruknąłem komentując to jak wyciąga swojego papierosa.

- Jezu! Baekhyunnie, nie płacz – usłyszałem zatroskany głos Jimina, który momentalnie znalazł się na ławeczce tuż przy mnie i chwycił moją głowę przyciskając ją do swojej klatki piersiowej.

Znieruchomiałem szeroko otwierając oczy i popatrzyłem niepewnym wzrokiem na Yoongiego, który na moją minę parsknął śmiechem.

- Jesteś o wiele ładniejszy niż ta niebieska małpa, nie warto się nim przejmować. Chanyeol kocha tylko ciebie – gdy Jimin zaczął gładzić moje włosy postanowiłem się delikatnie odsunąć. 

Tylko ostrożnie.

Żeby go nie urazić, czy coś.

- Chan mi nie uwierzył, kiedy powiedziałem mu, że Zelo chce mi go odebrać – mruknąłem patrząc w podłogę. 

- Teoretycznie nie da się odebrać komuś drugiej osoby – cała nasza trójka spojrzała w stronę wejścia, w którym stał Namjoon – człowiek nie jest niczyją własnością.

On mnie czasami przeraża.

- Namjoonie? Skąd się tu wziąłeś? – spytał zaskoczony Jimin – myślałem, że lubisz się z Zelo.

- Może zauważyłeś, a może nie, ale nie jestem głupi, Jiminnie. Widać na odległość co on planuje. I mimo, że nie przepadam za Baekhyunem...

- Dzięki – wtrąciłem ironicznie.

- ...to wiem, że Chanyeol kocha go na zabój. Więc Junhong nie ma prawa złamać tej relacji.

- Prędzej ja złamię mu kręgosłup – mruknął Suga, a Jimin zachichotał pod nosem.

Uśmiechnąłem się słabo, aż nagle usłyszałem, że ktoś dosłownie zbiega po schodach wcześniej głośno trzaskając drzwiami.

- EJ MORDY, DA KTOŚ FAJECZKĘ? – platynowa czupryna pojawiła się wśród nas.

Jongin cały uśmiechnięty wziął papierosa, którym poczęstował go nie kto inny, tylko...

- Dzięki, ćpunku. Jesteś spoko.

Suga?!

- Jeszcze raz tak nazwiesz Yoongiego... to... UGH, miałeś tak nie mówić! – Jimin wziął moją zapaliczkę, która leżała na ławce i rzucił nią w Kaia.

- No! To o czym rozmowa? – zapytał Jongin podnosząc moją zapalniczkę i odpalając nią papierosa.

- O tym, że Junhong jest strasznym chujem i trzeba się go pozbyć – mruknął czerwonowłosy, a Kai zakrztusił się dymem.

- Co ty pierdolisz, Jiminnie? – zapytał ostrzejszym tonem - Zelo jest naszym przyjacielem, wariatem, naszą mordeczką! 

- Jongin, chociaż raz pozwól swojemu mózgowi pomyśleć – odezwał się Namjoon spokojnym tonem, a ja zaśmiałem się pod nosem, za co zostałem zamordowany wzrokiem przez platynowego.

Każdy z chłopaków po kolei opowiadał Kaiowi o tym, co zauważył w zachowaniu Zelo. 

- Odebrać Chanyeola Baekhyunowi? Dzięki Bogu – westchnął, za co zarobił porządne uderzenie z pięści w ramię od Sugi.

- AŁ KURWA! Żartuję, dobra?!

- Strasznie zabawne – mruknąłem.

- A ty naprawdę nie zauważyłeś żadnego dziwnego zachowania Junhonga, odkąd przyjechał? – spytał Jimin.

Jongin popatrzył w sufit i zamrugał parę razy.

Uwaga, zaraz jego mózg doświadczy przeciążenia i wybuchnie. Ewakuacja. 

- W sumie ostatnio trochę bardziej skupia się na Chanyeolu... No i chyba teraz mnie spławił każąc iść poszukać RapMona...

Gwałtownie podniosłem się z ławki i policzyłem twarze znajdujące się w palarni.

Cztery osoby plus ja, czyli pięć.

Do kręgielni przyszliśmy w siódemkę.

A to znaczy, że...

- ZOSTAWIŁEŚ CHANYEOLA SAMEGO Z JUNHONGIEM, PÓŁGŁÓWKU?! – mój głos rozniósł się echem po pomieszczeniu – JA PIEPRZĘ! Nie mogę pojąć jak można być takim kretynem! 

- EJ, EJ, GRZECZNIEJ KSIĘŻNICZKO- warknął Kai.

- Dobra, zamknijcie już mordy. Idziemy do nich – zarządził Suga i wszyscy ruszyliśmy po schodkach, by parę sekund później znaleźć się już niedaleko baru.

Szedłem na samym czele grupy z zaciśniętymi z nerwów pięściami i z gotowym całym planem mordu na Zelo. Aż nagle moim oczom ukazał się dość osobliwy widok, a do moich uszu dotarła dość ciekawa wymiana zdań.

- Mówię ci, Chanyeol. Zostaw tego małego frajera. Wiesz, że tylko ze mną możesz być szczęśliwy – Zelo stał naprzeciwko rozdrażnionego Chanyeola i próbował pogładzić go po ramieniu, jednak ten zrobił unik od jego dłoni.

Zatrzymałem się w pół kroku razem z resztą moich towarzyszy czekając na dalszy rozwój sytuacji i reakcję mojego chłopaka. 

- Jeszcze raz obrazisz mojego chłopaka, a nie skończy się to dobrze, Zelo. Jestem i będę z nim szczęśliwy, bo go kocham – Chanyeol mówił wolno i wyraźnie - a w tym momencie jedynym frajerem tutaj jesteś ty.

Moje serce zabiło mocniej, a na twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

Jednak nie na długo.

- Co, zapomniałeś już, jak było ci ze mną dobrze? A on w ogóle ci daje? Wygląda na upartą panienkę – Zelo uśmiechnął się bezczelnie. 

Wstrzymałem oddech na chwilę i poczułem na ramieniu dłoń któregoś z chłopaków za mną, ale od razu ją strąciłem. Przypomniała mi się sytuacja z wczorajszego wieczoru i moje olanie pomysłu Chanyeola, z powodu Kaia i serialu.

Może wtedy powinienem...

- Baekhyun? – Chanyeol popatrzył w moją stronę i zaraz szybkim krokiem podszedł.

Chwycił mnie za rękę i po chwili otoczył mocno ramionami jakby chcąc schować przed całym złem tego świata.

- Kocham tylko ciebie – odsunął się by popatrzeć mi w oczy – przepraszam, że wcześniej ci nie uwierzyłem. Ja mu ufałem i...

- Długo jeszcze będziesz odgrywał ten teatrzyk, Yeoś? Zostaw go, chodźmy do ciebie i uczcijmy w końcu mój przyjazd – zawołał Junhong prowokacyjnym tonem.

- Przyznaj się do zdrady, Zelo – powiedział cicho Jimin – powiedz Chanyeolowi, że to co mu wtedy powiedziałem to była prawda!

Niebieskowłosy spiorunował go wzrokiem, zaraz przenosząc go na obserwującego go uważnie Chanyoela.

- Junhong, co to ma znaczyć?

- Świetnie. Powiem ci, skoro tak bardzo chcesz wiedzieć, kochanie – Zelo uśmiechnął się trochę psychopatycznie – zdradziłem cię pod koniec drugiej liceum. Z Wonwoo. Co, zatkało cię trochę, nie? 

Mam wrażenie, że wszyscy w pomieszczeniu razem ze mną patrzyli na Chanyeola i oczekiwali jego reakcji. Wyraz jego twarzy był obojętny, ale w oczach dostrzegłem szczery ból.

Zrobiło mi się go momentalnie szkoda. Miałem ochotę rzucić się na Junhonga, za to że tak skrzywdził mojego chłopaka.

- Chyba czas, żebyś nas opuścił, Zelo – odezwał się Namjoon.

- Kai. Przyjaźnimy się – niebieskowłosy desperacko szukał jakiekolwiek poparcia – z kim trzymasz? Ze mną, czy z bandą tych idiotów?

Znając Jongina zaraz poleci za...

- Przykro mi, stary. Zawiodłem się na tobie – powiedział smutnym tonem Kai, a ja i Suga aż otworzyliśmy usta ze zdziwienia – chodźcie chłopaki, nic tu po nas.

Chwyciłem Chanyoela za rękę i wolnym krokiem opuściliśmy kręgielnię, wracając w szóstkę do akademika w zupełnej ciszy. 

- Dziękuję wam... eh. To ja i Chanyeol pójdziemy do mnie – powiadomiłem resztę chłopaków, którzy pokiwali głowami i rozeszli się do siebie.

Gdy weszliśmy do pokoju Chan nadal nie odzywał się ani słowem, a ja powoli nie mogłem wytrzymać widząc go w takim stanie.

Co z tego, że miałem rację co do Zelo?

Co z tego, że dopiąłem swego i się go pozbyłem?

Co z tego, skoro mój chłopak teraz siedzi smutny?

A ja, zawsze obojętny na ludzie cierpienie, czuję jak z tego powodu pęka mi serce.

CHANYEOL: 

Chwilę po dziwnym geście Zelo, Namjoon wstał i udał się w tylko sobie znanym kierunku. Po kolejnym tekście niebieskowłosego o tym jaki nasz związek był udany, poczułem się dziwnie.

- Kai... Namjoon chyba za dużo wypił. Może sprawdzisz co z nim? - zaproponował Zelo, a po krótkim narzekaniu o wykorzystywaniu, Jongin wreszcie podniósł się ze stołka barowego i poszedł w stronę, gdzie zniknął Rapmon. 

Zauważyłem, że stolik przy którym jeszcze chwilę temu siedział mój chłopak, Jimin i Yoongi teraz jest pusty.

- Yeoś – westchnął Zelo - tak się cieszę, że znowu cię widzę. Tęskniłem za tobą, od dnia, w którym wyjechałem.

- Tak ja też się cieszę - dopiłem końcówkę piwa i uśmiechnąłem się do niego - chodźmy do palarni. Pewnie wszyscy tam są, a nie chcę, żeby Baekkie się martwił.

- Czekaj, czekaj - położył dłoń na moim udzie i wziął głęboki oddech – ja... ja nadal cię kocham - popatrzył mi w oczy - Chanyeol... chcę cię z powrotem.

Najdelikatniej jak tylko potrafiłem zsunąłem jego dłoń ze swojej nogi.

- Zelo... Baek jest moim chłopakiem i traktuję ten związek naprawdę poważnie. Wybacz, ale nie jestem w stanie odwzajemnić twojego uczucia. Od dawna zresztą wiesz, że nie chciałem niczego więcej, niż tylko przyjaźni - uśmiechnąłem się do niego delikatnie.

Jego wyraz twarzy zmienił się natychmiast. Zniknął z niej uśmiech, a zastąpiło go zdenerwowanie i złość.

- Baek. Jasne. Ta nadąsana księżniczka - mruknął, a ja czułem wzrastającą w moim ciele złość - on nie jest ciebie wart, Chanyeol. Ja jestem ciebie wart. A on wygląda na takiego, co puszcza się na każdym kroku - wstał z krzesła, a ja natychmiast zrobiłem to samo mocno zaciskając dłonie w pięści - poza tym założę się, że cię zdradza.

Nigdy nie czułem tak silnej potrzeby uderzenia go za to co mówi.

- Uważaj na słownictwo Junhong i pozwól, że sam zadecyduję kto jest, a kto nie jest mnie wart. A teraz lepiej, żebyś nie mówił nic więcej, bo jak cię lubię - spojrzałem na niego groźnie - tak nie ręczę za siebie. 

***

Siedziałem nieruchomo na łóżku Baekhyuna i nie potrafiłem wydusić z siebie ani jednego słowa. Jak przez mgłę pamiętałem dalszą konwersację z Zelo i moment, w którym zorientowałem się, że Baek wraz z chłopakami przysłuchują się naszej rozmowie. Jednak jeden fragment zapadł mi dość głęboko w pamięć.

"Zdradziłem cię pod koniec drugiej liceum. Z Wonwoo. Co, zatkało cię trochę, nie?"

Zaufanie chyba od zawsze wzbudzało w ludziach mieszane uczucia. Często obdarzamy nim niewłaściwe osoby myśląc, że nigdy nas nie zawiodą, nie zrujnują. 

Jednak zaufanie to największe ryzyko ze wszystkich. 

Jak ciężko je zdobyć. Tak, o wiele łatwiej jest zawieść i je stracić, a taka strata boli najbardziej. Szczególnie gdy to ty jesteś osobą, której naiwność ktoś postanowił wykorzystać, aby na samym końcu po prostu zniszczyć część ciebie. 

Tak, Zelo jako mój były chłopak i przyjaciel zajmował w moim życiu jedno z ważniejszych miejsc. Zawsze mogłem na nim polegać... wszyscy mogliśmy. Jak widać okłamywanie nas przez te wszystkie lata przyszło mu z łatwością, a powiedzenie o zdradzie nawet nie wzbudziło w nim poczucia winy. 

Takiego jakie ty masz odnośnie kłamstwa powiedzianego do Baekhyuna? 

„Przez cały ten czas. Zawsze."

Spiąłem się lekko na wspomnienie rozmowy z moim chłopakiem, w której zapewniłem go o moich niezmiennych od lat uczuciach. Popatrzyłem na Baeka, którego usta poruszały się, ale nie słyszałem ani jednego słowa, które z nich wypływało. 

Do smutku i bólu, które sprawiła mi wiadomość, że mój licealny związek wcale nie był taki cudowny jak myślałem, dołączyło tłumione od dłuższego czasu poczucie winy.

Wiedziałem, że im dłużej będę wszystko w sobie trzymać, tym gorzej Baekhyun może to znieść... i tym bardziej ja będę się w tym kłamstwie zakopywać. Nie chciałem, aby to nim był oparty nasz związek. 

Z rozmyślań wyrwała mnie machająca przed moją twarzą, dłoń srebrnowłosego.

- Kochanie, słuchasz? - spytał opiekuńczo, dotykając przy tym mojego ramienia.

- Przepraszam Baek, zamyśliłem się...

- Wiem, że ci przykro z powodu tego chuja, ale nie martw się - chłopak postanowił powtórzyć nieusłyszaną przeze mnie wypowiedź - jesteś o wiele więcej wart niż on. No i pamiętaj, że masz cudownego chłopaka - uśmiechnął się przy tym rozbrajająco. 

Miał rację, jest najlepszym co mnie w życiu spotkało.

Lecz czy jestem więcej wart niż Zelo? Czy różnimy się od siebie tak bardzo jak on sobie to wyobraża?

Nie wytrzymam dłużej. 

- Skarbie - ująłem jego dłoń - przepraszam, że ci nie uwierzyłem, kiedy mówiłeś o prawdziwych intencjach Junhonga. Jesteś cudowny, wspaniały i pamiętaj, że cię kocham, ale... - z trudem spojrzałem mu w oczy - chyba wcale nie jestem od niego lepszy.

- Co? Co masz na myśli, Channie?

Baekhyun wpatrywał się we mnie wyczekująco, a ja nie miałem pojęcia jak przyznać się do kłamstwa, które na pewno będzie miało olbrzymi wpływ na nasz związek. Sam sobie zgotowałem taki los i muszę się z tym pogodzić. Wziąłem głęboki oddech. 

- Ja... okłamałem cię, Baek - srebrnowłosy otworzył lekko usta i odsunął się minimalnie - nie przez cały czas... i nie zawsze. Jest mi tak bardzo źle z tym wszystkim, dlatego musisz znać prawdę, ale obiecaj mi, że nigdy nie zapomnisz, że jesteś dla mnie całym światem. Będąc przy tobie czuję, że żyję, ale... nie było tak od początku.

Czułem targające mną emocje, wiedziałem, że w tej chwili nie ma już odwrotu.

- Miałem plan - po dojrzeniu w jego oczach bólu i rozczarowania opuściłem wzrok na ziemię - chciałem całkowicie zmienić twoje zdanie na mój temat, sprawić żebyś mi zaufał i... i żebyś zakochał się we mnie. Jak pewnie się domyślasz zakończeniem mojej zemsty miało być zostawienie cię kompletnie samego, tak żebyś cierpiał - nie czułem już jego dłoni w swojej - wszystko się zmieniło wtedy w klubie.

Zamyśliłem się chwilę.

- A może zmieniało się stopniowo jak zacząłem cię poznawać. Z upływem czasu moje ciało zaczęło reagować na najmniejsze wykonywane przez ciebie gesty, martwiłem się o ciebie i pragnąłem być z tobą. Od razu zrezygnowałem z kontynuacji planu - zrobiłem przerwę, aby uspokoić bijące szybko serce. 

- Baekkie... ja tak strasznie cię przepraszam. Nie byłem w stanie żyć z ciągłym okłamywaniem cię, a teraz... nie wiem czy będę potrafił pogodzić się z tym, że najprawdopodobniej znienawidzisz mnie z całego serca. 

Nawet nie wiem kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Poczułem, że całe moje ciało drży z nadmiaru emocji. 

Spojrzałem na siedzącego po mojej lewej, Baekhyuna, który opuścił swoją głowę i wpatrywał się w swoje delikatne dłonie, które teraz były zaciśnięte w pięści.

- Baek...

Chłopak zawahał się, ale w końcu wstał i nie patrząc w moją stronę, powolnym krokiem ruszył w stronę drzwi. 

- Kocham cię, Baekhyunie - powiedziałem drżącym głosem, kiedy on trzymał już dłoń na klamce - czy będziesz w stanie kiedykolwiek mi to wybaczyć?

Chłopak stał chwilę nieruchomo, a następnie otworzył drzwi i zniknął za nimi, zostawiając mnie kompletnie samego. 

Nie wiem ile czasu spędziłem w jego pokoju, ale postanowiłem udać się do siebie, kiedy rękawy mojej bluzy były już całe mokre od ciągłego przecierania załzawionych oczu. 

Baekhyun nie wrócił, a moje serce pękało na coraz to mniejsze kawałki. Zraniłem go... zniszczyłem osobę, która oddała mi się całkowicie. Osobę, która mi zaufała. 

W czym jestem lepszy od Zelo, który mnie zdradził? 

- Chanyeol? Chan! Stary co się stało? - zorientowałem się, że siedzę na podłodze pod drzwiami mojego pokoju, a w moją stronę biegną zdezorientowani Jongin i Namjoon - cholera jasna, powiedz coś, imbecylu.

Poczułem jak chwytają mnie za ręce i podciągają do pionu. Bez słowa wszedłem do pokoju, mijając tą dwójkę w drzwiach. Nagle poczułem jak moje ciało zaczyna wypełniać złość. Podszedłem do biurka i za jednym razem zrzuciłem, leżące na nim rzeczy na ziemię. Stanąłem nad zdjęciem, które wręczył mi Zelo i zdecydowanym ruchem mocno zgniotłem ramkę butem, a następnie kopnąłem ją pod ścianę.

- Powiedziałem mu - przyznałem się chłopakom, wyciągnąłem ze spoczywającej w kieszeni paczki papierosa i odpaliłem go podchodząc do okna - Baekhyun już wie, że wszystko zaplanowałem. Powiedziałem mu, że skończyłem z tym planem jak tylko naprawdę coś do niego poczułem, ale to już chyba nie ma znaczenia. Nic nie ma teraz znaczenia.

- Kochasz go, Chan? - zapytał Namjoon kładąc mi dłoń na ramieniu.

- Kurwa, nawet nie wiesz jak bardzo.

- To walcz.

- On mnie nie chce, nienawidzi mnie...

- ALE Z CIEBIE POPIERDÓŁKA, YEOL! - przerwał mi Kai - gdzie jest mój super męski i zawsze stawiający na swoim przyjaciel? Mam cię walnąć, żebyś w końcu przestał się mazać jak baba? Może trochę rozumu też ci wtedy wróci.

Popatrzyłem zszokowany na dumnie wyprostowanego Jongina, który podciągał rękawy.

Chyba rzeczywiście ma zamiar mi przywalić. 

- Ustalmy sobie coś, okej? - zaczął blondyn podchodząc do mnie powoli - jesteś, kurwa, Park pieprzony Chanyeol. Jesteś moim najlepszym przyjacielem i nie pozwolę, żebyś był nieszczęśliwy. Idziemy - Jongin chwycił mnie i Namjoona za koszulki i wyprowadził na korytarz.

- Kai, cholera jasna! Gdzie?! - wydarłem się potykając o własne nogi.

- No chyba nie myślałeś, że sam wymyślę jakiś sensowny plan ponownego zeswatania ciebie i Byuna.

- Ja wiedziałem - mruknął Rapmon.

DZIWNE.

- Ale gdzie ty...

Zanim się spostrzegłem ten blond debil uniósł nogę i mocnym kopniakiem otworzył drzwi jednego z pokoi, mało co nie wyrywając ich z zawiasów.

- NO SIEMA, DZIECIACZKI!

YOONGI:

Po nieprzyjemnym wydarzeniu w kręgielni postanowiliśmy wrócić do akademika, oczywiście już bez Zelo. Droga powrotna odbyła się w absolutnej ciszy, jednak z Jiminem porozumiewaliśmy się odczytując gesty naszych połączonych dłoni. 

- Dziękuję wam... eh. To ja i Chanyeol pójdziemy do mnie. 

W odpowiedzi pokiwaliśmy Baekhyunowi głowami i rozeszliśmy się. Jimin ścisnął mocniej moją dłoń, a gdy popatrzyłem na niego dostrzegłem ten ukochany przeze mnie uśmieszek. Odwzajemniłem go, a zaraz po tym zostałem wręcz zaciągnięty przez mojego chłopaka prosto do jego pokoju.

Gdy tylko przekroczyliśmy próg, trzasnąłem drzwiami nie spuszczając wzroku z czerwonowłosego i od razu połączyłem nasze usta w intensywnym pocałunku. 

Nie byliśmy pijani. Wypiliśmy akurat tyle, żeby zachowywać się w miarę trzeźwo i akurat tyle, by rozbudzić pożądanie wobec siebie nawzajem jeszcze bardziej.

Nie przerywając pocałunku zacząłem prowadzić Jimina w stronę łóżka, by zaraz go na nie popchnąć i znaleźć się tuż nad nim.

- Jesteś piękny. Cały idealny – zamruczałem nad szybko oddychającym chłopakiem – od wzrostu, przez figurę, aż do końców palców u każdej z dłoni.

Nie pozwoliłem mu na odpowiedź ponownie leniwie łącząc nasze usta. Dłonie skierowałem pod jego bluzę i zacząłem sunąć nimi po każdym miejscu na jego klatce, najwięcej uwagi poświęcając sutkom.

Westchnięcia i ciche jęki, które tłumiłem pocałunkiem nakręcały mnie do granic możliwości. Nie czekając więc długo oderwałem się od Jimina, by pozbyć się w końcu jego górnej części garderoby, a zaraz potem uczynić to samo ze swoją.

Tym razem usta skierowałem na jego szyję, co jakiś czas zasysając się na skórze i pieszcząc ją językiem. Poczułem jak Jimin wplata dłoń w moje włosy przyciągając mnie do swojego ciała jeszcze bardziej. Językiem sunąłem niżej, od szyi, przez obojczyk, by wreszcie podrażnić się nim z sutkami. Czerwonowłosy jęknął głośno i odchylił głowę do tyłu zamykając oczy. 

- Kurwa, tak mocno cię kocham – wyrzuciłem z siebie zaciskając dłoń na jego udzie, by ponownie usłyszeć te słodkie reakcje.

- Ja... ciebie też – westchnął między kolejnymi westchnięciami.

Zadowolony z odpowiedzi przeniosłem usta z powrotem na te jego, natomiast swoją dłoń skierowałem na jego krocze, gdzie przez materiał spodni poczułem już niemałe wybrzuszenie.

Zacisnąłem mocno dłoń. Z ust Jimina wyrwał się najgłośniejszy do tej pory jęk, którego już nawet nie zamierzałem hamować.

Nale usłyszałem głośny trzask drzwi, które z impetem uderzyły o ścianę.

Zajebię.

Oderwałem się od Jimina nadal nie zmieniając pozycji.

- NO SIEMA, DZIECIACZKI! 

- Kurwa mać. Wypierdalaj z tego pokoju, psychopato - warknąłem, gdy tylko usłyszałem głos, który za każdym razem podnosił mi ciśnienie do maksimum.

Zauważyłem, że Jimin zakrywa twarz kocem nadal szybko oddychając.

Zawstydził się, biedny.

Zamorduję tą blond małpę.

Odwróciłem wzrok w stronę drzwi, przez których próg Jongin dosłownie wrzucił Namjoona i zdezorientowanego Chanyeola. Ten drugi zaczął się rozglądać i widząc mnie na łóżku tuż nad Jiminem szybko zaczął przepraszać i wycofywać się. Zauważyłem, że Namjoon próbuje dyskretnie opuścić pokój.

- GDZIE, KURWA? Robię to dla ciebie, Yeol – Kai zatrzasnął drzwi i skrzyżował ręce na klatce piersiowej - złaź z niego, Min. Mamy teraz większy problem niż ten w twoich spodniach – rzucił, a ja szybko opuściłem łóżko i stanąłem naprzeciwko niego z nienawistnym spojrzeniem.

- Kurwa, lepiej żeby tu było ważne, bo mam ochotę wybić ci wszystkie zęby – warknąłem.

- Jongin, daj spokój, pomyślimy nad tym razem – Chanyeol zaczął ciągnąć go za rękaw koszuli.

- A macie jakiś pomysł? – blondyn skierował wzrok na swoich przyjaciół - nie? Nie. Więc musimy skorzystać z pomocy jaką oferuje nam Min - patrzy wyszczerzył się w moją stronę, a ja już totalnie zgłupiałem.

- Który – kontynuował - mam nadzieję chce, aby jego przyjaciel wybaczył obecnemu tutaj bogu seksu. Bo niestety mądrością to jeszcze dzisiaj nie zabłysnął... – wskazał na zakłopotanego Chanyeola - ani w sumie nigdy... Ale, no kurwa. Takim wyrośniętym dzieciakom też trzeba pomagać, prawda?

- Masz pierdolone trzy sekundy, żeby wyjaśnić o co chodzi, bo inaczej wyjebię cię przez to okno – ruchem głowy wskazałem na swoje prawo. 

- Wybaczył? Co wybaczył? - Jimin nagle znalazł się koło mnie, a jego zarumienione lekko policzki i potargane włosy wywołały na moich ustach delikatny uśmiech.

- Chan, co się stało? – podszedł bliżej bruneta kładąc mu dłoń na ramieniu – Yoongi, nie krzycz na niego. To jest mój przyjaciel. Daj mu przynajmniej wyjaśnić – powiedział stanowczo, a ja lekko opuściłem głowę.

No pięknie. Dałem się spantoflować. 

- SŁYSZAŁEŚ? Grzeczniej kolego, hehe. Jimin to nasz ziomeczek – Jongin wyszczerzył się jak ostatni kretyn – w łóżku tez tak na ciebie krzyczy? – szepnął w stronę mojego chłopaka.

Zapierdolę go.

Zostaw. Jimin nie pozwolił tknąć.

UGH, KURWA. 

- Jongin! – czerwonowłosy uderzyl go w ramię i zawstydził się jeszcze bardziej.

- Aish, kurwa, Kim zaraz wszystko zepsujesz - Chanyeol odepchnął Kaia i stanął naprzeciwko mnie – eh, no bo to ja zawaliłem i teraz nie wiem co robić...

Park opowiedział mi całą historię, jak to żywił nienawiść do Baekhyuna i wpadł na pomysł zemsty na nim, która miała polegać na zniszczeniu go psychicznie poprzez rozkochanie i porzucenie.

Jak go lubię tak mam ochotę przywalić mu pięścią w mordę.

- Ale ja go naprawdę kocham, Suga. Nie sądzę, że poradzę sobie bez niego – westchnął na koniec – to... pomożecie mi odzyskać Baeka? – popatrzył na mnie z miną zbitego szczeniaka.

Za to co chciałeś mu zrobić, wredny olbrzymie?!

Nie ma mowy, nie ma nawet takiej...

- AAAWW – Jimin w jednej sekundzie doskoczył do bruneta i wtulił w jego klatkę piersiową – popatrz na niego, wygląda jak taki bezbronny psiaczek! Oczywiście, że Yoongi pomoże. Pomożesz, Yoongi, prawda?

Nienawidzę cię, Jiminnie.

- NO? POMOŻESZ YOONGI, PRAWDA? – przedrzeźnił go Jongin uśmiechając się do mnie perfidnie.

Oh, Boże.

- Kurwa - mruknąłem, a Jimin popatrzył na mnie marszcząc brwi – eh, pomogę. Jasne, że pomogę twojemu przyjacielowi, kochanie.

Czerwonowłosy od razu szeroko się uśmiechnął i mocno wtulił w moje ciało.

- Pantooofeeel... 

Całą siłą swojej woli próbowałem nie przywalić temu blond idiocie skupiając całą swoją uwagę na moim chłopaku, który za chwilę odsunął się ode mnie by założyć swoją bluzę i podać mi moją.

- No i zajebiście! – Jongin przepchał się między nami i rzucił na łóżko Jimina zakładając ręce za głowę – ogólnie to mam pomysł. Jeden z moich kumpli może załatwić mi chloroform. Min naćpa tym Baekhyuna, a potem my go porwiemy i zamkniemy w jednym pokoju z Chanyeolem i wtedy wszystko sobie wyjaśnią. 

- Ty jesteś chory – zacząłem – poza tym, kto ci pozwolił wpieprzać się na...

- Chcesz go porwać czy zabić? – przerwał mi milczący do tej pory Namjoon - chloroform może zatrzymać akcję serca. A nawet jeśli nie, to na pewno będzie to miało negatywny wpływ na jego ośrodkowy układ nerwowy.

- Ostrzegam cię, że jeśli serce Baekhyuna się zatrzyma, to mnie też zatrzymają. Za morderstwo na tobie, debilu – Chanyeol podszedł bliżej rozwalonego na łóżku Kaia - i nikt nie będzie nikogo porywał, a szczególnie ty.

Chanyeol zwrócił się do mnie.

- Chodzi mi o to, że on będzie mnie unikał, a ja muszę z nim porozmawiać. Zróbcie te wasze psychologiczne czary mary i delikatnie przekonajcie go do rozmowy ze mną, huh?

- Idziesz na łatwiznę, Yeol! – Jongin postanowił się nie poddawać - jak nie chloroform to może go upijemy? EJ MIN, A MOŻE MASZ JAKIEŚ TABSY? 

Już miałem mu czymś odpysknąć gdy nagle usłyszałem nieśmiałe pukanie do drzwi.

Ciekawe, do cholery, kto jeszcze postanowił odwiedzić sobie pokój Jimina.

- Suga? Tak sądziłem, że tu możesz być – przybysz zauważył mnie, a ja wszędzie bez problemu rozpoznałbym ten cichy głos i pociąganie nosem.

Spowodowane zapewne wcześniejszym płaczem.

- Nigdzie nie mogę znaleźć chłopaków, a... - Baekhyun stanął w progu i rozejrzał się niepewnym wzrokiem dookoła. Gdy zauważył Chanyeola, Kaia i Namjoona wpatrujących się w niego jak w Hostię spuścił głowę i schował się za framugę. 

- Ni-nieważne już – zająknął się i już chciał zamknąć drzwi jednak Chanyeol od razu rzucił się w ich stronę mocno chwytając za klamkę.

- Baekhyun! Błagam, zaczekaj. 

<><><>

eh, no i co będzie z tymi chanbaekami?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro