Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[27]


BAEKHYUN:


Byłem cholernie zadowolony z tego jak spędziliśmy wczorajszy wieczór razem z Chanyeolem. Siedzieliśmy nad serialem chyba do północy, a ja spokojnie nadrobiłem wszystkie odcinki. 

Co prawda on zasnął już koło 22:00, ale nie przeszkadzało mi to. Przynajmniej nie rzucał mi głupimi komentarzami.

Zdaję sobie sprawę, że mieliśmy szansę przeżyć ten czas o wiele ciekawiej i nawet wszystko szło w dobrym kierunku, dopóki nie usłyszałem głosu tego imbecyla. Zdenerwowałem się tak bardzo, że nie mogłem odpuścić i musiałem ukarać Chanyeola za niezamknięcie drzwi, albo po prostu za przyjaźń z tym blond idiotą. Nawet jeśli to była kara również dla mnie. Oboje byliśmy już przecież dosyć podnieceni, ale niestety Kai skutecznie zepsuł mi humor. 

Obudziłem się koło 9:00 i od razu potraktowałem to jako szansę od losu, ponieważ zajęcia miałem o 10:30. Ostatnimi czasy chyba wszyscy je olewaliśmy, więc postanowiłem, że dziś pójdę.

- Chan, wstawaj, idź do siebie. Zaraz wychodzę na zajęcia – zacząłem go szarpać za ramię przy okazji zastanawiając się, czy pary nie powinny porankami witać się buziakiem.

- Jestem u siebie, skarbie, a ty się stąd nie ruszasz – mruknął zaspanym głosem i przyciągnął mnie mocniej do siebie, co było naprawdę przyjemne.

Rozejrzałem się po pokoju, w którym spaliśmy i faktycznie wydawał się większy, niż mój dwuosobowy. Ponadto był w nim o wiele większy bałagan. No i oczywiście dwa łóżka oprócz tego, na którym leżeliśmy z Channiem. Dwa łóżka, na których leżały trzy trupy we wczorajszych ubraniach.

Na pierwszym Namjoon na plecach, do połowy odkryty, z rękami obok głowy i szeroko otwartymi ustami, zaś na drugim Jongin w podobnej pozie i z Zelo leżącym mu na klatce. 

Pf, zero klasy...

- Channie, ostatnio nie było mnie znowu prawie tydzień. Obleję przez ciebie ten semestr – zaśmiałem się i próbowałem wydostać z żelaznego uścisku mojego chłopaka.

Chanyeol niechętnie zaczął rozluźniać ramię, żebym mógł się jakoś wydostać, ale zanim całkowicie się odsunąłem podniósł się szybko i połączył nasze usta w delikatnym pocałunku, czyli już drugiej zdecydowanie przyjemnej rzeczy tego poranka. Umówiliśmy się na spotkanie w porze lunchu i cicho opuściłem jego pokój.

Gdy wszedłem do swojego zobaczyłem, że Luhan również jest już na nogach, natomiast Sehun nadal śpi zakopany w kołdrę.

- Cześć, Baek. Ty też dziś lecisz na zajęcia? –uśmiechnął się szeroko, co odwzajemniłem.

Po godzinie oboje wyszliśmy z akademika i odpalając poranne papierosy, szliśmy wolnym krokiem na uczelnię. Pogoda była tak piękna, że aż napełniała mnie pozytywną energią.

- Aha, ej! Zapomniałem spytać. Co to za niebieskowłosy przystojniak? Nie widziałem go wcześniej na uczelni – zagadał Luhan, a ja naburmuszyłem się na wspomnienie o Zelo.

- Weź, nie mów tak, Lu. To były Chanyeola... Przyjechał w odwiedziny – wymamrotałem.

- Były?! - blondyn aż pisnął, a ja zacząłem go uciszać.

Wyjaśniłem mu całą sytuację, która zastała nas ostatnio w moim pokoju, jak to Junhong wprosił się do środka i radośnie oznajmił, że zostanie tak długo jak mu się podoba. Wspomniałem również Luhanowi o żałosnym prezencie, który niebieskowłosy podarował MOJEMU chłopakowi.

- Pff, już go nie lubię – mruknął Luhan i chwilę szliśmy w całkowitej ciszy.

- O MÓJ BOŻE, MAM POMYSŁ – wrzasnął, a ja wręcz podskoczyłem.

- Kup Chanyeolowi lepszy prezent! – powiedział dumny z siebie – proszę cię, zdjęcie w ramce kosztowało pewnie grosze. A ciebie stać na coś naprawdę mega! 

- Jejku, Lu, jesteś genialny! - uśmiechnąłem się szeroko i w głowie już szukałem prezentu idealnego.

- Tylko jak myślisz, co on może chcieć? 

- Baek, to twój chłopak – zaśmiał się w odpowiedzi –może jakiś odtwarzacz muzyki? Wszyscy lubią słuchać muzyki.

- Tak! I wgram mu tam parę piosenek! A jako pierwsza będzie nasza ulubiona! – byłem naprawdę zadowolony z tego pomysłu i nawet nie zauważyłem, kiedy znaleźliśmy się pod salą wykładową.

***

- Baekkie, jesteś gotowy? Zaraz wychodzimy – powiadomił mnie Chanyeol, który wszedł do mojego pokoju bez pukania.

- Nie będziemy na ciebie czekać, księżniczko – usłyszałem głos Jongina i odwróciłem się w ich stronę z mordem w oczach.

- Tak, jestem gotowy – mruknąłem i ruszyłem do drzwi, a gdy przekroczyłem próg zobaczyłem już całą ekipę patrzącą na mnie z wyrzutem.

- Miałeś być o 20 u Chanyeola.

- No właśnie miałem wychodzić! – odpowiedziałem Yoongiemu.

- TAK. SZKODA, ŻE JEST 20:30 – zawołał Kai, a Zelo wybuchł śmiechem, za co miałem ochotę się na niego rzucić z pięściami.

Piętnaście minut później byliśmy już całą siódemką w kręgielni.

- Ja i Kai pójdziemy wykupić tor, a wy zajmijcie miejsce – powiedział Chan po czym pocałował mnie w policzek.

Razem z Sugą, Jiminem, Zelo i Namjoonem udaliśmy się do największego stolika, a niebieskowłosy niestety zajął miejsce koło mnie. 

- Słodko wyglądacie. Ile jesteście razem? – zagadnął mnie z uśmiechem, a pozostała trójka patrzyła na mnie z zaciekawieniem.

- Yh, jakiś czas. A co cię to? 

- Baekhyun, bądź miły dla byłego swojego chłopaka – Suga uśmiechnął się ironicznie.

- No dobra... - zaczął Zelo - wiem, że mnie nie lubicie, bo kiedyś chodziłem z Chanyeolem i nagle pojawiam się w waszym życiu tak z dnia na dzień, ale naprawdę jestem nieszkodliwy. Co nie, Mini Jiminnie? 

- Yhym – mruknął niechętnie Jimin, a Suga popatrzył na niego trochę zmartwiony.

Jednak zanim ktokolwiek z nas zdążył coś powiedzieć usłyszeliśmy głos uradowanego Jongina.

- Okej, tor piąty należy do nas!

***

Po godzinie odechciało mi się grać, głównie przez Zelo, którego grą zachwycali się prawie wszyscy. Za każdym razem zbijał przynajmniej siedem kręgli, a często zdarzało mu się skasować wszystkie za pierwszym razem. 

Siedziałem sam przy stoliku, ponieważ część chłopaków poszła zapalić, a druga część była w trakcie ostatecznej rozgrywki. 

- Co tak siedzisz sam? – usłyszałem głos naszego mistrza kręgli i przewróciłem oczami – Yeoś cię zostawił, co?

- Gra. Może ty też pójdziesz – warknąłem w jego stronę, ale Zelo się tym nie przejął siadając koło mnie.

- Wygrałem. Grają o drugie miejsce – poprawił włosy. 

- Słuchaj, Byun – zaczął nieprzyjemnym tonem, przybliżając się do mnie - Chanyeol jest mój i zawsze był, kumasz? Nie przyjechałem sobie tutaj na wakacje. Przyjechałem go odzyskać.

Zrobiło mi się gorąco i lekko zaszumiało mi w głowie, ale chyba nie od piwa, które wcześniej wypiłem.

Odzyskać? MOJEGO Chanyeola?

Po moim trupie.

- Możesz sobie śnić dalej. Channie kocha tylko mnie. Zawsze tak było i zawsze tak będzie – uniosłem podbródek przypominając sobie zapewnienia Chanyoela o swojej niezmienionej od lat miłości do mnie.

- Zawsze tak było? – Zelo wybuchnął śmiechem, a ja zacząłem się niepokoić z powodu jego piorunującej pewności siebie.

- To ciekawe, bo kiedy nocami leżeliśmy w jego łóżku szeptał mi do ucha, że jestem jego jedyną miłością – wyszeptał, a moje serce nieprzyjemnie zakuło.

- Zawsze tuż przed tym jak we mnie wchodził – uśmiechnął się złośliwie, a mnie całkowicie zatkało.

„Przez cały ten czas. Zawsze."

- Nie wierzę ci – powiedziałem cicho, gdy ponownie przypomniałem sobie słowa Chanyeola.

Nie okłamałby mnie. 

Junhong zmyśla.

- Nie obchodzi mnie to, czy mi wierzysz. Dodam tylko tyle, że gdyby nie mój wyjazd na studia nadal bylibyśmy szczęśliwą parą, tak jak na tamtym selfie, które mu dałem – powiedział lekkim tonem – nie zastanawia cię to? Skoro kochał cię od zawsze, to czemu ze mną był taki szczęśliwy?

No właśnie?

- Bo ja... go nie chciałem i...

- Był ze mną szczęśliwy i za niedługo znowu będzie – uśmiechnął się pod nosem, a ja próbowałem uspokoić akcję serca.

- WYGRAŁEEEM! CHAN TO NAJGORSZA KUPA W KRĘGLE! WOOOAH, STAWIASZ MI PIWO! – usłyszeliśmy wrzask Kaia, który w sekundę pojawił się przy stoliku, a zaraz za nim przyszedł Chanyeol.

- Nie pozwolę ci na to – szepnąłem ostatnią wypowiedz do Zelo.

- Nie potrzebuję pozwolenia – ton głosu Zelo zmienił się z powrotem na przemiły, kiedy tylko chłopaki dołączyli do nas przy stoliku. 

- Na co nie potrzebujesz pozwolenia? – zapytał wesoło Chanyeol – a no tak, ty nigdy nic nie potrzebujesz pozwolenia – zaśmiał się, a ta zdradliwa małpa mu wtórowała.

Co to miało znaczyć?

Kiedy już miałem się odezwać i zdemaskować Junhonga, on był szybszy.

- Nie potrzebuję pozwolenia, żeby ponownie skopać wam tyłki w kręgle, cieniasy! – cała trójka się zaśmiała, a ja zobaczyłem resztę chłopaków wracających z palarni.

Zaraz będzie zamieszanie. Idealnie.

- Chanyeol, musimy porozmawiać – podniosłem się i chwyciłem swojego zaskoczonego chłopaka za rękę ciągnąc go w stronę wyjścia na zewnątrz – teraz.



CHANYEOL:

Rzuciłem decydującą kulę i obserwowałem jej drogę. Już miałem podskoczyć z radości, kiedy ta nagle zmieniła tor i zjechała na prawo, zbijając tylko dwa kręgle. Oznaczało to, że...

- Ha! Nie martwcie się, kiedyś mnie pokonacie - powiedział uradowany Zelo. 

Przekręcił głowę, a ja podążyłem za jego wzrokiem, który spoczął na moim chłopaku. Baekhyun jakiś czas temu zrezygnował z gry, wymigując się bólem głowy, który musiał być dość mocny skoro nawet mnie nie udało się go przekonać do kontynuowania naszych mini zawodów.

- Muszę chwilę odpocząć - powiadomił nas niebieskowłosy i ruszył w kierunku, w który przed chwilą zerkał. 

Zestresowałem się trochę, ponieważ Baek potrafił pokazać pazurki, a nie chciałem żeby do tego doszło. Ruszyłem za Zelo, kiedy usłyszałem głos Jongina.

- A ty gdzie, przystojniaku? Gramy o drugie, nie odpuszczę ci! Tak jak tego, że przegrany stawia piwo.

Takim właśnie sposobem rozpoczęliśmy kolejną rundę, w której przez ciągłe rozmyślanie o Baeku i Zelo nie mogłem się skupić i przegrałem z największym idiotą na świecie. 

Poszliśmy do stolika, przy którym siedział mój obecny i były chłopak. Zaraz po tym jak Kai pochwalił się swoją wygraną, Baekkie zerwał się z miejsca i chwycił mnie za rękę. Spojrzałem na niego zdziwiony, ale nie potrafiłem wyczytać niczego z jego twarzy.

- Chanyeol, musimy porozmawiać. Teraz.

- No dobrze, chodźmy - odpowiedziałem nieco zestresowany jego tonem.

Czyżby moje kłamstwo wyszło na jaw?

Przez całą drogę do wyjścia, żaden z nas się nie odzywał, a kiedy już opuściliśmy budynek niższy stanął na przeciwko mnie, a ja nie mogąc czekać dłużej odezwałem się pierwszy, zbliżając się do niego

- Co się stało, skarbie? 

- Zelo chce mi ciebie odebrać - powiedział poważnym tonem, a ja ledwo powstrzymałem wybuch śmiechu.

- Co ty wygadujesz? - uśmiechnąłem się delikatnie - chyba mówiłem ci, że po zerwaniu jesteśmy tylko przyjaciółmi... skąd w ogóle taki pomysł?

- Powiedział mi to! Powiedział mi, że wrócił tutaj, żeby cię odzyskać! - tupnął nogą, a ja tym razem nie potrafiłem się nie zaśmiać 

- Musiałeś go źle zrozumieć, skarbie. Rozmawiałem z nim o tym i mówił mi, że możesz go o to oskarżyć, ale on nie ma złych intencji - w czasie mówienie chwyciłem dłoń chłopaka i splotłem nasze palce - nie dramatyzuj. 

Po jego minie wiedziałem, że popełniłem błąd mówiąc o tym, że przesadza. 

- Że co proszę?! Chanyeol, on ci o tym powiedział specjalnie! Ugh! - wyrwał swoją dłoń z tej mojej - chcę, żeby wyjechał.

- Baekkie... kiedy zrozumiesz, że on naprawdę nie chce źle? Myślałem, że się dzisiaj dogadacie... 

- Dobra, jak chcesz. Jeśli wolisz jego, to proszę. Wracam do akademika.

Odwrócił się, a ja nie zastanawiając się wiele chwyciłem jego rękę i przyciągnąłem go do swojego ciała.

- Oczywiście, że wolę ciebie, skarbie - przeniosłem dłoń na jego policzek i kciukiem przejechałem po jego pełnych ustach - Proszę, daj mu ostatnią szansę - spojrzałem mu w oczy - zrób to dla mnie - mój wzrok zjechał na jego wargi, a ja zapragnąłem jak najszybciej połączyć je z moimi. 

Niezależnie od tego jaką odpowiedź otrzymam.

- A co jeśli mi cię zabierze? Mówił mi, że byłeś z nim szczęśliwy - powiedział smutno.

To prawda. Kochałem Zelo i będąc z nim w związku czułem się szczęśliwy, ale to minęło. Szczęście jest ulotne, straciłem je na długi czas. Jednak od kiedy jestem z Baekiem wszystko się zmieniło. Nigdy będąc z Zelo nigdy nie czułem się tak, jak właśnie z moją małą księżniczką. 

Teraz dopiero poczułem czym jest prawdziwe szczęście. 

- Nie pozwolę na to - ująłem jego twarz - bo kiedy on zabierze mnie, to ja stracę ciebie, głuptasie. A to z tobą jestem naprawdę szczęśliwy. 

- Czyli mi wierzysz? - popatrzyłem na niego zdezorientowany - no w to, że tak powiedział. Że chce cię odzyskać.

- Skarbie, Zelo by tak nie powiedział, bo wie, że nie ma co liczyć na więcej niż przyjaźń. Proooszę - spojrzałem na niego, próbując zrobić jak najsłodszą minę na jaką było mnie stać - ostatnia szansa.

- Boże, czasami tak cię nienawidzę ... - westchnął, a ja nie chcąc tracić więcej czasu na gadanie o Zelo, wreszcie złączyłem nasze usta.

Delikatnie muskałem jego wargi, ale wiedziałem, że to mi nie wystarcza. Przejechałem językiem po tej dolnej, a chłopak rozchylił usta, dając mi tym pozwolenie na pogłębienie pocałunku. Walka o dominację nie trwała zbyt długo. Dziwiłem się, że w ogóle się odbyła, ale uwielbiam buntowniczy charakter mojego chłopaka. To jak czasami mi się stawiał, nakręcało mnie jeszcze bardziej. 

Mocno zassałem się na wardze Baekhyuna, a przed zakończeniem pocałunku, lekko ją przygryzłem. 

- Wracajmy już, bo zaraz po nas kogoś wyślą, a mam dość Jongina, który ciągle wpada w hm... nieodpowiednim momencie - uśmiechnąłem się do Baekhyuna, delikatnie ująłem jego dłoń i wróciliśmy do kręgielni.

Od razu zauważyłem Zelo, Kaia i Namjoona stojących przy barze, a kawałek dalej siedzących przy stoliku Yoongiego i Jimina. 

Czerwonowłosy wpatrywał się w Junhonga nienawistnym spojrzeniem, natomiast jego chłopak gładził go uspokajająco po udzie i szeptał coś do ucha.

Pewnie Zelo znowu wyśmiewał się z jego niskiego wzrostu. 

Stwierdziłem, że najpierw zahaczymy o bar, a potem udamy się do stolika, więc ruszyłem w stronę trójki przyjaciół.

- Ej, Yeoś! - usłyszałem donośny głos niebieskowłosego - coś mi się wydaje, że jesteś komuś winny piwo za swoją porażkę!

- A NAWET DWA! Nie zapominaj o mnie, przegrywie - wrzasnął Kai - w kręgle trafić nie potrafisz, to ciekawe jak będzie z By...

- Jeszcze słowo Jongin, a to piwo wyląduje na twoich tlenionych włosach - przerwałem blondynowi będąc już metr przed nim - Baekkie, kupie im po browarze, a ty może dołączysz do Jimina i Yoongiego?

- Wolę zostać - spojrzał niezrozumiałym dla mnie wzrokiem na Zelo.

Ta dwójka nigdy się nie zaprzyjaźni.

- Haha, spokojnie, Hyunnie. Przecież nie odbiję ci chłopaka - wyższy zaśmiał się serdecznie i poczochrał włosy mojemu chłopakowi.

Niższy prychnął i poszedł do stolika, a ja usiadłem miedzy przyjaciółmi przy barze. Zamówiłem każdemu, w tym sobie po piwie. 

- Może chodźmy do stolika? Baek może się zdenerwować, że nie wróciłem - powiedziałem i stanąłem obok wysokiego krzesła, trzymając piwo w ręce. 

- A właśnie, Yeoś... Nie przeszkadza ci przeszkadza ci, że trzyma cię tak krótko? - wypalił niebieskowłosy zanim ruszyłem się z miejsca.

Zaśmiałem się głośno i poklepałem przyjaciela po ramieniu.

- Zwariowałeś, Zelo, wcale tak nie jest. Może czasami przesadza kiedy każe mi oglądać ze sobą te głupie seriale, ale nigdy nie odczułem, żeby w jakikolwiek sposób mną dyrygował.

- O Boże, nie gadaj, że z tymi serialami to prawda! - zaśmiał się - a pamiętasz jak uczyliśmy się razem jeździć na desce w drugiej liceum? Eh... wiele bym dał, żeby móc z powrotem spędzać z tobą tyle czasu - uśmiechnął się do mnie promiennie.

Od razu do mojej głowy napłynęły wspomnienia naszej dwójki na skateparku i odwzajemniłem jego uśmiech.

A może Baekhyun chciałby żebym trochę go pouczył? Miałbym wiele okazji, aby ratować go przed upadkiem.

Zaraz muszę go o to zapytać.

- Byłeś w tym beznadziejny - wybuchnąłem śmiechem - ale dałeś mi świetny pomysł. A co do czasu...przecież nikt nie zabraniał ci tu przyjeżdżać, huh? 

- Hah, coś ty Yeoś. Dobrze wiesz, że od czasów gimnazjum nikt mi niczego nie zabraniał. No chyba że ty w liceum. Nie możesz iść na imprezę beze mnie, bo będę zazdrosny - powiedział zmieniając głos, tak aby zabrzmiał jak mój - to zawsze było takie słodkie.

- A ty i tak go nie słuchałeś, co nie? - wtrącił się Jongin - nigdy nie zapomnę tego jak zadzwoniłeś do mnie pijany w środku nocy i kazałeś mi odebrać cię z komisariatu.

- Ja już miałem ponad połowę kaucji, którą kazałeś nam uzbierać - dorzucił Namjoon.

- A ja wsiadłem w pierwszy pociąg z Busan...- westchnąłem na kolejne wspomnienie związane z byłym chłopakiem.

Mam nadzieję, że z Baekiem też takie będziemy mieć.

- Myślałem, że cię zabiję za to, że zrobiłeś sobie z nas wszystkich jaja - kontynuowałem - o tak, to było pierwsze co pomyślałem, kiedy zobaczyłem cię zawiniętego w kołdrę, śpiącego we własnym łóżku.

- Haha, nie mogę! Daliście się tak pięknie nabrać! - niebieskowłosy zaśmiał się głośno - a Yeoś... na koniec świata byś za mną pojechał, co nie? - jego dłoń spoczęła na moim ramieniu i zaczęła je gładzić.

- Hm, to będzie ciężkie - zaczął Rapmon - o ile dobrze wyczytałem, nie da się tego dokonać. Chyba, że mówisz metaforycznie, co oznaczałoby, że gdziekolwiek byś się nie udał, tam Chanyeol również podąży - zamyślił się i zaśmiał cicho - no, a widząc jak bardzo jest zakochany w Baekhyunie, uważam, że to niemożliwe.

- I pomyśl sobie, że my mamy to na co dzień - Jongin wskazał palcem na Namjoona, który sączył swoje piwo przez słomkę, a następnie nachylił się nad Zelo - nie chcesz go wziąć do siebie?

Junhong zerknął na bok, a następnie uniósł dłoń, aby odgarnąć nią spadające na moje czoło włosy, a ja zauważyłem, że przeczesywanie ich zajęło mu więc czasu niż było to konieczne.

- Hah, no tak. Miłość to potężna rzecz - uśmiechnął się do mnie - jeśli obie połówki jej pragną... to nic ich nie powstrzyma.



JIMIN:

Pomysł wspólnego wyjścia na kręgle nie podobał mi się od samego początku. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby nie pewien niebieskowłosy idiota, panoszący się od 2 dni po naszym akademiku. 

Dla mnie Zelo nie był osobą, dla której warto poświęcać swój czas. Dziwię się czemu reszta moich przyjaciół jeszcze tego nie zauważyła. To jak owija sobie wszystkich wokół palca z tym swoim fałszywym przyjacielskim uśmiechem i mąci im w głowach jest po prostu niedopuszczalne. Musiałem uświadomić im wszystkim jaką jest gnidą. 

Oczywiście na początku mojej znajomości z Junhongiem, byłem nim zafascynowany tak jak każdy. Wysoki, przystojny, z idealnym uśmiechem... marzenie. Jednak jeden ciepły sierpniowy wieczór zmienił moją dość wyolbrzymioną opinię na jego temat. 

Nigdy nie ciągnęło mnie na imprezy, wręcz ich nie znosiłem, ale czego nie robi się dla przyjaciół. 

***

Jongin wyciągnął mnie z domu po 22 i udaliśmy się na domówkę jego znajomego. Chanyeol musiał wyjechać zaopiekować się swoją babcią w Busan, natomiast Namjoon, jak to on, był na obozie naukowym zorganizowanym dla specjalnie utalentowanych uczniów. 

Nie wiedziałem ile czasu byłem już na imprezie, ale w pewnym momencie kątem oka zauważyłem blond czuprynę. Od razu rozpoznałem Zelo, dlatego bez dłuższego zastanawiania się ruszyłem w jego stronę, a kiedy byłem kilka metrów od niego zatrzymałem się gwałtownie. 

Junhong przypierany był do ściany przez dość wysokiego szatyna. Chłopak spojrzał Zelo w oczy i po jego niemej zgodzie wbił się w jego usta, a po długim pocałunku zszedł nimi na szyję chłopaka. 

Blondyn wydawał się tym faktem wniebowzięty i dłonią wplecioną we włosy tego drugiego, przyciągał go bliżej siebie. Po kolejnej wymianie spojrzeń między tą dwójką, Junhong chwycił chłopaka za rękę i poprowadził go w głąb korytarza, gdzie, jak wynikło z moich wcześniejszych obserwacji, znajdowała się sypialnia. Dowiedziałem się wtedy jednej rzeczy, która zmieniła moje nastawienie do jego osoby. 

Zelo zdradził Chanyeola.

A zdradzając jego, zdradził nas wszystkich.

- Jiminnie? Idziesz z nami? - głos mojego chłopaka wyrwał mnie z transu - skończyliśmy grać i razem z Namjoonem idziemy zapalić.

Wszystko byle nie towarzystwo Zelo.

Od razu wstałem z kanapy znajdującej się przy torze i ruszyłem z chłopakami do palarni. Kiedy byliśmy już na miejscu, w ich dłoniach pojawiły się papierosy.

Żeby rozluźnić atmosferę postanowiłem wykazać się moim doskonałym poczuciem humoru.

- Wiecie ile nici ma stomatolog? - zapytałem i z podekscytowaniem czekałem na ich reakcje. 

- Eh... - westchnął Namjoon i popatrzył na zdezorientowanego Yoongiego - nie wiemy, Jimin. Powiesz nam?

- STOMATOLOGICZNE! - powiedziałem i wybuchnąłem śmiechem. 

Yoongi uśmiechnął się delikatnie, a fioletowowłosy oparł łokcie o kolana i schował twarz w dłoniach. 

Przecież sam mnie uczył dowcipów, więc o co mu chodzi? 

Ten wymyśliłem sam, więc myślałem że będzie ze mnie dumny. 

- Twoja głęboka wiara w nowego ucznia źle umieszczona być może - powiedział Rapmon pod nosem.

- Gwiezdne Wojny, część III, Zemsta Sithów - powiedział Suga i mocno zaciągnął się papierosem - oglądałeś?

- Yoongi - popatrzyłem na niego groźnie – błagam, nie zaczy...

- CZY JA OGLĄDAŁEM? - Namjoon zerwał się z ławki - TA SERIA TO MOJE ŻYCIE, STARY! Jimin, nie mówiłeś, że twój chłopak jest fanem Gwiezdnych Wojen - popatrzył na mnie oskarżycielsko, ale szybko wrócił wzrokiem do czarnowłosego - to elegancka broń, na bardziej cywilizowane czasy?

- Proste, Ben Kenobi do Luke'a Skywalkera, kiedy mówił mu o mieczu świetlnym - odpowiedział mu chłopak, jakby to było najprostsze pytanie na świecie - a co myślisz o tym, że Mroczny Lord stworzył zakon Ren w celu odkrycia sposobu na wskrzeszenie ukochanej? Jest to dość głośna ostatnimi czasy teoria.

Nawet nie miałem zamiaru słuchać odpowiedzi Namjoona i dalszej konwersacji między nimi. Gwiezdne wojny były dla mnie czymś dziwnym i niezrozumiałym...no i może nie oglądnąłem ani jednej części więc nie miałem nic do powiedzenia na ich temat. 

Po wypaleniu przez chłopaków dwóch kolejnych fajek i obgadaniu jak się potem dowiedziałem dopiero jednej części filmu, wróciliśmy na sale, gdzie jak zauważyłem brakowało Chanyeola i Baekhyuna. 

- Gdzie Channie i Baekhyun? - zapytałem Jongina, znajdującego się przy barze.

- Baekhyun chyba źle się poczuł. Pewnie piwo mu zaszkodziło... wygląda na delikatnego - odpowiedział Zelo z fałszywą troską w głosie.

Nie ciebie pytałem.

- To jak chłopaki - przesunął wzrokiem po naszej trójce - jeszcze po piwku?

Namjoon bez słowa usiadł koło nich i kilka sekund później rozkoszował się piwem. Ja jednak nie miałem zamiaru siedzieć koło tego kłamliwego idioty. 

- Nam już wystarczy - wsunąłem dłoń do tej Yoongiego - pójdziemy do stolika - zacisnąłem rękę dając mu znak, że chcę stąd odejść jak najszybciej.

- Oj, Mini Jiminnie... wzrost naprawdę nie ma wpływu na przyswajanie alkoholu - uśmiechnął się chytrze - wielkość dłoni również.

Niebieskowłosy wybuchnął głośnym śmiechem i gdyby nie Yoongi, który mocno pociągnął mnie za rękę w stronę stolika... NO ZABIŁBYM KUTASA.

Obyś się udławił tym piwem.

Usiedliśmy przy stoliku, ale wzrokiem dalej zabijałem Junhonga.

- Nienawidzę go, Yoongi - powiedziałem przepełnionym gniewem głosem - tak bardzo go nienawidzę, za to co zrobił Chanowi i za to, że znowu wpieprza się w nasze życie. Do tego te teksty o moim wzroście...

Od razu poczułem jego dłoń na swoim udzie, a jego usta przy moim uchu. 

- Jiminnie, przestań, wiesz że dla mnie jesteś idealny pod każdym względem. A tym frajerem się nie przejmuj, pozbędziemy się go z Baekhyunem - wyszeptał, łaskoczą swoim oddechem moją szyję.

- Z Baekhyunem? - zapytałem zdziwiony.

Czyżby chłopak mojego przyjaciela też nie lubił tej wywłoki?

- Uh, pieprzony frajer z odrostami... szkoda, że nie urósł jeszcze bardziej. Nie narzekałbym, gdyby parę razy przywalił głową w sufit - usłyszałem nagle z prawej strony, a kiedy obróciłem głowę ujrzałem naburmuszonego Byuna ze skrzyżowanymi rękami.

Wow. Tego się nie spodziewałem. Mój człowiek.

- Popieram. Mam nadzieję, że następnym razem farba wyżre mu mózg - powiedziałem nadal mordując wzrokiem niebieskowłosego - co zrobił, że dołączyłeś do mojego klubu nienawiści?

- No bo jak może mieć czelność dawać Chanyeolowi jakieś żałosne prezenty... – zamyślił się - a właśnie! - krzyknął i zaciął się na chwilę - em... znacie może jakieś fajnie piosenki?

- Blackpink rządzi! - odpowiedziałem szybko.

- Ostatni kawałek Bewhy'ego to cudo - odpowiedział zaraz po mnie Yoongi - a co?

- Niee... znaczy eh. Coś co spodobało by sie komuś, kto... no na przykład nie lubi Girls' Generation - powiedział lekko speszony.

- Komuś kto ma ze dwa metry, brązowe włosy i jest beznadziejny w kręgle? - powiedziałem przybliżając się do Byuna, na którego policzki wstąpiły rumieńce.

- Ale sądzę ze najbardziej by go zadowoliły twoje jęki, Baekhyun - odparł Yoongi, który sekundę później oberwał ode mnie w głowę. 

Srebrnowłosy popatrzył na niego groźnie, tylko po to aby zaraz złośliwie odpowiedzieć.

- Nie spodziewałem się, że dasz się komukolwiek spantoflować, Min. 

- Yy... A ja nie spodziewałem się, ze dasz komukolwiek podrywać swojego faceta - powiedział wpatrzony w stronę baru Suga. 

Tak jak, Baekhyun, od razu odwróciłem swoją głowę w tamtym kierunku.

Zelo bez skrępowania wplótł dłoń we włosy Chanyeola i rzucając nam krótkie spojrzenie, zaczął je przeczesywać. 

Dajcie mi pistolet, bo mam ochotę go zastrzelić.

Zobaczyłem jak Baekhyun podrywa się z kanapy i prawie biegiem udaje się w stronę palarni. 

- Rusz się skarbie, trzeba obmyślić plan pozbycia się tego szkodnika - wstaliśmy i poszliśmy w kierunku drzwi, za którymi zniknął srebrnowłosy.    


<><><>
kto kocha Zelo tak samo jak ja/Hearteuuu? HIHIHI 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro