[25]
YOONGI:
Obudziłem się dość wcześnie z mocnym bólem głowy. Nadal nie otwierając oczu podświadomie czułem, że coś mnie gnębi. Było mi jakoś dziwnie przykro i to nie z powodu silnego kaca. Gdy otwarłem oczy wróciły do mnie wspomnienia z dzisiejszej nocy.
„O co ci chodzi, Park?!”
„Wyjdź.”
Zrobiło mi się gorąco i od razu podniosłem się z łożka. Przypomniałem sobie swój stan, w którym pokłóciłem się z moim Jiminem.
No już chyba nie twoim.
Szybko udałem się do łazienki przemyć twarz. Nadal było mi nieprzyjemnie duszno ze stresu. Jak mogłem się tak zachować wobec niego? Jeszcze to przekonywanie do tabletek…
Mój Jiminnie jest niewinny. I taki ma pozostać.
Takiego go pokochałem.
Ponadto ta wzmianka o seksie… Mógł to naprawdę źle zrozumieć…
W nocy naprawdę go pożądałem, ale nie chciałem robić niczego wbrew jego woli. W akcie zdenerwowania potraktowałem go jak zabawkę. Nie rozumiem, jak można wszystko tak spieprzyć.
Trzeba być tobą, Min.
Nie umiesz kochać.
Nie zasługujesz na taką osobę, jak Jimin.
Po raz kolejny zabolało mnie serce. Taka jest prawda. Nie jestem stworzony do miłości z drugim człowiekiem. Jestem zbyt wielkim egoistą. Jimin potrafi dawać od siebie bezinteresownie. Ja nawet nie znam znaczenia tego słowa. Nie jestem gotowy na miłość i raczej nigdy nie będę. W końcu nigdy od nikogo jej nie otrzymałem, więc skąd mam ją niby znać? Tylko by przeze mnie cierpiał.
Spjrzałem na zegarek i skojarzyłem, że za paręnaście minut mamy chyba jakiś istotny wykład, więc ubrałem się byle jak i schwyciłem paczkę papierosów opuszczając pokój.
Lepiej będzie, jak będę go unikał.
Może w ten sposób pozbędę się wyrzutów sumienia.
I pomogę mu o nas zapomnieć.
Moja głowa nadal nieprzyjemnie pulsowała kiedy parę minut później wszedłem do sali wykładowej. Byłem trochę przymulony, więc nawet nie zauważyłem, kiedy ktoś zajął miejsce, które wypatrzyłem. Rozpoznałem bladego Jimina.
Klasa, Min.
Zachowaj klasę.
Tak będzie lepiej.
Szybko odwróciłem się od czerwonowłosego ignorując ścisk w żołądku spowodowany wyrzutami sumienia i udałem się do któregoś z pierwszych rzędów.
Prawie cały wykład przeleżałem głową na ławeczce, a moich myśli nie opuszczał Park Jimin.
Nie umiesz kochać.
Zależy ci tylko na zabawie innymi.
Nie zasługujesz na miłość.
Nigdy w życiu nie czułem się aż taki bezwartościowy. Jimin był odskocznią od mojego smutnego życia. Po cholerę mi pieniądze i najlepszy towar w mieście, jeśli wiem, że nie ma osoby, dla której bym coś znaczył. Dopiero po jego stracie sobie to uświadomiłem. Moje życie jest puste. A ja żałośnie staram się je wypełniać narkotykami, seksem i alkoholem.
***
Po powrocie do dormu od razu ułożyłem się do łóżka i niemal od razu zasnąłem. Kac zdecydowanie przeszkadzał mi w dzisiejszym funkcjonowaniu.
Czułem, że spałem naprawdę długo, ale było mi to obojętne. I tak nie mam co robić. Obudziły mnie krzyki na korytarzu, pomieszane ze śmiechem i jakimiś odgłosami przepychanki. Normalnie miałbym to w dupie, ale tym razem coś mnie tchnęło.
Uchyliłem drzwi i widok, który zastałem sprawił, że moje serce się na chwilę zatrzymało, a dłonie automatycznie zacisnęły się w pięści.
- Spierdalaj gówniarzu, kurwa, jeszcze raz mnie zaczepisz i ci wyjebię! – chłopak, którego kojarzyłem z nieprzyjemnej dla mnie sytuacji sprzed akademika, popychał właśnie mojego Jimina.
Czerwonowłosy chichotał i próbował oddawać ataki, jednak jedno mocniejsze pchnięcie wyższego i Jiminnie wylądował na ścianie powoli osuwając się na podłogę.
Ty, kurwa, chuju.
Szybko wypadłem z pokoju i bez zastanowienia popchnąłem blondyna zaraz potem wymierzając mu cios z pięści w twarz.
- Wypierdalaj stąd, Junhoe, bo inaczej zawołam wszystkich znajomych dilerów i wtedy zamiast towaru, dostaniesz jeszcze mocniej po mordzie – syknąłem i odwróciłem się do Jimina.
Niepewnym krokiem podszedłem do niego, lekko zaniepokojony jego cichym śmiechem i opuszczoną głową. Postanowiłem przykucnąć tuż przy nim i chwilę poobserwować jego zachowanie.
- Jimin?... Jiminnie? – lekko szturchnąłem go w kolano i czekałem na jakąkolwiek reakcję z mocno bijącym sercem.
On chyba nie…
-Mhm, Yoonnie, chodź tutaj bliżej, do mnie... na mnie… Mam na ciebie taką straszną ochotę, skarbie. Teraz możemy to zrobić na fazie, hmm – po tych słowach ponownie zaniósł się śmiechem odchylając głowę do tyłu.
Nie, Jimin.
Błagam, nie.
Tylko nie ty.
- Ji- Jimin… Co brałeś? Skąd wziąłeś towar? – dopytywałem zniecierpliwiony i wytargałem go za rękaw zaraz prowadząc do swojego pokoju.
Gdy posadziłem go na swoim łóżku zauważyłem dość mocno opuchnięty ślad na policzku. Momentalnie moje ciśnienie sięgnęło zenitu.
- Od nowego kolegi i tego śmiesznego pana z pomarańczowymi włosami -zachichotał - najlepszy w mieście, na pewno tak jak ty w łóżku – zamruczał i przybliżył się do mnie.
Wstałem z łóżka i chwyciłem krzesło, by uderzyć nim mocno o ziemię.
- Z pomarańczowymi włosami, kurwa?! Byłeś u Jiyonga, Jimin?! Jaki nowy kolega?! – podniosłem głos.
Nie wiedziałem, czy tak powinienem reagować, ale straciłem cierpliwość. To G-Dragon go uderzył. Jakim cudem Jimin skończył tylko ze śladem na twarzy? I na dodatek załatwił tabletki? Obawiałem się, że nie otrzymam odpowiedzi na swoje pytania ze względu na jego stan.
Jeszcze nigdy w życiu nie byłem taki przerażony.
Jeszcze nigdy w życiu się tak nie martwiłem, jak o niego w tym momencie.
- Oj no, nie krzycz taak na mnie – zatkał uszy lekko krzywiąc się przy wykonywaniu tego ruchu - no nowy, co cię to obchodzi? Zazdrosny jesteś? Hihi, teraz mam ochotę tylko na ciebie.
Szybko podszedłem do łożka i oderwałem jego ręce od głowy. Chwyciłem jego koszulkę i delikatnym, ale stanowczym ruchem podwinąłem ją do góry.
- Mmm, szybki jesteś, skarbie. Wiedziałem, że ci sie taki spodobam – wymruczał, a mnie serce zabolało poraz kolejny dzisiaj na widok siniaków na wyrzeźbionej klatce.
Taki ci się spodobam?
Naćpał się i dał pobić… dla mnie?
Jesteś nic nie wart, Min.
Niszczysz ludzi.
- Jiminnie… G-Dragon cię pobił? Czy twój nowy kolega? Od kogo masz tabletki? Skąd wziąłeś pieniądze? – musiałem się dowiedzieć w co wpakował się przeze mnie.
- Hoseok mi dał – uśmiechnął się szeroko - i nie chciał żadnych pieniędzy, rozumiesz? Coś o przysłudze tylko mówił, więc się zgodziłem. Zrobiłem to dla ciebie. Chciałeś mnie takiego.
Zakręciło mi się w głowie i mocno wciągnąłem powietrze. Hoseok. Psychopata. Przysługa. W co on się kurwa wpakował?!
Dla ciebie.
Wszystko twoja wina.
Chciałeś go takiego, słyszałeś?
- Jimin – szepnąłem – ja… - pierwszy raz w życiu zabrakło mi słów tak na poważnie – ja cię tak cholenie przepraszam za swoje zachowanie z nocy… Jiminnie, wpakowałeś się w strasznie gówno i to moja wina – mój głos zaczął się trząść i poczułem pieczenie w oczach.
Rozklej się. Tylko tyle potrafisz.
Jimin w jednym momencie położył się na moim łózku i zaniósł się okropnym płaczem.
- Dla ciebie to zrobiłem! Chciałem być taki, jaki byś chciał, żebym bym! Ćpanie jest przecież takie ekscytujące, robisz to cały czas! – wtulił się w moją poduszkę i ponownie wybuchnął płaczem.
Zacisnąłem powieki spod których i tak wydostały się łzy. Wziąłem parę głębokich oddechów i położyłem się ostrożnie obok niego. Postanowiłem przełożyć tą cieżką rozmowę na kolejny dzień. Z Jiminniem i tak się teraz nie dogadam. Poza tym muszę sam się pozbierać.
Po paru minutach szloch ucichł zastąpiony spokojnym oddechem. Jimin zasnął, a ja miałem całą noc na przemyślenia. Zraniłem go. Raniąc dobrego człowieka niszczymy wszystko co jest w nim dobre.
„Robisz to cały czas!”
Czy naprawdę aż tyle biorę?
Czy to normalne, że zawsze mam przy sobie pigułki?
Czy właśnie zniszczyłem anioła, który miał mnie wyciągnąć z tego gównianego świata, w który się wplątałem?
BAEKHYUN:
- CHANYEOL, MÓJ PRZYJACIELU! JEDZIEMY NA GIRLS' GENERATION, KURWA!
- O niego, Chan – zaśmiałem się, ale jednocześnie trochę wystraszyłem huku, z którym Jongin wpadł do mojego pokoju.
- Kurwa, więcej ludzi tu sprowadź – usłyszałem nadąsany głos Sehuna, który po chwili trącił ramieniem Kaia i opuścił pokój zapewne udając się na wykład.
- Chanyeol, pójdziesz ze mną na ten koncert? Ze mną? – spytałem szybko, patrząc w jego zdziwione oczy. Chyba nie bardzo wiedział co się dzieje.
- No chyba, kurwa, nie! - Jongin podbiegł do Chanyeola z miną żałosnego psa - Channie, przyjacielu, jeden mały koncercik. Chyba zrobisz to dla mnie, hm?
Otwarłem szeroko oczy ze zdziwienia.
- Gdyby nie ja to nawet byś nie wiedział o koncercie, idioto! – zdenerwowałem się. Jakim niby cudem on myśli, że mój chłopak zabierze na koncert jego, a nie mnie?
- Co? O co wam chodzi? Ja nigdzie nie jadę – Chanyeol wydałał się trochę wystraszony.
- Channie, mówiłem ci przed chwilą, że SNSD będą w mieście –podszedłem do niego i chwyciłem jego dłoń splatając z nią swoją – pójdziemy na ten koncert, kochanie, prawda? – starłem się zabrzmieć jak najbardziej uroczo.
Kai w jednej sekundzie doskoczył do Chanyeola i chwycił jego drugą dłoń obdarowując mnie morderczym spojrzeniem.
Pff, bo się przestraszę.
- Nieprawda, Channie pójdzie ze mną, pchło! – po tych słowach Kaia kopnąłem go z całej siły w kostkę. Przeklął głośno i zaczął podskakiwać na jednej nodze.
- Chanyeol? – spojrzałem uważnie na brązowowłosego oczekując jego reakcji.
Wypuścił delikatnie moją dłoń wycofując się lekko.
- Może pójdziecie razem? Po co wam ja?
Jongin w jednym momencie wybuchł śmiechem, a ja zakryłem dłonią oczy.
- Ja? Z tą królewną? Na koncert? Chyba bym osiwiał, olbrzymie!
- EJ! Chanyeol, powiedz mu! – poparzyłem na niego wyczekująco.
- Mały Channie boi się przyznać przed swoim chłopakiem , że woli iść z najlepszym przyjacielem? – Kai przybrał prześmiewczy ton - nie bój się! Byun ci wybaczy, jak tylko zobaczy co tam chowasz w spod...
Nie zdążył dokończyć ponieważ w jednej sekundzie Chanyeol zatkał mu usta dłonią.
- To kiedy ten koncert, skarbie? KURWA MAĆ, JONGIN, NIE LIŻ MNIE, KRETYNIE! – Chan oderwał rękę od buzi blondyna i wytarł ją dokładnie o jego koszulę.
- 25 maja – odpowiedziałem i dumnie uniosłem podbródek.
Nagle usłyszałem głośne pukanie do drzwi i zaciekawiony udałem się by otworzyć.
Ciekawe kto jeszcze dzisiaj odwiedzi mój pokój.
- Byun Baekhyun? – wysoki chłopak o granatowych włosach patrzył na mnie uważnie po czym skierował wzrok wgłęb pokoju - o shit, YEOŚ! – wyminął mnie i podszedł do Chanyeola przytulając go mocno.
Yeoś?
Co, kurwa?
- Kim ty jesteś? – zapytałem ostro podchodząc do nich. Zauważyłem, że Chan odwzajemnia jego mocny uścisk.
- Gdzie ty się podziewałeś, wariacie?! – mój chłopak wydawał się szczęśliwy - miałeś zadzwonić jak wrócisz z imprezy, a od tego czasu minęły ponad 3 lata, durniu. Czekam na wyjaśnienia – odsunął od siebie gościa, który roześmiał się głośno i już miał coś odpowiedzieć kiedy podleciał do niego Jongin.
- ZELO, MORDKO! MÓJ SŁODZIAKU! – oboje przybili sobie piątkę przytulając się krótko - tyle lat, a ty nadal przystojny w cholerę! Co nie, Chan?
- Niedługo wszystkie włosy powypadają ci od tego farbowania, idioto – Chanyoel szczerzył się jak głupi do sera, a ja stałem jak wryty.
Po chwili w końcu zwrócił na mnie uwagę, a ja szybko zamknąłem usta. Chwycił mnie za rękaw, mocno przyciągnął do siebie i objął ramieniem.
- Zelo, poznaj mojego chłopaka, Baekhyuna – gdy Chan mnie przedstawiał próbowałem strącić jego rękę z mojego ramienia.
Niech sobie jego nią przytula.
- Chłopaka! – Zelo uśmiechnął się szeroko – wow! Nieźle, Yeoś.Gratuluję. Jestem Junhong, ale możesz mi mówić Zelo – wyciągnął do mnie dłoń.
- Będę mówił jak chcę – mruknąłem.
- Baekkie… przywitaj się ładnie. Musisz mu wybaczyć, Zelo. Nie lubi poznawać nowych ludzi – Chanyeol uśmiechnął się do niebieskowłosego przepraszająco.
Nie lubię poznawać nowych ludzi, którzy kleją się do mojego chłopaka.
- Spoko, nic się nie dzieje – zaśmiał się Junhong – niektórzy po prostu są nieśmiali.
- Nie jestem nieśmiały – od razu przybrałem arogancki wyraz twarzy – po prostu sam zdecyduję, komu uścisnę dłoń, a komu nie.
- Baekhyun, proszę cię… - Chanyeol wydawał się zestresowany.
- Wiedziałem, że jak się spotka były z teraźniejszym to będzie cyrk – wyszczerzył się Jongin, a ja popatrzyłem na niego pytającym wzrokiem – no co? Zelo to były Channiego, Byun. Baaardzo się… kochali – poruszył sugestywnie brwiami, a moje ciśnienie gwałtownie podskoczyło.
Były?
Kochali?
- Oj daj spokój. To było lata temu.
- Nie pieprz, Chanyeol! Stara miłość nie rdzewieje! – zawołał blondyn, a ja czułem, że jeszcze moment i wywalę z pokoju całą trójkę.
- Przestań, Kai. Yeoś ma już swoją miłość i widać, że tak mu dobrze – Zelo skierował wzrok na moją naburmuszoną minę i widziałem, że uśmiecha się współczująco do mojego chłopaka.
-Prawda – Chan zdawał się nie wychwycić ironii niebieskowłosego – na ile tu jesteś? Gdzie będziesz spał? Typowy Zelo! Najlepiej spontanicznie, co? – nie mogłem już słuchać tej bezsensownej wymiany zdań uradowanej dwójki.
- Jestem na ile chcę, wziąłem dziekankę, Yeoś! A spać? – Zelo zawahał się i ponownie skierował swój tym razem niepewny wzork na moją twarz dosłownie na pół sekundy – no, może… Wiesz, myślałem, że mnie przygarniesz na trochę.
- Pojebało cię już do reszty, frajerze? Myślisz, że możesz sobie przychodzić do mojego pokoju, przytulać mojego chłopaka i jeszcze bezczelnie wpieprzać mu się do łóżka?
- Baekkie, Baek! Skarbie, spokojnie – Chanyeol objął mnie w pasie już całkowicie zakłopotany – Zelo, em… Chłopaki cię zgarną do naszego pokoju, a ja będę spał u Baekhyuna. Witałeś się już z Namjoonem i Jiminniem?
Trochę się uspokoiłem od dotyku Chanyeola i jego decyzji dotyczącej spania. Przynajmniej miałem pewność, że woli mnie i że nie wyląduje ze swoim, niestety przystojnym, byłym w łóżku.
- O, jeszcze nie! Prowadź do nich.
- Chodź, pokażemy ci z Chanyeolem twój tymczasowy pokój! – Kai chwycił Junhonga pod rękę – tylko mamy syf, bo ten wielkolud nie umie sprzątać. Chodź, Chan!
- Czekajcie, muszę znaleźć klucze, żeby zamknąć tutaj – powiedziałem szybko i zacząłem przeglądać kieszenie bluzy.
Nie puszczę Chanyeola samego z tym… chłopakiem.
- Zapraszał cię ktoś? – Jongin popatrzył na mnie ze skrzywioną miną, a ja wystawiłem mu środkowy palec.
- Baekhyun jest chyba trochę nerwowy, co nie? – Zelo skierował to pytanie do Chana lekko ściszonym głosem.
- Ja go zaprosiłem, Kai- Chanyeol popatrzył na niego morderczym wzrokiem – skarbie, masz te klucze?
- Mhm – mruknąłem wyciągając je z kieszeni spodni.
Szybko opuściliśmy pokój, a zaraz po zamknięciu drzwi odnalazłem dłoń Chanyeola i splotłem ją ze swoją.
- Skąd w ogóle wiedziałeś gdzie teraz jestem? – zwrócił się do Zelo, który szedł przed nami razem z naburmuszonym Kaiem.
- Weź, to było łatwe – niebieskowłosy odwrócił się do nas idąc praktycznie tyłem.
Wywal się, wywal się, wywal się.
- Po prostu pukałem do kilku pokoi aż jakiś blondyn z siódmego piętra powiedział mi, że pewnie jesteś u Byun Baekhyuna w 712 – uśmiechnął się szeroko.
Luhan, zdrajco.
- Haha! Jak zawsze zaradny życiowo – Chanyeol śmiał się serdecznie – rozbrajasz mnie, Zelo.
Ścisnąłem mocno jego dłoń, a gdy skierował wzrok na mnie posłałem mu mordercze spojrzenie.
- O, mam pomysł! – zignorował moją minę – w środę idziemy wszyscy na piwo i kręgle. Co wy na to?
- TAK – wydarł się Jongin – wstęp tylko dla mężczyzn, księżniczko – szturchnął mnie w ramię.
- W takim razie ty się tam nie nadajesz – odpysknąłem.
- Kai, przestań! Skoro Baekhyun jest teraz chłopakiem Yeosia, to ma prawo iść z nami.
Dziękuję, kurwa, za pozwolenie.
- Zawsze miałeś genialne pomysły! – Zelo poczochrał włosy Chanyeola, a ja miałem ochotę kopnąć go w jaja, póki jeszcze szedł przodem do nas.
- No może oprócz tego… wtedy… hahaha – niebieskowłosy odwrócił się już tyłem i wybuchł śmiechem, a Chanyeol zaraz za nim.
- Przestań, będziesz mi to wypominał do końca życia? Byłem tylko ciekawy… haha!
Ciekawy czego?
Czemu nie powiedzą tego wprost?!
- Weź, idioto! Myślałem, że już nie wstanę – Zelo nadal chichotał, a ja całkowicie zdenerwowany wyrwałem dłoń od tej Chanyeola.
Niestety chyba nie zauważył, że zrobiłem to na znak wściekłości, gdyż własnie dotarliśmy pod jego pokój i musiał sięgnąć do klamki.
- WSTAWAAAJ, FRAJERZEEE – Jongin wpadł do pokoju i wyrwał książkę z rąk zaskoczonego Namjoona – nasza gwiazda przyjechała!
- Boże! Prędzej bym się spodziewał, że Ewoki przemówią po tybetańsku, niż ciebie tutaj! –Kim wstał i rzucił się by przytulić gościa.
Czy naprawdę wszyscy kochają tego żałosnego śmieszka?
- Joonie! Yeoś wpadł na pomysł, żebyśmy wszyscy poszli na piwo i kręgle. Jak kiedyś, potworze! Zgarniemy jeszcze Jiminka, Soo i młodego i pójdziemy naszą najlepszą paczką! Ja, ty, Kai, Jimin, DO, Kookie i Yeoś – Zelo uśmiechnął się zadowolony.
Specjalnie mnie pominął. Doskonale pamięta,że tu jestem.
- I Baekhyun! – zawołał Chan, a wszyscy skierowali na mnie swoje spojrzenia, tak jakbym dopiero się tutaj pojawił.
- Jasne! I Hyunnie.
Czy on wszystkim zdrabnia imiona?
- Ehh… Witamy w naszym świecie – mruknął zrezygnowany Kai w moją stronę.
Taak… Chyba do niego nie pasuję…
JIMIN:
Delikatny powiew wiatru poruszył moje włosy, a ja podciągnąłem kołdrę do samej szyi i bardziej wtuliłem się w poduszkę przesiąkniętą znajomym i uspokajającym mnie zapachem.
Nie przypominałem sobie, abym wieczorem otwierał okno... nie przypominałem sobie, żebym w ogóle wrócił do swojego pokoju. Z trudem uniosłem ciężkie powieki i zamrugałem parę razy podnosząc się przy tym powoli, tak żeby usiąść na łóżku. Pomimo moich ostrożnych ruchów, obraz przed oczami zamazał się, a głowa zaczęła niebezpiecznie pulsować i do tego ten okropny ból brzucha.
Pamiętałem.
Miałem nadzieję, że zapomnę, ale tak się nie stało. Wiedziałem, że kilka szczegółów na pewno nie zapisało się w mojej pamięci, ale oberwanie w twarz i w brzuch od G-Dragona utrwaliło mi się aż za dobrze. Delikatnie podniosłem koszulkę, na której widniał ślad od przypalenia papierosem i spojrzałem na moją klatkę piersiową.
No nieźle. Kopać to koleś potrafi.
A ja nie umiem palić.
To, że byłem w pokoju Yoongiego wcale mnie nie zaskoczyło. Chciałem tu przyjść i udowodnić mu jak bardzo go kocham, jednak z tego co widziałem, nadal byłem w ubraniach więc do niczego między nami nie doszło.
Czyżbym nie spełnił jego oczekiwań?
Nadal mnie nie chce?
Odetchnąłem głęboko i przeniosłem wzrok na otwarte szeroko okno i Yoongiego siedzącego na parapecie. Odwrócony do mnie plecami palił papierosa, ściskając mocno jego filterek. Musiał być tym bardzo zajęty, gdyż nawet nie usłyszał jak potknąłem się o rzucone na środek pokoju krzesło.
Zestresowany włożyłem dłonie do kieszeni spodni i natrafiłem tam na przeźroczysty woreczek, w którym znajdowało się jeszcze kilka tabletek. Tabletek, które miały mi pomóc w zdobyciu serca Yoongiego.
To nie dla ciebie Jimin.
Nawet na fazie byłeś beznadziejny.
Zapytaj go, a się dowiesz.
- Yoongi? - powiedziałem z delikatną chrypką i wyciągnąłem samarkę w stronę nadal siedzącego do mnie tyłem czarnowłosego - bo ja... ja chyba tego już nie chcę, weź to.
Wystraszyłem się lekko kiedy Suga odwrócił się w moją stronę gwałtownie, a jego otwarte szeroko oczy i zdziwienie na twarzy, nieco mnie speszyły.
- Nie wiem czy udało mi się spełnić twoje oczekiwania, ale to... - poruszałem woreczkiem z tabletkami - to nie jest dla mnie. Ja tak bardzo cię kocham, Yoongi. Daj mi szansę, a będę lepszy i...
Nie zdążyłem dokończyć bo chłopak szybko pokonał dzielącą nas odległość i mocno mnie do siebie przytulił. Zszokowany objąłem go, a jego ciało zaczęło lekko drżeć.
Płacze.
Czemu on płacze?
To moja wina?
Nawet naćpać się dla niego nie potrafię...
- Jimin... Jiminnie... nie rób tak nigdy więcej, błagam - wyszeptał w moje ramię załamanym głosem - kocham cię, nie oczekuję od ciebie niczego oprócz bycia sobą. To najgorsze gówno, jakie mogłeś wybrać. To... to uzależnia, Jiminnie.
Odsunąłem się od niego, tak żeby widzieć jego twarz i spływające po policzkach łzy. Momentalnie dotarło do mnie jak wielkim idiotą byłem. Jak mogłem pomyśleć, że mój Yoongi chce żebym brał dragi. Jak mogłem pomyśleć, że mnie nie kocha.
Stop.
Kocha mnie?
- Prze-przepraszam - z powrotem wtuliłem się w jego drobne ciało - myślałem, że o to ci chodziło wtedy w nocy, że chciałeś żebym był jak... jak wszyscy, którzy byli przede mną - poczułem ciepło na policzkach - jestem tak strasznie głupi, a ty - podniosłem głowę i zagryzłem wargę - naprawdę mnie kochasz?
Opuszczenie przez niego głowy nie dodało mi pewności siebie, ale nie uderzyło też we mnie negatywnie. Mój Yoongi musiał wstydzić się swoich uczuć oraz tego, że otworzył się przede mną.
Czy tak cudowny chłopak nigdy nie zaznał miłości?
Nie naciskaj na niego, kiedy będzie chciał to ci odpowie.
- Mówisz o tych wszystkich, których teraz ze mną nie ma? - odezwał się nagle - mi na nich nigdy nie zależało i sam nigdy nic nie znaczyłem dla nich. Kocham cię. Kocham cię za to, że jako jedyny wierzyłeś, że jestem coś wart. Za to, że jako jedyny nie odszedłeś, kiedy po raz kolejny wszystko zniszczyłem. Nie chcę niszczyć ciebie, Jimin - jego dłonie zacisnęły się w pięści, a mi zaczął nie podobać się kierunek w jaki zmierzała ta rozmowa. Nawet pomimo jego wyznania o tym co czuje.
- Do czego dążysz? Nie niszczysz mnie, sam zdecydowałem się iść do G-Dragona po tabletki i sam je zażyłem - powiedziałem drżącym ze zdenerwowania głosem.
- Nie rozumiem, jakim cudem mogłeś mnie pokochać - wyszeptał i odsunął się ode mnie, a ja poczułem ukłucie w sercu - przepraszam aniele, ale ja chyba nie zasłużyłem sobie na niebo. Najlepiej będzie… - przerwał gdy jego głos lekko się załamał.
Nie mów tego, błagam.
- …jak mnie zostawisz. Powinieneś... powinieneś pokochać kogoś lepszego. Wiesz co ludzie o mnie mówią. Nie nadaję się na chłopaka.
Nie byłem w stanie wydusić z siebie, ani jednego słowa w przeciwieństwie do mojego umysłu, który wręcz krzyczał przeróżne odpowiedzi. Od pełnych złości do tych przepełnionych smutkiem.
Odpowiedz mu.
Szybko, bo jeszcze pomyśli, że się zgadzasz na ten bezsens, który powiedział.
- Nie - powiedziałem stanowczo - nie zostawię cię. Zasługujesz na wszystko co najlepsze, Yoongi. I nie wmawiaj sobie, że jest inaczej. Kocham cię i to się nie zmieni... nikt i nic tego nie zmieni. Zapamiętaj to sobie dobrze - powiedziałem lekko grożącym tonem – a jeżeli ty mnie nie chcesz - udałem się w stronę krzesła i usiadłem na nim z naburmuszoną miną - będziesz musiał mnie sam wyrzucić. Ja się stąd nie ruszam.
Czarnowłosy popatrzył na mnie z oczami jak spodki i otwartymi ze zdumienia ustami.
Hihihi, jesteś geniuszem, Jimin.
- A- ale… powinieneś mieć kogoś...
- Ciebie. Chcę ciebie - odpowiedziałem pewnie i tupnąłem nogą.
- Kurwa, tak mocno cię kocham – wyszeptał, a ja uśmiechnąłem się szeroko na jego słowa - chcę z tym skończyć, Jiminnie. Z dilerami, z biciem się, z... - zawahał się na moment, a ja wiedziałem, że ciężko jest mu to wszystko powiedzieć - z towarem. Dla ciebie - poczułem ciepło rozlewające się po całym ciele - ale już nigdy mnie tak nie strasz, przysięgnij.
Wstałem i podszedłem do czarnowłosego, ułożyłem dłonie na jego karku, a palcami zacząłem bawić się jego włosami.
- Obiecuję skarbie, że będę grzeczny - uśmiechnąłem się zalotnie i przejechałem językiem po dolnej wardze.
Dłonie Sugi od razu znalazły miejsce na moich biodrach, a on przysunął mnie do siebie. Pochyliłem głowę w jego stronę, a kiedy już lekko przymykałem oczy i układałem usta do pocałunku przypomniało mi się jedno zdanie.
"Przekaż Minowi, że całkiem nieźle całuje!"
Otworzyłem oczy i spuściłem głowę, tak że czoło moje i mojego chłopaka stykały się. Słyszałem nasze delikatnie przyspieszone oddechy i tak bardzo nie chciałem psuć tej chwili, ale musiałem wiedzieć.
- Yoongi... czy wcześniej ty... możliwe jest, że...
Wyduś to z siebie.
Spojrzałem w piękne brązowe oczy i bałem się tego jaką odpowiedź mogę otrzymać. Nie chciałem, żeby okazało się, że Yoongi naprawdę całował się z Hoseokiem. To ja chciałem być jego pierwszym. Wziąłem głęboki oddech.
- Czy to ja byłem pierwszym chłopakiem, którego pocałowałeś?
CHANYEOL:
- Byun Baekhyun? – usłyszałem znajomy głos, a po chwili ujrzałem stojącego przed Baekiem, chłopaka z granatowymi włosami.
Niemożliwe.
- O shit, YEOŚ! - chłopak wyminął srebrnowłosego, podszedł do mnie i mocno przytulił.
Odwzajemniłem uścisk, a na mojej twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech.
Zelo.
Mój Zelo.
To znaczy kiedyś mój Zelo.
Po 3 klasie liceum musiał wyjechać i zakończyliśmy nasz dwuletni związek w zgodzie. Postanowiliśmy zostać przyjaciółmi jednak początkowo nie mogłem sobie z tym poradzić i wiem, że jemu też było ciężko. Dzwoniliśmy do siebie praktycznie codziennie, aż jednego dnia wszystko się urwało. Jednak nadal byliśmy przyjaciółmi. Po pewnym czasie wiedziałem już, że nie pragnę od niego niczego więcej, jak tylko takiej relacji.
Teraz mam mojego Baekhyunniego.
BAEKHYUN!
Od razu przypomniałem sobie o obecności mojego chłopaka w pokoju. Objąłem go ramieniem przytrzymując nieco mocniej, bo ta mała wredota miała ochotę się wyrwać i przedstawiłem go niebieskowłosemu.
Zazdrosny, skarbie?
Po małym przedstawieniu Baekyuna, w którym dowiedział się od Jongina, że ja i Junhong byliśmy parą oraz ustaleniu kwestii spania, udaliśmy się na szóste piętro.
W drodze otrzymałem od Baeka kilka zabawnych spojrzeń i mocniejszych uściśnięć dłoni, które moim zdaniem mi się nie należały.
Tak bardzo jestem ciekawy co siedzi w jego głowie. Gdyby poznał Zelo bliżej, na pewno...
- O, mam pomysł! – wykrzyczałem –w środę idziemy wszyscy na piwo i kręgle. Co wy na to?
Mój pomysł został przyjęty z dużym entuzjazmem, ale nie obyło się bez małej kłótni Jongina, który zaczął czepiać się mojego chłopaka. Zelo pochwalił moją pomysłowość czochrając przy tym moje włosy, a ja poczułem na sobie kolejne spojrzenie Baeka, które postanowiłem zignorować.
Chwilę później byliśmy już w pokoju i patrzyłem na przytulających się Rapmona i Junhonga.
Jak za dawnych czasów.
Trochę zdenerwowało mnie, że mówiąc o kręglach mój były pominął Baekhyuna, lecz stwierdziłem, że musiał zrobić to przypadkiem.
Dopiero co go poznał, każdemu mogło się zdarzyć. Nie mógł zrobić tego celowo. Nie jest taki.
Spojrzałem na Baeka, którego mina nie była zbyt zadowolona. Postanowiłem nie odwlekać rozmowy na później, bo to mogłoby się dla mnie skończyć jeszcze gorzej. Stresowałem się, a nawet nie wiedziałem o co mu chodzi i co znowu źle zrobiłem.
- Em... chłopaki - popatrzyłem na uradowanych przyjaciół nerwowo przeczesując włosy - chciałbym porozmawiać z Bae...
- O ja! Zapomniałbym! - krzyknął Zelo - Yeoś, mam dla ciebie prezent - uśmiechnął się szeroko i z prędkością światła rzucił się do torby, w której zaczął grzebać.
- Dla mnie? - zapytałem zdziwiony - nie musiałeś mi nic przywozić, wariacie. Ważne, że w końcu nas odwiedziłeś.
Niebieskowłosy odszedł od torby trzymając przy klatce mały pakunek opakowany w śmieszny papier z króliczkami.
- To nic takiego - uśmiechnął się nieśmiało - mam nadzieję, że to będzie po prostu dla ciebie tak samo ważne jak dla mnie.
Ze swojej prawej usłyszałem głośne prychnięcie, a kiedy popatrzyłem na Baekhyuna zauważyłem jak przewraca oczami.
Czeka nas ciekawa rozmowa.
Zelo wyciągnął prezent w moją stronę, a ja lekko przestraszony wziąłem go od niego. Zacząłem się obawiać tego co jest w środku i jak mój chłopak na to zareaguje.
Powoli oderwałem papier ozdobny, a na sobie czułem wzrok wszystkich przebywających w pokoju, a w szczególności mojej księżniczki. Zobaczyłem tył ramki na zdjęcia i przekręciłem, ją aby sprawdzić jakie zdjęcie Zelo postanowił tam włożyć.
- NIE WIERZĘ! - wykrzyknąłem uradowany - skąd je masz? Myślałem, że przepadło jak wrzuciłeś mój telefon do jeziora - powiedziałem nadal wpatrując się w wykonane przeze mnie selfie, na którym wtedy jeszcze blondyn dawał mi buziaka w policzek, a ja szeroko się przy tym uśmiechałem.
Wtedy się w nim zakochałem, a rok później zostaliśmy parą.
- To było jakoś w pierwszej klasie liceum. Jak to zrobiłeś, Zelo? - popatrzyłem na niego oczekując jak najszybszej odpowiedzi.
- Taak! Odzyskałem parę pików... i pomyślałem... eh, no wiesz, nie ma to jak pierwsze wspólne zdjęcie, co nie?
- Racja. Channie, kiedy zrobimy sobie zdjęcie na twoją tapetę? - spytał Baekyhun zanim zdążyłem choćby pomyśleć o odpowiedzi.
- Skarbie... - popatrzyłem na niego błagającym o spokój wzrokiem, a on nadąsał się jeszcze bardziej i odwrócił się obrażony - dziękuję Junnie, to wspaniały prezent i również wiele dla mnie znaczy, przyjacielu.
- Pierwsze? - zapytał zdziwiony Kai, któremu chyba długo zajęło analizowanie moich słów - macie za sobą niezły związek, słoneczka. Gdyby nie studia, to nadal bylibyście razem, co nie?
- Nie miałeś wychodzić, Jongin? Słyszałem, że ktoś cię woła - odpowiedziałem przyjacielowi zabijając go wzrokiem i modląc się żeby Baekhyun nie zrobił mi krzywdy swoim.
- Ja nic nie słyszałem! - odkrzyknął mi Jongin wystawiając przy tym język.
Mam ogromną ochotę uderzyć go w ten przebrzydły ryj.
- Oh, no tak - odezwał się Namjoon - chciałeś coś załatwić, prawda? Kai, może pójdziemy z Zelo do DO i Jungkooka? Musieli się za nim stęsknić - fioletowowłosy mrugnął do mnie dyskretnie i zaczął wyciągać chłopaków z pokoju.
- O TAK! ZELO, NIE UWIERZYSZ! KYUNGSOO JEST MOIM CHŁOPAKIEM! On i ja... - drzwi za nimi się zamknęły, a ja zostałem w pokoju sam z Baekyunem.
- O co chodzi, Baek? - zapytałem zniecierpliwiony - jesteś na mnie zły? Zrobiłem coś nie tak?
- Nie no, zrobiłeś wszystko tak - powiedział lekko wyższym niż zazwyczaj głosem - wszystko jest świetnie.
Yhm. Mam przerąbane.
- Oj no, nie przesadzaj, skarbie - zbliżyłem się do niego i objąłem go od tyłu - mów.
- Możesz sobie iść do tego całego Zelo - odpowiedział na szczęście nie odsuwając się ode mnie.
Mój mały zazdrośnik.
- Ale ja nie chcę do niego - ułożyłem podbródek na jego ramieniu - co jeśli chcę być tutaj z tobą, zazdrośniku?
- Nie jestem zazdrosny. Po prostu widać, że jesteście ze sobą bardzo blisko.
Westchnąłem na jego słowa.
- Skarbie, to co było między mną, a Junnim to przeszłość. Byliśmy razem przez dwa lata liceum, ale potem się rozstaliśmy i zostaliśmy przyjaciółmi. Nie rozumiem o co ci chodzi... - odwróciłem go do siebie i ująłem dłońmi jego twarz.
- Powiedz prosto z mostu, bo nie chcę żebyś był na mnie zły, Baekkie. Nie lubię kiedy się na mnie obrażasz - wydąłem dolną wargę mając nadzieję, że to przekona mojego chłopaka do szczerej rozmowy.
- Junnim - prychnął - jasne, to normalne, że przyjaciele dają sobie oprawione zdjęcia, na których się całują.
- Jezuuu. I dlatego byłeś dla niego taki niemiły? To stare zdjęcie, jak chcesz też możemy sobie takie zrobić - przejechałem dłonią po twarzy – przesadzasz, skarbie. Zelo nie zrobił ci nic złego.
- No tak, mogłem się domyślić, że będziesz go bronił – mruknął – pff… jak chcę. Bez łaski, Chanyeol. Idź spędzać czas ze swoim byłym chłopakiem. Idę spać - ruszył w stronę drzwi.
Nie mogę go stracić.
- Baekkie, poczekaj! - krzyknąłem i przytrzymałem drzwi zanim zdążył je otworzyć.
Stał przodem do mnie przysunięty do drzwi, o które ja opierałem się rękami po obu stronach jego głowy. Nachyliłem się nad nim tak, żeby słyszał mnie dokładnie.
- Jesteś tylko ty, a skoro Zelo tak bardzo ci przeszkadza, to... - zawahałem się - tylko to jedno wyjście na kręgle i jakoś przekonam go do wyjazdu, pasuje ci? - uśmiechnąłem się do niego.
Nie chciałem wywalać swojego przyjaciela, bo bardzo lubię jego towarzystwo. Jego bliskość jest dla mnie czymś całkowicie naturalnym i niewinnym. Ale jeśli od tego miała zależeć przyszłość mojego związku z Baekyunem, to jestem gotowy poświęcić dla niego moją przyjaźń z byłym chłopakiem.
Jestem mu to winny.
Za moje kłamstwo.
Za głupi egoizm.
- Naprawdę? Zrobiłbyś to? - uśmiechnął się pięknie, a zaraz potem westchnął głęboko - już sam nie wiem... może ostatecznie mogę go znosić... jeśli to twój TYLKO przyjaciel - każde kolejne słowo wypowiadał z mniejszą pewnością siebie - ale nie będę dla niego miły tak długo, jak długo będzie robił ze mnie jakiegoś... jakiegoś... złego chłopaka.
Wybuchnąłem głośnym śmiechem i oparłem swoje czoło o jego. Pacami uniosłem jego podbródek i złożyłem delikatny pocałunek na jego ustach.
- Chodźmy do ciebie, skarbie.
Baek popatrzył na mnie mocno zaskoczony, a gdy zortienowałem się jak dwuznacznie zabrzmiała moja wypowiedź, wybuchnąłem śmiechem widząc jego minę.
- Haha! No przecież chciałeś iść spać. A ty o czym myślałeś, huh? - uśmiechnąłem się do niego przebiegle.
- O niczym - odpowiedział szybko, rumieniąc się przy tym ślicznie.
Zaśmiałem się pod nosem za co dostałem z łokcia w brzuch. Uderzenie nie było mocne, jednak postanowiłem udawać, że zabolało mnie ono niemiłosiernie. Chwyciłem się więc za brzuch i zgiąłem w pół.
- AŁĆ! Za co to było, skarbie?
- Za ten śmiech, żyrafo. Chodź już, jak chcesz żebym cię wpuścił do łóżka –po swoich ostatnich słowach Baekhyun speszył się, również uświadamiając sobie ich dwuznaczność, a ja ledwo powstrzymałem kolejny wybuch śmiechu.
- Ym, znaczy do pokoju.
Odsunąłem się i opuściliśmy mój pokój udając się do tego należącego do niego.
***
- Baeeeekie, możemy już się położyć? - powiedziałem błagalnym tonem, mocniej przytulając się do poduszki - oglądasz to już ponad 3 godziny.
- 4 i pół i bądź cicho.
Co proszę?
- Zaraz Elena dowie się, że to Damona poznała pierwszego - siedział na łóżku z założynym aż na głowę kocem i z przejęciem wpatrywał się w ekran laptopa - nie mogę uwierzyć, że zamieniła się w wampira.
- Fuj , ja nie mogę uwierzyć, że ty to oglądasz - skrzywiłem się i usiadłem koło niego, a ręką zacząłem gładzić jego udo - to tylko głupi serial, a ty tak bradzo to wszystko przeżywasz.
- To. Nie. Jest. Głupi. Serial - ostro zaakcentował każde słowo - nie widzisz jaki Damon jest przystojny?! I bierz te łapska, olbrzymie.
- A jeśli ich nie wezmę? - przesunąłem dłoń bliżej wewnętrznęj stony uda, na co niższy mocno wciągnął powietrze - nie jest, ani trochę.
- Jest - powiedział nienaturalnie wysokim głosem i zaraz potem odkaszlnął - Chanyeol, powiedziałem coś.
- Hm? I co w związku z tym, skarbie? - wyszeptałem mu do ucha, wzmacniając uścisk.
Baekhyun westchnął i cicho zamruczał z przyjemności, a ja uśmiechnąłem się zadowolony z tej reakcji.
- Zaraz się kończy odcinek! - odsunął się, a tym samym moja ręka straciła kontakt z jego ciałem - i zaraz po tym spać, zrozumiałeś?
- Oczywiście, kruszynko – westchnąłem zrezygnowany.
***
Obudził mnie głośny odgłos otwarcia drzwi i szybko poderwałem się do siadu. W drzwiach zobaczyłem postać Jimina, który wbiegł do pokoju i stananął nad łóżkiem Baeka.
- Jestem głupcem, Chan - powiedział zrozpaczonym głosem.
- Jiminnie... co zrobiłeś? - zapytałem zaniepokojony jego tonem.
- Zawarłem umowę z Hoseokiem i... chyba możecie być w dużym niebezpieczeństwie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro