Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[24]

BAEKHYUN:

Obudził mnie dźwięk budzika, ale na pewno nie mojego. Pomyślałem, że to Sehun wstaje na uczelnie i cierpliwie czekałem, aż denerwująca melodia ucichnie nadal nie otwierając oczu. Jedyne co mnie zastanawiało to fakt, że dźwięk znajduje się tak blisko mnie.

Po paru sekundach jednak ucichł, a ja zadowolony wtuliłem się w poduszkę. Czułem się jak zombie, kręciło mi się w głowie z niewyspania i byłem pewien, że jeśli otworzę oczy to mi je wypali.

- Baek, wstawaj – usłyszałem zaspany głos Chanyeola.

To był jego budzik, Chanyeol śpi koło mnie.

- Jest prawie 7:30, zaraz masz zaliczenie.

O czym on gada? 

- No wstawaj – kiedy dźgnął lekko mój brzuch zorientowałem się co się dzieje i gwałtownie zerwałem się z łóżka.

- 7:30?! FUCK, FUCK, FUCK. Chan, czemu mnie nie obudziłeś?! – ledwo złapałem równowagę żeby ustać na podłodze i od razu udałem się do szafy -spóźnię się! – zacząłem ściągać swoją koszulkę.

Odwróciłem się w stronę swojego łóżka i zastałem obraz zaspanego Chanyeola do połowy zakrytego kołdrą z włosami sterczącymi w każdą stronę. Zaraz odwróciłem wzrok i przełknąłem ślinę.

- Oczywiście latanie bez koszulki to twoja ulubiona czynność... – mruknąłem komentując jego nagi tors. Nawet nie zorientowałem się kiedy w nocy pozbył się podkoszulka.

- I kto to mówi? – powiedział i dokładnie przejechał wzrokiem po mojej klatce.

Momentalnie się odwróciłem i założyłem pierwszy lepszy ciuch z szafy. Spodnie zdecydowałem się zmienić już w łazience, do której udałem się ignorując śmiech tej małpy z moich zarumienionych policzków.

Gdy wróciłem do pokoju Chanyeol spał już w najlepsze przytulony do mojej poduszki. Spojrzałem na zegarek i zorientowałem się, że mam jeszcze 7 minut do zajęć, więc wyrobiłem się ładnie. Muszę jednak wyjść w tym momencie, jeśli chcę zdążyć jeszcze wypalić fajkę.

Kierowany instynktem szybkim krokiem podszedłem do łóżka i chwilę wpatrywałem się w zamknięte oczy mojego chłopaka. Tak bardzo go nienawidziłem, a teraz jest mi bliższy niż ktokolwiek inny. Pochyliłem się nad nim i zachęcony świadomością, że wyższy śpi w najlepsze postanowiłem wyrzucić z siebie parę słów, które mnie kuły w środku.

- Przepraszam, Channie, że taki byłem. Nadal nie mogę uwierzyć w swoje szczęście, że cię mam. I nadal jest mi tak strasznie głupio, że nie wierzyłem w twoje szczere uczucia od samego początku – ucałowałem delikatnie jego policzek i zaraz wyszedłem cicho z pokoju.

Dobrze że spał, bo nawet sam przed sobą się zawstydziłem. Ale jest mi lepiej.

Dotarłem na uczelnie równo o 8:00 i udałem się pod salę pani Lee. Gdy razem z innymi studentami z mojej grupy weszliśmy do środka dosiadł się do mnie podekscytowany Luhan.

- Baek, Baek, Baek, nie uwierzysz! – ledwo mógł usiedzieć na krześle.

- Proszę o ciszę! Mam informację dla tych z państwa, którzy przyszli na dzisiejszą poprawkę. Testów niestety nie przygotowałam z przyczyn prywatnych. W ramach rehabilitacji, każdemu kto pojawił się dzisiaj na kolokwium daję zaliczenie.

Otwarłem szeroko oczy na jej słowa i usłyszałem wesołe głosy dochodzące z tyłów sali. Uśmiechnąłem się szeroko i położyłem głowę na ławce, ponieważ niewyspanie nie dawało mi normalnie funkcjonować.

- Dziś musimy zakończyć nasze zajęcia pół godziny wcześniej, zatem o 9:00. Przepraszam, za takie zmiany planów, jednak każdemu coś w życiu może nagle wypaść, prawda?

Kocham Lee.

Jeszcze 57 minut i mogę wracać do łóżka.

Poczułem mocne szturchnięcie w ramię i gwałtownie się podniosłem.

- Kurwa, Lu – szepnąłem łapiąc się za zaatakowane miejsce – to boli!

- SNSD w naszym mieście – zawołał również cicho, cały uradowany.

- CO?! PIEPRZYSZ!

- Panie Byun! Nagle łaskawie pojawia się pan na uczelni, dostaje zaliczenie z czystej dobroci mojego serca i jeszcze wydziera się pan wniebogłosy na zajęciach? Skoro jest pan taki chętny do aktywności, może rozwiąże pan zadanie, które napisałam na tablicy?

- Kiedy, kiedy? – szepnąłem do Luhana niechętnie podnosząc się z krzesła.

- 25 maja!

***

Gdy wychodziliśmy z uczelni z Luhanem byliśmy oboje wniebowzięci i cały czas gadaliśmy o wydarzeniu przekrzykując sami siebie. Mimo trzech godzin snu czułem się całkowicie rozbudzony i podekscytowany jak nigdy. Nie mogłem się doczekać aż powiem Chanyeolowi o koncercie i miałem nadzieję, że mnie na niego zabierze.

„Gee? Co wy z Jonginem widzicie w tej piosence?"

W moje myśli wdarło się jego pytanie i dopiero teraz zrozumiałem jego sens. Wychodzi na to, że Kai też lubi Girls' Generation. Momentalnie mina mi zrzedła.

Będzie chciał wyciągnąć mojego Chanyeola na koncert.

Przyśpieszyłem kroku tak jakbym chciał uprzedzić Jongina w jego działaniach. Skoro jest ich fanem to o koncercie już pewnie wie i kto go tam wie, czy nie poleciał już do Chana. Nagle poczułem mocne szarpnięcie za kurtkę i gwałtownie odwróciłem się przodem do napastnika, który stał za mną.

Zmroziło mnie.

- Cześć, Baekhyunnie. Dawno się nie widzieliśmy, co?

- Czego od niego chcesz, Jung? – zapytał zdenerwowany Luhan.

- Nie wtrącaj się dla własnego dobra – warknął Hoseok – jak tam moje ślady, Byun? Park już je widział? Już wie, że należysz do mnie? – zapytał ostrym tonem sunąc dłonią po mojej klatce.

Stałem jak wryty i czułem jak narastająca panika zawładnęła całym moim ciałem. Nie byłem w stanie się odezwać, ani wykonać żadnego ruchu. Po chwili jednak Luhan szarpnął mnie za rękę zmieniając moje położenie tak, że stałem za jego plecami.

- Spadaj stąd, Hope. Za bardzo ci odwala! – krzyknął – i zostaw Baekhyuna, bo inaczej Chanyeol i reszta cię zabiją.

Hoseok wybuchnął przerażającym śmiechem, a ja zamknąłem oczy i starałem się pohamować łzy przyciskając twarz do pleców przyjaciela.

- Jak będę chciał to zabiję i Parka, i ciebie, i Baekhyuna – J-hope spoważniał i popchnął Luhana na bok tak, by znowu móc znaleźć się blisko mnie.

- Wiedz, że te malinki to dopiero początek naszej przygody, Baekkie – szepnął do mojego ucha, a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz.

Zanim jednak zdążyłem jakkolwiek zareagować usłyszałem czyjś bieg, a po chwili zdenerwowany głos.

- WYPIERDALAJ OD BAEKHYUNA, ĆPUNIE. JESZCZE RAZ GO DOTKNIESZ, A WŁASNA MATKA CIĘ NIE POZNA, CHUJU!

Po chwili Hoseok zarobił porządne uderzenie w szczękę i lekko się zatoczył, a ja szeroko otwarłem oczy.

- Nic ci nie jest, Byun? – Jongin wpatrywał  się we mnie uważnym wzrokiem – wypierdalaj, Jung. Lepiej żebym cię już nie zobaczył, popierdoleńcu!

- Do zobaczenia, Baekhyun – warknął J-hope po czym odszedł.

Nadal nie mogłem ogarnąć co się właśnie wydarzyło więc wpatrywałem się w brązowe oczy przyjaciela Chanyeola i po chwili skierowałem wzrok na Luhana, który również wyglądał na równie zaskoczonego co ja.

- Dz-dzięki, Jongin – zaczął blondyn ale po tych dwóch słowach chyba również skończyły mu się zasoby słownictwa.

Ogarnij się, Baekhyun.

- Nic mi nie jest – powiedziałem trochę nienaturalnie wysokim głosem, więc odkaszlnąłem i kontynuowałem -  dzięki, ale poradziłbym sobie.

Kai wybuchnął śmiechem prosto w moją twarz i położył ręce na swoim brzuchu.

- Nie no, jasne – powiedział przez łzy – dobra, to radź sobie dalej, a ja spadam, bo się spieszę – odwrócił się w stronę dziedzińca nadal śmiejąc się pod nosem.

Jak on mi działa na nerrrwy.

Ale cię obronił, Baek.

- EJ! SNSD będą w mieście!

Luhan popatrzył na mnie szeroko otwartymi oczami, a ja sam uderzyłem się mentalnie z pięści w czoło.

Zrobiłem z siebie idiotę, ale jakoś chciałem okazać wdzięczność Kaiowi za pomoc. Skoro je tak lubi to na pewno ucieszy się, że dzielę się z nim tą informacją. Fani powinni sobie pomagać. Blondyn zatrzymał się w pół kroku i gwałtownie odwrócił się w moją stronę.

- PIEPRZYSZ?! Kiedy?! 

CHANYEOL:

Kiedy Baek zniknął za drzwiami łazienki z powrotem upadłem na łóżko i wtuliłem się w jeszcze pachnącą moim chłopakiem poduszkę. Kolejny raz zaśmiałem się z rumieńców, które wywołałem na jego twarzy.

Było dość wcześnie, więc stwierdziłem, że poczekam aż wyjdzie i pójdę z powrotem spać, bo swoje zajęcia zaczynałem dopiero o 11. Minęło 10 minut, a srebrnowłosy dalej siedział w łazience.

- Jezu, to nie pokaz mody - mruknąłem do siebie pod nosem - idę spać.

Zamknąłem oczy i pozwoliłem, by sen powoli przejmował nade mną kontrolę. Zawsze spałem dość lekko więc nie zdziwiło mnie, że rozbudził mnie dźwięk otwieranych drzwi, który wywołał Baekhyun. W głowie już tworzyłem plan, aby cicho wstać i podejść do chłopaka, a następnie mocno go pocałować na szczęście. Jednak zanim uchyliłem kontrolnie powieki, usłyszałem kroki i poczułem na swojej szyi oddech.

Co on kombinuje?

Zdecydowałem udawać, że smacznie już śpię.

Najwyżej dam mu buziaka z zaskoczenia. 

Chłopak milczał dość długo, a kiedy się odezwał z trudem powstrzymałem moje ciało od spięcia się, a twarz od wykrzywienia w grymas z powodu zażenowania swoją osobą.

Kłamstwo wypowiedziane w nocy powróciło i uderzyło we mnie po raz kolejny, a ja czułem, że nie będzie to ostatni raz. Złożony przez niego czuły pocałunek na moim policzku jeszcze bardziej poruszył moje sumienie.

W tym momencie tak bardzo chciałem wstać i powiedzieć mu całą prawdę. Przyznać się do wszystkich fałszywych słów i działań, a potem błagać go na kolanach żeby mi wybaczył, bo go kocham.

Tak cholernie go kocham.

Usłyszałem jak Baekhyun zamyka za sobą drzwi i zostałem sam.

Ze swoimi kłamstwami, Chanyeol. Nie zapomnij o nich. 

Wstałem z łóżka, wiedziałem że nici z wyspania się kiedy moje myśli krążyły wokół mojego nocnego, fałszywego wyznania oraz tego Baekhyuna sprzed kilku minut.

Miał dzisiaj zaliczenie więc nie powinienem spodziewać się go wcześniej niż o 9:30, a było parę minut po 8.

- Jezu, jestem debilem - przetarłem twarz dłońmi - brawo Chan, zaczynasz gadać do siebie. Nie dość, że kłamca to jeszcze chory psychicznie.

Podniosłem z ziemi koszulkę i ubrałem ją, a następnie z kieszeni wiszącej na krześle bluzy wyciągnąłem paczkę fajek i zapalniczkę. Otworzyłem okno i usiadłem na parapecie tak, że moje nogi z niego zwisały. Odpaliłem fajkę i zaciągnąłem się mocno z nadzieją, że nikotyna choć trochę uspokoi moje myśli.

- Gdybyś tylko potrafił naprawić wszystkie moje błędy - powiedziałem patrząc na trzymanego w dłoni odpalonego papierosa - ale nie dasz rady, sam nie wiem czy ja dam.

Wziąłem głęboki oddech.

- Jestem tchórzem, idiotą i cholernym egoistą. Czemu nie mogłem mu tego powiedzieć? Zrozumiałby, prawda? - przerwałem zaciągając się kolejny raz i wypuściłem gęstą chmurę dymu z ust - głupi plan, głupi ja. Jestem ciekawy jakby się to wszystko potoczyło gdybym nagle się w nim nie zakochał...

- Park? Co robisz w moim pokoju? - odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem stojącego w drzwiach Sehuna - często gadasz do szlugów?

Kurwa wiedziałem, że nie powinienem mówić swoich myśli na głos. Co jeśli mnie słyszał? Zabije mnie.

- Eee, palę tak jakby i czekam na Baeka bo poszedł na zaliczenie, a nie mam czym zamknąć waszego pokoju - zaciągnąłem się ostatni raz i wyrzuciłem peta przez okno.

Zapytaj go czy słyszał.

No chyba nie.

Wolisz żyć w niepewności? Każdego dnia gówniarz może wykorzystać twoje słowa, aby poróżnić cię z Baekhyunem.

Zaryzykujesz?

- Mówienie do samego siebie jest wbrew stereotypom całkiem normalne, Oh. Świadczy o bogatej i bujnej wyobraźni, żywym umyśle czy chociażby o potrzebie werbalizacji myśli.

Obiecuję, Namjoon, że teraz będę cię słuchał częściej, nawet jak będziesz cytował Gwiezdne Wojny.

- A ty co tutaj robisz? Bo w sumie ja chyba mógłbym sobie iść, skoro możesz zamknąć pokój - wstałem z parapetu z zamiarem szybkiego opuszczenia pomieszczenia.

- Mhm, mogę - ruszyłem w stronę drzwi, w których stał blondyn, ale jak tylko chciałem go wyminąć zablokował mi drogę - ale jak wyjaśnisz mi co z tym twoim zakochaniem się - powiedział przebiegłym tonem.

- Nie wiem o co ci chodzi, młody - popatrzyłem mu groźnie w oczy - przepuść mnie i zajmij się swoimi sprawami - czekałem cierpliwie, aż zejdzie mi z drogi i będę mógł wyjść żeby rzucić się pod pociąg.

- Czyżbyś w naszym Baekhyunie zakochał się nagle?

Zacząłem się denerwować. Ten chłopak jest zdecydowanie zbyt dociekliwy.

- Ciekawe, bo Lu twierdzi, ze od zawsze ci zależało - uśmiechnął się złośliwie.

„Przez cały ten czas. Zawsze."

Przełknąłem nerwowo ślinę i odkaszlnąłem przed odpowiedzią, bo nagle strasznie zaschło mi w gardle, a nawracające wyrzuty sumienia nie pomagały mi skupić się na spławieniu blond gówniarza.

- Odwal się ode mnie. Nic nie wiesz i nie radzę ci pakować się w moje życie, bo możesz tego pożałować. Słyszysz mnie, kurwa? - zbliżyłem się niebezpiecznie blisko niego i szturchnąłem go w ramię nadal patrząc mu w oczy - popełniłem jeden błąd, którego cholernie żałuję.

Złość przejmowała kontrolę nad moim ciałem, a oznaczało to, że jak zwykle nie byłem w stanie kontrolować wypowiadanych słów.

- Strasznie mnie wtedy wkurzyliście i gdyby nie wasze szczeniackie zachowanie nie pragnąłbym zemsty! Trafiło na niego, bo to on to wszystko zaczął. I tak jak niszczył mnie odkąd byliśmy mali, tak ja chciałem zniszczyć jego.

Na jego twarzy zauważyłem lekkie zdezorientowanie.

- Nie rozumiesz?! Boże, Oh...Wiesz na czym zależało mi na początku?

Przerwałem na chwilę przygryzając wargę.

- Na tym, aby go w sobie rozkochać i zostawić.

Odsunąłem się od blondyna i ukryłem twarz w dłoniach.

- Nawet nie wiesz jak bardzo brzydzę się swojego zachowania. Nienawidzę siebie za to co zrobiłem. Ale ja się w nim zakochałem, Sehun. To co teraz do niego czuję i jak się wobec niego zachowuję... ja nic nie udaję i naprawdę go kocham.

Popatrzyłem na chłopaka błagającym wzrokiem.

- Czy mógłbyś mu o tym nie mówić? Sam chcę to zrobić i ponieść wszystkie konsekwencje z tym związane.

- Że co, kurwa? Co ty odjebałeś?! On się przez ciebie pociął, idioto!

Wzdrygnąłem się na słowa młodszego i w mojej głowie pojawił się obraz blizn, na delikatnym nadgarstku Baekhyuna, które zobaczyłem na wzgórzu na naszym pierwszym wspólnym wyjściu.

- I ja mam ci niby teraz wierzyć, że ci się zmieniło i jednak go kochasz? Nie damy z Luhanem ci go skrzywdzić - jego słowa bardzo mnie zaskoczyły, nie sądziłem że istnieją między nimi jakiekolwiek więzi przyjaźni - już wystarczająco dużo przeżył!

- A jednak kocham - powiedziałem cicho - nie wiem czemu i nie wiem jak to się stało, ale cholernie mi na nim zależy i nie chcę go stracić przez swoją głupotę. Nie widziałeś jak zareagowałem kiedy przyszliście do mnie i powiedzieliście, że zniknął z Jungiem? Myślałem, że umrę ze strachu - wziąłem oddech - daj mi szansę, a udowodnię ci, że nie chcę go skrzywdzić. Ja chcę go uchronić przed innymi, którzy pragną to zrobić.

- Chan! Chanyeol, nie uwierzysz mi! - usłyszałem głos Baekhyuna i spanikowałem. Co jeśli Sehun powie mu teraz wszystko? - Girls' Generation będą w mieście! Sehun? Co masz taką minę? - srebrnowłosy przeniósł wzrok z blondyna na mnie - co się stało? - zapytał przestraszonym głosem.

Kompletnie nic. 

Właśnie wygadałem się twojemu przyjacielowi, a mojemu wrogowi o tym planie rozkochania cię w sobie.

Jest cudownie. 

Zabijcie mnie.

Stałem w miejscu i nie wiedziałem co powiedzieć, jednak młodszy postanowił mnie wyręczyć.

- A nic takiego.

Spojrzałem zszokowany na Sehuna.

Zaufał mi? 

- Po prostu nie wiedziałem, że twój chłopak zrobił sobie palarnie z naszego pokoju i trochę się wkurzyłem - kontynuował blondyn - suń się, hyung, bo przez ciebie już jestem spóźniony na zajęcia - po tych słowach zniknął w łazience.

Wiszę mu duże piwo i podziękowania.

Może będzie chciał jakieś prywatne lekcje u Jongina? W sumie Kim jest najlepszym tancerzem na roku, jak nie na całym wydziale.

- Em... no tak - podrapałem się nerwowo po karku - przepraszam za to palenie, powinienem wyjść na zewnątrz. Nie wiem co mi odwaliło - spojrzałem na jego zdezorientowaną twarz - jak zaliczenie, Baekkie?

- Zaliczyłem! Ale potem... razem z Luhanem... - zrzedła mu mina - spotkałem Hoseoka, Chan.

Szybko pokonałem dzielącą nas odległość , ująłem jego twarz w dłonie i spojrzałem w jego lekko przestraszone oczy.

- Zrobił ci coś? Dobrze się czujesz? Znowu nie było mnie przy tobie, cholera jasna... Gdzie on poszedł? Muszę go dorwać, Baek - przytuliłem niższego do swojego ciała - przepraszam, że znowu cię zawiodłem.

- Nic mi nie zrobił bo... bo ten twój goryl go pobił - mój chłopak uśmiechnął się lekko.

- Mój goryl? - zapytałem zdziwiony - o kogo ci chodzi, skarbie?

Zanim jednak Baek zdążył mi odpowiedzieć drzwi od pokoju otworzyły się gwałtownie i mocno uderzyły w ścianę powodując przy tym ogromny hałas.

Nie. 

Zabiję go.

- CHANYEOL, MÓJ PRZYJACIELU! JEDZIEMY NA GIRLS' GENERATION, KURWA!

- O niego, Chan.

JIMIN:

Ostatni raz spojrzałem na odbicie swojej bladej cery w lustrze i opuściłem swój pokój. Udałem się do windy, a potem do jednej z największych sal wykładowych naszego uniwersytetu. Wykład profesora Philipa Zimbardo był czymś na co czekałem od bardzo długiego czasu, jednak pomimo tego, jakoś nie potrafiłem się teraz nim ekscytować, jak robiłem to jeszcze kilka dni temu. Wszystko przez czarnowłosego chłopaka.

Nie potrzebuję go.

On mnie nie chce.

Tak będzie lepiej.

Zarzuciłem kaptur na głowę i ze wzrokiem wbitym w buty pokonywałem ogromne schody budynku. Kiedy do celu pozostał mi tylko jeden stopień poczułem, że wpadłem na kogoś. Zmęczenie i wszystkie emocje, którymi wypełniony był mój umysł i ciało nie pozwoliły mi na jakąkolwiek reakcje. Zderzenie z osobą spowodowało, że moje ciało odchyliło się do tyłu i gdyby nie czyjaś ręka, która chwyciła mnie za bluzę, runąłbym w dół schodów.

Przynajmniej zaznałbym spokoju. 

- Jiminnie, Jezu! Nic ci nie jest? Przepraszam, myślałem, że mnie widzisz.

Podniosłem wzrok i ujrzałem Kyungsoo. Wyglądał na strasznie zmartwionego.

- Nic mi nie jest, Soo - uśmiechnąłem się sztucznie - niepotrzebnie mnie łapałeś - dopowiedziałem pod nosem.

- Gotowy na wykład? - zapytał z entuzjazmem – jejku, ja nie mogę się doczekać! O, gdzie masz Yoongiego? Myślałem, że już oficjalnie jesteście razem - uśmiechnął się do mnie promiennie.

Yoongi mnie nie chce. Chciał mnie wykorzystać. Miłość nie istnieje.

Poczułem szczypanie w oczach i wiedziałem, że jeśli szybko nie zakończę tego tematu to wybuchnę płaczem i rzucę się na ziemię... tak jak zrobiłem w nocy po wyjściu Chanyeola i Baekhyuna.

- Nie jesteśmy - odpowiedziałem - bardzo cię proszę, nie drąż tematu, DO. Chodźmy na wykład  - chłopak pokiwał głowę ze zrozumieniem.

Większość krzeseł na sali była już zajęta lub zostały tylko te pojedyncze. Rozglądnąłem się po pomieszczeniu i ujrzałem idealne miejsce. Podwójne, w środku, z najlepszym widokiem na mównicę.

Chwyciłem Kyungsoo za rękę i pociągnąłem go w stronę wypatrzonego rzędu. Udało mi się wbiec i usiąść na krześle sekundę przed zapewne zmierzającym w to samo miejsce chłopakiem. Delikatny uśmiech wpłynął na moją twarz, którą odwróciłem w stronę owego nieznajomego, którego uprzedziłem.

Tak szybko jak moje kąciki ust się uniosły, tak szybko opadły.

Yoongi. 

To on był tym chłopakiem, którego wyprzedziłem.

Oddychaj.

Czarnowłosy odwrócił się szybko i poszedł dalej.

- Jiminnie, wszystko okej? - pytanie DO oderwało mnie od wpatrywania się w odchodzącego z obojętną miną Sugi.

Nadal go kochasz, kretynie.

A co się robi dla takich osób? 

Poświęca się? 

Dokładnie. Pokaż mu, że ci na nim zależy. Stań się tym, kim on chce żebyś był. 

- Jest dobrze Kyung, bardzo dobrze.

Odzyskam cię. Dzisiaj.

***

Przejechałem dłonią po włosach tak, żeby lepiej wyglądały. Poprawiłem zwykła białą koszulkę i narzuciłem na nią ulubioną koszulę w czerwono-czarną kratę. Góra idealnie pasowała do czarnych spodni z dziurami na kolanach i moich ulubionych timberlandów.

Do kieszeni włożyłem wszystkie moje oszczędności. Nie miałem pojęcia ile będzie kosztowała moja przemiana. Byłem szczęśliwy, że jakiś czas temu zacząłem odkładać prawie wszystkie pieniądze na wyjazd nad morze dla mnie i Yoongiego.

Teraz byłem gotowy dać mu siebie. Oczywiście takiego, jakiego chciałby mnie mieć.

Opuściłem akademik pewnym krokiem i udałem się w stronę klubu Mass. Nie miałem do niego najbliżej jednak wiedziałem, że to tam znajdę to czego chcę.  Im bliżej klubu byłem, tym moja pewność siebie malała i zaczynałem myśleć o odwrocie.

Tchórz. Może jednak go nie kochasz?

Zmotywowany swoimi myślami przyspieszyłem kroku. Kilka minut później byłem już pod budynkiem, w którym odbyło się przyjęcie urodzinowe U-kwona.

I co teraz, geniuszu? Pod klubem raczej ich nie będzie.

Ruszyłem w jedną z bocznych uliczek odchodzących od klubu, lecz nikogo w niej nie było. Tak było też z trzema innymi, a kiedy już miałem odpuścić usłyszałem męski głos.

- GD nie będzie zadowolony, WooSeok. Miałeś mu przyprowadzić nowych klientów.

- Kurwa wiem, tak? Zaraz kogoś znajdę Kuhn, nie martw się.

Wychyliłem się zza ściany i dostrzegłem dwóch dość wysokich chłopaków.

Teraz albo nigdy.

- Hej - powiedziałem lekko piskliwym głosem.

Gratulacje, Jimin. Nie pomogą ci teraz.

- Czego chcesz? - odpowiedział pierwszy.

Odkaszlnąłem przed wypowiedzeniem kolejnych słów, aby mieć pewność, że nie zabrzmię jak przestraszona panienka.

- Bo słyszałem jak mówiłeś o tym, że potrzebujesz nowych klientów i... ja jestem chętny - wyrzuciłem z siebie.

Ich śmiech rozniósł się po okolicy.

- Chyba żartujesz? Nie ma mowy, inni mnie wyśmieją jak cię przyprowadzę.

- Ale przynajmniej kogoś przyprowadzisz - szybko mu odpowiedziałem - powiedz, jaką karę dostaniesz od GD kiedy wrócisz z pustymi rękami? - zapytałem prowokacyjnie wykorzystując skrawek ich rozmowy, który usłyszałem wcześniej.

- On ma rację WooSeok, bierzemy go - odezwał się z tego co pamiętam z ich wymiany zdań Kuhn.

- Okej, chodź z nami...

- Jimin. Mam na imię Jimin - uśmiechnąłem się do niego przyjaźnie.

- Dobrze Jimin, teraz pójdziemy w pewne miejsce i nie będzie tam byt przyjaźnie, ale szef musi cię poznać i sprawdzić czy może ci zaufać.

- Rozumiem - powiedziałem i ruszyłem za nimi.

***

- To tutaj? - zapytałem chłopaków, kiedy staliśmy przed budynkiem, który wyglądał na opuszczony.

- Cicho bądź - odpowiedział ostro Kuhn.

Rozglądnęli się po okolicy, a kiedy teren był czysty weszli do wieżowca. Ciemność jaka w nim panowała, odebrała mi zmysł wzroku tak bardzo, że musiałem chwycić koszulkę idącego przede mną chłopaka, który na moje szczęście tego nie skomentował.

Zatrzymali się przed dużymi drzwiami i mocno je popchnęli. Weszliśmy do lekko oświetlonego salonu, w którym znajdowało się kilku dorosłych mężczyzn.

W co ty się wpakowałeś, Jimin...

- Poczekaj tutaj, szef zaraz przyjdzie.

Nie zdążyłem nic odpowiedzieć bo dwójka chłopaków szybko zniknęła za drzwiami. Przeniosłem wzrok z powrotem na groźnie wyglądających mężczyzn, którzy zaczęli powoli podnosić się z foteli i zmierzać w moim kierunku.

- Em... j-jestem Jimin, miło was poznać, hyungowie. Y...

Zginę.

Nagle każdy z nich wrócił na swoje miejsce.

O co chodzi? Czy jeszcze przed chwilą nie chcieli mnie zabić?

Uważnie wpatrywali się w coś za mną... a może raczej kogoś? Odwróciłem się szybko. Przede mną stał rudowłosy mężczyzna razem z Wooseokiem i Kuhnem, którzy mnie tu przyprowadzili. Ich miny nie były zbyt wesołe.

- Kto to kurwa jest? Kogo wy pojeby przyprowadziliście? - podniósł głos, a ja jak i dwójka stojących koło niego chłopaków wzdrgnęła się lekko - jakaś mała przestraszona... kurwa... truskawka. Kim ty w ogóle jesteś, gnojku?

- Jestem Jimin - odpowiedziałem pewnie, urażony tym co do mnie powiedział - słyszałem, że można kupić u ciebie najlepszy... ym... towar w mieście.

Widziałem, że mężczyzna zaczyna tracić cierpliwość. Jego dłonie zacisnęły się w pięści, a twarz wykrzywiła w grymasie niezadowolenie.

- Wypierdalaj, gówniarzu. Dla ciebie nic tu nie ma. Znikaj, póki jestem uprzejmy - warknął w moją stronę.

Mężczyzna stwierdził, że rozmowa jest zakończona więc odwrócił się i zaczął powoli odchodzić.

Musiałem dostać to czego chcę. 

To jest towarzystwo Yoongiego. Może jeśli powołam się na niego...

- Min Yoongi jest moim chłopakiem! - krzyknąłem za nim, a w całym pomieszczeniu zapanowała grobowa cisza. Rudowłosy odwrócił się w moją stronę - skoro jemu ufacie to mi też możecie, prawda? To on mnie tutaj przysłał.

GD znalazł się przede mną w sekundę. Dwoma rękami chwycił mnie za dekolt koszuli i uniósł nad ziemię. Nadal trzymając moje ubranie uderzył moim ciałem o ścianę.

- Co ty kurwa powiedziałeś?

Próbowałem się uwolnić od jego uścisku, ale byłem sparaliżowany strachem.

- Min żyje? Gdzie jest ten skurwysyn?!

To niemożliwe. To nie mogli być oni...

- To wy go tak pobiliście? - zapytałem próbując wziąć głębszy oddech i starając się odchylić głowę.

Powoli zaczynałem rozumieć, że przyjście tutaj nie było dobrą decyzją.  Moje pytanie o pobicie Yoongiego rozzłościło GD jeszcze bardziej bo wzmocnił swój uścisk i teraz już ledwo mogłem oddychać. Nagle jedna z jego pięści wylądowała na mojej twarzy, a zaraz po tym moje ciało mocno uderzyło o ziemię. Poczułem ogromny ból na lewym policzku i czułem, że powoli zaczyna on puchnąć.

- Zaraz ciebie tak pobijemy, gnoju! Ostrzegałem, żebyś wypierdalał, jak miałeś szansę - syknął w moją stronę i kopnął mnie w brzuch.

Nie ma dla ciebie ratunku, Jiminnie. 

Zabiją cię, tak jak chcieli zabić twojego Yoongiego. 

Tylko, że on ciebie nie uratuje, jak ty jego. Bo kiedy ty leżysz pobity na posadzce, on siedzi w pokoju i nie wie, że robisz wszystko żeby się dla niego zmienić.

Po moim policzku spłynęła łza, lecz nie była ona spowodowana bólem jaki został mi zadany. Płakałem, bo ostatnie słowa jakie powiedziałem do mojego ukochanego były tymi, po których opuścił mój pokój i już do mnie nie wrócił.

I nie wróci.

Kątem oka zobaczyłem, że rudowłosy szykuje się do kolejnego kopnięcia. Przymknąłem powieki i czekałem.

- Ejej Jiyong, kto przyszedł? - usłyszałem trochę znajomy głos.

Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że mój oprawca odsuwa się ode mnie ustępując miejsce, temu który dopiero przyszedł.

- Chłopaczek naszego Mina, Jung.

Jung? Jung Hoseok. 

Super. Teraz to już jestem martwy. 

- Zostaw go, ja się nim zajmę - brązowowłosy uśmiechnął się przebiegle.

Zanim jednak Jung zdążył do mnie podejść oberwałem kolejny raz w brzuch od GD, który po tym ostatnim ciosie odszedł.

Hoseok szarpnął mnie za rękę i wytargał z budynku. Kiedy byliśmy na zewnątrz puścił mnie, a ja wylądowałem na zimnych schodach.

- Chłopaczek Mina, co? Długo jesteście razem, hm? - zapytał z pogardą.

Nie miałem odwagi podnieść na niego wzroku. Z jednej strony byłem zażenowany własnym postępowaniem, ale z drugiej osoba Junga wydawała się strasznie odpychająca. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać.

- Odpowiadaj, jak cię o coś kurwa pytam - warknął w moją stronę.

- Nie-niedługo - odpowiedziałem i podniosłem się z ziemi.

- Ty jesteś przyjacielem Park Chanyeola, tak? - zapytał zniecierpliwiony.

- No tak, o co ci chodzi? - zapytałem lekko przestraszony.

Hoseok zaczął się nad czymś intensywnie zastanawiać.

- Masz jakieś pieniądze?

Nie mogę skłamać bo może kazać mi opróżnić kieszenie. 

Trudno. Te kilka tysięcy won warte są tego, że żyję. 

- Trochę... - powiedziałem niepewnie i wyciągnąłem z kieszeni plik kilkunastu banknotów.

Nadzieja, że jednak będę mógł wykonać swój plan powróciła. 

- Mało, spadaj stąd. Masz szczęście, że nie pokazałeś tego Dragonowi. Wypierdalaj.

Nawet nie stać mnie, na to aby być lepszym dla mojego ukochanego.

- Na pewno nie masz czegoś w tym przedziale cenowym? - zapytałem z nadzieją - nie musi być mocne.

- Nie wkurwiaj mnie, gnoju. Sugerujesz, że sprzedaję gówno? - warknął w moją stronę, a to tylko zmotywowało mnie do jak najszybszego opuszczenia tego miejsca.

- Prze-przepraszam. To ja już pójdę - Odwróciłem się szybko i ruszyłem w stronę akademika.

Jesteś debilem, Jimin.

- Czekaj. Mam dla ciebie propozycję - usłyszałem wołającego za mną Junga i dostrzegłem trochę niepokojący, chytry uśmiech na jego twarzy.

- Co masz na myśli? - zapytałem niepewnie zbliżając się w jego stronę.

- Dostaniesz towar. I to całkiem dobry. Nie chcę od ciebie kasy, ale będziesz mi winny przysługę, o którą upomnę się w odpowiednim czasie. Od razu cię ostrzegam, że jeśli jej nie spełnisz to będziesz miał na karku dużo bardziej nieprzyjemnych typów, niż G-Dragon. Wchodzisz w to?

Przysługa?

Nie warto, Jiminnie. Odejdź od niego.

Ale...Yoongi. Zrobię to dla niego .

Zrobię dla niego wszystko.

- Wchodzę. Nie musisz się obawiać, spełnię wszystko o co mnie poprosisz - odpowiedziałem brązowowłosemu patrząc mu przy tym w oczy.

Obym tego nie żałował. 

Chłopak uśmiechnął się szeroko i wyciągnął w moją stronę samarkę z tabletkami, a ja wziąłem ją bez wahania.

Już niedługo, Yoongi.

- Dzięki - mruknąłem i zacząłem odchodzić.

W sumie Jung nie jest chyba taki zły.

- Aha. I przekaż Minowi, że całkiem nieźle całuje – zaśmiał się szyderczo, po czym zniknął za drzwiami budynku, w którym jeszcze kilka minut temu zostałem pobity.

Przez pięć minut stałem w miejscu i wpatrywałem się w drzwi, za którymi zniknął Hoseok.

To chyba nie była prawda, tak? 

Yoongi by tego nie zrobił. Nie z nim. 

Wyciągnąłem z jedną tabletkę i zaraz ją połknąłem.

Muszę go o to zapytać. Muszę wiedzieć. Myślałem, że to ja byłem pierwszym chłopakiem, którego pocałował.

Dotarłem pod klub Mass z dość dużym trudem. Obraz przed oczami zamazywał mi się lekko, a nogi miękły coraz bardziej.

Ale to nadal było za mało.

Sięgnąłem do kieszeni spodni po kolejną i ułożyłem na języku malutką tabletkę. W jednej chwili byłem pod klubem, a w drugiej stałem już pod akademikiem. Podobało mi się to uczucie, więc zaśmiałem się głośno na co kilku przechodniów spojrzało na mnie dziwnie.

- Macie papierosa, koledzy? - zapytałem pierwszych lepszych ludzi chichocząc i chwiejąc się.

- Wracaj do dormu młody - odpowiedział jeden z nich, na co zaśmiałem się jeszcze głośniej - zaraz psy cię zgarną, bo na trzeźwego to nie wyglądasz.

- Ale no dajcie papieroska, proooszę - popatrzyłem na nich i wydąłem dolną wargę.

Kiedy w końcu zgodzili się na moje błagania, zadowolony odpaliłem fajkę pożyczoną zapalniczką i udałem się pod wejście do akademika. Krztusiłem się bez opamiętania, gdyż na co dzień nie paliłem, ale nie przeszkadzało mi to... bardziej śmieszyło.

Spodoba ci się taki Jimin, skarbie.

Wyciągnąłem klucze do drzwi i przyznam, że nigdy nie widziałem tak śmiesznego breloczka.  Kiedy w końcu dostałem się do holu, a potem do windy, bez wahania wcisnąłem numer piętra, na które w tym momencie chciałem jechać najbardziej.

Światełko z numerem 7 zapaliło się na śmieszny pomarańczowy kolor, więc zanim wysiadłem z windy przejechałem jeszcze kilka pięter w górę i w dół.

- Długo masz zamiar tak jeździć? – zauważyłem tylko, że osoba mówiąca do mnie miała chyba blond włosy.

- Będę jeździł tyle ile chcę jeździć, bo co? Chyba mogę ile mi się podoba, tak? Nie zabronisz mi jeździć jak jeżdżę, bo chcę - znowu pyknęło siódme piętro - a teraz idę, bo czeka na mnie mój chłopak, a ja ma na niego straszną ochotę.

Takiego z pewnością mnie pokochasz, Yoongi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro