[23]
BAEKHYUN:
- Księżniczko, potrzebuję twojej pomocy – Chanyeol popatrzył mi w oczy i wydawał się nieco zaniepokojony.
- Mojej? Przecież Jimin dzwonił – odparłem zdziwiony – przecież on mnie nawet nie lubi.
- Eh, polubi. Od teraz jesteśmy razem, więc nie ma wyboru.
Na jego słowa poczułem przyjemne ukłucie w brzuchu.
Nareszcie.
Warto było czekać.
- Em, no dobra - po moich słowach Chan od razu chwycił moją dłoń i pociągnął w stronę schodów.
Parę chwil później staliśmy już pod 602. Chanyeol otworzył cicho drzwi i wszedł do środka puszczając moją rękę. Postanowiłem, że najlepiej będzie jak poczekam na niego przed pokojem.
Przez otwarte drzwi widziałem, że w pokoju było całkiem ciemno, co nie dziwne w sumie, bo przecież jest środek nocy. Zauważyłem jak Jimin siedzi oparty o drzwi łazienki i gapi się w telefon, który w tym momencie był jedynym źródłem światła. Chanyeol zaświecił lampkę na szafce nocnej i popatrzył w moją stronę. Pokręciłem głową na znak, że nie mam ochoty wchodzić do środka, jednak podszedł i zanim zdążyłem się wycofać chwycił mnie za rękaw wciągając do pokoju.
- Co się stało, Jiminnie? – spytał łagodnym tonem.
- Wyrzuciłem Yoongiego z pokoju - Jimin nie podnosił wzroku z nad wyświetlacza smartphona.
WIEDZIAŁEM, ŻE TO TEN SEKRET MINA.
No nieźle odwalił.
Ciekawe kiedy miał zamiar powiedzieć nam prawdę.
- Zrobił ci coś? – zapytał od razu Chan trochę ostrzejszym tonem, a ja nadal nie wiedziałem co tutaj w ogóle robię.
To nie mój problem.
Chanyeol nie uzyskał odpowiedzi i zwrócił wzrok na mnie.
- Baekkie, może ty z nim porozmawiasz?
- Czemu niby ja? – zapytałem zbity z tropu.
- Em... no wiesz... chyba się zrozumiecie – przeczesał włosy przy czym odchylił lekko głowę.
I niby ten seksowny ruch ma mnie przekonać?
- Co masz na myśli, Chanyeol?
Jeśli chodzi mu o to, o czym myślę...
- No wiesz, skarbie... Ty i Jimin macie chyba coś wspólnego – powiedział zakłopotany i przejechał wzrokiem po moich spodniach zaraz wracając do patrzenia mi w oczy i wysoko uniósł brwi – no wiesz, oboje jesteście...
Na swoje szczęście postanowił przerwać swoją wypowiedź, gdy spiorunowałem go wzrokiem.
- Yy, delikatni jesteście...
Idiota.
Westchnąłem głęboko i postanowiłem podejść do Jimina. Kucnąłem naprzeciwko niego i spytałem, co takiego zrobił Min, że zasłużył sobie na wykopanie z pokoju. Jimin się jednak nie odezwał, tylko szeroko otwarł oczy i wpatrywał się we mnie, jakby pierwszy raz widział mnie z tak bliska.
No w sumie to pierwszy raz.
Zauważyłem jak niepewnie przekierowuje wzrok zapewne na Chanyeola, który ukucnął obok mnie.
- Spoko, znam go od 9 lat. Wiem, że potrafi odwalić – po moich słowach Jimin ponownie skierował wzrok na mnie i westchnął.
- No bo ja go wyrzuciłem z pokoju, jak już mówiłem wcześniej bo chciałem mu tylko dać koszulkę do spania... A on podszedł i zaczął całować mnie po szyi i było cudownie – zrobił przerwę na oddech.
- A kiedy jego dłonie dotknęły mojej skóry, serce chodziło już na pełnych obrotach i wtedy przypomniałem sobie jak mówił w barze o tabletkach i trawie – kontynuował, ja szeroko otwarłem oczy zadziwiony jego szczerością.
- Ja myślałem, że on z tym skończył po akcji z tym okropnym czymś, co doprowadziło go do takiego stanu...
„Jiminnie musiał go wyprowadzać!"
To o tym mówił Jongin.
- To głupie, ale myślałem, że może zerwał z tym dla mnie. No i zapytałem go o to w barze i przyznał się, że ma przy sobie trochę i zapytał czy chcę, bo... – przerwał i popatrzył na swoje dłonie - no po prostu pochwalił się swoim dużym doświadczeniem w seksie i ćpaniu...
Wyobraziłem sobie sytuację, w której Suga faktycznie wymienia laski, które zaliczył na fazie i niekontrolowanie prychnąłem śmiechem, zaraz zakrywając usta.
- Śmieszy cię coś, Baekhyun? U was takie zachowanie jest normalne, tak?
Na słowa Jimina uśmiech momentalnie zniknął z mojej twarzy dając miejsce oburzeniu. Szybko odwróciłem głowę w stronę Chanyeola i niemo zapytałem go co Park sobie wyobraża strzelając do mnie takimi bezczelnymi tekstami.
- Jiminnie przestań, nie mów tak do Baeka – po jego słowach popatrzyłem z wyższością na czerwonowłosego.
Chan zawsze będzie po mojej stronie, klusko.
- Może to wszystko z Yoongim to tylko wielkie nieporozumienie? – dodał mój chłopak.
- Dobra. Przepraszam, Baekhyun – pokiwałem głową na znak, że spoko - ale potem... potem kiedy go odepchnąłem jak chciał ściągnąć moją koszulkę – Jimin ponownie się zaciął i wziął głęboki oddech - zwrócił się do mnie po nazwisku. Ostrym tonem... i z pogardą... tak jak kiedyś, kiedy nie byłem dla niego nic wart. I chyba nie przestało tak być.
Postanowiłem, że nie będę się na razie odzywać, ponieważ czuję, że to jeszcze nie koniec opowieści Jimina.
- Ja wtedy zrozumiałem, że tak naprawdę on nic do mnie nie czuje – popatrzył na mnie załzawionymi oczami - byłem dla niego tylko królikiem doświadczalnym, na którym chciał sprawdzić swój biseksualizm.
Przełknąłem ślinę.
To podobne do Sugi.
- Boże, musi teraz czuć się zawiedziony, że zakochany w nim szczeniak nie dał mu dupy. Jestem beznadziejny... A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nadal mi na nim zależy...
Zrobiło mi się go szkoda. Do niedawna cała nasza piątka wiodła życie polegające tylko na zabawie z innymi lub innymi. Luhan i Sehun trochę się zmienili, uspokoiła ich miłość i teraz mają siebie nawzajem, ale Suga... Nie potrafię określić, czy nadal nie zależy mu tylko na łatwym zaliczaniu. Najlepiej na fazie alkoholowej lub narkotykowej.
- Wiesz, Park... – zacząłem i za chwilę poczułem łokieć Chanyeola na żebrach - znaczy Jimin... eh. Suga juz po prostu taki jest - kompletnie nie wiedziałem co mam mu powiedzieć.
Nie chciałem sprawiać przykrości przyjacielowi Chanyeola, więc postanowiłem nie dzielić się z nim przemyśleniami na temat Mina.
- Po prostu... jeśli chcesz z nim być, musisz przygotować się na to, że będzie ciężko - postanowiłem go pocieszyć jak najlepiej umiem.
- Ty to musisz być odważny, Jiminnie - dziwnie mi było zwracać się do niego w ten sposób, jednak sytuacja tego wymagała.
- Ja bym chyba nie dał rady być z taką osobą jak on, możesz cierpieć i w ogóle... AISH! Kurwa, Chanyeol! – zareagowałem na bolesne uszczypnięcie w ramię - kazałeś mi go pocieszać!
- POCIESZAĆ. Nie dobijać– westchnął, a ja zrobiłem naburmuszoną minę.
No dobra.
Nie umiem pocieszać.
Chan położył dłoń na ramieniu czerwonowłosego.
- Nie słuchaj go, Jimin. Musicie z Sugą porozmawiać i wszystko się ułoży. Prawda, skarbie? – popatrzył na mnie wzrokiem, który wręcz krzyczał: potwierdź moje słowa, potwierdź moje słowa, potwierdź moje słowa.
- Prawda – mruknąłem.
- Ja do niego nie pójdę – odparł naburmuszony Jimin.
- Też bym nie poszedł - powiedziałem pod nosem i po raz kolejny dostałem z łokcia od Chanyeola. Wywnioskowałem, że dyskretnie każe mi się już zamknąć, za co byłem mu wdzięczny.
- Zrobisz jak będziesz chciał, Jiminnie – odparł – ja tylko ci mówię, jakby było najlepiej – uśmiechnął się Chan.
Jimin poderwał się z podłogi, przez co upadłem na tyłek i przekląłem pod nosem. Czerwonowłosy otrzepał ubranie i przetarł oczy.
- Nie chce mnie, to nie! Nie potrzebuję go!
- Świetnie, że już się pozbierałeś! – zawołałem pseudo entuzjastycznie – idziemy, Chan?
Chanyeol popatrzył na mnie zrezygnowanym wzrokiem i pociągnął mnie za rękę, po tym jak sam podniósł się z ziemi.
- Okej, eh... Poradzisz sobie, Jiminnie? Połóż się spać, jest prawie czwarta w nocy.
- Poradzę sobie – Jimin odpowiedział stanowczym tonem na pytanie Chanyeola, po czym zniknął za drzwiami łazienki.
Na szczęście zaraz po tym opuściliśmy jego pokój, a Chan ponownie splótł nasze dłonie. Gdy weszliśmy po schodach na siódme piętro zauważyłem, że z windy wytacza się nie kto inny, tylko...
- Suga? Gdzie ty się szlajasz o tej porze? – zapytałem zdziwiony.
- Ten pojeb nie chciał mnie wpuścić do akademika, kurwa mać.
- Ups, ktoś ma tutaj chyba zły humor. Kochanie, może porozmawiasz z Yoongim? – zwróciłem się do Chanyeola.
- Czemu ja? – zapytał zdezorientowany.
- No wiesz... - zacząłem ironicznie – chyba macie ze sobą coś wspólnego – mrugnąłem do niego i zniknąłem za drzwiami swojego pokoju.
Gdy położyłem się do łóżka wykończony dzisiejszym wieczorem i nocą przypomniałem sobie dwie, cholernie ważne rzeczy.
Po 1. – nie usnę sam w pokoju.
Po 2. – jutro o 8:00 mam zaliczenie z marketingu.
Nosz kurwa mać.
YOONGI:
Nie spodziewałem się, że na piwie z Chanyeolem, Jiminem i Jonginem będę się tak dobrze bawił. Co prawda ten ostatni na każdym kroku próbował mnie poniżać, ale ignorowanie jego tekstów i obserwowanie tego, jak powoli traci cierpliwość było wprost cudowne.
W pewnym momencie poczułem, że trochę przegiąłem z piwem, ale nie chciałem dawać nic po sobie poznać. Nie mogłem pozwolić na to, żeby Jimin pomyślał, że po prostu najebałem się jak świnia. Po powrocie do akademika uśmiechnąłem się szeroko na zaproszenie mojego chłopaka i z chęcią na nie przystałem. Alkohol zapanował już nad całym moim ciałem i... żądzami.
Gdy na początku zacząłem pieścić szyję Jimina bawiąc się trochę dłońmi na jego ciele był bardzo zadowolony, a to jedynie bardziej mnie pobudzało. Wiedziałem, że jestem naprawdę pijany i powinienem się grzecznie położyć, ale jedyne co miałem w głowie, to mój Jiminnie pode mną. Za bardzo go pragnąłem, chociaż wiedziałem, że nie powinienem tak robić. Nie chciałem go wykorzystywać. Nie jego.
Ale nie mogłem się opanować.
Jimin jednak zaczął mi zadawać dziwne pytania i nie mogłem załapać o co mu chodzi dopóki nie zapytał wprost o tabletki i towar. Przyznałem, że kilka pigułek mam przy sobie i od razu wyobraziłem sobie nasz cudowny seks po ich spożyciu. Niestety mój chłopak nie zgodził się na spróbowanie ich, nawet gdy zapewniałem go o niesamowitych doznaniach.
Ehh... Szkoda.
Potem jednak zaczęło się dziać coś dziwnego. Jimin mnie odsuwał od siebie i ignorował moje pieszczoty. Ostatecznie mnie odepchnął, a niestety spożyty alkohol nie pomagał mi w utrzymywaniu równowagi.
- O co ci chodzi, Park?! – zapytałem rozdrażniony.
Najpierw zadaje mi jakieś głupie pytania robiąc przy tym nadzieję na niesamowity seks, a potem popycha mnie na ścianę.
Po chwili jednak resztkami trzeźwego myślenia zorientowałem się, że nie powinienem odzywać się do niego po nazwisku. Szybko się zatem poprawiłem i oczekiwałem jego wytłumaczenia się.
Nie doczekałem się.
- Wyjdź.
Szeroko otwarłem oczy i popatrzyłem na niego uważnie.
Że co, kurwa?
- Jimin, to było przejęzyczenie – po raz kolejny podjąłem próbę zbliżenia się do niego mając jeszcze jakieś resztki nadziei na jakiekolwiek pieszczoty - czemu mnie tak nieładnie odepchnąłeś, kochanie?
- Mówiłem, żebyś wyszedł. Na co czekasz?
- Kurwa... Nie wiem o co ci chodzi, Jimin, ale jak sobie życzysz – straciłem cierpliwość i zdenerwowany wypadłem z jego pokoju.
Nie będzie mnie wkurwiał.
Nie to nie.
Jak będę chciał, to sobie znajdę kogoś innego na tą noc.
Uspokój się, to twój chłopak, a nie zabawka do seksu.
Idąc korytarzem w stronę windy zatrzymałem się w pół kroku gdy usłyszałem swoją ostatnią, w miarę trzeźwą myśl. Zaraz jednak ruszyłem dalej.
Jebie mnie to.
Parę chwil później stałem już przed wejściem do akademika koło grupki chłopaków, którzy również dokańczali swoje papierosy.
- To chyba on. Junhoe, spytaj go.
Ignorowałem szepty, jak się domyślam, na swój temat i wyrzuciłem resztkę fajki na ziemię. Gdy już miałem się zbierać usłyszałem głos innego z nich.
- Ej, czekaj ziom. Jestem Bobby – podniosłem wzrok na chłopaka w szarej bluzie - to Jinhwan, BI i Junhoe.
- I co z tego?
- To z tego, że potrzebujemy towaru. Słyszeliśmy, że można go znaleźć u ciebie – jeden w czapce z daszkiem do tyłu podszedł bliżej mnie, a ja zmierzłem go wzrokiem.
- Wypierdalać frajerzy, ja nie mam z tym nic wspólnego – odparłem obojętnym tonem nadal w stanie porządnej nietrzeźwości.
- Kurwa, grzeczniej do BI – ten o imieniu Junhoe szybko znalazł się przy mnie i lekko mnie popchnął zapewne dając mi tym ostrzeżenie.
Ja jednak byłem wystarczająco zdenerwowany.
Zacisnąłem pięść i szybkim ruchem uderzyłem go w szczękę. Chłopak zatoczył się i zakrył podbródek dłońmi, a ten w szarej bluzie chwycił mnie za kołnierz lekko unosząc
- Słuchaj, kurwa. Jeszcze jedna taka akcja i tak obijemy ci mordę, że nie znajdziesz profesora, który cię rozpozna, Min.
No tak, cudownie, że ludzie z uczelni mają mnie za dilera. Zwłaszcza po akcji z G-Dragonem.
Zanim jednak zdążyłem mu cokolwiek odpowiedzieć drzwi akademika otwarły się i jeden z ochroniarzy wyszedł na zewnątrz. Na jego widok Bobby puścił moją koszulkę i odsunął się na bezpieczną odległość.
- Co tu robicie, gówniarze? Nie macie się gdzie bić w nocy, tylko pod akademikami?! – wrzasnął, a ja spojrzałem w róg budynku, w którym widniała mała kamera.
- My tu mieszkamy. Właśnie spadamy do pokoi, co nie chłopaki? – wyjaśnił najniższy z paczki Bobby'ego, a reszta mu przytaknęła.
- Karty mieszkańca.
Gdy usłyszałem dwa ostatnie słowa ochroniarza miałem ochotę wyrwać sobie wszystkie włosy z głowy. Każdy z tamtych po kolei okazywał dokument i był wpuszczany do środka. Ja zostałem na końcu.
- Karta mieszkańca.
- Nie wziąłem.
- To nie wejdziesz.
- Nosz kurwa, widziałeś mnie przed chwilą zza tego zasranego kontuaru, jak wychodziłem na szluga, imbecylu.
- Słuchaj no, gówniarzu. Jeszcze raz odezwiesz się takim tonem to wybiję ci wszystkie zęby i wpuszczę dopiero jak pozbierasz je z ziemi. Miłej nocy na dworze, smarku.
Zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Szybko wyjąłem telefon z zamiarem zadzwonienia do Luhana, żeby przyniósł moją kartę. Jednak widok czarnego ekranu przypomniał mi, że jeszcze w barze padła mi bateria. Wrzasnąłem na cały głos i usiadłem na schodach. Gorączkowo myślałem nad tym gdzie spędzę tą chłodną majową noc i postanowiłem zapalić jeszcze jednego papierosa.
Gdy grzebałem w lewej kieszeni spodni natrafiłem na chłodny metal.
- O ja pieprzę! – powiedziałem sam do siebie wyciągając mały kluczyk.
Natychmiast się podniosłem i zacząłem otwierać drzwi do budynku. Jak mogłem zapomnieć, że mam klucze?! Co ten alkohol robi z człowiekiem.
Gdy wszedłem zignorowałem zdziwiony wzrok tego kretyna z recepcji i udałem się do windy. Gdy wysiadłem na siódmym piętrze ujrzałem Baekhyuna i Chanyeola, którzy zmierzali zapewne do pokoju niższego trzymając się za rączki.
Zaraz się porzygam.
Jimin.
Co z Jiminem?
Wywalił cię z pokoju, nie pamiętasz?
A, tak. Jebie mnie to.
- Suga? Gdzie ty się szlajasz o tej porze?
- Ten pojeb nie chciał mnie wpuścić do akademika, kurwa mać – naprawdę nie chciało mi się gadać z Baekiem o tej porze i w takim stanie.
- Ups, ktoś ma tutaj chyba zły humor. Kochanie, może porozmawiasz z Yoongim?
Kochanie.
Mówiłem tak do Jimina.
Zawsze się tak słodko zawstydzał.
Ej, wywalił cię z pokoju.
A, tak. Jebie mnie to.
- Czemu ja? – Chanyeol popatrzył niego niepewnie.
- No wiesz... chyba macie ze sobą coś wspólnego – po tych słowach Baek zniknął za drzwiami swojego pokoju, a ja zostałem z Parkiem sam na sam.
Stałem nawprost niego nadal lekko się chwiejąc i czekając na jakąkolwiek jego reakcję. Chanyeol wpatrywał się we mnie i chyba szukał odpowiednich słów. Po chwili postanowił się w końcu odezwać niepewnym tonem.
- Jak tam między tobą i Jiminem?
Popatrzyłem na niego zdziwiony, gdyż takiego pytania się nie spodziewałem. Czyżby wracali od niego?
- A co cię to? – odciąłem może trochę niegrzecznie, ale w tym momencie miałem w dupie wszystkich ludzi na tej pieprzonej planecie.
Jimina też?
No wywalił mnie z pokoju.
Głupi jesteś.
No co? Nie chce mnie, to nie.
- Bo tak wyszło jakoś, że byłem u niego przed chwilą i... – zaciął się na chwilę a ja westchnąłem głęboko - Jimin jest dość wrażliwy i... jakby to powiedzieć... czasami przesadza. Potrafi nawet wyrzucić z pokoju, prawda?
Zrobiło mi się trochę wstyd.
Więc Jimin zdążył się już pochwalić chłopakom, tak?
- Chanyeol, czego chcesz? – byłem zbyt zmęczony na takie bezsensowne rozmowy – tak, wyjebał mnie z pokoju. I za chuja nie wiem dlaczego. Bo nic mi kurwa nie wyjaśnił – powoli traciłem cierpliwość – mam w dupie takie coś, Park. Te pierdolone związki to nie dla mnie. Nie mam cierpliwości do takiego gówna. Chyba czas wrócić do swojego wcześniejszego życia. Jak chciałem, to miałem i chuj – zakończyłem i poczułem się trochę niepewnie po słowach, które wypowiedziałem.
Ale nie mogłem ich cofnąć. Mogłem je jedynie odwołać, ale mój charakter nigdy nie pozwalał mi ujawniać swoich błędów przed innymi.
- Słuchaj, nie chcę włazić w wasz związek – Chanyeol również był zmęczony - poleciało za dużo niepotrzebnych słów, ale jemu dalej zależy, Yoongi.
Zależy mu.
- Ale mnie nie – mój głos lekko zadrżał - idę spać. Lepiej idź do Baekhyuna, póki masz do kogo.
Odwróciłem się napięcie i starałem zignorować najgorszy ból, którego doświadczyłem do tej pory.
Ból serca.
CHANYEOL:
Po odejściu Yoongiego stałem jeszcze chwilę na korytarzu, analizując wypowiedziane przez niego słowa.
Czyżby naprawdę mu nie zależało? Może zmęczenie i to, że był pijany nie pozwalało mu myśleć prawidłowo?
Nie mieszaj się, Chan. Sami muszą sobie to wyjaśnić.
Przetarłem twarz dłonią i otwarłem drzwi do pokoju mojego chłopaka. Widok leżącego i patrzącego w telefon Baekhyuna nie zdziwił mnie ani trochę. Chłopak musiał być tak zainteresowany zamawianiem kolejnych ubrań, że nawet nie zauważył mojej obecności.
Typowe.
- Ktoś zamawiał nocne przytulanie? - zapytałem powoli zbliżając się do łóżka, po drodze pozbywając się bluzy, której ciepło przeszkadzało mi już od dłuższego czasu.
Ledwo co udało mi się powstrzymać wybuch śmiechu, kiedy Baek podskoczył ze strachu na moje słowa, a jego telefon wylądował na ziemi. Podniosłem go i schowałem do tylnej kieszeni spodni tak, żeby tego nie zauważył.
Zginąłbym na miejscu gdybym się z niego zaśmiał.
- BOŻE, CHANYEOL! Zabiję cię! Przestraszyłeś mnie, głupku!
- Aż taki przerażający jestem? - zapytałem udając urażonego i usiadłem na jego łóżku.
- Chyba przerażająco głupi - zaśmiał się, na co chwyciłem się za serce i krzyknąłem z bólu - no dobra, może żartowałem. Ej, gdzie mi się tu pchasz?
- Wygodnie tu masz, Baekkie - aby się z nim podrażnić, przechyliłem się do tyłu i ułożyłem głowę na jego brzuchu.
- Wiem. A tobie nie za wygodnie, Channie? - jego dłoń wsunęła się w moje włosy i zaczęła się nimi delikatnie bawić.
- Jest idealnie - odparłem zadowolony.
Wysunąłem z kieszeni telefon mojego chłopaka i po upewnieniu się, że jego powieki są już delikatnie przymknięte wpisałem bardzo dobrze znany mi kod blokady.
- Aż taki przystojny jestem, że masz mnie na tapecie, skarbie? - zapytałem śmiejąc się cicho pod nosem - o, a co to za screeny naszych rozmów? Hm.. ta była dość ciekawa prawda? - kliknąłem zdjęcie - oh Baek, zapisujesz takie sprośne rzeczy? - mój śmiech stawał się coraz głośniejszy - niegrzeczny chłopak.
- Kurwa! ZOSTAW! - podniósł się gwałtownie, tym samym zrzucając moją głowę ze swojego ciała - TO MOJE PRYWATNE RZECZY - wykrzyczał rumieniąc się przy tym mocno.
Poderwałem się z łóżka nadal trzymając w ręce jego własność i gdyby nie moja szybka reakcja chłopak odzyskałby telefon, a ja straciłbym możliwość aby trochę się z nim jeszcze podroczyć.
- Zmieniam sobie kod, ciekawska małpo!
- Małpo? - uniosłem rękę z iPhonem wysoko nad swoją głowę - ciekawe kto teraz będzie skakał jak małpka - uśmiechnąłem się do niego i z dłonią w powietrzu postanowiłem dalej przeglądać jego telefon - Gee? Co wy z Jonginem widzicie w tej piosence?
-Ej! Girls' Generation są zajebiste - mruknął - Chanyeol, oddaj mi to.
Widok skaczącego i do tego zdenerwowanego Baekhyuna był czymś cudownym. Nie mogłem się powstrzymać i wybuchnąłem głośnym śmiechem.
Moja radość nie trwała jednak zbyt długo bo zaraz poczułem, dość mocne jak na tak drobną osobę, uderzenie w brzuch. Skuliłem się delikatnie co dało małej wredocie szansę na wyrwanie z mojej ręki telefonu.
- To było nie fair, Baek!
- Straszne! - powiedział z ironią - nie fair to jest twój wzrost, żyrafo. I w ogóle nie wiem jak ty, ale ja idę spać - na tekst o żyrafie miałem ochotę się zaśmiać, ale wolałem nie ryzykować kiedy mój ukochany był zmęczony i rozdrażniony.
Przypomniałem sobie o całym dzisiejszym dniu, a szczególnie o akcji z Jiminem i Yoongim.
Baekhyun podszedł do łóżka, ale zanim zdążył się w nim położyć, objąłem go od tyłu i ułożyłem głowę na jego ramieniu.
- Bardzo mi na tobie zależy, Baekkie. Chcę żebyś to wiedział i nigdy o tym nie zapomniał - złożyłem delikatny pocałunek na jego policzku i mocniej go do siebie przytuliłem.
Widziałem, że jest w szoku i intensywnie myśli nad tym co ma zrobić. Nie chciałem wymuszać na nim tego samego wyznania. Mógł nie być do końca pewny swoich uczuć do mnie, a ja nie oczekiwałem niczego w zamian. Chciałem jedynie, aby wiedział ile dla mnie znaczy.
- Ja też... mi też zależy - odpowiedział cicho, a ja uśmiechnąłem się delikatnie - Channie...?
- Tak, skarbie? - przymknąłem oczy i rozkoszowałem się ciepłem ciała mojego chłopaka.
- Jak to się stało... znaczy... - srebrnowłosy odwrócił się przodem do mnie i popatrzył mi w oczy - naprawdę przez cały ten czas ci na mnie zależało? Nawet jak byłem... taki jaki byłem?
Jedno pytanie. Jedno proste pytanie.
Jedna odpowiedź. Odpowiedź, która może zniszczyć wszystko.
- Bo tak naprawdę... na początku strasznie bałem się ci zaufać - spuścił wzrok - myślałem, że to wszystko to kłamstwa. Że robisz to wszystko celowo... i nie radziłem sobie z tym. Z tym, jak na ciebie reaguję...
Wiedziałem, że nie mogę zwlekać z odpowiedzią, bo to tylko pogorszy sytuację. Miałem ogromną nadzieję, że nie zauważył do tej pory mojego lekkiego spięcia się po tym co powiedział.
- Baekhyun, ja...
Miałem kompletną pustkę w głowie.
Już wiem, jak na co dzień czuje się Jongin.
Wybór między kłamstwem, a prawdą.
Mojej miłości przy boku albo ponownym znienawidzeniu przez niego mojej osoby.
Ale ważniejsze okazało się coś innego.
Do czego byłby zdolny gdyby dowiedział się, że na początku chciałem go jedynie rozkochać w sobie i zostawić? Dalsze słowa o tym, że zakochałem się w nim naprawdę nie miałyby żadnego znaczenia. Nie mogłem pozwolić, żeby cierpiał przeze mnie. Nie mogłem.
Za bardzo mi na nim zależy.
Tak bardzo, że wolę sam żyć z ciężarem jakim okazała się moja głupota.
- Tak, Baekkie. Przez cały ten czas. Zawsze.
Chłopak uśmiechnął się szeroko i mocno wtulił w mój tors, a ja odwzajemniłem jego uścisk.
Jesteś z siebie dumny?
Nie.
Samotna łza spłynęła po moim policzku i wiedziałem już, że życie w kłamstwie z osobą, którą kocham będzie o wiele cięższe niż myślałem. Szybko ją starłem tak, żeby srebrnowłosy nic nie zauważył.
- Chodźmy spać, skarbie - odsunąłem go siebie i popchnąłem delikatnie na łóżko - a o której masz zaliczenie? Mam przerwę miedzy zajęciami i moglibyśmy iść na lunch, albo na coś słodkiego, albo...
- Shit! Zapomniałem o zaliczeniu! - popatrzył na mnie przerażony - Boże, która jest godzina?! Mam je o 8!
Zerknąłem na telefon i nerwowo przygryzłem wargę.
- Em, tak jakby 4:25... ale ten czas szybko leci, co nie? Hehe - miałem nadzieję na to, że chociaż trochę poprawię mu humor.
- Ja pieprzę. Świetnie, zostały mi aż 3 godziny snu. Idziemy spać - rozkazał i przykrył się kołdrą.
- Oczywiście, księżniczko - uśmiechnąłem się i ułożyłem koło niego. Przyciągnąłem jego drobne ciało jak najbliżej swojego – dobranoc, Baekkie.
- Dobranoc, Channie - powiedział srebrnowłosy zmęczonym i lekko zaspanym już głosem, a kilka minut później zasnął.
„Przez cały ten czas."
„Zawsze."
Kłamca.
Zrobiłem to dla niego.
Czyżby? A może zrobiłeś to dla siebie bo tak bardzo boisz się, że mógłby cię zostawić?
To samotności i odrzucenia boisz się bardziej niż tego co on mógłby sobie zrobić.
Jesteś egoistą, Chanyeol.
Otworzyłem zamknięte do tej pory oczy i wziąłem kilka większych oddechów. Przeraziły mnie moje własne myśli i czułem się w tym wszystkim zagubiony. Wiedziałem, że nie wytrzymam długo. Prędzej czy później będę musiał wyznać Baekhyunowi prawdę. A kiedy to zrobię, jedynym co mi pozostanie będzie nadzieja.
Nadzieja, że chłopak, którego kocham wybaczy mi wszystko i zostanie ze mną mimo popełnionych przeze mnie błędów.
ㄴㄱㄴㄱㄴㄱ
Psst...
Druga część MY OWN SLUT już za pół godzinki.
Czytacie?
A tak swoją drogą
Co ten Suga?...
Co ten Chanyolo?...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro