Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[21]

JIMIN:

- Ten twój Park to całkiem w porządku koleś. Może powinienem z nim skoczyć na piwo? – Suga uśmiechnął się do mnie i pocałował w nos.

Zaraz po tym jak wspomniał o Chanyeolu usłyszeliśmy dobiegające z korytarza krzyki, w których rozpoznałem głos jego oraz Jongina.

- Poczekaj chwilę, Jiminnie. Mam pomysł - czarnowłosy pocałował mnie delikatnie w usta i opuścił mój pokój.

Rzuciłem się twarzą na łóżko i stłumiłem pisk radości poduszką.

Jezu, zachowuję się jak typowa nastolatka.

Szybko przekręciłem się na brzuch i wpatrzyłem w sufit.

Min Yoongi jest moim chłopakiem.

A ja jego.

To się nie dzieje naprawdę. Czy ja umarłem i jestem w raju?

Zamknąłem oczy i przypomniałem sobie cudowny moment kiedy Suga potwierdził to, że jesteśmy parą. Kolejny już raz poczułem motylki w brzuchu, a na wspomnienie jego miękkich warg, policzki oblały się czerwienią.

Nie mam pojęcia ile tak leżałem, kiedy nagle poczułem ugięcie się łóżka po obu stronach mojej głowy. Z kursu samoobrony zapamiętałem, że muszę zaskoczyć przeciwnika. Nie wiem czemu w tamtym momencie myślałem, że mam do czynienia z jakimś mordercą, ale nadal trzymałem swoje oczy zamknięte. Poczułem ciepły oddech na swojej szyi.

Jednym ruchem poderwałem się z pozycji leżącej i obróciłem ciało napastnika tak, że teraz to ja nad nim górowałem. Moje kolana przyciskały z obu stron jego biodra, a ręce przyciskały do pościeli te jego.

Czyżby kurs samoobrony właśnie uratował mi życie?

Muszę podziękować panu Mun Junghyukowi.

- A HA! Mam cię! - dopiero wtedy zdecydowałem się otworzyć oczy - Yoongi? Co ty wyprawiasz? - przeanalizowałem sytuację w jakiej właśnie się znajdowaliśmy i zrobiło mi się strasznie głupio.

Czarnowłosy korzystając z mojego zagubienia zmienił naszą pozycję, tak że znowu leżałem pod nim.

- Tak jest o wiele lepiej. Nie sądzisz, Jiminie? - uśmiechnął się cwaniacko.

- No nie wiem, mój chłopaku - wypowiedziałem te słowa z ogromną przyjemnością.

Może się troszeczkę pobawimy?

- Nie podobało ci się coś w poprzedniej pozycji? - spojrzałem w jego oczy i przejechałem językiem po wargach.

- Kochanie... drażnisz się ze mną? - zapytał poważnie, lecz w jego oczach ujrzałem błysk rozbawienia.

- Ja? Nigdy - poruszyłem się tak aby nasze krocza otarły się o siebie - oh Yoonnie, uderzyłem się ostatnio w szafkę - wydąłem wargi jak pięcioletnie dziecko - zobaczysz czy mam siniaka? - przygryzłem dolną wargę, chwyciłem jego dłoń i podciągnąłem nią swoją koszulkę, ukazując mu swój dość dobrze wyrzeźbiony brzuch.

- Jiminnie, chcesz żebym się na ciebie rzucił? Powoli nie wytrzymuję - jego dłoń zaczęła wędrówkę od góry i powoli sunęła coraz niżej.

Westchnąłem głośno i odchyliłem głowę do tyłu, kiedy czarnowłosy zacisnął swoją dłoń na moim udzie.

- A co jeżeli chcę, żebyś się na mnie rzucił? - zerknąłem na zegarek leżący na półce i wpadłem na szatański pomysł.

Chyba zginę za to, co teraz zrobię.

- No, ale czas się zbierać. Zajęcia za 10 minut - zrzuciłem go z siebie i udałem się do łazienki, a kiedy byłem już w pomieszczeniu szybko zamknąłem drzwi na klucz.

Sekundę później usłyszałem głośne kroki i mocne szarpnięcie za klamkę na szczęście zamkniętych drzwi.

Tak. Zginę na pewno.

- Park Jimin. Wiedz, że jak już wyjdziesz z tej łazienki...

- Skarbie pamiętasz, że dziś jest zaliczenie na ćwiczeniach? - powiedziałem poważnym tonem mając nadzieję, że Suga zapomniał o tym że jest weekend.

- Na ćwiczeniach... - gdyby nie to, że siedziałem na podłodze z uchem przy drzwiach, nie usłyszałbym mruknięcia Yoongiego, które sprawiło, że zaśmiałem się cicho.

- Dobra. To ja idę, Jimin. Idę. Nie wiem, może nie wrócę. Sam tego chcesz. Słyszysz mnie?

- Yhm, możesz się pośpieszyć? Zostawiłem ubrania na krześle i marznę w samym ręczniku - stłumiłem kolejny wybuch śmiechu – idź, idź. Zobaczymy się pod akademikiem za 5 minut.

O Jezu, nie wierzę, że dał się nabrać!

Po tym jak usłyszałem trzaśniecie, odczekałem jeszcze kilka sekund i otwarłem drzwi wybuchając przy tym śmiechem. Jako że siedziałem na podłodze, od razu zacząłem się po niej turlać i śmiać z mojego chłopaka, który dał sobie zrobić kawał.

- Jak powiem o tym Namjoonowi to padnie! AHAHAHA. Nie będzie żadnego JIMIN YOU GOT NO JAMS! AHAHA! Zaliczenia z ćwiczeń. W weekend? PFF HAHAHA - płakałem ze śmiechu.

Zrobiłem kolejny obrót na podłodze i poczułem że uderzyłem w coś plecami.

Co jest?

Podparłem się ręką o podłogę, a drugą starłem z oczu łzy, które ograniczały mi widoczność. Powoli odwróciłem głowę i zobaczyłem dość szczupłe nogi.

Nie jest dobrze.

Przełknąłem głośno ślinę i uniosłem głowę wyżej.

Nade mną stał Yoongi.

Bardzo wkurzony Yoongi z rękami skrzyżowanymi na torsie.

Mam przerąbane.

YOONGI:

Chanyeol jest sprytniejszy niż myślałem. Kiedy odrzucił moją propozycję picia tylko we dwójkę i powiedział, że spotkamy się wszyscy od razu chciałem zacząć protestować albo najchętniej wymigać się z tej sytuacji. Wyższy jednak nie dał mi dość do słowa i poradził, żebym zabrał Jimina ze sobą, co w sumie było naprawdę spoko opcją. Już sobie wyobrażam jak mój Jiminnie się cieszy na wspólne wyjście ze mną i swoimi przyjaciółmi. A tego platynowego pajaca jakos przeżyję.

Co mi tam.

Gdy Kai i Chanyeol zniknęli w swoim pokoju szybko zawróciłem, żeby wrócić do czerwonowłosego.

No co? I tak mi się nudzi.

Otworzyłem cicho drzwi pomieszczenia i zauważyłem, że Jiminnie leży na łóżku z szerokim uśmiechem i zamkniętymi oczami. Delikatnie uklęknąłem i już chciałem rozpocząć składanie pocałunków na jego szyi gdy nagle ta mała pchła rzuciła się na mnie, unieruchamiając mnie i patrząc na mnie z góry.

Podniecające.

- A HA! Mam cię!... Yoongi? Co ty wyprawiasz? – Jimin od razu poluźnił uścisk co natychmiast wykorzystałem do zmiany naszej pozycji.

Jeszcze bardziej podniecające.

- Tak jest o wiele lepiej. Nie sądzisz Jiminie?

Gdy Jimin odpowiedział mi swoim prowokacyjnym pytaniem, nakręcił mnie jeszcze bardziej, jednak starałem się udawać poważnego. Gdy zapytałem, czy jego celem jest rozdrażnienie mnie, ukazała się właśnie druga odsłona jego charakterku, którą osobiście uwielbiałem. Park zgrabnie poruszył się tak, że musiałem mocno zasisnąć usta, by powstrzymać westchnięcie.

- Oh Yoonnie, uderzyłem się ostatnio w szafkę... Zobaczysz czy mam siniaka?

Ty diable.

Moją dłoń skierował na swoją idealnie wyrzeźbioną klatkę, a ja czułem się coraz bardziej pobudzony i sprowokowany. Sunąłem dłonią po całym jego brzuchu i coraz niżej a gdy zacisnąłem ją na jego udzie Jiminnie odychylił głowę głośno wzdychając. Czułem coraz większe podniecenie, a w mojej głowie już układał się cały scenariusz pełen takich westchnięć i jęków czerwonowłosego.

Ale chyba czegoś nie dopilnowałem, ponieważ kilka sekund później Jimin zrzucił mnie z siebie szybko znikając w łazience i tym samym zostawiając mnie na łóżku. Zupełnie zaskoczonego. I niemiłosiernie podnieconego.

O nie, nie, nie.

Nie ze mną takie zabawy, kochanie.

Szybko znalazłem się pod drzwiami pomieszczenia, w którym się znajdował i mocno szarpnąłem klamką.

Przysięgam, że on tego nie przeżyje.

- Park Jimin, wiedz, że jak już wyjdziesz z tej łazienki... – zacząłem, jednak przerwał mi przypomnieniem o dzisiejszym zaliczeniu na ćwiczeniach.

- Szkoda, że tylko na ćwiczeniach... - mruknąłem pod nosem, po czym zakomunikowałem mu, że od niego wychodzę i trochę jeszcze ponarzekałem, że to jego wina.

Ociągając się opuściłem w końcu jego pokój, żeby wyrobić się w pięć minut i spotkać się z nim przed akademikiem.

Szedłem sobie korytarzem starając sobie przypomnieć, z których ćwiczeń mamy dziś zdawać, ale nic nie przychodziło mi do głowy.

A co dzisiaj jest? Wtorek? To może psychometria?

Tak... chyba to mamy we wtorki...

Pokonałem już dwa stopnie schodów gdy nagle mnie olśniło. Dziś nie jest wtorek. Ani poniedziałek. Ani środa. Dziś jest kurwa sobota.

O TA MAŁA, CZERWONA HIENA.

Ja mu pokażę, jak kończą się żarty z Min Yoongiego.

Zwłaszcza w takich okolicznościach.

Uśmiechnąłem się pod nosem i od razu się udałem w stronę pokoju, z którego niedawno wyszedłem. W głowie miałem już ułożony cały plan zemsty. Jiminnie sobie to popamięta na długo.

Stałem już pod drzwiami i słyszałem chichot Jimina, a z lokalizacji dźwięku wywnioskowałem, że chyba tarza się po ziemi.

Rozbraja mnie ten dzieciak.

Zacząłem się cicho śmiać pod nosem wyobrażając sobie tą scenę, ale jeśli chcę dobrze zrealizować plan zemsty muszę zachować pełną powagę.

Cicho otwarłem drzwi i wślizgnąłem się do pomieszczenia stając z założonymi rękami i czekając na to, aż śmieszek mnie zauważy. Starałem się wyglądać groźnie, co zazwyczaj dobrze mi wychodziło, ale przy Jiminie często nie dało się być nawet poważnym.

Gdy w końcu jego plecy dotknęły moich nóg jego śmiech momentalnie ucichł, a zdezorientowana twarz zwróciła się w moim kierunku. Wyglądał na przestraszonego.

- Ładnie tak się śmiać ze swojego chłopaka, Jimin? – spytałem szorstkim tonem.

- To... to był tylko taki żart, skarbie – zaśmiał się nerwowo – chyba nie jesteś zły?

- A jak myślisz? – ponownie zadbałem o odpowiednią barwę głosu.

Jimin patrzył na mnie bez żadnego już słowa i nadal nie ruszał się z ziemi, więc postanowiłem przejść do dalszej części swojego planu.

W jednej sekundzie odwróciłem go na plecy i usiadłem na jego biodrach przytrzymując jego ręce.

- To ja ci odpowiem, kochanie – szepnąłem do jego ucha – jestem wściekły. A teraz tą wściekłość trzeba będzie jakoś wyładować, prawda?

Nie pozwoliłem mu odpowiedzieć od razu łączac nasze usta w mocnym pocałunku, który odwzajemnił. Nadal nie puszczając jego rąk i nie przerywając pocałunku zacząłem mocno poruszać biodrami tłumiąc coraz głośniejsze westchnienia i jęki Jimina. Zacząłem sunąć rękami po całym jego ciele od włosów, przez klatkę aż do pośladków nadal wsłuchując się w jego słodkie reakcje dźwiękowe. Oderwałem swoje usta od tych jego i zacząłem nimi wędrówkę po szyi czerwonowłosego i od czasu do czasu zasysając się na niej. Jedna z moich dłoni dotarła w końcu do jego krocza, a gdy poczułem tam niemałe wybrzuszenie zadowolony stwierdziłem, że mój plan póki co idzie idealnie.

- Kochanie, jesteś cały rozgrzany – szepnąłem i przygryzłem płatek jego ucha.

- To wszystko twoja wina, Yoonnie – jego głos lekko drżał z podniecenia.

Okej, wystarczy.

Czas przejść do głównej części planu.

Szybko się od niego oderwałem i podniosłem go z ziemi chwytając pod uda. Jestem naprawdę słaby, ale Jiminnie jest drobny. No może nie tak drobny jak ja, ale najważniejsze jest to, że dam radę go unieść. Połączyłem nasze usta w pocałunku i powoli kierowałem nas w stronę łazieki. Przerwałem pocałunek, żeby zobaczyć czy prysznic jest otwarty.

Pięknie.

Uśmiechnąłem się pod nosem, a w tym czasie Jimin wtulił się swoją głową w zagłębienie mojej szyi. Był cholernie gorący i gdyby nie moja konsekwencja w realizacji małej zemsty już dawno nie miałby na sobie ubrań i leżał na tamtej podłodze pode mną. Powoli postawiłem go w brodziku prysznica i ponownie zacząłem całować. Sam specjalnie nie wchodziłem do kabiny, ręką trochę na oślep szukając kurka od wody.

W jednej sekundzie odskoczyłem od chłopaka i puściłem mocny, zimny strumień, który oblał go całego z słuchawki powieszonej na haczyku wyżej. Chłopak głośno krzyknął i zakrył głowę.

- Przynajmniej cię trochę ostudziłem – zaśmiałem się czekając na jego reakcję.

Nic.

- Ze mnie się nie żartuje, Jiminnie – zakręciłem wodę, ponieważ zrobiło mi się go trochę szkoda.

Zaraz wyprowadziłem go z kabiny i przykryłem ręcznikiem.

- Dobra, trochę mnie poniosło – przyznałem.

Jimin nadal milczał wgapiając się w podłogę, a jego ciało nadal trochę się trzęsło. Nie wytrzymałem i przytuliłem go mocno.

Fuck, to miało być śmieszne.

- Przepraszam Jiminnie, ale nie żartuj sobie ze mnie więcej... Ja... - wziąłem głęboki oddech – Jimin, ja się w tobie zakochałem.

Zajebisty moment na takie wyznanie.

Brawo, idioto.

Podniosłem wzrok na twarz Jimina, która wpatrywała się teraz prosto we mnie.

Śmieje się.

Śmieje się ze mnie.

Uduszę go.

- Akurat w żartach jestem lepszy, Yoongi – wyszczerzył się do mnie, a mnie totalnie zatkało – ale i tak cię kocham.

BAEKHYUN:

Gdy Chanyeol opuścił mój pokój, żeby znaleźć obrażonego Kaia, stwierdziłem, że dobrym pomysłem będzie długi, ciepły prysznic. Może podświadomie chciałem zmyć z siebie wspomnienia o Hoseoku i ten cholerny wstyd, którego doświadczyłem w nocy. Poza tym byłem cały przesiąknięty zapachem dymu i alkoholu. Opuściłem więc pokój z czystym zestawem ubrań i udałem się do łazienki.

Gdy popatrzyłem w lustro na chwilę wstrzymałem oddech. Rozmazana resztka makijażu na oczach, plus wielki, przekrwiony ślad na kości policzkowej pomieszane z jeszcze bardziej pobladłą cerą komponowały się wręcz upiornie.

Dziwne, że Chanyeol ode mnie nie uciekł.

Szybko umyłem twarz, przy okazji sycząc przy tym z bólu po dotknięciu prawego policzka i zdjąłem z siebie ubrania. Uśmiechnąłem się lekko, gdy zorientowałem się, że miałem na sobie bluzę Chana. Nie mam pojęcia, co tamten psychopata zrobił z moim ubraniem, ale naprawdę już miałem to gdzieś. Na widok malinek, które zdobiły moje ciało od szyi aż do bioder zrobiło mi się słabo. Czułem, że je robi. Ale nie wiedziałem, że aż tyle... Skoro Chanyeol założył mi swoją bluzę, to znaczy, że musiał widzieć je wszystkie, nie tylko te na szyi.

Zrobiło mi się głupio i jednocześnie przykro. Wyobraziłem sobie, jak ten widok musiał zaboleć Chana. Poczułem się trochę winny, że dałem się naćpać i wykorzystać, jak naiwne dziecko.

„Teraz Park będzie wiedział do kogo należysz, mała szmato."

Głos Hoseoka odbił się echem w mojej głowie i przyprawił o ciarki. Nie. Nie należę do niego. Nigdy nie należałem. W tym momencie należę tylko do Park Chanyeola.

Ale na pewno?

Zacząłem sobie przypominać wszystkie nasze ostatnie spotkania, jednak jednego istotnego wspomnienia wyraźnie w nich brakowało. Chan nigdy niczego mi nie deklarował. Nigdy nie wspomniał o tym, że jesteśmy parą. Nigdy nie pytał mnie o związek.

Unikał tego?

Zrobiło mi się trochę nieswojo. Ostatnimi czasy moje poczucie pewności siebie, które kiedyś osiągało poziom maksymalny razem z resztą z moim ego, spadły do zera.

Więc siłą rzeczy do mojej głowy wkradły się niechciane myśli. Co jeśli Chanyeol nie traktuje tego wszystkiego na poważnie? Co jeśli to wszystko jest na zasadzie luźniej relacji? Przecież to, że się całujemy nic nie znaczy. Całowanie to tylko połączenie ust i języków. Co prawda wyznał mi, że chyba się we mnie zakochał ale... no właśnie. Chyba. Wtedy mogło równie dobrze kierować nim pożądanie, które zawładnęło nami podczas tańca w klubie. Nigdy nic nie wspomniał. Spotykamy się już chwilę, ale on chyba nie bardzo chce związku.

Daj spokój, Baekhyun. On nie chce ciebie.

Gdy usłyszałem swoje myśli nieprzyjemny skurcz przeszył mój żołądek. Co się stało ze starym mną? Postanowiłem zapomnieć o przemyśleniach dotyczących Chanyeola i naszej nieokreślonej relacji i wolnym krokiem udałem się do kabiny odkręcając ciepłą wodę.

Po prysznicu udałem się z powrotem do pokoju. Wspominałem Chanyeolowi, że może coś zjem, jednak mój żołądek nadal był ściśnięty w kulkę, więc ta opcja odpadała. Mimo tego, że nie spłem jakoś strasznie długo, czułem się nawet wypoczęty. Ułożyłem się wygodnie na łóżku, ale kilka minut później poderwałem się z niego lekko wystraszony, gdy usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi.

- Boże, Baek! Martwiliśmy się o ciebie! – Luhan podbiegł i usiadł koło mnie mocno mnie ściskając – przepraszamy, że... że pozwoliliśmy na to wszystko... Yoongi nam opowiadał co to gówno, które dał nam Hoseok robi z człowiekiem, ale ja i Sehun poszliśmy spać zanim zaczęło działać. Jak się czujesz?

Odwzajemniłem jego uścisk, a potem lekko się odsunąłem by na nich popatrzeć. Oboje wyglądali na zmartwionych.

- Już wszystko dobrze... Chan się mną zajął. I w ogóle wiecie? Chyba spał przy moim łóżku całą noc – zachichotałem.

- On naprawdę jest porządnym chłopakiem, Baek – powiedział cicho Sehun, a Luhan się delikatnie uśmiechnął na jego słowa.

Popatrzyłem na niego zdziwionym wzrokiem.

- Zależy mu na tobie. Na początku chyba chciał nas zabić, kiedy poszliśmy go prosić o pomoc. Potem chciał zabić laskę z baru, która nie chciała mu pokazać monitoringu – wyjaśnił mi, a ja ponownie zachichotałem – a to wszystko po to, żeby cię znaleźć, hyung – zakończył i się uśmiechnął.

Coś dziwnego. Czyżby moi przyjaciele zaczęli przekonywać się do Chanyeola?

A co z nim? Czy on też tak o nich myśli?

Wydaje mi się, że o ile Sehuna i Luhana by zniósł, to z Yoongim by się pozabijali...

- Aha i Baek... – popatrzyłem uważnie w stronę Luhana – zapomniałem ci powiedzieć wcześniej, sory... Pamiętasz ten czas, kiedy w ogólnie nie wychodziłeś z aka? No... laski od ćwiczeń się wkurzyły, że ciągle cię nie ma i masz tak jakby dwa zaliczenia w poniedziałek i jedno w środę. Lee mnie złapała wczoraj po ćwiczeniach i kazała ci przekazać.

***

Sobotnie popołudnie minęło już spokojnie. Chłopaki próbowali wyciągnąć mnie na pizzę, ale uparłem się, że wieczorem nie wyjdę ze względu na naukę. Byłem tak strasznie wkurzony, że tak mnie załatwili na uczelni, ale w sumie jakbym wcześniej tyle nie opuszczał, to te 1,5 tygodnia nie byłoby problemem.

Siedziałem nad mikroekonomią już drugą godzinę i poczułem, że moja cierpliwość się skończyła, więc chwyciłem telefon i szybko wystukałem smsa do Chanyeola.

do Channie:
Zwariuje zaraz od tego gowna Chan. Obejrzymy film? Chlopaki wyszli a ja sie nudze sam. I nie, nie bede sie juz uczyl -.-

Rzuciłam telefon na biurko i zgarnąłem długopis. Nie wiem po co, ponieważ nawet nie miałem zamiaru łączyć go z kartką papieru. Obserwowanie iPhone'a było o wiele ciekawsze. W końcu usłyszałem dźwięk wiadomości.

od Channie:
Haha rozumiem ze nie przekonam Cie do nauczenia sie jeszcze czegokolwiek. Okey to bede u Ciebie za jakies 15 min. Zrob mi jedzenie:-*

Roześmiałem się cicho na ostatnie zdanie wiadomości i udałem się do łazienki, żeby się trochę ogarnąć na przyjście Chana.

Pół godziny później oboje siedzieliśmy na moim łóżku i gapiliśmy się w ekran laptopa przykryci kocem.

- Jak to się w ogóle nazywa? – spytałem obserwując martwą kobietę, która opuszczała miejsce swojego chyba grobu.

- Nikt nie zamorduje cię lepiej niż ja.

- Boże... ostatni raz wybierasz film.

- Pff zobaczymy, wybredna księżniczko.

- Przestań, Chanyeol – udałem oburzonego.

Tak naprawdę uwielbiałem, kiedy nazywał mnie księżniczką. Czułem się wtedy dopieszczany i doceniany.

- Oj no, Baekkie – Chan zaczął mnie łaskotać, a ja nie mogłem powstrzymać się od miotania po całym łóżku i mało męskiego pisku.

Pff... Nie moja wina, że wszędzie mam takie cholernie łaskotki...

Dalsze momenty naszego oglądania filmu wyglądały podobnie. Gdy doczekaliśmy napisów końcowych całkowicie senny opierałem się już na ramieniu Chanyeola.

- Okej, widzę, że zaraz umrzesz. Ściągaj ciuchy i do spania – uśmiechnął się do mnie ciepło i lekko odsunął się by wyłączyć laptopa. Tym sposobem wylądowałem głową na poduszcze – gdzie Sehun?

- On ostatnio sypia w pokoju Luhana – odparłem i po chwili mnie olśniło – Chanyeol... Ja...

Oddychaj, Byun.

To nic wielkiego. Zwykła prośba.

On to zrozumie.

Nie no... wyjdę na kompletnego idiotę...

- Co się dzieje, Baek? – Chan wpatrywał się we mnie uważnym wzrokiem.

- Ja... Czy ty mógłbyś... zostać dziś... spać dziś ze mną? – oplotłem rękoma kolana i podciągnąłem je pod brodę – boję się – wyszeptałem.

- Oczywiście, że mogę. Baekkie, nie bój się – Chanyeol położył się obok i mocno mnie objął - obiecuję, że ten skurwysyn już nigdy cię nie dotknie.

CHANYEOL:

Obudziłem się dość wcześnie, co wywnioskowałem po wschodzącym dopiero słońcu. W ramionach nadal miałem drobne ciało Baekhyuna, który wtulił się we mnie jak koala w gałąź drzewa. Jego głowa ułożona była na mojej klatce piersiowej, więc przeczesałem delikatnie jego srebrne włosy. Mruknął na mój dotyk, a ja nie mogłem powstrzymać uśmiechu.

- Baekkie... wstajemy - wyszeptałem nadal z dłonią w jego włosach - musisz się dzisiaj pouczyć, bo wczoraj sobie odpuściłeś.

- Poteeem - mocniej wtulił się w moje ciało - chcę jeszcze spać.

- Eh, no dobrze - nie miałem serca mu odmówić, spojrzałem na zegarek - 7:27 - godzinka?

- Mhm... ewentualnie trzy.

Westchnąłem, ale nie odezwałem się słowem. Rozluźniłem ciało i ponownie usnąłem, trzymając w objęciach jedną z najważniejszych dla mnie osób.

***

- Gdzie byłeś? - usłyszałem przekraczając próg pokoju.

- U Baeka. Przecież ci mówiłem, że wychodzę - odpowiedziałem - jaka opiekuńcza mamusia się z ciebie zrobiła, Jongin. Będę mógł wypić dzisiaj piwo, mamo? - zażartowałem i wydąłem dolną wargę.

- Zamknij się - odpowiedział rzucając mi mordercze spojrzenie - jest 11. Myślałem, że wrócisz zaraz po filmie, a nie w południe następnego dnia. A jeśli o piwo chodzi...

Udał zamyślonego.

Bo tak na prawdę nigdy nie myśli.

- To będziesz błagał żebym przestał ci je kupować, gówniarzu.

- Ja ci dam...

- Park Chanyeol! - usłyszałem zza otwierających się drzwi pokoju - ty chyba zwariowałeś! Powiedz, że to nie jest prawda.

- Em...nie bardzo wiem o co ci chodzi, Jiminnie - patrzyłem zdezorientowany na przyjaciela, w którego oczach dostrzegłem zdenerwowanie, ale także... strach? - co się stało?

- Rozumiem, że chcecie z Yoongim poprawić relacje i bardzo się z tego cieszę, naprawdę, ale... - ściszył głos i zaczął nerwowo strzelać palcami - czy zabranie Jongina to dobry pomysł?

- EJ ja nadal tutaj jestem i chciałem powiedzieć, że to był tylko i wyłącznie pomysł Chana. Głupi pomysł tak nawiasem mówiąc, ale tak bardzo chcę się napić piwa, że w sumie mam w dupie czy Min tam będzie czy nie.

- Ostrzegam cię, Kai - powiedział groźnie czerwonowłosy - jeżeli odwalisz coś głupiego to sam wytargam cię z baru za tą blond czuprynę i spiorę dupę - odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął szeroko - to będziemy tutaj z Yoongim o 20 – powiedział, po czym wyszedł.

- Słyszałeś? Masz być grzeczny - uśmiechnąłem się szeroko do Kaia - żadnego dokuczania. Yoongi może się okazać spoko chłopakiem - widziałem, że Jongin chce mi przerwać - dodatkowo jakbyś zapomniał to on i Jimin są teraz razem, więc należy to zaakceptować.

- UGH, DOBRZE KURWA. Skoro się tak jednamy to może mam zacząć zarywać do Sehuna?

- Nie masz szans stary, Luhan by cię zabił i przecież jesteś z DO, tak? - zapytałem marszcząc brwi.

- Jezu Chan... naucz się co to jest sarkazm, proszę - westchnął - daj mi swoją ładowarkę bo moja gdzieś się zapodziała. Jak skończę ładować to ci podłączę - wyciągnął rękę w moją stronę oczekując aż podam mu kabel.

- Może w twoim syfie, który każdego dnia chce mnie zabić - mruknąłem pod nosem rzucając się na łóżko w celu odpięcia ładowarki znajdującej się koło niego - masz - krzyknąłem i rzuciłem mu ją.

Na moje nieszczęście jej większa część uderzyła prosto w twarz blondyna.

- NOSZ KURWA MAĆ, CHANYEOL! Nie w twarz, idioto!

- Gorzej już nie będzie - zaśmiałem się głośno, a sekundę później poczułem jak moje ciało, a dokładniej tyłek, mocno uderza o ziemię – Kim, do jasnej cholery!

- GORZEJ JUŻ NIE BĘDZIE! - pokazał mi język i wyszedł z pokoju z moją własnością.

Wdech i wydech Chanyeol.

Zabijesz go kiedy indziej.

- Chan? Czemu leżysz na ziemi? - usłyszałem głos Namjoona, który nawet nie wiem kiedy znalazł się w pokoju - też to czytałeś? - zapytał uradowany.

- Em, co?

Nie ogarniam go.

- No artykuł Katsuzo Nishi. Polecał w nim spanie na twardych powierzchniach jako jeden ze sposobów wspomagania ciała. Według niego to właśnie wyprostowana pozycja wpływa negatywnie nie tylko na kręgosłup, ale właściwie na cały nasz organizm, od układu trawiennego, po układ krwionośny. Jednym ze sposobów na zminimalizowane niekorzystnego działania pionowej postawy ciała na nasz organizm, jest właśnie spanie na bardzo twardym podłożu. Fascynujące, prawda? - zakończył.

- A tak, tak, czytałem - kłamca - widzisz jak mi wygodnie? - zapytałem powoli podnosząc się z ziemi i od razu zacząłem masować stłuczone miejsce.

- Raczej sprawia ci to ból, Channie. Ale słyszałem że to jest bardzo prawdopodobne na początku. Wystarczy się przyzwyczaić. Palisz? - zapytał samemu podchodząc pod okno.

- A dasz? Nie miałem kiedy kupić.

- Jasne, chodź.

***

- Kaaai, pośpiesz się! Chłopaki zaraz będą - krzyknąłem setny już raz w stronę łazienki.

- YHM. Szkoda, że mnie to nie obchodzi - odkrzyknął.

- Jeśli zaraz nie wyjdziesz to przysięgam, że...

- Jezu no, już jestem. Aha i nigdzie nie idę, Chanyeol. Nie ma takiej opcji.

Podniosłem głowę znad „Uratuj mnie" Reiland Rachel.

Chyba naprawdę potrzebuję ratunku bo zaraz zrobię krzywdę i sobie i jemu.

Przede mną stanął wystrojony Jongin z miną przemęczonej wywiadami gwiazdy. Przez wystrojony mam na myśli czarne dobrze dopasowane spodnie i ciemno szarą koszulkę z długim rękawem, która podkreślała jego umięśnione ramiona. W ręce trzymał skórzaną kurtkę, a światło żarówki odbijało się od jego czarnych, błyszczących butów i raziło mnie w oczy.

Wow.

Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Dżinsy z dziurami, trochę znoszone jordany i moja ulubiona luźna, czarna bluza wkłada przez głowę.

Wyglądam przy nim jak biedak.

- Nie wychodzisz? A wystroiłeś się tak tylko dlatego, że zostajesz w pokoju i będziesz się uczył, huh? Nie pieprz, Kai. Zaraz wychodzimy. Gdzie podpiąłeś mój telefon?

Jego wyraz twarzy zmienił się z pewnego siebie na przestraszony.

Trzymajcie mnie.

- Jongin. Gadaj gdzie jest mój telefon.

- Wiesz przecież, że mój potrzebuje dużo czasu żeby się naładować - odpowiedział i przeczesał włosy w seksowny (według niego) sposób.

To już trzeci raz w ciągu dnia kiedy mam ochotę go zabić.

- Jak bez przerwy tylko na nim grasz to się nie dziwie, że potrzebuje!

- Jejku no nie krzycz tak, masz jeszcze 23%. Starczy ci do końca dnia.

- Oby, bo muszę napisać do Baeka, że wychodzę. Oddawaj.

Wyciągnął mój telefon ze swojej kieszeni i mi go podał.

- Będziesz się mu tak ze wszystkiego spowiadał?

- Zamknij się.

Odblokowałem urządzenie i otworzyłem okienko konwersacji z Baekkiem. Nagle drzwi pokoju otwarły się gwałtownie, a za nimi zauważyłem Jimina oraz Yoongiego.

- Idziemy? - zapytał ten pierwszy.

- Uh... czekajcie chwilę, bo...

- Jezu, zawsze trzeba na ciebie czekać, Chan. Nigdy nie jesteś na czas - powiedział blondyn z miną męczennicy.

- Okej dobra, idę. Tylko przypomnij mi, żebym napisał do Baeka jak już będziemy w barze, dobra?

- Oczywiście - Kai uśmiechnął się i wyciągnął mnie z pokoju – możesz na mnie liczyć.

***

Wybór miejsca, w którym mieliśmy dzisiaj pić okazał się na szczęście łatwy, bo wszyscy jednogłośnie stwierdziliśmy, że to do Jiong powinniśmy iść. Nawet Jongin się nie rzucał, co powinienem uznać za mały sukces.

- Idź po piwa, Kai - poleciłem przyjacielowi kiedy już zajęliśmy stolik.

- Może kolega chce coś mocniejszego - zwrócił się do Yoongiego - może jakieś tableteczki? Ewentualnie roślinki ?

- Jongin coś ci chyba mówiłem, tak? - zaczął czerwonowłosy - więc z łaski swojej zam...

- A dzięki, wszystko mam - przerwał Jiminowi jego chłopak - ale na piwo się skuszę.

Jimin szeroko otworzył oczy i usta, a Kai... uwielbiałem momenty, w których ktoś sprawiał że wiecznie otwarta jadaczka Jongina zamykała się, a on nie potrafił wydusić z siebie ani słowa.

- Ćpun - mruknął blondyn - idę po alko.

Niestety chwile jego milczenia nigdy nie trwały długo.

Pierwsze kufle piwa zostały opróżnione przez nas w ekspresowym tempie i przy lekkiej konwersacji. Kelnerka co jakiś czas donosiła nam kolejne, za co byłem jej bardzo wdzięczny bo nie miałem zamiaru wysłuchiwać narzekań Jongina, na to że ciągle musi chodzić po nowe.

Wypytywałem się Jimina oraz Sugi jak to się stało, że są teraz razem. Na większość pytań odpowiadał jednak ten pierwszy, ale Yoongiemu uroczy uśmiech nie schodził z twarzy. Widziałem, że był bardzo szczęśliwy.

- Co jest, Min? Towar wszedł za bardzo, że ci banan z ryja nie schodzi? AŁA, KURWA! - krzyknął Jongin i uderzył kolanem w stół - ZA CO?!

- Wiesz za co, Jonginnie - powiedział przesłodzonym głosem Jimin.

- Um, tak szczerze Yoongi to myślałem, że jesteś hetero - zlekceważyłem przeklinającego pod nosem Kaia, który masował stłuczone kolano.

Dobrze mu tak.

- Taa. Ja też tak myślałem.

Odpowiedź Sugi sprawiła, że jak głupi zacząłem chichotać i klepnąłem go parę razy w ramię.

- No stary, w sumie to ci się nie dziwię - poruszyłem sugestywnie brwiami. Czułem że alkohol zaczyna działać - trudno się oprzeć takiemu przystojniakowi jak Jimin.

- No właśnie... co taki przystojny chłopak jak Jiminnie robi u twojego boku? Ty mały, wredny... AŁAA! CHOLERA JASNA! MOŻESZ PRZESTAĆ KOPAĆ MNIE W PISZCZEL?! Jestem tancerzem i nie mogę mieć kontuzji przez to, że umyśliłeś sobie chodzenie z tym wybrykiem nat... AŁA KURWA, ZNOWU? Idę zapalić! - Jongin wstał gwałtownie od stołu i chwiejnym krokiem udał się na zewnątrz.

- Ej ej, hamuj sie Park! - zlekceważenie zachowania Kaia było dobrym ruchem ze strony Mina - lepiej zajmij się swoja księżniczką w wieży na siódmym piętrze - zaśmiał się przyjaźnie - Jiminiego zostaw mnie - powiedział z chytrym uśmieszkiem i szturchnął mnie w ramię.

W ciągu sekundy uśmiech wywołany przekomarzaniem się z Sugą zniknął z mojej twarzy.

Nie.

To się nie dzieje.

Szybko wyciągnąłem telefon z tylniej kieszeni spodni i kliknąłem przycisk odblokowania.

Nic.

Czarny ekran.

- Cholera jasna! Zabije go. Miał mi przypomnieć. Jaki ja jestem głupi. On mnie zabije.

- Channie, co się stało?

- Miałem napisać do Baeka, że wychodzę, żeby się nie martwił - Jongin wrócił do stołu - chciałem to zrobić jeszcze w pokoju, ale ktoś mnie pośpieszał - popatrzyłem wymownie na przyjaciela, który pojawił się bardziej opity niż kiedy wyszedł zapalić – stary, piłeś coś przy barze?

Blondyn popatrzył na mnie i wybuchnął głośnym śmiechem opluwając mnie przy tym. Wyciągnął telefon i zaczął grać w CandyCrash przy głupich 87% baterii. Wyglądał na cholernie zadowolonego z siebie.

To już czwarty raz dzisiaj.

Przy piątym się nie powstrzymam.

- Czekaj - usłyszałem głos Yoongiego - możesz napisać z moje... szlag. Też padł.

Nie wierzę. Czy to dzień „uprzykrzajmy życie Park Chanyeola"?

Dwoma dużymi łykami wypiłem połowę piwa i poderwałem się z krzesła.

- Zbieramy się chłopaki, późno już.

Dziesięć minut później byliśmy już na szóstym piętrze naszego akademika. Ja z Kaiem, który się o mnie podpierał bo postanowił wypić kilka kolejek szotów w samotności, a Jimin z trzymającym go za rękę Yoongim.

- Musimy to powtórzyć - uśmiechnąłem się do czarnowłosego - jesteś w porządku stary, myliłem się co do ciebie.

- Wielu ludzi myli się co do mnie - uśmiechnął się trochę smutno - też jesteś w porządku, Park. Może trochę nieogarnięty z ciebie wielkolud, ale cię szanuję. Aha i po dzisiejszym wieczorze powodzenia z Baekhyunem. Przyda ci się - na koniec wyszczerzył się złośliwie.

Westchnąłem i mu podziękowałem.

Po wejściu do pokoju od razu zrzuciłem ciało Jongina na podłogę mając gdzieś czy doczołga się do łóżka. Zacząłem wielkie poszukiwania zabranej przez niego ładowarki.

I znalazłem.

W łazience.

W koszu na bieliznę.

No kurwa.

Rzuciłem się na łóżko i podpiąłem kabel do gniazdka, a drugą jego stronę do telefonu.

No dalej.

Szybciej.

Jest!

Po chwili już zacząłem żałować, że jednak go uruchomiłem.

Wiadomości zaczęły przychodzić jedna po drugiej, tak samo jak powiadomienia o nieodebranych połączeniach.

Wszystkie były od Baeka.

Zginę.

Od: Baekkie <3
20:23
Channie... nie chce mi sie juz uczyc. Troche umiem. Ogladamy cos?

Od: Baekkie <3
20:40
Mozesz wybrac film. A moglbys moze zostac na noc? Nadal troche sie boje..

Od: Baekkie <3
21:12
???

Od: Baekkie <3
23:40
Aha czyli mnie olewasz?

Od: Baekkie <3
00:53
Swietnie Chanyeol:)

Od: Baekkie <3
01:38
Myslalem ze bedziesz chcial ale widze ze masz mnie gdzies

Od: Baekkie <3
01:38
Wgl to bylem wczesniej u Ciebie w pokoju i wiesz co? Nie bylo Cie

Od: Baekkie <3
01:39
Tez mialem ochote wyjsc ale widze ze wolales beze mnie

O chuj.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro