Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[20]

JIMIN:

Nie patrzyłem na zegarek, ale wydawało mi się, że minęło juz sporo czasu odkąd Chanyeol wyszedł na poszukiwania Baekhyuna. Kai chodził z jednego końca pokoju na drugi, wzrokiem zabijając każdego kto wszedł mu w drogę. Mruczał pod nosem przeróżne sposoby zabicia naszego przyjaciela kiedy ten już wróci, co jakiś czas podchodząc do okna, aby tam paląc papierosa obserwować sytuację na zewnątrz akademika.

- Uspokój się. Wprowadzasz nerwową atmosferę - zwrócił mu uwagę Kyungsoo - może po prostu napij się kolejnego piwa?

Więc wypił. Potem jeszcze jedno. No i jeszcze ze dwa.

- Szanse na to, że znajdą Byuna są dość duże - zaczął Namjoon, a ja już wiedziałem że nie zrozumiem ani jednego słowa z tego co powie – czytałem, że na szesnaście tysięcy zaginionych osób, prawie trzynaście tysięcy zostaje odnalezionych. To jest prawie osiemdziesiąt procent, więc bądźmy dobrej myśli.

- A co z pozostałymi dwudziestoma? - zapytał cicho Jungkookie.

- Emm... no coś się na pewno z nimi dzieje.

- Dzięki, Rapmon. Od razu mi lepiej - rzuciłem do niego z sarkazmem.

- Cholera jasna! - krzyknął po raz setny Jongin - gdzie jest ten ogr?! Gdzie on się kurwa podzie...

Przeszkodziło mu gwałtowne otwarcie drzwi, każdy nas popatrzył w tamtym kierunku z nadzieją ujrzenia tam Chanyeola.

Yoongi?

Co on tutaj robi?

Widziałem jak spanikowany rozgląda się po pokoju jakby czegoś lub kogoś szukał. Wyglądał gorzej niż kiedy przyszedł tutaj kilka godzin temu. Ledwo trzymał się na nogach. Szybko wstałem z łóżka, podbiegłem do niego i ująłem jego twarz w dłonie.

- Mój Boże... Yoongi. Wszystko w porządku? - zapytałem, aby zaraz dołączyć do tego pytanie o środki jakie zażył.

Chłopak zamiast mi odpowiedzieć zachwiał się na swoich nogach przyprawiając mnie tym o zawał. Kiedy już miałem go objąć aby nie upadł, usłyszałem ostry ton Jongina.

Zaraźne? Boże, jaki debil...

Posłałem mu mordercze spojrzenie i z trudem zostawiłem bez komentarza wyzwisko skierowane do Sugi. Na prośbę czarnowłosego od razu objąłem jego ramieniem swoją szyję i podtrzymując go ręką w pasie, wyprowadziłem z pokoju.

Dobrze, że mieszkałem na tym piętrze bo kiedy dochodziliśmy do pokoju spoczywał na mnie już cały ciężar ciała chłopaka. Widziałem jak jego powieki walczą z tym aby się nie zamknąć, ja natomiast walczyłem sam ze sobą, żeby nie zabić osoby, która dała mu to świństwo.

Ułożyłem go na swoim łóżku i zaraz poczułem jak jego dłoń zaciska się na moim nadgarstku i ciągnie mnie na miejsce koło niego. Zaśmiałem się ten ruch, a Yoongi obdarzył mnie pięknym uśmiechem.
Tak bardzo pragnąłem poczuć jego usta na swoich, jego ciało na moim, a jego ręce... wszędzie.

Leżałem wpatrzony w jego spokojną twarz przekonany, że chłopak już śpi. Przejechałem palcami po jego policzku dokładnie poznając strukturę jego twarzy.

- Je… je… jesteś je…

Zamarłem z ręką wplecioną w jego włosy.

Jaki jestem?

- Jesteś… ko… kochany… jesteś… mój… mój Jiminnnie - położył rękę na mojej klatce i usnął.

Czułem jakby moje serce miało zaraz wyskoczyć z piersi, a na twarzy pojawił się ogromny uśmiech.

Kochany.

Yoongi uważa, że jestem kochany.

- Też jesteś kochany, nawet nie wiesz jak bardzo - nachyliłem się nad nim i musnąłem jego wargi – dobranoc, mój Yoongi.

ZARAZ, ZARAZ.

Otworzyłem szeroko przymknięte już oczy.

„MÓJ”?

„MÓJ JIMINNIE”?

Okej teraz to już na pewno nie zasnę.

- Yoongi, bo ja chciałem... - westchnąłem.

Powiedz to. On śpi, więc nawet cię nie usłyszy.

- Kocham cię, Min Yoongi. Tak bardzo, że niedługo oszaleję - po tych słowach wtuliłem się w jego chłodne ciało i zatraciłem się w śnie.

***

- ŻARTY SIĘ KURWA SKOŃCZYŁY!

Jak poparzony oderwałem swoją głowę od poduszki i zobaczyłem czerwonego ze złości Jongina w drzwiach mojego pokoju.

- GDZIE ON JEST?! - wydarł się kolejny raz, a leżący koło mnie Yoongi zaczął się wybudzać.

- Kai, o co ci chodzi? - zapytałem lekko zdezorientowany - wpadasz do mojego pokoju, drzesz się na pół akademika i budzisz przy tym mnie i Yoongiego.

- NIECH TEN NARKOMAN POWIE MI GDZIE UKRYLI ZWŁOKI CHANA, KURWA!

Co on bredzi?

- Kurwa mać, kto tak drze mordę? - Suga złapał się za głowę - śpię, nie widać?! - zapytał nie otwierając oczu.

- Ja cię kurna zaraz załatwię tak, że będziesz sobie spał przez całą wieczność!

- JONGIN, uspokój się! Jakie zwłoki? Kto ukrył?

- Chanyeol nie wrócił na noc do pokoju, Jiminnie - nerwowo przeczesał włosy - widziałeś w jakim stanie był Min i ci jego kumple! Wyciągnęli go Bóg wie gdzie, a kiedy już wrócili to Chan gdzieś przepadł. Cholera, martwię się o niego, tak? - zbliżył się do mojego łóżka i szarpnął Yoongiego za ramię - więc gadaj kurwa gdzie jest ciało mojego przyjaciela!

- Odwal sie ode mnie, psychopato. Ostatnia rzecz na którą mam ochotę, to rozmowa z tobą - czarnowłosy wtulił się mocniej w moje ciało - nie mam pojęcia o czym pieprzysz - mruknął.

Słodziak.

- Przykro mi Kai, ale my nic nie wiemy. Prawda, skarbie? - zapytałem Yoongiego.

Nie wiem kto był bardziej zaskoczony tym jak zwróciłem się do chłopaka. Ja, Jongin czy wybudzający się Suga.

Idę rzucić się z mostu. Pod auto. COKOLWIEK.

- O fuck... wiedziałem, że miałem przekazać Jiminowi coś ważnego – czarnowłosy podrapał się po głowę - no trudno, zdarza się.

- Mów, bo nie ręczę za siebie - widziałem jak Kai zaciska ręce w pięści i zrzuciłem kołdrę ze swojego ciała, aby w razie wypadku powstrzymać go przed zrobieniem głupstwa.

- A Chanyeol siedzi w pokoju Baeka. Mógłbyś już zostawić mnie i mojego chłopaka samych?

- JAK TYLKO ZABIJE TEGO GNOJA WRACAM PO CIEBIE, ŻÓŁWIU! - po tych słowach Jongin wypadł z pokoju mocno trzaskając drzwiami.

Opadłem na łóżko i głośno wypuściłem powietrze z płuc. Jednak sekundę później ponownie poderwałem się do góry i zakrztusiłem śliną.

Czy Suga właśnie nazwał mnie swoim chłopakiem?

Chłopakiem?

Ja? Jego?

Tak, chcę.

Spojrzałem na ukochanego, ale nie byłem w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa. Na twarzy Yoongiego za to znajdował się szeroki uśmiech, a on sam wpatrywał się we mnie rozbawiony.

- „Skarbie”, huh?

BAEKHYUN:

Lekko uchyliłem powieki jednak mroczki przed oczami sprawiły, że od razu mocno je zacisnąłem.

Gdzie ja jestem?

Co się dzieje?

Silny ból głowy i prawej części twarzy przyćmił mi myślenie. Jednak nie na długo, bo parę sekund potem przed oczami pojawiły mi się urywki wczorajszej nocy, z której i tak niewiele pamiętam.

J-hope.

Zerwałem się ignorując cały ból i zacząłem panicznie rozglądać się wokół szukając najszybszej drogi ucieczki. Nie byłem w stanie jednak dostrzec gdzie się znajduję przez mocno zamazany jeszcze obraz. Nagle poczułem, że czyjeś silne ramiona mnie mocno obejmują. Nie mogłem opanować strachu, który władał całym moim ciałem, jednak gdy usłyszałem słowa wyjątkowej dla mnie piosenki trochę się uspokoiłem.

- Chanyeol? Czy... czy to ty?

- Jezu, Baekkie. Tak bardzo się o ciebie martwiłem – wypuścił mnie z objęć i delikatnie ujął moją twarz w dłonie - jak się czujesz?

Czekałem aż obraz mi się wyostrzy i ulżyło mi, gdy dostrzegłem już wyraźnie jego zmartwione oczy.

- Gdzie… gdzie on jest? – mój głos nadal się trząsł.

- Kiedy cię znaleźliśmy w tym opuszczonym domu to jego już nie było. Baek, tak bardzo cię przepraszam, powinienem być przy tobie – Chanyeol ponownie mnie objął, a ja mocno wtuliłem się w jego klatkę.

- Czego on od ciebie chciał? – brązowowłosy odsunął się lekko by popatrzeć mi w oczy – czy on cię skrzywdził?

Przypomniały mi się wszystkie słowa J-hope’a oraz jego silne uderzenie w twarz. Nie chciałem powtarzać Chanyeolowi tego, co mówił. Mógłby się zdenerwować.

Ba, wściec.

Nie odzywałem się więc lekko odwracając głowę, by pokazać Chanowi ślad na prawym policzku. Zakładam, że po tak mocnym ciosie na pewno coś widać.

Zauważyłem, że zacisnął dłonie w pięści.

- Baekhyun, dlaczego? Co skłoniło go do potraktowania cię w ten sposób?

Zamknąłem oczy starając się pohamować łzy.

- I jeszcze te malinki – wstrzymałem oddech na jego słowa. Widział je.

- Baek... czy doszło do czegoś między wami?

Odważyłem się spojrzeć w jego smutne oczy i poczułem ból w sercu.

- Nie, nie, Channie – powiedziałem szybko – on mi to zrobił… celowo – opuściłem głowę nie chcąc patrzeć mu w twarz – powiedział, że dzięki nim…

Przerwałem i nie chciałem już dokańczać tego zdania. Nie chciałem denerwować Chanyeola. Nie chciałem, żeby wiedział o tym, że kiedyś coś było między mną a Hoseokiem. Nie chciałem.

- Dzięki nim co? – usłyszałem zniecierpliwiony głos brązowowłosego – Baekkie, powiedz mi. Proszę.

- Że dzięki… dzięki nim… – zacząłem się jąkać, więc wziąłem głęboki oddech i podniosłem głowę zamykając oczy – że dzięki nim będziesz wiedział do kogo należę – wyszeptałem, a kilka łez wypłynęło mi spod zamkniętych powiek.

Gdy usłyszałem jak Chanyeol podnosi się z łóżka szybko otwarłem oczy. Brunet mocno uderzył pięścią w ścianę, a z jego kostek pociekła krew. Przestraszony od razu się podniosłem i podbiegłem do niego by mocno przytulić się w jego koszulkę.

- Channie, proszę… Nie denerwuj się – czułem jak coraz więcej łez spływa po moich policzkach.

-Za kogo on się kurwa uważa?! Potraktował cię jak jakiś przedmiot, który tak po prostu może sobie podpisać i przywłaszczyć – delikatnie mnie od siebie odsunął – zabiję go, Baekhyun.

Chanyeol zaczął delikatnie ścierać moje łzy.

Bałem się tego co może zrobić mu Hoseok. Chan jest o wiele silniejszy, ale już wspominałem - J-hope nie ma w zwyczaju grać fair, co właśnie nam udowodnił. Już chciałem poprosić go, żeby odpuścił jakiekolwiek poczynania dotyczące tego psychopaty, ale gwałtowne otwarcie drzwi sprawiło, że aż podskoczyłem.

- ZAMORDUJĘ CIĘ, TY GŁUPI OLBRZYMIE! WŁASNA MATKA CIĘ NIE POZNA, TAK CI OBIJĘ TEN PRZEBRZYDŁY RYJ! Gdzie byłeś kurwa, kiedy ja biegałem całą noc po pokoju zastanawiając się w którym śmietniku znajdę twoje zwłoki? NO GDZIE?!

Wpatrywałem się we wściekłego Jongina z szeroko otwartymi oczami. Nie byłem w stanie wydusić z siebie ani słowa, ale blondyn i tak nie zwracał na mnie uwagi mordując wzrokiem Chanyeola.

- Yyy – zwróciłem wzrok na Chana, którego też chyba zatkało - ale przecież Yoongi...wysłałem do was Yoongiego, żeby powiedział że nie wrócę na noc. Był u was? Pewnie był, ale jak zwykle u ciebie wpadało jednym uchem a wylatywało drugim, co nie?

- Ten ćpun ledwo trzymał się na nogach! Jiminnie musiał go wyprowadzić!

Zacisnąłem dłonie w pięści.

- Przestań – wyszeptałem.

- Co? – blondyn skierował na mnie swój zaskoczony wzrok.

- Nie mów tak o Yoongim – powiedziałem nieco głośniej.

- Nie wtrącaj się, Byun – palnął.

- Ej kurwa, nie odzywaj się tak do Baekhyuna – zawołał zirytowany Chanyeol.

- Dobra kurwa, broń sobie swojej pieprzonej księżniczki, spadam stąd! Daj znać jak wróci mój przyjaciel – Kai zatrzasnął za sobą drzwi.

Chanyeol westchnął głęboko, a mnie dopadło poczucie winy.

- Channie, idź za nim, proszę – popatrzyłem mu w oczy – ja sobie poradzę. Pójdę pod prysznic i może zrobię sobie coś do jedzenia – nie dawałem mu dość do głosu – idź, proszę – na koniec stanąłem na palcach i ucałowałem jego wargi.

- Na pewno, Baekkie? – zapytał poważnym tonem.

- Idź. Szybko – uśmiechnąłem się do niego.

Chanyeol ponownie połączył nasze usta i zaraz po tym opuścił mój pokój. Położyłem się na łóżku wgapiając się w sufit i analizując sytuację, która miała miejsce przed chwilą.

Może ten Jongin ma ADHD?

Albo jakąś ogólną nadpobudliwość?

Ale… widać, że bardzo martwił się o Chana.

Chyba jest dobrym przyjacielem.

Czy ja mam przyjaciół?

Przypomniałem sobie wszystkie szczere rozmowy z Luhanem, dotyczące mojej relacji z Chanyeolem. Wszystkie jego małe gesty, takie jak uścisk, czy uspokajające gładzenie po ramieniu. Jego zmartwienie w oczach, gdy zobaczył mnie wtedy z zakrwawioną ręką.

Tak, Luhan jest moim przyjacielem.

Obok Luhana zawsze jest Sehun. Uwielbia mnie irytować, ale tak naprawdę nigdy nie zrobił mi żadnego świństwa. Jego złośliwości często nawet mnie śmieszą. Zdecydowanie lubię przebywać w towarzystwie tej wrednej francy.

Okej, więc już dwóch.

No i Suga. Najbardziej specyficzny charakter z całej trójki. Znam go od początku gimnazjum. Od tamtej pory trzymamy razem. Nigdy mnie nie zawiódł, a jego złośliwe uwagi jakoś niespecjalnie we mnie uderzały. Yoongi po prostu taki jest. Miło mnie zaskoczył, gdy tak spokojnie zareagował na wiadomość o moich uczuciach do Chanyeola. Wspomniał wtedy, że oboje mamy problem. Nadal nie mogę się doczekać czym nas zaskoczy.

Nagle gwałtownie podniosłem się na łóżku i szybko zamrugałem parę razy. Przypomniały mi się słowa Jongina wypowiedziane parę minut temu.

„Jiminnie musiał go wyprowadzać!”

Jiminnie?

JIMIN?

Co wspólnego ma Jimin z naszym Sugą?!

Czy to jest ta tajemnica…?

YOONGI:

Obudziły mnie jakieś wrzaski, ale ze względu na silny ból głowy postanowiłem nie otwierać jeszcze oczu. Leżałem na łóżku nadal wtulony w Jimina i…

Wróć.

CO?!

Lekko otwarłem oczy i zorientowałem się, że faktycznie znajduję się w łóżku czerwonowłosego.

Chyba powinienem sobie kupić koszulkę „zanieście mnie do 707”.

Może wtedy będę się budził w swoim łóżku po takich ciężkich wieczorach.

Ee, co ja gadam?

Leżę w łóżku przytulony do mojego Jiminniego i jeszcze narzekam?!

Wrzaski nie ustawały, a ja czułem, że zaraz rozsadzi mi głowę. Zacisnąłem powieki i wplotłem rękę we włosy.

- Kurwa mać, kto tak drze mordę? Śpię, nie widać?!

Po groźbie, którą usłyszałem rozpoznałem głos Jongina. Po chwili poczułem, że mocno szarpie mnie za ramię.

- Odwal sie ode mnie, psychopato. Ostatnia rzecz na którą mam ochotę, to rozmowa z tobą – przytuliłem się mocno w ciało Jimina i dodałem jeszcze, że nie mam pojęcia o czym bredzi Kai.

Na pytanie czerwonowłosego pokiwałem głową nadal nie uchylając powiek. Za chwilę jednak moje serce zabiło dwa razy szybciej, a oczy automatycznie szeroko się otwarły.

„Skarbie”?

To było do mnie?

Skierowałem wzrok na Jimina, który tym tekstem chyba najbardziej zadziwił sam siebie. Uśmiechnąłem się szeroko i powstrzymałem wybuch śmiechu, gdy zobaczyłem jego mocno zarumienioną twarz i uciekający ode mnie wzrok.

Oj Jiminnie, nie zapomnę tego.

Nagle mnie olśniło.

KURWA.

ZAPOMNIAŁEM PRZEKAZAĆ SŁÓW CHANYEOLA.

Jongin zdenerwował się niemiłosiernie, więc udałem, że nic takiego się nie stało i wysłałem go do pokoju Baekhyuna. Jego tekst o żółwiu mnie powalił, ale powstrzymałem się od jakichkolwiek komentarzy.

Gdy Kai opuścił pokój wyproszony przeze mnie poczułem jak Jimin opada na łóżko, a parę sekund potem podrywa się z powrotem.

Czyżbym go zaskoczył nazywając go swoim chłopakiem?

No cóż, on zaczął.

- „Skarbie”, huh? – popatrzyłem na niego rozbawiony, a jeszcze bardziej rozbrojony jego zakłopotaniem.

- Ja przepraszam Yoongi, nie chciałem... chociaż może chciałem? To znaczy… eee... to się nie powtórzy, obiecuję – Jimin zrobił się jeszcze bardziej czerwony, a ja szybko się podniosłem by usiąść koło niego na łóżku.

Może się troszkę podrażnimy?

- Oh, nie powtórzy? – postarałem się zabrzmieć smutno – szkoda, bo mi się spodobało. Ale rozumiem – wstałem z łóżka i zacząłem poprawiać ubrania.

Ułamek sekundy po mnie Jimin również podniósł się z łóżka.

Punkt dla mnie.

- Ej Yoongi, czekaj czekaj – poczułem jak odwraca mnie przodem do siebie - nie jesteś na mnie zły? – patrzył głęboko w moje oczy i lekko przygryzł wargę.

Osz ty mała franco…

- A powinienem, kochanie? –jeszcze bardziej się zarumienił na moja słowa, a ja wprost umierałem od tej ilości cukru. Chwyciłem jego dłonie i przybliżyłem się do niego znacznie.

Od kiedy ja się stałem taki czuły?

- Nie nie… chyba nie – skierował wzrok w dół – Yoongi? A czemu, wtedy jak Jongin tu był... – zawahał się - bo ty nazwałeś mnie swoim chłopakiem.

Nic mnie tak nie fascynowało, jak zmienny charakter Jimina. Były dni, kiedy prowokował mnie niemiłosiernie bezczelnie oblizując usta czy celowo schylając się po długopis, a innym razem stał przede mną zawstydzony jak dziecko, co jest tak cholernie rozczulające, że jedyne na co mam ochotę w takich momentach to niewypuszczanie go ze swoich ramion.

Wypuściłem jedną z jego dłoni by delikatnie podnieść jego podbródek i spojrzeć mu w oczy.

- Wiem co powiedziałem, Jiminnie – mój głos brzmiał stanowczo – chcę, żebyś był mój.

Obserwowałem uważnie jego twarz czekając na jakąkolwiek reakcję. Nie mam pojęcia od kiedy stałem się taki zestresowany, ale serce biło mi chyba ze 3 razy szybciej niż normalnie. To było zaledwie kilka sekund, a dłużyło mi się niesamowicie.

- Yoongi, ja… ja jestem twój już od dawna.

Poczułem jakby ktoś przyprawił mi skrzydła.

Tak wygląda ta cała miłość?

Teraz przynajmniej wiem, że istnieje.

Uśmiechnąłem się szeroko i zbliżyłem swoją twarz, żeby zaraz połączyć nasze usta w czułym pocałunku. Każdy pocałunek z Jiminem różnił się od wszystkich innych, które przeżyłem. Dało się wyczuć w nich prawdziwe uczucia, których nigdy wcześniej nie doświadczyłem, zawsze kierowany czystym pożądaniem.

Gdy przerwaliśmy pocałunek mocno przytuliłem czerwonowłosego, a on wtulił się w moją bluzę. Czułem przyjemne ciepło, które od niego biło. Oboje byliśmy chyba trochę zawstydzeni.

Nie poznaję sam siebie.

Co ty ze mną robisz, Jiminnie?

- Yoongi, czy to znaczy, że my teraz… jesteśmy parą? – jego głos był ledwo słyszalny przez nadal schowaną w moim ubraniu twarz.

- Tak, Jiminnie. Jesteś tylko mój. A ja tylko twój.

Oderwał się ode mnie by popatrzeć mi w oczy i posłał mi piękny uśmiech, od którego poczułem przyjemne ukłucie w żołądku.

- Chciałem tego od tak dawna.

- Wiem, kochanie – westchnąłem – przepraszam, że byłem głupi i ślepy. Nie znałem sam siebie. I nie znałem ciebie. Ale teraz wszystko jest tak jak powinno, Jiminnie.

- A… co z chłopakami?

Lekko zmarszczyłem brwi. Chodzi mu o moich? Czy o Chanyeola i resztę? Oni o nas wiedzą? Moi nie mają pojęcia… Jak zareagują? Pasuje im w końcu powiedzieć…

Pff, Baekhyun może, to ja też.

- Chan i reszta wiedzą – Jimin jakby czytał w moich myślach – powiedziałem im… Przepraszam, ale oni nie są źli. Poza tym, gdyby byli to miałbym to gdzieś, Yoongi.

Zatkało mnie. Wiedzieli? Powiedział? I nikt mnie jeszcze nie otruł? Myślałem, że mnie nienawidzą, mają za ćpuna i seksoholika.

W sumie każdy na uniwerku mnie za takiego ma…

Cóż, trudno.

Niby każdy. Ale jednak…

Nie Jiminnie.

- Ten twój Park to całkiem w porządku koleś. Może powinienem z nim skoczyć na piwo? – uśmiechnąłem się do niego i pocałowałem go w nos.

W sumie to chyba niegłupi pomysł…

CHANYEOL:

- Jongin! - zawołałem za przyjacielem - Jongin proszę, zatrzymaj się!

- Po co, Chan? - gwałtownie stanął w miejscu, a ja prawie na niego wpadłem - chyba nie zaczęło ci nagle zależeć?

- Przestań... wiesz, że zawsze mi zależało i nadal będzie.

- Wystarczyłby jeden sms, Yeol. Jedna wiadomość, a ja nie umierałbym ze strachu - popatrzyłem w jego oczy i dostrzegłem w nich ból.

- Ja... ja przepraszam Kai, nie wiedziałem że będziesz się martwił. Myślałem, że przekreśliłeś mnie całkowicie przez to, że zakochałem się w Baeku - zrobiło mi się naprawdę głupio.

- Debil... Im wyższy tym głupszy. Taki jesteś, Yeol - szturchnął mnie palcem w ramię - wielki, wyrośnięty gbur, który jest beznadziejnym przyjacielem.

- Czyli nadal jestem twoim przyjacielem? - szeroko się uśmiechnąłem.

- Ah, zamknij się! Zawsze udaje ci się mnie omamić.

- Kai - zacząłem poważnie - jesteś mi naprawdę bliski i bardzo chciałbym, żebyś w końcu zaakceptował to, że teraz z Baekhyunem łączy mnie coś wyjątkowego.

- Jezu, nie musisz się przy mnie hamować. Po prostu powiedz, że jesteście parą – na jego słowa zakłopotanie wyskoczyło na moją twarz - Chan?

- Eh... tak jakby… ja nigdy go o to nie zapytałem - nagle buty, które miałem na sobie stały się niezwykle ciekawe więc wpatrywałem się w nie, czekając na to co powie Jongin.

Usłyszałem głośny wybuch śmiechu i przeniosłem wzrok na przyjaciela, który w tym momencie opierał się o ścianę i ocierał łzy z kącików oczu.

- Nie wierzę! HAHAHA!

- Jongin?

- Od kilku jebanych dni mówisz tylko o Byunie, wyłazisz z nim gdzieś ciągle. Pewnie obściskujecie się po kątach, ale jeszcze nie miałeś odwagi, żeby zapytać go czy będzie twoim chłopakiem? Nie no, gratki Chan. AHAHAHA!

- Nie miałem kiedy, DOBRA? - jak go lubię, tak teraz coraz bardziej działa mi na nerwy.

- Może przed tym jak pakujesz mu język do buzi? - moja pięść wylądowała na jego ramieniu - AŁA KURWA, ZA CO TO BYŁO?

- Za całokształt, debilu. Zapytam go niedługo - tchórz - chcę to zrobić właściwie.

- Bożeee. Dobra Yeol, postaram się nie atakować więcej twojej księżniczki - te słowa ledwo opuściły jego usta.

- Naprawdę? - zlekceważyłem określenie jakim nazwał Baekyuna. W sumie to on jest taką moją małą księżniczką - kocham cię, ty głupi orangutanie! Co powiesz na piwo jutro wieczorem? - mocno przytuliłem się do przyjaciela.

Nic tak nie przekonuje Jongina jak alkohol.

- Wiesz, że dobrego browarka nigdy nie odmówię. Możesz się już odsunąć, Chanyeol? Jeszcze Baekhyun nas zobaczy i będzie zazdrosny o to seksowne ciało, które tulisz, hehe - nieświadomy, że nadal przytulam się do Kaia szybko odsunąłem się na jego wzmiankę o tym, że Baek mógłby nas zobaczyć.

- Nie widzę tu żadnego przystojniaka, Jongin - celowo rozejrzałem się po korytarzu za co oberwałem w głowę.

- Morda. Dopiero co ci wybaczyłem akcje w pokoju Byuna więc nie pozwalaj sobie na za wiele - zagroził, machając mi palcem przed twarzą - chodźmy do pokoju. AHA! Właściwie co się stało w nocy?

Na samo wspomnienie drobnego ciała Baekhyuna leżącego na podłodze w opuszczonym domu, moje dłonie zacisnęły się w pięści.

Jongin zasługiwał na pełne wyjaśnienie sytuacji, więc opowiedziałem mu wszystko.

- O stary, nie wiedziałem, że było aż tak źle. Nie wierzę, że o to zapytam, ale… - zrobił krótką przerwę - jak się czuje Byun?

- Eh... jest przerażony, nie wie co się stało bo ten pojeb dał mu jakieś tabletki. Jongin obiecaj mi, że pomożesz mi się z nim rozprawić. Błagam cię – popatrzyłem na niego uważnie.

- Channie... nic nie sprawi mi większej przyjemności niż obicie mordy tego idioty. Obiecuję, że Jung zapamięta nas na długo - uśmiechnął się chytrze.

Czyżby miał już jakiś pomysł?

Przechodziliśmy właśnie koło pokoju Jimina, a kilka kroków później usłyszałem wołanie.

- Park, czekaj.

Odwróciłem się, a moim oczom ukazał się niski, czarnowłosy chłopak.

- No co tam? Chyba o czymś ważnym zapomniałeś, co? - zaśmiałem się po nosem i popatrzyłem na Kaia, który wyglądał jakby zaraz miał się rzucić na Sugę - spokój Jongin, w czerwonym ci nie do twarzy - zaśmiałem się krótko.

Blondyn już miał rzucić w moją stronę jakimś wyszukanym komentarzem jednak uprzedził go Yoongi.

- Taa, sorry. Byłem trochę... nie w stanie. Nieważne. Pomyślałem, że może się kiedyś napijemy razem? Wiesz, skoro teraz jestem z Jiminem - usłyszałem, jak Kai zachłysnął się powietrzem, a chwilę później zaczął krztusić - to pasuje żebyście mnie zaakceptowali, nie? - Min kompletnie zlekceważył kaszlącego Jongina i patrzył na mnie z szerokim uśmiechem sugestywnie ruszając brwiami.

Poklepałem przyjaciela po plecach, a kiedy odzyskał zdolność mówienia od razu musiał to wykorzystać.

- Pierdolisz, że jesteście razem!

- Dlatego pomyślałem, ze moglibyśmy skoczyć razem się napić, jak chcesz. Tak w dwójkę. Wydajesz mi się normalny - mimo, że krzyk Jongina rozniósł się po całym piętrze, czarnowłosy zdawał się w ogóle go nie słyszeć.

We dwójkę? A w czym mu przeszkadza Jongin?

Do tego jeszcze to, że jestem normalny.

No przyznam, że Kai równo pod sufitem nie ma, no ale...

Nie no dobra. Tutaj nie ma żadnego ale. Jest trochę walnięty.

Propozycja nieco mnie zaskoczyła, w szczególności, że była skierowana tylko do mnie, a przecież stałem tam z Jonginem, który przyjął już bojową postawę. Naprawdę nienawidzi jak ktoś go ignoruje.

- Czemu mi nie odpowiadasz, szczylu? - Kim wyrwał się do przodu - no i w ogóle jak ty sobie to wyobrażasz?! Myślisz, że Chan jest tak bardzo pojebany, że zgodzi się gdziekolwiek z tobą iść? HAHAHA, nie ma szans. To, że jesteś teraz chło...

- Mam pomysł! - przerwałem przyjacielowi - chodźmy wszyscy razem! - uśmiechnąłem się szeroko.

Ty to jednak jesteś genialny, Yeol.

- CO, KURWA?! Nie no, zwariowałeś.

- Przestań Jongin, przecież i tak mieliśmy iść jutro pić - upomniałem go i popatrzyłem na czarnowłosego - myślę, że dobrym pomysłem będzie, żebyś wziął ze sobą Jimina, Yoongi. To będzie doskonała okazja do integracji. Jutro o 20 bądźcie pod moim pokojem. Do zobaczenia - krzyknąłem, pociągnąłem za ramię zszokowanego Jongina i skierowałem się w stronę naszego pokoju.

- Ocipiałeś?! MY? Z NIM? WSPÓLNE PICIE? Nie, to się nie dzieje.

- Kaaai błagam, uspokój się. Musimy w końcu zażegnać ten głupi konflikt, który tylko komplikuje nam życie. To tylko wyjście na piwo. Kochasz piwo, co nie? - zapytałem.

- Kocham - mruknął pod nosem - pierwszy i ostatni raz, Yeol. Masz u mnie ogromny dług - powiedział i weszliśmy do pokoju.

- O, Chanyeol! - usłyszałem wołanie Namjoona - Czyli jednak żyjesz, mówiłem temu blond debilowi, że będziesz w tych szczęśliwych osiemdziesięciu procentach zaginionych, którzy się odnajdują. Zawsze mam rację, zapamiętajcie to sobie - powiedział i dumnie się uśmiechnął.

- Nie bardzo roz…

- Nie pytaj - przerwał mi Kai i zaczął machać rękami w powietrzu - statystki, wykresy, dane! Słuchałem tego całą noc więc mam już dosyć. Idę spać - po tych słowach rzucił się na łóżko i zawinął w kołdrę.

- Może ty też się położysz, Channie? Nie wyglądasz najlepiej - po słowach Rapmona zerknąłem w lustro i stwierdziłem, że rzeczywiście ma rację.

Jak zwykle.

Poszedłem szybko do łazienki, aby przemyć rany na pięści i leżąc już w łóżku napisałem do Baeka krótką wiadomość. Zacząłem sobie analizować sytuację sprzed kilku minut. Min zapraszający mnie na wspólne picie? Jest chłopakiem naszego małego Jiminniego?

No nieźle.

Mam tylko nadzieję, że mi się tam z Kaiem nie pozabijają.

Po paru minutach zmęczenie wzięło nade mną górę i nawet nie doczekałem odpowiedzi od Baekhyuna niemal natychmiast zasypiając.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro