[19]
CHANYEOL:
- Nie ma go w środku - poinformował mnie Sehun sapiąc głośno od przebytego biegu.
- Cholera jasna, odsuń się - przeszedłem obok chłopaka lekko trącając go ramieniem i wszedłem do budynku - macie tutaj kamery? - zapytałem stojącej przy barze dziewczyny.
- Może mamy, a może nie. Co cię to?
Przysięgam, że zaraz urwę jej głowę.
- Słuchaj moich słów dokładnie. Jakieś dwie godziny temu bardzo ważna dla mnie osoba została stąd wyprowadzona siłą, a ja nigdzie nie mogę go znaleźć. Nie jestem zły. Ja jestem wkurwiony, więc w tym momencie pokażesz mi te głupie nagrania z kamery. Zrozumiałaś? - zakończyłem posyłając jej groźne spojrzenie.
- Porwanie? Jezu... eh... no dobrze, ale mam nadzieję, że nie będę miała przez ciebie problemów - odwróciła się ode mnie i ręką wskazał drzwi, za które od razu się z nią udałem.
Od trzech minut przewijaliśmy nagrania, a ja wszędzie wypatrywałem mojego Baekhyuna.
- Zatrzymaj. Cofnij trochę - zagotowało się we mnie - okej dzięki, wiem już wszystko.
- Nie ma sprawy, życzę ci powodzenia w odnalezieniu twojego chłopaka.
- On... on nie jest moim chłopakiem - odpowiedziałem zmieszany i opuściłem pomieszczenie, a potem bar.
- A teraz wyjaśnimy sobie parę spraw - zwróciłem się do Sehuna, Luhana i Yoongiego - chcę wiedzieć wszystko o stosunkach Hoseoka i Baeka oraz dlaczego to właśnie z nim ledwo żywy Baekhyun opuścił to miejsce. Słucham - popatrzyłem na nich z mordem w oczach.
Yoongi zaczął opowiadać mi o wszystkim. Jak to Hope wkurzył się, że Byun ciągle gdzieś znika i ich olewa, a jednego dnia postanowił ślęczeć w oknie zmuszając do tego również Sehuna. Na informację, że zobaczyli mnie i srebrnowłosego trzymających się za ręce przed akademikiem, wstrzymałem oddech. Suga kontynuował i powiedział, że J-hope postanowił rozprawić się z Baekiem i naskoczył na niego w pokoju gdzie przebywali wszyscy z ich ekipy. Do przyjemnych spotkań to nie należało. Byun popchnięty przez Hobiego wylądował na ziemi uderzając głową o biurko.
- A potem Hoseok po prostu powiedział parę słów za dużo i musiałem zareagować, więc dostał w ryj i wyrzuciłem go z pokoju.
Coraz bardziej go lubię.
- Co mówił?
- Nie wiem dokładnie o co mu chodziło ale... pieprzył coś o tym, że Baek dobrze... yy... jest dobry w... ehh. No... chyba coś kiedyś między nimi zaszło. Ale Hope był naćpany, mógł zmyślać – wzruszył ramionami na koniec wypowiedzi.
- Co, kurwa, zaszło?! Kiedy? - ledwo panowałem nad swoją złością, a jedyna myśl, która przewijała się przez moją głowę związana była z tym jaka śmierć będzie dla Hoseoka najboleśniejsza.
- Nie wiem, stary, serio. Równie dobrze mógł go po prostu prowokować. Jung jest nieprzewidywalny.
Przepraszam Yoongi, ale mnie nie przekonałeś.
- Nie denerwuj sie na Baekhyuna, Chanyeol. Jemu naprawdę na tobie zależy - usłyszałem cichy głos Luhana.
Wdech i wydech, Chan. To nie jest teraz ważne. Musisz go znaleźć.
Potem przyjdzie czas na wyjaśnienia.
- No dobra - złość powoli opuszczała moje ciało - chłopaki... znacie zarówno Baeka jak i Hoseoka jak własną kieszeń. Przyjaźnicie się, tak? - nie czekałem na ich odpowiedź - nie wiecie gdzie mógł go zabrać?
Popatrzyli po sobie nawzajem, jakby analizowali każde powiedziane przeze mnie słowo.
Czy palenie trawy kompletnie wyżarło im mózgi?
- Chyba mam, hyung!
Hyung? Miło, że okazał w końcu jakiś szacunek.
- Jest taki opuszczony dom. Chłopaki, pamiętacie, nie? Chodziliśmy tam jarać latem - przewróciłem oczami na wzmiankę o trawie.
- O Boże, Hope uwielbiał to miejsce! - Luhan szeroko otworzył oczy wpatrując się w młodszego - jesteś cudowny, Hunnie! - przyciągnął twarz chłopaka do swojej i połączył ich usta w pocałunku.
Kiedy po 10 sekundach para nadal nie odrywała się od siebie, głośno odkaszlnąłem. Luhan odsunął się od Sehuna, a na jego policzki wyskoczyły rumieńce.
- Okej rozumiem, miłość i te sprawy, ale z łaski swojej moglibyście mnie w końcu zaprowadzić do tego domu? - skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.
Bez słowa ruszyli w tylko sobie znanym kierunku, a ja jak jakiś piesek podążyłem za nimi. Każda sekunda dłużyła mi się niemiłosiernie, a cierpliwość powoli zaczynała się kończyć.
- Daleko jeszcze?
- Chwila.
Dziękuję za szczegóły, Min.
Po cholernie długich pięciu minutach wreszcie stanęliśmy przed dość dużym, obskurnym, opuszczonym domem, a w oczy rzuciła mi się leżąca przy bramce odcięta kłódka.
- To ten.
Nawet nie wiedziałem kto powiedział te słowa, gdyż moje same nogi zerwały się do biegu. Przebiegłem przez bramkę, a kiedy dotarłem do drzwi mocno za nie szarpnąłem i na moje szczęście otworzyły się bez większego oporu. Wbiegłem do domu i jak wariat zacząłem latać sprawdzając każde pomieszczenie budynku.
Nie ma.
Straciłem go.
- PIWNICA! - usłyszałem krzyk Sugi i rzuciłem się w tamtym kierunku mijając na schodach Sehuna i Luhana.
- Kurwa mać. Nic nie widzę. Jest tu jakieś światło? - Sehun podbiegł do mnie i wchodząc w głąb wilgotnego pomieszczenia zapalił włącznikiem jedną starą, zwisającą z sufitu żarówkę.
Na widok jaki tam zastałem poczułem ostre ukłucie w sercu i z trudem pohamowałem napływające do oczu łzy.
Baekhyun leżał zwinięty w kulkę na podłodze przy ścianie plecami do nas. Ubrany był jedynie w spodnie, a jego ciało przeszywał co kilka sekund dreszcz zimna. Jego bluzę dostrzegłem kątem oka w rogu pomieszczenia.
- Zabiję tego pojeba. Przysięgam, że koleś nie dożyje poranka. Oberwie za wszystko co ci zrobił, Baekkie - mruczałem pod nosem podchodząc do niego.
Kiedy już przy nim byłem, klęknąłem na ziemi i delikatnym ruchem przekręciłem jego ciało tak, żeby leżał na plecach. Głośno wciągnąłem powietrze.
Cała jego szyja jak i klatka piersiowa pokryte były szkarłatnymi znamionami, których nie dało się przeoczyć. Niektóre z nich dochodziły nawet do linii spodni Baekhyuna.
Czy to są...?
Tak, Chan. Malinki.
Zagotowało się we mnie.
Spojrzałem na twarz chłopaka. Był o wiele bledszy niż zwykle, a na jego zawsze delikatnej i pięknej cerze zobaczyłem mocno zaczerwieniony ślad na kości policzkowej, który musiał być spowodowany mocnym ciosem.
Jung. Jesteś martwy, skurwysynie.
Lekko przejechałem dłonią po zranionym miejscu i zacząłem ściągać z siebie bluzę. Nie obchodziło mnie to, że pod spodem mam tylko podkoszulek z krótkim rękawem, a ta noc, mimo że wiosenna, była dość zimna. Teraz liczyło się tylko bezpieczeństwo Baeka.
- Tam jest jego bluza, Chanyeol - Luhan wskazał mi palcem ubranie leżące w rogu - ubieraj swoją, bo zaraz się przeziębisz.
- Gówno mnie to obchodzi. Nie będę dotykał, a w szczególności nie będę ubierał Baekhyuna w coś, na czym spoczywały łapska tego ćpuna. Nie w tym życiu - warknąłem.
Jak najdelikatniej jak tylko potrafiłem, założyłem Baekhyunowi swoją za dużą na niego bluzę, a kiedy już wsunąłem ręce pod jego drobne ciało, aby go podnieść, chłopak zaczął rzucać się po podłodze krzycząc przy tym żebym go zostawił. Oberwałem od niego dość mocno pięścią w brzuch, ale miałem to w dupie. Baekhyun wyrwał się z moich rąk i wrócił do swojej poprzedniej pozycji jeszcze mocniej podciągając kolana pod brodę. Po jego policzku spłynęła samotna łza, a ja czułem się w tym momencie jak serce rozrywa mi się na milion kawałków.
- Baekkie, to ja Chanyeol - zacząłem szeptać mu do ucha, gładząc przy tym jego włosy - nie bój się, nic ci nie zrobię. Już nikt nigdy nie zrobi ci krzywdy. Pamiętasz jak wrzuciłeś mnie do stawu kiedy byliśmy mali? Przez trzy dni nie mogłem zmyć tego wstrętnego zapachu - zaśmiałem się pod nosem wspominając tamtą sytuację.
- Albo kiedy pomogłem ci w rysunku na konkurs i całkowicie olałem swoją pracę, a ty zająłeś w nim pierwsze miejsce? Powiedziałeś wtedy: Channie, jesteś moim najlepszym przyjacielem, już zawsze...
- ...będziemy razem - dokończył cicho Baekhyun - zabierz mnie stąd, Chan. Proszę - po tych słowach znowu stracił przytomność.
Wziąłem go na ręce i razem z jego milczącymi przyjaciółmi opuściliśmy dom.
Byliśmy już pod akademikiem, kiedy usłyszałem głos Luhana.
- Zanieś go do pokoju jego i Sehuna - już miałem zamiar mu przerwać i powiedzieć, że biorę go do siebie jednak Luhan mi na to nie pozwolił – i zostań tam z nim. Ja i Hunnie pójdziemy do mnie i Yoongiego.
Zauważyłem, że Suga nie ucieszył się zbytnio na tą wiadomość, ale o dziwo nie skomentował jej.
- Emm... no okej, jeśli wam to pasuje.
Od kiedy stałem się taki ugodowy względem nich?
Windą wjechaliśmy na siódme piętro i skierowałem się pod pokój Baeka. Nagle przypomniałem sobie o moich przyjaciołach, którzy pewnie zastanawiają się jak potoczyła się akcja. Kiedy Sehun i Luhan zniknęli w pokoju tego drugiego, Min był dopiero w połowie korytarza i ociągał się niesamowicie.
- Yoongi? - chłopak odwrócił sie w moim kierunku - przekażesz Jiminowi wszystko co się dzisiaj stało? No i niech powie chłopakom, że dzisiaj nie wracam na noc - uśmiechnąłem się do niego delikatnie.
Chłopak kiwnął mi głową i odwzajemnił uśmiech. Parę sekund potem przekroczyłem próg pokoju Baekhyuna.
Położyłem go na łóżku i nawet nie próbowałem ściągać mu ubrań, ponieważ mogło to się skończyć kolejnym atakiem. Usiadłem na podłodze koło jego posłania i splotłem jego zwisającą dłoń ze swoją.Głowę oparłem na poduszce, bo takiej pozycji miałem idealny widok na jego twarz która znajdowała się naprzeciwko mojej. Zmęczony dzisiejszymi wydarzeniami organizm dał o sobie znać więc kilka minut później, pogrążyłem się w głębokim śnie.
Obudził mnie gwałtowny ruch na łóżku i od razu zerwałem się do pionu. Baekhyun rozglądał się na wszystkie strony, a w jego spojrzeniu widoczna była panika. Szybko usiadłem na łóżku i wziąłem go w swoje objęcia, a do ucha szeptałem uspokajające słowa. Chłopak trząsł się jednak dalej. Zacząłem nucić mu naszą piosenkę. Piosenkę od której wszystko zaczęło się naprawdę.
- Chanyeol? Czy... czy to ty? – usłyszałem roztrzęsiony głos swojego anioła.
YOONGI:
Nie wiem ile dokładnie czasu zajęło nam znalezienie Baekhyuna, ale to gówno, które podał nam J-hope było naprawdę mocne. Na szczęście udawało mi się jakoś porozumiewać z Chanyeolem mimo mocnej fazy, która nadal nie schodziła. Czyli taki był plan Hoseoka? Po to przyniósł nam zioło, potem podał najmocniejsze tabsy, a później jeszcze polewał Baekhyunowi jak nienormalny?
Powinienem był coś zauważyć.
Wszyscy dobrze wiedzą, że Baek ma najsłabszą głowę z nas.
Stwierdziłem, że nie ma sensu sobie pluć w brodę i najważniejsze jest, że go odnaleźliśmy. Gdy stojąc za Chanyeolem, który odwrócił go na plecy zauważyłem mnóstwo malinek zdobiących jego ciało, mocno zacisnąłem dłonie w pięści. Chciałem to jakoś skomentować, miałem ochotę zacząć wyklinać psychopatę Hope'a, ale wiedziałem, że to nie mnie najbardziej boli ten widok. Kiedy Park próbował go podnieść, Baek wyrwał się krzycząc i ponownie skulił się na podłodze. Zrobiło mi się go żal, musiał być naprawdę przestraszony. Poza tym pewnie stan upojenia i naćpania mu nie minął.
Skoro nawet mnie jeszcze trzyma faza, to jego na pewno też.
Koniec końców w końcu dotarliśmy do akademika. Gdy Luhan polecił Chanyeolowi pozostanie z Baekhyunem w jego pokoju i sam powiedział, że razem z Sehunem przyjdą do mnie, trochę się skrzywiłem. Jednak ze względu na okoliczności darowałem sobie jakiekolwiek komentarze.
Może udałoby mi się jakoś wymknąć do Jimina?
Wjechaliśmy wszyscy na siódme, a ja z każdą sekundą coraz bardziej nie wiedziałem co zrobić, by nie musieć iść do pokoju z Luhanem i Sehunem, ale żeby jednocześnie Park nie zorientował się, że coś kombinuję.
Zniknijcie wszyscy, a ja sobie spokojnie pójdę do 602, dobrze?
- Yoongi? – usłyszałem i odwróciłem się w stronę Chanyeola - przekażesz Jiminowi wszystko co się dzisiaj stało?
Park, masz u mnie piwo.
- No i niech powie chłopakom, że dzisiaj nie wracam na noc – uśmiechnął się, a ja zadowolony skinąłem głową na znak zgody i skierowałem się na schody.
Popełniłem duży błąd, ponieważ gdy zbiegałem dość szybko z siódmego na szóste gapiłem się pod nogi, żeby nie wylądować na ziemi. Patrzenie w dół było jeszcze gorszym rozwiązaniem niż ewentualny upadek, ponieważ gdy już zszedłem ze schodów poczułem chyba trzykrotnie większą fazę. Kręciło mi się w głowie, a całe moje ciało było jak z waty.
Byle do celu, byle do celu, byle do celu.
Nie wiem jakim cudem doszedłem pod pokój Jimina i zapominając kompletnie o dobrym wychowaniu zacząłem szarpać za klamkę, ale pomieszczenie nie chciało się otworzyć.
„Nie zamykam drzwi na noc."
Chwilę zajęła mi analiza sytuacji. Co się stało, że zamknął drzwi? Było mi naprawdę ciężko poskładać jakiekolwiek myśli w kupę, jednak nie poddawałem się.
Ja. Chcę. Do. Jimina.
W końcu, po nie wiem ilu minutach sterczenia pod jego pokojem mnie olśniło.
Może on gdzieś wyszedł!
Ale gdzie...?
Wydawało mi się, że już dziś go widziałem...
Był też ten blond kretyn...
POKÓJ CHANYEOLA!
Byłem z siebie niesamowicie dumny i pogratulowałem sobie poskładania wątków. No muszę przyznać, że tabletki Hope'a były najmocniejszymi, jakie kiedykolwiek brałem. Zioło i alkohol wcale nie polepszały mojego stanu.
Biegiem dotarłem do końca korytarza i ponownie zapominając o zasadach dobrego wychowania wpadłem do pokoju Parka i reszty chłopaków.
Byłem lekko spanikowany i bezradnie rozglądałem się w pokoju poszukując czerwonych włosów pośród chłopaków siedzących w każdej części pomieszczenia. Wpatrywali się we mnie jak w kosmitę. Cóż musiałem wyglądać trochę przerażająco, ale jakoś nie umiałem sobie poradzić ze stanem w jakim byłem. Nagle jedna z postaci wstała w łóżka i podeszła do mnie. Rozpoznałem Jimina.
- Mój Boże... Yoongi – poczułemjego dłonie na swoich policzkach - wszystko w porządku? Co... co ty brałeś? – spytał przerażony.
Nie bardzo chciało mi się odpowiadać, w tym momencie skupiałem się na tym, żeby utrzymać równowagę na swoich miękkich nogach.
Więc tak działa to gówno.
Odbiera ci zdolność poruszania się, a tym samym stawiania oporu.
Dobrze, że Luhan i Sehun poszli spać, zanim zaczęło na nich działać.
Baekhyun nie miał tyle szczęścia.
- JIMINNIE, PUŚĆ NATYCHMIAST TEGO ĆPUNA. To może być zaraźne! – usłyszałem charakterystyczny głos Jongina.
- Kai, mówi się zaraźliwe – blondyn popatrzył w stronę Namjoona, a ten najmłodszy chyba zaczął chichotać.
Jimin posłał Jonginowi mordercze spojrzenie na co blondyn westchnął głośno i posłał na mnie jakieś przekleństwo pod nosem.
- Ji... Jiminnie... ja... ja chcę już... chodźmy już... ja chcę... chcę już spać... nie... nie... nie zostawiaj mnie... - w dupie miałem to, jak wyszła mi ta wypowiedź. Potrzebowałem teraz snu. Razem z moim Jiminem w objęciach.
Chwilę potem poczułem jak czerwonowłosy oplata moje ramię przez swoją szyję i gdzieś mnie prowadzi. Moje powieki się już przymykały, a nogi coraz bardziej odmawiały posłuszeństwa.
Zamorduje tego gnoja.
Za to, że podał nam takie gówno.
I za to, co zrobił Baekowi.
Chanyeol jest zajebistym kolesiem i jak połączymy siły to Hope zniknie z tego świata.
Gdy poczułem pod sobą miękką powierzchnię od razu pociągnąłem Jimina za rękę tak, żeby położył się koło mnie. Usłyszałem jego cichy chichot i pomimo swojego półżywego stanu uśmiechnąłem się delikatnie.
- Je... je... jesteś – co ja w ogóle chcę powiedzieć? – je... jesteś... ko... kochany... jesteś... mój... mój Jiminnnie.
Wydawało mi się, że powinienem mu przekazać coś ważnego, ale już naprawdę nie byłem w stanie myśleć. Nie miałem nawet siły, żeby mocno go przytulić jak ostatnim razem, więc po prostu ułożyłem rękę na jego klatce i z wielkimi zawrotami głowy zapadłem w sen.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro