Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[18]

YOONGI:

U Baekyuna wypiłem kilka piw i czułem, że dość dobrze szumi mi w głowie. Musieliśmy jednak z chłopakami trochę odreagować przykrą sytuację. Od dobrych kilku chwil siedziałem bez przerwy rozmyślając o Park Jiminie.

Jak się z nim ponownie zobaczyć?

Co zrobić… Jaki powód…?

Kurwa, mam!

Podniosłem się i mocno zakręciło mi się w głowie, po czym oznajmiłem chłopakom, że muszę coś załatwić zaraz opuszczając pokój chwiejnym krokiem. Skierowałem się parę drzwi dalej i doczłapałem się do swojego biurka, na którym zostawiłem telefon Jimina. Zgarnąłem go i natychmiast opuściłem pokój.

Suga. Jesteś pijany. Jest druga w nocy.

No i?

No i go obudzisz.

No i?

Ja śpię sam w swoim pokoju, on śpi sam w swoim…

Nagle zatrzymałem się na środku korytarza i lekko się chwiejąc cwaniacko się uśmiechnąłem.

O nie nie nie, twoje pomysły po alkoholu są kiepskie, Min.

Ignorowałem resztki swojego trzeźwego myślenia i zadowolony ze swojej decyzji udałem się pod 602.

Co ja mam powiedzieć, żeby on mnie nie wywalił?

Nie no spoko, wymyślisz jakieś tam… smutki.

Jesteś wygadany po pijaku.

I głupi.

Drzwi Jimina były otwarte, za co normalnie bym go opieprzył, ponieważ niezamykanie drzwi na noc to największa głupota, jaką można popełnić mieszkając w akademiku. Teraz jednak dziękowałem w duszy za to, że nie muszę go budzić.

Wystarczy jak się do niego przytulę i pójdę grzecznie spać.

Mój piękny plan poszedł jednak w pizdu, przez głupi stolik stojący na środku pomieszczenia. Przekląłem pod nosem zaraz łapiąc równowagę i usiadłem na jego łóżku. Czerwonowłosy niemal od razu się zerwał i zapalił lampkę nocną.

Gdy z nim rozmawiałem starałem się brzmieć normalnie, ale chyba średnio mi to wychodziło. Sam nie wiedziałem, co ja w ogóle chcę zrobić, ale alkohol podejmował decyzje za mnie. Po oddaniu mu telefonu i krótkim dialogu, w którym trochę specjalnie, a trochę szczerze żaliłem się na samotność, położyłem się na jego łóżku.

Jesteś pijanym kretynem.

Albo zakochanym kretynem.

Jedno z dwóch.

Gdy Jiminnie położył się obok mnie uśmiechnąłem się szeroko i niemal w tym samym czasie delikatnie zmieniliśmy pozycję odwracając się twarzą do ściany. Chyba czuł się nieco skrępowany, jednak nie podobał mi się fakt, że troszkę mnie olał więc zaraz przyciągnąłem go mocno do siebie. Skierowałem swoje dłonie pod jego koszulkę i rysowałem nimi przeróżne wzory na idealnie wyrzeźbionej klatce. Piwa jednak przejęły nade mną pełną kontrolę i chwilę potem zasnąłem.

***

Obudziłem się gdy było już całkowicie jasno, a pierwsze co zobaczyłem przed swoimi oczami to czerwona czupryna.

Co do…?

Lekko podniosłem głowę i szybko przypomniałem sobie sytuację z poprzedniej nocy.

Oh Boże, jestem pieprzonym idiotą.

Co sobie Jimin pomyśli?!

Nie ruszając się nadal analizowałem sytuację, w której się znalazłem. Byłem wczoraj pijany, ale wszystko dokładnie pamiętam. Nawet nie mogę powiedzieć, że zrobiłem coś wbrew swojej woli.

A pieprzyć to.

Delikatnie się podniosłem i oparłem na łokciu nachylając się nad spokojną twarzą czerwonowłosego. Uśmiechnąłem się widząc jego lekko rozchylone usta.

Chcę.

Powstrzymałem się jednak przystając na jeden pocałunek w policzek Jimina. Parę sekund po tym chłopak zmarszczył czoło i wolno odwrócił się w moją stronę.

Nie pomagasz mi, Park.

Położyłem się ponownie tak, żeby nasze twarze znajdowały się idealnie naprzeciwko siebie i obserwowałem go czekając na jakikolwiek ruch. Po kilkunastu sekundach Jimin w końcu uchylił powieki i kilka razy zamrugał.

- Dzień dobry, Jiminnie – uśmiechnąłem się – przepraszam cię za… to. Trochę wczoraj wypiłem i… chyba oboje mamy problemy z trafianiem do swoich pokoi po alko – zaśmiałem się cicho.

Czerwonowłosy odwzajemnił mój uśmiech sprawiając, że jego oczy zamieniły się w dwie małe kreseczki, co wyglądało po prostu obłędnie.

Chcę taki widok co rano.

- Nic się nie stało, Yoongi. W sumie to bardzo dobrze mi się spało – wydawało mi się, że na chwilę skierował wzrok na moje usta.

Nie powstrzymam się.

Ponownie się uśmiechnąłem i jeszcze bardziej przybliżyłem swoją twarz tak, że teraz nasze czoła się stykały. Poczułem przyśpieszone bicie swojego serca. Dłonią delikatnie podniosłem jego podbródek i popatrzyłem w jego piękne oczy.

- Dziękuję, ze mnie przygarnąłeś – uśmiechnąłem się do niego szeroko.

Jiminnie wpatrywał się w moją twarz i już chciał mi coś odpowiedzieć jednak nie pozwoliłem mu na to złączając w końcu nasze usta w krótkim i delikatnym pocałunku.

- Przepraszam, ale chyba powinienem już iść… dziś mamy wcześniej zajęcia. Wiesz o tym, prawda? – zapytałem go – muszę się ogarnąć, żeby wyglądać jak człowiek – powiedziałem, powoli i z żalem opuszczając jego łóżko.

- Oh, no tak… - posmutniał – jak kiedyś chciałbyś… to znaczy… Eh, po prostu nie zamykam drzwi na klucz.

Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej i ucałowałem go w czoło, po czym opuściłem pokój.

***

Ostatnie parę dni wpłynęło pozytywnie na moje samopoczucie i relację z Jiminem. Nie spodziewałem się, że od czasu tamtego picia i mojego genialnego pomysłu dosłownego wpakowania mu się do łóżka, wszystko się aż tak poprawi. Często chodzimy razem na uczelnię i siadamy koło siebie na zajęciach. Trochę mi to przeszkadza w skupieniu się, ponieważ średnio co 5 minut mam ochotę się na niego rzucić. Ale wszystko powoli.

Gdy po ćwiczeniach siedziałem sobie spokojnie w pokoju usłyszałem dźwięk smsa.

Od: Baek
Pokoj zebran, stary. Teraz

Automatycznie podniosłem się od biurka i udałem się do 712, czyli pokoju Baekhyuna i Sehuna, w którym oczywiście znajdował się również Luhan.

- No co tam?

- Hope mnie przeprosił i zaproponował – Baek przerwał na chwilę jakby się nad czymś wahał – zaproponował wspólne picie. Jak kiedyś, wiecie. Tabsy, bar i tak dalej. Idziemy jutro. Tylko jeszcze nie wiem o której.

- Nie podoba mi się ten pomysł. Nie pamiętasz co odwalił? – spytałem.

Baekhyun streścił mi swoją dzisiejszą rozmowę z Hoseokiem, a ja ostatecznie niechętnie się zgodziłem. Sehun i Luhan byli chyba w ogóle zadowoleni, że w końcu czeka nas jakiekolwiek wspólne wyjście.

Może to nie jest taki zły pomysł? W sumie dawno nie balowaliśmy.

A teraz każdemu z nas się przyda rozluźnienie.

BAEKHYUN:

Chłopaki nie bardzo byli przekonani do picia razem z J-hope’m, ale koniec końców umówiliśmy się wszyscy na 21:00 i udaliśmy się do ulubionego baru parę kilometrów od akademika. Jak dawniej schowaliśmy się w ślepej uliczce i zadowoleni spaliliśmy dwa jointy. Od czasu pobicia Yoongiego nie mieliśmy okazji skołować zioła, ale Hope miło nas zaskoczył przynosząc swoje. Coś w głowie mnie jednak przed nim ostrzegało.

Po spaleniu połknęliśmy jeszcze tabletki i przekroczyliśmy próg baru zaraz odnajdując nasz stały stolik. Wszyscy byliśmy w doskonałych humorach i od razu zamówiliśmy jakieś jedzenie oraz wódkę. Siedziałem między Sugą a Hoseokiem, który ciągle mi polewał.

- Ej Miiin! No weeeź nam powiedz co to za seeekreeet – marudził Luhan.

Przypomniały mi się wczorajsze słowa J-hope’a i popatrzyłem w jego stronę. Odwzajemnił spojrzenie i puścił mi oczko.

Szybko odwróciłem głowę i skierowałem wzrok na stół.

Co, do cholery?

- No ja wam mówię! Suga jest biseksualny! – usłyszałem krzyk brązowowłosego i zaraz potem schyliłem głowę, żeby ręka Yoongiego uderzyła w Hoseoka, a nie we mnie.

- Jung, ostrzegam cię…

- Dobra dobra, już siedzę cicho! Ale fajnie było, nie? – wyszczerzył się w stronę czarnowłosego i chwilę potem ponownie zarobił w głowę.

- Poznacie go… ten sekret już niedługo – Suga uśmiechnął się pod nosem, a my odpuściliśmy temat. On jest zdecydowanie za bardzo uparty.

Moment… czy to co mówił wczoraj J-hope to prawda? Naprawdę pocałował Mina? Z reakcji tego drugiego można wnioskować, że coś się wydarzyło. Poza tym czarnowłosy nie zaprzeczył na słowa Hoseoka o swoim biseksualizmie.

Wow, ale się porobiło.

Kolejne godziny leciały nam na lekkich i zabawnych tematach. Chłopaki zagadywali mnie o Chanyeola czasem nawet rzucając jakimś miłym tekstem o nim, z czego byłem dumny. W pewnym momencie nagle poczułem, że chwyta mnie dość mocna faza. Wszystkie dźwięki odbijały się echem w mojej głowie, a podwójny obraz ciągle wirował. Chciało mi się śmiać ze wszystkiego co widziałem i wydawało mi się, że czuję czyjąś dłoń gładzącą moje udo. Nie chciało mi się jednak nic z tym robić, więc dalej po prostu siedziałem i się śmiałem. Chłopaki byli w podobnym stanie. Suga śmiał się tak samo jak ja, Luhan i Sehun byli do siebie przyklejeni jak zwykle, a Hoseok rozmawiał sobie ze mną z głową opartą na jednej z rąk.

- Baekhyunnie… ale… ty naprawdę jesteś dobry w łóżku – zamruczał do mojego ucha zbliżając się znacznie.

- Wieem – odpowiedziałem i lekko się odsunąłem – Hope, coo ty robisz?

Popatrzyłem w dół na swoje nogi i zorientowałem się, że to jego dłoń gładzi mocno moje udo. Odsunąłem się jeszcze bardziej.

- Ahh… przepraszam, przepraszam – uśmiechnął się do mnie szeroko – jakoś tak… nie mogłem się powstrzymać… Jak tam tabletki? Chyba cię chwyciły trochę, co?

Nadal na niego patrząc zacząłem się dość głośno śmiać pewnie tym samym dając mu odpowiedź. Brązowowłosy uśmiechnął się jeszcze szerzej. Wyciągnąłem telefon, bo zdawało mi się, że czuję ponowną wibrację w kieszeni. Hoseok jednak szybko zabrał go z mojej ręki, a ja popatrzyłem na niego otępiałym wzrokiem.

- Baek, Baek, Baeeek – uśmiechnął się odkładając mój telefon na stół daleko ode mnie - jesteś na fazie. Lepiej żebyś darował sobie jakiekolwiek rozmowy, prawda?

Jego słowa wydawały mi się sensowne, mimo że słyszałem je jak przez mgłę.

- Ejjj, kto idzie zapalić? Bo zaraz zwariuję – usłyszeliśmy młodszego.

Ledwo dałem radę podnieść rękę aby zgłosić swoją chęć do wyjścia.

- Nie no… wszyscy nie pójdziemy. To najpierw ja z Baekiem, a potem wasza trójka – rozporządził Hope i pomógł mi wstać – ktoś musi zostać pilnować rzeczy.

Gdy szedłem ciągle obijałem się o ciało brązowowłosego i miałem lekko przymknięte oczy. Nie pamiętam kiedy ostatni raz złapałem aż tak mocną fazę.

- Hoseok… a co to… a co to…  a co to były za… za… za tabletki w ogóle?

- A takie tam, Baekkie. Nie przejmuj się – poczułem jak zaciska rękę w na moim ramieniu i zaczyna mnie gdzieś szybciej prowadzić.

- Masz może… masz może… Hope, masz może papierosy? Ja nie mam…

Po chwili poczułem powiew świeżego powietrza i chciałem się zatrzymać, żeby spokojnie zapalić, jednak Jung nie poluźniał uścisku nadal uparcie mnie gdzieś ciągnąc.

- A co ty robisz, Hoseok? – faza dała o sobie znać jeszcze bardziej, a ja nie byłem w stanie stawiać żadnego oporu z powodu braku sił do jakichkolwiek ruchów.

Dawno już straciłem orientację w terenie, a gdy już porządnie wystraszony próbowałem bezskutecznie uwolnić ramię poczułem, że uderzam plecami o twardą i zimną ścianę. Hoseok w ekspresowym tempie przycisnął moje ciało swoim i brutalnie połączył nasze usta.

Resztkami sił odepchnąłem go jednak nie wiele mu to zrobiło, ponieważ za chwilę ponownie się zbliżył. Tym razem boleśnie chwycił moje włosy odciągając moją głowę do tyłu tak, żebym patrzył prosto w jego oczy.

- Źle ci było ze mną, pierdolona księżniczko? – syknął i mocniej pociągnął moje włosy, na co krzyknąłem krótko.

- Odwal… się…

- Wydawało mi się, że ci się podobało. Przynajmniej po tym jak jęczałeś – uśmiechnął się przebiegle – ale widzę, że ja ci nie wystarczam i znajdujesz sobie jakichś pierdolonych, żałosnych gnoi! Jeszcze śmiesz mi mówić, że jest lepszy ode mnie, Baekhyunnie? – syknął.

- Zazdrościsz Chanyeolowi, co?! – krzyknąłem, a on mocno uderzył mnie z pięści w twarz.

Odwróciłem głowę nie mogąc pohamować łez.

Nie powinienem się godzić na to picie.

Nie powinienem ufać temu psychopacie.

Dlatego chciał iść ze mną sam na sam.

Co ja mam teraz zrobić?

- Ojejku, Baekhyunnie się rozpłakał… Chodź tu.  Nie płacz, malutki– powiedział ironicznie, po czym odwrócił moją twarz i ponownie połączył nasze usta. Z powodu zwiększającej się fazy narkotykowej nie byłem w stanie nawet ustać prosto.

Czym on mnie naćpał?!

Gdyby nie ciało brązowowłosego już dawno leżałbym na ziemi. J-hope nie przerywał pocałunku, a jego dłonie dostały się pod moją bluzę i zaczęły gładzić moją klatkę. Nie miałem już żadnych sił, żeby podejmować jakiekolwiek próby oporu.  Już nie bardzo rejestrowałem dalsze działania Hope’a skupiony cały czas na walce z samym sobą o utrzymanie świadomości.

CHANYEOL: 

- Daj sobie spokój, Chan - powiedział po raz piąty Jongin - olewa cię i tyle. To się zdarza. Szczególnie jak masz do czynienia z taką divą jak Byun.

Rzuciłem mu mordercze spojrzenie i kolejny raz zablokowałem telefon na którego ekranie miałem wiadomości z Baekhyunem i odłożyłem go na stolik.

Przesadzasz, pewnie śpi i dlatego nie odpisuje.

- Zamknij się, Jongin. Lepiej powiedz kiedy przyjdzie Kyungsoo i Jungkook - przeciągnąłem się i położyłem na łóżku.

Ostatnie dni były cudowne, czułem że wreszcie moje życie nabiera sensu za sprawą tego małego diabełka. Wychodziliśmy na spacery, jadaliśmy wspólnie kolacje, było idealnie. Każdego poranka budząc się to Baek był moją pierwszą myślą, a kładąc był tą ostatnią. Uwielbiałem skradać pocałunki z jego ust i słuchać jego westchnięć spowodowanych moimi działaniami.

- Słuchasz mnie?

Nah, znowu głos tego debila.

- Czego chcesz? - rzuciłem szybko.

- Zabiję cię Park, kurwa mać! Kazałeś mi powiedzieć kiedy będą chłopaki, a nawet mnie nie słuchasz!

- Jejku no...zamyśliłem się. Mogłem, prawda? - podniosłem się z łóżka i dyskretnie sprawdziłem telefon czy aby na pewno nie mam żadnej wiadomości.

Walić to. Daj mu trochę przestrzeni, Chanyeol.

- To jak? Idą już? - spojrzałem na wkurzonego Kaia.

Sekundę po moim pytaniu drzwi pokoju otworzyły się i usłyszałem śmiechy moich przyjaciół. Kolejno do pomieszczenia weszli Kyungsoo, który od razu podleciał do blond debila, Jimin który żywo kłócił się o coś z Namjoonem oraz Kookie z...z chłopakiem? Popatrzyłem na najmłodszego pytającym spojrzeniem, a ten uśmiechnął się do mnie szeroko i pociągnął brązowowłosego w moim kierunku.

- Hyung, to jest Taehyung.Taehyung, to jest Chanyeol hyung. Tae jest moim chłopakiem - Jungkookie zarumienił się na te słowa, co strasznie mnie rozczuliło.

- Miło mi. Czuj się jak u siebie, Tae – uśmiechnąłem się serdecznie.

Chłopaki przynieśli ze sobą piwa, więc część z nas usiadła na pufach, a reszta na łóżku. Po ostatnim piciu postanowiłem zrobić sobie przerwę od alkoholu, jednak okazja jaką świętowaliśmy była dość duża więc pozwoliłem sobie na jedno piwo.

- No to chłopaki! - wstałem i uniosłem puszkę - gratki za zdanie egzaminu z tańca, życzę wam więcej takich sukcesów. Szczególnie tobie, Jongin - popatrzyłem na przyjaciela - bo jesteś leniwą dupą, którą codziennie muszę wyciągać z łóżka, aby nie spóźniała się na wykłady.

- Oj no, przestań - machnął na mnie ręką - za nas panowie! - i po tych słowach upiliśmy duże łyki trunku.

Czas leciał nam bardzo szybko, bawiłem się jak dziecko grając w kalambury z lekko pijanymi już przyjaciółmi i kompletnie zapomniałem o tym, że Baekhyun nie odpisał mi na wiadomości. Było coś koło 1 w nocy kiedy przez śmiechy chłopaków usłyszałem jak ktoś dobija się do drzwi.

- JOOONGIN, IDŹ OTWORZYĆ JESTEŚ NAJBLIŻEJ - krzyknąłem do tańczącego koło drzwi Kaia.

- WAL SIĘ, PARK! - odkrzyknął jednak tak jak myślałem zaraz uchylił drzwi.

- Co jest, kurwa?

W pokoju zrobiło się ciszej, a ja wstałem od stołu aby zobaczyć z kim rozmawia ten idiota.

- Wejść? NO PEWKA! Proszę wchodźcie, czekaliśmy na was! Zapraszam, moje drzwi stoją dla was otworem, tylko poproszę o buziaka od każdego! - usłyszałem ukryty w jego wypowiedzi sarkazm.

- Serio? - zapytała cicho stojąca na korytarzu osoba.

- No chyba was pojebało. Wypierdalać stąd. Ty, ty i TY - widziałem jak jego ręka szturcha kogoś w ramię - w dupie mam to, że jeden z was kręci z moim przyjacielem, a drugi spotyka się z Chanem. Ja nie chcę mieć z wami nic wspólnego - zatrzasnął drzwi - głupie przydupasy Byuna - mruknął pod nosem.

Baekhyun?

Rzuciłem się do drzwi, aby zaraz gwałtownie ja otworzyć, zastałem tam zszokowanego Luhana, którego po ramieniu gładził Sehun, a za nimi stał jak zwykle nie zwracający na siebie uwagi Min Yoongi.

Patrzyłem na nich dokładnie analizując w jakim są stanie. Rozszerzone źrenice, błyszczące oczy i leniwe ruchy. Ich wzrok unikał ciągle mojego, a do tego jeszcze śmierdziało od nich wódą. Prawdę mówiąc, wyglądali jak chodzące trupy. Sehun zaczął chichotać widząc moją poważną minę, za co zaraz oberwał w głowę od Mina.

Zioło.

Wóda.

I na sto procent jakieś tabletki. 

- O co chodzi? - mruknąłem.

- Park.... - Luhan zawahał się na chwilę - Chanyeol... coś się stało z Baekiem. Zniknął dwie godziny temu razem z J-hope'm i nigdzie nie możemy go znaleźć.

Że co?!

Dlaczego mi nie powiedział, że wychodzi pić?

I chyba nie tylko pić…

- Robicie sobie ze mnie jaja, tak? - popatrzyłem na nich wyczekująco- Baekhyun to wymyślił? Czy któryś z was?

Nagle jednak przypomniałem sobie, że od kilku godzin nie miałem znaku życia od chłopaka. Odskoczyłem od drzwi, odpychając przy okazji stojącego na środku pokoju Jongina i chwyciłem telefon leżący na stole. Od razu wykręciłem numer do Baeka i w tej samej chwili usłyszałem bardzo dobrze mi znany kawałek ulubionej piosenki mojej i srebrnowłosego, dochodzący od jego kumpli.

- O czekaj, czekaj! Ktoś dzwoni!- Sehun wyciągnął z kieszeni tak jak myślałem telefon Baekhyuna – ej, to nie moje.

Popatrzyłem na niego jak na idiotę, którym zresztą jest.

- AHA! – wrzasnął - Park? Bo zapomnieliśmy ci powiedzieć, że Baek hyung zostawił w barze telefon.

Widzę, że zwoje mózgowe zaskoczyły.

Byłem bliski zamordowania całej trójki. Moje ciało trzęsło się z nerwów lecz nagle poczułem dłoń na ramieniu, która nieco mnie uspokoiła.

- Idź go szukać, Channie. My tutaj zostaniemy. Jeśli się zjawi to poinformujemy cię o tym od razu - powiedział spokojnie Jimin.

Popatrzyłem na trójkę idiotów, głupszych chyba nawet od samego Kim Jongina i wyszedłem z pokoju.

- Prowadźcie tam gdzie byliście ostatnio – popatrzyłem na nich z góry - musimy go znaleźć. Jeśli coś mu się stanie, nigdy sobie tego nie wybaczę - zbiegliśmy schodami i ruszyliśmy na poszukiwania.

Znajdę cię, Baekkie. Choćbyś był na końcu świata.

JIMIN:

Wspólne wyjścia z Yoongim na uczelnie sprawiały, że mój dzień był od początku do końca wspaniały. Kiedy jednego dnia zamiast zająć swoje miejsce usiadł koło mnie miałem ochotę wstać i zacząć skakać, piszcząc do tego ze szczęścia na całą sale wykładową.

Wcale wtedy nie zajął miejsca Kyungsoo. Skąd.

Myślałem, że ta franca zabije mnie wzrokiem kiedy zobaczył Sugę na swoim krześle, jednak wystarczyło jedno spojrzenie zranionego szczeniaczka, a DO już maszerował na dół, do jednego z pierwszych rzędów. Na kolejnych wykładach czarnowłosy również podsiadał Soo, lecz ten nie miał już chyba siły na jakąkolwiek reakcje.

Przez cały czas czułem na sobie spojrzenie Yoongiego, a parę razy oczywiście niechcący, przygryzałem i oblizywałem swoje usta. Raz nawet przypadkiem upuściłem długopis i żeby go podnieść musiałem wstać z krzesła i wypiąć się do czarnowłosego, na co ten wciągnął głośno powietrze.

Igrasz z ogniem, Jiminnie.

Przypomniał mi się poranek, kiedy to Yoongi zaraz po za krótkim pocałunku opuścił mój pokój.

Skoro on mógł tak zrobić, to ja mogę to.

***

Leżałem na łóżku i grałem sobie w CandyCrush, a kiedy już miałem ze złości rzucić telefonem o ścianę, bo skończyły mi się życia, poczułem wibracje, które oznaczały nową wiadomość.

- Jezu, znowu picie... - powiedziałem sam do siebie, odczytując smsa od Jongina, że razem z Kookiem zdali egzamin więc trzeba to oblać.

Szybko odpisałem mu, że jestem chętny, ale nie mam zamiaru pić wódki. Po wymienieniu jeszcze kilku smsów ustaliliśmy, że najlepszą opcją będą piwa, które Kyungsoo i Jungkook kupią w drodze do naszego akademika.

Czytałem właśnie smsa od Yoongiego, w którym napisał, że dzisiejszy wieczór spędza z chłopakami, kiedy drzwi mojego pokoju otworzyły się.

- Hej, Kookie! Gdzie reszta? - zapytałem przyjaciela.

- Czekają na korytarzu, hyung. A ja... ymm... bo ja... - nerwowo podrapał się po karku - myślisz, że Chanyeol hyung nie będzie zły, jeśli przyprowadzę chłopaka?

O Boże.

Mały Jungkookie ma chłopaka!

Pisnąłem z radości i rzuciłem się na niego.

- Tak strasznie się cieszę Jungkookie, jejku to cudowne! Jest już tutaj? Bardzo chcę go poznać! - słowa same wypływały z moich ust.

- Tak, tak, jest. Poczekaj - wychylił się za drzwi i ruchem ręki przywołał ukochanego.

Chłopak był dość wysoki, no na pewno wyższy ode mnie, brązowe włosy idealnie do niego pasowały, a na twarzy widniał kwadratowy uśmiech.

- Hejka, hyung. Jestem Taehyung, ale możesz mówić mi Tae - uścisnąłem wyciągniętą do mnie rękę i po sekundzie rzuciłem się na obu chłopaków mocno ich przytulając.

- Moje kochane dzieciaczki! - powiedziałem i odsunąłem się od zdziwionych moim zachowaniem chłopaków. Zaraz jednak na ich twarzach pojawiły się piękne uśmiechy - chodźmy już do reszty bo Jongin pewnie zaraz umrze z pragnienia.

- Siema, chłopaki - przywitałem się z Kyungsoo i Namjoonem i ruszyliśmy do 619.

Całą drogę dyskutowałem z Rapmonem na jedyny temat, który bym nam wspólny czyli psychologia.
W końcu dotarliśmy do pokoju Chana i reszty i jak mieliśmy w zwyczaju każdy usiadł na swoim stałym miejscu. Postanowiłem, że maksymalnie trzy piwa powinny mi dzisiaj wystarczyć. Nie będę trzeźwy, ale też nie będę opity do nieprzytomności. Po toaście wzniesionym przez moich przyjaciół zaczęliśmy lekkie rozmowy. Po trzecim piwie czułem już, że moje usta same wyginają się w uśmiech. Wybuchnąłem głośnym śmiechem na widok Jongina, który wyginał się i tańczył na dywanie chyba udając niedorozwiniętego kota.

Darcie się chłopaków o otwarcie drzwi nieco obniżyło głośność mojego śmiechu, a sytuacja która potem miała miejsce nieco mnie zdziwiła. Jongin zatrzasnął komuś drzwi przed nosem, jednak zaraz potem Chanyeol otworzył je szeroko, a ja przestałem oddychać.

Mój Yoongi.

Chłopaka było ledwo widać zza wysokiego Sehuna, jednak wszędzie rozpoznałbym jego czuprynę. Wyglądał jak siedem nieszczęść, jego podkrążone oczy, szerokie źrenice i blada cera sprawiły, że moje serce zaczęło niemiłosiernie boleć.

Znowu brał jakieś gówno.

Myślałem...

Co myślałeś?

Że przestał bo ty pojawiłeś się na jego drodze? Głupi jesteś, Jimin.

Jednak pomimo myśli jakie obecne były w mojej głowie, dalej wpatrywałem się w chłopaka błagając, aby ten podniósł na mnie swój wzrok. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały poczułem przyjemny dreszcz przebiegający po całym moim ciele. Uśmiechnąłem się do niego delikatnie, a kiedy odwzajemnił uśmiech i mrugnął do mnie, myślałem że rzucę się na niego i zacznę całować przy wszystkich osobach przebywających w pokoju.

Dostrzegłem, że Chan trzęsie się, chyba ze złości, więc od razu ruszyłem w kierunku przyjaciela aby dodać mu otuchy.

On naprawdę musi czuć coś do Byuna i to nie byle co.

Chłopak przystał na moją propozycję i zaraz zniknął za drzwiami.

- Co to kurwa miało być? - usłyszałem Jongina - czemu pozwoliłeś mu wyjść? A jeśli to pułapka, zabiją go, porzucą jego ciało na ulicy, w śmieciach, a tam zjedzą go szczury i tak naprawdę nigdy nie dowiemy się co się z nim stało?! NO CO? O TYM NIE POMYŚLAŁEŚ?!

- Przesadzasz głupolu - odpowiedział mu Kyungsoo - nic mu nie będzie. Nie musisz traktować go jak dziesięcioletniego synka.

- ALE ON WŁAŚNIE TAK SIĘ ZACHOWUJE! Pieprzony Park Chanyeol - podszedł do okna, odpalił papierosa i rozglądał się po okolicy pewnie wypatrując Yeola i kumpli Baekhyuna - ja nie będę płacił za pogrzeb! A jeśli oni go nie zabiją, to ja to zrobię. Idiota.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro