[17]
CHANYEOL:
- W kim mogłeś się zakochać, Chan?
Pytanie odbijało się echem w mojej głowie, a ja przestałem oddychać. Przerażonym wzrokiem patrzyłem się na Jongina stojącego przy drzwiach, po czym zerknąłem na Namjoona szukając u niego pomocy. Ręce zaczęły mi się pocić z nerwów, a bijące szybko serce było słychać pewnie w całej Korei. Cisza w pokoju powoli stawała się niezręczna, a Kai nadal nie spuszczał ze mnie swojego wzroku, czekając na odpowiedź.
- Spieprzaj. To nie twoja sprawa.
Jezu, zajebista odpowiedź, Chan. Na pewno zostawi cię w spokoju.
Wstałem z pufy i udałem się do okna, przy którym odpaliłem papierosa. Z rozmyślań wybił mnie głos Jongina.
- Cholera jasna, możesz się nie odwracać do mnie plecami, kiedy rozmawiamy? Kurwa no, trochę kultury!
- No właśnie, kultury! Nie wtrącaj się w moje życie prywatne Kai, nie ma w nim nic interesującego - zbyłem go.
Podszedł do mnie w ekspresowym tempie i jednym ruchem wyrzucił przez okno trzymanego przeze mnie, niedopalonego do połowy papierosa i uśmiechnął się zadowolony ze swojego czynu.
Zaraz nie wytrzymam i moja pięść wyląduje na tym głupim platynowym ryju.
- O co ci chodzi, Jongin? Nie możesz zostawić tej sprawy w spokoju? - zapytałem patrząc prosto w jego oczy.
- Nie, bo zaraz wszystko mi wyśpiewasz.
Naiwniak.
- Nie.
- Tak – odpowiedział spokojnie.
- Nie - wykrzyczałem.
- Tak.
- Jezu, Jongin zostaw go - Namjoon przerwał naszą dziecinną sprzeczkę - jak będzie chciał to ci powie.
- Jemu powiedziałeś, a mi nie powiesz? Kim jest twój ukochany, Chan, że tak bardzo boisz się mi o nim powiedzieć? Ahahaha, ej a może to Byun?! Nie no, w sumie tak nisko byś nie upadł.
Od razu spoważniałem. Wspomnienie nazwiska chłopaka spowodowało u mnie przyjemny dreszcz, a ja przypomniałem sobie jego miękkie wargi na swoich. Moja ręka automatycznie powędrowała do ust i przejechała po nich kciukiem.
- Jongin... powiem ci - uśmiech zwycięstwa zawitał na jego twarzy - ...odwal się. Idę się przejść.
Wyminąłem przyjaciela, a kiedy sięgnąłem po klamkę od drzwi pokoju aby je otworzyć, ktoś mnie uprzedził. Drzwi otwarły się dość gwałtownie, a ja oberwałem nimi w czoło. Odrzuciło mnie metr do tyłu, kucnąłem i schowałem głowę w kolanach pocierając dłonią uderzone miejsce.
- Szlag!
Będzie guz jak cholera.
- Chanyeol, muszę z tobą poważnie porozmawiać! Jak mogłeś mi to zrobić? Sam się czepiasz Yoongiego, a potem całujesz Baekhyuna?! Ja wiem, że ci tego życzyłem, żebyś się w nim zabujał i naprawdę mam to gdzieś, ale nie musiałeś tak traktować Yoongiego!
Jimin błagam, nie teraz.
- CO KURWA? - usłyszałem Jongina.
Mam przejebane.
Podniosłem się z ziemi, nadal czując ból promieniujący z uderzonego miejsca.
- Jimin, wyjdźmy porozmawiać - zaproponowałem czerwonowłosemu.
- Niegdzie nie idziesz, Chanyeol! Masz mi natychmiast powiedzieć o co chodzi i skończ mi tu pieprzyć o tym twoim niby planie, bo jak się okazuje to wszystko to gówno prawda! Najpierw Jimin z tym ćpunem, a teraz ty z tą pieprzoną divą.
- Nie obrażaj go, kurwa mać, dobrze? - wybuchłem - ani Mina ani Baeka. Tak Kai, był plan. Wyglądał na idealny, ale coś się spieprzyło i… się w nim zakochałem. Nie dam rady tego cofnąć. Ja nie chcę tego cofać! Zakochałem się w swoim największym wrogu, którego jeszcze niedawno chciałem zniszczyć. Myślisz, że nie jest mi głupio? - nie dałem mu dojść do słowa – jest, bo nie sądziłem, że ta mała księżniczka tak bardzo zawróci mi w głowie!
- Byłeś tak bardzo pewny swojego zwycięstwa, Yeol - powiedział Jongin, który spokorniał trochę po moim szczerym wybuchu - chciałeś zakończyć poniżanie nas raz na zawsze!
- Nie martw się, zakończę to - uśmiechnąłem się do przyjaciela - zakończę to wspólnie z Baekhyunem. Tylko że w naszej wersji nikt nie będzie cierpiał.
- Jezu nie wierzę, że tak się to wszystko potoczyło…
Uśmiechnąłem się na jego słowa.
– Aha, żebyś sobie nie pomyślał za dużo, nie będę go tolerował. Przynajmniej na razie. Nie będzie mu łatwo zdobyć mojego zaufania, po tych akcjach, które odwalił ze swoimi ziomkami. Jedyne co teraz mogę zaakceptować to to, że… MÓJ CHANNIE SIĘ ZAKOCHAŁ! - rzucił się na mnie i mocno przytulił.
Boże, jaki ten człowiek ma zmienny humor.
Usłyszałem jak ktoś odkaszlnął.
Jimin.
Shit, całkowicie o nim zapomniałem.
- Jiminnie, chyba należą ci się wyjaśnienia. Siadaj - wskazałem na łóżko - to będzie długa historia.
Czerwonowłosy słuchał mnie ze spokojem, czasami tylko wtrącając tekstu typu: Chan, jesteś idiotą lub ale jesteś głupi. Najbardziej jednak martwił się, że to jego wina, że zakochałem się w Baekhyunie.
- ChimChim to się nie stało przez ciebie - uspokajałem przyjaciela - to ja go pocałowałem, to ja poczułem co poczułem, nie ma w tym twojej winy. A jeśli nawet by była, to nie byłbym na ciebie zły. Byłbym wdzięczny. Bo wiecie co, chłopaki? - popatrzyłem na Jongina i Namjoona, którzy również byli obecni przy rozmowie - ja chyba jestem przy nim szczęśliwy.
Poległeś, Chanyeol.
Wiem.
I jestem z tego cholernie dumny.
Reszta wieczoru upłynęła nam na rozmowie o wszystkim. Jongin zachwycony opowiadał o Jungkooku i o jego nowym chłopaku, Taehyungu. Jimin przyznał się że opity znalazł się pod pokojem Yoongiego, który potem się nim zaopiekował, a Namjoon rozśmieszał nas swoimi głupimi żartami.
Zasypiając sporo myślałem o Baekhyunie. Jak to się stało, że nasze życie się tak potoczyło? Jak to się stało, że mój największy wróg stał się największym pragnieniem mojego serca?
JIMIN:
Długo walczyłem ze swoimi myślami odnośnie rozmowy z Chanyeolem o sytuacji, którą zobaczyłem. Chodziłem z jednego końca pokoju na drugi i nerwowo strzelałem palcami. Nie wiem ile czasu upłynęło od kiedy zobaczyłem Yeola całującego Baekhyuna i zbytnio mnie to nie obchodziło.
- Eh... dobra no. Raz się żyje - powiedziałem sam do siebie.
Opuściłem pokój i udałem się do tego, w którym mieszkali moi przyjaciele. Gwałtownie otworzyłem drzwi, które jednak napotkały na swojej drodze przeszkodę, a chwilę później usłyszałem przepełniony bólem i zdenerwowaniem głos Chana. Nie zastanawiając się czy jest sam czy z chłopakami wyrzuciłem z siebie wszystko co leżało mi na sercu. Już miałem zgodzić się na propozycje przyjaciela, aby wyjść i porozmawiać, ale zatrzymał go Kai.
Jezu, Jimin, ale jesteś głupi. Nie mogłeś poprosić go o wyjście tylko powiedziałeś to przy wszystkich?
Jongin go zabije.
Chanyeol zaskoczył mnie pozytywnie broniąc oprócz Byuna również Yoongiego, a jego wyznanie bardzo mnie poruszyło. Nie sądziłem, że żywi aż tak silne uczucia do srebrnowłosego.
W końcu musiałem odkaszlnąć aby zwrócili na mnie uwagę bo mimo, że stałem w odległości dwóch metrów od nich zdawało mi się, że zapomnieli o mojej obecności.
Typowe.
Kiedy Chan zaproponował mi wyjaśnienie całej sytuacji z chęcią usiadłem i wysłuchałem jego historii. Przeprosiłem go za to, że życzyłem mu aby zakochał się w Baekhyunie, jednak Chan nie miał mi tego za złe. Był szczęśliwy, że tak się stało.
Kamień z serca.
Po około dwóch godzinach gadania o głupotach i śmiania się tak, że rozbolał mnie brzuch wróciłem do pokoju. Zmęczenie wzięło nade mną górę, więc po szybkim prysznicu od razu wskoczyłem do ciepłego łóżka i zasnąłem.
Obudziło mnie uderzenie czyjegoś ciała w stojący na środku pokoju stolik, a zaraz po nim usłyszałem ciche przekleństwo. Od razu pożałowałem, że tak jak zazwyczaj nie zamknąłem drzwi na klucz. Zacisnąłem mocniej powieki.
To tylko sen, Jimin. Nie panikuj.
Poczułem jak materac mojego łóżka ugina się pod ciężarem osoby, która na nim usiadła.
Okej… to nie może być sen.
Gwałtownie poderwałem sie i oparłem plecami o ścianę, a ręką sięgnąłem do lampki nocnej, którą od razu zaświeciłem. Zamrugałem parę razy aby przyzwyczaić oczy do światła i zaraz szeroko je otwarłem.
- Yoongi? Co… co ty tutaj robisz? - odpowiedziałem wpatrując się w czarnowłosego chłopaka, który siedział bokiem na moim łóżku.
On jednak zamiast odpowiedzieć na moje pytanie wziął moją dłoń w swoją i włożył do niej prostokątny przedmiot.
Ojejku, znalazł mój telefon.
- Dziękuję, Yoongi - uśmiechnąłem się do niego i odłożyłem telefon na półkę koło łóżka - poszedłem do ciebie, ale nie zastałem cię w pokoju. Miałem w planach podejść przed…
- Jaak się czujesz Jiminnie? Wszystko dobrze? - posłał mi piękny uśmiech - eej... a czemu ty nie śpisz? – dość mocno przeciągał sylaby.
- No yyy… przecież obudziłeś... obudziłem się chwilę temu i jakoś nie mogę spać.
- Ja też nie mooogę spać. Wiesz? Codziennie siedzę sam. Caaałe noce... Smutno mi, Jiminnie - moje serce zabiło mocniej kiedy chłopak kolejny raz zdrobnił moje imię.
- To przykre - nie miałem zielonego pojęcia jak powinienem zareagować na jego wypowiedź - Yoongi, a czy ty... ty piłeś coś może? - zapytałem spoglądając w jego błyszczące oczy.
-Jiiiimin! - krzyknął, na co lekko się wzdrygnąłem – aaa… czy jaa wyglądam jakbym miał coś kiedyś miał kiedyś coś pić?
- Em... nie no chyba nie. Może tak troszeczkę... przepraszam - zmieszałem się odrobinę.
Może on nic nie pił, a ty się tak wygłupiasz Jimin.
Kolejny raz popatrzyłem w jego oczy.
Nie no, pił. Definitywnie.
I to całkiem dużo.
- Może chciałbyś żebym odprowadził cię do pokoju? Mógłbyś się położyć i…
Nie zdążyłem dokończyć, gdyż czarnowłosy położył się wygodnie w moim łóżku, a ja wpatrywałem się w niego oszołomiony.
- Em...Yoongi...?
- Oh, uspokój się juuuż, Jiminniee - mruknął, a ja już totalnie zgłupiałem - chcę spaać. Kładź się i niee marudź… - powiedział z przymkniętymi już powiekami.
Co się właśnie dzieje?
Postanowiłem zostawić to bez komentarza i położyłem się koło chłopaka. Leżałem na plecach z rękami ułożonymi wzdłuż ciała, jak jakaś mumia, a uczucie niezręczności nasilało się z każdą mijającą sekundą. Nasze ramiona ocierały się o siebie, a ja zadowolony z tej sytuacji zacząłem dziękować w myślach za to, że łóżka w akademiku są takie wąskie.
Z dwojga złego nawet taki dotyk mi wystarczy.
Wiedziałem jednak, że w takiej pozycji nie ma opcji abym zasnął, więc najdelikatniej jak tylko potrafiłem przekręciłem się na bok, twarzą w stronę ściany, zostawiając Sugę za swoimi plecami. Nagle poczułem jak jego ręka obejmuje mnie w pasie, a sekundę później chłopak mocno mnie do siebie przyciągnął. Byłem pewny że moja twarz oblała się czerwienią, a przez ciało przeszedł dreszcz przyjemności.
Zwariuję przez niego.
Nasze ciała przylegały do siebie tak, że nawet kartka papieru nie byłby w stanie się między nimi zmieścić. Yoongi dodatkowo ułożył podbródek na moim ramieniu wtulony w moje włosy. Czułem jak jego dłonie wsuwają się pod moją koszulkę i gładzą mój brzuch, jednak wraz z mijającym czasem ruchy te stały się bardziej leniwe aż wreszcie ustały. Usłyszałem spokojny oddech czarnowłosego, który dał mi znać, że ten zapadł już w głęboki sen.
Szczęściarz.
Świadomość, że osoba w której szalenie się zakochałem, leży teraz koło mnie nie dała mi zasnąć przez długi czas. W końcu kiedy przez okno zaczęły przebijać się pierwsze promienie słońca odpłynąłem do krainy snów, znowu widząc w nich pięknego czarnowłosego chłopaka.
BAEKHYUN:
Yoongi miło zaskoczył mnie swoją reakcją na moje wyznanie o Chanyeolu. On też musi mieć jakiś sekret. Nie mogę się doczekać, kiedy nam go zdradzi, bo o ile znam Sugę, to nie będzie byle co.
No dobra, mnie chyba nic nie pobije.
Jeszcze tego samego wieczoru postanowiliśmy skoczyć z Luhanem do sklepu i kupić parę piw dla naszej czwórki . Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, a koło 2:00 Suga lekko pijany oznajmił nam, że musi iść coś załatwić i opuścił nasz pokój. Jakieś pół godziny później wszyscy również położyliśmy spać, Luhan jak zwykle w łóżku razem z Sehunem.
Leżałem sobie i wpatrywałem w ciemność analizując ostatnie tygodnie mojego życia. To niewiarygodne, że w ciągu tego czasu moje życie odwróciło się o 180 stopni. Przypomniały mi się wszystkie moje łzy, wszystkie rozmowy z Chanyeolem i to całe udawanie, że nic nie czuję.
Uśmiechnąłem się lekko i przytuliłem do poduszki. Poczułem taką ogromną ulgę. Tak, jakbym przez cholernie długi czas błądził, a w końcu odnalazł właściwą ścieżkę. Teraz tylko jak pogodzić nasze dwa światy? Jak unikać J-hope’a? Boję się, że mi tego nie odpuści. Chłopaków co prawda mam po swojej stronie, ale Hoseok nigdy nie miał w zwyczaju grać fair.
Następne parę dni toczyło się w miarę spokojnie i bezpiecznie. Codziennie wychodziłem z Chanyeolem na shake’i albo na kolację. Czułem się jak w bajce. Wszystko szło w dobrym kierunku, a J-hope jakimś cudem zniknął od czasu naszej kłótni.
Postanowiłem, że to jeszcze nie czas, by zabierać Chana na wyjścia z chłopakami lub samemu pchać się do jego przyjaciół. Chciałem, żeby to wszystko wyszło naturalnie. Wydawało mi się, że na razie to wszystko jest za świeże. Po za tym jeszcze nie poznaliśmy sekretu Yoongiego.
Kiedy wracałem z uczelni i gapiłem się w telefon odpisując na smsa Chanyeola, poczułem, że w kogoś uderzyłem.
- Ej, uważaj jak ła…
Nie dokończyłem, ponieważ osobą, która odwróciła się z szerokim uśmiechem w moją stronę był… J-hope. Od razu lekko się wycofałem.
- Baek, czekaj czekaj, ej! – podszedł bliżej mnie.
- Czego chcesz, Jung? – mruknąłem ze wzrokiem wbitym w ziemię.
- Przepraszam za to wtedy u ciebie. Trochę za dużo wziąłem tamtego dnia i w ogólnie nie panowałem nad sobą… Nie powinienem wspominać o… o tamtym między nami.
- Ale to kurwa zrobiłeś – popatrzyłem mu w oczy.
- Oh jejku wiem, jestem debilem. Przepraszam, Baekhyun – wystawił rękę czekając na moją reakcję.
Niepewnie podniosłem swoją i połączyłem w uścisku z dłonią brązowowłosego.
- No i zajebiście! – podszedł do mnie i objął mnie ramieniem – to opowiadaj! Dobrze całuje? Lepiej ode mnie?! Na pewno nie!
- Ja pieprzę, skończ! – wybuchnąłem śmiechem – lepiej od ciebie! – strąciłem jego rękę ze swojego ramienia i ruszyłem w kierunku akademika.
- Kłamiesz! Nikt nie całuje lepiej ode mnie – podbiegł do mnie by wyrównać ze mną kroki – spytaj Sugi, jak nie wierzysz – wyszczerzył się do mnie.
- Co ty pierdolisz, Hope? – popatrzyłem na niego rozbawiony – Min prędzej wybił by ci zęby, niż pozwolił się pocałować.
- Ahaha, a wcale nie! Po tej akcji okazało się, że jest bi. Podnieciłem go – powiedział dumny, ale nie chciało mi się wierzyć w jego słowa.
Momencik…
A co jeśli to ten cały sekret Sugi? Że jest biseksualny i że…
Nie, niemożliwe…
Zacząłem analizować relację między Hoseokiem i Yoongim, ale szczerze w to wszystko wątpiłem. Pamiętam, jak parę dni temu Min mnie bronił i dodatkowo tak mocno uderzył J-hope’a. To jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że to niemożliwe, by czarnowłosy czuł do niego coś więcej.
Odpuściłem sobie jednak ten temat i reszta drogi zlecała nam na luźnych pogawędkach. Zanim się obejrzałem wchodziliśmy już do windy, a Hope nacisnął już odruchowo oba nasze piętra.
- AHA, zapomniałbym! – wzdrygnąłem na jego wrzask – jutro idziemy pić. Tak jak dawniej, Baek! Mam zajebiste tabsy. Pozwoli ci ten twój Park, co nie?
Cały Hope. Nawet jak nie miałbym ochoty iść z nim pić, to zaraz by mnie zaczął wyśmiewać, że pewnie Chanyeol mi nie pozwolił.
- No jasne, że pozwoli… – odpowiedziałem szybko, poprawiając włosy – to ja powiem chłopakom.
- A… nie chciałbyś iść może bez nich? – J-hope spytał lekko zakłopotany.
O co mu chodzi… On chyba nie chce mnie zaprosić na jakąś randkę czy coś…?
- Co? Niby czemu? - popatrzyłem na niego zaskoczony – ja… nie pójdę bez nich. Sorry – nie podobał mi się ten pomysł, zwłaszcza po tym, jak Hoseok potraktował mnie kilka dni temu.
- Eh, no dobra. To jeszcze dogadamy godzinę – uśmiechnął się i opuścił windę na piątym piętrze.
Idąc do swojego pokoju nadal rozmyślałem o dziwnej propozycji Hope’a, jednak gdy przekroczyłem próg zaraz uśmiechnąłem się szeroko widząc leżące na moim biurku zapakowane KFC.
Podszedłem bliżej i odczytałem karteczkę, która leżała na pudełku.
Hyung, ja nie wiem skąd Park ma tyle hajsu żeby codziennie ci zamawiać żarcie, ale koleś od dostawy tym razem nie chciał tego znowu zabierać z powrotem. Zjadłbym, ale wiem jak kochasz KFC. Zostaw coś dla mnie i Lu, hehe – Sehun
Zacząłem się śmiać pod nosem i zabrałem się za jedzenie. Nie wiem jakim cudem trafiłem na takiego złotego chłopaka jak Chanyeol. Będę musiał mu za to pięknie podziękować.
Chwilka…
CODZIENNIE zamawiać?
Tym razem?
ZNOWU zabierać z powrotem?
Chanyeol codziennie mi zamawiał jedzenie do pokoju, a ten mały gówniarz je zwracał dostawcy!
- PFF, NIC WAM NIE ZOSTAWIĘ – powiedziałem sam do siebie i po chwili zacząłem się śmiać ze swojej głupoty. Co ja poradzę, że jedzenie zawsze wprawia mnie w dobry nastrój?
Nadal nie mogłem uwierzyć, że Channie tyle dla mnie robi każdego dnia.
W końcu jestem szczęśliwy.
ㄴㄱㄴㄱㄴㄱ
Co ten Hope...?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro