[16]
CHANYEOL:
Patrzyłem na Baekhyuna, a w mojej głowie szalała burza. Co jeśli nie uwierzył w moje wyznanie i zaraz mnie wyśmieje?
Nie no. Powiedziałem to chyba dość przekonująco, prawda?
Nagle poczułem usta niższego na swoich.
Tego nie było w planie.
Stałem kompletnie zszokowany bez jakichkolwiek zdolności poruszania się.
Kurwa Chan, zrób coś debilu.
Zaraz zniszczysz to, co budowałeś przez tak długi czas.
Baek jeszcze chwilę dotykał swoimi ustami tych moich, jednak nieoddanie pocałunku z mojej strony spowodowało, że chłopak odsunął się ode mnie, a wzrok skierował w dół.
Jezu... po prostu go pocałuj. Zemsta, pamiętasz?
Nie ociągając się przyciągnąłem Baeka z powrotem do siebie i połączyłem nasze usta w pocałunku. W przeciwieństwie do mnie, chłopak odwzajemnił go natychmiast. Rękami pieściłem jego ciało rysując na nim przeróżne wzory. Nagle poczułem falę podniecenia przepływającą przez moje ciało.
Co się dzieje?!
Nie powinienem tak reagować.
Nie powinienem... chcieć więcej.
Nie powinienem...
Zamknij się. Chcę więcej.
Chcę Baekhyuna.
Przyciągnąłem chłopaka mocniej tak, że przywierał do mnie całym ciałem, a na jego westchnięcie pogłębiłem pocałunek. Co jakiś czas czułem, że ciągnie moje włosy czym doprowadzał mnie do szaleństwa. Moje ręce nadal poznawały jego ciało, a moje ciało reagowało dreszczami na każde otarcie się Baekhyuna o nie. Podobało mi się to uczucie. A nie powinno.
Zakończyłem nasz pocałunek ostatni raz lekko muskając jego usta, a następnie przytuliłem go do siebie.
Chwilę później byliśmy już w drodze do akademika.
Nie o to mi chodziło. Nie powinienem nic...poczuć?
Czy to jak moje ciało reagowało na niego. Czy to coś oznacza?
Zerknąłem na chłopaka idącego koło mnie, a następnie na nasze splecione dłonie i uśmiechnąłem się delikatnie.
Czemu szczerze się jak mysz do sera, huh?
On jest... jest piękny.
Chciałbym jeszcze raz posmakować tych malinowych ust.
Dlaczego tak pomyślałem?!
To na pewno coś oznacza.
Nie taki był plan.
Całą drogę do akademika przeznaczyłem na rozmyślanie o własnym postępowaniu i uczuciach, ale niższemu chyba nie przeszkadzało moje milczenie.
Miało być bez uczuć Chan. Przynajmniej twoich. Rozkochać i zostawić. Pamiętasz to jeszcze?
- Odprowadzę cię pod pokój, Baekkie - zlekceważyłem swoje myśli i razem z srebrnowłosym udaliśmy się windą na siódme piętro.
Pod drzwiami jego pokoju zostałem obdarzony pięknym uśmiechem i zaraz potem Baekhyun podziękował mi za wspólnie spędzony wieczór. Moją propozycję częstszych wyjść zakończyłem uniesieniem kącików ust i delikatnym pocałunkiem.
Nie musiałeś.
Wiem, ale chciałem. Tak cholernie chciałem jeszcze raz dotknąć jego ust.
Jesteś skończony, Chanyeol.
Pożegnałem się z Baekkiem i zjechałem windą na swoje piętro. Próbowałem zachować resztki spokoju jakie jeszcze posiadałem więc wziąłem kilka głębszych oddechów i...
- Dobra kurwa, co to było? Co się ze mną dzieje?
Uderzyłem pięścią w drzwi pokoju i zaraz głośno syknąłem z bólu. Z ran na knykciach powoli zaczęła wypływać krew. Oparłem się plecami o ścianę i osunąłem na ziemię.
Najpierw sytuacja na wzgórzu, a teraz to.
- Chan? Czemu siedzisz na ziemi? - usłyszałem nad sobą głos przyjaciela.
- Namjoon, bo ja... ja nie wiem co się stało. Nie wiem co robić. Już się w tym wszystkim pogubiłem - popatrzyłem na chłopaka zagubionym wzrokiem - ja... UGHH, to się nie mogło stać! Rozumiesz?
- Chodź - podciągnął mnie z podłogi i przepuścił w drzwiach, a zaraz po ich zamknięciu usiadł na łóżku -powiedz mi wszystko.
- Jongina nie ma? - na myśl o przyjacielu, który znał cały mój plan zemsty, a nawet mi w nim pomógł, poczułem strach. Co on sobie o mnie pomyśli? Wyśmieje mnie? A może znienawidzi?
- Po kinie poszedł do Kyungsoo i mówił coś, że nie wraca dzisiaj na noc, więc nie musisz się bać, że wbije tu niespodziewanie - poinformował mnie przyjaciel.
- Fajny film? - zapytałem aby odwlec rozmowę dotyczącą stanu, w którym Rapmon zastał mnie przed drzwiami naszego pokoju.
- Chan... eh... fajny. A teraz mów.
Zacząłem nerwowo chodzić po pokoju. Otworzyłem okno bo było mi gorąco. Przenosiłem rzeczy z jednego miejsca na drugie, tylko po to aby po chwili odnieść je z powrotem tam, gdzie były wcześniej. Zamknąłem okno, bo było mi zimno. Podniosłem każdą rzecz Jongina jaka leżała na podłodze, a swoje ubrania poskładałem w kostkę i włożyłem do szafy. Kiedy zabrałem się za ścielenie łóżek Namjoon nie wytrzymał.
- Cholera jasna, Chanyeol! Uspokój się natychmiast i mów o co chodzi, bo nie ręczę za siebie - jego ciskający piorunami wzrok sprowadził mnie na ziemię. Parę sekund później wziąłem pufę i usiadłem naprzeciwko niego. Wziąłem głęboki oddech.
- Namjoon... bo to zaszło dalej niż planowałem - zacząłem powoli.
- Możesz być dokładniejszy?
- Ja coś poczułem do niego - zrobiłem krótką przerwę - poczułem coś do Baekhyuna.
- Opowiedz mi wszystko dokładnie od początku.
No więc opowiedziałem.
O każdym spojrzeniu jakie rzuciłem srebrnowłosemu. O każdym dotyku. O każdym spotkaniu. O tym, jak na widok jego blizn zabolało mnie serce, a myśl że powstały przeze mnie dobiła mnie jeszcze bardziej. O dreszczach, które przechodziły moje ciało. O tańcu, najpierw w Club Mass i w końcu o tym dzisiejszym. Przyznałem się przyjacielowi do fałszywego wyznania miłości i pocałunku Baeka, którego nie byłem w stanie odwzajemnić. Przyznałem się do tego, że uznałem pocałowanie go jako kolejny wielki krok w mojej zemście.
- Ale Namjoon... ten pocałunek. Ja nie musiałem go pogłębiać, ale to zrobiłem. Chciałem tego. Chciałem, aby był bardziej namiętny. I... i jeśli zostałbym postawiony w takiej samej sytuacji jeszcze raz to myślę, że zrobiłbym tak samo. Boże... ja nawet ucałowałem go na pożegnanie po tym jak odprowadziłem go pod pokój! Co się ze mną dzieje? To tylko chwilowa słabość, tak? Powiedz mi, wszystko wiedząca mądralo! - spojrzałem pełen nadziei na przyjaciela.
- Chanyeol, ty chyba rzeczywiście mogłeś się w nim zakochać.
- Błagam, Moni...Chodziło mi o to żebyś właśnie temu zaprzeczył. Ja nie mogę, przecież go nie... - zawahałem się - nienawidzę.
Nienawidzisz?
- Mógłbym naukowo wyjaśnić ci każdą z twoich reakcji na Byuna i udowodnić, że jest ona częścią zakochania się, lecz zamiast tego powiem ci coś jako przyjaciel - pokiwałem głową czekając na wyznanie - żyj chwilą, Chan. Ten podział jaki sami sobie wymyśliliśmy istnieje tylko w naszych głowach. A to co jest ważne i czym powinieneś się kierować jest tutaj - położył dłoń na mojej klatce piersiowej, w miejscu pod którym czułem bijące serce.
- Pieprz zasady, Yeol. Rób to, co czujesz, że powinieneś zrobić. I pamiętaj, że zawsze będę cię wspierał. Od tego są przyjaciele.
Zatkało mnie. Nie spodziewałem się takiej mowy po Namjoonie. Zazwyczaj gadał jakieś głupie ciekawostki albo cytował Gwiezdne Wojny, ale to mnie zaskoczyło... i to pozytywnie.
- Dziękuję ci. Naprawdę to doceniam. Ja...
Wyduś to z siebie.
- Ja chyba mogłem się w nim na serio zakochać - oparłem łokcie o kolana, a twarz zakryłem dłońmi.
Ciche kaszlnięcie zmusiło mnie do poderwania głowy i zerknięcia w stronę drzwi.
„Nie musisz się bać, że wbije tu niespodziewanie."
Słowa Namjoona pojawiły się w mojej głowie.
Tak.
Tylko że Kim Jongin właśnie taki był.
Nieprzewidywalny i głupi.
- W kim mogłeś się zakochać, Chan?
O chuj.
BAEKHYUN:
- Fajna bluza, Byun. Jak było na randce?
Siedziałem na łóżku z szeroko otwartymi oczami i spanikowany obserwowałem twarze wszystkich chłopaków po kolei. J-hope patrzył na mnie z pogardą. Yoongi, jak zawsze, obojętnym wzrokiem. Sehun był żywo zaciekawiony, a Luhan... Luhan jako jedyny nie patrzył w moją stronę.
Zdrajca?
- No kurwa odpowiadaj, pieprzona księżniczko! – ponownie usłyszałem Hoseoka, który teraz był już raczej wściekły.
- Wal się... Nie twoja sprawa – odpowiedziałem cicho i odwróciłem wzrok – co wy tu w ogóle robicie? Spierdalajcie do swoich pokoi!
- Znowu cię nie było kurwa cały wieczór. Znowu nas popierdoliłeś. Wolisz towarzystwo tego śmiecia, tak?!
- Hope, uspokój się – szepnął przestraszony Luhan.
- NIE KURWA, NIE USPOKOJĘ SIĘ. TEN KRETYN NAS ZDRADZA – wskazał na mnie palcem – i to z kim kurwa?! Z największym frajerem z tamtej żałosnej bandy! CO SIĘ Z TOBĄ DZIEJE, BYUN?!
- Zamknij się kurwa! – nie wytrzymałem – NIE MÓW TAK O NIM! – poczułem łzy wściekłości cisnące się do moich oczu.
- BO CO, POBIJECIE MNIE? – J-hope wybuchł śmiechem – pojebało cię już do reszty?! To najgorsze ścierwo jakie łazi po tej planecie, a ty się z nim kurwa obściskujesz! Wszyscy stamtąd są gówno warci, zapamiętaj!
- Hoseok, przesadzasz. Zamknij ryj – po usłyszeniu Yoongiego popatrzyłem zdziwiony w jego kierunku.
Broni mnie?
- SKĄD WY TO W OGÓLE WIECIE?! Luhan? – patrzyłem na blondyna wyczekująco.
- Ja, hyung... To ja – skierowałem wzrok na Sehuna.
Aha, teraz twój chłopczyk będzie cię bronił, Lu?
- Widziałem was przez okno jak ten... szliście za rączkę... Hope hyung też to widział i się trochę wkurwił... Ale rozmawiałem z Luhanem, Baek. Wiedziałem wszystko... Ale Hope hyung wymyślił to całe obserwowanie cię.
- Cicho siedź, gnojku – syknął Hoseok.
Przestałem nad sobą panować. Gwałtownie podniosłem się z łóżka i podszedłem do siedzącego na krześle J-hope'a, by chwycić go za koszulkę i postawić na nogach.
- KURWA, TAK CI SIĘ NUDZI W ŻYCIU, ŻE WPIERDALASZ SIĘ W MOJE? – nadal trzymałem mocno jego koszulkę szarpiąc za nią - Park i reszta są warci o wiele więcej niż ty, ćpunie!
J-hope jednym ruchem oderwał moje dłonie od swojego ubrania i mocno mnie popchnął. Z dużą siłą upadłem lewym ramieniem na podłogę i uderzyłem głową w nogę łóżka.
- Kurwa, Jung, pogięło cię?! – Luhan zaraz do mnie podbiegł – przesadzasz!
Szybko złapałem się za mocno stłuczone ramię i odwróciłem głowę, by zamaskować pojedyncze łzy.
- Ja nie przesadzam. To ta mała dziwka odpierdala. Co Baekhyun, dałeś mu już? - brązowowłosy ponownie zaniósł się śmiechem, a ja popatrzyłem na niego nienawistnym wzrokiem.
Nie miał jednak zamiaru kończyć mnie poniżać.
– Ja doskonale wiem czemu Park się koło ciebie zakręcił! DOBRZE DAJESZ DUPY I TYLE!
W jednej sekundzie Suga znalazł się obok Hope'a i uderzył go z pieści w szczękę.
- Dobra, wystarczy, chuju. Wypierdalasz stąd.
Po tych słowach Min chwycił za koszulkę J-hope'a, który mimo lekkiego szoku nadal zanosił się śmiechem i wywalił go za drzwi zaraz przekręcając klucz w zamku.
- On chyba ma coś z psychiką od tych prochów – powiedział cicho Luhan, który pomógł mi wstać i usiąść na łóżku.
Lekko kręciło mi się w głowie od uderzenia, więc położyłem się i zwinąłem w kulkę.
Jak on mógł.
Kurwa... jak on mógł o tym wspomnieć.
To było raz.
I to była jego wina.
Byłem pijany i naćpany tym jego gównem.
I sam mnie wtedy zaciągnął do łóżka...
- Baek, wszystko w porządku? – Suga podszedł pod moje łóżko i kucnął, by popatrzeć mi w oczy.
- Ja nie chciałem niczego... przepraszam... przepraszam – nie wytrzymałem i zacząłem cicho płakać chowając twarz w poduszkę. Poczułem jak siedzący obok Luhan mnie przytula.
Jak to się stało, że wszyscy się tak do siebie zbliżyliśmy?
- Czego nie chciałeś? – zapytał czarnowłosy spokojnym tonem.
Już mi kurwa wszystko jedno.
- Nie chciałem nic poczuć do Parka... naprawdę... - mówiłem bardziej w poduszkę niż do Yoongiego – ale stało się, kurwa. Stało się. I on też... też coś do mnie czuje... I ja... ja chcę go...
Już nigdy w życiu nie popatrzę w oczy żadnemu z chłopaków.
To było tak żałosne, że aż poczułem palące ze wstydu policzki.
Czekałem na jakieś wyśmianie, ewentualnie opieprz ze strony Mina, jednak zamiast tego poczułem jego dłoń na swoich włosach gładzącą je delikatnie.
- W takim razie obydwoje mamy przejebane, stary.
Podniosłem głowę, by popatrzeć na jego twarz.
On mówi poważnie.
- Yoongi, co ty masz na myśli? – spytał zdziwiony Luhan.
- Niedługo się dowiesz – Min jak zwykle był tajemniczy.
- A ja chyba się domyślam – zawołał Sehun, który nadal siedział na swoim łóżku obserwując nas dokładnie.
Suga odwrócił głowę w jego stronę.
- Nawet jeśli, to radzę ci...
- Spoko, hyung. Nie chcę dostać po mordzie.
Wszyscy lekko się zaśmialiśmy, a ja przetarłem oczy i usiadłem na łóżku.
- Ej Suga, ale długo będziemy musieli czekać, żeby poznać twój sekret? – Luhan to zdecydowanie najbardziej ciekawska osoba jaką znam.
- Nie – odpowiedział stanowczo - aha... Baek? To znaczy, że... teraz będziesz przyprowadzał Parka na imprezy z nami? – zaśmiał się w moją stronę, a ja odwzajemniłem uśmiech.
- On się nawet dość w porządku wydaje... - powiedział Lu – no i dobrze się ubiera. Serio fajna ta bluza.
- W sumie zawsze mu zazdrościłem, że jest taki przystojny – usłyszeliśmy młodszego.
- SEHUN!
Na ton Luhana, wszyscy oprócz niego wybuchliśmy śmiechem. Blondyn lekko się naburmuszył jednak maknae zaraz podszedł i go przytulił.
- Jesteście nienormalni – powiedziałem trójce swoich przyjaciół.
- Nie ma za co – odpowiedział mi Min i potargał moje włosy.
Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę w stanie nazwać ich przyjaciółmi.
YOONGI:
Opowiedziałem Jiminowi całą sytuację, która sprowadziła go do mojego pokoju i w końcu zdecydowałem podejść do swojego łóżka, na którym siedział. Zająłem miejsce obok i podałem mu tabletki specjalnie delikatnie ocierając swoją dłonią o jego. Gdy popijał lekko się zakrztusił, więc szybko zacząłem go delikatnie klepać po plecach. Gdy mu się polepszyło nadal celowo nie zabierałem ręki.
Wszystko jest zaplanowane.
Tak jak liczyłem, czerwonowłosy przeniósł wzrok na moją twarz wpatrując się w nią dokładnie.
Nie patrz na te wstrętne blizny.
Usta. Popatrzył na usta.
Gdy Jimin oblizał wargi, a następnie przygryzł tę dolną zrobiło mi się ciepło i zacisnąłem z spoczywającą na pościeli dłoń w pięść.
Wszystko idzie zgodnie z planem.
Chyba.
- Yoongi...
Świetnie.
- ...czy ty może chciałbyś... chciałbyś...
Na to czekałem.
Nie dałem mu dokończyć i szybko połączyłem nasze usta w pocałunku, który czerwonowłosy od razu odwzajemnił. Korzystając z jego jęku pogłębiłem pieszczotę i popchnąłem jego ramiona by położył się na łóżku, a następnie delikatnie usiadłem na jego biodrach. Jimin wplótł ręce w moje włosy i mocno przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, co niesamowicie mnie nakręciło. Oparłem rękę o łóżko, obok jego głowy, a drugą gładziłem mocno jego biodro. Po chwili miałem już poważny problem w spodniach przez widok leżącego pode mną Parka i jego działań. Skierowałem rękę pod jego koszulkę i zacząłem gładzić pięknie wyrzeźbioną klatkę.
Nagle w mojej głowie zapaliło się czerwone światło.
Stop, Min.
Za szybko.
To nie jest kolejna nawalona laska.
Jeszcze będzie okazja, by przeżyć to tak jak należy.
Z trudem oderwałem się od Jimina i oparłem czoło o to jego. Oboje ciężko oddychaliśmy.
Chyba jednak coś czuję.
Wstałem z łóżka i skierowałem się w stronę butelki z wodą, która w tym momencie była jedynym ratunkiem dla mojego rozpalonego ciała.
- Chciałbym – opowiedziałem na jego pytanie.
Jimina chyba na chwilę zatkało, ale byłem pewny, że zrozumiał o co mi chodzi. Po chwili w końcu się odezwał, a jego pytanie nieco mnie rozbawiło.
Naprawdę nie miał o co pytać w takim momencie, tylko o Luhana?
Słodki.
Zaraz po tym jak wyjaśniłem mu sytuację z blondynem Jimin szybko się zebrał i po krótkim buziaku opuścił mój pokój. Uśmiechnąłem się zadowolony i po opróżnieniu butelki do końca położyłem się w swoim łóżku. Spałem dziś krótko, a teraz mogę odpocząć. Zakopałem się w pościel nadal pachnącą czerwonowłosym, gdy nagle syknąłem z bólu.
Co do...?
Chwyciłem dłonią przedmiot, na którym się położyłem i wyciągnąłem go spod kołdry.
Telefon?
Pewnie wypadł Jiminowi.
A to znaczy...
Że jeszcze tu wróci.
Uśmiechnąłem się cwaniacko, a po odłożeniu urządzenia na biurko zamknąłem oczy i usnąłem.
***
Obudziło mnie gwałtowne otwarcie drzwi do mojego pokoju i krzyk Hoseoka.
- Yoongi, wstawaj! Widziałeś gdzieś Baeka? Znowu kurwa zniknął. Chodź do 712, chłopaki tam czekają.
- Spierdalaj – mruknąłem.
- No Jezus, rusz dupę leniu. Jest dopiero 23:00, a ty już śpisz?
Która kurwa?!
Zerwałem się i popatrzyłem na telefon. Musiałem spać dobre 10 godzin.
Chyba serio byłem niewyspany.
Niechętnie zwlokłem się z łóżka i ubrałem cieplejszą bluzę, ponieważ było mi naprawdę zimno. Parę minut potem siedzieliśmy w pokoju Sehuna i Baekhyuna.
- O co ci chodzi, hyung? Weź odpuść, pewnie zaraz wróci.
- Nie o to chodzi, Sehun. Coś mi tu śmierdzi na kilometr. Dziwnie się zachowuje, znika wieczorami, totalnie nas olewa – Hope nie dawał za wygraną wychylając się przez okno.
- Hoseok, przesadzasz. On ma przecież swoje życie, nie jest od nas uzależniony.
- Może jest kurwa ode mnie? Skończ pierdolić, Luhan.
Po tych słowach J-hope odszedł od parapetu i skierował się do łazienki.
- Młody, idź pilnuj. Nie mogę go przegapić.
Zauważyłem, że Sehun niechętnie wstał z łóżka ignorując zatrzymującą go rękę Luhana i podszedł do okna. Gdy Hope zniknął za drzwiami łazienki usłyszeliśmy głośne przeklęcie młodszego.
- OSZ KURWA...
Hoseok wypadł z łazienki jak poparzony i podbiegł do okna tym samym odpychając maknae.
- Nie nie... to nic, przewidziało mi się coś – zaczął się tłumaczyć Sehun jednak J-hope w ogóle nie zwracał uwagi na jego słowa.
- A to mała szmata... Rozpierdolę go. Przysięgam, że się nie pozbiera.
- Ej, o co ci kurwa chodzi, stary? – zdenerwował mnie, więc mój ton nie był zbyt przyjemny.
- No to chodź. Sam sobie popatrz. Szybko, bo zaraz wejdą do aka.
Wstałem i podszedłem do okna. Z siódmego piętra trudno było rozpoznać kogoś, kto był na samym dole, jeszcze w słabym oświetleniu. Jednak mi się udało...
Baekhyun szedł za rękę z Park Chanyeolem.
W moich myślach od razu pojawił się Jimin. Jak ja sobie to wyobrażam? Przecież nasze światy się tak bardzo od siebie różnią. Nie odezwałem się ani słowem do chłopaków i wróciłem na krzesło. Moje myśli były zajęte tylko przez czerwonowłosego.
Chyba się nieźle wkopałem.
Nie. Pieprzyć to.
Za bardzo go lubię...
Całować.
I się nim opiekować.
I na niego patrzeć.
Nie wiem ile tak siedziałem bez słowa, ale doszedłem do wniosku, że nie odpuszczę znajomości z Jiminem. Co więcej, będę starał się ją rozwinąć. Nie wiem w ogóle jak do tego doszło. Uratował mi życie, fakt. Ale czy to nie było tak, że święcie przekonany o swoim heteroseksualizmie nie zwracałem w ogóle na niego uwagi? Przecież taki przystojny nie stał się nagle. Poza tym... Dlaczego w ogóle mnie uratował?
I te słowa w moim pokoju, kiedy był pijany...
„Wydaje mi się, że jeden z Lojalnych Luzerów się na ciebie ślini."
Gdy przypomniałem sobie słowa Luhana sprzed kilku tygodni rozbolał mnie brzuch. Czyżby chodziło mu o Jimina?
Wszystko wskazuje na to, że od dawna był mną zainteresowany. A teraz ja jestem zainteresowany nim. Nie ma się co oszukiwać. Teraz tylko rozegrać to dobrze z chłopakami.
Z przemyśleń wyrwało mnie zgaszenie światła przed J-hope'a.
- Co ty odwalasz?
- Cicho! – syknął i dalej stał przy włączniku.
Po niecałych trzydziestu sekundach drzwi pokoju cicho otwarły się i wszedł Baekyun zaraz rzucając się na swoje łóżko. Hope zaświecił światło i skierował się na krzesło. Po jego pytaniu skierowanym do Baeka zwróciłem uwagę na jego ubiór. Zdecydowanie za duża czarna bluza, której długie rękawy zakrywały mu dłonie.
Nie musiałem czekać długo, ponieważ zaraz wybuchła burza. Nie chciałem się w nic wtrącać ciągle mając w głowie swoją relację z Jiminem, ale warknąłem na Hoseoka, gdy wspomniał, że wszyscy z Lojalnych są gówno warci. Chwilę potem Baek wylądował na podłodze dość mocno uderzając się w głowę. Wstałem i zacisnąłem dłonie w pięści czekając na odpowiedni moment.
– Ja doskonale wiem czemu Park się koło ciebie zakręcił! DOBRZE DAJESZ DUPY I TYLE!
Po tych słowach J-hope'a szybko do niego podszedłem. Szarpnąłem go tak, żeby stał przodem do mnie, a następnie mocno uderzyłem w twarz.
- Dobra, wystarczy chuju. Wypierdalasz stąd – wywaliłem go za drzwi i zaraz podszedłem do leżącego już na łóżku Baekhyuna, by zapytać go czy wszystko w porządku.
Chłopak zaczął przepraszać i słychać było, że płacze. Nie widziałem jego twarzy, ponieważ schował ją w poduszce. Zrobiło mi się go naprawdę szkoda, bo akurat Baekhyuna znam najdłużej ze wszystkich i wiem, że pod maską rozpieszczonej, chamskiej divy chowa się najbardziej wrażliwy z nas wszystkich chłopak.
Wszystko poskładało mi się w całość. Wszystkie te jego humory, blizny, których udawałem, że nie widzę. On się po prostu pogubił w swoich uczuciach. Nie dziwię mu się, że w końcu pękł. W końcu od prawie dziesięciu lat żywili z Parkiem do siebie nienawiść.
Ale życie jest przewrotne, prawda?
- W takim razie oboje mamy przejebane, stary – pogładziłem go po włosach.
Pierdolić ten cały podział.
Potrzebuję Park Jimina natychmiast i to niczyja pieprzona sprawa.
Zbyłem ciekawskiego Luhana i sprawnie zmieniłem temat wracając do Chanyeola. Wszyscy się nieco uspokoiliśmy i rozluźniliśmy. W jednej sekundzie mój humor znacznie się polepszył, a potem już nie mogłem się powstrzymać śmiejąc się głośno i wygłupiając z tymi idiotami.
Z moimi kumplami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro