Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[11]

(a/n)
Dziś troszkę yoonmina

ㄴㄱㄴㄱㄴㄱ

JIMIN:

Od rozmowy z Chanyeolem upłynęło już kilka dni, ale nadal miałem mu za złe to, że kazał mi odpuścić sobie Yoongiego. Strasznie nie lubiłem tego jak ktoś mi rozkazuje, a on właśnie to zrobił. W ogóle nie wziął pod uwagę moich uczuć i tego, że naprawdę darzę nimi czarnowłosego. Według niego to tylko głupie zauroczenie. Na wspomnienie tej myśli zacisnąłem ręce w pięści.

Sam jest głupi.

Przeciągnąłem się leniwie na łóżku i kątem oka zerknąłem na wiszący na ścianie zegar. Zerwałem się jak poparzony, szybko wrzucając do plecaka rzeczy potrzebne na zajęcia, które zaczynały się za 10 minut. Zaburczało mi głośno w brzuchu, ale w tym momencie nie mogłem stracić ani jednej minuty nawet na jedzenie. Wybiegłem z akademika i udałem się pod salę wykładową.

Na myśl o tym, że znowu będę mógł całe zajęcia wpatrywać się w Yoongiego poczułem dreszcze na całym ciele, jednak myśli tej towarzyszyła jeszcze druga. Co jeśli Chanyeol dowie się, że tak naprawdę nie zaprzestałem starań o chłopaka? Będzie zły? Zrobi coś Yoongiemu? Moja mina od razu zrzedła, a twarz której odbicie zobaczyłem w oknie budynku była blada.

- Jiminnie! - usłyszałem głos Kyungsoo - Jakiś niewyraźny dziś jesteś, stało się coś?

- Po prostu się nie wyspałem, DO - skłamałem - położę się po zajęciach.

- Nie oszukasz mnie - rozglądnął się po korytarzu i pociągnął mnie w stronę wyjścia – chodź, idziemy na duże burgery i opowiesz mi wszystko.

Omg, burgery?

Tak. Chcę. Proszę. Błagam.

- Ale Kyung... a zajęcia? - zapytałem.

- Daj spokój. Jesteśmy na psychologii, a ja widzę, że w tym momencie potrzebujesz specjalisty. Zostanę nim i nie martw się pierwsza wizyta jest darmowa - otworzył drzwi budynku i wyszliśmy za zewnątrz.

Stanąłem na chwilę w miejscu, a gdy ruszyłem poczułem, że niechcący trąciłem ramieniem osobę nadchodzącą z naprzeciwka, rzuciłem szybkie przepraszam. Zostałem jednak zignorowany.

Odwróciłem się, aby zobaczyć kogo uderzyłem. Chłopak obojętnym wzrokiem wpatrywał się w ekran iPhone’a, z białych słuchawek, które miał na uszach leciała głośna muzyka , a jego włosy były... były czarne.

Min Yoongi.

Moje serce zabiło jakieś dwieście razy szybciej. Zaraz jednak się odwróciłem i dobiegłem do Kyungsoo, który nawet nie zauważył, że od jakiś stu metrów nie idę koło niego.

Weszliśmy do baru, w którym podawali najlepsze burgery w całym mieście, zamówiliśmy sobie po jednym i usiedliśmy przy stoliku.

- No to mów - powiedział mój przyjaciel i wziął pierwszego gryza kanapki.

Mój żołądek skręcił się na zapach jedzenia i głośno zaburczał dlatego zanim się odezwałem, odgryzłem dość spory kawałek burgera i szybko go przeżułem, aby odpowiedzieć DO.

- Soo, to nie jest dla mnie łatwe... - zacząłem.

- Po to tutaj jestem Jiminnie. Żeby cię wysłuchać i pomóc.

- Eh... Bo ja boję się twojej reakcji. Że będziesz na mnie zły, a to nie tak, że ja tego chciałem. To się po prostu stało. Ale wiesz co? Nie żałuję, czuję się dzięki temu szczęśliwszy i ...

- Czekaj, czekaj - przerwał mi - bo ja nadal nic nie rozumiem. Czego nie chciałeś? Co się stało? Co lub kto jest tym co cię uszczęśliwia? - zasypał mnie pytaniami.

- DO... Chan jest wściekły. Nie wiem czemu mu to przeszkadza - mówiłem dalej - kazał mi z tym skończyć, rozumiesz? A ja nie chcę i nie zrobię tego - zrobiłem przerwę na głęboki wdech - Kyungsoo ja zakochałem się w Yoongim - wydusiłem wreszcie.

- O Boże, wiedziałem!  Od momentu kiedy Jongin przyszedł do mnie i powiedział, że musiał nieść go do twojego pokoju - wykrzyczał uradowany, a ja otwarłem szeroko oczy i zakrztusiłem się kawałkiem burgera.

Takiej reakcji się nie spodziewałem.

- Ale przecież on jest naszym wrogiem, powinienem go nienawidzić. Tymczasem ja darze go takim uczuciem... - zarumieniłem się.

- Oh, głuptasie - przesiadł się na miejsce obok mnie - w takiej sytuacji, żaden podział nie ma znaczenia. Miłość nie wybiera, Jiminnie. Ona sprawia, że stajesz się lepszą i szczęśliwszą osobą. Chanyeolem się nie przejmuj, kiedyś i jemu się to przytrafi i sam nie będzie wiedział co się z nim dzieje. Podążaj za własnym sercem, nie słuchaj kogoś kto karze ci działać na przekór niemu. Zaufaj samemu sobie.

W kącikach oczu poczułem łzy i zaraz jedna z nich spłynęła po policzku.

- Ej ej, nie płacz - spanikował DO.

- To ze szczęścia - przytuliłem się do niego - dziękuję ci za wszystko. I mam prośbę. Dopóki sprawa z Yoongim nie zajdzie dalej, mógłbyś...

- Nie powiem mu, twój sekret jest u mnie bezpieczny. Musisz jednak wiedzieć, że Jongin wie. Ale znajdę sposób żeby zatkać mu buzie - zapewnił mnie z diabelskim uśmiechem.

***

Dwa kolejne dni spędziłem na dyskretnym obserwowaniu Mina na każdych naszych wspólnych zajęciach.

Siedziałem właśnie w pokoju pisząc kolejną publikacje kiedy usłyszałem ciche pukanie do drzwi.

Kogo tu przywiało?

- Otwarte! - zawołałem i zaraz zacząłem układać porozrzucane po całym łóżku papiery.

Wstałem, aby przywitać gościa, któremu wcale nie spieszyło się z wejściem do mojego pokoju i w jednej chwili moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Nie spodziewałem się go tutaj. W moim pokoju.

- Jimin? Ja… - zaczął Yoongi – uratowałeś mi życie. Czego chcesz w zamian? Przysługa za przysługę.

Czego ja chcę?

Ciebie.

W tym łóżku.

Nade mną.

Teraz. 

- To nie było nic wielkiego, Yoongi - nerwowo podrapałem się po karku - ale jeśli chciałbyś... może masz ochotę... kręgle iść mną ze…

JEZU CO JA MÓWIĘ?

- To znaczy... - oddech - może poszlibyśmy razem na kręgle w sobotę? Uwielbiam grać i słyszałem, że ty też - uśmiechnąłem się do niego nieśmiało.

Suga dokładnie obserwował moją twarz nadal stojąc w progu drzwi i delikatnie uniósł brwi. Po chwili odwrócił głowę, jakby zastanawiał się czy ktoś przypadkiem za nim nie stoi.

- Yyy…

Ojejku, zaniemówił przeze mnie. 

Już drugi raz!

- Skoro tego chcesz… Ale masz o tym nikomu nie mówić, bo… - przerwał i zawahał się na kilka sekund – eh…  znasz reguły gry. Wszyscy w niej siedzimy.

Po tym jak Yoongi opuścił mój pokój rzuciłem się na łóżko i nie mogłem opanować pisku szczęścia. Nie wierzę, że wyjdziemy gdzieś razem. To jak spełnienie marzeń.

Zaraz jednak przypomniałem sobie jego ostatnie słowa.

„Znasz reguły gry.”

Proszę, Min. Już niedługo ten cały podział na niebo i piekło się skończy.

A ja wygram tą grę.

BAEKHYUN:

Gdy drzwi zamknęły się za Chanyeolem nadal stałem bez ruchu i gapiłem się w punkt przede mną. Po chwili zorientowałem się, że moje palce lekko dotykają dolej wargi, na której jeszcze przed chwilą czułem jego dotyk.

Szybko opuściłem rękę i przetarłem oczy.

Co się właśnie wydarzyło?

Jak to się stało, że nasze dłonie się zetknęły? Jak to się stało, że przeszył mnie dreszcz? Jak to się stało, że przez pierwsze kilka sekund nie potrafiłem zabrać swojej?

Stałem w bezruchu i gapiłem się w drzwi mając w głowie tysiące myśli, a jednocześnie pustkę. Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie i do pokoju wpadli Luhan, Sehun i J-hope.

- Baek zbieraj się, lecimy na piwo i na jakieś…  Co ci? Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha – spytał Hoseok.

- Lu… Luhan – zdołałem odzyskać głos po kilku dobrych sekundach – musimy pogadać.

***

Po wyjściu chłopaków blondyn od razu do mnie podszedł i usadowił mnie na łóżku zajmując miejsce obok. Nadal nieobecnym wzrokiem wpatrywałem się w niewiadomy punkt przede mną kiedy poczułem, że Luhan chwycił moją dłoń. Podniosłem wzrok na jego twarz.

Czy on jest pierwszą osobą w moim życiu, która się o mnie martwi?

- Co jest Baek, coś z Chanyeolem? Myślałem, że go nie spotykasz, macie różne godziny zajęć, a dodatkowo ty rzadko wychodzisz z…

- Przyszedł tu.

Luhan otworzył szeroko oczy i wpatrywał się we mnie bez słowa, jakby czekał na zapewnienie z mojej strony, że żartuję.

- Jak przyszedł tu? Do twojego pokoju? Kiedy? Czego chciał? – spytał zauważając, że nie na razie nie mam zamiaru mówić niczego więcej.

- Wyszedł chwilę przed waszym przyjściem – powiedziałem cicho – chciał… powiedział, że się o mnie martwi. Że nigdy nie przestał… I dotknął mojej dłoni. A ja…

Wziąłem głęboki oddech.

Nigdy się nie uwolnię z tego diabelskiego cyrku.

- A ja nie potrafiłem zabrać jej od razu – dokończyłem zawstydzony.

Luhan chwilę milczał, ale gdy zorientował się, że skończyłem swoją wypowiedź, zabrał głos.

- Nie potrafiłeś… Dreszcze i te sprawy? Zmroziło cię, nie?

- Skąd to wiesz?

- Wiem, bo tak samo miałem z Sehunem, Baek – odparł i delikatnie się uśmiechnął, a mi skręcił się żołądek.

– Po prostu – kontynuował wypowiedź - mogłem mieć rację wcześniej, raczej się zakochałeś.

Zanim zdążyłem jakkolwiek zareagować  na jego słowa, Luhan znowu przejął głos.

- Moment, powiedział, że się martwi? Co mu się nagle zmieniło?

- Powiedział, że nigdy nie przestał… I że… - nie mam pojęcia czemu kąciki moich ust się lekko uniosły – że nie odpuści.

Blondyn popatrzył na mnie i widząc moją minię uśmiechnął się szeroko.

- Jezu, Baek, tak się cieszę z twojego szczęścia – przytulił mnie mocno, ale zaraz się odsunąłem – miłość to coś genialnego! Zobaczysz.

- Ejej, Luhan, proszę cię. Znając Parka to pewnie coś na mnie planuje razem z tą pierdolniętą platynową głową. Ja… nie chcę mu wierzyć. Nie mogę. Coś tu jest nie tak – powiedziałem poważnym tonem – prawie 10 lat nienawiści, Lu. I nagle co, zabujał się biedny? Po tym jaki dla niego i dla tej reszty frajerów byłem?

Nie jestem aż taki głupi. Od początku gimnazjum, przez liceum, aż po studia byłem straszną szmatą dla niego i wszystkich tych jego przyjaciół. Do tej pory tak jest i sądzę, że nie potrafiłbym zmienić swojego podejścia do tej bandy luzerów, choćby nie wiem jak bardzo Park by się o to starał. Ja i moi chłopcy jesteśmy po prostu lepsi. Pod względem pozycji, pod względem pieniędzy i pod każdym innym względem.

- Ale przyznasz, że Park jest przystojny.

- No jest w chuj, ale to nie zmienia faktu, że… - zatkało mnie gdy dotarły do mnie moje własne słowa. Momentalnie poczułem pieczenie na policzkach.

- HAA! Więc łap okazję, Baek– zawołał roześmiany Luhan - W łóżku na pewno też jest świetny.

Zawstydziłem się jeszcze bardziej i mimowolnie zacząłem wyobrażać sobie sytuację, w której Park i ja…

BOŻE DROGI.

TAMTEN SEN.

- Baekyun, wszystko okej? – spytał przestraszony blondyn – pobladłeś.

YOONGI:

Trochę zaskoczyła mnie propozycja Jimina. Myślałem, że może ureguluję swój dług odpowiednią sumą pieniędzy, czy jakimś darmowym towarem, a on chciał tylko wyjść na kręgle.

Ze mną.

Szybko przestałem myśleć o czerwonowłosym i skupiłem się na wykładzie. Lekko odwróciłem głowę by wyjrzeć przez swoje ramię. Miałem to już w nawyku, ponieważ albo mam coś nie tak z głową albo naprawdę zawsze na tych zajęciach ktoś mnie obserwuje.

Kątem oka zauważyłem Jimina, który synchronicznie z moim ruchem głowy odwrócił swoją w drugą stronę.

- Drogi panie Min. Byłbym niezmiernie, ale to niezmiernie wdzięczny, gdyby chociaż raz skupił pan uwagę na moich słowach, a nie na wszystkich twarzach studentów na auli – usłyszałem złośliwą uwagę profesora, którego nazwiska nawet nie kojarzyłem. Wiem tylko, że miał zatargi z moim ojcem i teraz wielce się na mnie wyżywa.

- Drogi panie magistrze doktorze habilitowany nadzwyczajny – zacząłem naśladować jego ton - nie potrzebna mi pańska wdzięczność .

Wstałem z samoskładającego się krzesełka, które głośno się zatłukło i szybkim krokiem opuściłem aulę. Nie będzie mi typ niszczył humoru z rana.

Było coś koło jedenastej kiedy usiadłem na ulubionej ławce opodal dziedzińca i spokojnie paliłem papierosa. Do moich myśli ponownie wdarł się Park i jego dziwna propozycja.

Czemu chce ze mną po prostu gdzieś wyjść?

To pytanie nie opuszczało moich myśli. Zacząłem się zastanawiać jakie w ogóle były relacje między nami zanim… zanim znalazł mnie wtedy w nocy. W sumie najbardziej nienawidzą się Baek i Chanyeol. No i wszystkich nas niemiłosiernie wkurwia Jongin… No i coś mi się dzieje, kiedy widzę Kim Namjoona…

Kto tam jeszcze…

Aha, ten mały królik, który się nigdy nie odzywa i ten cały DO, który morduje wzrokiem…

No i Jimin.

Zawsze jakiś taki… uśmiechnięty i troskliwy? Często starał się załagodzić sytuację między chłopakami.  Chyba nie powinienem go oceniać z góry tylko dlatego, że przyjaźni się z Parkiem i resztą. Możliwe, że jest coś więcej wart. Wiem, że pochodzimy z dwóch różnych światów… i naprawdę mam w dupie tych jego kumpli…  Ale Jimin...

Uratował. Mi. Życie.

Siedziałem tak zamyślony i nagle poczułem, że ktoś się do mnie dosiada.

- Elo, ty nie masz zajęć teraz? – spytał Hope, a gdy podniosłem wzrok zauważyłem jeszcze Luhana i Sehuna, których dłonie były… splecione?

Przez ułamek sekundy w mojej głowie pojawił się obraz mnie i Jimina w takiej samej sytuacji. Lekko zaskoczony własnymi myślami szybko wyrzuciłem obraz z głowy i odwróciłem wzrok na siedzącego obok mnie J-hope’a.

- Nie mam, co cię to?

- Masz rację, mam to w dupie – wyszczerzył się brązowowłosy – pamiętasz picie tuż przed próbną ewakuacją? Jutro u powtarzamy u ciebie i Luhana. Trzeba trochę ożywić Baeka, a znając jego to nie odmówi sobotniego wieczoru z alkoholem.

Sobotniego wieczoru? 

Kurwa…

- Ja nie… - w głowie szukałem wszystkich możliwych wymówek – nie mam czasu. Sami sobie pijcie, ja nie mogę.

- Boże hyung, o co ci chodzi – zajęczał Sehun – najpierw Baek, teraz ty… czemu  nie możesz?

- Nie twoja sprawa gówniarzu, opanuj ciekawość – skarciłem młodszego.

- Suga, odpierdalasz. Czemu niby nie możesz? – zirytował się J-hope.

Westchnąłem głęboko i przetarłem oczy.

- Umówiłem się na jutro. Wychodzę, okej?

Zaraz pożałowałem swojej wypowiedzi bo wyraz twarzy brązowowłosego mnie przeraził.

- O mój Boże, Min idzie na randkę! Trzymajcie mnie, bo padnę! Laska czy koleś? Gdzie idziecie? Pewnie koleś i pewnie dlatego się zastanawiałeś czy jesteś bi! Bo wiecie chłopaki, Suga jest jednak bi!

Nie wytrzymałem i moja pięść szybko odnalazła drogę do jego twarzy. Nie uderzyłem go mocno, chciałem żeby się po prostu zamknął.

Zadziałało.

Hope popatrzył na mnie urażonym wzrokiem trzymając się za podbródek. Po chwili jednak zaczął się głośno śmiać.

- Przystojny jest przynajmniej?

***

Gdy obudziłem się na drugi dzień kompletnie nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Wybrałem jakieś ciuchy na te całe kręgle, a potem udałem się pod prysznic. Nie byliśmy umówieni na konkretną godzinę, ale planowałem pójść po Jimina koło dwudziestej. Jak nie będzie gotowy to trudno.

Chociaż może mógłbym zaczekać…

Za  dwadzieścia dwudziesta stałem przed jego drzwiami po raz drugi w swoim życiu i po raz drugi odczuwałem lekki stres. Zapukałem i po otrzymaniu zaproszenia do środka uchyliłem drzwi.

- Nie wiedziałem o której będziesz go…

Przerwałem w połowie swoją wypowiedź, ponieważ moim oczom ukazał się obraz idealnie wyrzeźbionej klatki Jimina, a ja nie mogłem przez kilka sekund oderwać on niego wzroku.

- O, przyszedłeś, wybacz. Już prawie jestem  gotowy – uśmiechnął się ciepło - tylko ubiorę koszulkę i wychodzimy.

Ależ nie ubieraj…

- Spoko.

***

Gdy znaleźliśmy się z kręgielni od razu zamówiłem nam po piwie i uparłem się by zapłacić za naszą dwójkę. U mnie pieniądze nie mają żadnego znaczenia, a wiem, że Jimin nie ma tak łatwo. Widać po nim, że nie jest biedny, ale ja akurat mogę pozwolić sobie na więcej.

Po jakimś czasie zupełnie zapomniałem, że to wyjście jest spełnieniem przysługi. Zacząłem się nawet dobrze bawić co jakiś czas przekomarzając się z Jiminem i pijąc razem z nim kolejne piwa.

Oj jest przystojny, Hoseok.

W pewnym momencie poczułem, że alkohol już dobrze na mnie podziałał bo nie bardzo panowałem nad swoim wzrokiem. Dokładnie obserwowałem każdy ruch i całe ciało czerwonowłosego, gdy ten rzucał kulą. Parę razy to zauważył i za każdym razem uśmiechał się zadziornie. Czasami miałem wrażenie, że swoimi ruchami chce mnie sprowokować, żebym wziął go tutaj i teraz na tym torze kręglarskim.

Chyba naprawdę jestem bi.

Po udanym wieczorze wracaliśmy do akademika i jakoś nie przejmowałem się tym, że chłopaki mogą być na mieście. To nie jest ich pieprzona sprawa, gdzie i z kim wychodzę.

Po chwili staliśmy pod drzwiami pokoju Jimina. Chłopak odwrócił się do mnie przodem tak, że jego plecy prawie dotykały drzwi.

- Świetnie się bawiłem. Dziękuję, że się zgodziłeś ze mną wyjść – uśmiechnął się szeroko, a ja odruchowo spojrzałem na jego usta zaraz przenosząc wzrok na drzwi za nim.

Boże, co ja odwalam?

- Nie ma za co. O dziwo ja też się dobrze bawiłem – czułem jak alkohol szumi mi w głowie, a mój wzrok znowu niekontrolowanie ucieka na usta chłopaka.

Już chciałem odwrócić się i odejść gdy nagle poczułem delikatne dłonie na policzkach przyciągające moją twarz do pocałunku. Przez chwilę stałem nieruchomo, jednak po chwili sprowokowany walką o dominację lekko popchnąłem Jimina na drzwi za nim, przywarłem mocniej do jego ciała i zacząłem go namiętnie całować. Chłopak skierował ręce ja moje plecy i zaczął je gładzić, a ja lekko pociągnąłem jego włosy sprawiając, że ten wydał z siebie ciche westchnięcie.

Nagle poczułem silne popchnięcie ze swojej prawej, a przez to, z powodu upojenia alkoholem i tym samym problemu z utrzymaniem równowagi, mocno uderzyłem w szklane drzwi klatki schodowej. Kiedy zsunąłem się po nich by wylądować bezpiecznie na podłodze usłyszałem przestraszony głos Jimina.

- BOŻE CHANYEOL, NIE! CO TY ROBISZ?!

ㄴㄱㄴㄱㄴㄱ

Halo, jest tu ktoś? ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro