[09]
JIMIN:
Od momentu kiedy instynktownie doskoczyłem do chłopaka, aby obejrzeć jego rany, miałem przypuszczenia, że może to się źle skończyć. Yoongi początkowo był w szoku i nie ruszył się nawet o milimetr, jednak stan otępienia zniknął. Zerwał się z łóżka, a ja chcąc uniknąć przypadkowego uderzenia, odchyliłem się i upadłem na tyłek. Widziałem, że ból towarzyszył mu przy każdym większym ruchu, jednak od razu zaczął się ubierać i wyrzucać mi, że nie potrzebnie się nim zająłem, a potem...
„Jimin"?
Czy on powiedział do mnie po imieniu?
Moje serce zabiło dwa razy mocniej. Moje imię wypowiedziane jego głosem brzmiało jak melodia. Jednak nim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć chłopak opuścił mój pokój trzaskając przy tym drzwiami tak, że kawałki farby przy framudze oderwały się od uderzenia.
Nadal siedziałem na ziemi, a do rąk wziąłem poduszkę na której spał Yoongi. Przysunąłem ją do twarzy i mocno zaciągnąłem się zostawionym tam przez czarnowłosego zapachem. Przypomniałem sobie o jego zranionym brzuchu i moich dłoniach, które smarowały go maścią, o jego pełnych ustach, które prosiły się o pocałunki. Poczułem ciepło w podbrzuszu, a mój oddech delikatnie przyspieszył.
Co z tego Jiminnie, jak i tak cię zostawił.
W głowie miałem coraz więcej pytań.
Czy kiedykolwiek odezwie się jeszcze do mnie?
Czy spojrzy na mnie?
A może wyśmieje?
Zdecydowanie był zły za to co zrobiłem. Że go uratowałem.
Dlaczego on?
Dlaczego moje serce przyspiesza za każdym razem jak go zobaczę?
I jeszcze...
Dlaczego życie potoczyło się tak, że pochodzimy z dwóch różnych światów. Światów, które nienawidzą się jak niebo i piekło?
Nie wiem kiedy po moich policzkach zaczęły płynąć łzy, a ja położyłem się na jeszcze ciepłym od ciała chłopaka łóżku. Zmęczony zamknąłem oczy i postanowiłem chwilę się przespać.
Czemu zakochałem się w tobie, Yoongi?
***
Obudziłem się godzinę później i od razu podniosłem leżący na podłodze telefon, odłączyłem go od ładowarki i uruchomiłem.
Zlekceważyłem nieodebrane połączenia oraz nieprzeczytane wiadomości z dzisiejszej nocy. Cztery smsy były jednak sprzed jakichś 15 minut.
Od: Chanyolo ʕ •ᴥ•ʔ
Jiminnie daj znac jak wstaniesz ^-^
Od: Chanyolo ʕ •ᴥ•ʔ
Martwilismy sie o Ciebie ;_;
Od: Chanyolo ʕ •ᴥ•ʔ
Musze Ci cos powiedziec
Od: Chanyolo ʕ •ᴥ•ʔ
Jimin... eh wstan juz nooooo
Nie chciało mi się odpisywać na wiadomość i szczerze mówiąc wolałem rozmawiać z kimś twarzą w twarz, więc szybko się przebrałem i ruszyłem korytarzem do pokoju moich przyjaciół. Otworzyłem drzwi bez pukania. Chłopaki przychodząc do mnie też nie zawracali sobie tym głowy, przecież nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic.
Łóżko Namjoona było puste, więc musiał już wyjść najprawdopodobniej do biblioteki. Chan leżał na swoim wgapiony w telefon, a Jongin w pośpiechu biegał po całym pokoju i przeklinał pod nosem.
Całe to zamieszanie sprawiło, że nie zostałem zauważony.
- Mówię ci to trzeci raz idioto. Wypaliłeś wczoraj wszystkie fajki, więc nie licz na to, że cała rama magicznie pojawi się w twoich rękach - powiedział Chanyeol przewracając przy tym oczami.
- One gdzieś tu są. Przyrzekam ci! - Jongin położył się na ziemi i popatrzył pod łóżko – O, NIE WIERZĘ! I KTO MIAŁ RACJĘ ? NO KTO?! POWIEDZ MI, CHAN!
- Kai... to tylko jedna fajka, w dodatku była pod moim łóżkiem i...
- Nie obchodzi mnie to - przytulił fajkę do klatki piersiowej - przynajmniej mam co zapalić. O, cześć Jiminnie! Nie zauważyłem cię - śmiejąc się poklepał mnie po ramieniu i wyszedł z pokoju.
- Hej - odpowiedziałem po czym podszedłem do biurka i oparłem się o nie - Chciałeś mi coś powiedzieć? - zapytałem Chana.
- Nie będę bawił się w podchody Jiminnie, przejdę od razu do sedna.
Okej, zaczynam się bać.
- Kiedy wczoraj zniknąłeś, a Jongin poszedł po ciebie po waszej rozmowie, przez długi czas nie wracał do pokoju, więc stwierdziłem, że muszę sprawdzić czy coś się wam nie stało.
On chyba nie...
- Widziałem wszystko. To jak nachylasz się nad tym ćpunem i to jak chciałeś go pocałować. Jak szeptasz mu do ucha słowa troski. TROSKI, Jimin?! Do niego? Za to wszystko co zrobił? Co nam zrobił?
- Chanyeol, ale... - zacząłem, ale ten od razu mi przerwał, ja ze smutkiem spuściłem głowę i zacząłem bawić się palcami, strzelając nimi co jakiś czas.
- Nie chcę tego słyszeć. Mam nadzieję, że twoje głupie zauroczenie minie szybko i zrozumiesz jakim absurdem ono było. Koniec z Min Yoongim, dobrze?
Nigdy.
- Dobrze.
BAEKHYUN:
Gdy Luhan usłyszał krzyk Sehuna do mnie, od razu wypadł z łazienki i również stanął nad moim łóżkiem. Wpatrywał się w moją rękę, którą nadal mocnym uściskiem trzymał młodszy, a po chwili przeniósł przerażony wzrok na moją twarz.
- Boże Baekhyun, co ty do cholery zrobiłeś?! Czyj to był scyzoryk?
Wyrwałem zranioną kończynę z uchwytu Sehuna sycząc przy tym z bólu i popatrzyłem na nich gniewnym wzorkiem.
- Spieprzajcie, okej? Nie mogłem spać i... I się naćpałem.
- Jak naćpałeś? Czym? – Luhan nie chciał odpuścić – i pociąłeś się na fazie? Co ty za gówno brałeś?!
- Oh Jezus, byłem w nocy u Hope'a i dał mi najmocniejsze tabletki jakie miał. A ten nóż... Nie wiem skąd się wziął – skłamałem – w ogóle prawie nic nie pamiętam.
- Kurwa Baek, z tobą trzeba uważać jak z dzieckiem – syknął młodszy – idź to posprzątaj teraz. Ćpunie.
- Uważaj na słowa, gówniarzu – mruknąłem, ale zaraz zebrałem się z łóżka żeby nie wzbudzać więcej podejrzeń. Nikt nie mógł znać prawdziwego powodu.
***
Parę godzin później spokojnie siedzieliśmy w moim pokoju kiedy nagle drzwi się otworzyły, a sekundę potem usłyszałem głos Sugi.
- Luhan kurwa, swojego pokoju nie masz? Zresztą mam to w dupie. Idziemy coś jeść, jestem głodny – zwrócił się do całej naszej trójki – J-hope zaraz tutaj będzie.
- JA PIEPRZĘ, YOONGI. A TOBIE CO SIĘ STAŁO?! – znowu usłyszałem krzyk Luhana.
Ten to ma dzisiaj dzień pełen wrażeń.
Podniosłem w końcu wzrok na chłopaka stojącego w progu i otworzyłem szeroko usta. Wyglądał... wyglądał jak pobity. Kilka poważnych rozcięć na twarzy amatorsko pozaklejanych plastrami i śliwa pod lewym okiem. Lekko się garbił jakby miał problemy z brzuchem i podpierał się ręką o ścianę, kiedy z nami rozmawiał.
- Nic kurwa, nie interesuj się.
- To ci dilerzy. Dlatego wczoraj zniknąłeś? – podpytał Sehun – kurwa, mogliśmy cię poszukać.
- Nieważne. Widzisz, że żyję, nie? Poradziłem sobie – uśmiechnął się tym swoim uśmiechem pod tytułem: „zawsze jestem lepszy".
- Ja nie idę – odparłem – no ja nie idę jeść. Nie jestem głodny – dodałem gdy pytające spojrzenia całej trójki skierowały się na mnie.
- No ja pieprzę... dobra zamawiamy żarcie do was, księżniczko – odpowiedział mi czarnowłosy - muszę zjeść.
***
Kolejne dni wyglądały tak samo. To znaczy, że prawie w ogóle nie wstawałem z łóżka, prócz krótkich wizyt w łazience. Luhan i Sehun ciągle siedzieli mi w pokoju i denerwowali mnie pytaniami co mi jest. Zbywałem ich i kazałem się zajmować własnymi sprawami. Codziennie też przyłazili Suga i J-hope, którzy wymyślili sobie, że dopóki twarz Yoongiego nie wróci do dobrego stanu będą zamawiać jedzenie do akademika, by nie musieć wychodzić na zewnątrz. Nie wiem dlaczego uparli się, że to u mnie i Sehuna będą sobie urządzać obiadki, ale za każdym razem próbowali mi wcisnąć choćby jeden kawałek pizzy.
Jadłem, żeby nie wzbudzać podejrzeń.
Tak naprawdę byłem coraz bardziej słaby i w ogóle nie miałem apetytu. Nie chciało mi się ruszać z łóżka i nosiłem bluzy z długim rękawem, by zakrywać pociętą rękę. Co noc śnił mi się Park i zawsze kończyło się pobudką w środku nocy, papierosem, a potem leżeniem do rana wgapiając się w sufit. Noce odsypiałem dniami. Nie chodziłem na zajęcia i nie wychodziłem na imprezy z chłopakami.
Rozsypywałem się.
Pewnego dnia obudziłem się po swojej popołudniowej drzemce koło siedemnastej i poczułem na sobie czyjś wzrok. Popatrzyłem na łóżko swojego współlokatora, na którym siedział Luhan i wyraźnie wyczekiwał mojej pobudki.
- Baek... Pogadajmy.
- Nie mamy o czym.
- Mamy, Baekhyun.
Oho.
- Od ponad tygodnia nie wstajesz z łóżka. Nie chodzisz na imprezy. Nie pijesz z nami. Nic nie jesz. Jesteś blady jak ściana. Schudłeś tak, że wszystkie bluzy wiszą na tobie jak na wieszaku.
Zrobił pauzę i westchnął głęboko.
- Do tego ta ręka... Baek, ja nie wierzę, że zrobiłeś to, bo byłeś naćpany. Rozmawiałem z Hope'em. Mówił, że tabletki, które ci dał nie wkręcały silnej fazy.
- Czego ty ode mnie chcesz, Lu – spytałem zrezygnowany. Luhan nie jest głupi. Może z niego trochę nadąsana diva, ale na pewno umie poskładać fakty do kupy i możliwe, że nawet się o mnie martwi.
- Baekhyun, ja wiem, że tutaj nikt nie może sobie ufać, ale ja chcę, żebyś ty postarał się zaufać mi. Martwię się o ciebie. Zmieniłeś się nie do poznania... Co się dzieje?
Łzy napłynęły mi do oczu jak zawsze kiedy wracały do mnie wspomnienia o Chanyeolu. Czułem się taki bezsilny, tak bardzo rozbity. Stwierdziłem, że kto jak kto, ale Luhan jest jedyną osobą z mojej paczki, której mógłbym się jakkolwiek zwierzyć. Popatrzyłem na niego zmęczonymi oczami z których popłynęło już kilka łez.
- Park Chanyeol.
CHANYEOL:
Odpowiedź Jimina lekko mnie zaskoczyła, myślałem że chłopak będzie się stawiał. Możliwe, że powiedziane przeze mnie słowa od razu do niego trafiły i zrozumiał to, że on i Min Yoongi nie mają, ani nie mogą mieć wspólnej przyszłości. To po prostu nie było możliwe, nie w tym życiu, nie w tych podziałach w jakich żyliśmy. Chłopak oznajmił mi, że zaraz ma zajęcia i wyszedł zostawiając mnie samego. Znowu położyłem się na łóżku i odpaliłem fajkę. Nie miałem w tym momencie nawet siły aby podejść do okna. Kiepowałem do puszki na ziemi i myślałem.
Baekhyun.
Mój plan powoli zaczynał działać. Jego ciało już reagowało dreszczami podniecenia na moje działania. Jest za słaby aby się temu oprzeć, więc to tylko kwestia czasu, kiedy sam rzuci się w moje ramiona. Kończyłem właśnie palić kiedy drzwi do pokoju otworzyły się, a ktoś zaczął głośno kaszleć i krztusić się.
- Czy ty upadłeś na głowę czy co?! - usłyszałem krzyk Namjoona - mogłeś chociaż otworzyć okno, ale nie! Wolisz nas tu wszystkich udusić!
- Zapomniałem, stary... przepraszam. Tak jakoś wyszło - chłopak otworzył okno i siadł na moim łóżku.
Naruszył moją świątynię. Lepiej, żeby miał dobre wytłumaczenie.
- Co jest, Chanyeol? Coś cię gryzie. Mówiąc to nie mam oczywiście na myśli, że gryzie cię jakieś zwierzę lub robak, tylko chodzi mi o to, że widzę że masz jakiś problem. No mów. Wujek Namjoon słucha.
W mojej głowie szalała bitwa wszystkich „za" i „przeciw" czy powinienem mówić Rapmonowi o moim planie zemsty.
- Wiem o co ci chodzi. A jeśli jesteś ciekawy nad czym tak dużo myślę to... - zawahałem się i westchnąłem - planuję zemstę. Zanim jakkolwiek to skomentujesz daj mi dokończyć. Postanowiłem, że nadszedł czas aby Byun dostał za swoje i moim celem jest zniszczenie go. Całego.
Tyle powinno mu wystarczyć. Nie musi znać szczegółów.
- Ymm... Chan? Nie wiem czy to jest dobry pomysł. Od kiedy stałeś się mściwy? Tyle z nim wytrzymaliśmy, skończmy studia i każdy pójdzie w swoją stronę. Świat jest duży i możliwe, że później już nigdy nie spotkamy żadnego z nich.
Wiedziałem.
- Odpuść sobie. Pamiętaj, że planując zemstę powinieneś od razu wykopać dwa groby.
- Nie odpuszczę mu, Namjoonie. Pożałuje tego co robił nam przez te wszystkie lata.
***
Kolejne dni mijały szybko. Zajęcia - akademik. Akademik - zajęcia.
Prawie codziennie pisałem z czegoś kolokwium. Miałem dość. Jeszcze do tego wszystkiego nigdzie nie widziałem Baekhyuna i mój plan stał w miejscu od dnia imprezy.
Gdzie on jest?
Wszedłem do windy i kolejny już raz w tym tygodniu stałem tam razem z dostawcą jakiś fastfoodów. Może on mi odpowie na moje pytanie.
- Ej sorry, bo mijamy się prawie codziennie... Ja wysiadam na szóstym, a ty jedziesz na siódme, tak? - kiwnął mi w odpowiedzi głową - dostarczasz to jedzenie do różnych pokoi, czy tylko do jednego?
- Do jednego, ale jest tu tyle żarcia ze spokojnie z pięć osób to zje. Zawsze dziwi mnie, że tyle zamawiają bo jak to im dostarczam, to otwiera mi albo dość młody i wysoki chłopak z pogardą wypisaną na twarzy...
Sehun.
- ...albo taki niższy co wygląda jak śmierć. To chyba twoje piętro – zakończył.
Śmierć? Czyżby Baekhyun?
- Tak tak, dzięki.
Już wiedziałem czemu od kilku dni ani raz nie spotkałem Byuna. Zaszył się w swoim pokoju i pewnie w ogóle go nie opuszcza. Może to czas abym pokazał mu jakim jestem troskliwym i zakochanym w nim facetem?
Tak. Nic tak nie zachwyca ludzi jak zainteresowanie nimi.
Uważaj Baek, skarbie. Nadchodzę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro