[06]
BAEKHYUN:
Nie bardzo pamiętam resztę nocy od momentu gdy wróciłem do pokoju Sugi i Luhana. Sytuacja z Chanyeolem sprawiła, że musiałem odreagować i do chłopaków wróciłem z większą ilością alkoholu niż początkowo planowałem. Oni oczywiście dostali tylko to co chcieli, reszta była dla mnie.
Jedyne co pamiętam to kieliszek za kieliszkiem i któregoś z chłopaków prowadzących mnie do łazienki. Potem film się urywa, a następnie mam obraz kafelek w łazience na przemian z muszlą klozetową. Może trochę przegiąłem… Dobra, bardzo przegiąłem… Ale to wszystko wina Parka. Nie rozumiem co mu odpierdala i nie potrafię przewidzieć jego działań, co mnie tylko dobija. Od kilku dni tylko on siedzi w mojej głowie. On i ta jego groźba, która naprawdę wywołała u mnie niepokój. Ponadto jego ruch… Gdy przygryzł płatek mojego ucha moje ciało przeszyły dreszcze. Kolejna rzecz, z którą nie potrafiłem sobie poradzić to właśnie moja reakcja na jego działanie.
I na ten pieprzony sen.
Nie dbałem o to gdzie znajduje się w tym momencie moje wpół martwe ciało, najważniejszy był dla mnie odpoczynek. Jednak po maratonie z całonocnym rzyganiem nie mogłem się nim nacieszyć, ponieważ gdy tylko udało mi się na chwilę odpłynąć, natychmiast obudził mnie irytujący głos niosący się z każdej strony akademika.
- UWAGA. ALARM EWAKUACYJNY Z POWODU ZAGROŻENIA POŻAROWEGO. PROSZĘ WSZYSTKICH O BEZZWŁOCZNE OPUSZCZENIE BUDYNKU. PROSZĘ KIEROWAĆ SIĘ NA SCHODY. WINDY ZOSTAŁY WYŁĄCZONE.
I tak bez przerwy w towarzystwie głośnych syren alarmowych.
Zajebiście, mogę spłonąć, nie ruszam się stąd.
- Baek! Żyjesz? Wstawaj, próbna ewakuacja – usłyszałem głos Luhana i otwarłem oczy.
Zorientowałem się, że nadal znajduję się na ziemi w ich łazience.
Blondyn podszedł i wziął mnie pod rękę by jakoś postawić mnie na nogach. Nawet nie chciałem wiedzieć jak wyglądałem w tamtym momencie, ale szczerze mówiąc nic mnie to nie obchodziło. Najwyżej cały akademik będzie miał ze mnie bekę.
Wyszedłem z Luhanem na korytarz gdzie czekał na nas Sehun i całą trójką zeszliśmy po schodach na zewnątrz w towarzystwie innych studentów, których miałem ochotę zamordować.
Stanęliśmy przed budynkiem i rozejrzałem się wokół zauważając J-hope’a zmierzającego w naszą stronę. Po chwili cała trójka moich towarzyszy odpaliła papierosy i spokojnie dyskutowała o wczorajszym wieczorze. Próbowałem wyłączyć zmysł węchu i zamknąłem oczy lekko się chwiejąc na nogach.
- Baek, zapomniałeś szlugów? Pożyczyć ci? Mam Marlboro.
- Nie mów do mnie. Zaraz się porzygam – skarciłem Sehuna.
Młodszy wybuchł krótkim śmiechem za co próbowałem go zamordować wzrokiem i zaraz ponownie się odezwał.
- Lu, gdzie jest w ogóle Yoongi hyung?
- Nie wstał. Chciałem go obudzić ale kazał mi spierdalać, bo inaczej rozjebie mi głowę pustą butelką po piwie.
Na odpowiedź Luhana nawet ja zaśmiałem się cicho. To taki typowy Suga. Nawet prawdziwy pożar by go nie zmusił do opuszczenia łóżka o tak wczesnej porze, po tak ciężkiej nocy.
- O, HAHAHA! O WILKU MOWA – wrzasnął Sehun zanosząc się głośnym śmiechem i razem z Luhanem i Hoseokiem spojrzeliśmy w stronę drzwi wejściowych, w których pojawił się Yoongi we wczorajszych ciuchach targany za rękaw przez jednego z ochroniarzy.
Szarpał się niemiłosiernie co chwilę rzucając przekleństwami w kierunku tego hyunga. Na ten widok nie wytrzymałem i ignorując swoje złe samopoczucie wybuchłem głośnym śmiechem razem z chłopakami. Ochroniarz popatrzył w naszym kierunku i na pewno kojarzył całą naszą piątkę, więc przytargał Mina do naszej grupki na koniec rzucając mu mordercze spojrzenie i odszedł.
- Pierdolony kutas, znajdę go kurwa i zniszczę. Co za pojeby urządzają ewakuacje o siódmej kurwa rano, ja pierdolę wyprowadzam się z tego akademika – wrzeszczał wyprowadzony z równowagi Suga poprawiając rękaw czarnej bluzy – i co sie gapicie zjeby, spierdalać do swoich zajęć, kurwa – zwrócił się do studentów, którzy patrzyli w naszą stronę zaciekawieni całym zdarzeniem.
- Spokojnie Yoongi, zaraz wracamy do aka, wyluzuj – powiedział Luhan ścierając łzy z kącików oczu.
Nadał głośno się śmiałem odchylając głowę do tyłu i zamykając oczy. Gdy trochę się uspokoiłem otarłem łzy i zadowolony stwierdziłem, że moje samopoczucie się polepszyło.
Znaczy na tyle na ile mogło się polepszyć na śmiertelnym kacu o 7:00 rano.
Dopóki nie spojrzałem na swoje prawo. W tłumie innych studentów rzuciła mi się w oczy ciemnobrązowa czupryna oddalona ode mnie zaledwie o jakieś sześć metrów i od razu poczułem silny ucisk w żołądku, który niestety nie był spowodowany alkoholem z wczorajszej nocy.
Niepewnie patrzyłem na Parka, który w końcu obrócił spojrzenie w moją stronę. Jego wzrok mnie sparaliżował i mimo szczerej chęci nie potrafiłem odwrócić głowy. Patrzyliśmy sobie w oczy przez kilka sekund, a następnie wyższy powoli wysunął język i dokładnie oblizał usta, a na koniec przygryzł dolną wargę nie przestając patrzeć prosto na mnie. Poczułem jak przez moje ciało przechodzą miliony dreszczy i szybko odwróciłem się w drugą stronę. Przez tak gwałtowny ruch dość mocno zakręciło mi się w głowie przez co straciłem równowagę i wpadłem na J-hope’a. Niepewnie rozejrzałem się wokół i nie mogłem za bardzo ogarnąć aktualnej sytuacji.
- Nadal jesteś najebany? – zaśmiał się Hope i chwycił mnie za ramię po czym ruszyliśmy w stronę wejścia do budynku.
Gdy w końcu dotarłem do swojego łóżka rzuciłem w Sehuna paczką chusteczek, którą zgarnąłem ze swojej szafki nocnej.
- Co chcesz? – mruknął młodszy z głową w poduszce.
- Ej Sehun, przynieś mi miskę z łazienki... Szybko…
CHANYEOL:
Tak jak w poinformował mnie Jongin, o 7:00 w całym akademiku rozbrzmiał alarm przeciwpożarowy zmuszając nas wszystkich do opuszczenia wygodnych łóżek i wyjścia na zewnątrz. Wiosenne poranki to coś strasznego. Niby świeci słońce, a jednak temperatura panująca na polu mroziła moje rozgrzane od ciepłej pościeli ciało.
- Wiecie, że próbne alarmy przeciwpożarowe tak naprawdę nie wnoszą nic, a nawet negatywnie wpływają na sytuację kiedy wybuchnie prawdziwy pożar? Rękę dam sobie uciąć, że w razie prawdziwego przynajmniej 5 procent mieszkańców akademika zgubiłaby się po drodze lub zostałaby wewnątrz budynku panikując - poinformował nas Rapmon wyciągając z paczki papierosa - Chan zapalisz na trzy? Nie mam ochoty na całego.
- Czy to się da wyleczyć? - szepnął Jimin kierując pytanie do mnie i Kaia.
- Nie liczyłbym na to - odpowiedziałem i zaciągnąłem się papierosem.
Nagle uwagę wszystkich zwrócił ochroniarz ciągnący za bluzę czarnowłosego chłopaka, który zapewne kilka minut temu spał, a teraz całkowicie rozbudzony wydzierał się na mężczyznę i na wszystkich dookoła. Początkowo nie byłem w stanie rozpoznać kim jest ów chłopak, wiedziałem, że skądś go kojarzę. Głośny wybuch śmiechu Byuna i jego ekipy pozwolił mi na stwierdzenie, że osobą tą jest Min Yoongi, którego wcześniejszy brak dopiero teraz zauważyłem.
- Pewnie znowu jarał zielsko w nocy albo ćpał - stwierdził Jongin - słyszałem, że potrafi czasami na serio przesadzić, a potem śpi całymi dniami. Ma za swoje, debil.
Zaśmiałem się krótko i podałem końcówkę fajki Namjoonowi. Nagle poczułem na sobie czyjś wzrok. Trwałem w bezruchu mając nadzieję, że obserwator odpuści. Musiałem trafić na jakiegoś natarczywego, ponieważ uczucie nadal nie mijało. Nie wytrzymałem i odwróciłem głowę w kierunku, z którego jak sądziłem byłem obserwowany. Moje spojrzenie połączyło się z tym chłopaka o szczenięcych oczach. Mógłbym nawet stwierdzić, że są urocze.
Gdyby nie były to oczy Byun Baekhyuna.
Może to dobra okazja na rozpoczęcie planu. Lepszej nie będzie. Muszę się przełamać.
Ostatniej akcji przy drzwiach towarzyszył alkohol więc było to o wiele łatwiejsze do wykonania. Teraz w swojej głowie szukałem odpowiedniego pomysłu. Może by tak... mdliło mnie na samą myśl o wybranym ruchu, ale tak bardzo nienawidziłem chłopaka, że w tym momencie pragnienie zemsty na nim zaczęło wypełniać całe moje ciało. Wysunąłem język i wolnym ruchem dokładnie oblizałem usta.
Myślisz, że to wystarczy żeby zamieszać mu w głowie?
Oh, zamknij się.
Kiedy język skończył swoją wędrówkę, sprowokowany przez własne myśli, przygryzłem dolną wargę nadal utrzymując kontakt wzrokowy z Baekhyunem. Chłopak szybko odwrócił głowę, a zaraz potem wpadł na jednego ze swoich towarzyszy.
Gratulacje, Chan. Znowu wygrałeś, mistrzu!
Przybiłem sobie mentalną piątkę, obserwując wchodzącego do budynku Byuna.
- Idziesz, Chan? Czy wolisz sobie tak postać jeszcze?
Zignorowałem jak zwykle głupie pytanie Jongina i ruszyłem do akademika. Byliśmy już w pokoju, a w drodze do łóżka kolejny raz potknąłem się o część jego garderoby.
- Cholera jasna! - krzyknąłem - Czy mógłbyś z łaski swojej posprzątać ten syf, idioto?! Każdego dnia, moje życie wisi na włosku przez twój głupi zwyczaj rzucania rzeczy gdzie popadnie!
- O co ci chodzi, Chanyeol? Ja nie widzę żadnego syfu - odpowiedział.
- Ta platyna na twoich włosach naprawdę sprawia, że z dnia na dzień jesteś coraz głupszy - powiedziałem szturchając go przy tym palcem w ramię.
- Nigdy nie przestanie dziwić mnie to, że ludzie nadal wierzą, że kolor włosów ma coś do inteligencji. To są stereotypy, w które nie powinniśmy wierzyć - wymądrzył się jak zwykle Rapmon.
- W takim razie głupota towarzysząca mu od dziecka teraz ma swój rozkwit - powiedziałem z uśmiechem.
Kai już miał rzucić w moją stronę jakiś komentarz, lecz w tym momencie jego telefon zaczął dzwonić. Wyciągnął go i jak głupi wyszczerzył się do ekranu.
To oznacza tylko jedno...
- O BOŻE, TO KYUNGSOO!
- Może odbierzesz?
- O, tak tak. Halo? Bardzo się cieszę, że słyszę twój głos... chcesz się spotkać? - Jongin zakrył mikrofon smartphona krzyknął i podskoczył kilka razy z radości - Tak. Tak. Tak. Za godzinę będę u ciebie - zakończył rozmowę i schował telefon.
- Kim Jongin. Nie opuścisz tego pokoju dopóki każda twoja rzecz nie zniknie z podłogi - powiedziałem szybko zanim chłopak rzucił się do szafy by wybrać strój.
- Channie... proszę, błagam. Zrobię to potem. To randka, Chan. R A N D K A - przeliterował mi.
- Stary, jest siódma rano!
- CZEPIASZ SIĘ SZCZEGÓŁÓW, CHANYEOL. A ja mam tylko godzinę - skończył i popatrzył na mnie wzrokiem zranionego pieska.
Tylko nie to.
- Aish… idź się ogarniaj. Ale jak wrócisz, a ja będę leżał na ziemi martwy pamiętaj, że to będzie wszystko twoja wina - pokiwał mi głową i zaraz zniknął za drzwiami łazienki.
BAEKHYUN:
Gdy opróżniłem swój żołądek już do reszty, nareszcie miałem okazję odespać ciężką noc, ponieważ znowu olałem zajęcia na uczelni. Kac męczył mnie jeszcze kolejnego dnia, ale sam sobie zawiniłem, więc starałem się przeżyć go godnie.
Oczywiście mi się to nie udawało, a chłopaki przez dwa dni byli skazani na słuchanie mojego narzekania na życie średnio co 10 minut.
Trudno.
Kolejne dni mijały dość spokojnie, ale głównie dzięki temu, że unikałem Chanyeola jak ognia. Rzadko kiedy wychodziłem z akademika, a na szczęście trudno było go spotkać na uczelni ze względu na różne pory zajęć naszych kierunków. Wszystko toczyło się w miarę bezpiecznie i spokojnie. Jedyne co mnie martwiło to moje przeczucie, że to tylko cisza przed burzą.
Park już więcej mi się nie śnił. Na szczęście bo nie wiem czy byłbym w stanie psychicznie znieść kolejny taki sen, jak tamtego dnia kiedy usłyszałem jego groźbę. Jest jedna rzecz, która martwiła mnie jednak najbardziej.
Dlaczego moje ciało tak na niego reaguje?
Te wszystkie bóle brzucha, gdy go zauważam. Te ciarki towarzyszące mi przy jego szepcie i gestach. Te dziwne zawroty głowy i niesamowity stres. To, że już nie potrafię nijak mu się odgryźć na żadną zaczepkę bo zapominam języka w buzi.
Ostatnio trochę częściej piłem i może trochę częściej brałem. Może trochę więcej spałem i może trochę pobladłem. Ale tak mi było dobrze. Zamknięty w swoim pokoju czułem się najbezpieczniej. Miałem pewność, że tam go nie zobaczę.
I że nie narazi znowu mojego zdrowia psychicznego.
***
Dzień imprezy urodzinowej U-kwona nadszedł szybciej niż się spodziewałem. Leżałem spokojnie w łóżku jak ostatnio codziennie o piętnastej, aż nagle usłyszałem otwarcie drzwi mojego pokoju.
- Baek, masz być gotowy na dwudziestą. Zahaczymy sobie o kilka barów, zjaramy co mamy i wbijamy do Mass – powiadomił mnie Yoongi, za którego plecami stał J-hope.
- Mam kilka naprawdę zajebistych tabsów. Skołowałem specjalnie na dziś– powiedział ten drugi uśmiechając się szeroko - Zabawimy się.
- Spoko, ale ja nigdzie nie idę – powiadomiłem ich nie odrywając wzroku od ekranu iPhone’a.
Nie mogłem narazić się na obecność Chanyeola, jeszcze na imprezie. Nie potrafię przewidzieć jego zachowania. I za bardzo się go… boję. A raczej boję się sam siebie i swojego postępowania. Zanim się zorientowałem telefon zniknął z moich rąk wyrwany przed dłoń Sugi. Podniosłem wzrok i popatrzyłem na rozdrażnionego chłopaka patrzącego na mnie.
- Byun, kochanie… Nie po to załatwiałem cztery pierdolone gramy u tego psychopaty żebyś teraz mi powiedział, że odpadasz. Spójrz na siebie. Podkrążone oczy i biały jak ściana. Wyglądasz żałośnie. Od tygodnia prawie nie wychodzisz z pokoju i masz nas wszystkich w dupie. Więc teraz ładnie wstaniesz z łóżeczka i zaczniesz się przygotowywać żeby wyrobić się na dwudziestą, bo jesteś jebaną księżniczką i trzeba ci liczyć zawsze dwie godziny więcej. Jasne? – zakończył nadal patrząc mi w oczy swoim morderczym spojrzeniem.
- Pierdol się – mruknąłem i wyrwałem mu telefon z dłoni – gdybyś tylko nie miał problemów z dilerami to wiedz, że dziś na pewno znowu miałbym was w dupie.
- Świetnie, to o 20 przed aka – uśmiechnął się J-hope i razem z zadowolonym z siebie Sugą opuścili mój pokój.
***
Porządnie upojony alkoholem i upalony stanąłem razem z chłopakami przed wejściem do Mass. Było chyba koło północy, ale nie wiem bo parę jonitów temu straciłem poczucie czasu. J-hope dał każdemu z nas po pigułce i po ich połknięciu weszliśmy do klubu.
Czułem się jakbym był w innym świecie. Tabletki Hoseoka nigdy nas nie zawodziły. Kompletnie nie martwiłem się Chanyeolem, którego swoją drogą nigdzie nie zauważyłem więc na porządnej fazie udałem się na parkiet żeby sobie potańczyć i pośmiać się z kolorowych świateł.
Po chwili poczułem dłonie na moich biodrach i czyjeś ciało zbliżone do mojego od tyłu. Uśmiechnąłem się pod nosem. Tak, tego mi trzeba. Odreagowania tak już na sto procent. Zacząłem seksownie poruszać się w rytm muzyki ocierając się o umięśnione ciało mężczyzny za mną. Poczułem jego usta na swojej szyi, którą powoli zaczął całować. Na jego działania mruknąłem zadowolony i odchyliłem głowę dając mu lepszy dostęp. Wplotłem rękę w jego włosy i zamknąłem oczy rozpływając się z przyjemności i nadal kołysząc się w rytm muzyki.
Po chwili jego dłonie zaczęły jeździć po mojej klatce co połączone z pocałunkami doprowadzało mnie do stanu podniecenia. Miałem ochotę mocno pocałować jego usta i zaraz po tym zaciągnąć go do łazienki.
Byłem już naprawdę nieźle nakręcony za sprawą używek i działań chłopaka. Gwałtownie się odwróciłem się i już chciałem przyciągnąć jego twarz do pocałunku ale gdy tylko na niego spojrzałem od razu zrobiło mi się słabo i poczułem, że moje kolana całkowicie zmiękły.
-Ch…Ch… Chanyeol?!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro