Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[05]

BAEKHYUN:

Spało mi się świetnie dopóki nie poczułem uderzenia zimna pokrywającego moją twarz i bluzę. Zerwałem się do siadu z niezbyt męskim piskiem. Nie oceniajcie mnie, zimna woda działa tak nawet na największego twardziela. Chyba.

Rozglądnąłem się wokoło i zorientowałem się, że nie leżę w swoim łóżku tylko na podłodze, a nade mną klęczy Sehun… z pustym wiadrem.

ZABIJĘ.

Rzuciłem się na niego siadając mu na klatce piersiowej i trzymając jego ręce po bokach jego głowy.

- NORMALNY KURWA JESTEŚ?! – byłem naprawdę zdenerwowany, a krople wody z moich włosów skapywały na jego twarz.

Nie mogłem się jednak długo nacieszyć tą pozycją, ponieważ Sehun, choć o 2 lata młodszy, był ode mnie wyższy i znacznie silniejszy. Bez problemu więc wyrwał ręce i obrócił nas na taką samą pozycję tak, by on tym razem górował.

- Baek, ogarnij się! – próbował mnie uspokoić, ponieważ wściekły rzucałem się po ziemi – zemdlałeś kretynie, chciałem cię tylko ocucić!

Byłem tak przymulony, że nawet nie zwróciłem uwagi na nieformalny zwrot młodszego. Moment, zemdlałem? To by wyjaśniło ogromny ból w lewym ramieniu i obudzenie się na podłodze.  Uspokoiłem się nieco i przestałem się kręcić po ziemi nadal średnio ogarniając całą sytuację.

- Ja tylko żartowałem, hyung – Sehun puścił moje ręce i pomógł mi wstać. Moje nogi jednak nadal odmawiały mi posłuszeństwa więc przeniósł mnie na moje łóżko. Od kiedy on się stał taki opiekuńczy?

- Tak na serio to nie jęczałeś niczyjego imienia – dodał wracając na swoje łóżko – chociaż chętnie bym się pośmiał – witamy starego, wrednego Sehuna.

Po chwili jednak dotarł do mnie sens tych słów i w jednym momencie przypomniałem sobie naszą wcześniejszą rozmowę.

Głupi gówniarz. Zemszczę się.

Nie odezwałem się już i zawinąłem się w koc jeszcze uprzednio ściągając mokrą bluzę. Nie potrafiłem określić która godzina, ale zgaduję, że jest wczesny poranek. Nie idę na zajęcia, muszę spokojnie przemyśleć parę spraw. W sumie dawno nie piłem, powinienem namówić chłopaków na spotkanie dziś wieczorem. Uśmiechnąłem się na myśl porządnego odreagowania ciężkiej nocy i zamknąłem oczy.

Teraz tylko usnąć spokojnie.

***
     
Obudziło mnie głośne otwarcie drzwi do mojego pokoju. Otworzyłem leniwie oczy i przetarłem je pięściami. Tym razem na szczęście nic mi się nie śniło i mogłem trochę odespać.

- Wstawaj, śpiąca królewno, już trzynasta – zawołał Yoongi w progu drzwi. Zauważyłem Sehuna i Luhana stojących za nim.

- Spadhaj… - mruknąłem niewyraźnie i odwróciłem się do ściany.

- Baek, nie rób sobie jaj. Lee znowu miała wąty, że cię nie ma, a dziś było zaliczenie.

Po wypowiedzi Luhana poderwałem się z łóżka, a gdy wstałem od razu potknąłem się o swoją bluzę. Efektownie upadłem na (na szczęście) prawy bok i przekląłem pod nosem. Fuck, jak mogłem zapomnieć o zaliczeniu?! Lee mnie obleje, już ostatnio mi franca groziła. Nieco wolniej podniosłem się z ziemi i kopnąłem biedny ciuch, który spowodował mój upadek. Gdy podniosłem wzrok na chłopaków od razu się we mnie zagotowało.

- Wiedziałem, że zadziała – powiedział Luhan dusząc się ze śmiechu razem z pozostałą dwójką.

- Frajerzy… - syknąłem do nich – nie było dziś zaliczenia, prawda? – spytałem rozmasowując stłuczone ramię.

- Nie było –odpowiedział blondyn nadal się śmiejąc.

- Dobra, nie po to tu jesteśmy – wtrącił Yoongi, któremu zbyt duża dawka śmiechu jakoś nigdy specjalnie nie pasowała – Jak już wstałeś to chodź z nami na pizzę, Hope za godzinę kończy zajęcia to od razu po niego pójdziemy.

Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia. Hoseok na zajęciach?

- Miał dziś zaliczenie z tańca – wyjaśnił Sehun zapewne zauważając moją minę.

- Okej, to za godzinę przed aka. Wyrobisz się, księżniczko? – zignorowałem ostatnie słowo w pytaniu Sugi i kiwnąłem głową. Zaraz potem cała trójka opuściła pokój.

***

Dzisiejszy dzień minął mi bardzo szybko. To pewnie przez to, że tak dużo spałem, ale przynajmniej dzięki temu będę miał siłę na dzisiejsze picie z chłopakami. Rzuciłem pomysł gdy siedzieliśmy w Fabryce Pizzy i wszyscy chętnie przystali na moją propozycję. W sumie nawet mnie o to nie dziwiło, domyśliłem się, że zawsze są gotowi trochę poimprezować.
 
Zasiedzieliśmy się na mieście jeszcze do drodze zahaczając o kilka barów, dzięki czemu zrobiliśmy sobie dobry podkład, zanim z jeszcze większym wyposażeniem wróciliśmy do akademika.

Było lekko przed północą, a my spokojnie siedzieliśmy w pokoju Sugi i Luhana kiedy nasze zapasy alkoholu się wyczerpały, a Yoongiemu dodatkowo skończyły się fajki.

- Mogę w końcu włączyć Bewhy’ego? – J-hope popatrzył w stronę blondyna – no weź Lu, od 30 minut słuchamy 2ne1. Zresztą one i tak się już niedługo rozpadną.

- No dobra… – westchnął Luhan, a Hope szybko ruszył do laptopa – I ej! Wcale się nie rozpadną! – zawołał urażony.

Hoseok jednak zignorował jego ostatnią wypowiedź i włączył „So what” zaraz wracając na podłogę na miejsce między mną a Sugą.

- Dobra chłopaki, to kto leci po alko? – spytał Min patrząc na mnie. Phi. Jasne, lecę.

- Sehun, ruszaj tyłek – rzuciłem w stronę rozwalonego na łóżku Luhana maknae.

- Bez szans! Za wygodnie mi – powiedział i poprawił głowę na kolanach Lu - Zagrajmy w kamień, papier, nożyce – uśmiechnął się cwaniacko.

Westchnąłem z zrezygnowaniem, gdy usłyszałem pomruk aprobaty pozostałej trójki. Jestem w to beznadziejny, a ta mała menda doskonale o tym wie. Specjalnie to zaproponował. To był odwet za to, że kazałem mu iść.

- Okej, gramy do trzech – powiedział Min i wszyscy wystawiliśmy pięści.

- Raz. Dwa. Trzy! – zliczyliśmy chóralnie i uśmiechnąłem się na porażkę Luhana. Na szczęście tym razem nie przegrałem.

- Raz. Dwa. Trzy! – westchnąłem gdy w tej rundzie jednak okazałem się najgorszy. Ostatnia szansa.

Nie spieprz tego, Baek.

- Raz. Dwa. Trzy! KURWA – wstałem oburzony z ziemi, a Luhan i Sehun zaczęli się ze mnie śmiać – Nie gram w to więcej, frajerzy.

- Pamiętaj, żeby mi kupić Marlboro czerwone i czteropak – Yoongi od razu zaczął składać zamówienie, a za nim posypały się życzenia innych.

Naburmuszony wyszedłem z pokoju z nadzieją na to, że przynajmniej winda już działa, jednak to byłoby zbyt piękne. Lu i Suga również mieszkali na siódmym więc ponownie tego wieczoru westchnąłem ze zrezygnowaniem. Skierowałem się na schody by szybko wypełnić zadanie i wrócić do relaksowania się z chłopakami.

Gorzej będzie się wdrapać na górę w drodze powrotnej.

Po pokonaniu schodów zadowolony szybko rzuciłem się w kierunku drzwi głównych patrząc pod nogi, bo jednak alkohol działał niekorzystnie na moją równowagę. Drzwi jednak otworzyły się same, a ja z dość dużą siłą uderzyłem w coś twardego.

BOŻE, CO JESZCZE SIĘ DZIŚ WYDARZY?

Gdy lekko się odsunąłem od przeszkody zorientowałem się, że nie uderzyłem w coś, ale w kogoś. Popatrzyłem w górę i mnie zamurowało. Już chciałem odpowiedzieć na zaczepkę Parka odnośnie mojego „łażenia” lecz jego kolejny ruch sprawił, że przeszły mnie dreszcze i kompletnie zapomniałem języka, którym posługuję się na co dzień. Stałem sparaliżowany jak ostatni idiota. Nie zauważyłem nawet kiedy wyższy mnie minął i zniknął wewnątrz budynku.

CHANYEOL:

Nie wiem ile czasu zajęło mi dojście do pokoju, a potem do łóżka. Ta druga droga była o dziwo trudniejsza do pokonania niż schody. MOŻE to przez porozrzucane po całym pokoju ubrania Jongina, o które musiałem się potknąć każdy za każdym razem, kiedy moja noga lądowała na ziemi.
Namjoon pogrążony był już w głębokim śnie, a przekonałem się o tym kiedy garderoba Kaia postanowiła zrobić na mnie zamach i z głośnym hukiem upadłem twarzą na podłogę. Przyjaciel tylko przekręcił się z jednego boku na drugi. Dwa wypite przez niego piwa wystarczyły aby Pan Wiem Wszystko spał jak dziecko. Łóżko drugiego było puste i miałem nadzieję, że takie pozostanie do rana.

Korzystając z takiej okazji od razu rozebrałem się w pokoju i nago, zabierając ze sobą tylko mały ręcznik do włosów, udałem sie do łazienki. Odkręciłem prysznic, a zimna woda szybko mnie otrzeźwiła. Odrzuciłem głowę do tyłu mocząc przy tym włosy i zacząłem cicho nucić piosenkę, która ostatnio bardzo mi się spodobała i zabrałem się za mycie ciała. Przesunąłem ręką po mojej klatce piersiowej.

Chan, chyba musisz wrócić do ćwiczeń na siłowni bo niedługo zrobi się z ciebie kluska, a tego bardzo nie chcesz.

Przez ułamek sekundy wydawało mi się, że słyszałem jak ktoś wchodzi do pokoju, ale musiałem się przesłyszeć. Wyszedłem z pod prysznica, umyłem jeszcze zęby przy umywalce i wycierając włosy ręcznikiem wyszedłem z łazienki tak, jak Pan Bóg mnie stworzył. Nie zdążyłem niestety daleko zajść, ponieważ nagle zauważyłem mojego przyjaciela rzucającego się na mnie.

Tylko nie to.

- BOŻE, CHAN, NIGDY MI NIE UWIERZYSZ - wykrzyczał uradowany Jongin, przytulając się do mojego nagiego, oszołomionego ciała. Czy on jest ślepy?! Błagam, niech się już odsunie.

- Jongin. Widzę, że jesteś szczęśliwy i uwierz mi, bardzo chciałbym żebyś podzielił się tym szczęściem ze mną, ale... stary... mógłbyś się odsunąć i dać mi się ubrać? Bo czuję się trochę niekomfortowo wiedząc, że dzieli nas tylko twoja warstwa ubrań - powoli wytłumaczyłem przyjacielowi.

- Channie wiesz, że przy mnie nie masz się czego wstydzić - odpowiedział Kai z uśmiechem pedobeara, ale zgodnie z moją prośbą odsunął się dodatkowo zakrywając oczy rękami - Nawet nie będę podglądał… Chociaż nie, tego nie mogę ci obiecać. Takie ciało… AHH, zaraz zemdleję - zaczął żartować debil.

- Wypchaj się – mruknąłem i założyłem pierwsze lepsze dresy - To co się stało, że zdążyłeś wytrzeźwieć, wrócić do pokoju i rzucić się na mnie? - powoli zadałem dręczące mnie pytania.

- KYUNGSOO MNIE KOCHA - dokładnie wypowiedział te słowa z szerokim uśmiechem - W sumie powiedział, że mnie bardzo lubi, ale ja wiem, że mnie kocha. Wiesz, że od dawna mu się podobałem? - zapytał - Tylko ten głuptas, bał się mojej reakcji. Oczywiście idąc do niego zawracałem milion razy i przynajmniej ze sto zmieniałem drogę do jego i Kooka mieszkania na dłuższą. Na trasie jednej był mały stawek i ja tak jakby... no ... tak trochę niechcący wpadłem do niego i w sumie tak wytrzeźwiałem. Cholernie zimna woda. Brrr - zakończył Jongin.

Wybuchnąłem głośnym śmiechem – Idiota! - powiedziałem i kontynuowałem wyśmiewanie się z przyjaciela – No ale w sumie to nawet jestem z ciebie dumny - poklepałem przyjaciela po plecach kiedy już przestałem się śmiać - i cieszę się twoim szczęściem - oznajmiłem z uśmiechem.

- A ty porabiałeś coś ciekawego kiedy cię zostawiłem ? Ostatnio jesteś dość nerwowy, chyba potrzebujesz chłopaka. Mam takiego kolegę, którego brat mówił, że niezły z ciebie przystojniak - Kai ruszył brwiami i głupio się uśmiechnął.

Od razu przypomniałem sobie moją drogę do budynku. W drzwiach zderzyłem się z Baekhyunem, a potem...

Heh, nie. Nie mogłem tego zrobić.

Nie zrobiłem. Prawda?

Głupi alkohol.

- Od razu wróciłem do pokoju, zresztą mało co nie zabijając się o twoje rzeczy leżące na każdym metrze kwadratowym tego pomieszczenia - szybko odpowiedziałem przyjacielowi oszczędzając krępującego dla mnie szczegółu - A jedyne czego potrzebuję, to sen - skończyłem swoją wypowiedź.

- Okej, okej, nie wnikam. Szkoda tylko, że dzisiaj nie będzie dane ci pospać długo - zaśmiał się Jongin.

- O co ci chodzi?

- No jutro o 7 rano ma być próbna ewakuacja akademsa – przypomniał mi Kai.

No kuźwa, nie wierzę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro