[05]
BAEKHYUN:
Spało mi się świetnie dopóki nie poczułem uderzenia zimna pokrywającego moją twarz i bluzę. Zerwałem się do siadu z niezbyt męskim piskiem. Nie oceniajcie mnie, zimna woda działa tak nawet na największego twardziela. Chyba.
Rozglądnąłem się wokoło i zorientowałem się, że nie leżę w swoim łóżku tylko na podłodze, a nade mną klęczy Sehun… z pustym wiadrem.
ZABIJĘ.
Rzuciłem się na niego siadając mu na klatce piersiowej i trzymając jego ręce po bokach jego głowy.
- NORMALNY KURWA JESTEŚ?! – byłem naprawdę zdenerwowany, a krople wody z moich włosów skapywały na jego twarz.
Nie mogłem się jednak długo nacieszyć tą pozycją, ponieważ Sehun, choć o 2 lata młodszy, był ode mnie wyższy i znacznie silniejszy. Bez problemu więc wyrwał ręce i obrócił nas na taką samą pozycję tak, by on tym razem górował.
- Baek, ogarnij się! – próbował mnie uspokoić, ponieważ wściekły rzucałem się po ziemi – zemdlałeś kretynie, chciałem cię tylko ocucić!
Byłem tak przymulony, że nawet nie zwróciłem uwagi na nieformalny zwrot młodszego. Moment, zemdlałem? To by wyjaśniło ogromny ból w lewym ramieniu i obudzenie się na podłodze. Uspokoiłem się nieco i przestałem się kręcić po ziemi nadal średnio ogarniając całą sytuację.
- Ja tylko żartowałem, hyung – Sehun puścił moje ręce i pomógł mi wstać. Moje nogi jednak nadal odmawiały mi posłuszeństwa więc przeniósł mnie na moje łóżko. Od kiedy on się stał taki opiekuńczy?
- Tak na serio to nie jęczałeś niczyjego imienia – dodał wracając na swoje łóżko – chociaż chętnie bym się pośmiał – witamy starego, wrednego Sehuna.
Po chwili jednak dotarł do mnie sens tych słów i w jednym momencie przypomniałem sobie naszą wcześniejszą rozmowę.
Głupi gówniarz. Zemszczę się.
Nie odezwałem się już i zawinąłem się w koc jeszcze uprzednio ściągając mokrą bluzę. Nie potrafiłem określić która godzina, ale zgaduję, że jest wczesny poranek. Nie idę na zajęcia, muszę spokojnie przemyśleć parę spraw. W sumie dawno nie piłem, powinienem namówić chłopaków na spotkanie dziś wieczorem. Uśmiechnąłem się na myśl porządnego odreagowania ciężkiej nocy i zamknąłem oczy.
Teraz tylko usnąć spokojnie.
***
Obudziło mnie głośne otwarcie drzwi do mojego pokoju. Otworzyłem leniwie oczy i przetarłem je pięściami. Tym razem na szczęście nic mi się nie śniło i mogłem trochę odespać.
- Wstawaj, śpiąca królewno, już trzynasta – zawołał Yoongi w progu drzwi. Zauważyłem Sehuna i Luhana stojących za nim.
- Spadhaj… - mruknąłem niewyraźnie i odwróciłem się do ściany.
- Baek, nie rób sobie jaj. Lee znowu miała wąty, że cię nie ma, a dziś było zaliczenie.
Po wypowiedzi Luhana poderwałem się z łóżka, a gdy wstałem od razu potknąłem się o swoją bluzę. Efektownie upadłem na (na szczęście) prawy bok i przekląłem pod nosem. Fuck, jak mogłem zapomnieć o zaliczeniu?! Lee mnie obleje, już ostatnio mi franca groziła. Nieco wolniej podniosłem się z ziemi i kopnąłem biedny ciuch, który spowodował mój upadek. Gdy podniosłem wzrok na chłopaków od razu się we mnie zagotowało.
- Wiedziałem, że zadziała – powiedział Luhan dusząc się ze śmiechu razem z pozostałą dwójką.
- Frajerzy… - syknąłem do nich – nie było dziś zaliczenia, prawda? – spytałem rozmasowując stłuczone ramię.
- Nie było –odpowiedział blondyn nadal się śmiejąc.
- Dobra, nie po to tu jesteśmy – wtrącił Yoongi, któremu zbyt duża dawka śmiechu jakoś nigdy specjalnie nie pasowała – Jak już wstałeś to chodź z nami na pizzę, Hope za godzinę kończy zajęcia to od razu po niego pójdziemy.
Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia. Hoseok na zajęciach?
- Miał dziś zaliczenie z tańca – wyjaśnił Sehun zapewne zauważając moją minę.
- Okej, to za godzinę przed aka. Wyrobisz się, księżniczko? – zignorowałem ostatnie słowo w pytaniu Sugi i kiwnąłem głową. Zaraz potem cała trójka opuściła pokój.
***
Dzisiejszy dzień minął mi bardzo szybko. To pewnie przez to, że tak dużo spałem, ale przynajmniej dzięki temu będę miał siłę na dzisiejsze picie z chłopakami. Rzuciłem pomysł gdy siedzieliśmy w Fabryce Pizzy i wszyscy chętnie przystali na moją propozycję. W sumie nawet mnie o to nie dziwiło, domyśliłem się, że zawsze są gotowi trochę poimprezować.
Zasiedzieliśmy się na mieście jeszcze do drodze zahaczając o kilka barów, dzięki czemu zrobiliśmy sobie dobry podkład, zanim z jeszcze większym wyposażeniem wróciliśmy do akademika.
Było lekko przed północą, a my spokojnie siedzieliśmy w pokoju Sugi i Luhana kiedy nasze zapasy alkoholu się wyczerpały, a Yoongiemu dodatkowo skończyły się fajki.
- Mogę w końcu włączyć Bewhy’ego? – J-hope popatrzył w stronę blondyna – no weź Lu, od 30 minut słuchamy 2ne1. Zresztą one i tak się już niedługo rozpadną.
- No dobra… – westchnął Luhan, a Hope szybko ruszył do laptopa – I ej! Wcale się nie rozpadną! – zawołał urażony.
Hoseok jednak zignorował jego ostatnią wypowiedź i włączył „So what” zaraz wracając na podłogę na miejsce między mną a Sugą.
- Dobra chłopaki, to kto leci po alko? – spytał Min patrząc na mnie. Phi. Jasne, lecę.
- Sehun, ruszaj tyłek – rzuciłem w stronę rozwalonego na łóżku Luhana maknae.
- Bez szans! Za wygodnie mi – powiedział i poprawił głowę na kolanach Lu - Zagrajmy w kamień, papier, nożyce – uśmiechnął się cwaniacko.
Westchnąłem z zrezygnowaniem, gdy usłyszałem pomruk aprobaty pozostałej trójki. Jestem w to beznadziejny, a ta mała menda doskonale o tym wie. Specjalnie to zaproponował. To był odwet za to, że kazałem mu iść.
- Okej, gramy do trzech – powiedział Min i wszyscy wystawiliśmy pięści.
- Raz. Dwa. Trzy! – zliczyliśmy chóralnie i uśmiechnąłem się na porażkę Luhana. Na szczęście tym razem nie przegrałem.
- Raz. Dwa. Trzy! – westchnąłem gdy w tej rundzie jednak okazałem się najgorszy. Ostatnia szansa.
Nie spieprz tego, Baek.
- Raz. Dwa. Trzy! KURWA – wstałem oburzony z ziemi, a Luhan i Sehun zaczęli się ze mnie śmiać – Nie gram w to więcej, frajerzy.
- Pamiętaj, żeby mi kupić Marlboro czerwone i czteropak – Yoongi od razu zaczął składać zamówienie, a za nim posypały się życzenia innych.
Naburmuszony wyszedłem z pokoju z nadzieją na to, że przynajmniej winda już działa, jednak to byłoby zbyt piękne. Lu i Suga również mieszkali na siódmym więc ponownie tego wieczoru westchnąłem ze zrezygnowaniem. Skierowałem się na schody by szybko wypełnić zadanie i wrócić do relaksowania się z chłopakami.
Gorzej będzie się wdrapać na górę w drodze powrotnej.
Po pokonaniu schodów zadowolony szybko rzuciłem się w kierunku drzwi głównych patrząc pod nogi, bo jednak alkohol działał niekorzystnie na moją równowagę. Drzwi jednak otworzyły się same, a ja z dość dużą siłą uderzyłem w coś twardego.
BOŻE, CO JESZCZE SIĘ DZIŚ WYDARZY?
Gdy lekko się odsunąłem od przeszkody zorientowałem się, że nie uderzyłem w coś, ale w kogoś. Popatrzyłem w górę i mnie zamurowało. Już chciałem odpowiedzieć na zaczepkę Parka odnośnie mojego „łażenia” lecz jego kolejny ruch sprawił, że przeszły mnie dreszcze i kompletnie zapomniałem języka, którym posługuję się na co dzień. Stałem sparaliżowany jak ostatni idiota. Nie zauważyłem nawet kiedy wyższy mnie minął i zniknął wewnątrz budynku.
CHANYEOL:
Nie wiem ile czasu zajęło mi dojście do pokoju, a potem do łóżka. Ta druga droga była o dziwo trudniejsza do pokonania niż schody. MOŻE to przez porozrzucane po całym pokoju ubrania Jongina, o które musiałem się potknąć każdy za każdym razem, kiedy moja noga lądowała na ziemi.
Namjoon pogrążony był już w głębokim śnie, a przekonałem się o tym kiedy garderoba Kaia postanowiła zrobić na mnie zamach i z głośnym hukiem upadłem twarzą na podłogę. Przyjaciel tylko przekręcił się z jednego boku na drugi. Dwa wypite przez niego piwa wystarczyły aby Pan Wiem Wszystko spał jak dziecko. Łóżko drugiego było puste i miałem nadzieję, że takie pozostanie do rana.
Korzystając z takiej okazji od razu rozebrałem się w pokoju i nago, zabierając ze sobą tylko mały ręcznik do włosów, udałem sie do łazienki. Odkręciłem prysznic, a zimna woda szybko mnie otrzeźwiła. Odrzuciłem głowę do tyłu mocząc przy tym włosy i zacząłem cicho nucić piosenkę, która ostatnio bardzo mi się spodobała i zabrałem się za mycie ciała. Przesunąłem ręką po mojej klatce piersiowej.
Chan, chyba musisz wrócić do ćwiczeń na siłowni bo niedługo zrobi się z ciebie kluska, a tego bardzo nie chcesz.
Przez ułamek sekundy wydawało mi się, że słyszałem jak ktoś wchodzi do pokoju, ale musiałem się przesłyszeć. Wyszedłem z pod prysznica, umyłem jeszcze zęby przy umywalce i wycierając włosy ręcznikiem wyszedłem z łazienki tak, jak Pan Bóg mnie stworzył. Nie zdążyłem niestety daleko zajść, ponieważ nagle zauważyłem mojego przyjaciela rzucającego się na mnie.
Tylko nie to.
- BOŻE, CHAN, NIGDY MI NIE UWIERZYSZ - wykrzyczał uradowany Jongin, przytulając się do mojego nagiego, oszołomionego ciała. Czy on jest ślepy?! Błagam, niech się już odsunie.
- Jongin. Widzę, że jesteś szczęśliwy i uwierz mi, bardzo chciałbym żebyś podzielił się tym szczęściem ze mną, ale... stary... mógłbyś się odsunąć i dać mi się ubrać? Bo czuję się trochę niekomfortowo wiedząc, że dzieli nas tylko twoja warstwa ubrań - powoli wytłumaczyłem przyjacielowi.
- Channie wiesz, że przy mnie nie masz się czego wstydzić - odpowiedział Kai z uśmiechem pedobeara, ale zgodnie z moją prośbą odsunął się dodatkowo zakrywając oczy rękami - Nawet nie będę podglądał… Chociaż nie, tego nie mogę ci obiecać. Takie ciało… AHH, zaraz zemdleję - zaczął żartować debil.
- Wypchaj się – mruknąłem i założyłem pierwsze lepsze dresy - To co się stało, że zdążyłeś wytrzeźwieć, wrócić do pokoju i rzucić się na mnie? - powoli zadałem dręczące mnie pytania.
- KYUNGSOO MNIE KOCHA - dokładnie wypowiedział te słowa z szerokim uśmiechem - W sumie powiedział, że mnie bardzo lubi, ale ja wiem, że mnie kocha. Wiesz, że od dawna mu się podobałem? - zapytał - Tylko ten głuptas, bał się mojej reakcji. Oczywiście idąc do niego zawracałem milion razy i przynajmniej ze sto zmieniałem drogę do jego i Kooka mieszkania na dłuższą. Na trasie jednej był mały stawek i ja tak jakby... no ... tak trochę niechcący wpadłem do niego i w sumie tak wytrzeźwiałem. Cholernie zimna woda. Brrr - zakończył Jongin.
Wybuchnąłem głośnym śmiechem – Idiota! - powiedziałem i kontynuowałem wyśmiewanie się z przyjaciela – No ale w sumie to nawet jestem z ciebie dumny - poklepałem przyjaciela po plecach kiedy już przestałem się śmiać - i cieszę się twoim szczęściem - oznajmiłem z uśmiechem.
- A ty porabiałeś coś ciekawego kiedy cię zostawiłem ? Ostatnio jesteś dość nerwowy, chyba potrzebujesz chłopaka. Mam takiego kolegę, którego brat mówił, że niezły z ciebie przystojniak - Kai ruszył brwiami i głupio się uśmiechnął.
Od razu przypomniałem sobie moją drogę do budynku. W drzwiach zderzyłem się z Baekhyunem, a potem...
Heh, nie. Nie mogłem tego zrobić.
Nie zrobiłem. Prawda?
Głupi alkohol.
- Od razu wróciłem do pokoju, zresztą mało co nie zabijając się o twoje rzeczy leżące na każdym metrze kwadratowym tego pomieszczenia - szybko odpowiedziałem przyjacielowi oszczędzając krępującego dla mnie szczegółu - A jedyne czego potrzebuję, to sen - skończyłem swoją wypowiedź.
- Okej, okej, nie wnikam. Szkoda tylko, że dzisiaj nie będzie dane ci pospać długo - zaśmiał się Jongin.
- O co ci chodzi?
- No jutro o 7 rano ma być próbna ewakuacja akademsa – przypomniał mi Kai.
No kuźwa, nie wierzę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro