Egzystencja
Duszę się moje kochanie,
Sam przecież chciałeś znać umieranie.
Dlaczego mi teraz zabraniasz?
Sam mi żyletki nie wkładasz,
Nie czuj się winny.
Tylko włóż trupa do wanny.
Nie wlewaj kochanie gorącej wody,
Truchłu nie dodawaj osłody.
Ja mam być tylko martwa,
Więc zdejmij z ust bluźnierstwa,
Bo już mnie nie ocalisz,
Nawet kiedy głową w ściane walisz.
Kochanie moim odrodzeniem świata nie ocalisz.
Po co i w swoim życiu bałaganisz?
Naucz się żyć ze śmiercią na ramionach,
Zapomnij o pocałunkach i obsesjach.
Kochanie nie całuj moich zwłok,
Nie nakładaj na me zimne usta twych powłok.
Nie głaszcz więcej mych włosów,
Przecież i ty boisz się moich głosów.
Kochanie nie ty mnie zabiłeś,
Przez jakiś czas mnie broniłeś.
Uczyliśmy się tajemnic umierania,
W końcu doszło do mego konania.
Nie takie miałeś plany w głowie,
Już „kocham" moje istnienie ci nie powie.
Odchodzę skarbie w zapomnienie,
Teraz, już na wieki śnie.
Nie odcinaj pętli,
Ciebie też od egzystencji mdli?
[19.09.2018]
Wiersz wolny, rymowany.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro