Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ Nowy Szukający ~

Kroczyłem dumnie u boku Flinta mając nadzieję na spotkanie z Gryfonami, kiedy nagle dostrzegłem Eleanor, siedzącą na trybunach i czekającą na trening Quidditcha.

— Pewnie przyszła popatrzeć na te ofermy Weasley'ów i Bliznowatego... — pomyślałem z goryczą.

— A wy dokąd?

Z szatni wyszła reprezentacja Gryfonów z Oliverem Woodem na czele.

— Mamy dzisiaj trening — odparł beztrosko Flint.

— To niemożliwe — zaprzeczył natychmiast Wood.

— A jednak... — kapitan Ślizgonów wyjął z szaty zwitek pergaminu, który podał Oliverowi.

Wysoki brunet przeleciał wzrokiem po pergaminie po czym zapytał szorstko:

— Macie nowego szukającego?

Wtedy wyminąłem Flinta i dumnie stanąłem przed wyższym od siebie Woodem.

— Malfoy?

Dla Gryfonów wyraźnym zaskoczeniem było moje wstąpienie do drużyny, lecz jeszcze większym kiedy zaprezentowałyśmy im nasze nowe miotły, zasponsorowane przez mojego ojca.

Nagle znikąd pojawili się Weasley'owie, Granger oraz Eleanor.

Wood wciąż wykłócał się o terminy treningów, kiedy Granger oznajmiła z wysoko uniesioną głową:

— Do drużyny Gryfonów nikt się nie wkupuje. U nas liczy się talent.

— Nikt Cię nie pytał o zdanie, Ty wredna szlamo — wycedziłem przez zęby mierząc ją wrogim spojrzeniem, na co wszyscy Gryfoni wciągnęli gwałtownie powietrze.

— Draco! — warknęła Eleanor patrząc na mnie z pretensją,  lecz w tym samym momencie Weasley wyciągnął swoją różdżkę i celując nią we mnie, burknął coś pod nosem.

Czekałem na uderzenie lecz takowe nie nadeszło. Zamiast tego Ron zwinął się w pół po czym wypluł przed siebie wielkiego, oślizgłego ślimaka.

Wraz z resztą Ślizgonów wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem i żwawo ruszyliśmy w stronę boiska.

Kilka dni po tamtym incydencie Eleanor nie odezwała się do mnie ani słowem.

Wciąż nie mogła wybaczyć mi, że nazwałem Granger „szlamą"...

Nie mogłem zrozumieć dlaczego Eleanor zadaje się z Gryfonami, a do tego ze Zdrajcami Krwi i Szlamami...

Moja przyjaciółka odezwała się do mnie dopiero tydzień później, kiedy wraz z Crabbem i Goylem dyskutowaliśmy na temat Komnaty Tajemnic, która przez ostatnie dni była tematem numer jeden.

— Myślisz, że Potter jest dziedzicem Slytherina? — zapytał Goyle, kiedy we trójkę siedzieliśmy w Pokoju Wspólnym.

— Pogięło Cię? — zapytałem nie kryjąc oburzenia — On nawet nie jest Ślizgonem.

— Ale zna mowę węży... — zauważył Crabbe.

— Draco ma rację... — Do pomieszczenie weszła Eleanor w grubą książka w dłoni — Pogięło was.

Uśmiech mimowolnie wpłynął mi na twarz. Zazwyczaj kiedy Eleanor stawała po mojej stronie (nawet jeśli niechętnie), to oznaczało, że przestała się gniewać.

— Idziemy na błonia? — zapytałem przyjaciółkę wstając z kanapy.

Brunetka spojrzała na mnie mrużąc swoje duże oczy po czym odparła siląc się na surowy ton:

— I tak nie miałam planów na południe.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro