Rozdział 4
- Iiiiiiiiii ! ! ! - słychać było kolejny pisk różowowłosej (nie, to nie jest Sakur[w]a). Ayame już traciła cierpliwość do Aidy. Działała jej już na nerwy.
- Możesz się przymknąć ? - warknęła Uchiha.
Keigo zwróciła na nią wzrok i zapatrzyła się na jej oczy, które świeciły szkarłatem. Właśnie Aida patrzyła na legendarnym Mangekyou Sharingan. Niebieskooka krzyknęła i zemdlała.
- Nareszcie ktoś ją uciszył - powiedział Natsu, a pies zaszczekał. Chwile później Inuzuka objął twarz Ayame dłońmi i zaczął zbliżać się do jej twarzy - należy Ci się nagroda, Ayame - chan - wymruczał jej w usta jej prawdziwe imię.
Itachi posłał mu mordercze spojenie i go popchnął tak, że brązowowłosy leżał na podłodze.
- I jak ? Wygodnie na dole ? - czarnooki zapytał.
- Bardzo - posłał długowłosemu pełne irytacji spojrzenie - no to czego w końcu chcecie ? - zapytał zaciekawiony patrząc na posiadaczkę sharingana.
- Jutro, gdy Aida się wybudzi, ruszamy do bazy akatsuki. Lider kazał Cię przyprowadzić, ponieważ jest nam ktoś potrzebny do tropienia. A ona - wskazała na leżącą dziewczynę - jest dobrym medykiem. Ja bym na spokojnie uzdrawiała innych, tylko jest jedno ale. Ciągle wyruszam na misje.
- Ayame, nie musisz mu tyle mówić, lider im wszystko wyjaśni, gdy będziemy na miejscu.
- Ale chwila, chwila. A jeżeli nie będziemy chcieli się dołączyć do organizacji ?
- Zabije Was na miejscu - dopowiedziała czarnowłosa. Natsu tylko rozszerzył oczy w przerażeniu. Chwile później uśmięchnął się chytrze.
- A może byś mnie pocałowała Ayame - chan, wtedy na pewno bym nie stawiał żadnego oporu - powiedział 'pociągającym' głosem. W odpowiedzi dostał w łeb od Itachiego. Znowu biedny Inuzuka leżał.
***
- Misja zakończona sukcesem, Lider - sama - Ayame powiedział wchodząc do gabinetu Pain'a.
- Spisaliście się, możecie już się rozejść. Chcę porozmawiać z Aidą i Natsu - skinęli głowami i pokierowali się do kuchni. Czarnooka podeszła do lodówki i wyjęła dango. Itach spojrzał na słodycz z iskierkami w oczach. Uchiha się tylko lekko uśmiechnęła. Jednak uśmiech zszedł szybko tak jak się pojawił.
- Jeśli mamy być w tym czasie partrenami na misjach, to trzeba się troche zapoznać - Itachi nie spodziewał się, że Ayme w końcu coś powie. A jednak.
~TIME SKIP~
Gdy Ayame zaczęła opowiadać o sobie to do kuchni weszła część Akatsuki. Przysłuchiwali się jak to Uchiha wybiła połowe swojego klany i pare innych. Zabijała swoich przyjaciół i mówiła jekie uczucia jej towarzyszyły. Przeważnie to była złość i nienawiść. Nikt nie spodziewał się aż tak dramatycznej historii. Jedynym najbliższym oparciem był Kirito, który pomagał jej w ciężkich chwilach mimo, że byli z klanów, które się nienawidziły od zawsze.
***
Następnego dnia Ayame wstała strzasznie zaspana. Nie wiedziała dlaczego tak jest. W końcu poszła spać w miare wcześnie. Może to małe przemęczenie? Wątpiła w to.
Przeszła do salonu i piersze co jej się żuciło w oczy to krzyczący Tobi. Już miała plan jak go wykorzystać.
- Ej, Tobi - zaczęła Uchiha. Mężczyzna w masce odwrócił się do niej.
- O Ayame - chan, wstałaś ! - 'chłopiec' ją przytulił krzycząc.
- Mam do ciebie małą prośbę - mówiła delikatnym głosem żeby go nie przestraszyć - możesz się ustawić w takiej pozycji ? - dała proste ręce na boki, a nogi lekko ugięła. Tobi wykonał polecenie. Reszta Akatsuki patrzyła na nich z zaciekawienkem - stój tak cały czas - odeszła kawałek, zrobiła rozbieg i wskoczyła na niego oplatając nogi w okół jego pasa, a ręce umieściła na karku. Tak przyklejona do niego zasnęła...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro