Rozdział 12
- Jezu...mają tu strasznych cieniasów - Uchiha prychnęła, gdy pokonali znów robale...to znaczy to były dzieci, ale po prostu zwarzając na to, że tylko przeszkadzają to inaczej ich nie można było nazwać. Senju i Hidan zaczęli się nagle bez powodu śmiać - A wy co? Szajba odbiła? - zapytana retorycznie jednaocześnie kpiąco. Ci jeszcze głośniej się chirlchrali.
Nagle białowłosy przestał się śmiać patrząc co Ayame ma za plecami. A raczej kogo.
- Hmm? - czarnowłosa się odwróciła i spojrzała lodowato na sanina, który siedział na wężu, a blondynek za pomocą dziewięcioogoniastego próbuje go powstrzymać - Już Cię do reszty popierdoliło!? - krzyknęła zwracając uwagę na siebie całej czwórki - za kogo się uważasz, aby tak sobie ich atakować!
- I kto to mówi? - zapytali jednocześnie członkowie Akatsuki.
- No proszę, proszę...chyba Twoja pamięć już wróciła - zaśmiała się gadzia dupa.
- Rany...weź się zamknij, wkurzasz już - ta mruknęła tylko katanę.
- Wybacz, Sasuke, ale muszę zająć się kimś innym - czarnowłosy zaczął do mnie lecieć tak szybko niczym Justin Bieber, który zleciał z bardzo wysokiej sceny.
Sama czarnooka zaczęła biec w stronę węża uaktywniając Mangekyou Sharingana, przez co na twarzach trzech genninów pojawił się niesamowity szok.
- Orochimaru!!! - zamachnęła się, ale w ostatniej sekundzie zniknęła.
- Huh? - dwóch pozostałych członków akatsuki i ten były wydali z siebie dziwny dźwięk.
- Nigdy nie trać orientacji...- krzyknęła kopiąc czarnowłosego w dół - Jaki matoł...myśli, że klonem umie się posługiwać - prychnęła patrząc jak prawdziwy sanin wychodzi zza drzewa.
- Jesteś jeszcze lepsza niż sądziłem - oblizał ochydnie wargi swoim długim jęzorem.
- Fuuujjj - w tle było słychać ten dźwięk wydobywający się z ust biało i srebrnowłosego - Jesteś bardzo nie kulturalną osobą - zaśmiali się razem i wrócili do swojej poprzedniej formy. Tak samo zrobiła Ayame.
- Ayame-senpai!!??
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro