Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

<4>

To był jej pokój. Sebastian odchylił lekko drzwi i wszedł do środka, stojąc w centrum pokoju wspomnienia dawnych lat powróciły boleśnie kłując go w serce, którego powinien nie mieć.
***
- A więc jednak przyjęła pani moją propozycje? - Młody hrabia siedział za swoim biurkiem i intensywnie wpatrywał się w piękną kobietę stojącą przed nim.
- Owszem, stwierdziłam, że praca tu będzie świetną okazją aby nauczyć się nowych rzeczy
Ciel jeszcze raz spojrzał na złotowłosom, była najbardziej utalentowanym cukiernikiem w Anglii, jej desery dorównywały Sebastianowym, a niekiedy nawet je przewyższały. Oraz trzeba było przyznać, że uroda Pannie Jen, bo tak brzmiało jej imię, dopisywała. Miała jasnozielone oczy, które ciągle iskrzyły radością; złote loki, które rozwiewał każdy podmuch wiatru; piękną figurę, której pozazdrościła niejedna dama; oraz ten głos słowika, świergoczący w uszach. Odbyli rozmowę, a potem Ciel przyzwał Sebastiana.
- Sebastianie, pamiętasz zapewne pannę Jen? Oprowadzi ją po posiadłości i pokaż jej pokój. - odrzekł, kamerdyner skłonił się, a potem razem z kobietą wyszli na korytarz.

Ciel oparł głowę na swoich dłoniach, zastanawiał się czy dobrze robi zatrudniając zwykłą kobietę, ale nie mógł już znieść nieporadności jego służby. Westchnął ciężko na myśl o tym co zastał po ostatnim powrocie z podróży, całą posiadłość była różowa, nie posprzątania a o spalonej kuchni wolał by zapomnieć. Postanowił więc zatrudnić kogoś takiego jak Sebastian. Tyle, że Jen nie chciała jego duszy.

Jen Haborn głupią kobietą nie była, wszak jej ojciec był uczonym. Ale nie umiała zrozumieć jak 3 osoby mogą być tak nieporadne. Sebastian oprowadzał ją właśnie po rezydencji, gdy zza rogu wyskoczyły takowe persony. Kobieta zdawała się być pokojówka, ale raczej z tych bezużytecznych. Wysoki mężczyzna z bródką dawał nowe znaczenie słowu ,,katastrofa", cały był w sadzy i jego włosy przypominały zwęglone afro. Chłopak, zapewne ogrodnik wnioskując po uniformie, był zapłakany i chyba wyglądał ze wszystkich najbardziej jak ofiara losu. Ale prawdziwe wrażenie ludzkiego rozgardiaszu stali się gdy rzucili się na szyję Sebastianowi.
- PANIE SEBASTIANIE!!! - krzyknęli chórem, nagle zaczęli mówić tak szybko, że zrozumienie ich było niemożliwe. Jen stała zboku i niezręcznie patrzyła na całe zajście.
- Wolniej nic nie rozumiem. Mówcie po kolei, co się znów stało? - kamerdyner mówiąc to wyglądał na niezmiernie poirytowanego. Po chwili cała czwórka usłyszała śmiech i odwróciła wzrok w stronę chichoczącej kobiety.
- Oh! Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać, wyglądacie tak nieporadnie, a przecież do kamerdynera nie należą takie obowiązki jak sprzątanie po służbie. Pozwólcie, że wam pomogę.
Mówiąc to Jen zabrała od pokojówki fartuch i razem z całą trójka pomaszerowali w stronę kuchni.
Sebastian wtedy zobaczył Jen w innym świetle, wyglądała tak radośnie gdy pomagała innym. On nie mógł zrozumieć jak człowiek, istota grzeszna i okropna może mieć anielską poświatę.
***
Potrząsnął kilkakrotnie głową aby zapomnieć, tak bardzo chciał zapomnieć o niej i o tych chwilach, jednak jakaś siła nie pozwalała mu, nawet po tylu latach braku oznak życia. Wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi, nagle poczuł znajomy zapach.

Podążał za nim aż do ogrodu, gdzie zobaczył Finniego i Angelikę. Ogrodnik jednak po chwili odszedł a dziewczyna stała nieruchomo na trawie. Sebastian podszedł bliżej i położył rękę na jej ramieniu .
-panienka się znów zgubiła?- Demon uśmiechnął się – mieliśmy jechać po panienki rzeczy, czyż nie?
Odwróciła się do niego lekko oszołomiona
- Co?- wyszeptała.
- Panienko, musimy pojechać po twoje ubrania. Nie chcesz chyba chodzić ciągle w jednym stroju, nieprawdaż? - przesunął twarz do jej.- muszę jeszcze zrobić kilka rzeczy, więc prosiłbym abyś się pospieszyła.

Angelika kiwnęła lekko głową i poszła za mężczyzną, podczas drogi do karocy postanowiła, że na razie skupi swoją uwagę na zadaniu, które powierzył jej hrabia. Nie zostanie ,oczywiście obojętna na znaki obecności jej matki, jednak teraz jeśli chciała cokolwiek wyciągnąć od Phantomhive to to był jedyny sposób.

Podróż do jej domu trwała zadziwiająco krótko, miała wręcz wrażenie, że kamerdyner wiedział gdzie mieszkała.
- niech się Pan tu zatrzyma.
Karoca stanęła, nim Sebastian zdążył otworzyć drzwi aby Angelika mogła wysiąść ona już szła w las.
- Co za niecierpliwa dziewucha...- mruknął pod nosem, ale podążał za nią. Jednak chwilę później Angelika odwróciła się do niego z zakłopotaną miną.
- wolałabym aby Pan tu został. Nie specjalnie lubię gości...- mówiąc to weszła między drzewa. Kamerdyner nie miał wielkiego wyboru ,więc wrócił do karocy i czekał.

An pospiesznie pokonywała kolejne metry ,aż zobaczyła mały dworek z zielonym dachem i poszarzałymi ścianami. Szybko wbiegła na ganek i ciężkim, miedzianym kluczem otworzyła drzwi. Wpadła do swojego pokoju i wzięła kilka sukienek, dwa dodatkowe czepki, buty i wstążkę. Nagle usłyszała odgłos tłuczonego szkła.
- Wiktor? Czy to ty?- ostrożnie wyszła na korytarz – kici kici....- zawołała. Nie odpowiedziało jej jednak miałczenie, a kolejny brzdęk. Coraz bardziej zdenerwowana ruszyła do kuchni, delikatnie uchyliła drzwi.
- halo? Jeśli tu jesteś to wiedz ,że ten dom nie należy do najbezpieczniejszych.
Wyszła na środek pokoju, ale nim zdążyła się dobrze rozejrzeć ktoś uderzył ją w plecy. Niebyło to najsilniejsze uderzenie jednak wystarczyło aby Angelika upadła. W mgnieniu oka odwróciła się do swojego przeciwnika i była gotowa do ataku, jednak zamiast potężnego intruza zobaczyła małego chłopca.

Miał podarte ubrania i wyglądał jakby nie jadł od miesięcy, w trzęsących się rękach ledwo trzymał patelnie. Gdy zobaczył wściekłość w oczach dziewczyny zapiszczał i rzucił się do ucieczki, zanim jednak zdążył zrobić krok An złapała go za ramię.
- Nie! Puść mnie!- chłopiec próbował się szarpać jednak dziewczyna mocno go złapała i nie pozwalała mu uciec.
- Spokojnie! Nic ci nie zrobię, chcę tylko wiedzieć jak się tu znalazłeś. Poza tym...- czarnowłosa spojrzała na brudny blat- chyba jesteś głodny.

Po tym jak się uspokoił Angelika zrobiła mu posiłek. Chłopiec powiedział ,że ma na imię Julius i ktoś go gonił, jednak tuż po zjedzeniu poczuł się śpiący.
- Możesz tu zostać na kilka dni, i tak mnie nie będzie, ale nie wchodzi do dwóch pokoi na końcu korytarza, dobrze?
- Dobrze....dziękuję przepani- Blondynek spuścił głowę i podreptał do pokoju, który wskazała mu An.
Dziewczyna nie marnując więcej czasu wzięła swoją walizkę i pobiegła w stronę karocy. Kamerdyner ze zniecierpliwieniem popatrzył w jej stronę.

- przepraszam, coś mnie zatrzymało.- nic nie mówiąc wsiada do karocy.
Podróż minęła szybko, na miejscu wyczekiwany jej hrabia przy kolacji. Z pomocą Sebastiana zaniosła walizkę do pokoju. Choć niemiała wiele czasu, postanowiła się przebrać,  założyła ciemnoniebieską sukienkę do kostek i związała loki w niski kucyk następnie wyszła z pokoju. Na zewnątrz czekał już na nią Finnian.
- dobry wieczór Panienko! Pan Sebastian kazał abym zaprowadził cię do jadalni.- powiedział z uśmiechem
- um...dziękuję – Angelika biła się z chęcią zapytania ogrodnika co kamerdyner mu powiedział. Przez chwilę szli w ciszy ale służący postanowił zagaić rozmowę.
- Panienko, jeśli mogę zapytać, to co tak właściwie u nas robisz?
-Hrabia i ja mamy odkryć kto zabija dzieci z sierocińców.-odpowiedziała bez skrupułów.
-oh- chłopak zamyślił się – a powiedz, lubisz białe róże? To ulubione kwiaty naszego Pana!
I tak rozmawiali na różne tematy ,aż nie dotarli do jadalni. Angelika wzięła głęboki wdech i otworzyła drzwi... 
-----------
Wiem ,że w tym rozdziale mało się działo, ale obiecuję poprawę w następnych!
~Fim

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro