Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

<1>

Jak co rano wstała by uszykować sobie śniadanie, od jak dawna już nie spędzała poranka w obecności drugiej osoby? Po rannej toalecie i ubraniu się zeszła do opustoszałego holu, spieła swoje czarne włosy w zgrabny koczek po czym nałożyła czapek i wyszła. Szła ścieżką przez wielką puszczę, do miasta miała ponad kilometr, mieszkała na kompletnym odludziu. Cóż się dziwić skoro ludzie uważają ją za diabelskiego benkarta, czasem się zastanawiała czy to nie jest prawdą i czy rzeczywiście zasłużyła sobie na takie traktowanie, jednak słowa matki zawsze odpędzały złe myśli. Gdy doszła do miasta niemal od razu skręciła w boczne alejki, jej zadaniem było kupić chleb a nie być ofiarą wyzwisk i kpin, znów. Miała w planach odwiedzić swojego wujka, nie był on w prawdzie z nią spokrewniony ale wiele razy już jej pomagał.

Zanim spostrzegła była przed wejściem do piekarni, otwierając drzwi poruszyła dzwoneczkiem obwieszczajacym przyjście nowego klienta.
- dzień dobry Angeliko - przywitała ją szatynka w średnim wieku, miała zielone oczy i niezchodzacy z jej twarzy uśmiech.
- Witaj Suzan. Po proszę chleb i kawałek czasta marchewkowego- końciki jej ust podniosły się nieznacznie, nie można było tego nazwać uśmiechem ale raczej uprzejmy, wymuszonym gestem.
- ciasto co? Idziesz do tego starego dziwaka?
- On nie jest dziwakiem, tylko moim wujkiem. - Angelika szybko ucieła temat.
Schowała zakupy do koszyka i wyszła bez słowa
- Masz przed sobą całe życie, więc po co chodzisz do grabarza?

Czarnowłosa przyzwyczaiła się do drwin i wyzwisk, nie ruszały ja też przekleństwa kierowane w jej stronę. Po tym jak jej matka odeszła nie potrafiła wyrażać swoich uczuć, a nawet czasem ich nieczuła.
- Szatan w ludzkiej skórze! - usłyszała za sobą dziecięcy głos. Jakiś chłopiec biegł za nią i nawoływał z całych sił.
Po chwili wzrok wszystkich w pobliżu skierował się ku niej, przystanęła na bruku i spojrzała spokojnie na ośmiolatka. Kucneła naprzeciwko dumnego z siebie chłopca.
- Dlaczego sądzisz że jestem szatanem? - spytała bez uczuciowo, chłopiec dumnie się uśmiechając powiedział :
- mój Tata mówi że ludzie z czerwonymi oczami to demony, a ty jesteś nasieniem diabła bo zawsze chodzisz przygnębiona i nie masz rodziców.
Czarnowłosa lekko pokiwała głowa na znak że rozumie o co mu chodź, po czym spojrzała na niego piorunującym wzrokiem.
- Tak sądzi twój żałosny ojciec, a ty jak sądzisz? Jestem demonem?
W tym samym momencie jej oczy zmieniły kolor na purpure, całą twarz pokrywał cień padający od czepka. Chłopiec zaczął się trząść ze strachu.
- jesteś samym diabłem... - po czym uciekł płacząc. Z tłumu zaczęły padać słowa pełne pogardy, w pewnym momencie ktoś rzucił w nią pomidorem. Ona lekko uchylając się zdołała uniknąć pocisku, po chwili ktoś już celował nożem ale i tym razem umknęła. Zaczęła biec w ciemną uliczkę, za nią podążyło 3 mężczyzn, jednak ona była sprytniejsza i przy pierwszym zakręcie zgubiła pościg.

Po kilkunastu minutach stała przed nie wielkim budynkiem.
-undertaker - przeczytała napis nad drzwiami. Pewnie je otworzyła i weszła do środka, przywitał ją drażniący zapach śmierci. Trochę dalej stało pełno pięknie wyrzezinbionych trumny.
- Undy jesteś w domu stary wariacie?
Odłożyła koszyk z zakupami za zabałaganiony stół, nim zdieła czepek usłyszała za sobą hichot.
- hihihi... co sprowadza do mnie tak piękną duszyczkę? Czyżbyś chciała wybrać sobię trumnę? - biało włosy wychylił się z trumny. Angelika popatrzyła na niego z politowaniem, znali się jak stare konie, mama zaczęła ją tu przyprowadzać gdy miała zaledwie 2 latka.
- przestań błaznować- zasmiała się odkrywając zawartość koszyka - zapaż herbatę, przyniosłam coś słodkiego
Mężczyzna spojrzał przez jej ramię i oblizal wargi na widok ciasta.
Gdy herbata była zapatrzona usiedli razem na jednej trumnie i rozmawiali.
- były ostatnio jakieś zgony? - zapytała
- jak zawsze - zahihiotał pod nosem - praca grabarza jest w tych czasach bardzo opłacalna
- Tak, a te ilości martwych ludzi sprawiają, że stajecie się kompletnymi świrami. - biało włosy zaśmiał się na taką uwagę. Przez pewien czas żartowali, aż undertaker nienapomknoł o niespodziewanej wizycie niejakiego ,, kundla królowej"
- dziś był u mnie hrabia Phantomhive, pytał o sprawy podziemia...
Angelika doskonale wiedziała co oznaczało ,, podziemie", to wszystkie czarne i nielegalne sprawy Angli.
- oh, doprawdy? O co mu chodziło? - spytała z niekrytą ciekawością, mężczyzna tylko niemrawo się uśmiechnął.
- Dobrze wiesz, że twoja matka zabroniła mi Cię plątać w sprawy podziemia.
- Mojej mamy tu nie ma, i nie było przez ostatnie osiem lat. - ucieła szybko, nie lubiła schodzić na tematy o swojej mamie. One bolały zbyt mocno, niczym ciągle nie zamknięte rany.
- wiem - wymamrotał- wszyscy wiemy, i brakuje nam jej
- Moja mama była dobra, to wszystko nie ciagnijmy tematu... - przez chwilę można było zauważyć cień żalu w czerwonych oczach, jednak po chwili przybrały z powrotem stoicki spokój.
- A wiesz... twoja mama znała hrabiego... - wyszeptał cicho grabarz, jednak An miała doskonały słuch i omal niezaksztusiła się.
- Naprawdę?! Znał ją jeszcze przed moimi narodzinami? - podskoczyła i spojrzała z nadzieją w zielone oczy biało włosego. Ten z zażenowaniem powiedział.
- Dlaczego ja się czasem nie mogę ugryźć w język?
Angelika pełna nadziei ucałowała go w policzek i wybiegła radośnie do miasta. Było już grubo popołudniu ale to nie przeszkadzało jej w przedostaniu się na drugi koniec miasta.

Po głowie już chodził Angelice chytry plan w jaki sposób mogła by wyciągnąć informację od hrabii.
- Najlepszym rozwiązaniem będzie zatrudnienie się u niego- myślała - jeśli mama miała z nim głębsze więzi to na pewno ją pamięta. Zresztą, co ja gadam mamy nie da się zapomnieć - zwolniła na chwilę, nie poznawała miejsca w którym się znalazła. Po chwili zobaczyła nadjeżdzajacą karocę.
- przepraszam Panie ale którędy do miasta?
Spytała woźnicy, nie mogła zobaczyć jego twarzy, zakrywał ją cylinder i wysoki kołnierz. Woźnica spojrzał na Angelikę i uśmiechnął się czule, jednak jej zdawał się być wymuszony lub wręcz złośliwy.
- pójdź tamtą drużką i na rozwidleniu skręć w prawo, potem zobaczysz drogowskaz.
- Dziękuję - powiedziała i ruszyła we wskazaną stronę, jednak udało jej się jeszcze usłyszeć ,, Sebastianie pośpiesz się, nie mamy czasu do stracenia ".
Po jakimś czasie doszła do drogowskazu i ruszyła w stronę miasta a potem do dworku. W międzyczasie rozmyślała kto mógłby być w karecie. Angelika zawsze uwielbiała zagadki, gdy była dzieckiem często mama wymyślała jakąś zagadkę a ona musiała ją rozwiązać, jednak często musiała pytać o pomoc.
- ugh... muszę w końcu przestać, jej tu nie ma, ja muszę się dowiedzieć jak zginęła i kto ją zabił, o ile w ogóle ktoś to zrobił.
Otworzyła drzwi i rzuciła okiem na mały salonik z kominkiem, kanapą i biblioteczką jej mamy. Poszła do kuchni aby zjeść co nieco. Nie lubiła jeść, zjadła więc jabłko i poszła do sypialni jej mamy. Otworzyła małe pudełko i wyjeła z niego małą przypinkę.
- od dawna zastanawiam się kogo to herb... - wyjżała przez okno - jakim człowiekiem ty jesteś Phantomhive?
Odłożyła ozdobę na miejsce, jednak w ostatniej chwili wyślizgnęło jej się z ręki i spadło za szafkę. Ciężko westchneła i odsuneła ją, ku jej zdziwieniu pod szafką była drewniana płyta. Spróbowała ją otworzyć ale paznokciami nie dała rady, między podłogą a płytą była malutka szparka. Poszła do kuchni i wróciła z ostrym nożem, wsadziła ostrze w szpare i podważyła drewno. W środku było małe pudełko z otworem w dziwnym kształcie. Ostrożnie obejrzała je z każdej strony, czarne pudełko ze złotymi zdobieniami, było bardzo mocno zamknięte. Nagle jej wzrok przesunął się na złoty herb. Ostrożnie chwyciła go w dłoń i przycisnęła z nadzieją do piersi.
- proszę... muszę dowiedzieć się co tam jest.
Bez wahania włożyła herb w otwór, ku jej radości pudełko uchyliło swoje wieko. Ostrożnie zdieła pokrywkę, w środku był czarno biały fartuszek z czarną marynarką. Na samym dnie znajdował się list.

Drogi hrabio
Od lat chciałam ci zwrócić ten fartuszek, to ten który lady Elizabeth mi podarowała. Nie masz pojęcia od jak dawna chciałam napisać lub przyjść w odwiedziny, przedstawiłabym ci moją córkę. W każdym razie, oddaje ci to co wzięłam. Mam nadzieję, że dobrze się miewasz, ty i cała służba. Proszę napisz do mnie w odpowiedzi, a jeśli jesteś nadal na mnie zły proszę nie poszukuj mnie, zniszcz ten list.
Zawsze wierna służąca
Jen Haborn

Angelika schowała list do pudełka.
- Skoro był tak ważny to czemu mu tego nie wysłała- położyła się na łóżku - mamo czemu ty miałaś tyle sekretów, jeśli to znowu jakąś zagadka to powinnaś wiedzieć, że jej nie rozwiąże. Nie bez twojej pomocy...
Leżała tak jeszcze przez dłuższy czas aż zegar nie wybił 17. Podniosła się i zeszła do ogrodu, rosły tam białe róże które niegdyś jej mama kochała. Czerwonooka zerwała kilka kwiatów i zwineła je razem czerwoną wstążką. Weszła do lasu i szła aż na dużą polanę na której stał samotnie nagrobek.
Odłożyła bukiet na usypaną ziemię i uklękneła. Niepewnie wykonała znak krzyża, jak zawsze zaczęło kręcić jej się w głowie, a gdy zaczęła wypowiadać słowa modlitwy gardło zaczęło piec niemiłosiernie.
-... amen- po ostatnim słowie to ustało i rozluźniła się, czuła się lekko. Ucałowała nagrobek.
- Mamo co mam zrobić aby odnaleźć prawdę? Czy hrabia Phantomhive zna odpowiedzi na moje pytania?
Popatrzyła na różowo-czerwone niebo. Postanowiła wracać, szła przez las z powrotem do dworku, jednak była tak pogrążona w swoich myślach że nie widziała gdzie idzie i wpadła na pijanego mężczyznę.
- Uważaj jak leziesz! - krzyknął w jej stronę.
- przepraszam... - wydukała i próbowała wyminąć pijaka ale ten zagrodził jej drogę.
- nie uciekaj śliczna, musisz mi zrekompensować rum który przez Ciebie wylałem- powiedział pijak, jego nieprzyzwoity uśmiech mówił wszystko, Angelika z obrzydzeniem popatrzyła na śmierdzącego alkoholem starca. Powoli wyciągał swoje łapy w jej kierunku, ona przyfasoliła mu z całej siły w czerwony nos. Mężczyzna zachwiał się ale nie upadł, wściekły spojrzał na nią i mocno chwycił za rękę, czarno włosa zlękła się.
- ty dziwko! Zapłacisz mi za to! - pijak uderzył ją w policzek, upadła na drzewo. Czuła jak się w niej gotowało, chciała go zabić, naj boleśniej jak się tylko da.

Miał już ją kopnąć ale nagle padł na kolana, z mroku wyszedł mężczyzna w czarnym fraku. Podszedł on do pijaka i obrócił go twarzą do góry, mężczyzna jednak tylko się skszywił i zapisał coś w notatniku. Angelika myślała, że jej niezauważył więc chciała uciec, jednak mężczyzna podszedł do niej i wyciągnął rękę.
- czyżby panienka jednak nie trafiła do domu? - lekko się uśmiechnął.
An niepewnie chwyciła rękę mężczyzny.
- Dziękuję panu... - ukłoniła się i chciała pujść w swoją stronę, lecz mężczyzna zatrzymał ją.
- przepraszam za wścibskość ale skąd masz tą broszkę- powiedział wskazując na ozdobę w kształcie kwiatka ze złotymi zdobieniami. Była to pamiątka po jej mamie, nie rozstawała się z nią na krok, gdy Angelika pytała czemu broszka jest tak ważna Jen odpowiadała zawsze ,, to pamiątka po kimś na kim mi zależało"
- to... to jest mojej mamy... - wydukała, nie była pewna czy mówić prawdę. Mężczyzna jak stał tak stał, intensywnie się jej przyglądał aż ukłonił się i odszedł. Dziewczyna nierozumiała o co mogło mu chodzić, postanowiła po prostu wrócić do domu.

Nie mogła zasnąć, cały czas myślała o tajemniczym mężczyźnie, hrabii i o słowach Undertakera, gdy w końcu usnęła śniły jej się czasy gdy była z mamą.
-Mamo czemu ty masz takie piękne złote włosy a ja czarne? - spytała się kiedyś swojej mamy. Ta uśmiechnęła się czule i posadziła swoją córkę na kolana.
- bo twój Tata ma czarne- pogłaskała ją po głowie - oczy też masz jego, tak bardzo go przypominasz, jesteś piękna.
Przez chwilę siedziały tak bez słów.
- to źle - wyszeptała pieciolatka- nie chce wyglądać jak ktoś kogo nie znam.
- Angeliko... - zasmuciła się Jen- to że go tu niema to nie jego wina, ale zaufa mi, on kocha Cię tak samo jak ja. Tak jest po prostu dla ciebie bezpieczniej

CDN...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro