<3>
Gdy wysiedli z karocy Angelika ujrzała pałac ze snów. Ogromna posiadłość z dwoma skrzydłami, zdobiona marmurem i kością słoniową. Za murem ukryty był pokaźny ogród, pełen egzotycznych kwiatów, krzewów i wiele, wiele więcej.
Hrabia zauważył szok w jakim zastygła dziewczyna, nie mógł się powstrzymać od uśmieszku.
- coś się stało Angeliko?
- n-nie! Po prostu tu jest.... - dziewczyna nie mogła znaleźć odpowiednich słów by wyrazić swój zachwyt. - magicznie.
Nagle z rezydencji wybiegły 3 osoby. Czerwono włosa kobieta w fartuchu, wysoki mężczyzna ubrany w kitel oraz niższy, z kapeluszem na głowie. Wszyscy biegli w ich stronę.
- Panie! - zatrzymali się w ostatniej chwili by nie wpaść na Phantomhive.
- Panie Ciel! Pani Elizabeth kazała przekazać, że jedzie do swoich rodziców i powróci za co najmniej 4 dni. - wydyszał kucharz. Cała trójka ciężko dyszała, biegli tam na pełnej prędkości.
- To dobrze, będę miał chociaż trochę spokoju. Och, skoro już tu jesteście to poznajcię mojego gościa, Angelikę.
Gdy Hrabia wskazał na An, oczy całej trójki przestudiowały ją od stóp, do koniuszków włosów.
- dzień dobry...? - przywitała ich nie pewnie. Nagle zamknęli ją w żelaznym uścisku.
- jaka urocza! Jest po prostu do schrupania! - wykrzyczał mężczyzna z kapeluszem.
- jakie ma mięciutkie włosy! No mógłbym czochrać wieki! - blądyn nie poprzestał na słowach, kok An długo nie pożył.
- i jest podobna do Pana Sebastiana! Spójrzcie tylko na jej oczka! No cudo po prostu!
Angelika zastygła w szoku, nie była kompletnie przyzwyczajona do przytulania w taki sposób, a oni próbowali ją zadusić!
- No dobrze wystarczy! Finian, podciołeś żywopłot? Meylin, pokój dla naszego gościa powinien być już dawno gotowy. Bard, trzeba przygotować jeszcze jedną porcję na kolację, zajołeś się tym? - Kamerdyner obrzucił ich podejżiwym wzrokiem.
- no....
- ja...
- Eee....
- No to na co czekacie?! Zajmijcie się swoją pracą a nie głupotami! Raz, raz!
W mgnieniu oka wrócili do rezydencji.
- proszę im wybaczyć panienko, są podekscytowani nową osobą w per....To znaczy, w rezydencji. - Sebastian ukłonił się w jej stronę - och, gdzie moje maniery. Mam na imię Sebastian, jeśli będzie panienka miała jakieś problemy ze znalezieniem odpowiedniego miejsca w willi to jestem do twoich usług.
Angelika zarumieniła się ze wstydu, wiedziała że to był on.
Z zewnątrz willa wyglądała oszałamiająco, jednak nie mogło się to równać z wnętrzem, An ciągle nie mogła uwierzyć, że przez jakiś czas będzie mieszkać w takim pałacu.
- A więc - zaczął hrabia - rozgość się, muszę coś zrobić, jednak gdy skończę Sebastian zawiezie cię do twojego domu i spakujesz się.
- dobrze, jednak mogłabym spytać gdzie mój pokój?
- Meylin oprowadzi cię po rezydencji.
Obok czarnowłosej pojawiła się pokojówka z wcześniej. Ciel zaczął oddalać się w głąb korytarza, a one poszły już w przeciwnym kierunku.
- więc, tu jest jadalnia Hrabii, pokój obok znajduje się wyjście do ogrodu. Na górze są pokoje Hrabiny oraz Pana, w drugim skrzydle są pokoje służby a za posiadłością stoi stajnia.
Angelika słuchała uważnie aby nie pominąć żadnej istotnej informacji, jednak nie mogła powstrzymać się od podziwiania pięknego wnętrza posiadłości. W końcu zatrzymały się przed dużymi drzwiami.
- to panienki pokój. Niech się panienka rozgości.
- dziękuję. I nie jestem panienką mów mi Angelika.
Służąca lekko zaskoczona stała przez chwilę w miejscu, lecz po chwili uśmiechnęła się i odeszła. An weszła do pokoju i widok zaparł jej dech w piersiach. Pokój był skromnie umeblowany, jednak wzory na ścianach i suficie wystarczyły by aby pomyśleć, że są one wzięte wprost z ołtarza. Na środku stało podwójne łóżko z satynową pościelą, a po jego lewej stronie stała komoda. W kącie pokoju znajdywało się biurko, leżały na nim kartki oraz pióro, Angelika usiadła niepewnie na krześle i spojrzała na papiery, nie było tam napisane nic specjalnego, jakieś listy miłosne, korespondencję. W pewnym momencie z ręki An wypadło pióro i wpadło do kosza stojącego obok.
- cholera, powinnam być bardziej uważana, kolejny raz coś wyślizguje mi się z ręki. - sięgnęła pióro, jednak jej wzrok natrafił na zgnieciony papier. Nie był to zwykły śmieć, to był drogi pergamin, używany głównie do listów najwyższej wagi lub listów do osób o wysokim statusie. Dziewczyna wachała się przez chwilę ale w końcu ostrożnie zaczęła rozwijać papierek. Niektóre litery były rozmazane lub wyrazy pokreślone, a cała kartka była w kleksach z tuszu, jednak imię jej matki jako adresatki dało jej nową nadzieję na odkrycie tajemnicy.
Mo** droga Jen
Wiem, że t** list jest zas*ocze*iem ale Ciel bardzo pr*eżył tw**ą decyzję o odejściu, bardzo się o **ego mar*wię. Wiem, że mi *ie odpis**sz, nawet nie w*** gdzie teraz się podziewasz, ale wiedz jedno, bez *zględu na wszystko jes*eś mile wid***na w willi, daj* ci słowo Hrabiny. Chciałabym abyś wróciła, tylko ty ***aś w stanie wycią*nąć Ciela z ci***ości którą się otacza, w miarę upływu dni, coraz bar*ziej. G*ybyś tylko zechciała dać znak życia, choć znak, że ciągle jesteś. Nawet **n twój dziwny i niez*ozumiały dla mnie język kwiatów, był by dla niego jak blask księżyca w pochmurną noc.
Myślę, że *o na tyle. Nie mam po co się rozpisywać, i ta* nigdy tego nie odczytasz, teraz ogarnia mnie z tego pow*** zło*ć. Ten list *** powinien powstać.
Twoja przyjaciółka
Harabi*a Elizabeth Phanto*hive
W tym samym momencie w komnacie rozległo się pukanie, An aż podskoczyła na krześle.
- Panienko, obawiam się, że zaszła pomyłka. Ta komnata nie była przeznaczona dla panienki. Jeśli panienka pozwoli pokaże prawidłową sypialnię. - głos kamerdynera rozbrzmiał po sypialni.
An chwyciła czepek i włożyła pod niego list, następnie zawjązała kokardkę pod szyją. Ostrożnie podeszła do drzwi i uchyliła je delikatnie, za nimi stał uśmiechnięty, jak zawsze, kamerdyner.
- um... - dziewczyna otworzyła drzwi - gdzie mamy iść?
Mężczyzna wyciągnął do niej rękę, ale ona zignorowała ten gest, uśmiech Sebastiana nieznacznie zmalał.
Przemierzali korytarze willi w ciszy aż An nie wytrzymała i odezwała się pierwsza.
- więc... jaki jest hrabia?
Pytanie go zaskoczyło, ale po chwili odpowiedział.
- zależy o co panience chodzi.
- cóż... - zastanawiała się chwilę - jak traktuje swoich pracowników?
-zadajesz bardzo dziwne pytania panienko. Ale cóż, hrabia lubi sobie ponarzekać, je deser przed obiadem, bardzo często gdy coś mu nie wychodzi rzuca wszystkim co mu się nawinie... - kamerdyner zaczął wyliczać, An cicho zachichotała pod nosem.
- Panienko, teraz ja chciałbym zadać ci pytanie - mężczyzna spowarzniał
- tak?
- Skąd masz to - wskazał na złotą broszkę.
An chwilę się zastanawiała jak odpowiedzieć, po chwili niezdecydowania czy powiedzieć prawdę, czy może skłamać zdecydowała, że będzie kontynuować historię opowiedzianą hrabii.
- Moja matka dostała ją od swojej koleżanki, powiedziała, że nie może jej już mieć. Więcej nie wiem.
Kamerdyner pokiwał głową ciągle wpatrując się w An, czuła się trochę nieswojo, a droga do pokoju zdawała się niekończącą wędrówką.
Po kilku minutach, które dla Angeliki zdawały się być długimi godzinami, doszli do dużych, brązowych drzwi.
- To tutaj, jednak prosiłbym aby panienka się pospieszyła, za dwadzieścia minut pojedziemy po panienki rzeczy. A narazie oddale się do mojego Pana.
Dziewczyna skinęła głową i weszła do pokoju zamykając za sobą drzwi.
Sebastian jeszcze chwilę stał przed drzwiami, jednak szybko odszedł.
- Nie ładnie tak kłamać Angeliko...
Dziewczyna zamknęła drzwi i z ciężkim westchnieniem oparła się o grube drewno. Pokój był mniejszy od poprzedniego, ale za to o wiele bardziej podpasowany w jej gusta. Granatowe ściany z czarną tapetą w rząkile, oraz duże okna zasłonięte błękitnymi, ciężkimi zasłonami. Pod ścianą stało pojedyncze łóżko, a obok szafka nocna z lampą naftową. Na podłodze leżał pięknie ozdobiony, okrągły dywan w kolorach jesieni Czarnowłosa opadła na łóżko, była wykończona całym dniem, ale wiedziała, że to jeszcze nie koniec. Wyjęła kartkę z pod czepka i przez chwilę wpatrywała się w papier.
- Hrabina również znała moją matkę - wyszeptała i opuściła rękę z łóżka - ale czemu nikt mi nic nie chce powiedzieć?
An ciężko westchnęła, schowała list pod materac i podeszła do drzwi, nie miała ochoty siedzieć z założonymi rękami, o wiele bardziej preferowała działać.
Ciel siedział w swoim biurze i przeglądał dokumenty od Mij, były one bardzo szczegółowe. Niespecjalnie go to dziwiło, gdyż znał barona jeszcze z czasów młodzieńczych, gdy obaj mieli po 20 lat i dostali rozkaz aby razem rozbić szajkę handlarzy bronią. Baron wykazał się talentem do szczegułowego opisywania miejsca zbrodni, co okazało się bardzo pomocne w dalszym śledztwie.
W aktach z sierocińca opisane były dotychczasowe ofiary:
Jasmin Shefard- lat 12, porwana na ulicy ***, zamordowana trzy ulice dalej, w ciemnym zaułku. Brak świadków. Nie odnaleziono ciała, jednak ilość krwi, na miejscu zbrodni wskazuję najprawdopodobniejszą śmierć. Brak innych poszlak
Julius Keyws- lat 10, porwany w kościele, Sabina Tomas zeznaje ,, [...]nie szarpał się, ani nie krzyczał, wyglądał jakby znał tego człowieka". Po wyjściu z kościoła zniknął. Na ulicy Bertold 10 znaleziono jego szalik, który na sobie miał. Brak innych poszlak
Marija Fresp- lat 11. Ciało znaleziono na cmentarzu północnym, są oznaki walki. Brak oczu, języka i serca, ciało zostało zabite w innym miejscu. Brak innych poszlak.
Damien Roner- lat 14. Zaginął około godziny 16. Podobno poszedł na plac zabaw. Brak innych poszlak.
Ciel z ciekawością przegladał dokumenty dotyczące poszczegulnego dziecka, jego uwagę przykuła ostatnia z ofiar, Damien. Jego porwanie nastąpiło kilka dni temu, a jednak żadnych poszlak nie odnaleziono, wyszedł i rozpłynoł się w powietrzu.
Nagle do gabinetu wszedł Sebastian, ukłonił się i odparł
- Panienka została oprowadzona po rezydencji, za 10 minut wyjedziemy po jej rzeczy.
Hrabia cicho mruknął, i pomachał słudze aby ten już poszedł. Jednakże kamerdyner nie skończył.
- Panie...mam dziwne uczucie gdy jestem blisko panienki.
- co masz na myśli - ciel odłożył dokumenty i złożył ręce na stole, wpatrując się w Sebastiana
- Nie jestem pewien, czuję znajomy zapach, jednak nie jestem w stanie przypomnieć sobie skąd go znam.
- Czy sądzisz, że... - Ciel lekko się wzdrygnął- Angelika jest demonem?
- Wątpię - czarnowłosy chwycił swój podbródek - nie jest ani demonem, ani aniołem lub kosiarzem, to zwykła dziewczyna.
- A jej oczy? - Harabia zapytał, jednak kamerdyner nie wiedział o co chodzi- są czerwone, jak twoje.
Sługa z zażenowaniem popatrzył na Ciela
- Panie, to, że ona ma akurat taki kolor oczu jak ja nic nie znaczy. Prawdą jest, że rzadko kto rodzi się z czerwonymi oczami, jednak były, i są znane takie przypadki.
Ciel pomyślał przez chwilę, nagle do jego głowy wpadła niedorzeczna myśl, próbował się od niej uwolnić, jednak ona krążyła w jego umyśle i nie dawała spokoju. W końcu zapytał - Sebastianie, ona jest do ciebie taka podobna. Jesteś pewien, że nie możesz mieć dzieci?
Na to zaskakujące pytanie Sebastian nie zabardzo wiedział jaki, i nie chciał, odpowiadać. Irytowała go myśl, że jego Pan mógł go podejrzewać o coś takiego, więc poirytowany odparł.
- Nie Panie. Demony i ludzie nie mogą mieć dzieci. Ponadto jedyny sposób abym mógł mieć dziecko to nie seks, a prawdziwa miłość do demona. My nie mamy rządź cielesnych jak wy...
- A zakochałeś się kiedyś? - Ciel nie zabardzo wiedział po co, o to pyta, po prostu czuł potrzebę upewnienia się, że Angelika nie ma nic wspólnego z jego demonicznym kamerdynerem.
- tylko jeden raz...lecz to nie był demon.
Ciel czuł ulgę, ruchem ręki kazał kamerdynerowi odejść, a sam wrócił do dokumentów.
Angelika wyszła ze swojego pokoju, i mogła by przysiądz, że idzie tym samym korytarzem już po raz 3, a drzwi zdają się być znajome. Zgubiła się. I to dosyć poważnie, bo nie miał bladego pojęcia gdzie jest, nie szła tym korytarzem ani, z Meylin, ani Sebastianem. W końcu stwierdziła, że wejdzie do któregoś z pokoi, gdy otworzyła małe drewniane drzwi stanęła w pokoju jakby wyrwanego z marginesu tej pięknej posiadłości. Pokój był małym, szarym pomieszczeniem z dużą szafą, biurkiem oraz toaletką i pojedyńczym łóżkiem obok. Dziewczyna wyszła nieśmiało na środek pokoju.
- to musi być pokój służby, ale nie wygląda na specjalnie używany.
An usiadła na materacu i spojrzała na pomieszczenie.
- Ciekawe, co może tu być? Może to był jej pokój? A może to pokój tego kamerdynera? Hmmm...
Czarnowłosa podeszła do szafy, jednak ta okazał się być zamknięta. An zamyśliła się na chwilę, po chwili przyszedł jej do głowy pomysł.
- moja spinka! Mogę jej użyć jak wytrych!
Angelika wyjeła z koka długą, czarną spinkę, lekko odgarnęła długie pukle, aby te nie przeszkadzały jej w otwieraniu zamka. Przybliżyła swoje ucho do drzwi i zaczęła kręcić wytrychem w dziurze od klucza, po krótkim siłowanku otworzyła szafę.
Zobaczyła tam niewiele, kilka prostych sukienek, para butów i pudełka. Angelika zaczęła przeszukiwać szafę, jednak po chwili straciła swój wigor i opadła na łóżko.
- To bez sensu - pomyślała - nic tu nie ma. Powinnam już wracać, ten kamerdyner pewnie się zdenerwuje, że wyszłam. Gdybym tylko wiedziała jak wrócić do pokoju...
Wyszła z powrotem na korytarz. Przyglądając się oknom próbowała określić swoje położenie, jednak gdy zobaczyła ogród nie mogła się oprzeć. Kierując się oknami doszła do dębowych drzwi, lekko je otwierając ujrzała krainę niczym z baśni.
Ostrożnie postawiła krok na miękką trawę, zakręciła się w miejscu i zmrużyła oczy. Wiatr zmierzwił czarne loki wystające z pod czepka a zapach rząkili wypełniał jej płuca. Czuła się jak w zupełnie innym świecie, jakby przeniosła się na jakąś szwajcarską łąkę, omal czuła ten zapach czekolady!
-Oh! Witaj panienko!- za nią stał mężczyzna w kapeluszu- podobają się panience?
- tak! Te wszystkie kwiaty są cudowne. To pan je tu zasadził?
Ogrodnik podrapał się po głowie w geście zakłopotania.
-Niezupełnie. Pan Sebastian dużo mi pomaga, mogę powiedzieć, że czasem robi dużo rzeczy za mnie.
Angelika słuchała z uwagą i doszła do wniosku, że Kamardyner jest bardzo ważną osobą w willi.
- Pan Sebastian jest aż tak niezastąpiony? -zapytała zamyślona, nawet nie zdała sobie sprawy z tego, że powiedziała to na głos.
- Owszem! Bez pana Sebastiana to miejsce nie było by tak wspaniałe. Kiedyś, gdy Pani Jen tu była ta Willa... - Ogrodnik nagle pochmurniał - oh... Przepraszam panienko, ale muszę iść. Życzę ci miłego dnia.
Fini zaczął się oddalać a ona nie wiedząc co robić stała bezruchu. Targały nią różne uczucia, a myślenie w takim stanie było niezwykle trudne. Czemu nikt nic jej nie mówi? Czemu chrabia wszystko przednią ukrywa? Czemu jej matka nigdy nie wspominała o Phantomhive i jej dawnej pracy?
Sebastian przemierzał korytarze w poszukiwaniu An, nie znalazł jej w pokoju i to go bardzo irytowało, że młoda i wścibska dama, taka jak ona błąka się po willi jego pana. Demon od pierwszego razu gdy ją ujrzał miał wrażenie, że już ją gdzieś widział, ale nie umiał powiedzieć skąd. Nagle zaważył Barda wychodzącego z kuchni.
- Bard widziałeś może panienkę Angelikę?
Kucharz odwrócił się ku kamerdynerowi i ze zdziwieniem odparł
- nie, myślałem, że MeyLin zaprowadziła ją do pokoju.
Sebastian ciężko westchnął gdzie może być jedna, mała dziewczynka? Oh... Zapomniałem, że jej orientacja w terenie jest na poziomie niemowlęcia, a wścibskość niczym angielski kosiarz.
Mężczyzna szedł dalej wgłąb willi, nagle zauważył otwarte drzwi. Te drzwi były zamknięte od trzynastu lat i nikt nie mógł tam zaglądać. To był jej pokój. Sebastian odchylił lekko drzwi i wszedł do środka, stojąc na w centrum pokoju wspomnienia dawnych lat powróciły boleśnie kłując go w serce, którego powinien nie mieć.
---------------
Co? Zaraz zaraz... Toż to! Nie, nie może być, a jeśli tak to- O ŚWIĘCI PANISTWO! FIM ŻYJE I PISZĘ ROZDZIAŁY! CHOWAĆ SIĘ, ŚWIAT SIĘ WALI, RZĄDY UPADAJĄ, NIEBIESKIE I RÓŻOWE WIEKORYBY SIE BIJĄ! AAAAAAAAAA!!!!!
~ czytelnicy™ Fim
Dziękuję za uwagę i przepraszam, że mi się umarło 😣😙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro