8.
Harry wprowadził drżącą ze strachu Melody do restauracji. Do dziewczyny od razu dotarło przyjemne ciepło i cudowne zapachy, które skutecznie pobudziły jej zmysły. Brunet zaprowadził dziewczynę na tyły restauracji, chociaż i tak w środku nie było tłumów. Usiedli na miękkich kanapach naprzeciw siebie.
– Póki nie przyjdzie do nas kelner czuję się zobowiązany opowiedzieć ci o wyglądzie restauracji. – powiedział z uśmiechem mężczyzna. – A więc siedzimy na kanapach z kremowej skóry, a przed nami mamy stolik z obrusem w czerwono-białą kratę. Wszędzie jest dużo roślin, śmiesznych lamp zwisających z sufitu oraz po jednej na stoliku. Okna wychodzą na ulicę, ale przysłonięte zasłonami, kwiatami i poduszkami kompletnie odwracają od niej uwagę. Ogólnie wszędzie jest pięknie i w ogóle. – kończąc swój wywód przeniósł wzrok z wystroju pomieszczenia na kobietę. Melody jak zwykle zwrócona była w przód, jednak brunet odnosił wrażenie, że wpatruje się swoim niezwykłym wzrokiem w niego.
Największą tajemnicą dla Harry'ego nie była przeszłość Melody, a jej tęczówki. Jednym z wielkich marzeń mężczyzny było ujrzenie tych niezwykłych oczu, które zostały tak bardzo skrzywdzone. Jednak nie mógł tak po prostu poprosić Mel o zdjęcie okularów, obawiał się, że to niestosowne i trochę dziwne. Ona może i nie widzi, ale czuje, że ktoś się na nią gapi.
– Musi być tutaj pięknie – skomentowała cicho Melody, odkładając laskę obok swojej nogi i splatając dłonie. Jej ostrożne, powolne, delikatne i zamierzone ruchy niezwykle fascynowały Zielonookiego.
– Widzę, że kelner do nas idzie. Nie denerwuj się, porozmawiam z nim – dodał ostatni zdanie, gdy zobaczył natychmiastowe spięcie się ciała brunetki. Kobieta skinęła niepewnie głowę i spuściła głowę.
– Witam w naszej restauracji. – tuż po dźwięku szurania po podłodze, do uszu brunetki dobiegł lekko szorstki lecz przyjemny głos. – Proszę, karty – mężczyzna położył jedno menu przed Styles'em, a drugie przed brunetką. – Proszę się zastanowić, wrócę za chwilę – dodał, po czym odszedł.
– Nie było chyba tak źle – odezwał się szeptem Harry, gdy kelner znalazł się na bezpiecznej odległości.
– Nadal żyję – odpowiedziała Melody, po czym uniosła dłoń do góry w celu znalezienia menu.
– Niestety nie ma tam twoich znaków, więc pozwolisz, że przeczytam co tutaj mają. A może lepiej powiedz na co masz ochotę?
– Nie wiem za bardzo – rzekła lekko zawstydzona. – Nie bardzo wiem co mają w takich restauracjach, gdyż w ostatniej byłam bardzo dawno temu.
Harry zakodował tę informację wraz z dopiskiem: ,,Zmienić to. Zabierać Mel do restauracji!".
– Mają tutaj bardzo dobre makrony z różnymi sosami i naleśniki. Osobiście polecam naleśniki ze szpinakiem, z bananami i te z orzechami i miodem.
– A które są najtańsze? – spytała nieśmiało.
Dopiero teraz do Melody dotarło to, że nie ma przy sobie żadnych pieniędzy. Restauracja kojarzyła się brunetce z wysokimi cenami za dania, więc nie chciała naciągać swojego towarzysza na koszty. Później będzie musiała mu to oddać, a w sytuacji pań Nolan każdy grosz jest na wagę złota.
– Co? – spytał zdziwiony Harry. – Nawet o to nie pytaj. Wybieraj na co masz ochotę. Zapłacę za wszystko. – Melody już miała się odezwać, gdy piosenkarz ponownie jej przerwał. – Nie ma żadnego ,,ale". Bo się obrażę. I nie będziesz mi niczego oddawać. Nawet o tym nie myśl.
– Dziękuję – odpowiedziała Melody, posyłając brunetowi uśmiech, który powalił go na kolana. Za taki widok co dzień mógłby oddać wszystko.
*****
Po przepysznym obiedzie, który ku zdziwieniu zarówno ze strony Harry'ego, jak i Melody cały przegadali wspólnie udali się do pobliskiego parku. Brunetka w jednej dłoni trzymała laskę, a drugą ułożyła na zgiętym ramieniu mężczyzny. Promienie Słońca ogrzewały ich pogrążone w rozmowie twarze.
– Może usiądziemy? – zaproponował Harry, zatrzymując się przy jednej z ławeczek. Jego towarzyszka skinęła twierdząco głową, więc wspólnie zajęli miejsca obok siebie.
– Piękne kwiaty – wyszeptała Melody, biorąc głęboki wdech.
– Co mówiłaś? – spytał Harry, który na chwilę pogrążył się w swoich myślach.
– Kwiaty. Pięknie pachną – odpowiedziała z delikatnym uśmiechem. Styles wychylił się lekko i dojrzał po drugiej stronie obok brunetki kępę jakiś kolorowych kwiatów. Skubana.
– I to Słońce – westchnęła, po czym odchyliła się lekko w tył. Jej ręka skierowała się w stronę czarnych okularów przeciwsłonecznych, które zsunęła z nosa. Niestety jej powieki nadal były zamknięte, przez co Harry dostawał palpitacji. Był tak blisko ujrzenia jej tęczówek i jednocześnie tak daleko.
– Rzeczywiście cudownie – odpowiedział rozluźniając się. – Denerwujesz się przed jutrem?
– Tak – odpowiedziała, nasuwając okulary na nos. Dopiero po zasłonieniu oczu, uniosła powieki. – I to bardzo. Chyba dzisiaj nie zasnę.
– Ja kiedy się denerwuję lubię poćwiczyć albo zjeść coś co lubię. Może ty też masz coś co cię odpręży.
– Nie wiem. Zawsze jak się denerwowałam to lubiłam słuchać waszych piosenek – powiedziała cicho, a na jej policzkach pojawił się rumienieć. Serce Harry'ego podskoczyło i zrobiło fikołka, ukazując to w trochę mniej zjawiskowej formie jako uśmiech.
– Spróbuj, może nadal tak jest – odpowiedział, po czym oboje zatracili się w swoich światach. Melody rozmyślała nad tym, na jak głupią wyszła przed Harry'm, a mężczyzna podskakiwał w środku z radości.
Melody z każdą kolejną chwilą spędzoną w towarzystwie Styles'a czuła się coraz swobodniej. Dzięki niemu przeżyła wizytę w restauracji i spacer. Żyje, ma się dobrze, a nawet lepiej i z chęcią powtórzy takie wyjście. Harry był według niej niesamowity, gdyż zaopiekował się nią, gdy jej mama nie mogła tego zrobić. Nie zostawił jej na pastwę losu jak kiedyś inni. Jednak w głowie Mel pojawiła się jedna myśl.
Co jeśli Harry robi to wszystko z litości?
******
– Jesteś gotowa Skarbie? – spytała Grace, idąc do pokoju córki.
To już dziś! Bitwa The Voice. Wielki sprawdzian dla Melody. Dzięki wczorajszej poradzie Harry'ego, wieczorem Mel przesłuchała kilka piosenek One Direction, przez co udało jej się przespać spokojnie noc. Jednak teraz zaczęły docierać do niej mieszane uczucia, a przede wszystkim strach.
Zgodnie z prośbą Olly'ego kobiety miały pojawić się przed studiem, w którym nagrywano The Voice przed godziną jedenastą. Murs chciał mieć pewność, że gdy nadejdzie moment bitwy Melody i Aarona oboje będą gotowi na zapleczu.
Poprzedniego wieczora Grace i Melody wspólnie wybrały strój na dzisiejszą okazję. Tak więc brunetka siedziała aktualnie na swoim łóżku ubrana w czarne dopasowane spodnie oraz jasnoróżową koszulę, którą pani Nolan znalazła na dnie szafy córki. Brunetka nie chciała jej widzieć od tamtego momentu, jednak ostatecznie stwierdziła, że ze względu na występ powinna wyglądać ładnie. Dodatkowo na stopach dziewczyny gościły słynne poprzecierane czarne baletki, a na nosie nieodłączone czarne okulary. Brązowe włosy jak zwykle żyły własnym życiem, więc nie było sensu w próbach ogarnięcia ich.
– Pięknie wyglądasz – skomentowała Grace, podchodząc do córki. Ucałowała ją w czoło i przytuliła lekko. – Musimy się zbierać. Za niedługo musimy być już przed studiem – oznajmiła pani Nolan, po czym wspólnie z córką wyszła z pokoju.
*****
– Ale jak to nie może nas pan wpuścić? – spytała po raz kolejny Grace. Od kilkunastu minut kłóciła się z ochroniarzem na parkingu. Mężczyzna upierał się, że bez plakietki uczestnika The Voice nie wpuści kobiet na plac. Pani Nolan traciła już pomysły i siły na rozmowę z gburowatym ochroniarzem.
– Za chwilę się spóźnimy. Błagam pana. Na pewno widział pan moją córkę w telewizji – mówi starsza kobieta.
– Bez plakietki nie wpuszczam – powiedział twardo, skanując obie kobiety zimnym spojrzeniem.
*******************
Jak myślicie, Melody i Grace spóźnią się na bitwę głosów?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro