Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

48.

Harry zerwał się z miejsca i biegiem ruszył w stronę drzwi swojej garderoby. Czekała na niego niespodzianka. Kiedy Jeff o niej mówił na ustach miał podstępny uśmieszek. Czy możliwe żeby Melody przyjechała? Brunet ledwo hamując, chwycił gałkę drzwi i pchnął je w przód.

– Co tu się dzieje? – usłyszał przestraszony głos Marie. Kobieta zerwała się z sofy i spoglądnęła na piosenkarza. – Coś się stało?

Mężczyzna zaczął chaotycznie rozglądać się po garderobie, jednak nie było w niej nikogo poza Marie.

– Melody przyjechała? – spytał, spoglądając na stylistkę. Kobieta była niezwykle zaskoczona jego słowami.

– Ja przyjechałam! – do uszu bruneta dobiegł głośny krzyk zza jego pleców. Ale ten głos zdecydowanie nie należał do Nolan. Piosenkarz odwrócił się szybko i jego oczom ukazała się niższa od niego brunetka.

– Gemma? – spytał z lekkim niedowierzaniem i jednoczesnym szokiem.

– Witaj braciszku. Nie cieszysz się? – spytała, podchodząc do brata i kładąc dłonie na jego ramionach.

– Jak się tutaj znalazłaś? – Anne nic mu przecież nie wspominała o żadnym wyjeździe Gemmy.

– Pracuję nad pewnym projektem i przyjechałam dzisiaj wszystkiego doglądnąć. Liczyłam, że zastanę cię jeszcze w Nowym Jorku, ale niestety mi umknąłeś. Musiałam więc tutaj przyjechać – tłumaczyła z lekkim uśmiechem na ustach.

– Widziałaś się z Melody? – zapytał od razu, licząc na jakieś nowe informacje.

– Nie. Od mamy dowiedziałam się która to klinika, ale personel nie chciał mnie wpuścić do niej – odpowiedziała, a uśmiech zniknął z jej twarzy.

– Mogłaś do mnie zadzwonić to bym załatwił ci wejście – mruknął, przecierając dłonią twarz. – Jestem tak cholernie zły na siebie... – warknął, ciągnąc za końcówki ciemnych włosów, które zaczęły się już kręcić i odrastać.

– Odpocznij trochę i ogarnij się. Pojedziemy do hotelu i pogadamy – przerwała mu, posyłając jednocześnie pocieszający uśmiech. Styles nie mógł się powstrzymać i objął ciasno siostrę ramionami.

– Dzięki, że jesteś – wyszeptał, odrywając na chwilę głowę.

– Takie już zadanie starszej siostry – odpowiedziała mu, odwzajemniając uścisk i przymykając na chwilę oczy.

*****


– Nawet nie wiesz jak cholernie jestem na siebie zły – warknął Harry, wysiadając z samochodu. Gemma poszła w ślady brata, ostrożnie zamykając drzwi samochodu. Tego wieczora Jeffrey pozwolił Styles'owi, aby sam pojechał samochodem do hotelu. Poniekąd Azoff chciał dać rodzeństwu czas dla siebie, dawno się nie wiedzieli, a Harry potrzebował poważnej rozmowy z kimś bliższym niż przyjaciel.

– Przecież to nie twoja wina. Żadne z was nie mogło przewidzieć, kiedy Melody otrzyma wypis – tłumaczyła, zakładając na ramię pasek od swojej torebki.

– Wiem, ale tak cholernie źle się z tym wszystkim czuję – odpowiedział jej cicho, kiedy oboje szli w stronę wejścia hotelu. – Zostawiłem ją tam samą. Powinienem być obok niej, a nie wyjeżdżać na dodatek w tak trudnym dla niej czasie – dokończył nim przekroczyli próg hotelu.

Kiedy oboje znaleźli się w środku zamilkli. Można powiedzieć, że ze względów bezpieczeństwa. Harry skierował się w stronę recepcji, jednak zauważył że jego siostra od razu kieruje się w stronę wind. Brunet podbiegł do niej i rzucił jej pytające spojrzenie.

– Byłam tu już wcześniej. Musiałam się odświeżyć po podróży – wytłumaczyła, wyjmując z torebki kartę do hotelowych drzwi.

– Jasne – odpowiedział cichym pomrukiem Styles, wchodząc za siostrą do wolnej windy. Brunetka nacisnęła piętro, na którym znajdował się jej pokój.

– Też mieszkam na piątym – zauważył brunet, wyjmując z kieszeni swojej podręcznej torby kartę. Gemma uśmiechnęła się w odpowiedzi.

– Mama kazała ci przekazać, że wszystko załatwiła. I stwierdziła, że dokonałeś świetnego wyboru – zaczęła, nim winda wjechała na odpowiednie piętro.

– Jedna kwestia do zrobienia z głowy – westchnął Harry, zaciskając palce na uchwycie torby.

Chwilę później winda zatrzymała się, a jej drzwi rozsunęły. Rodzeństwo wyszło na miękki dywan, który był rozłożony przez środek korytarza i skierowali się w kierunku swoich pokoi. Bliżej znajdował się pokój Gemmy, więc tam postanowili usiąść, mimo późnej pory zamówić coś do jedzenia i porozmawiać. Kolejny koncert miał odbyć się dopiero dwa dni później, więc piosenkarz mógł sobie pozwolić na jedną nieprzespaną noc.

Gemma otworzyła drzwi kartą i pchnęła je, jednocześnie robiąc bratu miejsce. Głową wskazała, aby wszedł jako pierwszy, czego brunet zapierał się przez chwilę. Ostatecznie został popchnięty w stronę pokoju przez co musiał już jako pierwszy przekroczyć próg.

– Zostawiłaś włączone światło? – spytał brunet, zauważając jasność w pomieszczeniu przed nim.

– Co? – dopytała bruneta, odstawiając swoje rzeczy na ziemię obok komody. Tuż obok leżały jedne lekko znoszone czarne trampki.

– Światło... – mruknął niepewnie Styles i powoli ruszył niewielkim korytarzem w stronę głównej części pokoju. – Co jest? – mruknął sam do siebie, kiedy nagle jego wzrok spoczął na siedzącej na łóżku postaci. – Melody? – szepnął z niedowierzaniem, a jego źrenice powiększyły się nienaturalnie.

– Cześć Kochanie – odezwała się słodko i cicho kobieta, a na jej ustach pojawił się uśmiech. Widząc zaskoczenie na twarzy bruneta, Nolan zaśmiała się pod nosem i ostrożnie wstała z łóżka. Tuż po tym została porwana w ramiona przez swojego partnera.

– Jak? Skąd się tutaj wzięłaś? – spytał, odsuwając się lekko od kobiety, aby móc spojrzeć na jej twarz. Była taka piękna i uśmiechnięta.

– To długa historia – mruknęła, kładąc dłonie na policzki mężczyzny. Pokrywał je delikatny zarost, którego dotykanie bardzo spodobało się kobiecie.

– Mamy całą wieczność – odpowiedział z parsknięciem śmiechu, spoglądając prosto w hipnotyzujące oczy Melody. Były jedyne w swoim rodzaju i zapatrzone właśnie w niego. – A nawet więcej – dodał, po czym delikatnie musnął wargi Melody.

*****

– Może wreszcie się dowiem jak do tego wszystkiego doszło? – spytał Harry, podając Melody ciasteczko z cukrem. Brunet przywłaszczył sobie całe pudełko i teraz to on wydzielał komu i w jakich ilościach odda część swoich słodkości, które tak naprawdę należały do Gemmy. To ona przywiozła je tutaj ze sobą.

– Długa historia i za trudna do ogarnięcia na twój mózg – mruknęła poważnie siostra Harry'ego i jak gdyby nigdy nic upiła trochę swojej herbaty. Zielonooki starał się to zignorować i przewrócił jedynie oczami, kiedy Melody nie mogła powstrzymać chichotu.

– Więc jak to było? – spytał brunet, tym razem kierując swoje pytanie tylko w kierunku swojej partnerki. Dziewczyna potrzebowała chwili żeby się uspokoić i kiedy chichot ustał, wzięła głęboki wdech.

– A więc kilka godzin po twoim wyjeździe z kliniki, przyjechała do mnie Gemma. Gdyby nie Joseph to nie zostałaby do mnie wpuszczona. Nie ukrywam, że na początku miałam trochę problemów, ale poznałyśmy się od nowa – oświadczyła, spoglądając na siostrę swojego partnera, a zarazem swoją nową przyjaciółkę i posłała jej uśmiech.

– Dowiedziałam się od Mel, że musiałeś polecieć do Waszyngtonu i już cię nie dorwę w Nowym Jorku. Planowałam więc do ciebie dołączyć, ale za dobrze rozmawiało mi się z Melody – przyznała Gemma, śmiejąc się przy tym cicho.

– W międzyczasie przyszedł do nas Rockwood i powiedział, że przyszły szybciej jakieś wyniki i może mnie już wypisać. Dostałam receptę na krople do oczu i tabletki przeciwbólowe w razie bólu głowy. Mam się stawić za tydzień na kontrolę. Gdzie to jeszcze się dogadamy, będzie dzwonić lub napisze wiadomość – wytłumaczyła Melody, odwracając się w stronę Harry'ego. Dziewczyna siedziała tuż obok bruneta, który próbował oddzielić kobietę od paczki ciasteczek.

– Niech stracę – mruknął, przewracając oczyma, kiedy Mel spojrzała błagalnie na Styles'a, a następnie na opakowanie słodkości.

– Z racji, że pojawił się wypis to Joseph zadzwonił do Jeffrey'a. On załatwił nam na szybko trzy bilety i pokoje w hotelu na waszym piętrze. Stąd mam pokój niedaleko twojego – odezwała się z uśmiechem Gemma, sięgając na tacę po winogrono.

– Kiedy tutaj przyjechaliśmy rozdzieliliśmy pokoje, a Gemma stwierdziła, że zrobi ci niespodziankę, a zarazem trochę cię wkręci – tym razem odezwała się Mely.

– Jak mogłaś mnie tak oszukać? – warknął Styles w stronę swojej siostry. Szybko chwycił jedno winogrono i rzucił nim w brunetkę. Kobieta jednak złapała owoc i włożyła do ust.

– Cel uświęca środki, czy coś – mruknęła, na co Harry westchnął z dezaprobatą.

– Jesteś potworna – burknął, po czym chwycił ostatnie dwa ciastka i włożył je do ust. Jak się można domyślić miał wielki problem z pogryzieniem ich.

*****

– Jak to teraz będzie wyglądać? – spytała cicho Melody, bawiąc się palcami Harry'ego. Było już bardzo późno, a oboje mieli problem z zaśnięciem.

– Jak na razie pozostało nam jeszcze z dziesięć koncertów do końca trasy – oznajmił brunet, napawając się widokiem swojej ukochanej. Była taka niewinna i słodka.

– Wiesz Harry... – zaczęła niepewnie – ja...chciałabym wrócić na scenę – zakończyła z powagą w głosie.

– Jesteś pewna? – dopytał z nieukrytym podekscytowaniem, ale i troską.

– Tak. Sam mówiłeś o twoich fanach, jak nas wspierali w czasie operacji. Należy im się coś ode mnie. Myślisz, że mogłabym wystąpić już na najbliższym koncercie? – tym pytaniem zaskoczyła Styles'a.

– Jeśli chodzi o Jeff'a to nie będzie problemów. Ale pytanie czy czujesz się na siłach? – zapytał, podnosząc się lekko. Brunet położył się na boku i oparł na zgiętej ręce, przez co patrzył na Mely lekko z góry.

– Jestem pewna – oznajmiła twardo z lekkim uśmiechem. – Brakuje mi tej energii publiczności. Są naprawdę niezwykli – skwitowała z radością.

– To prawda – potwierdził mężczyzna, przyglądając się twarzy brunetki. Możliwość posiadania takiego widoku każdego poranka i wieczora była na wyciągnięcie ręki. – Melody – zaczął, podnosząc się. Raz kozie śmierć. – Chciałbym cię o coś zapytać – zaczął, chwytając dłonie kobiety. Powoli pomógł jej usiąść i spoglądnął w oczy dziewczyny.

– O co chodzi? – spytała lekko zaniepokojona.

– Jesteś dla mnie bardzo ważna i nie ukrywam, że wiążę z tobą, z nami moją przyszłość. Chciałem więc zapytać czy zechciałabyś po powrocie z trasy zamieszkać ze mną. Mieszkanie samemu nie jest złe, ale co innego kiedy dzielisz dom ze swoją drugą połówką. Od razu jest weselej, cieplej. Chciałbym móc widzieć cię co dzień obok mnie. Abyś pozwoliła dopełnić moje życie w stu procentach. – mówiąc to cały czas wzrok bruneta utkwiony był w tęczówkach Melody, a ich dłonie były złączone. Dawało to dodatkowe uczucie jeszcze większej bliskości i powiązania pomiędzy tą dwójką.

– Harry... – dziewczyna nie bardzo wiedziała jak ubrać swoje myśli w słowa. – Zaskoczyłeś mnie. Bardzo – dodała z lekkim rozbawieniem. – Nie bardzo wiem co ci odpowiedzieć – mruknęła szczerze. – Twoja propozycja jest naprawdę umm...kusząca, lecz co z moją mamą? Nie chcę zostawiać jej tak całkiem samej w starym bloku – wytłumaczyła wzruszając ramionami.

– Co ty na to, abyśmy rozejrzeli się za czymś wygodniejszym i w dużo lepszej dzielnicy? Na dodatek bliżej nas. Jeffrey ma kontakty w tych sprawach i z pewnością poleci nam kogoś kto zna się na nieruchomościach. Co ty na to? – spytał, gładząc kciukiem dłoń kobiety. Brunetka westchnęła, zdając sobie sprawy z powagi decyzji, którą musiała podjąć.

– Mówi się, że kto nie ryzykuje nie pije szampana, prawda? – spytała, jakby oczekiwała odpowiedzi od ukochanego. – Zgadzam się – odpowiedziała po chwili z uśmiechem na ustach. Harry uśmiechnął się szeroko co już nie umknęło oczom Melody. Brunetka również zareagowała tym samym gestem, po czym najzwyczajniej w świecie rzuciła się na partnera z uściskiem, tym samym powalając go na miękki materac łóżka.


*****

Wraz z powrotem na scenę wiązała się pewna bardzo ważna sprawa. Ponowne poznanie całej ekipy. Tak na dobrą sprawę to Melody uważała to za dużo trudniejsze i bardziej stresujące niż wtedy, gdy poznawała wszystkich po raz pierwszy.

Harry postanowił oszczędzić ukochanej stresu i zebrał najważniejsze osoby w sali konferencyjnej hotelu, gdzie brunetka miała możliwości na nowo wszystkich poznać. Po samym głosie od razu rozpoznała Sarah, która wesoło gawędziła z Clare. Słychać je było już z korytarza.

Etap poznawania się na nowo przeszedł dużo szybciej i pomyślniej niż zakładała to Melody. O ile nie miała problemu z zapamiętaniem osób z zespołu Harry'ego, to większy kłopot był z ochroniarzami czy stylistkami, z którymi nie spędzała za wiele czasu. Wszyscy jednak kazali brunetce nie przejmować się tym. Nikt nie zdawał sobie sprawy z tego jak ciężkie mogą być początki nowego życia Melody. Mimo tego, wszyscy starali się jakoś ułatwić je kobiecie. Stąd pomysł Marie, aby nosić plakietki z imionami. Nolan jednak się nie zgodziła i stwierdziła, że jakoś sobie poradzi.

Przygotowania do koncertu w Detroit szły wielką parą. Melody po raz pierwszy mogła na własne oczy zobaczyć wszystko od kuchni. Również po raz pierwszy zobaczyła przed jak wielką publicznością występowała. Brunetka lekko przeraziła się na widok miejsc na arenie, jednak przecież jakość sobie poradziła wcześniej. Warto podkreślić, że przecież wtedy była niewidoma.

Na dodatek również tego dnia dziewczyna przekonała się jak fani wspierali ją i Harry'ego począwszy od udziału w The Voice, aż do teraz. W oku kobiety zakręciła się łezka z powodu tego widoku. Mimo, że kiedyś była na miejscu tych wszystkich fanów, to teraz nie mogła ogarnąć tego jak wiele empatii, ale i zazdrości mają w sobie ludzie. Kompletnie jej obcy, a jednak tak bliscy. Gdyby nie oni wszyscy, nie wygrałaby The Voice.

Powoli zbliżała się godzina występu, więc Melody i Harry musieli przebrać się w przygotowane stroje. Tego wieczora brunetka miała prezentować się w czarnych cygaretkach w białe, cienkie paski, które ozdabiał tego samego koloru pasek z klamrą. Wszystko miała dopełniać również czarna luźna bluzka oraz cienka narzutka z prześwitującego materiału, na którym naszyte były kwiatowe wzory. Niby nic specjalnego i może trochę gryzącego się, lecz wspólnie tworzyło zgraną całość. Nie można również zapomnieć o ciemnych balerinach na płaskiej podeszwie.

– Pokaż się nam Melody – odezwała się z ekscytacją w głosie Marie, która czekała po drugiej stronie parawanu. Brunetka wzięła głęboki wdech i po ostatnim poprawieniu paska i wpuszczeniu koszulki do spodni, ukazała się w całej okazałości stylistce. – Jak pięknie! – westchnęła kobieta z zadowoleniem w głosie. – Niech tylko Harry cię zobaczy – mruknęła, a jakby na zawołanie otworzyły się drzwi garderoby. Pojawił się w nich nie kto inny jak Styles w dość ciekawej stylizacji.

– Kto mnie wołał? – spytał przeczesując włosy. Brunet ubrany był w białe szerokie spodnie oraz niebieską koszulę obsypaną jakby brokatem. Oprócz tego przy kołnierzu znajdowała się wielka kokarda, której końcówki sięgały brunetowi prawie do pasa.

– Pięknie wyglądasz – zaśmiała się Melody, nie mogąc dłużej się powstrzymać.

– Wiem – odparł pewnie Styles, zaskakując lekko kobietę. Po chwili oboje wybuchli śmiechem. Najwyraźniej zaraźliwym, gdyż Marie do nich dołączyła.

*****

Dla niepoznaki Melody została wprowadzona na scenę przez Mitch'a, który następnie ruszył w stronę stojaka ze swoją gitarą. Kobieta wzięła głęboki wdech i dopiero wtedy uchyliła powieki. Wszystko po to, aby jakoś poradzić sobie z narastającym strachem. Mely wzięła głęboki wdech i rozejrzała się po arenie. Niedawno puste miejsca, teraz były zajęte przez fanów z różnymi transparentami, kwiatami i włączonymi lampami w telefonach. Wszyscy piszczeli, krzyczeli różne słowa, ale nieśli i ze sobą niezwykłą energię, która już udzieliła się Nolan.

– Dobry wieczór Detroit! – krzyknęła, czując jak poziom ekscytacji wypełnił wszystkie części jej ciała. – Dawno się z wami nie widziałam – zaczęła mówić z lekkim uśmiechem na ustach. – Jak na pewno wiecie, wszystko spowodowane było moją operacją przywrócenia wzroku. Dziś wracam do was i chciałabym wam oznajmić, że zabieg przebiegł pomyślnie i tego wieczora widzę was wszystkich – oznajmiła, a na arenie rozbrzmiał głośny krzyk i pisk radości. Kobieta odwróciła się z wymalowanym na twarzy niedowierzaniem i spojrzała na siedzącą niedaleko Clare. Kobieta wzruszyła zabawnie ramionami i zaśmiała się. – Chciałabym bardzo serdecznie podziękować wam wszystkim oraz każdemu z osobna za wielkie wsparcie w ostatnim czasie jakiego mi udzieliliście. Nawet nie wiecie jak wiele to znaczy zarówno dla mnie, jak i dla Harry'ego. A teraz zaczynamy show! – krzyknęła, po czym do jej uszu dobiegły pierwsze dźwięki piosenki.

To był raj.

Prawdziwy raj na ziemi. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro