Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

46.

Mimo późnej godziny mężczyznom udało się znaleźć jeszcze czynną księgarnię. Harry poczynił w niej dość spore zakupy i ze sporą papierową torbą w ręku wrócił do samochodu. Ostrożnie ułożył pakunek na siedzeniu obok i zajął swoje miejsce.

– Teraz pod hotel? – spytał Joseph, chcąc się upewnić.

– Tak, tak – mruknął piosenkarz, zapinając pas bezpieczeństwa.

Droga do hotelu przebiegła bezproblemowo. Joseph wjechał na parking na tyłach budynku i wysiadł z samochodu. W jego ślady poszedł również Harry. Sięgnął po swoje zakupy, a następnie wraz z ochroniarzem udał się w stronę wejścia.

Mężczyźni udali się w kierunku wind, dzięki którym szybko wjechali na odpowiednie piętro. Oboje byli mocno zmęczeni, więc krótko pożegnali się i Styles upewnił Jo, że nie ucieknie ze swojego pokoju do kliniki. Szczerze, nie miał nawet sił na wzięcie prysznica, a musiał zrobić jeszcze sporo rzeczy.

Harry przeszedł pod drzwi swojego pokoju i otworzył je. Po przekroczeniu progu i przekręceniu zamka od wewnątrz, westchnął głośno i przeczesał wolną dłonią włosy. Papierowa torba została rzucona na łóżko, a obok niej spoczął brunet. Zastanawiał się nad zadzwonieniem do Grace i Anne, lecz po uwzględnieniu różnicy czasowej od razu odrzucił ten pomysł. Zrobi to jutro na spokojnie, dziś zajmie się czymś innym.

Nie chcąc tracić więcej czasu, piosenkarz zerwał się z łóżka i ponownie opuścił pokój. Jego celem stały się cztery ściany Helene. Z racji tego, że cała ekipa miała swoje pokoje na jednym piętrze, mężczyzna nie musiał się przemęczać w kwestii chodzenia po poziomach hotelu.

Zielonooki zapukał w ciemne drzwi, które chwilę później uchyliły się.

– Och Harry – odezwała się z lekkim uśmiechem Helene. – Podejrzewałam, że przyjdziesz. Chodź. – kobieta otworzyła szerzej drzwi, po czym odwróciła się i ruszyła w głąb pokoju. Brunet uznał to za przyzwolenie i przekroczył próg.

– Ile kosztowały te zdjęcia? – spytał, szukając w kieszeniach portfela.

– Daj spokój – mruknęła kobieta, podnosząc się z dość dużą białą kopertą w dłoni.

– Wiem, że wywołanie zdjęcia nie jest aż tak drogie, ale tych zdjęć nie jest mało – odpowiedział poważnie Harry, wyjmując z portfela banknot. – Więcej kosztowało? – spytał, wysuwając dłoń w stronę kobiety.

– Zabieraj to w tej chwili – warknęła lekko Helene, odsuwając rękę mężczyzny. – Uznajmy, że to w ramach mojego prezentu dla was. A w ogóle jak się czuje Melody? – spytała, wkładając w dłonie bruneta kopertę.

– Dobrze – zaczął z formującym się na ustach uśmiechem. – Widzi. Nie jest to w prawdzie wyraźny obraz, ale jest dobrze.

– Pozdrów ją ode mnie – poprosiła ze szczerym uśmiechem, na co piosenkarz skinął twierdząco.

– Jeszcze raz dziękuję – powiedział, unosząc do góry rękę, w której trzymał kopertę. Harry skierował się w stronę wyjścia. Pociągnął za klamkę i otworzył drzwi, jednak nadal stał w pobliżu ustawionej w korytarzu komody.

– Nie masz za co. – uśmiechnęła się kobieta. – Jeśli chcesz to mogę wam jeszcze zrobić kilka zdjęć na najbliższych koncertach. O ile Melody wróci do występowania – zaproponowała, opierając się biodrem o komodę.

– Dzięki wielkie – odpowiedział z szelmowskim uśmiechem. – Ale to...zostaje u ciebie – powiedział szybko, po czym położył na blacie banknot i jak najszybciej ewakuował się z pokoju Helene.

Kobieta wybiegła za piosenkarzem na korytarz, jednak ten dużo szybciej wrócił do siebie i zamknął drzwi. Normalnie jak dzieci.

Harry parsknął cicho śmiechem, słysząc jak Helene próbuje dobijać się do jego pokoju. Po chwili jednak przestała i wróciła do siebie. Brunet natomiast skierował się w stronę swojego łóżka, obracając w dłoniach kopertę. Nie mógł się już doczekać, aby zobaczyć jej zawartość. Chcąc zagwarantować sobie większy klimat, Styles zasłonił okna roletami oraz zasłonami, a następnie zaświecił ozdobne lampy w pokoju. Zdjął swoje ukochane czarne buty z tęczami, a następnie usiadł wygodnie na łóżku. W dłonie chwycił kopertę, po czym wziął głęboki wdech.

Brunet skierował palce na zamknięcie, po czym ostrożnie je pociągnął. Nie chciał niczego zepsuć. Następnie wziął kolejny wdech i wyjął wszystkie zdjęcia. Było ich naprawdę wiele, przez co mężczyzna zaczął mieć wątpliwości jak zmieści to wszystko w albumie.

Styles oparł się wygodnie na ozdobnym tapicerowanym zagłówku łóżka i zaczął przeglądać fotografie. Każda z nich przywoływała w nim inne wspomnienia, jednak nie zdarzyło się, że brunet nie pamiętał jakiegoś wydarzenia.

Kolejna fotografia była autorstwa bodajże Mitch'a. Przedstawiała ona śpiącą parę w przejściu busa. Została zrobiona na początku trasy, podczas podróży po Europie. Mimowolnie Harry uśmiechnął się na widok, jak jego ukochana wtulała się w jego ciało. Niczym koala czy panda.

– Chcę cię mieć już przy sobie – szepnął, dotykając twarzy Mel na fotografii.

*****

Kiedy każde zdjęcia zostało obejrzane przez bruneta, nadeszła pora na komponowanie albumu. Brunet w miarę możliwości rozłożył zdjęcia na łóżku i ułożył je chronologicznie. Następnie sięgnął po papierową torbę, z której wyjął swoje zakupy. Spory, prostokątny album w stylu vintage, a w nim puste strony, które można było zapełnić w dowolny sposób. Równie dobrze można było zrobić z tego kronikę, ale i pamiętnik. Harry sięgnął w głąb torby i wyjął z niej różne artykuły biurowe oraz ozdobne, takie jak kolorowe tasiemki, stylowe naklejki i kolorowe mazaki. Miał nadzieję, że uda mu się napisać coś ładnie i czytelnie.

Nadeszła teraz najtrudniejsza chwila. Mianowicie zaplanowanie zagospodarowania stron oraz zrobienie pierwszej kreski. Czy nie odnosicie wrażenia, że zawsze boimy się napisać coś w ładnym, nowo kupionym zeszycie czy notesie? Jakbyśmy obawiali się, że coś zepsujemy i nasz idealny pomysł się nie ziści.

Harry również bał się tego samego. Dopiero gdy zobaczył, że prawie godzinę wisi nad pustym albumem, wziął się do roboty. Ta noc zapowiadała się naprawdę pracowicie.

*****

Styles został obudzony przez pukanie, a wręcz walenie do drzwi. Zamroczony uniósł głowę do góry i rozejrzał się po pokoju. Na szczęście nie zasnął podczas robienia albumu, a tuż po posprzątaniu po swoich robótkach.

– Idę, idę! – krzyknął, chcąc uspokoić natarczywego ktosia i podniósł się z łóżka. Lekko skrzywił się, widząc pomiętą koszulkę z poprzedniego dnia, jednak nie miał teraz czasu się przebrać. Podszedł szybko do drzwi i otworzył je.

– No wreszcie – jęknął podirytowany Jeff, mierząc wzrokiem przyjaciela. – Byłeś gdzieś?

– Nie – odpowiedział przeciągle brunet. Mina na twarzy Azoff'a wyrażała jedynie jego wątpliwości co do prawdy słów piosenkarza. – Chodź , udowodnię ci – mruknął lekko niechętnie, po czym wszedł w głąb pokoju.

Brunet skierował się w stronę stolika i spojrzał w stronę albumu. Był tak wypchany zdjęciami i ozdobami, że nie domykał się i z boku można było zobaczyć kolorowe tasiemki.

– Co to? – spytał wyraźnie zaciekawiony Jeff, podchodząc bliżej stolika.

– Album dla Melody. Robiłem go przez całą noc – odpowiedział z dumą w głosie piosenkarz, biorąc w dłonie przedmiot. Myśl o tym, że to wszystko wyszło z pod jego ręki, napawała mężczyznę jakiegoś rodzaju szczęściem i samozadowoleniem.

– Mogę? – spytał, przyglądając się albumowi.

– Jasne. Tylko niczego nie zepsuj – powiedział ostrzegawczo Harry, podając przyjacielowi album.

Mężczyzna chwycił przedmiot i zajął miejsce na krześle przy stole. Oparł się wygodnie i otworzył pierwszą stronę. Co jakiś czas Jeff uśmiechał się lekko, bądź parskał śmiechem. Na niektórych zdjęciach Helene uchwyciła również Azoff'a, co pewnie spowodowało jego zaskoczenie.

– Naprawdę sam to zrobiłeś? – spytał z niedowierzaniem w głosie Jeffrey, na co Harry skinął twierdząco. – Jestem pod wrażeniem – dodał, odkładając album na stolik. – Melody będzie zachwycona.

Styles uśmiechnął się lekko na wspomnienie partnerki i sięgnął po komórkę. W duchu liczył, że pojawiła się tam jakaś wiadomość od Melody bądź Rockwood'a. Skrzynka pocztowa była jednak pusta.

– Pozwolisz, że pójdę się umyć – odezwał się Zielonooki, wskazując drzwi łazienki.

– Ogarnij się i zejdź na śniadanie. Potem jedziemy na arenę na próbę. Jeśli będziesz z nami współpracował to może znajdzie się chwila na odwiedzenie Melody w klinice – oznajmił, kierując się w stronę drzwi Azoff.

– Jasne – przytaknął brunet, po czym zamknął za przyjacielem drzwi do pokoju.

Teraz mógł w spokoju oddać się szybkiemu relaksowi pod prysznicem.

*****

Z odwiedzenia Nolan w czasie przerwy nie wyszło nic. Wszystko przez jakąś awarię sprzętu, przez co próba znacznie się przesunęła. Niestety Harry nie mógł opuścić wtedy areny, gdyż Jeff nie był pewny ile czasu zajmie naprawa. Być może Styles byłby w drodze, kiedy wszystko wróciłoby do normy na arenie. Na dodatek przez całe to zamieszenie Jeff chodził przez cały czas w złym humorze, a szczerze, Harry nie chciał jeszcze bardziej dołować przyjaciela. Wystarczyć musiała mu więc jedynie długa telefoniczna rozmowa z ukochaną.

Melody oświadczyła Harry'emu, że z jej wzrokiem jest lepiej i nawet rano wzmocniono dawkę światła. Podobno dziewczyna widziała już dużo wyraźniej i była w stanie zobaczyć szczegóły twarzy kogoś.

Korzystając z chwili wolnego czasu, Harry zdecydował się zadzwonić do Grace i swojej matki. Pierwszy telefon był skierowany do pani Nolan, który odebrała już po drugim sygnale.

– Halo? – odezwała się.

– Cześć Grace. Dzwonię w sprawie Melody – oznajmił, a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.

– Coś nie tak? Jak ona w ogóle się czuje? – niestety przez strefy czasowe komunikacja pomiędzy parą, a ich rodzinami była mocno utrudniona.

– Obudziła się. Jest dobrze. Widzi. – słychać było jak Grace wypuszcza powietrze z ulgi. – Wczoraj były to dopiero początki, tak więcej same barwy, lekkie zarysy. Dziś niestety nie mogę pojechać do kliniki przez koncert i próby, ale dzwoniłem już do Mel. Mówiła, że zwiększono poziom światła, jest lepiej.

– Udało się. – głos kobiety załamał się. Tak na dobrą sprawę to dopiero teraz dowiedziała się czegoś więcej na temat swojej córki. Do tej pory musiała wystarczyć jej krótka wiadomość od Harry'ego ,,Udało się". Mimo tego pani Nolan nie była zła na Styles'a, że dzwoni dopiero teraz. Zdawała sobie sprawy z różnicy czasowej pomiędzy nimi, która bardzo utrudniała im komunikację. Zwłaszcza, że operacja Mel zakończyła się wtedy, kiedy w Londynie był środek nocy. – Wiedziałam, że sobie poradzi. Moja córeczka – westchnęła kobieta, pociągając nosem.

– Nie płacz Grace – szepnął Harry z radością w głosie. – Na dniach kiedy lekarz pozwoli mi przywieźć komputer Mel to chciałbym abyśmy połączyli się na Skype'ie. Co ty na to?

– Doskonały pomysł – odpowiedziała z podekscytowaniem w głosie kobieta. – Tak dawno was już nie widziałam.

– W takim razie kiedy już coś ustalę to zadzwonię do ciebie z konkretniejszymi informacjami.

– Nie wiem jak mogę ci dziękować Harry – westchnęła kobieta z wdzięcznością w głosie.

Styles nie mógł powstrzymać uśmiechu na twarzy. Czuł, że mimo iż nie widzi się często z Grace, to ich relacje się zacieśniają. Dla bruneta było to ważne, w końcu to chyba dobrze mieć takie a nie inne relacje z teściową, prawda?

Rozmowa trwała jeszcze chwilę, ponieważ Grace musiała wracać do pracy. Harry jednak zamierzał wykonać jeszcze jeden telefon. Tym razem do osoby mieszkającej trochę dalej od Londynu.

– Halo? – usłyszał niedługo później głos swojej matki.

– Cześć mamo. Mam do ciebie pewną prośbę – zaczął dość tajemniczo.

*************

Jak myślicie, o co Harry może poprosić Anne? A jak Melody zareaguje na widok albumu? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro