30.
Dzięki staraniom Jeff'a, lekarz pojawił się na arenie w niedługim czasie. Mężczyzna koło czterdziestki został wprowadzony do pokoju, w którym leżała Melody w otoczeniu niektórych osób z ekipy.
– Witam – przywitał się lekarz i odłożył obok łóżka swoją teczkę. – Mógłbym prosić o wyjście z pokoju? Chciałbym zostać sam z chorą. W razie czego, będę wołał.
Marie niechętnie podniosła się z kawałka łóżka i pod wpływem znaczącego wzroku Azoff'a, opuściła pomieszczenie. Jeffrey po wcześniejszym uzgodnieniu z lekarzem mógł zostać w pokoju. W końcu w jakiś sposób był również menagerem Nolan, przynajmniej w czasie trasy.
– Więc jesteś Melody, tak? Ja jestem lekarzem i nazywam się Sven Larsson. Bardzo miło mi cię poznać. – mężczyzna dobrze wiedział, że w przypadku kontaktu z osobą niewidomą, która nas nie zna, dobrze jest się najpierw przedstawić
– Melody Nolan – odpowiedziała kulturalnie dziewczyna, próbując usiąść na łóżku.
– Pomóc ci? – spytał lekarz, nie chcąc być nachalnym.
– Proszę – wyszeptała kobieta i z chęcią przyjęła ofertę mężczyzny. Po chwili została wygodnie posadzona, a za jej plecami ułożono poduszkę.
– Powiesz mi więc co się dzieje? Jak się czujesz? – spytał mężczyzna, a tłem jego słów stała się jedna z piosenek Harry'ego, której dźwięki dobiegały do pomieszczenia.
– Boli mnie głowa, tutaj. – brunetka wskazała bok głowy. – I boli mnie serce – dodała, a w dłoniach Sven'a wylądowała książeczka zdrowia kobiety, którą podrzucił Jeffrey.
– Bierzesz jakieś leki? – spytał mężczyzna, jednak w środku książeczki odnalazł odpowiedź na swoje pytanie. – Już mam. Muszę cię zbadać i zobaczymy czy przypadkiem nie skończy się na wizycie w szpitalu.
*****
Sven wyszedł z pokoju kilkanaście minut później. Okazało się, że ciśnienie było dobre, a w płucach nie było słychać szmerów. Melody bardzo wzbraniała się przed odwiedzeniem szpitala. Nie tylko ze względu na swój własny strach względem tej instytucji, ale i ze względu na Harry'ego. Wiedziała, że ma dużo na głowie i nie chciała go dodatkowo martwić swoim stanem. Już nie raz zdarzały jej się takie gorsze dni.
Sven nie mógł zaciągnąć Melody siłą do szpitala. Polecił jej jedynie odpoczywać jak najwięcej, mniej się stresować i wypisał receptę na witaminy, które kobieta powinna zażywać.
– Harry za niedługo kończy koncert. Pójdę po niego – oznajmił Jeffrey, podchodząc do łóżka Melody.
– Nie! – dziewczyna szybko zaprzeczyła. – Proszę, nie mów nikomu, a tym bardziej jemu o tym. I poproś pozostałych aby mu nie mówili. Nie chcę żeby się niepotrzebnie martwił. Nic mi nie jest, a on ma wystarczająco dużo problemów na głowie.
– Wiesz, że Harry prędzej czy później się o tym dowie.
– Proszę, zrób to dla mnie – wypowiedziała błagalnie, spoglądając w stronę, z której dobiegał głos mężczyzny.
– Niech będzie. Ale wiedz, że to co chcesz zrobić jest bardzo złe. Pójdę powiedzieć wszystkim pozostałym. – Jeffrey westchnął i przetarł swoje oczy, po czym wsunął receptę od Sven'a do swojej teczki.
Drzwi pokoju zamknęły się, uprzednio wpuszczając do pomieszczenia zaciekawione głosy stojących na korytarzu osób. Po chwili wejście ponownie się otworzyło, a w progu pojawiła się Marie.
– Jak się czujesz kochana? – spytała, podchodząc do łóżka.
– Dużo lepiej, dziękuję. To po prostu z przemęczenia – wytłumaczyła uśmiechając się lekko.
– Jeffrey mówił nam o twojej prośbie. Nie popieram tego, zwłaszcza kiedy widzę, jak Harry martwi się o ciebie, ale spełnię ją.
– Dziękuję Marie – odpowiedziała z wielką wdzięcznością brunetka.
– Jeff zaproponował żebym pomogła ci przejść do garderoby. Wiesz, kiedy Harry wróci to będzie to dużo naturalniejsze niż leżenie tutaj.
Pomysł Azoff'a był bardzo dobry i trafiony. Marie pomogła Melody się podnieść i mimo zapewnień dziewczyny o jej samopoczuciu, dla bezpieczeństwa, stylistka objęła ją ramieniem i zaprowadziła do garderoby. Na korytarzu nie było już nikogo. Musieli zostać przepędzeni do swoich obowiązków przez Jeff'a.
Brunetka została posadzona na miękkiej sofie, a w jej dłoni wylądowała szklanka z zimną wodą. Marie natomiast zaczęła przygotowywać pokrowce, chcąc schować stroje Harry'ego i jego zespołu, aby nie zniszczyły się w transporcie. Możliwe, że w późniejszym czasie jeszcze kiedyś je założą.
Kiedy głosy na korytarzu wezbrały na sile, był to znak, że całe show dobiegło końca. Rzeczywiście po chwili w progu garderoby pojawił się Harry w swoim lekko różowym garniturze w czarną, szeroką kratkę.
– Jak występ? – spytała Marie z uśmiechem, wyłaniając się zza parawanu.
– Jak zawsze cudownie – odpowiedział mężczyzna, doskakując do swojej ukochanej. Marie powędrowała wzrokiem na parę i cicho westchnęła. – Jak się czujesz Kochanie? – spytał brunet, muskając ustami czoło kobiety. Melody jednak wydawała się nie być tak radosna, jak jej partner.
– Dobrze – odpowiedziała siląc się na uśmiech. ,,Harry nie będzie się umawiał z kaleką".
– Na pewno? – dopytywał i objął dłońmi policzki ukochanej. – Jesteś trochę blada.
– Tak, na pewno – odpowiedziała Mel, zmuszając się na uśmiech. Harry był najwyraźniej zbyt zmęczony, by wyczuć, że coś jest nie tak.
– Będziemy się musieli zbierać. Jeff liczy, że może udałoby nam się szybko zebrać i jeszcze dziś wylądowalibyśmy w Kopenhadze.
– W takim razie szybko, przebierajcie się. – Marie klasnęła w dłonie i wskazała obojgu dwa parawany, za którymi znajdowały się ich ubrania.
W końcu przez wizytę lekarza, Melody nie przebrała się ze swojego koncertowego stroju.
*****
Zmotywowany przez Azoff'a zespół wyjątkowo szybko się zebrał i znalazł się w drodze do Danii, gdzie następnego dnia miał odbyć się kolejny koncert.
Harry siedział rozwalony na swoim fotelu i okryty kocem spał w najlepsze. W odróżnieniu od mężczyzny, siedząca obok niego brunetka nawet nie myślała o zamknięciu powiek. Cały czas męczyły ją słowa tamtej dziewczyny.
,,Harry nie będzie się umawiał z kaleką".
To już nawet nie chodziło o to, jak zabolały te słowa. Ale o to, że mogły być prawdziwe.
Każdy człowiek ma jakieś granice wytrzymałości, a życie z osobą niewidomą często może wychodzić u kogoś poza te granice. Co jeśli pewnego dnia Harry nie wytrzyma i po prostu odejdzie? Przecież życie Styles'a to światowe sceny, wielkie ekrany, czerwone dywany, wywiady, audycje i sesje fotograficzne. Melody nie mogłaby wziąć w tym wszystkim udział i prezentować się tak dobrze, jak w pełni zdrowa kobieta.
Czym Melody sobie zasłużyła na to wszystko? Na utratę wzroku, chore serce, złe komentarze? Może rzeczywiście nie powinna zabijać wtedy tego pająka, który wszedł do jej domku dla lalek, kiedy była dzieckiem? Może to dlatego, że kiedyś zgubiła się w sklepie, bo nie posłuchała mamy? A może dlatego, że kiedyś chciała odebrać sobie życie, ale nikt o tym nie ma pojęcia do dziś?
Melody oparła się bokiem o wygodny materiał fotela i naciągnęła bardziej miękki koc. Może rzeczywiście to wszystko jest jakąś karą?
Brunetka nawet nie wiedziała kiedy po jej policzkach spłynęły łzy, a ona pociągnęła głośno nosem.
Oby nikt nie słyszał.
*****
Było kilka minut po północy, kiedy samolot wylądował na płycie lotniska. Słone krople, które zaznaczyły mokre ścieżki na policzkach Melody już dawno wyparowały.
Harry, jeszcze mocno zaspany, pomógł jak zwykle wyjść ukochanej na zewnątrz, a następnie zaprowadził ją do autokaru.
Jeszcze tego samego dnia miał odbyć się koncert. Z tego również powodu właściciel areny wyszedł z propozycją, że są w stanie przystosować pomieszczenia budynku na pokoje hotelowe, aby ekipa nie musiała jeździć przez miasto w godzinach szczytu.
Po przyjeździe na arenę wszyscy powoli wyszli z autokaru, a ochroniarze i specjalnie zatrudnieni pracownicy hali zabierali poszczególne bagaże do budynku.
Harry przyciągnął do siebie Melody, która w tę zimną noc stała się jego źródłem ciepła. Styles wtulił twarz we włosy ukochanej i przymknął oczy. Pragnął jak najszybciej zaszyć się pod kołdrą z Nolan w ramionach.
Nie chcąc aby ktokolwiek się przeziębił wszyscy zostali szybko zaprowadzeni do środka areny. Tuż po przekroczeniu progu we wszystkich uderzyła fala ciepła, która stała się zbawieniem dla ciała Zielonookiego.
Jeffrey i właściciel areny rozdzielili przygotowane pokoje pomiędzy poszczególne osoby, a następnie rozdali im klucze. Podobno w międzyczasie ochroniarze i pracownicy budynku roznosili do odpowiednich pomieszczeń walizki, więc teraz każdy mógł się udać na spoczynek.
Harry ścisnął lekko dłoń Melody, która była dziś wyjątkowo cicha. Brunet spoglądał na poszczególne drzwi, na których naklejono numerki. Kiedy znaleźli się przed odpowiednim, mężczyzna wsunął klucze w zamek i przekręcił go. Drzwi ustąpiły, a niestety jedynie oczom piosenkarza ukazał się pokój.
Szczerze, to pomieszczenie nie wiele różniło się od tych, które zajmowali w poprzednich hotelach. Obok wejścia znajdowały się jeszcze jedne drzwi, jak się później okazało, do łazienki. Swoją drogą również i ona nie była byle jakim pomieszczeniem.
– Chcesz wziąć prysznic dziś czy dopiero jutro rano? – spytał Styles, spoglądając na ukochaną. Wyglądała na trochę nieobecną, zamroczoną. Może i śpiącą?
– Rano – odpowiedziała szybko. Kochała Harry'ego całym sercem, jednak w tamtej chwili marzyła jedynie o położeniu się na łóżku i zakryciu kołdrą po samą szyję.
Harry więc wyciągnął z walizki ukochanej wskazaną przez nią piżamę, kosmetyczkę oraz ręcznik, po czym pozwolił jej na zajęcie łazienki. Sam natomiast zamierzał znaleźć coś w odmętach swojej torby.
Po kilku minutach Melody wróciła do głównej części pokoju ubrana w czarne getry i szarą koszulkę z nadrukiem The Beatles. Kobieta podała Harry'emu wilgotny ręcznik, który miał rozwiesić, a następnie z drobną pomocą mężczyzny została zaprowadzona do łóżka.
Tuż przed całkowitym zaśnięciem, kiedy silne ramiona Styles'a objęły jej drobne ciało, a miękki usta złożyły pocałunek na jej czole Melody poprosiła tylko o jedną rzecz. O to, aby następny dzień był lepszy.
*****
Jak się okazało, prośby Mel nikt nie wysłuchał. A zła passa zaczęła się już od samego rana, kiedy to Mitch przez przypadek wylał herbatę na białe spodnie brunetki. Przynajmniej była zimna i ciało kobiety nie zostało oparzone.
Później podczas prób okazało się, że są jakieś problemy z oświetleniem i kablami przy mikrofonach.
Nie mogło zabraknąć również kłopotów ze strojami na dzisiejszy wieczór. Święcący garnitur Harry'ego zaczął w nadmiarze gubić brokat, którym został pokryty, przez co wszędzie znajdowały się nieznośne świecące drobinki, które trudno było usunąć.
Wszystkim brakowało czasu. Każdy się spieszył i biegał zamyślony.
Również wtedy Harry zauważył podejrzany humor jego ukochanej. Niestety Melody nie dała nic z siebie wyciągnąć i zbywała bruneta jedynie krótkimi odpowiedziami. Z tego właśnie powodu Styles zdecydował się zabrać Nolan na krótki spacer niedaleko areny, w czasie którego towarzyszyć miała im Helene i ochroniarze.
Niedługie wyjście skutecznie poprawiło humor Melody. Kobieta zaczęła się uśmiechać. Lekko, ale uśmiechać oraz całe jej samopoczucie się polepszyło.
Nic więc dziwnego, że w zdecydowanie innym humorze Mel przygotowywała się do koncertu. Nawet potrafiła zażartować, że Harry staje się księżniczką, skoro jego garnitur pokrywa brokat.
*****
Po wejściu na scenę znowu zrobiło się magicznie. Wszyscy dali się ponieść śpiewanym przez Melody piosenkom i dołączyli do niej. Nic więc dziwnego, że przeznaczona dla Nolan godzina minęła szybciej niż się tego spodziewała. Ponownie w akompaniamencie oklasków i pisków została podprowadzona przez Mitch'a do schodków, na których drobną dłoń kobiety przejął Joseph. Ochroniarz pomógł kobiecie ostrożnie zejść po stopniach, po czym skierował się w stronę wyjścia. Tym razem znajdowało się ono pomiędzy fanami, jak podczas jednego z pierwszych koncertów.
Brunetka wstępując na wyznaczony korytarz pomiędzy dwoma sektorami od razu przypomniała sobie sytuację z poprzedniego występu. Serce zaczęło bić niezwykle szybko, a brzuch wiązał w supeł. Przy ziemi trzymało ją ramię Jo, które prowadziło ją tuż do wyjścia. W wolnej dłoni kobiety znalazł się jeden bukiet, chyba róż, gdyż łodygi były zabezpieczone, aby dziewczyna nie poraniła sobie dłoni.
Niezwykle miły gest, w odróżnieniu od akcji poprzedniego wieczora.
Niestety nic nie mogło trwać wiecznie, a prośba Melody musiała zostać jakoś uwieńczona.
Będąc niedaleko wyjścia na boczny korytarz areny, do uszu kobiety dobiegły krzyki. Tym razem nie dobiegały one od jednej osoby, a kilku. Głosy wyraźnie się od siebie różniły.
– Jesteś niczym!
– Zostaw Harry'ego!
– Niszczysz mu życie!
– Odejdź, zanim on cię zostawi!
– Nie umiesz nawet śpiewać!
– Wracaj do swojego brudnego życia!
– Jesteś żałosna!
– Kolejna lecąca na kasę!
Tym razem te słowa dotarły również do uszu Josepha. Mężczyzna rozszerzył szeroko oczy i odwrócił głowę w stronę kobiety za jego plecami. Melody szła powolutku ze spuszczoną w dół głową. Nic nie dało się odczytać z jej zachowania.
Kiedy obojgu udało się wyjść na korytarz, gdzie było dużo ciszej, Jo spojrzał na Melody. Dziewczyna była blada, a spod jej okularów wypływały łzy.
– Nie mów o tym Harry'emu, proszę – wyszeptała błagalnie, czując wzrok ochroniarza na sobie.
Joseph spojrzał smutno na brunetkę, która wydawałoby się, że za chwilę się rozleci.
– Chodźmy do garderoby – odpowiedział mężczyzna, po czym przejął bukiet herbacianych róż od dziewczyny i poprowadził ją w stronę wspomnianego pomieszczenia.
*****
Po tym koncercie nic nie było takie samo.
Melody stała się cicha, nie mówiła za wiele, nie brała udziału w rozmowach, robiła wszystko jak maszyna. Przestała też w jakimś stopniu reagować na czułości ze strony jej ukochanego. Chyba dopiero to w jakiś sposób ruszyło Harry'm i zaczął wyraźnie zauważać zmiany w zachowaniu partnerki.
Również Joseph nie był taki jak wcześniej. Lubił pożartować, a teraz siedział w ciszy na swoim fotelu w samolocie i myślał nad dzisiejszymi wydarzeniami.
Za nimi już połowa lotu do Oslo, stolicy Norwegii. Czekał ich dzień odpoczynku, a następnie generalne przygotowania do koncertu.
*****
Melody nie uśmiechnęła się do Harry'ego od dobrych kilku godzin. Brunet odnosił wrażenie, że zapomniał jak śmieje się jego ukochana. Był pewien, że coś jest nie tak, ale nie wiedział jak zacząć rozmowę z Nolan. Dziewczyna była i tak wystarczająco cicha. Nie chciał jej jeszcze bardziej rozproszyć.
Po wylądowaniu na lotnisku w zimnym Oslo, wszyscy szybko przeszli do podstawionego autokaru. Temperatura na zewnątrz nie była za wysoka, co wszystkim się nie spodobało i każdemu w myślach pojawił się kubek gorącej herbaty bądź kawy. A może nawet ktoś pomyślał o kakao?
Harry próbował zagadać Melody. Ta jednak jedynie siedziała oparta o jego ramię, tak jak z resztą sam ją ułożył. Mężczyzna wpatrywał się w twarz ukochanej z troską, nawet nie zauważając Helene, która właśnie uwieczniła jeden z gorszych momentów pary. Lecz nie znaczyło to, że zdjęcie było w jakiś sposób złe czy smutne. Było bardzo emocjonujące i poruszające. W róg kadru złapała się również uśmiechnięta twarz Mitch'a, który był pogrążony w rozmowie z resztą zespołu. Taki drobny detal, a sprawił fotografię jeszcze niezwyklejszą. Ta różnica pomiędzy melancholią i smutkiem pary oraz roześmianym mężczyzną.
Autobus zatrzymał się pod hotelem, przed który szybko wypadli jego pracownicy. Każdy z nich zgarniał bagaże i zgodnie z poprzednimi wskazówkami zanosił do odpowiednich pokoi.
Ekipa powoli opuszczała pojazd i wchodziła przez szklane drzwi do wnętrza hotelu. Styles nawet nie miał głowy, aby przyjrzeć się wystrojowi. Wszystko kręciło się teraz wokół stojącej obok niego kobiety. Wydawało się, że może w każdej chwili wyrwać się i uciec.
Styles otrzymał od Jeffrey'a klucze. Uwadze mężczyzny nie umknęło dziwne zachowanie Melody. Skinął lekko w jej stronę, posyłając piosenkarzowi niezrozumiałe spojrzenie. Brunet wzruszył ramionami i westchnął, przyciągając bliżej kobietę.
Po odebraniu kluczy Harry udał się wraz z Mel w stronę wind. Jedną z nich wjechali na odpowiednie piętro i skierowali się w głąb korytarza, w poszukiwaniu ich pokoju. Na szczęście nie musieli długo czkać i już po chwili znaleźli się w przestronnym pomieszczeniu.
Śmiało można było stwierdzić, że największą powierzchnię zajmowało łóżko, zaścielone pościelą, dużą ilością poduszek i ciepłym, miękkim kocem. Ogólnie cały pokój był dobrze oświetlony i utrzymany w nowoczesnym, lecz przytulnym stylu.
Może więc towarzystwo tak wielu poduszek było odpowiednie do poważnej rozmowy pomiędzy Melody, a Harry'm?
*****
Brunetka siedziała na łóżku, otulona kocem. Jej fioletowe tęczówki były wbite w ścianę, jakby właśnie spoglądała na nią.
Harry wyszedł z zaparowanej łazienki i podszedł do stolika, na którym stały dwa kubki. Kiedy Melody brała prysznic, mężczyzna zamówił do pokoju dwie ciepłe herbaty. Koniecznie w kubkach.
Styles uniósł naczynie, które przypadło jemu i upił trochę napoju. Jeszcze ciepły.
– Kochanie – wyszeptał mężczyzna, spoglądając na ukochaną. Melody niepewnie uniosła wzrok do góry, jakby chciała spojrzeć na osobę przed nią. Harry odłożył kubek, po czym powoli podszedł do łóżka.
Całe pomieszczenie oświetlały lampki na stoliczkach nocnych oraz spora klimatyczna lampa w rogu pomieszczenia.
– Powiesz mi co się stało? – zaczął, siadając obok ukochanej. – Jesteś taka smutna. – ręka bruneta musnęła dłoń Melody, a następnie Styles splótł ich palce. – Nie odzywasz się do mnie. Nie uśmiechasz się. Odpychasz mnie. Kocham cię i chcę wiedzieć co się stało.
,,Kocham cię" z ust Harry'ego najwyraźniej złamało Nolan. Dziewczyna zaniosła się płaczem i automatycznie skuliła.
– Skarbie. – brunet doskoczył do partnerki i przyciągnął ją do siebie. Kobieta wtuliła się w tors ukochanego i cicho płakała. – Powiesz mi co się stało? – spytał ponownie, po czym odgarnął opadające na jej czoło brązowe kosmyki.
– Twoje fanki – wyszeptała ochrypłym od płaczu głosem. – Powiedzmy, że podczas ostatnich dwóch koncertów nie były miłe.
– Co masz na myśli mówiąc ,,nie były miłe"? – spytał, lekko się spinając. Harry jeszcze za czasów One Direction zauważał hejt skierowany od fanek w stronę partnerek jego przyjaciół.
– To nic takiego – wyszeptała ponownie Melody.
– Mely, proszę. Chcę wiedzieć i jakoś zareagować. – głos bruneta przybrał na powadze, ale i czułości. Naprawdę martwił się o dziewczynę, która zawładnęła jego sercem.
– Powiedziały, że – głos Melody załamał się – nie będziesz się umawiał z kaleką. Że powinnam cię zostawić, że jestem z tobą dla pieniędzy, że...
– Wystarczy – przerwał kobiecie Harry, które serce łamało się od słów Nolan.
– Jeśli nie wierzysz to Joseph też to słyszał. – dlatego i on był taki smutny.
– Tak bardzo cię przepraszam, że musiałaś tego słuchać – wychrypiał brunet, przyciągając bliżej siebie Melody. Dziewczyna zacisnęła dłonie na koszulce bruneta i westchnęła.
– Harry, ale może one miały rację? Jestem kaleką. Nie jestem zdrowa jak one. – głos Melody przybrał lekko na sile.
– Nie mów takich głupot – przerwał jej brunet. – Może i jesteś niewidoma, ale to nie sprawia od razu, że nie zasługujesz na prawdziwą miłość, którą cię darzę. Jesteś piękną, utalentowaną, cudowną, wrażliwą kobietą. I nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
– Ale Harry, ja naprawdę jestem niepotrzebna. Jest tylko kobiet na świecie...
Styles nie mógł tego dłużej słuchać. Przyciągnął kobietę blisko siebie i zaczął cicho śpiewać.
– You with the sad eyes / Ty, ze smutnymi oczyma
Don't be discouraged / Nie obawiaj się
Oh I realize / Zdaję sobie sprawę
It's hard to take courage / Że trudno zebrać się na odwagę
In a world full of people / W świecie pełnym ludzi
You can lose sight of it all / Możesz stracić wszystko z oczu
And the darkness inside you / A ciemność wewnątrz ciebie
Can make you feel so small / Sprawi, że poczujesz się tak mała
But I see your true colors / Ale ja widzę twoje prawdziwe barwy
Shining through / Prześwitujące na wskroś
I see your true colors / Widzę twoje prawdziwe barwy
And that's why I love you / I dlatego cię kocham
So don't be afraid to let them show / Nie bój się ich pokazywać
Your true colors / Twoje prawdziwe barwy
True colors are beautiful / Twoje prawdziwe barwy są piękne
Show me a smile then / Pokaż mi więc uśmiech
Don't be unhappy, can't remember when /Nie bądź nieszczęśliwa, nie pamiętam kiedy
I last saw you laughing / ostatnio widziałem,jak się śmiejesz
If this world makes you crazy / Gdy ten świat doprowadza cię do szału
And you've taken all you can bear / I wzięłaś na siebie wszystko co mogłaś
You call me up / Wzywasz mnie
Because you know I'll be there / Ponieważ wiesz, że tu będę
And I'll see your true colors / I zobaczę twoje prawdziwe barwy
Shining through / Prześwitujące na wskroś
I see your true colors / Widzę twoje prawdziwe barwy
And that's why I love you / I dlatego cię kocham
So don't be afraid to let them show / Więc nie bój się ich pokazywać
Your true colors / Twoje prawdziwe barwy
True colors are beautiful / Prawdziwe barwy są piękne *
– Tak bardzo ciękocham Harry – wyszeptała Melody, nie będąc w stanie powiedzieć czegokolwiek innego.
– Ja ciebie też Mely.
*************
* cover Tom'a Odell'a - ,,True Colors" – oryginalne wykonanie Cyndi Lauper
Jeśli chodzi o samą piosenkę to chciałabym abyście zwrócili na nią uwagę. Bardzo odnosi się do sytuacji Melody i Harry'ego.
You with the sad eyes / Ty, ze smutnymi oczyma
Don't be discouraged / Nie obawiaj się
Oh I realize / Zdaję sobie sprawę
It's hard to take courage / Że trudno zebrać się na odwagę
In a world full of people / W świecie pełnym ludzi
You can lose sight of it all / Możesz stracić wszystko z oczu
And the darkness inside you / A ciemność wewnątrz ciebie
Can make you feel so small / Sprawi, że poczujesz się tak mała
Oczywiście mamy tutaj nawiązanie do momentu, w którym Melody straciła wzrok. Nie znamy tej historii, ale wiemy, że Mel była inna przed utratą wzroku. Tak więc ciemność, brak wzroku sprawiła, że została sama, mała.
Show me a smile then / Pokaż mi więc uśmiech
Don't be unhappy, can't remember when / Nie bądź nieszczęśliwa, nie pamiętam kiedy
I last saw you laughing / ostatnio widziałem, jak się śmiejesz
If this world makes you crazy / Gdy ten świat doprowadza cię do szału
And you've taken all you can bear / I wzięłaś na siebie wszystko co mogłaś
You call me up / Wzywasz mnie
Because you know I'll be there / Ponieważ wiesz, że tu będę
Tutaj nawiązujemy zarówno do przeszłości jak i teraźniejszości.
Mamy sytuację kiedy Melody przestała się uśmiechać, cieszyć, tuż po koncercie w Kopenhadze.
Czwarty i piąty wers możemy nawiązywać jeszcze do czasów programu The Voice. Melody wspinała się wtedy po szczytach, stawała się coraz popularniejsza. W końcu jej znajomość z Harry'm ewoluowała, wyjechała w trasę. Wszystko działo się niezwykle szybko, a i minusy bycia popularnym spadły na nią w dość niemiłych okolicznościach. Możemy również zauważyć, że te sytuacje Mel przeżyła bardzo mocno.
Czułam się zobowiązana wytłumaczyć kilka rzeczy, skoro już poprosiłam o skupieniu się również na sensie piosenki :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro