Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3.

Jeszcze tego samego dnia telefon w domu młodej brunetki rozbrzmiał na cały budynek. Zmęczona starsza kobieta wytarła mokre dłonie w ściereczkę i oderwała się od mycia naczyń. Przeszła do holu, gdzie na ścianie wisiał telefon stacjonarny. Coraz większa rzadkość spotykana w domach. Kobieta uniosła słuchawkę, a po drugiej stronie rozpoznała głos, który niejednokrotnie słyszała z radia w pokoju córki.

To był Olly.

Od momentu usłyszenia pierwszych dźwięków, który wydobyły się w ust brunetki pragnął z nią porozmawiać. Miała wielki talent i wszyscy to dobrze wiedzieli. Harry, który ją wybrał i Olly, pod skrzydła którego trafiła.

Chciał porozmawiać z Melody, podziękować jej za przyjście do programu i wybranie właśnie jego drużyny.

Jednak Melody nie mogła rozmawiać. Buzująca w niej radość, szczęście, ale i strach przed kolejnymi etapami skutecznie ją wymęczyły i zmusiły do snu. Brunetka zdobyła się na wystąpienie przed tak wielką publicznością i takimi gwiazdami. Nadal nie mogła uwierzyć jakim cudem jej się to udało. Należała przecież do grona szarych myszek.

Ale nie należała do nich zanim stało się to.

Mama Melody – Grace była zmuszona przeprosić Olly'ego. Mężczyzna był smutny. Naprawdę zależało mu na rozmowie z wokalistką. Ale obiecał sobie jedno. Gdy tylko poczuje się lepiej wyjdzie ze szpitala i zacznie przygotowywać swoją drużynę do bitew.

*****

Melody nie myślała, że ten dzień nadejdzie tak szybko.

O godzinie dziesiątej miała stawić się w studiu, w którym Olly nagrywał swoje piosenki. Murs postanowił, że tam będzie spotykał się z uczestnikami, których wybrał do wspólnej bitwy.

Mel wiedziała, że w studiu będą nowi ludzie. Że jej mama musi iść wtedy do pracy i będzie zmuszona zostać sama. Teraz już wiedziała, że nie było przy niej Chris'a, który siedziałby obok i trzymał ją za dłoń w geście wsparcia, a co jakiś czas opisywałby pomieszczenie.

Ona nie zawsze taka była.

Grace zaparkowała przed studiem samochodem, który swoje lata świetności miał już dawno za sobą. Wysiadła ostrożnie z pojazdu i rozmasowała kolana. Jak to się mówi starość nie radość, młodość nie wieczność.

Podeszła do tylnych drzwi i otworzyła je, po czym pomogła wysiąść brunetce. Dłonie kobiety przeraźliwie drżały. Czuła, że za chwilę serce wyleci jej z piersi.

– Chcesz laskę? – spytała starsza kobieta, która tego dnia uczesała swoje czarne, co jakiś czas farbowane włosy w niskiego koka. Melody zadrżała. Miała być tam kompletnie sama. – Kochanie, jeśli chcesz mogę iść z tobą.

– Nie – przerwała jej od razu. Wiedziała, że jej mama była w stanie rzucić pracę w jednej sekundzie, po to aby znaleźć się tuż obok niej. Ale wiedziała również, że to właśnie dzięki niej mają za co żyć. Poza tym brunetka odnosiła czasem wrażenie, że praca daje jej mamie chwilę wytchnienia od wszystkich rzeczy, w których musi jej samej pomagać.

Melody poprawiła czarne okulary i wyciągnęła dłoń, chcąc chwycić laskę. Dzięki niej wszystko stawało się łatwiejsze.

Grace zamknęła ostrożnie drzwi i po ułożeniu dłoni córki na swoim ramieniu ruszyła powoli w stronę drzwi studia. Mieściło się ono na obrzeżach Londynu, a przed samym budynkiem stały zaledwie cztery samochody. Jednak od razu można było się domyślić, że są prosto z salonu i kto wie, może nawet każdy z nich to najnowszy model.

Kobiety weszły do budynku, po czym w oczy Grace rzuciła się recepcja oraz siedząca za nią młoda dziewczyna. Co innego w przypadku Melody. Dziewczyna wyczuła jak ciepłe powietrze i promienie Słońca zostają zastąpione zimnymi podmuchami prawdopodobnie z klimatyzatora.

– Witam. Panie do pana Murs'a? – spytała recepcjonistka, podnosząc się.

– Grace i Melody Nolan – odpowiedziała Grace i skinęła twierdząco z uśmiechem. Jakby na zawołanie drzwi windy po prawej stronie otworzyły się, a ze środka wyszedł mężczyzna.

– Panie Murs, to panie Nolan do pana – odezwała się ponownie recepcjonistka.

Mel spięła się na ten dźwięk. A więc jest tutaj. Ten, który chciał z nią kiedyś rozmawiać. Ten, który będzie decydował o jej przyszłej karierze w programie. Ten, który stanie się jej mentorem i nauczycielem.

– Cudownie. – usłyszała wesoły głos. Brunetka automatycznie poczuła radość, jaka wypełniła pomieszczenie po jego słowach. – Witam panie. – głos był coraz bliżej. Mel ledwo powstrzymywała się przed cofnięciem w tył. Ale nie mogła teraz tego zrobić. Wiedziała, że w jakimś sensie teraz waży się jej przyszłość. Przecież to oczywiste, że jako niewidoma nie ma szansy w wielu ścieżkach kariery.

– Dzień dobry panie Murs. Jestem Grace, a to moja córka Melody – odezwała się czarnowłosa, posyłając uśmiech w stronę piosenkarza. Brunetka stała tuż obok i jak zwykle na jej twarzy gościła powaga. Tym razem jednak była przykrywką dla serca, które lada chwila mogło zatrzymać się ze strachu.

– Jaki tam panie. – zaśmiał się mężczyzna. – Po prostu Olly – dodał, na co pani Nolan skinęła głową. – Ty jesteś Melody. Nie żeby coś, ale imię idealnie dobrane co do twoich umiejętności. – zaśmiał się piosenkarz. Brunetka nie mogła się powstrzymać i na jej ustach zagościł lekki uśmiech.

– Dziękuję – odpowiedziała zawstydzona. Od kiedy to się stało rzadko rozmawiała z ludźmi. – To wielki zaszczyt pana poznać.

– Olly – przerwał jej, przewracając oczyma.

– A więc to wielki zaszczyt móc cię poznać Olly – powtórzyła brunetka.

– Nie, to dla mnie wielki zaszczyt móc poznać tak niezwykle utalentowaną osobą jaką jesteś ty. Jestem bardzo wdzięczny Harry'emu za to, że odwrócił się na fotelu. Jestem wdzięczny równie tobie, że dołączyłaś do mojej drużyny. Jesteś moim asem w rękawie – powiedział zabawnie, ściszając na końcu głos, jakby wypowiadał jakiś sekret.

– Miło mi to słyszeć, jednak jest wiele osób bardziej utalentowanych ode mnie – odpowiedziała szybko Mel. Była przekonana, że jedna z nich stoi właśnie przede nią.

– Ale ty prócz talentu potrafisz przeżywać i żyć tym co śpiewasz. To naprawdę niezwykłe i trudne to wyuczenia. O ile można się tego nauczyć. A ty masz to we krwi.

Grace nie mogła przestać się uśmiechać. Właśnie jeden ze słynniejszych piosenkarzy prawił komplementy jej córce, która do niedawna nie chciała wychodzić z pokoju i twierdziła, że jej głos brzmi jak piszczałka. W odróżnieniu od Melody, serce jej matki rozrywała duma.

– Nie pamiętam czy mówiłem dokładnie jak będą wyglądać nasze zajęcia, więc teraz wszystko po krótce wyjaśnię – powiedział Olly, przenosząc wzrok na Grace. – Nasze spotkania mają na celu przygotowanie do bitwy w programie. Wiadomo jak bitwa to z kimś. Jako trener połączyłem osoby w pary i trójki, które będą ze sobą rywalizować. Mam już kogoś dla Melody. Głosy waszej dwójki brzmią nieziemsko w pojedynkę, więc nie wiem co stanie się gdy was połączymy – zaśmiał się. Jednak brunetka kompletnie nie podzielała emocji Murs'a. Wiedziała, że w drugim etapie śpiewa się w parach, ale nie sądziła że zajdzie aż tutaj. Natomiast po castingu jakoś umknął jej ten fakt.

Teraz największym problemem dla dziewczyny była obca osoba, którą będzie musiała poznać. Pojawi się z nią na scenie i wykonają wspólnie numer. W dodatku musi postarać się aby wypaść lepiej jak ona. To za dużo jak na jeden raz.

– Twój muzyczny partner czeka na ciebie już na piętrze, gdzie mamy studio. Spotkania odbywać się będą dwa razy w tygodniu, ponieważ mam również inne grupy z programu. Dla twojej wygody Melody będziemy w kameralnym gronie. Wiem, że masz trudności z poznawaniem nowych osób, więc myślę że to wyjście będzie najlepsze. – teraz Olly zwrócił twarz w stronę brunetki. Wiedziała to. Czuła powiewy powietrza i rozróżniała odrobinę z której strony dobiega dźwięk.

– Nie pogniewasz się Grace jeśli teraz porwę twoją córkę na zajęcia?

– Nie – odpowiedziała z uśmiechem kobieta. Odwróciła się teraz w stronę brunetki i objęła ją. –Jestem z ciebie dumna Skarbie – wyszeptała jej. Melody objęła mocniej matkę i wtuliła się w nią. – Przyjadę po ciebie po twoich zajęciach. Olly zajmie się tobą, nie martw się o nic. Jednak gdyby coś było nie tak. Dzwoń. Masz mnie pod jedynką – przypomniała jej kobieta, po raz miliardowy.

– Dobrze. Dziękuję i leć już. Nie chcę żebyś się spóźniła.

Grace pożegnała się jeszcze z córką buziakiem w policzek i po krótkim odezwie w stronę Olly'ego i recepcjonistki wyszła szybko z budynku, gdyż była już odrobinę spóźniona do pracy. Oby tylko nie było korków w centrum. Ale nie oszukujmy się. Tam zawsze są korki.

Murs zgodnie z tym co czytał na stronach internetowych powiadomił Melody o tym co zamierza zrobić. Następnie wysunął w jej stronę zgięte ramię, aby brunetka mogła ułożyć dłoń powyżej łokcia.

Ta cała sytuacja nie była stresująca tylko dla dziewczyny, ale i dla samego piosenkarza. Pierwszy raz miał do czynienia z osobą niewidomą i bał się, żeby nie sprawić jej przykrości czy bólu swoim nagłym ruchem czy też nietaktem.

Wspólnie weszli do windy, w której Melody kurczowo trzymała się ramienia mężczyzny. Od zawsze miała problem z tym środkiem transportem. Obawa przed urwaniem lin i spadnięciem w metalowej klatce powodowała u brunetki mdłości.

Podróż na górę trwała kilka sekund. Drzwi rozsunęły się wraz z charakterystycznym dźwiękiem, a mężczyzna wyprowadził dziewczynę z windy.

– Teraz udamy się do studia. W prawdzie, jest ich tutaj kilka jednak my wybierzemy to największe – oznajmił Olly, kierując się powoli.

Melody starała się korzystać ze swojej laski i pozostałych zmysłów, aby jakoś zapamiętać drogę. Jednak zawsze za pierwszym razem jest to trudne.

Po chwili Olly zatrzymał się i ułożył dłoń na klamce.

– Zapraszam do środka. Jesteśmy w studiu. – druga część zdania zabrzmiała inaczej. To był znak dla Mel, że pomieszczenie, w którym się pojawili było wyłożone pianką, która wygłuszała dźwięki.

– W pomieszczeniu oprócz nas znajduje się również twój partner do śpiewu, którego zaraz poznasz oraz jeszcze jedna osoba. Osoba, która powinna przestać bawić się moją ukochaną gitarą – dokończył z podirytowaniem w głosie.

Melody jeszcze nie wiedziała o kogo chodzi, jednak wywołało to u niej rozbawienie.

Ale Olly wiedział, któż to zdenerwował go z samego rana.

Drodzy Państwo.

Harry Styles we własnej osobie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro