Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28.

Przeczytany rano artykuł na portalu plotkarskim zdecydowanie zepsuł humor Harry'emu. Brunet jeszcze przed wyjazdem w trasę postanowił sobie, że nie dopuści do wysnuwania w mediach plotek na temat Nolan. Jak widać doszło do tego już dwa razy, a za nimi dopiero trzy koncerty. Harry chciał przecież dobrze dla Melody. Chciał zabrać ją w te wszystkie niezwykłe miejsca i pokazać jej świat na jej sposób. Jednak wszystko odwróciło się przeciwko mężczyźnie. To okropne, że będąc dobrym i chcąc dobrze, cierpi się najbardziej.

– Jesteśmy na miejscu. – głos Jeff'a rozbrzmiał w autobusie.

Melody podniosła się z kolan swojego chłopaka, który od samego rana był wielkim dzikusem. Ale z pewnością pogłębiła to informacja z portalu.

– Harry, wysiadamy – szepnęła, pochylając się nad swoim partnerem. Brunet zadrżał i rozejrzał się po autobusie. Został wyrwany ze swojego świata.

– Tak, tak – powiedział szybko i również się podniósł.

Jak zwykle pomógł bezpiecznie wyjść na zewnątrz Melody i objął ją ciasno ramieniem. Wspólnie powoli skierowali się za Azoff'em w stronę areny, na której jutro miał odbyć się koncert. Koncert, na który po raz pierwszy, Harry naprawdę nie miał ani ochoty, ani sił.

Po wejściu w głąb budynku i zapoznaniu z jego rozkładem jak zwykle każdy zajął się swoją robotą. Styles nie odzywając się, ruszył wraz z ukochaną w stronę jednej z garderob. W środku akurat nikogo nie było. Harry podprowadził Melody do sofy i usiadł na niej. Brunetka zajęła miejsce obok Zielonookiego i objęła go ramionami. Potrzebował wsparcia. Mogłoby się wydawać, że to właśnie Melody będzie go potrzebować, w końcu w jakiś tam sposób artykuł miał ją ośmieszać. A raczej jego przedostatnie zdania. Brunetka jednak nie przejmowała się tym tak bardzo. Wszystko to było jedną wielką głupotą, przez którą kobieta traciła wiarę w ludzi. Harry przeżywał wszystko najbardziej. Chciał chronić swoją ukochaną, a wyszło jak wyszło. Czuł się z tym wszystkim potwornie. Nie wiedział jednak, że swoim zachowaniem, swoją cichością ranił ukochaną. Melody naprawdę martwiła się o swojego zawsze roześmianego i żywego partnera, który dziś był cieniem samego siebie.

– Harry – wyszeptała cicho, muskając palcami jego policzek. Brunet wybudzony z chwilowej apatii odwrócił twarz w jej stronę. – Tak myślę nad tym, o czym mi kiedyś mówiłeś. Widzę, że za każdym razem przy wywiadach pytają się ciebie o nas. Wiem, że to trudne żeby wymyślić coś, aby obejść ich pytanie. – głowa Melody swobodnie opadła na ramię bruneta. – Myślałam nad tym, że może ogłoszenie naszego związku nie będzie złym pomysłem. Może dadzą nam spokój? – nie dadzą Mel.

– Nie chcę na ciebie naciskać Skarbie – zaczął Styles, wyraźnie poruszony słowami ukochanej. – Możemy z tym poczekać i jakoś będę obchodził te pytania. Nie chcę, abyś podejmowała jakiś decyzji pod wpływem emocji. Nie chcę żebyś tego potem żałowała.

– Nie będę żałowała niczego, co ma związek z tobą – szepnęła czule, uśmiechając się lekko.

Harry poczuł jak bicie jego serca przyspiesza, a pod powiekami pojawiają się łzy. Nigdy nie spotkał tak cudownej kobiety jaką był Melody i nadal nie mógł uwierzyć, że zgodziła się być jego dziewczyną. Może nie powinno się wybiegać aż tak w przyszłość, ale Styles wyobrażał sobie idącą do ołtarza Melody w białej sukni, a później siebie samego biegającego za gromadką Maluchów, które później wpadają w ramiona Nolan.

– Bardzo cię kocham Mely – wyszeptał ochrypłym głosem i schylił się, aby złożyć na jej ustach delikatny pocałunek.

– Mely?

– Nie podoba ci się? – spytał z lekkim rozbawieniem.

– Podoba. Jest takie...inne – odpowiedziała, uśmiechając się słodko. – Ja też cię kocham Harry. Szykuj to oświadczenie – oznajmiła, opierając głowę na torsie mężczyzny i wtulając się w jego ciepłe ciało.

*****

Melody i Harry i uzgodnili z Jeff'em, że oświadczenie pojawi się w formie jednakowych postów na portalach społecznościach. Tak miało być najlepiej i najwygodniej. Aby sama wiadomość nie była sztuczna, jej napisaniem miał zająć się sam Styles. Całość miała zostać opublikowana po koncercie w Antwerpii, w drodze do Szwecji.

Co do samej próby na arenie, jak zwykle przebiegła pomyślnie. Ten wieczór również należał do własnego zagospodarowania przez ekipę. Jak zwykle Harry chciał zabrać Mel na krótką wycieczkę po Antwerpii. Jednak w głowie miał wydarzenia z dzisiejszego ranka. Nie chciał aby coś podobnego wydarzyło się i dziś. Postanowił wiec troszkę obejść system, tak ujmując.

Brunetowi udało się dogadać z Jo, Clare, Adamem i Helene, aby to właśnie oni zabrali Melody na spacer. Było mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś się nimi zainteresuje, gdyż nie miało być z nimi Harry'ego. Tak będzie lepiej.

– Kochanie – zaczął Styles, wychodząc z łazienki do głównej części pokoju.

Brunetka uniosła do góry wzrok znad komórki, którą trzymała w dłoni. Przed chwilą skończyła rozmawiać z matką. Chciała nakreślić jej całą prawdę, aby nie wierzyła i nie przejmowała się tym wszystkim co pisze w Internecie.

– Coś się stało? – spytała cicho kobieta. Mężczyzna zbliżył się do łóżka, na którym siedziała i zajął miejsce obok. Chwycił dłonie kobiety i zamknął je w swoich dużo większych.

– Chciałem zabrać cię dzisiaj na spacer po Antwerpii. Ale tak pomyślałem i stwierdziłem, że to może być ryzykowne. Wczoraj potrafili nas znaleźć i napisać takie głupoty. – na samo wspomnienia artykułu miny obojga zrzedły. – Spytałem więc Helene i Clare czy nie zechciałyby ciebie zabrać na taki spacer. Nawet nie wiesz jak się ucieszyły z propozycji. Udało im się nawet wciągnąć w to Adama i Josepha. Teraz tylko czekają czy się zgodzisz wyjść z nimi. – historia potrzebowała ubarwienia.

– A co z tobą? – spytała cicho kobieta. Tak naprawdę to do tej pory nigdzie nie wychodziła bez Styles'a u boku.

– Zostanę w hotelu, może przejdę się do Sarah i Mitch'a. Mną się nie przejmuj Kochanie. Jestem dużym chłopcem – powiedział ostatnie zdanie słodkim głosem, powodując śmiech u ukochanej.

– Nie wiem Harry. Nigdy jeszcze nie wychodziłam nigdzie bez ciebie.

– Może to właśnie dobry moment, aby spróbować – zaczął, dotykając policzka kobiety. – Znasz całą czwórkę, a Clare i Helene to chyba cię ubóstwiają. I na pewno nie dadzą ci zrobić krzywdy. To co, mogę im powiedzieć, że się zgadzasz na wyjście z nimi?

– Tak – odpowiedziała, po chwili brunetka z nieśmiałym uśmiechem. Harry poczuł jak napełnia go radość i nie mogąc jej powstrzymać rzucił się z uściskiem na ukochaną. Jego gest był trochę zbyt gwałtowny, jednak brunetka przyzwyczaiła się do takiego zachowania piosenkarza.

*****

Przed godziną osiemnastą Harry wyszedł wraz z gotową Melody na korytarz. Czekały na nim już Clare, Helene, Adam, Jo oraz innych dwóch ochroniarzy. Sporo osób.

– Pięknie wyglądasz Melody – zaczęła pogodnym głosem Clare i powoli zbliżyła się do brunetki, oby ją objąć. Helene postanowiła nie decydować się na podobny krok ze względu na sprzęt fotograficzny, którym była obładowana.

– Wróćcie o przyzwoitej godzinie – odezwał się Harry, obejmując od tyłu partnerkę. Wyraźnie było mu trudno puścić dziewczynę.

– Dobrze tatusiu – odpowiedziała Melody, zaskakując wszystkich, w tym najbardziej Styles'a. Wszyscy, włącznie z samą brunetką zaśmiali się głośno.

– Uważaj na siebie – wyszeptał Styles, obracając ukochaną w swoją stronę. Pochylił się nad dziewczyną i delikatnie musnął jej wargi. Brunet miał jakieś nieprzyjemne przeświadczenie, że coś się wydarzy.

– Nie idę sama – odpowiedziała mu równie cicho i musnęła dłonią jego policzek.

– Oddawaj nam swoją piękność Styles – odezwała się Clare, podchodząc do kobiety. Zgodnie z tym co zauważyła wyciągnęła swoje ramię i na jego zgięciu ułożyła dłoń Melody.

– Uważajcie – rzucił po raz ostatni Harry, gdy wszyscy skierowali się w stronę windy.

Melody odwróciła się po raz ostatni i posłała mu buziaka wraz ze słodkim uśmiechem. I jak tu jej nie kochać?

*****

Harry nigdy nie myślał, że pisanie tak krótkiej wiadomości może być tak trudne. Notatnik jego komórki widział i kasował już wiele wersji, gdyż żadna nie wydawała się mężczyźnie idealna.

Tymczasem Melody w towarzystwie osób z zespołu zwiedzała ulice Antwerpii. Miasto nie należało do jakiś niesamowitych pod względem architektonicznym, ale robiło wrażenie. Tak przynajmniej stwierdził Adam.

Wszyscy szli w grupie, a do tego byli dobrze zakamuflowani. Jak na razie wszystko szło dobrze. Adam i Clare zagadywali Melody, co jakiś czas zatrzymując się w jakimś ciekawym miejscu, natomiast Helene biegała dookoła nich robiąc jakieś zdjęcia. Korzystając z uprzejmości Josepha udało się nawet zrobić zdjęcie, na którym Melody była z obiema kobietami i basistą.

Kiedy roześmiana Mel zwiedzała miasto, Harry leżał na łóżku z telefonem w dłoni. Nadal starał się cokolwiek napisać. Będąc już w krytycznym stanie emocjonalnym wstał i po zabraniu karty do pokoju wyszedł na korytarz. Zablokował drzwi i skierował się do Jeff'a. Był nie tylko jego menagerem, ale i przyjacielem, więc brunet liczył na jakąś pomoc z jego strony.

*****

Zgodnie z poleceniem tatusia Harry'ego przed dwudziestą trzydzieści wszyscy ruszyli w stronę hotelu. Było od niego bardzo niedaleko do centrum, więc nie było potrzeby wynajmowania samochodu.

Cały wieczór mógłby zostać uznany za bardzo udany. Zacieśnione znajomości, mnóstwo śmiechu, zdjęć. Wieczór mógłby być udany, gdyby nie nagłe otoczenie zespołu przez fanki tuż pod hotelem.

Melody została przyciągnięta przez Clare, a przed nimi ustawił się Joseph. Nastolatki zaczęły krzyczeć w stronę Melody. Chciały zrobić sobie z nią zdjęcie, dać jej coś aby przekazała Harry'emu. Chciały zwrócić uwagę kobiety, która w tamtej chwili prawie zeszła z tego świata.

Niewidoma brunetka znalazła się w tłumie piszczących i przekrzykujących się nastolatek, które ciągle krzyczały jej imię. Jedyne co trzymało ją przy życiu, było ramię Clare, które otaczało jej ciało. Czuła, że ma obok siebie kogoś znajomego.

Ochroniarze starali się oddzielić fanki od Melody i jej opiekunów, aż do schodów przed hotelem. Stojący w progu strażnicy szybko zauważyli poruszenie przed budynkiem i nie mogli stać obojętnie. Szybko wybiegli na zewnątrz, chcąc pomóc opanować sytuację.

– Musimy wejść do środka. Teraz albo nigdy – powiedziała do ucha Mel Clare, która miała nadzieję, że przekrzyczała tłum.

Nolan stała jednak ja słup soli i zaciskała dłoń na ręce kobiety. Teraz brunetka żałowała, że zgodziła się na propozycję Harry'ego. Pragnęła znaleźć się w jego silnych ramionach i poczuć się w pełni bezpiecznie.

Chwilę później Clare udało się wprowadzić Melody do hotelu, jednak dziewczyna wyglądała źle. Była blada, nie odzywała się, a jej ciało drżało. Koniecznie trzeba było szybko odnaleźć Harry'ego.

Nic więc dziwnego, że kobiety zostały wyprzedzone przez Adama i Helene, którzy mieli wjechać na piętro i odnaleźć bruneta. Clare natomiast szła niezwykle powoli. Bała się, że gdy przyspieszy kroku Melody wyrwie się jej i ucieknie, albo co gorsza upadnie na ziemię.

Adam i Helene ustalili, że najpierw wspólnie udadzą się do pokoju pary. W razie, gdyby nie było tam Styles'a, rozdzielą się.

Gdy drzwi windy się otworzyły oboje wypadli na korytarz i biegiem ruszyli w odpowiednią stronę. Mężczyzna zapukał głośno do pokoju, jednak nikt mu nie odpowiedział.

– Rozdzielamy się – zarządziła Helene i pobiegła w stronę pokoju, który zajmował Mitch i Adam, zaś basista udał się w stronę sypialni menagera piosenkarza.

Mężczyzna w niedługim czasie znalazł się przed odpowiednimi drzwiami i szybko w nie zapukał. Czuł jak poziom adrenaliny w jego ciele się podnosi. Po chwili drzwi zostały otworzone.

– Jest tu Harry? – spytał zdyszany Adam, kiedy w progu pojawił się Jeffrey.

– Co się stało? – Styles najwyraźniej usłyszał swoje imię i od razu zareagował. – Coś z Melody? Gdzie ona jest? – spytał, czując jak kolory odpływają z jego twarzy.

– Przed hotelem otoczyły nas fanki. Z Melody...nie jest dobrze.

Te słowa wystarczyły, aby Harry wybiegł na korytarz z prędkością światła.

– Gdzie ona jest? – spytał, nerwowo rozglądając się.

– Powinna wjechać za chwilę windą z Clare – oznajmił Adam, normując oddech.

Zgodnie ze słowami basisty chwilę potem drzwi windy otworzyły się, a oczom mężczyzn ukazały się wspomniane kobiety.

– Melody! – krzyknął Harry, po czym rzucił się biegiem przed siebie.

Clare wyprowadziła drżącą Nolan z windy i starała się ją uspokoić. Niestety jej poczynania szły na marne.

– Melody – drobna brunetka została porwana w ramiona Harry'ego. Kobieta szybko objęła mężczyznę i zaniosła się cichym płaczem. Styles objął jednym ramieniem plecy ukochanej, a dłoń ułożył na jej głowie.

– Harry – wyszeptała, drżącym głosem.

– Ciii...Kochanie – przerwał jej. – Wszystko już dobrze, jestem tutaj z tobą – wyszeptał, przymykając oczy i biorąc głęboki wdech.

Całej sytuacji przypatrywał się nie tylko Adam z Clare, ale i Helene, która wróciła z zaniepokojonym Mitch'em i Sarah. Do wszystkich dołączył również i Jeffrey.

– Podniosę cię teraz i zaniosę do naszego pokoju – wyszeptał cicho, mocno tuląc do siebie kobietą. Melody skinęła lekko głową i pozwoliła się podnieść brunetowi. Otoczyła chudymi ramionami szyję mężczyzny i w jej zagłębieniu schowała twarz.

Harry ruszył powoli w stronę przyjaciół. Clare, Helene i Adam byli wyraźnie przejęci i dotykało ich poczucie winy. Ale Styles wiedział, że to przecież nie była ich wina. Chcieli jak najlepiej i nie mogli przewidzieć, że wydarzy się coś takiego.

– Będzie dobrze – wyszeptał w ich stronę brunet, kiedy mijał swój zespół.

Zielonooki przeniósł wzrok na swoją ukochaną, która wtulała się w niego jak małe dziecko. Tylko w jego ramionach czuła się w pełni bezpieczna.

Mężczyzna po chwili zatrzymał się przed odpowiednimi drzwiami. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że karta magnetyczna znajduje się w kieszeni jego spodni. Brunet zbliżył się do ściany i lekko oparł na niej ciało Melody. Szybko wyjął kartę i przeciągnął ją przez czytnik, po czym schował. Nogą pchnął otwarte drzwi i wszedł w głąb pokoju, uprzednio zamykając je [drzwi] dolną kończyną.

Harry zbliżył się do łóżka pośrodku pokoju i ostrożnie ułożył na niej ciało ukochanej. Przestała drżeć. Styles szybko wrócił się do drzwi i zamknął je od środka na zamek. Następnie delikatnie zdjął trampki Melody i usiadł obok niej.

– Jesteś już bezpieczna Kochanie – zaczął cicho, podnosząc kobietę i tuląc do piersi.

– To było straszne – wyszeptała ochrypłym od płaczu głosem. – One wszystkie krzyczały. Każdy coś ode mnie chciał.

Harry mógł sobie jedynie wyobrazić jak przerażającym odczuciem może być znalezienie się w takim tłumie bez możliwości widzenia. Czasem sam czuł się źle, otoczony taką ilością osób, a co dopiero mogła poczuć drobna, niewidoma kobieta.

– Jestem obok ciebie. Teraz nic ci nie grozi – szepnął, po czym musnął jej czoło. Było ciepłe. – Połóż się Mely. Sen dobrze ci zrobi. – brunet pomógł kobiecie zdjąć bluzę na zamek, a następnie ułożyć się na łóżku. Okrył kobietę szczelnie kołdrą, po czym kucnął, aby być na wysokości jej oczu. Melody zdjęła okulary i podała je mężczyźnie, po czym od razu zamknęła powieki. Harry odłożył w bezpieczne miejsce szkła i ułożył dłoń na głowie Nolan. Delikatnie gładził jej włosy, jednocześnie szepcząc uspokajające słówka. Styles widział jak z każdą chwilą oddech kobiety normuje się, a jej ciało rozluźnia się. Bez problemu dało się również dojrzeć lekko zaschnięte ślady po płynących po policzkach łzach.

Kiedy brunet był pewien, że Melody zasnął odsunął się lekko pod ścianę i oparł na niej. Skulił się i objął ramionami podciągnięte do torsu kolana. Może gdyby zdecydował się wyjść z dziewczyną na ten spacer to wszystko by się nie wydarzyło? Harry czuł się winny.

Znowu chciał dobrze, a wyszło jak zwykle.

Chciał być twardy, ale nie potrafił.

Przymknął oczy i pozwolił łzom spływać po jego policzkach. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro