22.
Melody stała wtulona w bruneta i nerwowo zaciskała drobne dłonie na koszulce mężczyzny. Robiła to tak mocno, że jej knycie pobielały. Minuty dzieliły dziewczynę od poznania osoby, która bądź co bądź, ale będzie w trasie zapewniała jej bezpieczeństwo. Oczywiście wtedy kiedy nie będzie mógł tego robić Harry, bądź gdy będą gdzieś wychodzić.
-Wszystko będzie dobrze Kochanie. – szept dotarł do uszu kobiety, a silne ramiona zacisnęły się na jej ciele w geście bezpieczeństwa. Malinowe usta Styles'a spoczęły na skroni dziewczyny, sprawiając tym samym jej wielką przyjemność.
Dźwięk otwieranych drzwi oraz nasilające się rozmowy mogły świadczyć tylko o jednym. Ochroniarz Nolan właśnie pojawił się w studiu.
Harry uniósł wzrok i uśmiechnął się na widok znajomej twarzy. Joseph pracował kiedyś dla Harry'ego jednak z powodu spraw rodzinnych musiał zrezygnować.
Jo zaprzeczał wszystkim stereotypom o ponurych ochroniarzach. Był trochę niższy od Styles'a, ale naprawdę niewiele. Jego blond włosy były idealnie ułożone, a pogodny uśmiech odwracał uwagę od wyrzeźbionej i rozbudowanej sylwetki.
Jak się można domyślić przed poznaniem Melody, ochroniarz został wzięty przez Jeffrey'a na pogadankę. Odbyli ją w skupieniu z obu stron. Jo wiedział, że tym razem jego zadanie będzie szczególnie trudne. Prócz samego zapewniania dziewczynie bezpieczeństwa, będzie musiał też się z nią zaprzyjaźnić. Musiała mu zaufać. W końcu to jemu miała powierzyć w jakiś sposób swoje życie w nieznajomym jej otoczeniu.
Po stosunkowo niedługiej rozmowie Jeff skierował się z Jo w stronę Harry'ego i Mel. Po spojrzeniu na twarze kobiety i ochroniarza można było stwierdzić, że byli tak samo przerażeni. Dodatkowo było to dość niecodziennym widokiem w przypadku Josepha.
-Mel. – zaczął Harry, chcąc przygotować ją na spotkanie.
-Przyprowadziłem wam kogoś. – oznajmił Jeff z zestresowanym wyrazem twarzy.
W prawdzie Azoff poznał Melody dopiero dziś, jednak już zdążył ją polubić. Nie da się ukryć, że brunetka emanowała jakąś pogodną atmosferą. Z tego również powodu menager piosenkarza obawiał się o reakcję Nolan. Chciał by i ona czuła się komfortowo. To wszystko było dla Melody nowe. Pierwsze zetknięcie z wielkim światem muzyki, a już zdążyła poznać tak wiele nowości, a jeszcze wiele przed nią.
-Jo, ile to czasu się nie widzieliśmy. Witaj stary! – powiedział radośnie Harry, odsuwając jedno ramię od ukochanej. Podał rękę przyjacielowi, a on ją uścisnął.
-Trochę tam minęło. – zaśmiał się pogodnie blondyn. Wzrok Styles'a napotkał znaczące spojrzenie Jeff'a, wbite w stojącą u boku bruneta kobietę.
-Melody, chciałbym abyś poznała swojego ochroniarza i jednocześnie mojego przyjaciela. Melody to Joseph. Jo to moja ukochana Melody. – oznajmił Harry.
Brunetka niepewnie odwróciła się w stronę, skąd czuła dwa równie przyspieszone oddechy. Wyciągnęła w przód drobną dłoń i uniosła lekko wzrok.
-Dzień dobry. – przywitała się cicho.
-Hej. – odpowiedział Jo i delikatnie uścisnął rękę kobiety.
Obraz, który tworzyli był zabawny. Drobna dłoń Melody w uścisku dużo większej, należącej do napakowanego faceta, który na twarzy miał jedynie przerażenie.
-Jestem Joseph, ale mów mi Jo. – dodał, przyglądając jej się całej. Pomiędzy nią, a blondynem był wielki kontrast.
-Dobrze. – odparła, odsuwając dłoń, gdy mężczyzna ją puścił. – A ja jestem Melody. – dodała, lekko się przy tym uśmiechając.
-To może teraz pogadacie sobie z Jo, a ja pójdę na moją próbę? – zasugerował Harry, spoglądając na ukochaną i ochroniarza.
-To doskonały pomysł. Możecie sobie tam usiąść na wygodnych sofach. – dodał Jeff, wskazując meble niedaleko instrumentów. – Będziesz miała blisko do Harry'ego stamtąd. Z resztą będziesz go słyszeć.
-Dobrze. – wyszeptała prawie niesłyszalnie. Jeff wypuścił z ulgą powietrze, a Harry przymknął oczy, dziękując w duchu.
-Zaprowadzę cię tam. – oznajmił brunet. Chciał coś dodać, jednak kobieta mu nie pozwoliła.
-Nie. – przerwała szybko głośniejszym tonem. – Pójdę z Jo. Ty powinieneś iść na próbę. I tak zmarnowałeś przeze mnie sporo czasu. – dodała przejętym głosem. Kłamstwem byłoby powiedzenie, że jej słowa nie ruszyły serc trójki mężczyzn.
-Hej, Kotku. – zaczął Harry, schylając się. Chciał być na poziomie twarzy Melody. – Niczego przez ciebie nie zmarnowałem. Szybko prześpiewam piosenki i będziemy wracać. Kocham cię. – wyszeptał wręcz prosto w usta dziewczyny, na których później złożył słodki pocałunek.
-Ja ciebie też kocham. – odpowiedziała, rumieniąc się. Uniosła dłoń i palcami odszukała policzek mężczyzny. Palcami przejechała przez wargi mężczyzny, po czym instynktownie stanęła na palcach i wtedy złożyła buziaka na nosie Harry'ego.
Chyba przez chwilę zapomniała, że obok stoją jeszcze dwie osoby, które były wyjątkowo przejęte widokiem przed nimi. Zarówno Jeff, który widział już kilka scen pary i Jo, który dopiero poznał kobietę wiedzieli, że pomiędzy młodymi jest wielka miłość. Byli pewni, że relacja jaka ich łączy, nie jest byle jaką.
I poniekąd im tego zazdrościli.
*****
Dzień wyjazdu zbliżał się wielkimi krokami. Harry zabrał Melody na jeszcze dwie zorganizowane próby. Sam zaaranżował również kilka spotkań Mel i Josepha, którzy coraz bardziej przekonywali się do siebie. Zdarzały się jeszcze czasem jakieś zgrzyty i zawstydzenia, ale wszystko było na dobrej drodze. Nawet Grace, mama Melody poznała Jo. Po rozmowie w cztery oczy z nim stwierdziła, że może powierzyć swoją córkę jemu w opiekę.
Już jakiś czas temu Harry zapowiedział, że pomoże Melody w spakowaniu się. Chciał udzielić jej kilku porad co do tego co zabrać i jak spakować, aby zajmowało jak najmniej miejsca. Sam również zaproponował, że pożyczy ukochanej jedną z dużych walizek, które ma w domu. Brunetka miała jedynie torby i dwa niewielkie bagaże na kółkach, w których z pewnością wiele by nie zmieściła.
Takim oto sposobem Melody siedziała na łóżku obok rozłożonej walizki, a wokół niej leżały różne rzeczy. Harry wraz z Grace plątali się po całym mieszkaniu i szukali czegoś, co Mel mogłaby jeszcze zabrać.
-Wydaje mi się, że nawet gdybyśmy czegoś zapomnieli, to zawsze można kupić. – coraz głośniejszy głos Harry'ego oznajmił Nolan, że brunet wraz z jej matką zbliżają się do sypialni. Rzeczywiście, chwilę potem oboje przekroczyli próg pokoju.
-A więc – westchnęła Grace i podeszła do walizki. –Mamy ręczniki. – zaczęła, przeglądając spakowane już rzeczy. –Jest kosmetyczka. Masz wszystko? – spytała kobieta.
-Tak. Harry pomógł mi ją spakować. – odpowiedziała brunetka, czując czerwień na policzkach. Spowodowały ją oczywiście wspomnienia na temat odbytej z chłopakiem rozmowy na temat comiesięcznych kobiecych dolegliwości.
-Dobrze. – mruknęła pod nosem Grace, przeglądając kolejne rzeczy.
Harry korzystając z okazji, że nie był potrzebny usiadł za plecami Mel i objął ją ciasno. Splótł swoje dłonie wraz z jej na brzuchu dziewczyny, po czym lekko pociągnął ją do tyłu. Melody uśmiechnęła się i ułożyła głowę na torsie mężczyzny.
-Piżama. – westchnęła Grace, spoglądając na łóżko. Sięgnęła po komplety przygotowane wraz z córką i zwinnie spakowała je do walizki.
Harry oparł brodę na ramieniu Melody, co z perspektywy stojącej przed nimi Grace wyglądało dość zabawnie.
W walizce lądowały kolejne rzeczy. Dzięki niezwodnym umiejętnościom Harry'ego wszystko bez problemu się zmieściło. Nawet bez większych trudności udało się zasunąć zamek.
-Gotowe. – oznajmił Styles, kładąc przygotowaną walizkę obok ściany.
-O której macie jutro lot? – spytał Grace, kładąc dłonie na biodrach.
-O ósmej. I będziemy lecieć ponad półtorej godziny. Jakoś tak. – odpowiedział mężczyzna. –Lecimy prywatnym samolotem, więc nie musimy być wyjątkowo wcześniej. Jednak Jeff powiedział, że musimy być około czterdzieści pięć minut przed odlotem. Przyjadę więc około szóstej trzydzieści. Trochę zajmie nam przejazd na lotnisko, a jeszcze gdyby były jakieś korki czy remonty. – wytłumaczył brunet, na co Grace kiwała twierdząco głową.
-Dam ci jutro leki dla Melody. Dobrze byłoby, żebyście mieli je w jakimś bagażu podręcznym.
-Oczywiście. – brunet skinął twierdząco, po czym spojrzał w stronę drobnej brunetki.
Kobieta siedziała na łóżku, oparta plecami o ścianę. Harry nie mógł powstrzymać wstępującego na usta uśmiechu. Mel wyglądała trochę jak mała księżniczka. Może troszkę zagubiona, wydawała się być w swoim świecie. Ale nadal piękna, utalentowana księżniczka, która otworzyła swoje serce na miłość bruneta.
*****
Było przed dwudziestą, gdy Harry po cichu opuścił sypialnię Melody. Brunetka zasnęły dziś wyjątkowo wcześnie. Być może z powodu chęci wyspania się przed jutrem. A może ze strachu prze lotem? Styles wiedział jedynie, że będzie to pierwsza podróż samolotem brunetki.
Zamknął po cichu drzwi i starając się nie robić hałasu ruszył w stronę salonu, skąd dobiegały dźwięki telewizora. Grace siedziała na sofie i oglądała jakiś program kulinarny. Styles skądś go kojarzył. Może jego mama to oglądała kiedyś?
-Zasnęła? – spytała kobieta, odwracając się w stronę mężczyzny.
-Tak. – odpowiedział szeptem. Harry bał się, że każdy najmniejszy ruch, który wykona zbudzi dziewczynę.
-Może usiądziesz? Mogę zrobić herbaty. – zaproponowała pani Nolan, podnosząc się z sofy.
-Nie, dziękuję. Będę wracał do siebie, muszę jeszcze ogarnąć się i wyspać przed jutrem. – westchnął przeczesując włosy. –Ale, chciałbym o coś zapytać.
-Mów Kochanieńki. – zaczęła, podchodząc do mężczyzny. Zatrzymała się w pewnej odległości i oparła biodrem o sofę.
-Melody mówiła coś kiedyś o jakimś Chris'ie. Może....ty wiesz coś o tym? – spytał zawstydzony. Kto wie, może Grace nie ma pojęcia o wspomnianym mężczyźnie.
-Harry... - zaczęła niepewnie. –Wiesz, o tym powinna powiedzieć ci sama Melody. Jestem pewna, że jeśli do tej pory o tym nie wspomniała, to nadejdzie ten moment kiedy się o tym dowiesz. Nie chcę rozdrapywać ran, bez wiedzy mojej córki.
,,Nie chcę rozdrapywać ran".
Ten cały Chris skrzywdził Melody?
W każdym razie Grace o tym wie. Ale to nie zmienia faktu, że nic nie powie.
-Dziękuję. W takim razie ja już pójdę. Dobranoc. – odezwał się zawstydzony.
-Dobrej nocy Harry. – odpowiedziała Grace, odprowadzając mężczyznę do drzwi.
Gdy brunet wyszedł na klatkę schodową, wejście do mieszkania zostało zamknięte, a do uszu Styles'a dobiegł dźwięk przekręcanego zamka.
Kim do cholery był ten Chris?!
*****
Pożegnania zawsze są smutne i bolesne. Może właśnie dlatego najlepiej, żeby trwały jak najkrócej? W tym wypadku Melody i Grace postanowiły tak postąpić. Długi uścisk, buziaki w policzki, zapewnienie, że będą do siebie telefonować i rozmawiać przez różne aplikacje.
Harry'ego również nie ominęły buziaki i uściski. Sam z resztą nie protestował. Grace stała się dla niego jak druga matka, którą miał na miejscu. W jakiś niewielki sposób zastępowała mu będącą w rodzinnym miasteczku Anne, obdarzając bruneta matczyną miłością.
Styles zaparkował na strzeżonym parkingu przy lotnisku. Od razu rozpoznał stojący przed nim samochód, który należał do Sarah. Brunet wysiadł z pojazdu i przeszedł na jego drugą stronę. Pomógł ukochanej wysiąść z auta, po czym wyjął ich walizki. Jakby na zawołanie, albo za sprawą magii oczom bruneta ukazali się Sarah i Joseph, którzy podążali w stronę pary.
-Witajcie. Hej Melody. – głos Sarah dotarł do uszu drobnej brunetki, a następnie ramiona kobiety objęły ją.
-Co mam wziąć? – spytał Jo.
-Weź tą walizkę i torbę. A ja zajmę się rzeczami Melody.
Mężczyźni postanowili zająć się walizkami, natomiast Sarah wzięła pod swoje skrzydła młodszą koleżankę. Całą czwórką ruszyli w stronę budynku, gdzie mieli czekać na resztę ekipy.
-A co z samochodem? – odezwał się Joseph, który taszczył rzeczy należące do piosenkarza.
-Odbierze go moja siostra. – odpowiedział, spoglądając ostatni raz w stronę pojazdu.
******************
Zaczynamy trasę! Jak myślicie, będzie spokojnie czy raczej same dramy?
W tym wszystkim mamy jeszcze tego nieszczęsnego Chris'a.
Jesteśmy już po dwudziestym rozdziale, sporo się wydarzyło i myślę, że to dobry pomysł na spytanie Was o opinię.
Co myślicie o ,,Voice"? Akcja rozgrywa się za wolno, czy może za szybko?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro