21. Obaj nie mamy rodziców
Obudził mnie mocne walenie w drzwi mojego mieszkania. Czym prędzej wstałem i spojrzałem przez wizjer. Okazało się, że był to Tae.
Czym prędzej otworzyłem drzwi i rzuciłem się w jego ramiona nie wiedząc czemu. Jakby to mój organizm kazał mu to zrobić.
-Coś się stało, że tak wpadłeś mi w ramiona?
-Chyba brakowało mi drugiej osoby... Przepraszam, Tae.
-Ej, Kookie. Nie przepraszaj.
-To jak, wejdziesz?
-Tak. Zrobiłem dla ciebie zakupy, żebyś nie głodował.
-Naprawdę dziękuję. Nie wiem jak mam ci się odwdzięczyć.
Weszliśmy do mieszkania i pokazałem Taehyungowi, że ma usiąść gdziekolwiek. Bo nie ma tutaj żadnych poduszek. Ja wziąłem się za robienie herbaty.
-Powiedz mi, dlaczego mieszkasz w tak fatalnych warunkach?
-Nie stać mnie na nic lepszego. Nie stać mnie na nic. Nawet na jedzenie jak widać.
-Może mógłbym jakoś ci pomóc?
-Nie, nie możesz wydawać na mnie swoich pieniędzy, Tae.
-Nikt mi tego nie zabroni. A nie chce, żeby mój biedny Kook głodował, czy spał na podłodze.
-P-po prostu nie mogę korzystać z luksusów, bo się jeszcze przyzwyczaję i będzie problem.
-Ale nie możesz żyć w takich warunkach! To nie godne żadnego człowieka, zrozum, chce dla ciebie jak najlepiej. Nie tylko ciebie rodzice opuścili! - krzyknął ze łzami w oczach.
-N-nie wiedziałem, że też nie masz rodziców, a raczej, że ciebie zostawili.
-Umarli, a raczej popełnili samobójstwo. Zabili samych siebie. Najpierw matka, potem ojciec, bo nie umiał sobie poradzić z sytuacją.
-Eh... Przepraszam. Nie wiedziałem.
-Skąd miałbyś wiedzieć, skoro nigdy ci o tym nie mówiłem?
-Nie wiem. Ale teraz wypijemy, bo woda się zagotowała.
===---===
Powracam z tym ff.
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś to czyta.
Nie polecam pisania ff podczas jazdy samochodem po wyboistej drodze.
Miłego dnia ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro