Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

46. Wy wszyscy jesteście tutaj...

- Cześć Harry! - zawołała Kira, machając. Jej lisie atrybuty były schowane, jednak czerwone paski przy kącikach oczu oraz obręcze na nadgarstkach pozostały. Lunie udało się je ukryć, jednak nie udało jej się zaczarować swym włosów.

- Co tam u was? - uśmiechnął się lekko melancholijnie.

- W porządku, co z tobą? - Luna podeszła do niego i zaprowadziła na kanapę.

- Co ci się stało z włosami? - spytał ją.

- Przefarbowałam je - uśmiechnęła się sennie. - Prawda, że są cudowne? Tak podobne do wody - zdawała się pogrążyć w myślach.

- Są cudowne - westchnął, opierając się o kanapę i przymykając oczy.

W jego świecie fantazji pojawiła się uśmiechnięta Hermiona, patrząca na niego z uczuciem. Siedzieli razem w lesie oświetlonym światłem księżyca. Obejmował ją ramieniem, a ona machała różdżką, czarując liście i tworząc najróżniejsze kształty.

Z jego myśli wyrwał go nagły alarm. Szybko otworzył oczy i skierował swoją różdżkę w kierunku korytarza. Nie zważając na zdezorientowanych przyjaciół, pobiegł w kierunku pokoju z siecią Fiuu dla gości. To stamtąd rozległ się alarm.

Stanął jak wryty na widok nieznanej mu kobiety i mężczyzny. 

Ona miała bordowe włosy, niebieskie oczy, jasną cerę i lekko spiczaste uszy, przez co wyglądała nieco podobnie do jej towarzysza. On jednak zdawał się być najprawdziwszym elfem ze srebrnymi włosami i szmaragdowymi oczami, bardzo podobnymi do jego jednego oka. 

Potem z płomieni wyszła rudowłosa czarownica o lekko piegowanym nosie i policzkach, poza tym jej skóra była nieskazitelna i również miała spiczaste uszy, jednak nieco mniej niż mężczyzna, dodatkowo miała szmaragdowe oczy. 

Na końcu pojawiła się ona

Czarne włosy o zielonych końcówkach i szare oczy, należące tylko do Hermiony. - Jak? - wyszeptał.

- Harry! - zawołała, rzucając się na niego ze łzami.

-~*~-

Droga do Hogwartu minęła im w ciszy, a kiedy wreszcie dotarli na teren zamku, Snape prawie zszedł na zawał na widok Hermiony i Lily.

- Wy umarłyście - powiedział, siląc się na poważny i zimny ton.

- Severusie! - zawołała ucieszona rudowłosa, rzucając się na przyjaciela. - Tak się cieszę, że znowu cię widzę - uśmiechnęła się do niego jasno. - Dlaczego jesteś taki ponury?

- Profesor Snape już taki jest - wtrąciła Hermiona. - Witam, profesorze - skłoniła się lekko.

- Panna Granger - skrzywił się. - Czy może powinienem powiedzieć, Black?

- Wolę Black - skinęła głową. - Co się stało z Harrym po mojej śmierci? - zapytała od razu.

- Kiedy byłem jeszcze w namiotach, nie opuszczał twojego ciała - odpowiedział. - Wiem, że Bellatriks w końcu go odciągnęła, sam Barty zaszył się Merlin wie gdzie i wszyscy Śmierciożercy stracili z nim kontakt.

- Mój biedny chrzestny - westchnęła cicho nastolatka. - Profesorze, możemy skorzystać z sieci Fiuu?

- Jeżeli chcesz przyprawić Czarnego Pana o zawał, to droga wolna, jednak pamiętaj, że to nie ja wam pomogłem - mruknął, idąc szybko w kierunku lochów. Za nim powiewała czarna peleryna.

- Wygląda jak nietoperz - sapnęła Galadriela, patrząc za profesorem.

- Raczej nie - odparł Aleksiej, mając w pamięci nietoperze z dawnych krain.

- Severus jest cudownym przyjacielem - wtrąciła Lily. - A teraz chodźmy.

-~*~-

- Harry! - Hermiona przepchnęła się przed wszystkich i pobiegła do swojego chłopaka.

- Herm? - sapnął oszołomiony jej ciężarem. Zdawała się być żywa. Ciepła. Oddychała. Odciągnął ją od siebie na długość ramienia i spojrzał jej w oczy. - Ty żyjesz.

- Żyję - odparła radośnie. - Dlaczego tak się zachowywałeś po mojej śmierci, co głupku? - warknęła oburzona. - Dowiedziałam się trochę od Snape'a.

- Wybacz - zaczerwienił się lekko a w jego dwukolorowych oczach ponownie zaszkliły łzy.

- Teraz - obróciła się na pięcie. - Powinieneś poznać swoją matkę i dziadków.

- Mamę? - spojrzał niedowierzająco na rudowłosą. Pozostała dwójka wpatrywała się z nieczytelnymi spojrzeniami w czarnowłosą, która poznała ich tożsamość.

- Oh, Harry, jak bardzo wyrosłeś - spojrzała mu w oczy. - Jednak wydawało mi się, że miałeś szmaragdowe oczy - zastanowiła się.

- Kiedy miałem cztery lata, przez przypadek zdjąłem zaklęcie z moich oczu. To ojciec je dawno temu rzucił.

- Ukrył to nawet przede mną? - sapnęła ze złością. - Już ja mu pokażę.

Harry uśmiechnął się. - Zaraz powinien tu być. Rozległ się alarm w całym Slytherin Manor.

- Dwór mych przodków? - spytała Galadriela, robiąc krok w kierunku wnuka.

Młody Riddle popatrzył na nią z lekkim zaniepokojeniem.

- Oh, to moja matka i ojciec - powiedziała Lily. - Galadriela oraz Aleksiej Pever - elf skinął głową, podczas gdy bordowowłosa z radością przytuliła go.

- Dlaczego więc to ty masz elfie imię, babciu? - spytał ostrożnie.

- Kiedy wzięliśmy ślub, zamieniliśmy pochodzenia naszych imion - uśmiechnęła się jasno. - Przyjęłam elfie imię, a Alex jedno z moich przodków.

- To wiele wyjaśnia - powiedział, lekkim ruchem chowając kilka kosmyków czarnych włosów za ucho, ukazując ich spiczastość. - Naprawdę wiele.

- Sądziłem, że po Lily zastąpi całkowity zanik mego wyglądu - stwierdził elf, podchodząc powoli do wnuka.

- Jestem bardziej odporny na zaklęcia i pogodę, niż śmiertelnicy, poza tym mam bardziej rozwinięte zmysły oraz potrafię używać elfiej magii.

- To bardzo wiele jak na ćwierć elfa - uśmiechnął się delikatnie.

Hermiona niepostrzeżenie machnęła różdżką, a drzwi nagle wybuchły. Za nimi stał nieco oszołomiony Tom, a za nim wyglądały Kira i Luna z radosnymi wyrazami twarzy.

- Kto zablokował te drzwi - warknął ze złością. - I dlaczego do cholery nie mogłem ich... odblokować... - zakończył cicho, patrząc tylko na Lily. - Chwileczkę. Co tutaj robi Hermiona i Lily? - zamrugał oszołomiony.

- Ojcze - Harry uśmiechnął się radośnie. - Wstały z martwych, nie cieszysz się.

Tom potarł czoło i westchnął. - Czyja to sprawka? - spojrzał za siebie, krzyżując ramiona i karcąco patrząc na czwórkę byłych hogwarckich uczniów. Jego szkarłatne tęczówki od razu wychwyciły zmianę w wyglądzie Luny Lovegood oraz Kiry Nakamury. - Lovegood, Nakamura, jaki rytuał odprawiłyście - zmrużył oczy.

Luna zagryzła wargę, a Kira zrobiła krok do przodu. - Nie twoja sprawa - mruknęła.

Wtedy też zobaczył te charakterystyczne paski w kącikach oczu lisicy. Takie same jak u Luny, tylko, że ta druga ukryła je pod zaklęciami. Potem spojrzał na obręcze na ich nadgarstkach.

- Czy wy zdajecie sobie sprawę, jak niebezpieczny może być rytuał, który odprawiłyście? - patrzył na nie z wściekłością. Od razu rozpoznał te skutki.

- Tom... - poczuł na swoim ramieniu rękę rudowłosej i spojrzał na nią ze smutkiem skrytym w szkarłatnych oczach. Delikatnie dotknął jej policzka i cicho westchnął. Była ciepła i żywa.

- Lily... Nie sądziłem, że kiedykolwiek cię jeszcze zobaczę...

- Zobaczyłbyś mnie po śmierci - uśmiechnęła się łagodnie. - Chyba, że twoje Horkruksy nadal istnieją...

- Wtedy żyłbym tylko trochę dłużej. Dla Harry'ego - powiedział cicho.

Lily uśmiechnęła się ciepło. - Też za tobą tęskniłam - pocałowała go lekko, tarmosząc czarne kosmyki. Uśmiechnęła się radośnie na widok jego skrzywionej miny.

Ponownie Tom odwrócił się do uczniów i spojrzał karcąco na dwie czarownice. - Nadal tego nie pochwalam - westchnął. - Ale dziękuję.

Luna uśmiechnęła się, kładąc głowę na ramieniu Neville'a, podczas gdy Kira trzymała kurczowo dłoń Draco a teraz lekko ją rozluźniła.

- Ekhem - elfi król chrząknął i spojrzał na ukochanego jego córki, skanując go od stóp do głów. Był silny magicznie, jednak oprócz tego otaczała go dziwna, mroczna aura. Cienkie nitki tej ciemnej mgiełki skierowane były w trzech kierunkach, z czego dwie poza pokój a jedna w kierunku młodego ćwierć elfa.

Tom skłonił się z szacunkiem. - Witaj, królu.

Aleksiej odpowiedział kiwnięciem. - Słyszałem, że jesteś ukochanym mej córki.

W tym samym czasie Harry wyciągnął Hermionę z pokoju, cicho zamykając drzwi za nimi. - Co to był za rytuał? - zapytał Kirę i Lunę. - Czy to ma jakiś związek z twoją zmianą koloru włosów i tymi dziwnymi obręczami wokół nadgarstków? - spojrzał najpierw na Władczynię Wody, a potem Ognia.

- Księga od Namary - odpowiedziała Luna. - Nie chcesz spędzić czasu z Herm?

Westchnął i uśmiechnął się w końcu radośnie. - Dziękuję wam - złapał dłoń partnerki i pobiegł przed siebie, ciągnąc za sobą dziewczynę.

-~*~-

- Słyszałem, że jesteś ukochanym mej córki.

- Niegdyś tak było - odpowiedział. - Nadal ją kocham i pragnę ją poślubić, o ile nadal coś do mnie czuje - spojrzał na Lily.

- Oczywiście, że tak, Tom - powiedziała, łapiąc go za policzki. - I nigdy nie myśl, że jest inaczej. - Ponownie go lekko pocałowała. - Bardzo mi tego brakowało - mruknęła.

Elf potarł czoło i spojrzał na swoją ukochaną. - Jak widzę, dawne zwyczaje dawno przepadły - mruknął.

- Widocznie tak - powiedziała z lekkim uśmiechem, łapiąc dłoń partnera. - Słyszałam, że to Slytherin Manor - powiedziała.

Tom spojrzał na nią. - Owszem, należał niegdyś do samego Salazara.

- Jesteś z nim spokrewniony? - spytała szczerze ciekawa.

- Moja matka nazywała się Gaunt - odparł. - To linia Dziedziców Slytherina w prostej linii.

- Cudownie poznać krewnego - uśmiechnęła się. - Zanim przyjęłam nazwisko Pever, zwałam się Slytherin.

- Nie sądziłem, że ktoś o tym nazwisku jeszcze żyje - zastanowił się. - Kiedy zmarłaś, królowo?

- Oh, nie bądź taki formalny, możesz mnie nazywać Galadrielą - machnęła ręką. - Wraz z Alexem zmarliśmy około czterdziestukilku lat temu - westchnęła. - Więc raczej oczywiste, że o mnie nie słyszałeś.

- Mylisz się, Galadrielo, sam mam więcej niż pięćdziesiąt lat.

- Jesteś zatem elfem? - spojrzała na niego ciekawa. - Albo innym stworzeniem?

- To tylko dzięki magii - odpowiedział.

- Matko, ojcze, może porozmawiamy gdzieś indziej, a nie przy kominku z siecią Fiuu? - wtrąciła Lily.

- Tak będzie najlepiej - Tom wyszedł ramię w ramię z partnerką, a za nimi rodzice Lily. Poprowadził całą trójkę do gabinetu.

-~*~-

- To jest dziwne - Remus spojrzał na schody.

- Co jest dziwne, lunatyku? - Syriusz spojrzał na partnera.

- Czuję Lily.

- Chwila, co? - Black był oszołomiony. - Mówisz o rudowłosej Lily Potter, à la żonie Jamesa i zarazem matce Harry'ego?

- Tak.

Chwilę później był ciągnięty przez drugiego czarodzieja po schodach w górę. - Gdzie oni są, Remiś? - zapytał.

Lupin westchnął, prowadząc drugiego Huncwota w kierunku, w którym czuł zapach Lily. Tak samo, jakby nadal żyła i oddychała.

Wtedy też Tom wyszedł ramię w ramię z Lily zza rogu.

- Lily - Syriuszowi przysłowiowo szczena opadła. Remus dla odmiany mrugał zdezorientowany, patrząc to na Toma, to na rudowłosą.

- Witajcie, Syriuszu, Remusie - uśmiechnęła się radośnie. - Wróciłam.

- To niespodziewane - powiedział Lupin, podczas gdy Syriusz rzucił się na rudowłosą, z płaczem, niczym dziecko.

- Też się poczułem zdezorientowany - mruknął Riddle, robiąc krok w tył, aby Black go nie dotykał. Nigdy nie wiadomo, czy psy jego pokroju nie mają pcheł. Poza tym nadal był na niego zły, za słowa, które wypowiedział na temat Harry'ego.

Kiedy Syriusz uwolnił kobietę z uścisku, wilkołak ją lekko objął i westchnął, czując ciepło jej żywego ciała. - Cieszę się, że wróciłaś.

- Zdaje się, że dorośliście - mruknęła, spoglądając na nich od stóp do głów. - Ty, Remusie, wyglądasz na strasznie zmęczonego życiem, a ty Syriuszu na szalonego - oparła dłonie na biodrach. - Gadać od razu, co się z wami działo, po śmierci mojej i Jamesa.

Tom przewrócił oczami. - Może najpierw dotrzemy do salonu? - zmienił plany. Biuro w tym wypadku odpadało.

- Doskonale - Syriusz zatarł ręce.

- O co mu chodzi? - spytała Remusa Lily.

- Tak się składa, że Bellatriks akurat przesiaduje w salonie - westchnął.

Galadriela i Aleksiej podążyli za czarodziejami, nie mając zbyt dużego wyboru. Nie znali tu nikogo, oprócz Lily, a ona miał tu przyjaciół i rodzinę, co chwila spotykała kogoś znajomego.

Tom zatrzymał się na chwilę i szepnął coś do wilkołaka, który tylko pokiwał głową i pokierował swojego partnera wraz z Lily do salonu. Szkarłatnooki natomiast zrównał krok z królewską parą.

- Czujecie się pewnie nieco nie na miejscu, prawda? - zapytał ostrożnie.

- Lily ma tutaj przyjaciół i rodzinę - westchnęła Galadriela. - Cieszę się, że mogłam ją znowu zobaczyć, ale... Nasze królestwo zniknęło i nie mamy gdzie wracać...

- To może być kwestia sporna - Tom zastanowił się. - Ten rytuał, który odprawiły tamte dwie czarownice miał za zadanie przywrócić do życia wszystkie osoby kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt lat wstecz, o ile osoby te poświęciły się dla kogoś, lub nie stanowiłoby to dla nich problemu. Sądzę, że chociaż w połowie wasze królestwo mogło wrócić do życia. Słyszałem, że elfy są naprawdę uczynne.

Aleksiej spojrzał na niego, mrużąc oczy. - Masz rację. Jak możemy to sprawdzić?

Tom uśmiechnął się lekko i odszedł z powrotem w kierunku pokoju z kominkiem. W jego dłoni pojawiła się różdżka i naprawiony medalion Slytherina. Widniało na nim tylko kilka rys. Po kilku ruchach różdżki, pojawił się drugi taki sam medalion.

- Proszę - podał oba kobiecie. - Zapewne wiesz, czym jest świstoklik?

- Wiem. Dokąd prowadzi? - spytała.

- Lokalizacja nie jest jeszcze ustalona - odpowiedział, splatając dłonie za plecami. - Wystarczy, że pomyślisz teraz o miejscu, gdzie powinno być wasze królestwo i automatycznie ta lokacja ustawi się jako docelowa. Punktem początkowym jest pokój z kominkiem, ponieważ tylko tam można używać świstoklików i aportacji.

- Dziękuję, Tom - uśmiechnęła się, ściskając medalion. - Pamiętam, jak ten wisior został podarowany siostrze mego ojca - powiedziała.

Jeden wisiorek podała elfowi, swój zakładając na szyję. - Złap mnie za rękę - kiedy tylko złapali się, zniknęli z trzaskiem, a Tom podążył powoli w kierunku salonu, gdzie już od dawna powinni być Lily, Remus, Bellatriks i Black.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro