40. Wkrótce się zacznie...
Tom potarł czoło, spoglądając na notatki przed nim. Spędził prawie tydzień wypisując wszystko co wiedział lub wyczytał o zaklęciu Fideliusa, starając się obejść ten czar. W tle notatek można było również zobaczyć kilka szkiców budynku i mikroczarodziei wkoło. Wstępne plany bitewne...
Hermiona siedziała na fotelu, przed biblioteczką, czytając jedną z książek, których Tom jeszcze nie zdążył przejrzeć.
Nagle zaszumiała sieć Fiuu.
Black od razu się ożywiła. Może to były kolejne informacje od Draco o ich przyjaciołach. Dowiedziała się, że czekają już na odpowiedź od babci Neville'a, Lucjusz szuka informacji w Ministerstwie, a Luna stara się dowiedzieć jak najwięcej o Diggle House.
Z zielonych płomieni wyszedł Draco, otrzepując pył. Stanął jak wryty na widok czerwonych tęczówek Czarnego Pana. Zamrugał, po czym wziął uspokajający oddech. - Dzień dobry, mój panie - kiwnął głową. Nie spodziewał się, że Lord Voldemort akurat tego dnia będzie w jedynym biurze, do którego Malfoyowie mają adres Fiuu.
W odpowiedzi Tom kiwnął tylko głową.
Hermiona wstała z fotelu i podbiegła do przyjaciela, nie przejmując się niczym innym. - Macie nowe informacje? - spojrzała na niego błagalnie.
- Nev dostał odpowiedź - na te słowa, Riddle podniósł wzrok znad kart. - Mam list tutaj - podał pergamin dziewczynie. - Ojciec znalazł również w archiwach stare plany Diggle House. Okazało się, że każda nieruchomość na ulicy została zaprojektowana przez Ministerstwo.
- Draco, masz te schematy? - blondyn spojrzał z lekkim strachem na czarodzieja, który już stał praktycznie obok niego. Nie wiedział nawet, kiedy ten wstał!
- Mam ich kopię, ojciec też ma jedną - wyciągnął stary pergamin.
Tom przeskanował kreski i zerknął na swoje biurko. - Idealnie - mruknął, wracając na swoje miejsce.
- Chodź - pociągnęła Ślizgona na jeden z foteli przy biblioteczce. Kiedy sama zajęła miejsce, otworzyła list i zaczęła czytać.
Neville,
Prorok dużo zmienił w czarodziejskim świecie twierdzeniem, że Harry Potter jest zły. Jednak mimo wszystko, ja wierzę twojemu osądowi. Jeżeli chodzi o moje zaufanie do dyrektora, to kwestia sporna. Od czasu powrotu Syriusza (tak, wiem o tym), przestałam pokładać wszystkie nadzieje w Albusie. Mógł bez problemu wyciągnąć Blacka z Azkabanu, jednak nie zrobił tego, co mi się szczerze nie podobało.
Dedalus Diggle należał do pierwszego i reaktywowanego Zakonu Feniksa, jako jeden z nielicznych. Zapewne wiesz, że ma dwie nieruchomości, jednak jedna jest za granicą. Kiedyś znałam adres, ale nie potrafię go sobie przypomnieć (a przecież mam dobrą pamięć).
Pamiętam, że to niedaleko dworca King's Cross. Jedna z kamienic, stara. Niestety więcej nie potrafię sobie przypomnieć.
Uważaj na siebie i swoich przyjaciół,
Twoja babka.
Hermiona westchnęła. - Trochę nam to pomoże ale... - spojrzała na blondyna. - Harry pewnie jest przetrzymywany albo w lochach, albo w jakimś pokoju. Skoro to kamienica, to musi być jakiś pokój.
- Lub piwnica - odparł Draco. - Przy King's Cross większość kamienic jest dla jednej lub dwóch rodzin maksymalnie. Piwnice są tam zwykle przydatne na przechowywanie rzeczy, na które nie mają miejsca.
- To jest dobijające - sapnęła czarownica.
- Luna i Kira starają się poznać dokładny adres. Spotkały już kilku członków Zakonu, jednak żaden nie jest "po naszej stronie" - zrobił cudzysłów. - Ani nie dali się śledzić. Jednak znamy ulicę. Jest tam dwanaście budynków, osiem jest jednorodzinnych.
- Czyli to musi być któryś z tych ośmiu.
- Niekoniecznie - westchnął. - Grimmauld przecież było praktycznie niewidoczne, kiedy było pod Fideliusem. Kamienice miały numery jedenaście i potem trzynaście.
- Czy na tamtej ulicy jest jakiś wybrakowany numer? - spojrzała z nadzieją.
- Oxford Alley 7 - odpowiedział. - To jest ciekawe, że mogę wymówić ten adres, mimo, że nie znam tajemnicy - zamrugał.
- Wada Fideliusa - wtrącił Czarny Pan. - Te plany na pewno się przydadzą. Jak wrócisz do domu, Draco, to powiedz ojcu żeby przyszedł tutaj.
- Oczywiście, panie - skinął głową z szacunkiem.
- Mówiłem coś o tym panie - mruknął.
- Tom - Hermiona wstała, a czerwone tęczówki spojrzały na nią z ciekawością. - Też chce pomóc.
- My również - wtrącił nagle Draco. - Fred, George, ja, Kira, Luna i Neville - uzupełnił. - Jesteśmy przyjaciółmi Harry'ego, nie zostawimy go. - Black pokiwała intensywnie głową.
- Być może Namara również mogłaby pomóc - zamyśliła się Gryfonka.
- A umiesz ją przywołać? - prychnął Ślizgon.
Tom powstrzymał pytanie "Kim jest Namara", kiedy dwójka uczniów zaczęła się kłócić.
- Tenebris jest tutaj, więc może się uda - prychnęła.
- Tylko Harry może z nim rozmawiać - przewrócił oczami.
- Ale zrozumie też, jak powiesz mu po angielsku!
- Ale nie wiesz, czy się zgodzi wracać tam, skąd uciekł.
- Ugh! - założyła ramiona na krzyż. - Wygrałeś - sapnęła. Ale i tak spróbuję. Dodała w myślach.
- Cudownie - uśmiechnął się z zadowoleniem.
- Nie rozumiem o kim była ta kłótnia, ale niepełnoletni nie wezmą udziału w bitwie - Tom zmrużył oczy.
- Fred i George są dorośli - Draco wzruszył ramionami.
- A my mamy dodatkowe moce, damy sobie radę - dodała Black.
- Dodatkowe moce? - spojrzał na nią lekko krzywo. - Ty masz tylko dar widzenia przyszłości, który się nie przyda w bitwie.
- Widziałam jak my wszyscy walczyliśmy - odparła. - Więc w końcu się i tak zgodzisz.
Riddle przetarł ponownie czoło. Skoro widziała, że walczyli, to pewnie musi się zgodzić.
- O jakich mocach mówimy? - mruknął.
- Władcach Żywiołów i ich Strażnikach - odparł Draco, na co Tom rozszerzył lekko oczy ze zdziwienia, po czym jęknął.
- I pewnie wy jesteście tymi Władcami, prawda? I oczywiście Harry.
- Nie, nasza dwójka jest Strażnikami, plus Neville - odparła. - Harry, Luna i Kira są Władcami.
- To bardzo rzadkie, aby spotkać się w szóstkę.
- Jest nas ósemka, tylko, że Alyson i Christian są po stronie dyrektora - mruknął blondyn. - Sol ma ziemię ale nie znamy jego dodatkowego daru, a Whyte ma superszybkość.
- Harry jest Władcą powietrza i ma dar lodu. Ja jestem jego Strażniczką i widzę przyszłość - wskazała na siebie. - Luna jest Władczynią wody oraz rozumie zwierzęta.
- Jej Strażnikiem jest Neville, który potrafi lewitować lub latać, w zależności jak bardzo się skupi - kontynuował Draco. - Kira jest Władczynią ognia dodatkowo potrafi stać się niewidzialna. Ja jestem jej Strażnikiem i potrafię zmienić się w dowolne zwierzę.
- To bardzo ciekawe - spojrzał na nich. - Naprawdę rzadko się zdarza, aby cała ósemka się spotkała, a już szczególnie, że każde z nich ma dar.
- Nasze szczęście - westchnęła Hermiona. - A teraz, jaki jest plan?
- Draco, wróć po swojego ojca i powiedz, żeby zabrał ze sobą Avery'ego i Greybacka. Ty Hermiono znajdź Bellatriks i Barty'ego.
- Tak jest - oboje pokiwali głowami. Draco wrócił przez Fiuu do Malfoy Manor a Hermiona ruszyła w poszukiwaniu ojca chrzestnego i ciotki.
-~*~-
Kiedy tylko blondyn wyszedł z kominka, Kira od razu do niego podbiegła. - I co? - zapytała.
- Pewnie się nie zgodził - mruknął nieśmiało Neville.
- Trochę zajęło, ale możemy iść - Malfoy błysnął zębami w uśmiechu. - Minusem jest, że wie o naszych dodatkowych mocach, więc albo każe nam się i tak trzymać z dala, albo wrzuci nas w sam środek bitwy.
- Powinniście mu powiedzieć co dokładnie wam dobrze wychodzi - wtrącił Fred.
- W sensie, żywioły mogą być używane na odległość...
- Ale tracą nieco swojej mocy - dodała Kira. - Ja osobiście potrafię posługiwać się kataną, którą łatwo mogę podpalić, tak jak moich wrogów. Poza walką mój ogień nie przyda się za bardzo, bo ciężko będzie mi wycelować. Fred i George mają rację, musimy powiedzieć Czarnemu Panu, że nie będziemy się trzymać z tył - jej bursztynowe oczy zabłysły determinacją.
- W takim razie zaraz pójdziemy - westchnął Draco. - Muszę tylko znaleźć ojca.
- Jest w swoim gabinecie - odpowiedziała Luna.
- Dzięki, Luna - powiedział i ruszył do gabinetu ojca.
-~*~-
Zastukał cicho w drzwi, po otrzymaniu zaproszenia, wszedł.
Nie rozglądał się po gabinecie, bo doskonale wiedział jak ten wyglądał. Typowy gabinet czystokrwistego, szanującego się Ślizgona.
- Ojcze - kiwnął głową na powitanie.
- Witaj, Draco, co cię tu sprowadza? Myślałem, że miałeś się z kontaktować z Czarnym Panem? - spojrzał znad planów budynku. Obok niego również spoczywały jakieś notatki napisane schludnym Malfoyowskim pismem.
- Rozmawiałem już z nim. Powiedział, żebyś przyszedł do niego razem z Greybackiem i Averym - odparł, siadając przed ojcem. - Weź również swoje wszystkie notatki.
Lucjusz westchnął, składając pergaminy z pomocą różdżki. - Greyback powinien być w lesie za posiadłością, a Avery pewnie w swoim pokoju - powiedział.
- Pójdę po nich - Draco pokiwał głową i wyszedł z gabinetu ojca.
Starszy Malfoy spojrzał krytycznie na swoje notatki. Zbyt wiele nie pomogą, ale zawsze coś. Westchnął, po czym zamyślił się. Czy jego syn będzie brał udział w bitwie? Nie, jest za młody... Nawet Czarny Pan nie rozkaże mu brać udziału w bitwie, prawda...?
Zamknął za sobą drzwi gabinetu i pokierował się do biblioteki, gdzie powinna znajdować się Narcyza. Teczka ze wszystkimi notatkami lewitowała za nim a różdżka spoczywała luźno w ręce.
-~*~-
Biblioteka w rezydencji Malfoyów mogła być nawet większa niż ta hogwarcka, bynajmniej dlatego, że miejsce na regałach zajmowały również księgi czarnomagiczne a nie tylko jasne tomiszcza. Poza samymi książkami, znajdowały się tam trzy wielkie drewniane stoły, w samym środku pomieszczenia.
Przy jednym z nich siedziała lady Malfoy, przeglądając tom o magii leczniczej. Nigdy nie brała udziału w bitwach, jednak zawsze stała z tył, zajmując się rannymi Śmierciożercami. Razem z niektórymi innymi żonami czarodziei. Tak naprawdę tylko Bellatriks była wyjątkiem, kobieta walcząca w pierwszej linii.
- Cissy - powiedział cicho. Blondynka podniosła szybko wzrok znad tekstu i obejrzała się na męża.
- Stało się coś, Lucjuszu? - spytała, podchodząc do niego.
- Czarny Pan mnie wezwał. Sądzę, że niedługo nastąpi atak.
Czarownica westchnęła cicho. - Mogłam się tego spodziewać - spojrzała prosto w jego szare oczy. - Proszę, uważaj na siebie.
- Będę - zapewnił ją. - Jakbyś czegoś potrzebowała, będę w Slytherin Manor.
- A dzieci?
- Zapewne zostaną tutaj. Nie sądzę, żeby nawet Czarny Pan pozwolił im brać udział w bitwie.
- Ale Harry to ich przyjaciel - położyła dłoń na jego ramieniu. - Wątpię, czy posłuchają, nawet rozkazu.
- Muszą - pomachał głową w zaprzeczeniu.
- Lucjuszu, doskonale wiesz, że jak będą chcieli, to wezmą udział. Nawet jak zabronisz im ty, czy sam Czarny Pan - jej szare oczy były wypełnione smutkiem i zdawała się być zrezygnowana. - Nawet Draco będzie walczył, przekonasz się - puściła jego ramię i odwróciła się z powrotem do stołu.
Lucjusz milczał, nie potrafiąc znaleźć odpowiednich słów. Narcyza miała rację. Mimo, że byli młodzi, potrafili o sobie sami zdecydować. Nie byli też wcale tacy słabi magicznie ani głupi, więc bez problemu znaleźliby sposób na dołączenie do Śmierciożerców i nikt by ich nie powstrzymał. Będzie musiał uważać na syna.
Wyszedł z biblioteki w kierunku salonu, gdzie był kominek podłączony do sieci Fiuu. Nie zdziwił się, kiedy uczniowie wpatrywali się w niego wyczekująco a na kanapie siedział Avery a w ciemnościach salonu stał Greyback z założonymi rękoma.
Stając w ogniach kominka powiedział Slytherin Manor i zniknął w zielonych płomieniach. Za nim podążyli pozostali Śmierciożercy.
- Idziemy teraz? - zapytał Neville, kiedy zielone płomienie nieco się uspokoiły po przejściu wilkołaka.
- Hermiona czeka - Draco skinął głową.
Najpierw przeszedł blondyn, lisica, bliźniacy a na końcu Luna z Neville'em.
-~*~-
Czarny Pan kiwnął głową na powitanie swoich Śmierciożerców. Hermiona w tym czasie zabrała swoich przyjaciół do gabinetu obok.
- Tom nas poinformuje o planie, kiedy tylko wszystko ustalą - powiedziała, siadając przy biurku z książką. Lektura miała na sobie zaklęcie odpychające wzrok, na wszelki wypadek. Nie mogła pozwolić, aby ktokolwiek dowiedział się, co planuje. A już szczególnie nie Tom.
Krótkie spojrzenie na Lunę utwierdziło ją w przekonaniu, że mimo, iż nie było tutaj żadnych zwierząt, z którymi mogła porozmawiać, blondynka wiedziała, co planuje. Jej wielkie, smutne oczy mówiły wszystko.
Tenebirs pojawił się w gabinecie, siadając na oparciu krzesła Black, patrząc jej przez ramię.
- Wkrótce się zacznie... - szepnęła do ptaka, lekko głaszcząc jego pióra i wracając do czytania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro