38. Nigdy się nie poddam
- Kolejna część się zgadza - szepnęła Hermiona, trzymając dłoń na swojej klatce piersiowej. - Dlaczego one się zawsze sprawdzają!? - krzyknęła, upadając na kolana, przy kominku Pokoju Wspólnego Slytherinu. Łkała w ramię.
- Powiedzmy Czarnemu Panu - mruknął Draco, trzymając w ramionach Kirę, która pierwszy raz okazywała tak wielki smutek i ciągle płakała.
- A myślisz, że już o tym nie wie? - spytał lekko sarkastycznie Neville. - Pewnie już myśli, jak uratować Harry'ego - powiedział, nie zwracając uwagi na Ślizgnów, którzy im się przysłuchiwali.
Tylko Ślizgoni pozostali sojusznikami dwójki Władców Żywiołów, ich strażników oraz bliźniaków... Tylko oni pozostali lojalni wobec swojego Pana i jego syna.
- Muszę się do niego wybrać - powiedziała Hermiona, nadal łkając. - Będzie tam Barty i Bella - dodała.
Nagle Severus Snape wszedł do Pokoju, powiewając swą czarną szatą.
- Powinniście wszyscy zniknąć - warknął w kierunku siódemki uczniów.
- Jesteś nadal lojalny, wujku? - spytał nieco chłodno Draco, patrząc szarymi oczami na chrzestnego.
- Postaram się zrobić wszystko co pomoże uratować młodego Riddle'a, jeżeli o to chodzi - powiedział ostrożnie, podchodząc do nich i rzucając zaklęcie prywatności. - Nie zjawię się sam u Czarnego Pana, ale mogę wam powiedzieć kilka rzeczy, które mu przekażecie.
- A mianowicie? - spytała Luna, lekko przekrzywiając głowę i ocierając łzy z policzków.
- Wiem, jestem prawie pewien, że wiem, gdzie go trzymają.
- Nie możesz tego zdradzić, Severusie, jeżeli jest pod Fideliusem - prychnął młody Malfoy.
- Dyrektor mi nie powiedział o tym miejscu - odparł.
Hermiona spojrzała na niego, marszcząc brwi. - Czyli nie obowiązuje cię Tajemnica - westchnęła. - Gdzie ten wasz pergamin z miejscami? - spytała przeglądając kieszenie własnej szaty.
- Masz - Kira podała niechętnie zwitek pergaminu.
- Czy to coś z tego? - spytała, wyciągając zapisaną kartę w kierunku profesora eliksirów.
- Mam dwa domysły - powiedział przeglądając nazwiska. - Black mimo wszystko nadal musiałby dać pozwolenie, aby użyli jego nieruchomości jako Kwatery - powiedział, szybko skreślając nazwisko piórem, które transmutował ruchem różdżki. - Fletcher uciekł dosyć dawno - powiedział. - Jednak byliście na bardzo dobrej drodze - wyglądał na lekko zdziwionego. - Moody jest zbyt paranoiczny, aby poświęcić swój dom jako Kwaterę, nawet pomimo jego oddania dyrektorowi. Nową Kwaterą jest albo Vance Manor albo Diggle House - zakończył. - Nie znam ich adresów niestety i nie jestem pewien, który z tych dwóch budynków - oddał pergamin młodej czarownicy z Gryffindoru. - Tyle mogę wam pomóc - westchnął. - Jeżeli znajdziecie miejsce, musicie znaleźć zaklęcie, które mogłoby zrobić lukę w Fideliusie, ale nie jestem pewien, czy to zadziała.
- Kto jest Strażnikiem Tajemnicy? - wtrąciła Kira, sięgając pergamin i paląc go w dłoni. Nagle wydawała się być w nieco lepszej formie, a jej chłodne oczy wskazywały jedynie gniew.
- Tutaj jestem pewien, że właściciel domu - powiedział. - Na ostatnim spotkaniu, jeszcze na Grimmauld mówiono o nowej Kwaterze. Dolina Godryka miała być przykrywką, kiedy była przygotowana prawdziwa Kwatera - uzupełnił.
- Dlatego nie było żadnych członków Zakonu - westchnął Neville.
- Powodzenia - skinął głową nauczyciel, po czym zniknął za jednymi drzwiami Pokoju Wspólnego.
- Musimy szybko dowiedzieć się, gdzie to jest - zdecydowała Kira.
- Plus musimy zniknąć z Hogwartu - wtrąciła cicho Luna. - Każde z nas jest teraz w niebezpieczeństwie, nawet Fred i George - spojrzała na bliźniaków.
- Mamy sklep na Pokątnej - powiedzieli. - Możecie się zatrzymać u nas.
- Ojciec również was przyjmie - zdecydował Draco. - Nie wiem, gdzie zniknął na tydzień i nie podoba mi się to, ale powinien być w Manor.
- Rozdzielmy się - zaproponował Neville. - Zostałbym z bliźniakami i wysłał sowę do babci o tego Diggle - Fred i George kiwnęli głowami.
- Dołączę do ciebie, Nev - Luna skinęła głową. - Zwierząt znajdę więcej na magicznej ulicy, niż w odosobnionej rezydencji.
- Wrócę do Manor, poszukam ojca i dowiem się o tej Vance - dodał Draco.
- Wybacz, Draco ale chyba zostanę u bliźniaków - powiedziała Kira. - Niewidzialność i moje wyczulone zmysły mogą się przydać.
Blondyn uśmiechnął się do niej ze zrozumieniem. - Jakby was odkryli - spojrzał na trójkę Gryfonów, Krukonkę i Ślizgonkę. - Macie przyjść do mnie.
- Zrozumiano - Luna i Kira powiedziały równocześnie. Chłopaki tylko kiwnęli głowami.
- A co z tobą Hermiono? - spytał Fred.
- Pójdę do Slytherin Manor - zaoferowała z uśmiechem, który nie objął oczu.
- Powodzenia - mruknęła Kira, wstając i idąc tam, gdzie zniknął dziesięć minut wcześniej profesor eliksirów.
- Musimy skorzystać z Fiuu, wujku - powiedział Draco, wchodząc jako drugi.
Severus tylko skinął głową w kierunku kominka. - Uważajcie na siebie - powiedział.
Kiedy zniknęli wszyscy, a została tylko Hermiona, spojrzała na profesora z dziwnym wyrazem twarzy.
- Harry tylko bronił siebie i swoich bliskich - powiedziała.
- Rozumiem - skinął głową.
- Uważaj na siebie, profesorze, szczególnie przy Dumbledorze.
- Ty również - mruknął niechętnie.
- Na to już za późno - szepnęła podchodząc do ognia.
- Co masz na myśli? - Snape podniósł wzrok znad biurka.
- Koła poszły w ruch... - powiedziała.
Severus miał zatrzymać czarnowłosą, aby dowiedzieć się o czym mówiła, jednak w tej chwili zniknęła w zielonych płomieniach.
-~*~-
- Gdzie Harry!? - zawołał czerwonooki czarodziej, wpatrując się gniewnie w nastolatkę.
- Zabrał go Dumbledore - powiedziała ostrożnie. - Luna, Neville, Fred, George i Kira starają się dowiedzieć czegoś o Dedalusie Diggle i jego nieruchomościach, plus może dowiedzą się czegoś więcej - zaczęła. - Draco jest w Malfoy Manor i postara się dowiedzieć o nieruchomościach Emmeliny Vance z pomocą ojca i uruchomić ich stare kontakty w Ministerstwie.
- A ty co tu robisz? - spojrzał gniewnie.
- Nie wiem, czy Harry wspominał, ale jestem widzącą.
Tom zamilkł a jego twarz nieco złagodniała.
Minusy umiejętności widzenia przyszłości obejmowały niemożność zmiany tego co się wydarzy przez nich samych. Dodatkowo nie mogą nikomu zdradzić wizji kropka w kropkę, tylko ogólnikowo.
- Widziałaś coś związanego z Harrym?
- Niedługo rozegra się bitwa - odparła zamiast tego. - Pomogę ci znaleźć zaklęcie, które będzie zdolne obejść Fideliusa, jak tylko dowiemy się w którym domu jest Harry.
Riddle westchnął i skinął głową. - Zatem zapraszam do biblioteki - poprowadził dziewczynę korytarzami do ogromnej biblioteki.
-~*~-
- Harry nie posłuchał, prawda? - spytała czarownica o roztrzepanych, czarnych włosach.
- Nie - Hermiona odpowiedziała, odwracając się do Bellatriks.
- Jesteś Hermiona, prawda? Jego dziewczyna? - oparła dłoń na biodrze, a w drugiej trzymała książkę o granatowej okładce.
- Tak - kiwnęła głową.
- Nazwisko?
Black westchnęła, zabierając dłoń od grzbietów tomów, które miała sięgnąć i spojrzała na starszą czarownicę.
- Jesteś Blackiem? - głos Lestrange zabarwiony był ciekawością. Zawsze odróżni ten szary kolor oczu, charakterystyczny dla Blacków.
- Hermiona Victoria Black - skinęła. - Córka Regulusa Blacka i Aleksandrii Rosier.
- Więc co tu robisz? - spojrzała na półkę, za nastolatką. - Zaklęcia związane z tajemnicą?
- Harry został zabrany pod zaklęcie Fideliusa - odpowiedziała, odwracając się do tytułów i ponownie je przeglądając. - Nasi przyjaciele próbują ustalić, gdzie znajduje się dokładnie, a ja pomagam Czarnemu Panu znaleźć sposób na obejście Fideliusa.
- Czy to jest w ogóle możliwe? - podeszła i również zaczęła przeglądać tytuły.
- W świecie pełnym magii wszystko jest możliwe.
-~*~-
- Nigdy go nie pokonasz - odparł czarnowłosy chłopak o dwukolorowych oczach, wpatrując się morderczo w starca przed nim.
Dumbledore podszedł bliżej krat. - Ja nie, ty to zrobisz - spojrzał na Gryfona.
- Nigdy go nie zdradzę - warknął.
- Tak się składa, że ty, mój drogi chłopcze, mimo swego ojca, dbasz najbardziej o przyjaciół i rodzinę - zaczął. - Zapewne wie o tobie, ale coś wątpię, czy Lord Voldemort mógłby cię zaakceptować jako jego syna.
Czyli on nie wie...? Przemknęło przez umysł Harry'ego. Jeżeli Dumbledore nie wie, że Tom naprawdę o niego dba, może... Może coś mu się uda?
- Jestem pewien, że zrobisz wszystko, o co cię poproszę, kiedy będziesz mógł uratować swoim przyjaciół - jego oczy zabłysły, kiedy wyciągnął dłoń w kierunku Alyson.
Po chwili w pomarszczonej ręce starca znalazła się srebrna kula i błękitnymi pasmami. Wyciągnął ją bliżej Harry'ego. - Spójrz.
Spojrzał.
Widział swego ojca w postaci Voldemorta, stojącego nad Hermioną, która się kuliła. Obok były Luna i Kira, obie tuliły się do siebie, płacząc. Draco podpierał się o ścianę, będąc odwróconym plecami a na jego bladym ramieniu spoczywał Mroczny Znak. Neville był oparty plecami o jeden z filarów sali a z jego czoła skapywały krople szkarłatnej krwi.
Bezwiednie, dłoń Harry'ego powędrowała w kierunku klatki piersiowej i ścisnął lekko koszulę. Ojciec nigdy by tego nie zrobił. Wie, ile dla mnie znaczą.
Nagle Albus zabrał kulkę. - To się stanie niedługo - zaczął. - Chyba, że pomożesz nam pokonać Voldemorta, zanim on zdoła schwytać twoich przyjaciół.
- Co to za przedmiot? - zapytał zamiast tego. - Kolejna kulka z przepowiednią? - uśmiechnął się drwiąco.
Dumbledore zacisnął usta. - Coś w tym rodzaju. Alyson, skąd to masz? - spojrzał na nią z uśmiechem dobrego dziadka.
- Ze Śmiertelnego Nokturnu - odparła jak gdyby nigdy nic. - A nawet taki ignorant jak ty, Riddle, powinien wiedzieć, że na Nokturnie są bardzo ciekawe przedmioty, tylko pełne klątw, ale kiedy je się zdejmie... - uśmiechnęła się pogodnie, podchodząc do swojego chłopaka. - To idealna pomoc.
- Nigdy wam nie uwierzę! - krzyknął Harry ze złością, a jego druga źrenica zmieniła barwę na krwistą czerwień.
- Jesteś dobrym chłopcem, Harry, ale musisz zrozumieć, że to dla większego dobra - Dumbledore podniósł swoją różdżkę i skierował ją na ucznia.
On chyba nie zamierza... Harry zaczął się nieco martwić. Parę razy oberwał cruciatusem i potrafił go przezwyciężyć, jednak tylko jeżeli był rzucony przez mrocznego czarodzieja. Nigdy nie doświadczył mrocznej magii z rąk jasnego czarodzieja.
Jak na złość mroczne zaklęcia rzucane przez jasnych magów wyglądały całkiem inaczej, bo nie byli do nich przyzwyczajeni i od razu nie panowali nad taką uzależniającą mocą.
- Crucio.
Krzyk poniósł się echem po lochach.
-~*~-
- Witamy w naszym sklepie! - zawołał Fred, a George rozłożył ręce, jakby chciał ich objąć.
- Zostanie zamknięty, aż nie uporamy się z Dropsem - dokończył młodszy bliźniak.
- Ja pójdę poszukać jakiegoś tropu. Może dowiem się, dlaczego porwano Harry'ego. Oprócz oczywiście tego, że jest synem Czarnego Pana - zdecydowała Kira, wychodząc od razu ze sklepu i zmieniając się w lisa. Jej animagiczna forma, którą używała naprawdę rzadko.
- Porozmawiam ze zwierzętami - powiedziała cicho Luna, również wychodząc ze sklepu i patrząc w niebo.
- Macie jakieś pióro i pergamin? - Neville spojrzał na bliźniaków, którzy pokiwali głową.
- Mamy też sowę, daj znać, jak będziesz chciał wysłać list - powiedział Fred, idąc na górę sklepu, aby nieco ogarnąć dwa pokoje. George za to wyszedł ze sklepu, rzucając zaklęcie rozczarowujące na swoją twarz.
Neville westchnął i zaczął pisać.
Babciu,
Wiem, że od roku nie czytasz Proroka, ale musisz zobaczyć ostatnie wydanie. Jak wiesz, byłem, jestem i zawsze będę przyjacielem Harry'ego. Rita jak zwykle przeinaczała fakty, ustawiając Harry'ego jako tego złego. Jednak miała rację, że jest synem Voldemorta. Co prawda nigdy go nie poznałem, ale według Harry'ego jest naprawdę dobry. Hermiona to potwierdziła. Ale odszedłem od głównego tematu.
Piszę do ciebie z pewną prośbą. Wiem również, że ufasz Dumbledore'owi, ale potrzebuję wszystkiego, co możesz się dowiedzieć o Dedalusie Diggle. Jest on starym przyjacielem Dumbledore'a. Szczególnie muszę wiedzieć, gdzie mieszka. A jeżeli nie możesz napisać adresu, wspomnij o tym. To naprawdę ważne.
Kocham cię, Neville.
PS Zatrzymałem się z przyjaciółmi w bezpiecznym miejscu. Jeżeli nasza kryjówka zostanie odkryta, znajdziesz nas w Malfoy Manor.
Odłożył pióro obok pergaminu i przeczytał wszystko jeszcze raz. Nie wyglądało fatalnie.
Na początku chciał napisać, gdzie są w tej chwili ale uznał, że nie powinien. Może i ufał babci, ale nigdy nie wiadomo, czy list nie zostanie przechwycony. Dla odmiany Malfoy Manor było powszechnie znanym jednym z najbezpieczniejszych dworów.
Wszedł po schodach w poszukiwaniu Freda.
Bliźniak wrzucał losowe rzeczy do dużego pudła.
- Hej, Fred, skończyłem - powiedział Longbottom.
Rudowłosy spojrzał na niego przez ramię. - Mała sowiarnia jest za fioletowymi drzwiami. Uważaj tylko an latającą łapę! Jak otworzysz drzwi, najlepiej się pochyl! - zawołał z radością Fred.
- Uhm, tak, dzięki za ostrzeżenie - mruknął młodszy Gryfon, schodząc na dół i stając przed fioletowymi drzwiami. Na samym środku widniało duże S w kolorze pomarańczowym.
Z dozą ostrożności nacisnął klamkę i pisnął kiedy wielka pomarańczowo-zielona łapa próbowała go trzepnąć w twarz. W ostatniej chwili uchylił się, jednak gdyby nie ostrzeżenie Freda, nie zdążyłby na pewno.
W niewielkiej sowiarni były trzy sowy. Jakiś Puchacz, zapewne Errol pielęgnował swoje pióra. Drugą sową była malutka sówka, którą Neville kojarzył. Czy czasem nie należała do Rona? Spojrzał na trzecią sowę, która najbardziej go zdziwiła. Była to śnieżna sowa Harry'ego.
Hedwiga zachuchała na powitanie, widząc znajomego człowieka.
- Oh, cześć Hedwigo - pogłaskał delikatnie jej śnieżnobiałe pióra.
Rozejrzał się po trzech sowach. Którą powinien wybrać?
Świstoświnka należąca do Rona raczej odpadała. Neville nie wiedział, komu mogła być lojalna. Po sytuacji z wyjcem na drugim roku, uznał, że Errol również nie powinien nieść listu.
Podszedł do Hedwigi. - Mogłabyś dostarczyć ten list do mojej babci? Augusta Longbottom - powiedział. - Poczekaj na odpowiedź i wróć tutaj.
Sowa pozwoliła przypiąć sobie do nóżki list, po czym wzbiła się w powietrze i wyleciała otworem w suficie, znikając wkrótce między chmurami.
Longbottom westchnął i wyszedł ze sklepu do Luny, aby jej potowarzyszyć.
Z lekkim uśmiechem obserwował jak blondynka słucha zwierząt z sennym spojrzeniem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro