36. Dlaczego mi to robisz?
- Enervate - wyciągnął przed siebie dłoń.
Dwójka czarodziei natychmiast zaczęła się budzić. Skoro zaklęcie zadziałało, oznaczało, że cały wpływ eliksiru na Harry'ego, zniknął. Na szczęście.
- H-Harry? - pierwsza ogarnęła się Alyson. Jej spojrzenie spoczęło najpierw na Gryfonie, następnie Gryfonce i dwójce Ślizgonów. - Co się tu dzieje? - spytała, podnosząc się.
Chwilę po niej ogarnął się Christian, który przeklął siarczyście, na wzrok młodego Riddle'a. - Harry, to nie tak, jak myślisz - westchnął.
- Nie, a jak? - warknął ze złością, biorąc różdżkę, którą podała mu Kira i celując końcówką w parę. W drugiej dłoni nadal ściskał fiolkę.
Potem rozbił eliksir na ziemi, przed zdrajcami.
Z tył, Hermiona westchnęła ze smutkiem. Tak jak w wizji, szary eliksir rozbity przed Alyson i Christianem, i Harry stojący nad nimi.
- Jak śmieliście poić mnie eliksirem przymusu? - warknął, podchodząc do Alyson i łapią ją za ramię.
- Zostaw mnie! - krzyknęła, wyrywając się. Chris wstał o własnych siłach i wycelował swoją różdżką w Gryfona.
- Dlaczego nie zabraliście im różdżek? - westchnął Riddle, odwracając się do dwójki Ślizgonów i przy okazji odbijając dwa zaklęcia oszałamiające.
W odpowiedzi Draco tylko wzruszył ramionami, a Kira prychnęła. - Jesteś na tyle potężny, że nawet z ich sprzeciwem, bez problemu ich rozbroisz.
- Nigdy nie powinno się być zbyt pewnym siebie - wtrąciła Hermiona.
Blondyn spojrzał na nią. - Hermiona, skąd taka zmiana wyglądu? - spytał z drwiącym uśmiechem.
Dziewczyna spiorunowała go wzrokiem. - Postanowiłam coś zmienić - odparła, gładząc czarne włosy.
- Dlaczego akurat czarne włosy i zielone końcówki? - wtrąciła Kira, podchodząc zaciekawiona.
- Tak poleciła mi fryzjerka - odparła.
- A szare oczy? - Harry podszedł do nich.
- Co ze zdrajcami? - spytała Hermiona, spoglądając na pusty korytarz.
- Pobawiłem się nimi i ich pamięcią - wzruszył ramionami Gryfon. - Wracając, skąd szare oczy? - mrugnął do niej.
- Phi - Black prychnęła. - Ty już dobrze wiesz, skąd.
- Oczywiście, ale Kira i Draco nie wiedzą - uśmiechnął się.
- O czym wy gadacie? - zirytowała się Ślizgonka.
- A o tym, że jestem Blackiem - mruknęła Hermiona. - Nazywam się Hermiona Victoria Black, o czym ten debil wiedział od miesięcy - syknęła, mrużąc oczy.
- Czekałem na dogodny moment, żeby ci powiedzieć - podniósł ręce w geście poddania. - To, że nie miałem jak, to wina zdrajców.
- Jasne - wywróciła oczami ze zirytowaniem.
- Chwila, jesteś Blackiem? - Draco osłupiał. - Nie gadaj, że twoim ojcem jest Syriusz Black - szepnął konspiracyjnym szeptem z chichotem.
- Nie, fretko - odparła. - Jest moim wujkiem.
Kira roześmiała się głośno, a blondyn nie wiedział co powiedzieć.
- Kłania się córka Regulusa Blacka i Aleksandrii Rosier - dygnęła delikatnie.
- Merlinie! - zawołał Ślizgon. - To teraz jesteśmy kuzynami! - westchnął z ubolewaniem.
- Dalekimi - odparła Gryfonka. - Na szczęście - dodała ciszej.
Malfoy prychnął, odwracając się niczym obrażona księżniczka.
- Kim są twoi rodzice chrzestni? - spytał z ciekawością Riddle.
- A co, księga ci nie powiedziała? - odparła zjadliwie.
Harry prychnął. - Tak się składa, że nie. Śledząc drzewo genealogiczne Syriusza, znalazłem ciebie, ale nie miałem twojej krwi, więc poznałem tylko twoich rodziców - wytłumaczył.
Hermiona zaczerwieniła się lekko. - Jak się okazuje, to mam podobną sytuację z ojcem chrzestnym, co ty z Bellą - powiedziała. - Zapewne nie wie o mnie, albo nie jest świadomy.
- Czyli Śmierciożerca - zgadł czarnowłosy.
- Ta - kiwnęła głową.
- Napiszę do ojca - zapewnił ją. - Kto to?
- Ktoś, kto uczył na rok temu - westchnęła.
- Barty?! - Harry roześmiał się. - Nie martw się, poproszę ojca, żeby mu o tobie powiedział. Pewnie się chłopak załamie - chichotał.
- Zamknij się, kretynie - uderzyła go w ramię.
- Chwila, jeżeli dobrze się orientuję, Regulus zmarł w wieku dziewiętnastu lat - zaczęła Kira. - Ile lat miała ta Aleksandria i czy nadal żyje?
- Mniej więcej na jego siódmym roku, poznał i związał się z Aleksandrią Rosier, która była jego rówieśniczką. Zakładam, że po zakończeniu ich roku, oboje przystąpili do Śmierciożerców, a w ciążę zaszła jakoś niedługo po tym, w grudniu - mrugnął do swojej dziewczyny.
- Jesteś chodzącą encyklopedią wszystkiego? - spytał sarkastycznie drugi chłopak.
Riddle przechylił lekko głowę. - Trochę - uśmiechnął się.
- Fantastycznie - blondyn przewrócił oczami.
Hermiona rozejrzała się po korytarzu i spojrzała na Mapę, która spoczywała w ręce Kiry. - Nie podoba mi się to, że nikt jeszcze tu nie przyszedł.
Nakamura otworzyła Mapę i spojrzała na kropki z nazwiskami. - Wygląda na to, że nikt tu się nie kieruje - powiedziała. - Ale powinniśmy chyba już iść na ucztę - skierowała różdżkę na środek pergaminu i szepnęła. - Koniec psot.
Od razu podała pusty pergamin Harry'emu.
- Nie, lepiej niech zostanie z wami - powiedział. - Peleryna również, tak w razie czego - dodał.
- Skoro tak mówisz... - Kira ostrożnie złożyła pergamin i schowała go do kieszeni, a Draco zrobił to samo z peleryną.
- Idziemy? - spytała Black.
- Tak - Harry odwrócił się do niej i wyciągnął rękę z wahaniem.
Odpowiedział mu uśmiech czarnowłosej i poczuł jej ciepłą dłoń na swojej nieco bardziej chłodnej.
- Dziękuję - szepnął.
-~*~-
- Do zobaczenia - Harry machnął ręką w kierunku Draco i Kiry, kiedy on i Hermiona pokierowali się po posiłku do Wieży Gryffindoru.
- Do jutra! - pomachała Ślizgonka, kiedy Malfoy tylko skinął głową.
- Na pewno zniknął cały wpływ eliksiru na ciebie? - spytała Hermiona, trzymając chłopaka za rękę.
- Nie czuję, że powinienem zaprzyjaźnić się z Whyte i Sol, zostawiając was, jeżeli o to chodzi - odpowiedział.
- Dobrze - odetchnęła Gryfonka.
- Wiesz, byłem ciekaw, czy skoro jesteś Blackiem, Tiara w pierwszej klasie proponowała ci Slytherin? - spytał w pewnym momencie.
- Najpierw proponowała mi Slytherin, ale odmówiłam, jednak mimo moich ambicji, jak mogłabym być mugolakiem w Domu czystokrwiwstych? - westchnęła. - Później był Ravenclaw.
- Dlaczego odmówiłaś?
- Były dwa powody - zaczęła cicho, jakby wstydząc się.
- Więc? - ponaglił, kiedy długo milczała.
- Chciałam być w tym samym Domu, co Harry Potter - szepnęła. - A to było oczywiste, że będziesz w Gryffindorze, jak twoi rodzice.
Harry cicho się zaśmiał. - Jak wielu innych - mrugnął.
- Drugim powodem było, co widziałam. Widziałam kilka możliwych zakończeń zagadki Kamienia. Były tam szachy i zagadka w komnacie z eliksirami. W jednej z nich rudowłosy chłopak został ranny i w komnacie Harry'emu Potterowi pomagałam ja. W innej wizji, w szachach nikomu nic się nie stało, ale w komnacie Harry wziął niepoprawny eliksir i zemdlał, a Ron go stamtąd zabrał. A w jeszcze innej możliwości, nikt nie przybył.
- Tylko ten fragment?
- Tylko tyle - westchnęła. - Jakbym była w innym Domu niż wy, zapewne nawet nie zaprzyjaźnilibyśmy się we trójkę. Może nawet nigdy byśmy się nie poznali...
- Nie ma sensu gdybać - powiedział, biorąc jej dłonie i splatając ze swoimi.
- Ja... - dalszą część zdania przerwały dwa szkarłatne promienie. Jeden uderzył w ścianę za parą, a drugi minął głowę czarnowłosego o milimetry.
Harry szybko odwrócił się z różdżką skierowaną w ciemny korytarz, trzymając dziewczynę za swoimi plecami.
- Kto tam jest!? - zawołał.
Odpowiedziały mu trzy zaklęcia, niebieskie, czerwone i srebrne.
Każde z nich odbił z łatwością szybkimi ruchami różdżki.
- Nie wychylaj się - syknął do Hermiony, kiedy ta ostrożnie wyjrzała zza jego ramienia, stojąc na placach.
- Hogwart jest coraz niebezpieczniejszy - prychnęła w odpowiedzi, jednak schowała się za jego plecami.
Harry zmrużył oczy, kiedy zaczął pojawiać się zarys postaci.
- Sol - prychnął.
- Harry - odpowiedział miękko. - Co tu robisz? - spytał turlając różdżkę między palcami. Jednak jej koniec ciągle wskazywał czarnowłosego Gryfona.
- A tak sobie wyszedłem na spacer - odparł drwiąco.
- W świetle księżyca, co? - mruknął.
- Żebyś wiedział.
Odpowiedział mu cichy chichot.
- Co chcesz osiągnąć, atakując mnie? - Gryfon w końcu zapytał.
- Nic - odparł lekko blondyn. - Przynajmniej nie chodziło o ciebie - mrugnął z radością.
- Co? - Harry szybko obejrzał się za siebie.
Alyson trzymała różdżkę przy szyi Hermiony, która patrzyła wściekła przed siebie, na Christiana.
- Puść ją - syknął ze złością, przyjmując pozycję do pojedynku. Kątem oka nadal obserwował Ślizgona, który powoli się zbliżał.
- Nie - odpowiedziała dziewczyna, szczerząc się jak mysz do sera. - Chyba, że pójdziesz z nami.
- Dlaczego miałbym? - spytał drwiąco. - Mogę pokonać waszą dwójkę i zabrać Hermionę bez większych problemów.
Black spojrzała na swojego chłopaka zasmuconym wzrokiem. - Zbyt pewny siebie - szepnęła, kiedy koniec różdżki przycisnął jej tchawicę.
Riddle tylko zmrużył oczy. Wycelował i strzelił.
Srebrzystobiały promień pomknął w kierunku blondynki i odbił się od potężnej tarczy.
Harry otworzył szerzej oczy, kiedy jego własne zaklęcie uderzyło go w pierś. Z impetem trafił w ścianę i wylądował na brzuchu, na podłodze - Cholera - syknął.
- Harry! - krzyk nagle został zagłuszony przez upadające ciało.
Podpierając się na łokciach, Harry spojrzał na czarnowłosą. Leżała na boku, odwrócona w jego kierunku, z zamkniętymi oczami i stróżka krwi płynęła po jej czole, opadają lekko na prawe oko.
Spróbował wstać, ale przerwała mu różdżka, którą Ślizgon przyłożył mu do karku.
- Teraz, pójdziesz z nami, czy jeszcze nie? - zapytał, pochylając się nad Gryfonem.
- Nie doceniasz mojej magii - odparł wściekle, rzucając bezróżdżkowego oszałamiacza.
Szkarłaty promień rozmył się przed Gryfonką, jak tylko Riddle poczuł na nadgarstkach kajdanki.
- Co do cholery? - spróbował ponownie rzucić zaklęcie, ale bez skutku.
- Te kajdany blokują magię - odparł Ślizgon, podnosząc Harry'ego do pozycji stojącej. - No, to teraz możemy pójść do dyrektora - uśmiechnął się.
- Dyrektora...? - czarnowłosy zamknął oczy i westchnął. - Mogłem się tego domyślić. Aura tej tarczy... To aura Dumbledore'a - syknął i potrząsnął nadgarstkami.
- A-a-a, nie wydostaniesz się bez klucza - powiedziała Gryfonka, podchodząc ze złotym kluczykiem w dłoni.
Harry przewrócił oczami, po czym uderzył nogą w kolano blondyna. Rozległ się trzask, na który czarnowłosy się tylko uśmiechnął. Ruch drugą nogą i ona również dotarła do celu, łydki blondynki, która pisnęła i upadła.
Kiedy Harry miał ją znokautować, rozległ się głos.
- Co jest z tobą nie tak, Potter? - syknął ze złością Christian, wstając na jednej nodze i celując różdżką w przeciwnika. - Naprawdę jesteś synem Czarnego Pana?
Harry zachwiał się, co dało dostatecznie wiele czasu Alyson, aby wstać i znaleźć się prędko za plecami swojego chłopaka.
- Czyli tak - zabrzmiał cichy śmiech. - Oh, dyrektor się tak ucieszy - zielone tęczówki błysnęły radością.
Riddle spojrzał na niego ponuro i błysnęły dwukolorowe tęczówki.
Dalej, Hermiona otworzyła oczy i spróbowała się podnieść. Jej głowa pulsowała bólem, podobnie jak szyja i nadgarstek, na który upadła. Czuła również ciecz na czole i policzku. Ta Alyson musiała ją znokautować ciosem w głowę. Co za...
Jej dalsze rozmyślanie, przerwało uderzenie. Spojrzała w tamtym kierunku i uśmiechnęła się na widok Harry'ego, który kopnął najpierw Christiana a potem Whyte. Jednak chwilę później, pytanie zadanie przez blondyna... Sprawiło, że zamarło jej serce.
- Drętwota! - usłyszała i zobaczyła, jak Harry upadała bezwładnie.
- Cholera - szepnęła, podnosząc się na łokciach, podczas gdy dwójka blond włosych czarodziei oddalała się korytarzem. - Cholera, cholera, cholera - usiadła, opierając się o ścianę i dotknęła delikatnie tyłu głowy.
Po kilku chwilach podniosła się i ruszyła ociężale do lochów Ślizgonów.
- Oby Draco i Kira jeszcze nie spali - szepnęła, idąc przy ścianie i trzymając na niej dłoń.
-~*~-
- Przepuść nas ty głupi gargulcu - syknęła Alyson, kiedy kolejna nazwa słodyczy nie zadziałała.
Strażnik nie poruszył się.
- Czekoladowe żaby - warknął w końcu Christian, trzymając nieprzytomnego Harry'ego.
- Zgadłabym w końcu - powiedziała, kiedy gargulec odsłonił wejście do gabinetu dyrektora.
- Ta, jasne - skrzywił się. - Powiedz dyrektorowi, że zaciągnę Pottera na górę, niech się przygotuje.
Alyson wskoczyła na schody i pobiegła w górę.
Będąc przed drzwiami, zastukała dwa razy, następnie weszła.
- Dyrektorze - skinęła głową.
Błękitnooki czarodziej podniósł wzrok znad papierów i spojrzał na nią przeszywającymi oczami. - Macie Pottera? - zapytał.
- Chris zaraz tutaj wejdzie razem z nim. Miałeś rację - westchnęła. - To Riddle.
Błysnęły tęczówki zza okularów-połówek. - Miałem nadzieję, że to jednak nieprawda.
Sol wszedł, a za nim wleciało ciało Gryfona o czarnych włosach.
- Dumbledore, zrobiliśmy swoje, teraz chcemy odejść - powiedział bez żadnych wstępów, kładąc Riddle'a na sofie i zdejmując z niego zaklęcie swobodnego zwisu.
- Ale nie możecie - powiedział powoli. - Przyjaciele Harry'ego wiedzą o was. Wiedzą kim jesteście i jak was znaleźć - spojrzał w oczy dwójki uczniów. - Nie będziecie nigdzie bezpieczni za wyjątkiem Hogwartu.
- Kłamca - syknął Christian. - Mówiłeś, że jak ci pomożemy, to zostawisz nas w spokoju i przestaniesz szukać Władców.
- Muszę zatrzymać całą czwórkę w szkole - odparł. - Trzeba odnowić totemy.
- Chodź, Chris, zostaniemy tutaj, nie jest tu tak źle - powiedziała Alyson, ciągnąc za sobą chłopaka.
Kiedy drzwi zamknęły się za dwójką uczniów, Dumbledore spojrzał na chłopca na kanapie.
- I co ja mam z tobą zrobić, co Harry Riddle?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro