Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

36. Dlaczego mi to robisz?

- Enervate - wyciągnął przed siebie dłoń.

Dwójka czarodziei natychmiast zaczęła się budzić. Skoro zaklęcie zadziałało, oznaczało, że cały wpływ eliksiru na Harry'ego, zniknął. Na szczęście.

- H-Harry? - pierwsza ogarnęła się Alyson. Jej spojrzenie spoczęło najpierw na Gryfonie, następnie Gryfonce i dwójce Ślizgonów. - Co się tu dzieje? - spytała, podnosząc się.

Chwilę po niej ogarnął się Christian, który przeklął siarczyście, na wzrok młodego Riddle'a. - Harry, to nie tak, jak myślisz - westchnął.

- Nie, a jak? - warknął ze złością, biorąc różdżkę, którą podała mu Kira i celując końcówką w parę. W drugiej dłoni nadal ściskał fiolkę.

Potem rozbił eliksir na ziemi, przed zdrajcami.

Z tył, Hermiona westchnęła ze smutkiem. Tak jak w wizji, szary eliksir rozbity przed Alyson i Christianem, i Harry stojący nad nimi.

- Jak śmieliście poić mnie eliksirem przymusu? - warknął, podchodząc do Alyson i łapią ją za ramię.

- Zostaw mnie! - krzyknęła, wyrywając się. Chris wstał o własnych siłach i wycelował swoją różdżką w Gryfona.

- Dlaczego nie zabraliście im różdżek? - westchnął Riddle, odwracając się do dwójki Ślizgonów i przy okazji odbijając dwa zaklęcia oszałamiające.

W odpowiedzi Draco tylko wzruszył ramionami, a Kira prychnęła. - Jesteś na tyle potężny, że nawet z ich sprzeciwem, bez problemu ich rozbroisz.

- Nigdy nie powinno się być zbyt pewnym siebie - wtrąciła Hermiona.

Blondyn spojrzał na nią. - Hermiona, skąd taka zmiana wyglądu? - spytał z drwiącym uśmiechem.

Dziewczyna spiorunowała go wzrokiem. - Postanowiłam coś zmienić - odparła, gładząc czarne włosy.

- Dlaczego akurat czarne włosy i zielone końcówki? - wtrąciła Kira, podchodząc zaciekawiona.

- Tak poleciła mi fryzjerka - odparła.

- A szare oczy? - Harry podszedł do nich.

- Co ze zdrajcami? - spytała Hermiona, spoglądając na pusty korytarz.

- Pobawiłem się nimi i ich pamięcią - wzruszył ramionami Gryfon. - Wracając, skąd szare oczy? - mrugnął do niej.

- Phi - Black prychnęła. - Ty już dobrze wiesz, skąd.

- Oczywiście, ale Kira i Draco nie wiedzą - uśmiechnął się.

- O czym wy gadacie? - zirytowała się Ślizgonka.

- A o tym, że jestem Blackiem - mruknęła Hermiona. - Nazywam się Hermiona Victoria Black, o czym ten debil wiedział od miesięcy - syknęła, mrużąc oczy.

- Czekałem na dogodny moment, żeby ci powiedzieć - podniósł ręce w geście poddania. - To, że nie miałem jak, to wina zdrajców.

- Jasne - wywróciła oczami ze zirytowaniem.

- Chwila, jesteś Blackiem? - Draco osłupiał. - Nie gadaj, że twoim ojcem jest Syriusz Black - szepnął konspiracyjnym szeptem z chichotem.

- Nie, fretko - odparła. - Jest moim wujkiem.

Kira roześmiała się głośno, a blondyn nie wiedział co powiedzieć.

- Kłania się córka Regulusa Blacka i Aleksandrii Rosier - dygnęła delikatnie.

- Merlinie! - zawołał Ślizgon. - To teraz jesteśmy kuzynami! - westchnął z ubolewaniem.

- Dalekimi - odparła Gryfonka. - Na szczęście - dodała ciszej.

Malfoy prychnął, odwracając się niczym obrażona księżniczka.

- Kim są twoi rodzice chrzestni? - spytał z ciekawością Riddle.

- A co, księga ci nie powiedziała? - odparła zjadliwie.

Harry prychnął. - Tak się składa, że nie. Śledząc drzewo genealogiczne Syriusza, znalazłem ciebie, ale nie miałem twojej krwi, więc poznałem tylko twoich rodziców - wytłumaczył.

Hermiona zaczerwieniła się lekko. - Jak się okazuje, to mam podobną sytuację z ojcem chrzestnym, co ty z Bellą - powiedziała. - Zapewne nie wie o mnie, albo nie jest świadomy.

- Czyli Śmierciożerca - zgadł czarnowłosy.

- Ta - kiwnęła głową.

- Napiszę do ojca - zapewnił ją. - Kto to?

- Ktoś, kto uczył na rok temu - westchnęła.

- Barty?! - Harry roześmiał się. - Nie martw się, poproszę ojca, żeby mu o tobie powiedział. Pewnie się chłopak załamie - chichotał.

- Zamknij się, kretynie - uderzyła go w ramię.

- Chwila, jeżeli dobrze się orientuję, Regulus zmarł w wieku dziewiętnastu lat - zaczęła Kira. - Ile lat miała ta Aleksandria i czy nadal żyje?

- Mniej więcej na jego siódmym roku, poznał i związał się z Aleksandrią Rosier, która była jego rówieśniczką. Zakładam, że po zakończeniu ich roku, oboje przystąpili do Śmierciożerców, a w ciążę zaszła jakoś niedługo po tym, w grudniu - mrugnął do swojej dziewczyny.

- Jesteś chodzącą encyklopedią wszystkiego? - spytał sarkastycznie drugi chłopak.

Riddle przechylił lekko głowę. - Trochę - uśmiechnął się.

- Fantastycznie - blondyn przewrócił oczami.

Hermiona rozejrzała się po korytarzu i spojrzała na Mapę, która spoczywała w ręce Kiry. - Nie podoba mi się to, że nikt jeszcze tu nie przyszedł.

Nakamura otworzyła Mapę i spojrzała na kropki z nazwiskami. - Wygląda na to, że nikt tu się nie kieruje - powiedziała. - Ale powinniśmy chyba już iść na ucztę - skierowała różdżkę na środek pergaminu i szepnęła. - Koniec psot.

Od razu podała pusty pergamin Harry'emu.

- Nie, lepiej niech zostanie z wami - powiedział. - Peleryna również, tak w razie czego - dodał.

- Skoro tak mówisz... - Kira ostrożnie złożyła pergamin i schowała go do kieszeni, a Draco zrobił to samo z peleryną.

- Idziemy? - spytała Black.

- Tak - Harry odwrócił się do niej i wyciągnął rękę z wahaniem.

Odpowiedział mu uśmiech czarnowłosej i poczuł jej ciepłą dłoń na swojej nieco bardziej chłodnej.

- Dziękuję - szepnął.

-~*~-

- Do zobaczenia - Harry machnął ręką w kierunku Draco i Kiry, kiedy on i Hermiona pokierowali się po posiłku do Wieży Gryffindoru.

- Do jutra! - pomachała Ślizgonka, kiedy Malfoy tylko skinął głową.

- Na pewno zniknął cały wpływ eliksiru na ciebie? - spytała Hermiona, trzymając chłopaka za rękę.

- Nie czuję, że powinienem zaprzyjaźnić się z Whyte i Sol, zostawiając was, jeżeli o to chodzi - odpowiedział.

- Dobrze - odetchnęła Gryfonka.

- Wiesz, byłem ciekaw, czy skoro jesteś Blackiem, Tiara w pierwszej klasie proponowała ci Slytherin? - spytał w pewnym momencie.

- Najpierw proponowała mi Slytherin, ale odmówiłam, jednak mimo moich ambicji, jak mogłabym być mugolakiem w Domu czystokrwiwstych? - westchnęła. - Później był Ravenclaw.

- Dlaczego odmówiłaś?

- Były dwa powody - zaczęła cicho, jakby wstydząc się.

- Więc? - ponaglił, kiedy długo milczała.

- Chciałam być w tym samym Domu, co Harry Potter - szepnęła. - A to było oczywiste, że będziesz w Gryffindorze, jak twoi rodzice.

Harry cicho się zaśmiał. - Jak wielu innych - mrugnął.

- Drugim powodem było, co widziałam. Widziałam kilka możliwych zakończeń zagadki Kamienia. Były tam szachy i zagadka w komnacie z eliksirami. W jednej z nich rudowłosy chłopak został ranny i w komnacie Harry'emu Potterowi pomagałam ja. W innej wizji, w szachach nikomu nic się nie stało, ale w komnacie Harry wziął niepoprawny eliksir i zemdlał, a Ron go stamtąd zabrał. A w jeszcze innej możliwości, nikt nie przybył.

- Tylko ten fragment?

- Tylko tyle - westchnęła. - Jakbym była w innym Domu niż wy, zapewne nawet nie zaprzyjaźnilibyśmy się we trójkę. Może nawet nigdy byśmy się nie poznali...

- Nie ma sensu gdybać - powiedział, biorąc jej dłonie i splatając ze swoimi.

- Ja... - dalszą część zdania przerwały dwa szkarłatne promienie. Jeden uderzył w ścianę za parą, a drugi minął głowę czarnowłosego o milimetry.

Harry szybko odwrócił się z różdżką skierowaną w ciemny korytarz, trzymając dziewczynę za swoimi plecami.

- Kto tam jest!? - zawołał.

Odpowiedziały mu trzy zaklęcia, niebieskie, czerwone i srebrne.

Każde z nich odbił z łatwością szybkimi ruchami różdżki.

- Nie wychylaj się  - syknął do Hermiony, kiedy ta ostrożnie wyjrzała zza jego ramienia, stojąc na placach.

- Hogwart jest coraz niebezpieczniejszy - prychnęła w odpowiedzi, jednak schowała się za jego plecami.

Harry zmrużył oczy, kiedy zaczął pojawiać się zarys postaci.

- Sol - prychnął.

- Harry - odpowiedział miękko. - Co tu robisz? - spytał turlając różdżkę między palcami. Jednak jej koniec ciągle wskazywał czarnowłosego Gryfona.

- A tak sobie wyszedłem na spacer - odparł drwiąco.

- W świetle księżyca, co? - mruknął.

- Żebyś wiedział.

Odpowiedział mu cichy chichot.

- Co chcesz osiągnąć, atakując mnie? - Gryfon w końcu zapytał.

- Nic - odparł lekko blondyn. - Przynajmniej nie chodziło o ciebie - mrugnął z radością.

- Co? - Harry szybko obejrzał się za siebie.

Alyson trzymała różdżkę przy szyi Hermiony, która patrzyła wściekła przed siebie, na Christiana.

- Puść ją - syknął ze złością, przyjmując pozycję do pojedynku. Kątem oka nadal obserwował Ślizgona, który powoli się zbliżał.

- Nie - odpowiedziała dziewczyna, szczerząc się jak mysz do sera. - Chyba, że pójdziesz z nami.

- Dlaczego miałbym? - spytał drwiąco. - Mogę pokonać waszą dwójkę i zabrać Hermionę bez większych problemów.

Black spojrzała na swojego chłopaka zasmuconym wzrokiem. - Zbyt pewny siebie - szepnęła, kiedy koniec różdżki przycisnął jej tchawicę.

Riddle tylko zmrużył oczy. Wycelował i strzelił.

Srebrzystobiały promień pomknął w kierunku blondynki i odbił się od potężnej tarczy.

Harry otworzył szerzej oczy, kiedy jego własne zaklęcie uderzyło go w pierś. Z impetem trafił w ścianę i wylądował na brzuchu, na podłodze - Cholera - syknął.

- Harry! - krzyk nagle został zagłuszony przez upadające ciało.

Podpierając się na łokciach, Harry spojrzał na czarnowłosą. Leżała na boku, odwrócona w jego kierunku, z zamkniętymi oczami i stróżka krwi płynęła po jej czole, opadają lekko na prawe oko.

Spróbował wstać, ale przerwała mu różdżka, którą Ślizgon przyłożył mu do karku.

- Teraz, pójdziesz z nami, czy jeszcze nie? - zapytał, pochylając się nad Gryfonem.

- Nie doceniasz mojej magii - odparł wściekle, rzucając bezróżdżkowego oszałamiacza.

Szkarłaty promień rozmył się przed Gryfonką, jak tylko Riddle poczuł na nadgarstkach kajdanki.

- Co do cholery? - spróbował ponownie rzucić zaklęcie, ale bez skutku.

- Te kajdany blokują magię - odparł Ślizgon, podnosząc Harry'ego do pozycji stojącej. - No, to teraz możemy pójść do dyrektora - uśmiechnął się.

- Dyrektora...? - czarnowłosy zamknął oczy i westchnął. - Mogłem się tego domyślić. Aura tej tarczy... To aura Dumbledore'a - syknął i potrząsnął nadgarstkami.

- A-a-a, nie wydostaniesz się bez klucza - powiedziała Gryfonka, podchodząc ze złotym kluczykiem w dłoni.

Harry przewrócił oczami, po czym uderzył nogą w kolano blondyna. Rozległ się trzask, na który czarnowłosy się tylko uśmiechnął. Ruch drugą nogą i ona również dotarła do celu, łydki blondynki, która pisnęła i upadła.

Kiedy Harry miał ją znokautować, rozległ się głos.

- Co jest z tobą nie tak, Potter? - syknął ze złością Christian, wstając na jednej nodze i celując różdżką w przeciwnika. - Naprawdę jesteś synem Czarnego Pana?

Harry zachwiał się, co dało dostatecznie wiele czasu Alyson, aby wstać i znaleźć się prędko za plecami swojego chłopaka.

- Czyli tak - zabrzmiał cichy śmiech. - Oh, dyrektor się tak ucieszy - zielone tęczówki błysnęły radością.

Riddle spojrzał na niego ponuro i błysnęły dwukolorowe tęczówki.

Dalej, Hermiona otworzyła oczy i spróbowała się podnieść. Jej głowa pulsowała bólem, podobnie jak szyja i nadgarstek, na który upadła. Czuła również ciecz na czole i policzku. Ta Alyson musiała ją znokautować ciosem w głowę. Co za...

Jej dalsze rozmyślanie, przerwało uderzenie. Spojrzała w tamtym kierunku i uśmiechnęła się na widok Harry'ego, który kopnął najpierw Christiana a potem Whyte. Jednak chwilę później, pytanie zadanie przez blondyna... Sprawiło, że zamarło jej serce.

- Drętwota! - usłyszała i zobaczyła, jak Harry upadała bezwładnie.

- Cholera - szepnęła, podnosząc się na łokciach, podczas gdy dwójka blond włosych czarodziei oddalała się korytarzem. - Cholera, cholera, cholera - usiadła, opierając się o ścianę i dotknęła delikatnie tyłu głowy.

Po kilku chwilach podniosła się i ruszyła ociężale do lochów Ślizgonów.

- Oby Draco i Kira jeszcze nie spali - szepnęła, idąc przy ścianie i trzymając na niej dłoń.

-~*~-

- Przepuść nas ty głupi gargulcu - syknęła Alyson, kiedy kolejna nazwa słodyczy nie zadziałała.

Strażnik nie poruszył się.

- Czekoladowe żaby - warknął w końcu Christian, trzymając nieprzytomnego Harry'ego.

- Zgadłabym w końcu - powiedziała, kiedy gargulec odsłonił wejście do gabinetu dyrektora.

- Ta, jasne - skrzywił się. - Powiedz dyrektorowi, że zaciągnę Pottera na górę, niech się przygotuje.

Alyson wskoczyła na schody i pobiegła w górę.

Będąc przed drzwiami, zastukała dwa razy, następnie weszła.

- Dyrektorze - skinęła głową.

Błękitnooki czarodziej podniósł wzrok znad papierów i spojrzał na nią przeszywającymi oczami. - Macie Pottera? - zapytał.

- Chris zaraz tutaj wejdzie razem z nim. Miałeś rację - westchnęła. - To Riddle.

Błysnęły tęczówki zza okularów-połówek. - Miałem nadzieję, że to jednak nieprawda.

Sol wszedł, a za nim wleciało ciało Gryfona o czarnych włosach.

- Dumbledore, zrobiliśmy swoje, teraz chcemy odejść - powiedział bez żadnych wstępów, kładąc Riddle'a na sofie i zdejmując z niego zaklęcie swobodnego zwisu.

- Ale nie możecie - powiedział powoli. - Przyjaciele Harry'ego wiedzą o was. Wiedzą kim jesteście i jak was znaleźć - spojrzał w oczy dwójki uczniów. - Nie będziecie nigdzie bezpieczni za wyjątkiem Hogwartu.

- Kłamca - syknął Christian. - Mówiłeś, że jak ci pomożemy, to zostawisz nas w spokoju i przestaniesz szukać Władców.

- Muszę zatrzymać całą czwórkę w szkole - odparł. - Trzeba odnowić totemy.

- Chodź, Chris, zostaniemy tutaj, nie jest tu tak źle - powiedziała Alyson, ciągnąc za sobą chłopaka.

Kiedy drzwi zamknęły się za dwójką uczniów, Dumbledore spojrzał na chłopca na kanapie.

- I co ja mam z tobą zrobić, co Harry Riddle?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro