Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

33. Ostatni Władca

Hermiona nie wróciła do Pokoju Wspólnego do kolejnego dnia. Na szczęście była to sobota.

Wyglądała przerażająco, niczym duch. Blada cera i wory pod oczami. Nie spotkała nikogo w salonie Gryffindoru, więc chętnie i szybko podążyła do dormitorium dziewcząt.

-~*~-

- Dostałem kolejny list - powiedział szeptem Harry do Hermiony, patrząc na nowego chłopaka, który siedział obok Alyson. Miał on blond włosy, zielone oczy oraz kolczyk w dolnej wardze, nie przeszkadzał mu jednak w całowaniu blondynki przy stole Gryffindoru, mimo, że na jego piersi skrzył się herb Slytherinu. Na szczęście, Harry siedział daleko od tamtej dwójki, nie przeszkadzało to jednak w dokładnej obserwacji.

Sięgnął po kielich, wziął łyk soku, a następnie kontynuował obserwacje.

- O kim tym razem? - mruknęła cicho.

Riddle podał jej pod stołem kopertę. - O Christianie Sol. Chłopaku Whyte.

- Później to przeczytam i spalę - zdecydowała.

- Smacznego - rzucił czarnowłosy.

- Tobie również - kiwnęła głową i wzięła się za gofra polanego czekoladą z bitą śmietaną i truskawką na środku.

Harry ponownie napił się soku.

-~*~-

Dlaczego świat tak bardzo go nie znosił?

Snape mógłby pytać się o to codziennie, jednak tego dnia... Kiedy ten Christian Sol przybył do szkoły... To nawet gorsze niż Harry Riddle grożący mu!

Ślizgon nie zwracał uwagi na nic i tylko ciągle całował się z blondyną na każdej lekcji.

Doprowadzało to wszystkich do szału, a już szczególnie profesora eliksirów.

- Sol, Whyte, zajmiecie się łaskawie eliksirem? - syknął ze złością, stojąc przed stolikiem tej dwójki.

Blondyn spojrzał na niego z czymś, co Snape mógłby uznać za obrzydzenie. Parszywy dzieciak.

- Później profesorze - niebieskooka zamrugała długimi rzęsami. Parszywa ćwierć wila.

- A to niby dlaczego, panno Whyte? - mruknął. Plusy oklumencji: urok wil na ciebie nie działa. Dzięki Merlinowi!

Alyson wydawała się oszołomiona.

- Przepraszamy, profesorze - mruknął Christian, biorąc do ręki sproszkowany korzeń asfodelusa.

- W tym eliksirze nie ma korzenia - rzucił na odchodne Snape. - Minus pięć punktów od obu Domów - dodał i począł swój dalszy obchód po sali.

Harry był oszołomiony, kiedy Snape odjął punkty Slytherinowi. Naprawdę ta parka musiała go doprowadzać do szwedzkiej pasji, skoro zrobił tyle.

- Nie tylko ciebie irytują - mruknął do swojej partnerki.

- O tyle dobrze - westchnęła, wracając do ich eliksiru.

W tym samym czasie, Draco i Kira skinęli sobie głowami, akceptując nowy plan, który dotyczył nowej parki.

Trzeba było jakoś tylko zawinąć pelerynę i mapę Riddle'owi...

-~*~-

H,

Sol...? Whyte i Sol w tym roku w Hogwarcie? To niedobrze. Oba nazwiska mają podobne zasługi w szpiegostwie, tylko dla odmiany Aleksander, ojciec Christiana, był szpiegiem Mrocznego Zakonu pośród aurorów, a jego żona, Alicja była prawdziwą Śmierciożerczynią, której przekazywał informacje. To niemożliwe, aby potomkowie tych dwóch rodzin jakimś cudem zaprzyjaźnili się.

Uważaj już nie tylko na siebie, ale na przyjaciół. Whyte to rodzina wil, nie wiem, czy o tym wiesz. 

Matka chrzestna

- Harry... - zaczęła Hermiona.

- Ona nie ma racji - prychnął Harry. - Skoro ja mogłem dogadać się z Malfoyem, dlaczego niby jakieś dwie rodziny nie mogłyby się w końcu pogodzić? - warknął ze złością.

- Ty i Draco jesteście całkiem inną sprawą - odpowiedziała, paląc list.

- To to samo. Wrogowie, stający się przyjaciółmi.

- Dlaczego nie możesz chociaż raz się przystosować i uważać na siebie!? - krzyknęła ze złością.

- Uważam na siebie - warknął. - A Bella nie ma racji - obrócił się na pięcie, po czym wyszedł z Pokoju Życzeń.

Hermiona została sama, patrząc pusto w przestrzeń.

- Dlaczego się tak zachowujesz, Harry? - szepnęła.

Czyżby jednak go nie znała?

Przetarła oczy ze złością

Nagle do pokoju wszedł Christian Sol. Zatrzymał się przy drzwiach i delikatnie machnął różdżką, której końcówka wystawała z rękawka, jednak Hermiona zdawała się tego nie zauważyć.

- Jesteś Hermiona Granger, prawda? - spytał lekko z uśmiechem.

- Mhm - kiwnęła głową.

- Chyba nie mieliśmy się okazji poznać - wyciągnął dłoń. - Christian Sol.

- Chłopak Whyte? Zauważyłam - mruknęła ponuro wpatrując się w zielone oczy chłopaka.

Po chwili zabrał rękę z wykrzywieniem warg.

- Niezły pokój - rzucił, rozglądając się po Pokoju Życzeń, który wyglądał jak Pokój Wspólny Gryffindoru w połączeniu z Pokojem Ślizgonów.

Meble były delikatne i fotele aż prosiły, żeby w nich usiąść, natomiast kolory były bardziej stonowane i chłodne, tak jak w Slytherinie.

- Jak znalazłeś ten pokój? - spytała cicho, nie spuszczając wzroku z sylwetki Ślizgona.

- Widziałem jak Harry stąd wychodził - wzruszył ramionami.

- I postanowiłeś sobie tutaj wejść? - prychnęła.

- Byłem ciekaw, co tu robił - odparł lekko. - Jednak... Nie rozumiem go - spojrzał na Gryfonkę.

Hermiona spojrzała na niego z pytaniem w oczach.

- Może i jesteś ładna - zeskanował jej sylwetkę z góry na dół. - Ale te włosy... Gniazdo - zaśmiał się cicho pod nosem. - Gdybyś to zmieniła, na pewno byłoby lepiej - mrugnął.

- A może mnie się one podobają? - nieświadomie wygładziła tylną część brązowych włosów.

Christian wzruszył ramionami. - Nadal zostaniesz dosyć ładna, jednak - spojrzał na nią z drwiną. - Szlama nie powinna mieszać się z czarodziejami, nawet półkrwi - powiedział poważnie. - Szlamy w ogóle nie powinny być wpuszczane do szkoły tak wspaniałej jak Hogwart - odwrócił się na pięcie. - Do zobaczenia - mruknął i zniknął za drzwiami.

Granger zacisnęła ze złości pięści.

Jak to się stało, że nie mogła mu odpowiedzieć?!

Tak jakby była...

...Pod przymusem.

Kiedy Ślizgon wszedł do pokoju z jego rękawa wystawała różdżka. I machnął ręką.

Gdy tylko krótka myśl pojawiła się w głowie Granger, w Pokoju pojawił się regał z książkami, a jedna leżała na stoliku, tuż obok.

Tytuł głosił: "Przymus - zaklęcia i eliksiry".

- Kocham cię, Pokoju Życzeń - oświadczyła Hermiona z szerokim uśmiechem, biorąc książkę w dłoń, siadając w ciemnozielonym fotelu i rozpoczynając lekturę.

-~*~-

Manipulanci!

Szary eliksir ten z jej wizji przypominał konsystencją eliksir przymusu z książki. Tylko kiedy mogliby podać Harry'emu eliksir? I dlaczego nikt nic nie zauważył? Tego dnia Harry ciągle pił ze swojego kielicha i nic nie jadł...

Musi omówić to z innymi... Tylko, kto mógłby jej pomóc? Neville odpada, nie potrafi milczeć, a Luna już i tak za wiele wie, nie ma sensu dodawać jej nowych problemów. Inni uczniowie na pewno nie, zostają tylko Draco i Kira, tylko, że ta dwójka teraz bardzo często znika, od czasu przybycia Alyson.

Musi kogoś znaleźć...

-~*~-

Był już marzec, Christian i Alyson dobijają każdego, nauczyciele nie mają już do nich sił, Lucjusz przejął obronę teoretyczną na spółkę z Severusem. Obaj ustalili, że zostanie tylko trochę teoretyki, a reszta praktyki. Jednak sławna parka doprowadzała ich do szału.

Harry coraz częściej rozmawiał z blond parą, unikając jak ognia Draco i Kiry, rzadko rozmawiając z Neville'em i Luną, a o Hermionie już lepiej nie mówić. Ostatni raz rozmawiała z Harrym... Prawie miesiąc wcześniej, nie licząc okazjonalnego "cześć" i krótkich konwersacji na lekcji, jeżeli był do tego zmuszony.

Bardzo to bolało czarownicę. Jej teoria coraz bardziej przybierała sensu, im częściej Harry siedział z Whyte i Solem, tym bardziej odsuwał się od przyjaciół. Nawet nie odbierał listów od Belli, tylko je od razu palił. Jakimś cudem udało się brązowowłosej uratować kilka z nich. Treść każdego była co najmniej niepokojąca.

Więcej ostrzeżeń i kilka krótkich informacji, które powinny dodawać więcej podejrzeń. Jednak nie miała z kim o tym porozmawiać.

-~*~-

W końcu nadeszła kolejna sobota, dokładniej pierwsza w marcu, oznaczająca wyjście do Hogsmeade, z czego każdy uczeń się cieszył.

- Idziesz do Hogsmeade? - zapytał Neville, siadając obok Hermiony na śniadaniu, kiedy ta trzymała na kolanach książkę i nic nie nałożyła na talerz.

- Prawdopodobnie - kiwnęła głową, nie odrywając wzroku od tekstu.

- Harry też idzie - mruknął.

Brązowowłosa podniosła wzrok znad książki i spojrzała najpierw na Gryfona, a następnie jej chłopaka. Chociaż czy nadal jest jej chłopakiem?

- Nie zabronię mu tego - wzruszyła lekceważąco ramionami. Jednak to bolało, kiedy Riddle, nie przejmując się niczym, siedział obok Alyson, która tylko się do niego tuliła, a Chris trzymał drugą dłoń blondynki.

- Przykro mi - spojrzał na nią smutno.

- Nie powinno. W końcu zobaczyłam jaki jest naprawdę - westchnęła, zamykając książkę. - Do zobaczenia w Hogsmeade - rzuciła przez ramię, odchodząc od stołu.

- Nic nie zjadłaś! - zawołał za nią jej jedyny Gryfoński przyjaciel.

- Nie jestem głodna - odparła tylko.

Harry obserwował ją czujnymi oczami. Dlaczego tak się zachowywała? To nie podobne do Hermiony Granger.

Spojrzał na Neville'a. Jak to się stało, że tak się odsunął od przyjaciela? Potem jego spojrzenie spoczęło na rok młodszej Krukonce. Dlaczego odsunął się od przyjaciółki? Na koniec spojrzał kątem oka na stół Ślizgonów. Dlaczego odsunął się od wszystkich!?

Nie zwracając uwagi na nic, wstał. Natychmiast został pociągnięty przez blondynkę na miejsce siedzące.

- Gdzie idziesz, kochanie? - spytała słodko, sięgając jego kielich i podając mu go. - Powinieneś najpierw czegoś się napić lub zjeść.

Harry zamrugał i przyjął oferowane picie a po chwili przymknął oczy i westchnął. - Nie jestem pewien, czy powinienem iść... - usiadł wygodniej i wzruszył ramionami. - To jednak nic ważnego.

- To dobrze - Chris uśmiechnął się. - Szlama przed chwilą wyszła z sali - mruknął.

- Mówisz o Granger? - spytał czarnowłosy, jakby nie obserwował jej chwilę wcześniej.

- Tylko ona jest warta nazywania szlamą - mruknął z uśmiechem. - Czy to nie tak przez kilka lat była nazywana przez Draco? A teraz są przyjaciółmi? - roześmiał się cicho.

- Czarodziej czystej krwi nie powinien przyjaźnić się z mugolakami - westchnął Harry, patrząc z niesmakiem na szarookiego Ślizgona.

~ Nie myśl tak, Harry!

Riddle potrząsnął głową. Cudnie, teraz słyszy głosy w głowie.

~ Nie jestem głosem w głowie! ~ Głos zabrzmiał jakby był zirytowany.

~ Więc czym? ~ Prychnął.

~ Nie mów, że o mnie zapomniałeś, Harry. Jestem Tenebris... ~ Teraz zawahał się przez chwilę.

~ Tenebris...

Taak... Jego mroczny feniks, dostał go od... Właśnie, od kogo?

Spojrzał na swój pusty talerz z dziwnym wyrazem twarzy.

- Harruś, wszystko w porządku? - Alyson chwyciła jego policzki delikatnie i obróciła jego twarz w jej kierunku. - Powiedz mi, a ci pomogę.

Szmaragdowozielone oczy poszarzały. Nie mów.

- Zamyśliłem się - skłamał.

- Na pewno się dobrze czujesz? - dotknęła jego czoła. - Jesteś blady.

- Może jednak nie jest aż tak dobrze - westchnął. - Chyba odpuszczę sobie dzisiejsze Hogsmeade i pójdę się położyć - uśmiechnął się blado i wstał. - Wybacz, Alyson - skinął głową. - Do zobaczenia, Chris.

- Do jutra, Harry - blondynka szybko go ścisnęła, a następnie pozwoliła mu odejść.

Kiedy czarnowłosy zniknął za drzwiami, ćwierć wila skrzywiła się, tuląc do Christiana.

- On jest potężny - szepnęła. - Czuję, że powoli wydostaje się spod wpływu eliksiru.

- Dostał podwójną dawkę - prychnął ze złością Christian. - Nawet potężny czarodziej już by zdechł z przeciążenia, szczególnie, że ten debil nadal walczy.

- Jutro spróbujemy ponownie - zamruczała, cmokając blade usta i lekko ciągnąc kolczyk w wardze jej chłopaka.

- Szef będzie niezadowolony - szepnął, wstając i ciągnąc za sobą nastolatkę. - Teraz, znajdźmy ustronne miejsce, dobrze, kochanie?

Odpowiedział mu olśniewający uśmiech.

-~*~-

Hermiona rozejrzała się między sklepami. Nie wiedziała do końca dlaczego, ale słowa Christiana i tak na nią wpłynęły i postanowiła znaleźć fryzjera.

Jej włosy, czy jak to ujął, jej gniazdo, było rzeczywiście wnerwiające. Nigdy się nie układały, nawet nie mogła związać ich w kucyka, a tym bardziej warkocz. Rozpuszczone może i wyglądają ładnie, ale na dłuższą metę są przeraźliwie irytujące.

W końcu zobaczyła swój cel.

Fryzjer.

Po krótkim westchnieniu, weszła do budynku, mijając szklaną wystawę pełną zdjęć z różnymi fryzurami, które oczywiście poruszały się, niczym na wietrze.

Ciekawe, czy Harry pamięta, że dał mi dostęp do jego konta...

Westchnęła cicho na swoje myśli. Jeżeli jest pod przymusem, to pewnie nie ogarnia połowy rzeczy. Pytanie jednak brzmiało, kto by kazał Alyson i Christianowi użyć eliksiru i wobec kogo, dokładnie, stał się lojalny Harry.

- Witaj, kochanie - kobieta o czarnych włosach z granatowymi pasemkami uśmiechnęła się do niej lekko. Jej zielone oczy szybko przeleciały całą sylwetkę Hermiony, skupiając się na brązowych włosach. - Jaką chcesz fryzurę? - spytała od razu.

- Chciałabym ogarnąć to siano - westchnęła, siadając na proponowanym miejscu. Czarnowłosa stanęła za nią szybko. W jej jednej ręce pojawiła się różdżka, a w drugiej szczotka.

- Koncepcje? - spojrzała w lewitujące lustro, w którym odbijały się brązowe oczy nastolatki.

- Zdam się na panią - mruknęła, zaciskając lekko dłonie na podłokietnikach fotela.

- Pasuje do ciebie czerń i zieleń - oświadczyła, biorąc się do pracy. - Widzę jednak, że jesteś Gryfonką - jej spojrzenie na chwilę spoczęło na szalu w kolorze czerwieni i złota, który leżał na czarnej szacie, na innym krześle.

- Zdam się na panią - powtórzyła. Nie była jakoś bardzo przywiązana do Gryffindoru, przynajmniej nie od kiedy została dziewczyną Harry'ego Riddle'a.

- Wspaniale - w jej zielonych oczach zaświeciły się iskierki radości i zajęła się pracą.

Hermiona co jakiś czas z przerażeniem patrzyła na obcinane brązowe włosy, które lądowały wokół krzesła fryzjerskiego.

Jasna cholera. Na co ona się zgodziła?

- - - * ^ * - - -

Szczerze, ten rozdział jak na razie podoba mi się najmniej ze wszystkich. Mam już ładną notkę, gdzie mam zapisane wszystkie kolejne tytuły rozdziałów, oraz co ma się w nich dziać, jednak tutaj moja wyobraźnia poleciała hen daleko i... No cóż, wyszło coś takiego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro