Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. Wszystko co stało się w Komnacie, pozostaje w niej

Rozdział betowany przez Cessidy84





Harry obudził się wypoczęty i z szerokim uśmiechem. Udało mu się namówić Toma na to spotkanie, podczas którego zostanie oficjalnie przedstawiony, jako jego zastępca.

Usiadł na łóżku i przetarł oczy. Odkąd zaczął używać glamour na kolor oczu, jego wzrok się pogarsza, podczas używania zaklęcia.

Westchnął. Doskonale pamiętał, jak Tom z dziennika rozkazał mu zdjąć zaklęcie z oczu i wydał się być zdziwiony, choć nie wytłumaczył dlaczego.

╰☆☆ 𝒲𝓈𝓅𝑜𝓂𝓃𝒾𝑒𝓃𝒾𝑒 ☆☆╮

- Ginny! Obudź się Ginny! - krzyczał Harry i upadł na kolana przy Gryfonce.

- Nie obudzi się. - odezwał się miły dla ucha głos należący do szesnastoletniego młodzieńca o bladej cerze, niebieskich oczach i czarnych włosach ułożonych w artystyczny nieład.

- Tom... Co ty tu robisz? - podniósł się z ziemi i spojrzał na Riddle'a.

- Dlaczego tu przyszedłeś? - zapytał chłopca, ignorując jego pytanie. - To ona otworzyła Komnatę i sama wystawiła mi się jak na talerzu. - prychnął i spojrzał z niechęcią na pierwszoroczną Gryfonkę.

- Zrobiła to nieświadomie. - odparł. - To ty ją zmanipulowałeś, tak jak próbowałeś mnie.

- Ale ty, chociaż byłeś mądrzejszy. - schylił się i podniósł z ziemi różdżkę z ostrokrzewu.

Harry zmrużył oczy.

- Oddaj mi różdżkę, Tom. - wyciągnął rękę.

- Nie zrobię tego. - zdecydował i spojrzał na chłopca. Po chwili jego oczy błysnęły. - Zdejmij glamour.

- C-co? - Harry osłupiał. Jakim cudem on się zorientował, że użył zaklęcia ukrywającego? Nawet Dumbledore tego nie odkrył, a podobno jest najpotężniejszym czarodziejem!

- Zdejmij urok, to oddam ci różdżkę. - uśmiechnął się ponuro. Dlaczego chłopak w takim wieku używa takiego zaklęcia?

- Nie umiem bez różdżki. - odparł. Pamiętał, że profesor McGonagall opowiadała, że magia bezróżdżkowa jest trudna i na pewno w tym wieku nie będą mogli jej opanować, choć on oczywiście ją potrafił. Może nie należał do najlepszych, ale na pewno miał jakieś pojęcie o niej.

- Umiesz. - odpowiedział Tom. - Jestem pewien, że umiesz kilka zaklęć bezróżdżkowych, w końcu miałeś do dyspozycji całą bibliotekę Komnaty. - spojrzał na wejście do komnat Slytherina.

Harry skrzywił się. Kolejna rzecz, o której wiedział Tom, a nie powinien. Otóż Harry od razu zorientował się, że to Ginny otworzyła Komnatę Tajemnic, a potem ją śledził i jak dowiedział się, gdzie jest wejście, to zaczął schodzić i czytać księgi o Mrocznych Sztukach.

- Skąd o tym wiedziałeś? - zapytał Gryfon.

- Jestem wspomnieniem z dziennika. - westchnął. - Zapewne natknąłeś się na słowo "horkruks".

- Owszem, ale nie do końca to rozumiem... - zawahał się. - Dziennik jest horkruksem, prawda?

- Jednak jesteś inteligentny jak na Gryfona. - znowu się uśmiechnął drwiąco.

- Lubię czytać. - wzruszył ramionami. Jego wzrok padł znowu na pierwszoroczną. - Oh, zapomniałem o tobie. - mruknął. - Dlaczego się nie budzi? - zwrócił się do Ślizgona.

- Im bardziej słabnie, ja rosnę w siłę.

- Mhm. - mruknął z zastanowieniem. - A co jeśli odzyskasz moc, staniesz się materialny i spotkasz siebie z moich czasów?

Tom zawahał się. Tego nie wiedział. W gruncie rzeczy nie powinny istnieć dwie takie same osoby w tym samym czasie. - Sam nie wiem. - skrzywił się.

- Bo nigdy nie było takiego przypadku. - odpowiedział Harry.

Marvolo zaczął przesuwać między dłońmi różdżkę Gryfona.

- Zaryzykuję. - zdecydował. - Chyba że zdejmiesz glamour. - dodał ze śmiechem.

- Cholera. - westchnął Potter. - Polubiłem cię, Tom, ale naprawdę nie chcę, żeby ktoś poznał prawdę. - skrzywił się.

- Harry, czego się niby boisz? Komu wygadam? Mogę rozmawiać tylko z tymi, którzy piszą w dzienniku.

- Po prostu jestem dziwakiem. - mruknął.

- Jesteś czarodziejem, a nie dziwakiem. - zaprzeczył Tom.

- Taaa. - prychnął. - Walić to. - mruknął i zdjął zaklęcie, i zmrużył oczy, żeby jego heterochromia nie była aż tak widoczna.

- Dlaczego używasz glamour? - zapytał.

- Przez kolor oczu. - odpowiedział znużony.

- Heterochromia. - mruknął na widok dwukolorowych tęczówek.
Harry miał jedno oko intensywnie czerwone i błyszczące, podobne do krwi, natomiast drugie odziedziczył po matce, w kolorze zieleni Avady.

- U czarodziei heterochromia nie jest niczym niezwykłym. - powiedział Tom.

- Jak na razie spotkałem tylko kilku czarodziei z dwukolorowymi oczami, ale żaden z nich nie miał czerwonych. - skrzywił się. - Jedyną znaną mi osobą o czerwonych oczach jest Voldemort, który podobno zniknął.

- Voldemort ma czerwone oczy? - zastanowił się.

- I jest podobny do węża. - skrzywił się ponownie, a po chwili ukrył oczy pod zaklęciem.

- Co ja ze sobą zrobiłem. - mruknął.

- To ty jesteś horkruksem Voldemorta? - zapytał Harry.

- Tak. - odpowiedział. - Czy teraz mnie zniszczysz?

- Nie. - odpowiedział Harry. - Przeniosę horkruks w inny przedmiot, tylko nie krzywdź Ginny.

- Dlaczego mnie przeniesiesz?

- Bo Dumbledore wie o dzienniku. Gdyby nie wiedział, to by przerwał moją zabawę. - uśmiechnął się lekko. - To jak Tom? Przeniosę cię w inny przedmiot, którego będę pilnował, a w zamian ty uwolnisz Ginny. Przy okazji możesz jej wymazać pamięć.

- Zgoda. - ten moment wybrał sobie Fawkes, żeby wlecieć, rzucić Tiarę na ziemię i wylecieć z Komnaty.

Tiara od razu została skonfundowana przez Harry'ego. Nie mógł pozwolić, żeby ktokolwiek dowiedział się o tym, co zaszło w tym miejscu.

Wszystko, co stało się w Komnacie, pozostaje w Komnacie.

Wyjął miecz, ubrudził go w krwi i wyszedł z Komnaty, starając się nieść bezwładną Ginny.

╰☆☆ 𝒦𝑜𝓃𝒾𝑒𝒸 𝒲𝓈𝓅𝑜𝓂𝓃𝒾𝑒𝓃𝒾𝒶 ☆☆╮

Wyrwał się z myśli i rzucił Tempus. Okazało się, że za dużo czasu spędził w myślach. Od godziny miał już transmutację, dlatego też zrezygnował z lekcji tego dnia, zresztą nikt nie powinien mieć mu tego za złe. Teraz będzie jeszcze bardziej wytykany palcami, bo wszyscy sądzą, że to on zabił ucznia, żeby wygrać. To było takie głupie, że aż śmieszne.

Postanowił, że pójdzie do gabinetu profesora od OPCM. Barty jako jeden z nielicznych wiedział, że Harry jest bardzo ważną osobą po ciemnej stronie, nie wiedział tylko, kim dokładnie jest chłopak. Jako że Potter miał władzę niewiele mniejszą niż Tom, mógł bez problemów przesiadywać u śmierciożercy i tam nikt go nie będzie niepokoił.

Przebrał się szybko w białą bluzkę na krótki rękaw, czarną skórzaną kurtkę, czarne rurki z dziurami oraz czarne trampki. Do ramienia, za pomocą zaklęcia, przyczepił sobie różdżkę, schował pelerynę-niewidkę i Mapę Huncwotów do kieszeni, po czym wyszedł z dormitorium.

Nikogo nie było w Pokoju Wspólnym, bo przecież akurat były lekcje.

Harry na spokojnie dotarł do gabinetu Moody'ego i bez pukania wszedł do środka. Tak jak się spodziewał, nauczyciela nie było, czyli miał jeszcze lekcje.

Jego wzrok powędrował w kierunku kufra, w którym siedział prawdziwy Alastor. Ze środka dobiegały jęki. Zirytowany czternastolatek rzucił zaklęcie wyciszające na kufer i wybrał jedną z książek o Czarnej Magii, po czym zaczął ją czytać.

-~*~-

Barty stanął jak wryty, jak zobaczył w swoim gabinecie Harry'ego Pottera.

Szybko zamknął za sobą drzwi i rzucił zaklęcia prywatności.

- Panie. - powiedział tylko, a zielone oczy zwróciły się w jego kierunku.

- Cześć, Barty. - odparł wesoło. - Masz ciekawe książki, wezmę sobie tę. - pokazał wolumin w dłoni, a właściciel księgi kiwnął tylko głową. Przecież nie przeciwstawi się temu chłopakowi. Czasami ten czarnowłosy Gryfon był straszniejszy niż Czarny Pan.

Nadal się dziwił, jak to możliwe, że nikt naprawdę nie poznał Chłopca, Który Przeżył. Nie jest ani dobry, ani tym bardziej nie jest Złotym Chłopcem Gryffindoru, czy Dumbledore'a. Potter jest czarnoksiężnikiem. Ciemnym magiem, używającym Mrocznych Sztuk na co dzień.

- Tempus. - mruknął chłopak, a przed nim pojawiły się świecące cyfry wskazujące 16.48. - Zasiedziałem się. - uznał ze zdziwieniem. - Ktoś się niepokoił moją nieobecnością? - zapytał nauczyciela.

- Dumbledore i McGonagall zastanawiali się, gdzie jesteś. Snape uznał, że uciekłeś, a reszta, że potrzebujesz czasu. - odpowiedział natychmiastowo. W odpowiedzi czternastolatek kiwnął głową.

- Snape będzie dzisiaj na spotkaniu?

- Jeszcze o nim nie wie, chciałem wysłać mu list... - zawahał się.

- Nic mu nie przekazuj. - powiedział. - To Snape jest zdrajcą. Pracuje dla Dumbledore'a, a śmierciożercę tylko udaje. - wytłumaczył na szybko.

- Czarny Pan powinien o tym wiedzieć. - spojrzał na chłopaka.

- Dzisiaj mu powiem albo ogłoszę. - wzruszył ramionami. - Podejrzewałem go od dłuższego czasu, ale dopiero niedawno Dumbledore mi się wygadał, że Snape szpieguje dla Zakonu.

- Zakonu Feniksa?

- Taa. - kiwnął głową. - Wiem, gdzie mają kwaterę główną, byłem tam na kilka dni. Nie chcę tam żadnego ataku. Są tam osoby, na których mi zależy, dlatego pogadam o tym z Tomem. - westchnął. Ciężko mu było w kółko mówić "Tom". Nie nazywał go Czarnym Panem ani Voldemortem, bo ten nie chciał, żeby Harry się przed nim płaszczył. - Do spotkania. - powiedział i wyszedł z pomieszczenia.

Miał prawie trzy godziny do spotkania, a nie miał już co robić.

Westchnął i pokierował się do Pokoju Życzeń, obserwując Mapę Huncwotów. Nie miał najmniejszej ochoty napatoczyć się na jakiegoś uczniaka lub, co gorsza nauczyciela.

Dwa razy musiał się schować pod peleryną, ale w końcu dotarł na siódme piętro i schował się w Pokoju.

Przybrał on formę Pokoju Wspólnego Slytherinu. Ten Pokój Wspólny był jego ulubionym. Tak naprawdę miał dość czerwieni, złota i całego domu Godryka Gryffindora, ale nie miał wyboru, musiał tam ślęczeć. Mimo że bardzo chciał zmienić dom, to niestety nie mógł. Tiara oczywiście mogła go przydzielić ponownie i na pewno wylądowałby w Slytherinie, ale ktoś przecież musiał mieć pojęcie, co się dzieje w Gryffindorze, domu, w którym najłatwiej jest manipulować. Domu, którego autorytetem jest Dumbledore. Domu kłamców, ślepców i idiotów. Harry na jego nieszczęście musiał właśnie takiego udawać. Idiotę na eliksirach, choć potrafił wszystko. Ślepego na śmiechy innych w kontekście jego osoby, choć nie raz miał ochotę takie osoby przekląć. Kłamał w oczy każdego, choć tego nie lubił.

-~*~-

Kolejne zaklęcie sprawdzania czasu wskazało godzinę dziewiętnastą czterdzieści. Z tego też powodu, Harry schował się pod peleryną i pomknął schodami w dół, aby wybiec na błonia i znaleźć się w Zakazanym Lesie.

Stamtąd aportował się do Malfoy Manor, aktualnej siedziby Toma.

Przed zdjęciem peleryny transmutował losowy kamień w czarną szatę, a kolejny w srebrną maskę i założył strój podobny do tych śmierciożerców.

Harry nie miał zamiaru chodzić ciągle pod niewidką albo iść za tarczą, bo idioci-śmierciożercy chcieliby go zabić. Jego maska była srebrna, ponieważ miał całkiem inną rangę, a złote i białe maski były zajęte.

Ze znudzeniem podążył przez dwór Malfoyów. Znał go doskonale, ponieważ nie był tutaj pierwszy raz. Wcześniej, kilka razy, przebywał we dworze razem z Tomem, choć nikt nie znał jego prawdziwej tożsamości, bo przecież Harry Potter nie mógłby siedzieć z mordercą rodziców w tym samym pokoju.

Po kilku minutach wpadł na kogoś. Czarownica wylądowała na ziemi i wpatrywała się ze złością w srebrną maskę.

Harry od razu poznał Bellatriks Lestrange, kuzynkę jego kochanego ojca chrzestnego, Syriusza. Kobieta musiała zostać właśnie uwolniona z Azkabanu.

- Patrz jak leziesz. - powiedział zimno, a czarownica jeszcze bardziej się oburzyła.

- Kim ty jesteś, żeby pouczać MNIE!? - wykrzyknęła i wstała. Harry miał wrażenie, że zaraz wszyscy śmierciożercy się zlecą.

- Moją tożsamość poznasz na dzisiejszym spotkaniu. - odparł ponuro.

- Czy ty wiesz, kim jestem!? - była oburzona. Jak taki małolat śmiał mówić do niej w ten sposób!?

Harry spojrzał na nią spod maski.

Jego oczy błysnęły.

Bellatriks zamilkła, widząc tę zieleń, tak podobną do jej ukochanego zaklęcia, Avady.
Potter wyminął ją szybko i podążył dalej do sali tronowej, pozostawiając zdezorientowaną i niezbyt zadowoloną czarownicę samą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro